Prowadzący spotkanie, prof. Artur Andrzejuk poprosił o odczytanie protokołu z XXI posiedzenia Katedr. Następnie prof. Antoni B. Stępień wygłosił swoje uwagi dotyczące ankiety w „Znaku” o kondycji polskiej filozofii.
Ankieta ta mieści się w „Znaku” w majowym (600) i lipcowo-sierpniowym (602/603) numerze tegorocznym. Pytania z tej ankiety były zgłoszone również do prof. A. B. Stępnia.
Na początku prof. A. B. Stępień zauważył, że mówiąc o kondycji filozofii polskiej należy sobie uświadomić, że do 1990 roku zależała ona ściśle od sytuacji politycznej. Obecnie ta zależność nie jest taka radykalna jak to było dawniej.
W tych dwóch numerach „Znaku” paleta autorów wypowiedzi związanych z podanym w ankiecie tematem jest dość szeroka: ks. Michał Heller, Bohdan Chwedeńczuk, Andrzej Szahaj, Marian Przełęcki, Hanna Buczyńska-Garewicz, Wojciech Sady, Piotr Bołtuć, Robert Piłat, Andrzej Grzegorczyk, Leon Koj, Czesław Porębski, Ireneusz Ziemiński, Witold Maciszewski, Antoni Stępień, ponownie Andrzej Grzegorczyk i student filozofii na KUL-u Radosław Krajewski. Przy okazji artykuły ogłosili: Jacek Wojtysiak, Stanisław Judycki, Tadeusz Szubka, Andrzej Kaniowski, Adam Grogler. Prof. Stępień przede wszystkim zwrócił uwagę na to, co jest zbieżne, jakie akcenty powtarzają się w tych wypowiedziach. Są to przede wszystkim:
Brak jednego środowiska filozoficznego; swoiste sekciarstwo i niezwykłe rozproszenie środowisk filozoficznych w Polsce.
Podział na tak zwaną filozofię naukową i filozofię literacką.
Brak nawyków dyskusji zarówno środowiskowego, a zwłaszcza międzyśrodowiskowego.
Brak nie grzecznościowych i analitycznych recenzji
Wtórność większości prac. Zwłaszcza wtórność do publikacji i dorobku autorów zagranicznych.
Brak polityki, która istniała przed II wojną światową, dbającej o to, aby tłumaczyć najlepsze prace polskie na języki kongresowe.
Skandaliczny brak filozofii w szkole średniej.
Potrzeba przemyślenia reorganizacji studium filozofii na uniwersytetach.
Zanik roli mistrzów.
Prof. Stępień wskazał też na powtarzające się stwierdzenia dotyczące: sposobu angażowania pracowników, sposobu oceny, sposobu płacenia za zajęcia dydaktyczne, organizacji pracy redakcji fachowych czasopism filozoficznych. Zwrócił uwagę na słabe sito recenzyjne periodyków fachowych filozoficznych. Wymienił też wypowiedzi nietrafione, takie jak na przykład wtórność filozofii polskiej wobec filozofii obcej, kosmopolityzm.
Komentarz prof. Stępnia, jak sam powiedział, może iść w różnych kierunkach, lecz redakcja mało zadbała o to, żeby na tą ankietę odpowiadało szersze grono ludzi bardziej reprezentujących różne orientacje w sposób bardziej wyważony i proporcjonalny.
Uwagi już merytoryczne związane z tym, co powiedział prof. Stępień, to: zjawisko rozproszenia środowisk filozoficznych, swoiste sekciarstwo, które ma różne powody i warto się na tym zastanowić. Przede wszystkim również polityka czynników administracyjnych, która nie sprzyja temu, żeby likwidować to sekciarstwo. Proponowane są pozorne ujednolicenie za pomocą pewnych regulaminów i kryteriów. Przykładem tego są czasopisma filozoficzne i naukowe, które bywały w czterech różnych rodzajach: czasopisma ogólne –„Przegląd Filozoficzny”, czasopisma specjalistyczne - „Studia Logica” czy „Prakseologia”, czasopisma środowiskowe - „Studia Philosophiae Christianae”, czy „Roczniki Filozoficzne” KUL-owskie i czasopisma kierunkowe związane z określoną szkołą czy kierunkiem filozoficznym - dawniej Lowańskie czasopismo było związane z określoną orientacją. W tej chwili panuje polityka, której patronuje Komitet Nauk Filozoficznych, mówiąca o tym, że wszystkie czasopisma muszą być ogólne.
