Na początku posiedzenia, prowadzący prof. A.Andrzejuk, poinformował,
że Senat akademicki UKSW w dniu dzisiejszym wybrał prof. Tadeusza Klimskiego
na prorektora Uniwersytetu. Zebrani przekazali elektowi gratulacje i życzenia
sukcesów na nowym stanowisku.
Następnie głos zabrał Prelegent, który na wstępie przytoczył
obiegowy pogląd, że tekst św. Tomasza z Akwinu zatytułowany „O
nauczycielu” wydaje się obecnie mało przydatny z punktu widzenia współczesnej
dydaktyki czy też doskonalenia nauczycieli, gdyż powstał prawie osiemset lat
temu w zupełnie innych warunkach. Jednak dla skutecznego nauczania wydaje się
on nadal ważny, a większość postulatów w nim zawartych nadal domaga się
uwzględnienia, zwłaszcza z punktu widzenia nauczyciela filozofii, który zmaga
się z początkowym brakiem entuzjazmu studentów. Niekiedy jednak udaje się
przezwyciężyć ten brak entuzjazmu i uczynić wiedzę tematem „gorącym”.
Jak to uzyskać tłumaczy właśnie tekst Akwinaty.
Tekst Tomasza powstał w wyniku otwartych, publicznych dyskusji,
prowadzonych tradycyjnie w wiekach średnich jako tzw. disputationes
quodlibetales i na szczęście dla polskiego Czytełnika jest dostępny w
dobrym tłumaczeniu. Nawiązuje zresztą do równie ważnego tekstu św.
Augustyna na ten sam temat, potwierdzając niektóre ujęcia myśliciela z
Hippony, a inne odrzucając. Analizę tego tekstu K.Wojcieszek proponuje rozpocząć
od ostatniego artykułu rozważającego naturę nauczania jako działania
bardziej kontemplacyjnego lub aktywnego. Pomimo, że nauczanie dotyczy prawdy (a
więc kontemplacji) Tomasz skłania się ku wskazaniu na aktywność, jako naturę
nauczania. Co to może oznaczać ? Lokalizuje to nauczanie na terenie dzieł miłosierdzia,
życzliwości względem ucznia. Współcześnie powiedzielibyśmy, że nauczanie
wymaga relacji osobowych, a nawet wprost życzliwości między uczniem a
nauczycielem. Ten wymóg jest za
rzadko podkreślany we współczesnej dydaktyce, żeby nie powiedzieć, że nie
jest obecny.
Jeszcze ciekawsze są ustalenia Tomasza w kwestii natury nauczania w
kontekście poznania ludzkiego. Otóż staje Tomasz na stanowisku, że człowiek
zawsze zdobywa wiedzę na drodze indywidualnego odkrycia (lub nie zdobywa jej
wcale). Usuwa to możliwość nazwania nauczaniem jakiegokolwiek działania
czysto erudycyjnego, gdy przekazuje się gotową wiedzę, schematy, dane. Człowiek
odkrywa prawdę. Co zatem ma tu do zrobienia nauczyciel? Może niejako
zaprowadzić ucznia tam, gdzie sam dokonał „odkryć”, gdzie z prawdą się
zetknął. Jest zatem nauczyciel nie tyle twórcą wiedzy w uczniu, ile twórcą
znaków ułatwiających uczniowi samodzielne odkrywanie prawdy („drogowskazów
do odkrycia prawdy”). Bardzo jest ta wizja bliska m.in. metodzie
sokratejskiej, ale też współczesnym zachętom do stosowania metod aktywizujących
w nauczaniu. Zawsze jednak nauczyciel musi wpierw sam być odkrywcą prawdy, do
której ma prowadzić (czyli musi rozumieć to czego uczy !). Od strony umiejętności
budowania znaków dla ucznia jest zatem nauczanie sztuką (ars),
a od strony wiedzy sprawdzianem autentyczności nauczyciela jako „odkrywcy”.
Deficyty w tej mierze sprawiają, że często tzw. nauczanie nie jest faktycznym
nauczaniem (nie spełnia jego wymogów), a nauczyciel nie jest prawdziwym
nauczycielem.
Wizja Tomasza wydaje się wiele wyjaśniać nie tylko niefortunnym
nauczycielom filozofii, którym nie udało się wprowadzić uczniów w radość
kontemplacji, ale też wszystkim innym nauczycielom. Jest to zatem tekst
kluczowy dla zagadnienia doskonalenia nauczycieli, również nam współczesnych.
Po wygłoszonym
referacie prowadzący spotkanie otworzył dyskusję.
1. Jako
pierwszy zabrał głos mgr Eryk Łażewski, wyrażając przekonanie, że obecnie
od werbalizmu bardziej niebezpieczna jest pragmatyka, którą stanowi odrzucenie
słów jako metody działań na rzecz pewnego rodzaju działań, czynności. W
związku z taką tendencją mgr Łażewski dostrzega potrzebę obrony znaczenia
słów w nauczaniu.
