„Miłość gwarantuje spotkanie osób po śmierci”

(Homilia na Mszy Świętej pogrzebowej wygłoszona przez Ks. bpa Wiesława A. Meringa)

 

 

 

Bracia i siostry, rodzino i przyjaciele świętej pamięci Pana Profesora Mieczysława Gogacza!

Wszystko, co stanowi chrześcijanina, jego życie i jego śmierć należy widzieć jak w zwierciadle, w słowach Pisma Świętego. Dzisiaj święty Paweł ze spokojem i mocą przypomina, że  „nasza Ojczyzna jest niebie”. Gdybyśmy wsłuchali się naprawdę w to, co Bóg mówi do nas, gdybyśmy dostrzegli tę niesamowitą moc, niesamowitą siłę, bijącą z tego zdania fragmentu listu napisanego przez Pawła Apostoła do Filipian. „Nasza ojczyzna jest już w niebie”, a Chrystus nasz Zbawiciel, przekształci swoją potęgą nasze udręczone, umęczone, niekiedy poniżone ciała na podobne do swojego ciała uwielbianego. Bardzo nam są potrzebne te zapewnienia, które kieruje do nas Apostoł. Z bólem przecież żegnamy niezwykłego człowieka, chrześcijanina, uczonego, osobę, która zaważyła tutaj na ziemi, swoim życiem na życiorysach i myśleniu wielu z nas. Dlatego potrzebujemy tego przekonania, że w niebie jest nasza ojczyzna, o czym zmarły profesor, przyjaciel, autorytet, krewny, mistrz uniwersytecki – już wie. On już nie musi wierzyć; On wie, że każdy, „kto widzi Syna i wierzy w Niego ma życie wieczne”.

Żegnamy naprawdę nieprzeciętnego człowieka. Nie zajmował się w swoim życiu sprawami drugorzędnymi. Cały wysiłek intelektu skierował na sprawę dla człowieka najważniejszą, w stronę prawdy i miłości. To one pełnią przecież najważniejszą rolę w ludzkim życiu. Dlatego analizował te wartości bez końca. Miłość i ta do Boga, i do człowieka są nierozłącznie ze sobą związane. Napisał: „Miłość do Boga rozwija się, gdy kochamy człowieka, a miłość do człowieka pogłębia się, kiedy kochamy Boga. Tak nasza miłość do człowieka jest koniecznym terenem spotkania z samym Bogiem”.

Te analizy miłości, które dzisiaj możemy czytać na kartach jego publikacji, książek, mają ogromne znaczenie, bo zdaniem Profesora miłość gwarantuje spotkanie osób po śmierci. To, dlatego trzeba o nią się troszczyć. A piekło jest przebywaniem poza miłością Boga: „To będzie męka zobaczenie, że wybrało się w życiu bezsens, samotność, bez miłości, bez tej miłości, którą Bóg chciał nas obdarzyć”.

Prawda, druga wielka wartość, której Profesor służył, prawda w życiu, w pracy intelektualnej, w rozmowie, w poglądach. Ona gwarantuje sens trudu życia człowieka. Poszukiwanie, pokorne i stałe dzielenie się prawdą, przekazywanie jej – to było prawdziwe kształcenie intelektu; jeden z tych wielkich wysiłków, jakie podejmował Profesor w odniesieniu do swoich studentów, słuchaczy.

Podpisałby się pod przekonaniem Pawła VI: „Jesteśmy jedynymi, którzy bronią potęgi rozumu”. Swoich uczniów prowadził drogą prawdy o miłości Boga i do Boga, oraz jej ścisłej więzi z miłością do człowieka.

Żegnamy wielkiego filozofa. Kochał filozofię i zupełnie nie rozumiał, że mógłby ktoś tej miłości nie podzielać. Dlatego niestrudzenie uczył, wykładał, dyskutował. Wiecznie był otoczony grupami studentów, którzy zadawali pytania i uważnie wsłuchiwali się w odpowiedzi profesora. Uważał, że konieczne są lekcje filozofii nie tylko w szkole średniej, najlepiej zaczynać uczenia tej dziedziny od przedszkola.

Dla niego filozofia była drogą prowadzącą przez służbę prawdzie, ukazywanie dobra i widzenie piękna do absolutnego Piękna, Prawdy, Dobra jakim jest Bóg. Bez klasycznie rozumianej filozofii człowiek staje się ubogi. Na wykładach lubił wracać do stwierdzenia XV-wiecznego filozofa Giovanni Pico della Mirandola, który mówił: Non est homo, qui expers est philosophiae – nie może być prawdziwym, pełnym człowiekiem, ten, kto nie zna filozofii. Dlatego nie skąpił jej czasu i wysiłku.