Jedynym jasnym punktem jest inicjatywa młodych mianowicie wydawanie „Expressu Pryncypiów”. To jest jedyne wydawnictwo, które pozwala na bieżąco zapoznać się z tym, co się dzieje w filozofii. Honoraria za recenzje są znacznie niższe, albo w ogóle nie ma. Ponadto oduczyliśmy się pisać prawdziwych recenzji, prowadzić dyskusje publiczne. Przed wojną sławne były polemiki na przykład między Łubnickim a Metalmannem, między Ingardenem a Chwistkiem, między Chwistkiem a Witkacym. Gorsze od krytycznej, złej recenzji jest brak recenzji. Świadczy to, że albo rzecz jest nijaka, albo, że środowisko jest nie zainteresowane. Prelegent przypomniał recenzje przedwojenne, które były tak wnikliwe, że były równoważne danej książce.
Następną sprawą, którą respondenci ankiety podjęli, ale jej nie rozwinęli, jest to, że niektórzy są tak zajęci literaturą anglosaską, że zapominają, co jest w literaturze polskiej. Często ten sam temat był poruszany i to interesująco w literaturze polskiej.
Mimo tych wszystkich uwag Profesor nie sądzi, że jest tak źle. Jeżeli jest źle, to nie zawsze z winy młodego i średniego pokolenia filozofów. Dlatego, że pewne publikacje świadczą o tym, iż to nowe pokolenie, w stosunku do pokolenia Profesora, ma coś do powiedzenia. Ale przede wszystkim rzeczą zasadniczą, pewnym objawem niemożności jest, że ciągle nie wróciła filozofia do szkoły średniej. Między innymi artykuł Judyckiego, ale jeszcze inne wypowiedzi pokazują jak jest wielorako szkodliwe dla całej społeczności to, że nie ma filozofii w szkole średniej. Na tym Profesor zakończył swój referat.
Prof. Stępień odpowiadając wskazał, że trzeba zacząć od pewnych nawyków nabranych z okresu PRL-u. Przedstawiciele niektórych środowisk ciągle zastanawiają się: „A jak ja to napiszę, to, jaki będzie skutek?” Nie chodzi o sprawę, tylko o skutek innego typu: „Jak mnie będzie widzieć środowisko?”. Po drugie, standardy dyskusji nie w każdych środowiskach są takie same. W tej chwili rozwój filozofii i nauk humanistycznych rządzi się nie merytorycznymi sprawami, ale pewnymi interesami danych grup zawodowych. To są zmiany ogólno-cywilizacyjne i w tym filozofia uczestniczy. Nie jesteśmy nauczeni dyskutować. Aby wyjść poza szkołę, trzeba rozumieć i znać ten inny język, umieć się porozumieć. Jeśli ktoś nie zna tych języków filozofii współczesnej, albo ktoś zobaczy „znaczki” z logiki czy z teorii mnogości i to jest dla niego nieczytelne, to nie wejdzie w dyskusję. To jest kilka powodów.
Jako następny zabrał głos prof. Tadeusz Klimski. Wskazał na sprawę novum prac dyplomowych, gdyż w większości pisze się prace historyczne, co często niesie za sobą jedynie powtarzanie poglądów. Drugą kwestią, do której nawiązał tylko anegdotycznie, to fakt, że zmieniono stopnie naukowe i teraz magister jest stopniem dyplomowym, od razu więc wchodzi się w zawód. Jeśli mówimy o powołaniu, to to się oczywiście nie utożsamia. I sprawa żalów, które się pojawiają, że nie ma u nas wielkich filozofów heideggerystów, postmodernistów i innych a w związku z tym, czym mamy się zajmować? Co w związku z tym dla tych, co zaczynają swoją drogę filozoficzną, byłoby utwierdzeniem w tej właściwej robocie? Co dodawałoby optymizmu? Bo jeżeli się porównuje filozofię typu literackiego z filozofią typu naukowego, to ta literacka w ostatnim czasie była bardziej atrakcyjniejsza i nabierała większego uznania. I teraz, co środowisko filozoficzne może prezentować poza odniesieniami wewnątrz siebie właśnie dla społeczeństwa, a oddziaływania dla podstaw kultury?
