Mowa pogrzebowa profesora Antoniego B. Stępnia[1]

 

 

 

Dla mnie Mieczysław Szymon Gogacz to był przede wszystkim ktoś bardzo bliski. Spotkaliśmy się na jesieni roku 1950, w pokoju nr 15 Domu Akademickiego przy ulicy Niecałej (wtedy nosiła inną nazwę) jako studenci filozofii na KUL-u. Wyróżniał się sposobem bycia, przez pewien czas musiał się dzielnie wspinać na górne łóżko. Szybko stał się moim bliskim kolegą, następnie przyjacielem, potem szwagrem. Brał czynny udział zarówno w naukowym jak i towarzyskim życiu naszego środowiska. Uczestniczył w spacerach mieszkańców naszego pokoju, w wyprawach pieszych i rowerowych, organizowanych przez prof. Kalinowskiego, miał żywy kontakt z polonistami, występując w grupie poetyckiej i biorąc udział w wycieczkach w Tatry (z udziałem prof. Sławińskiej). Uczestniczył też w Eutrapelii. Pracę magisterską napisał pod kierunkiem ks. prof. Adamczyka (o teorii ruchu u Arystotelesa – miał średnią szkołę o programie klasycznym), ale Jego głównym mistrzem w warsztacie historycznym był prof. Swieżawski, który wszystkich nas uczył kultury filozoficznej.

Ulegał fascynacji o. Krąpcem (który zaczął wykładać na KUL w roku 1951/2), ale nie zdołało to Go skłonić do bliższego kontaktu z zajęciami z logiki i metodologii nauk ks. Kamińskiego. Tak jak się lubiliśmy, tak spieraliśmy się na tematy filozoficzne. Rozmawialiśmy też dużo o poezji, bo w duszy Jego grały i poniekąd walczyły ze sobą poezja, filozofia i teologia.

W swoim życiu rozważał różne kierunki jego realizacji, wybrał takie, w których będzie mógł bardziej samodzielnie kształtować szczegóły sposobu bycia. Lubił liczne towarzystwo i lubił przemawiać. Dziś nie przemawia, ale ma towarzystwo. Zapewne to Go raduje. Powiedziałbym, cieszy się.

No cóż, żegnaj Mietku, Mieciu.

Do zobaczenia!!

W imieniu Siostry Zmarłego i swoim dziękuję wszystkim za obecność.

A. Stępień


 

[1] Jest to rozszerzony tekst przemówienia na cmentarzu.