Mowa pogrzebowa Prof. Artura Andrzejuka

 

 

„Tak nam umarł przyjaciel; człowiek, o którym możemy powiedzieć, że ze wszystkich, których wtedy znaliśmy, najlepszy był i w ogóle najmądrzejszy i najsprawiedliwszy”. Te słowa już kiedyś wypowiedziano w podobnej sytuacji i filozofowi kojarzą się spontanicznie, gdy odchodzi ten, który wprowadzał go na pokoje Pani Filozofii. Szczególnie gdy był to i Nauczyciel, i Mistrz, i Przyjaciel.

Pan Profesor Mieczysław Gogacz dla licznej grupy swoich uczniów był właśnie Nauczycielem, Przewodnikiem, Przyjacielem, Powiernikiem często najbardziej skrytych i bolesnych spraw. Zawsze niezawodny, cierpliwy, łagodny. Z jednakowym szacunkiem i uwagą przyjmujący w swoim mieszkaniu na warszawskich Jelonkach zarówno światowej klasy uczonych jak i studentów pierwszego roku.

Zakochany w Chrystusie chciał mu – jak mówił – służyć miłością, wiarą i nadzieją w osobach, które Bóg stawiał na Jego drodze, aby to On wzrastał. (Tytuł najsłynniejszej książki Profesora stał się modlitwą Jego ostatnich miesięcy).

Wszyscyśmy doświadczyli Jego dobroci, mądrości, troski. Wyróżnieni Jego zainteresowaniem, podejmowaniem bez zniecierpliwienia naszych wątpliwości, wyjaśnianiem czasem bardzo podstawowych pytań, czuliśmy się prawdziwymi partnerami Profesora w dążeniu do prawdy. Wielu z nas w towarzystwie Profesora odzyskiwało zwyczajne poczucie swej ludzkiej godności, o której zszarganie w podłych czasach lat osiemdziesiątych było bardzo łatwo.

Z tego punktu widzenia możemy dziękować Bogu, że mieliśmy szansę skromnego rewanżu w ostatnich latach, gdy Profesor znalazł się w dość dramatycznej sytuacji życiowej a instytucje, jak to często bywa, całkowicie zawiodły. Odruch wdzięczności studentów Profesora sprawił, że mógł dożyć swych dni w godnych warunkach i z dobrą opieką. Mieliśmy szansę spłacić w ten sposób choćby w części zaciągnięty u Niego dług.

Profesor za życia nie dowiedział się o tej sytuacji, więc chciałby tym bardziej w tym miejscu, w Jego imieniu, wszystkim za tę pomoc podziękować. Także osobom, które sprawowały bezpośrednią opiekę nad Profesorem, które inaczej ale zarazem podobnie jak nas fascynował swoją osobowością, które Go kochały i które o niego dbały z zasługującym na podziw poświęceniem.

Profesor przeżył prawie 96 lat. Dokonał w życiu bardzo dużo, powstały już o Nim opracowania i książki. Powinniśmy dziękować Bogu za Jego życie, opatrzności Bożej, że postawiła Go na naszej drodze, odprowadzić Go spokojnie na zasłużony odpoczynek i cierpliwie czekać na ponowne spotkanie.

A jednak żal, że już Go nie ma. Świat już nie będzie taki sam (przynajmniej dla nas) bez naszego Profesora, Mistrza i Przyjaciela Mieczysława Gogacza.

Odpoczywaj w pokoju!

Artur Andrzejuk