W odpowiedzi Antoni B. Stępień wskazał na artykuł Judyckiego, w którym wytypował on, co filozofia wnosi w kulturę. I tak przede wszystkim: filozofia przyczynia się istotnie do wykształcenia zdolności rozwiązywania problemów; pomaga w rozwinięciu umiejętności komunikacji; trening filozoficzny zwiększa umiejętności przekonywania; poznawanie filozofii wspomaga rozwój umiejętności pisania; filozofia pomaga w rozumieniu innych dyscyplin; wspomaga nabywanie poprawnych metod badania i analizy; przyczynia się do rozwoju umiejętności ponaddziedzinowych, interdyscyplinarnych; w istotny sposób formułuje duchowość odbiorcy filozofii. Zatem filozofia może spełnić i faktycznie spełnia różne rzeczy. Mówiono już, do czego zła filozofia albo źle interpretowana doprowadziła, z tym, że zawsze można powiedzieć na ile Nietzsche czy Heidegger jest za coś odpowiedzialny, a na ile odbiorcy Nietzschego i egzystencjalistów są za coś odpowiedzialni. Nie mniej jednak to nie jest obojętne, co się puści w obieg. Respondenci ankiety zarzucali, że większość prac się pisze historyczno-filozoficznych i traktują to jako coś negatywnego. Są tu dwa znaczenia, nie chodzi o prace, które są naprawdę historyczne, to znaczy badają pewne źródła, kłócą się o interpretację dawnych tekstów, tu chodzi o to, że często wystarczy zreferować cudze poglądy i za to się dostaje doktorat, w tym sensie historyczne, że nic nie wnoszą, żadnego novum jakie powinna mieć praca doktorska.
Następnie dr Krzysztof Wojcieszek w swojej wypowiedzi zauważył, że w świetle tego katalogu niedostatków aktualnej filozofii polskiej uprawia propagandę sukcesu. Sam ze studentami porusza wątek kondycji czy wkładu polskiej filozofii w kulturę światową. Popiera to zwłaszcza taką osobą jak papież [Jan Paweł II], który był profesorem filozofii i z lubością to zawsze podkreśla, że on jest właśnie filozofem, który zadał tyle pytań współczesności, że jak mówi George Weigel, będzie się jeszcze przez kilkaset lat praca wokół tych pytań toczyć. Skoro wydała go kultura polska, to znaczy, że był on jakimś dojrzałym owocem tej kultury, to nie była jakaś tuzinkowa kultura. I wobec takiej propozycji budującej, pojawia się katalog trudności, które są rzeczywiste, zebrane systematycznie, ale w dużej mierze one mają, jak uważa, charakter historyczny. Jednak Polska odzyskała swobodę praw całkiem niedawno i zanim pewne choroby się przechoruje, to trudno o dobre owoce. Zatem polem ważnym ze względu na przyszłość filozofii polskiej jest wobec tego dydaktyka filozofii, w sensie metody, sposobu i kierunku. Doktor wspomniał o ministerstwie edukacji, od którego zależą decyzje, i że kierował jedną z instytucji, która dawała dostęp nawet do ministrów, ale odkrył, że niektórzy z nich byli poranieni przez filozofię marksistowską. Inni byli ignorantami zwyczajnie. W związku z czym, ciężko by się spodziewać wsparcia bez bardzo intensywnej pracy. Problemem więc jest to, że ci, którzy o tym decydują nie mają dostępu do wysokiej jakości twórczości filozoficznej; słychać takie stanowiska jak wycofywanie filozofii w ogóle ze studiów (!), a my płaczemy i słusznie, że nie ma jej na poziomie średnim. Tymczasem