Prelegent,
reagując na wypowiedź E. Łażewskiego, zwrócił uwagę, iż Tomasz nie określił
jakich znaków nauczyciel powinien używać – pozostawiając to roztropności
i doświadczeniu
nauczyciela. Kryterium doboru znaków sprowadza się do prostej zasady: należy
używać takich znaków, które najlepiej wskazują drogę. Z kolei czytelność
znaku zależy zarówno od dyspozycji uczniów jak i od rodzaju nauczanego
przedmiotu. Często dla uczniów słowo jest interpretacją, czy wyjaśnieniem,
ale punktem wyjścia jest własne doświadczenie. W takich przypadkach samo słowo
nie wystarczy. Znaki mają być przede wszystkim adekwatne do sytuacji (co jest
zarazem postulatem o nieprzewartościowywanie znaków).
2.
Następnie prof. Tadeusz Klimski zapytał czy można rozróżnić
metodologicznie wychowywanie, kształcenie, nauczanie. Zwrócił też uwagę, że
w wystąpieniu dra Wojcieszka można było dostrzec połączenie elementów
wychowywania z nauczaniem. Stąd pojawił się problem relacji osobowych i miłosierdzia.
Ponadto zapytał również o istotę znaku.
K.Wojcieszek
stwierdził, że według Tomasza sprawność tworzenia znaków przez nauczyciela
jest swoistą sztuką. Znaki mogą być również mylące i nie doprowadzać do
prawdy – co jest ryzykiem typowym dla sztuki (gdy ktoś chcąc stworzyć dzieło,
stworzy coś nieadekwatnego). Z kolei adekwatność znaków można sprawdzić
poprzez zbadanie, czy uczeń dochodzi do miejsca, które wyznaczył i założył
nauczyciel. Ponadto celem nauczania jest przyspieszenie procesu odkrycia. Znak,
zdaniem prelegenta, jest elementem zewnętrznym – czymś co buduje postać
zmysłową (species sensibilis). Można tu wprowadzić pewne odróżnienie, gdyż to w
człowieku znak buduje postać zmysłową. Ostatecznie zadaniem znaków jest ułatwianie
rozumowania.
Z
kolei w kwestii rozróżnienia nauczania, kształcenia i wychowania należy zwrócić
uwagę, że Tomasz używa wyłącznie określenia „nauczanie”, nie odróżniając
tego terminu od kształcenia i wychowania. Nauczanie oznacza przyspieszenie
procesu budowania wiedzy na który składają się takie czynności jak:
dochodzenie do prawdy (odkrycie jej), kontemplowanie a następnie utrwalenie
odkrytej prawdy w wiedzy. Nauczanie jest więc swoistym odtworzeniem przez
ucznia, pod okiem nauczyciela drogi, którą on sam już przeszedł
4.
Dr Stanisław Krajski zwrócił uwagę, że w tezie o Bogu jako nauczycielu
zasadnicza jest odpowiedź, co oznacza fakt, że tylko Bóg jest nauczycielem. Bóg
funkcjonuje tu jako przyczyna metanoi
człowieka, to znaczy przekształcenia jego myślenia na myślenie prawdą i
dobrem. Jest to więc zarazem i wykształcenie i wychowanie. Nauczyciel z związku
z tym nie uczy tak, żeby uczniowie myśleli tak jak on, ale tak jak myśli Bóg.
5.
Następnie mgr Mariusz Malinowski zwrócił uwagę, iż warto zastanowić się w
jakim stopniu myśl Tomasza była inspiracją w dziedzinie pedagogiki i
dydaktyki. Ponadto, zdaniem Malinowskiego, z punktu widzenia dydaktyki
prezentowany tekst jest dość skromny.
6.
Z kolei dr Jerzy Niepsuj stwierdził, iż na pytanie, czy człowiek może być
nauczycielem samego siebie, można znaleźć odpowiedź na terenie myśli
Hegla. Zdaniem dra Niepsuja, przykładem może w tym przypadku posłużyć
fragment przemówieniu Hegla do
studentów Uniwersytetu Berlińskiego z roku 1818, gdzie mówi on o nauczaniu
filozofii jak również książki „Fenomenologia ducha” i „Zasady
filozofii prawa”. J. Niepsuj zwrócił
także uwagę, że Hegel prawdopodobnie przeszedłby od odpowiedzi twierdzącej
na wspomniane pytanie do przeczącej – w późniejszym etapie swej twórczości.
Ponadto Niepsuj zwrócił się z pytaniem do Prelegenta, czy Tomasza można
nazwać hedonistą epistemologicznym skoro największą przyjemnością jest dla
niego kontemplacja prawdy.
Ad.6.
Wojcieszek zaznaczył, że jednak Tomasz nie postrzega kontemplacji prawdy jako
ostatecznego i zawsze skutecznego lekarstwa na smutek.
7.
Z kolei dr Pawlikowski dodał, że Albert Wielki klasyfikował ludzi na tych, co
sami poznają prawdę, tych, którzy potrzebują większego lub mniejszego
ukierunkowania, takich, którzy potrafią korzystać tylko z gotowych treści
oraz tych, których nie można niczego nauczyć. Trzecia kategoria wymienionych
ludzi poddaje się wykładowi, ale nie metodzie odkrywania.
Ad.7.
Reagując na wypowiedź T. Pawlikowskiego, Prelegent dodał, czasem skala oporu
władz poznawczych ucznia jest tak duża, że należy przerwać proces
doprowadzania do prawdy przechodząc od razu do wniosków.
Na
tym dyskusję zakończono. Prowadzący spotkanie, A. Andrzejuk podziękował
Prelegentowi za wykład, a zebranym za uwagę.