Nie tylko posiadał ogromną wiedzę, ale umiał i chciał się nią dzielić. To nie jest codzienna zaleta ludzi uczonych, że kochają dydaktykę. Profesor ją kochał. Swoich studentów mobilizował do intelektualnego wysiłku, do doktoratów, do korzystania z zagranicznych stypendiów, do wiernej służby pani filozofii. Ona, zdaniem profesora, prowadziła człowieka naprawdę w górę, w kierunku Boga.

Był świadomym i głęboko przywiązanym do wartości chrześcijaninem. Oprócz filozofii wiele czasu i wysiłku poświęcił mistyce i ascetyce. Nie szukał tego co jest modne, chwytliwe. Skupiał się na tym co ważne, co istotne. Za taką dziedzinę oprócz filozofii, zwłaszcza oprócz metafizyki, uważał teologię mistyczną i ascetyczną.

Warta podkreślenia jest oryginalność jego propozycji. Tradycyjna ascetyka, uważał, oparta jest na neoplatońskiej tendencji niszczenia i negacji tego, co ludzkie. Mieczysław Gogacz widzi ascezę zupełnie inaczej. Ona ma być wszczepieniem tego, co ludzkie w samego Boga, w Chrystusa, w krzew winny. Ascetyka ma uczyć zaufania wobec miłości Boga ku nam, zaufaniu przyrodzonej miłości człowieka do człowieka. Bóg bowiem włącza w swoją miłość każdą prawdziwą miłość przyrodzoną. Właśnie ta przyrodzona ludzka miłość, jest terenem obecności Boga w nas. Takie rozumienie ascetyki buduje na ludzkiej naturze, na jej realistycznej koncepcji. Wszystko co ludzkie zostaje wprzęgnięte w spotkanie z Bogiem. Mówiąc o chrześcijaństwie Profesora, podkreślmy jeszcze jego niezachwianą wierność Kościołowi. „Kościół jest moim domem” mówił w jednym z wywiadów z lat 90. W tych poglądach Profesor trwał niezmiennie i za wierność swojemu myśleniu płacił ogromną cenę, całe lata odmawiano mu tak zwanego zatwierdzenia habilitacji, uniemożliwiano normalną i ze wszech miar zasłużoną karierę naukową. Tę postawę cenił na przykład Ksiądz Kardynał, późniejszy papież, Karol Wojtyła.

Nigdy nie zapomnę sceny (trzeba znać troszeczkę dawny KUL, żeby to sobie wyobrazić) Ksiądz Kardynał wchodził z konwiktu na dziedziniec KULowski i trzymał w ręku jakąś książeczkę, a my którzysmy wtedy byli studentami filozofii czekaliśmy na rozpoczęcie nabożeństwa. I w którymś momencie nadchodzący Ksiądz Kardynał podnosi rękę z książką i mówi: „Widzisz Mieciu co czytam?” Akurat był w trakcie lektury książki: On ma wzrastać.  Jest to jakiś dowód tego, jak ceniona była myśl Pana Profesora Gogacza.

Kochał polską kulturę, historię, tradycję. Pocieszał nas, wtedy młodych, niecierpliwych, mówiąc, że „totalitaryzmy kończą się zwykle po 50-60 latach”. Nikt z nas nie sądził, że to, co stało się później, w Związku Sowieckim, że to rzeczywiście będzie trwało, tu u nas, w każdym razie, w naszych warunkach, zaledwie 50 lat.

Dla wielu, bardzo wielu ludzi był autorytetem. Przed kilkoma dniami zaczepiła mnie dziennikarka w niemieckim obozie zagłady w Chełmnie nad Nerem, który znajduje się na terenie diecezji włocławskiej i powiedziała mi z jaką radością i zaciekawieniem czytała „Elementarz metafizyki”, choć zawodowo skończyła zupełnie inną dziedzinę.

Drogi Panie Profesorze, swoją pracą, wykładami, książkami uczyłeś nas prawdy o Bogu, o człowieku, o ludzkiej miłości. Niezachwianie wierzyłeś Jezusowi, który dzisiaj przypomniał, słowami Ewangelii Świętego Jana: „Nie przyszedłem zatracać czy odrzucać”.

Chrystus zawsze chce ocalić człowieka. Całym swoim życiem usiłowałeś się wpisać w tę troskę Jezusa i przekonać o niej swoich słuchaczy. Dziś jesteśmy pewni, że Pan widząc Cię w progach nieba mówi: „Sługo dobry i wierny, wejdź do radości swojego Pana”. I niech się tak stanie. Amen.

 

Wiesław A. Mering

Biskup Włocławski – Senior