to, co dochodziło z kuluarów dyskusji w Szczecinie [na VII Zjeździe Filozofii Polskiej], to była widoczna tendencja wycofywania filozofii jako standardu na wyższych studiach.. Drugi problem dotyczy uwag profesora Gogacza odnośnie kultury i jej znaczenia. To, o co musimy zabiegać, to wprowadzanie jak największej ilości prawdy w kulturę, to jest zadanie, misja filozoficzna i z tego punktu widzenia kultura polska jako całość stanowi wielki „zasobnik”, wielki potencjał, który będzie znaczący w kulturze światowej. K. Wojcieszek wyraża taką nadzieję i w takim duchu uprawia filozofię. I trzeci akcent, który dotyczy pewnego sposobu argumentacji, wobec różnych ludzi - potrzeby filozofii. Jej znaczenie wykracza daleko ponad ten katalog, jaki zawarł w swoim artykule Judycki. Jest do pokazania droga pomiędzy aktualnym poziomem filozofii zwłaszcza antropologii, czy szerzej metafizyki, filozofii odnoszącej się szczególnie do człowieka z konkretnymi zachowaniami społecznymi, a złym rozumieniem człowieka. W złym rozumieniu człowieka, wzrastają szanse na rozpad, tak jak to Gogacz rozumie, a w sytuacji powszechnej rozpaczy mamy do czynienia z różnymi klęskami na masową skalę. To za mało się pokazuje, bo przejście od rozważań teoretycznych do masowych klęsk w skali globalnej jest dość trudne. Nie do końca przekonują pesymistyczne diagnozy, one są na dziś aktualne, ważne, ale nie uwzględniają tego potencjału, który sięga znacznie dalej. Korzenie kultury są głębiej, nie uwzględniają możliwości nieoczekiwanych, które się pojawiają i bardziej opisują pewną mizerię, która wynika z historycznego procesu. Stąd nadzieja.
W odpowiedzi prof. Stępień powiedział, że to nie była prognoza tylko była diagnoza. Z tym, że ta diagnoza jest niepokojąca. Pewne sprawy są do załatwienia tak jak nauczanie filozofii. Profesor też zaznaczył, że się nie zgadza z uwagami, że filozofia polska nie ma istotnego wkładu. Na przykład w okresie końca średniowiecza i renesansu filozofia społeczna i polityczna była na wyższym poziomie. To trzeba powiedzieć i można wiele jeszcze takich rzeczy po drodze, o których niedokładnie wiemy, wskazać, nie mówiąc o naszych czasach. Można się zastanowić, czy oprócz Ingardena jest jeszcze w XX wieku jakiś filozof pierwszej klasy. To zależy też od kryteriów; niektórzy uważają za filozofa pierwszej klasy Sartre’a. Poza tym to zależy od punktu widzenia. Jest oczywiste, że Hegel odegrał zasadniczą rolę w dziejach filozofii i kultury w ogóle, ale gdyby czysto technicznie od struktury systemu, zasięgu systemu, logiki systemu, stopnia precyzji, porównać jego system z systemem Wrońskiego czy Cieszkowskiego, to czy jest różnica aż dwóch klas, czy trzech klas jak niektórzy mówią? Czy to nie jest ten sam poziom? Tutaj różne kryteria mogą być brane pod uwagę, dlaczego się widzi pewne rzeczy, pewne osoby, pewien dorobek, a innych niedocenia. W każdym razie jest kilka nazwisk począwszy od końca średniowiecza do XX wieku. Zgadza się Profesor z tym, że jednak pewne rzeczy są niepokojące i z jednej strony przeraża niemożność powrotu filozofii do szkół średnich. Z drugiej strony pewne rzeczy same się nie załatwią.
Następnie mgr Justyna Smoleń włączając się w problematykę zwróciła uwagę na podobieństwo ankiety w „Znaku” z wypowiedziami czołowych filozofów polskich na łamach dziennika „Życie” na przełomie 1999 i 2000 roku. Zostało wtedy postawione pytanie: „Czy filozofia już się skończyła, czy filozofia już się kończy?” Wśród respondentów, wypowiadający się ze stanowiska filozofii naukowej pan Chwedeńczuk stwierdził, że dla niego filozofia nie ma racji bytu, ponieważ nauki przyrodnicze są w stanie odpowiedzieć na większość pytań. Z kolei Pan Wolniewicz tłumaczył, że filozofia w Polsce jak najbardziej sobie radzi, bo mamy Miłosza, który zastępuje nam filozofię uprawianą w racjonalistyczny sposób.Wypowiedzi w tamtej ankiecie dawały do myślenia, co do istoty filozofii. Podobnie jak w Szczecinie na Zjeździe Filozoficznym, kiedy na sekcji filozofii kultury toczyła się dyskusja, to zawierała ona być może jedną wypowiedź z ramienia filozofii kultury, natomiast reszta głosów była raczej ze stanowiska socjologii kultury. Wydaje się, że brakuje dyskusji i wskazania na samą istotę filozofii, aby nie mieszać filozofii z naukami szczegółowymi. Druga sprawa, to dydaktyka. Wydaje się także, że nie tylko brakuje filozofii w szkole średniej, ale i na studiach nie jest najlepiej. Studenci wykazują brak kojarzenia, co było odpowiedzią, jakie były stanowiska polemiczne. Traktują filozofię tak jak naukę w liceum, to znaczy przyjmują fakty, ale nie łączą ich w filozoficzną przestrzeń.
Reagując prof. Stępień powiedział, że zjawisko opisywane jest przejawem tego, co się nazywa „sekciarstwem” w filozofii polskiej. Jak w każdym środowisku funkcjonuje inna koncepcja czy inny model filozofowania. Nie zna się języków, aparatury pojęciowej innych szkół filozoficznych i wtedy każdy mówi swoje i jest zadowolony z tego, że powiedział, a nie wsłuchuje się w innego, aby trafić swoimi uwagami do drugiego. Więc chodzi o to, czy mamy się tym nie przejmować, czy przejmować, ale wtedy musimy sobie uświadomić, jaka jest sytuacja.
Następnie dr Paweł Bromski nawiązał do polemiki i stwierdzenia Profesora o niedostrzeganiu wielkości. Przytoczył przykład dotyczący tego, jak nie dostrzegł wielkości w tekście profesora Jacka Hołówki, który się ukazał w „Rzeczpospolitej” - podpisany profesor Hołówka Uniwersytetu Warszawskiego etyk - gdzie pod tytułem „Nie ma bojówek filozoficznych” opisywał, że filozof, to jest taki człowiek, który nie bierze żadnej odpowiedzialności za to, co robi. Nawet Marks, on przewidywał parę ofiar w swojej teorii, ale nie przewidywał, że tych ofiar będzie aż tak wiele. P. Bromski napisał polemikę nawiązując do papieskiej pielgrzymki. Wysłał ją do „Rzeczpospolitej” i redaktor naczelny zadzwonił i powiedział, że nie może umieścić tego tekstu, bo nie jest on zgodny z polityką „Rzeczpospolitej. Owszem polemizować można, ale w niszowych pismach, które w ogóle nie docierają do ludzi. Filozofii dziś jest bardzo trudno przedrzeć się do świadomości powszechnej.
Profesor przypomniał nazwiska w tej ankiecie [„Życia”]: tam była m. in. pani Środa. Według Profesora oni już dawno przestali uprawiać filozofię i albo uprawiają publicystykę jak Pan Chwedeńczuk, albo nigdy nie wiadomo, kiedy oni uprawiają filozofię naukowo, a kiedy literacko jak Pan Wolniewicz. Autorzy tutaj byli dobrze dobrani, bo dobrze się ich czyta, bo to są publicyści, ale nie była to poważna dyskusja naukowa.
Dr Tomasz Pawlikowski dołączył do obrazu filozofii polskiej ze swojej perspektywy. Na pytanie: jak wygląda filozofia w Polsce, powiedział, że w swoim środowisku jest to filozofia tomistyczna, że to jest w tej wąskiej perspektywie najpopularniejszy nurt. Może to potwierdza to zamknięcie się środowisk, ale dlaczego tak się naprawdę dzieje? Jakie są kontakty z innymi filozofami? Drugie zjawisko to to, że jest grupa tomistów, co jest wielkim pozytywem, natomiast jest jedna rzecz niedobra, jeśli chodzi o dydaktykę filozofii i to nie tylko w szkołach średnich, gdzie tej filozofii nie ma, ale także w szkołach wyższych. Otóż za wykładanie filozofii biorą się przedstawiciele zupełnie innych specjalności. I to jest sprawa niepokojąca. Można mówić o współczesnej filozofii polskiej z perspektywy profesorów, natomiast filozofia polska ma zupełnie inne oblicze. Na dołach wydaje się, że praktycznie nic się nie da zrobić. Owszem można założyć coś w rodzaju wspólnot filozoficznych, ale czy są jeszcze jakieś inne możliwości zatrudnienia tomisty? Nie jest to na pewno nurt wielce ceniony w obecnej polityce dydaktycznej.
Prof. Stępień stwierdził, że wypowiedź doktora jest zbyt pesymistyczna. Przede wszystkim żeby poprawiać trzeba zacząć poprawiać. Była taka sytuacja, że było już podane do szkół średnich, że za pół roku wejdzie filozofia - to nagle przychodziły na KUL osoby tym zainteresowane i prosiły o nadzwyczajne kursy. Ludzie zainteresowani, bardzo byli pilni, byli przygotowani i oni wiedzieli, że po pewnym czasie ich zastąpią filozofowie. W kilku liceach i gimnazjach jest nauczana filozofia, bo taka jest wola dyrektorów i nauczana jest filozofia przez absolwentów filozofii.
Założono niedawno w Warszawie stowarzyszenie fenomenologów, do którego zgłosiło sie wielu ludzi, z których Profesor zostawiłby najwyżej 15 %. Albo się ma argument, jest się przekonanym, że ta filozofia, którą się robi jest dobra, albo ma się inne argumenty i wtedy się tą filozofią zajmuje, albo inną, albo się ją unowocześnia. Nie przejmuje się tym czy sąsiad uważa tomistę za filozofa modnego czy niemodnego.
Trzeba poszukać tych środowisk. Oczywiście trzeba znać ten język, aby nawiązywać kontakt. Filozof musi minimum znać język tomistyczny, fenomenologiczny, analityków, mieć orientację w logice i metodologii i wtedy może rozmawiać z każdymi kierunkami i nie bać się, że nie zrozumie czegoś. Niekoniecznie zacząć „ja jestem tomista takiej a takiej maści”.
Dr Jerzy Niepsuj włączając się dodyskusji zwrócił uwagę, że pytanie o kondycję filozofii jest tak stare, jak stara jest filozofia. Zatem powstaje problem czy tu chodzi o to, żeby odnawiać to pytanie, czy też zdiagnozować stan polskiej filozofii? Należy spojrzeć na dzieje filozofii, na to doświadczenie filozofii europejskiej. Trzeba patrzeć oczami ojca Bocheńskiego czy profesora Tatarkiewicza, którzy w odpowiednich, proporcjach w stosunku do wkładu innych narodów patrzyli na dzieje naszej filozofii. Nie jest to jakaś szczególna rola naszej filozofii, ale jakiś wkład w myśl europejską czy światową Polacy wnieśli. Druga rzecz. Pytanie o rolę filozofii. Nie należy zapomnać o roli filozofii jako o królowej nauk, bo dzisiaj pytanie jest inaczej stawiane i trzeba raczej bronić naukowego znaczenia. Jeśli przyjmiemy, że 1989 rok jest także jakimś etapem rozwoju polskiej filozofii, to sięgając do profesora Tatarkiewicza możemy powiedzieć, że znajdujemy się w okresie przygotowawczym nowego okresu rozwoju polskiej filozofii. A po nim przyjdzie moment krytyki i oświecenia, po nim być może okres systemu. Na to pytanie odpowiedział Gilson, że dla filozofa właściwym laboratorium jest historia filozofii. Tu widać odpowiedź na pytanie dotyczące stanu filozofii. Twardowski mówił, co powinno być źródłem rozwoju polskiej filozofii w czasach o wiele trudniejszych, kładąc nacisk na to, że trzeba historię filozofii odpowiednio uprawiać; ważna zatem jest dydaktyka filozofii. Jeśli spojrzymy na te wszystkie zalecenia i wymogi Twardowskiego do jego uczniów, to właśnie wrócimy do odpowiedniego uprawiania historii filozofii, a więc do tego laboratorium. Oczywiście można w różnych obiektywnych przyczynach szukać usprawiedliwienia dla takiego stanu polskiej filozofii, ale podstawowy jest ten motyw, na który zwrócił uwagę pan Profesor w części wstępnej swojego wystąpienia, brak odwagi myślenia, brak wolności naszego myślenia, brak misji w uprawianiu filozofii. Dlatego, że my jesteśmy w tej kulturze i tradycji filozoficznej kontynentalnej, pamiętajmy, że obok niej w Europie, ale i w świecie funkcjonuje tradycja anglosaska, a więc poza uniwersytecka i ona swego czasu przyniosła jakieś rezultaty i przynosi. Wobec tego czy koniecznie trzeba być profesorem uniwersyteckim, czy trzeba mieć oparcie instytucjonalne właśnie uniwersyteckie, żeby filozofia mogła się rozwijać? Nie musimy tu sięgać do myśli angielskiej czy amerykańskiej, ale spojrzeć na filozofię chociażby arabską czy Dalekiego Wschodu. Znajdujemy się w okresie przygotowawczym do jakiejś fazy w polskiej filozofii, zapewnienia jej miejsca odpowiadającego naszym aspiracjom wśród narodów europejskich czy w świecie. Dr J. Niepsuj rozwiązanie widzi w laboratorium szeroko rozumianym, także w tym, na co zwracał uwagę prof. Stępień, a więc w spełnieniu wszystkich tych kryteriów, które powinien spełniać filozof. I tutaj jest droga wyjścia z odsuwanego, niezadowalającego stanu polskiej filozofii czy kondycji polskiej filozofii.
Prof. Antoni B. Stępień dodał tylko, że nowy okres zaczął się dopiero w 1990 roku. Bo dopiero w 1990 roku oficjalnie została zniesiona cenzura. Jeszcze na przełomie 1989 i 1990 roku ówczesny cenzor nie pozwolił sprowadzić z Rzymu jego książki o marksizmie.
Dr Krzysztof Wojcieszek nawiązał do wcześniejszych wypowiedzi, że razem z drem Andrzejem Nowikiem są przedstawicielami, którzy walczyli w ministerstwie o filozofię. Wspominał o tym, bo jak uważa, nadeszła pora do ponowienia „ataków”. „Twierdza” w ministerstwie ma pewne pęknięcia i można spróbować przystąpić do szturmu. Z głębszych spraw chodzi też o odejście od standardów w kwestii bezwzględnego poszukiwania prawdy jako celu filozofii i pewnej dyscypliny jej uprawiania. Jest to w ślad encykliki „Fides et ratio”, która podkreślała jak gdyby sceptycyzm współczesny, relatywizm jako pewne źródło problemów szerszych, poza polskich. Doktor widziałby te procesy lecznicze polskiej filozofii właśnie w promowaniu podejścia, że prawda, która leczy, wyzwala, jest najważniejsza i trzeba ją również chronić przez metody. Czyli to pewnej aktywnej promocji wymaga.
Następnie mgr Marcin Andrusieczko wspomniał pobyt w Toronto. Spacerując tam po ulicach zajrzał do księgarni, wybór książek filozoficznych przeogromny, a z polskich filozofów znalazł jedną pozycję, książkę Kołakowskiego. Ale podchodząc już bardziej optymistycznie - przychodząc do Instytutu Tomistycznego założonego przez Gilsona, pani w archiwum potrafiła wymienić bezbłędną polszczyzną „Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego” i orientowała się gdzie ten uniwersytet leży, czym się zajmuje. Nawiązał tym do zagadnienia środowisk i wzajemnych oddziaływań.
Nawiązując do łaciny, przypomniał, że to był pierwszy język szkoły i uczono się od początku w łacinie.
Justyna Smoleń, Łukasz Mażewski