Mieczysław
Gogacz
Wprowadzenie do etyki chronienia osób
(Skrypt)
Wojskowa
Akademia Techniczna
Warszawa
1993
Spis
treści
Część I: Główne zagadnienia etyki chronienia osób
2. Człowiek jako osoba według św. Tomasza
4. Normy moralności jako zasady rozpoznawania działań
chroniących dobro osób
1. Wskazanie na problemy już omówione
Część II: Uwyraźnienie podstaw i struktury etyki
1. Odróżnienie podstaw etyki od jej przedmiotu
2. Jak nie należy budować etyki (forsowane dziś
propozycje)
1. Oparcie etyki na teorii liniowego i ewolucyjnego
konstytuowania się rzeczywistości
2. Oparcie etyki na zatarciu różnic między podmiotem i
cechą
3. Oparcie etyki na błędzie kompilacjonizmu
1. Metodologiczne warunki tworzenia etyki
2. Realistyczna identyfikacja człowieka
3. Uporządkowanie problemu celu i wartości
c) Światopoglądy dominujące w Polsce
d) Wiara w religijnym światopoglądzie katolickim
e) Wiara jako więź z Bogiem w istocie człowieka
4. Etyka św. Tomasza w wersji F. van Steenberghena
Część III. Człowiek i wspólnota
1. Droga myślowa do filozoficznego zidentyfikowania
człowieka
1. Trzy sposoby określania człowieka
b) Zależności między elementami struktury człowieka
d) Tomistyczne określenie człowieka
5. Zestawienie sposobów identyfikowania człowieka
7. Społeczeństwo jako struktura pośrednia między narodem
i państwem
9. Podsumowanie rozważań o wspólnocie i jej odmianach
Zakończenie jako zestawienie ważniejszych zagadnień
1. Wojsko jako młodość ofiarowana Polsce
6. Specjalność wojska: realizm
7. Ważniejsze zagadnienia w ujęciu Artura Andrzejuka
g) Jakiej filozofii i etyki potrzebuje polityka
h) Dlaczego należy uprawiać tomizm
Tytuł
skryptu kojarzy moją książkę pt. „Ku etyce chronienia osób”. W książce
zarysowuję drogę myślową przez filozofię człowieka do etyki. W skrypcie już
podejmuję próby formułowania problemów, stanowiących etykę. Materiału do
wyodrębnienia tych problemów szukam w myśli filozoficznej św. Tomasza z Akwinu.
Wyodrębnione problemy pozwolą z czasem na opracowanie pełnego wykładu etyki tomistycznej.
Należy
przypomnieć, że to, co dziś nazywa się etyką tomistyczną, jest w dużym stopniu
tylko zespołem zareagowań na repertuar problemowy etyki Kanta. Nie ma jeszcze
ściśle tomistycznej etyki, opartej na realistycznie poznanej strukturze
człowieka. Z realistycznej teorii poznania człowieka i z pluralistycznej teorii
struktury człowieka jako bytu jednostkowego i jako osoby trzeba wyprowadzić
wnioski, które staną się materiałem, ukazującym problemy etyki.
Wiemy
już, że źródeł etyki należy szukać w filozofii człowieka, która doprowadzi do
określenia przedmiotu etyki, a więc tego aspektu, który wyróżnia działania
chroniące osoby.
Wiemy
też, że tego aspektu nie znajdzie się w myśli Kartezjusza, Kanta, Hegla,
Husserla, Schelera, Heideggera. Etyki oparte na ich myśli uzyskują postać
ideologii, a nie nauki o postępowaniu człowieka.
Etykę,
poszukującą podstaw w myśli św. Tomasza i Arystotelesa, nazywa się w Polsce
etyką katolicką. Jest to niedokładne określenie, gdyż w tej nazwie utożsamia
się etykę z teologią moralną. Etyka zawsze jest oparta na teorii człowieka.
Teologia moralna jest dodaniem do etyki wskazań religii. W katolickiej teologii
moralnej dodaje się do etyki wskazania Chrystusa.
Wiemy
ponadto od Arystotelesa, że problemy moralne dotyczą człowieka, rodziny,
państwa. Można dodać, że rodzina jest przez małżeństwo wspólnotą osób i że
państwo jest wspólnotą rodzin.
Zacząłem
rozważać te problemy i zacząłem o nich pisać.
Skrypt,
przygotowany dla studentów WAT, stanowi kontynuację i poszerzenie tych problemów.
Studiowanie skryptu niech zachęca do podjęcia pełniejszych rozważań nad etyką.
Etykę
stanowi ustalenie, które działania ludzkie chronią zgodne z prawdą dobro osób.
Ustalenie jest wskazywaniem na normy lub kryteria wyboru działań chroniących. W
związku z tym etyka jest nauką o normach moralnego działania.
Moralne
działanie lub, inaczej mówiąc, moralność polega na chronieniu dobra osób
zgodnie z prawdą o osobach.
Jeżeli
etyka zajmuje się w działaniach ludzkich aspektem ich wierności dobru osób, to
nie można oddzielić etyki od filozofii człowieka. Etyka bowiem bada
postępowanie ludzkie od strony powodowania przy pomocy tego działania osiągania
przez człowieka właściwego mu dobra. Człowiek, uprawiający etykę, musi posiadać
wiedzę o osobach i o postępowaniu jako działaniu chroniącym dobro osób. Wiedza
bowiem nie jest tym samym co nauka. Nauka jest metodologicznie uporządkowanym
zespołem twierdzeń przez właściwy jej przedmiot.
Przedmiotem
etyki jest w działaniach ludzkich aspekt chronienia dobra osób.
Przedmiotem
filozofii człowieka jest sama bytowa struktura człowieka, to więc, co czyni
człowieka człowiekiem i osobą. W filozofii człowieka rozpoznaje się też
przejawy tej struktury, takie jak cechy fizyczne i duchowe oraz wsparte na tych
przejawach działania. To, czym są działania, rozważa się jeszcze w filozofii
człowieka.
W
etyce bada się wyznaczony normami lub kryteriami ten aspekt, który nazywa się
chronieniem przez te działania dobra osób.
Dzięki
wiedzy o człowieku etyk może wyróżnić przedmiot swych dociekań. Filozofia
człowieka jest w obszarze wiedzy podstawą etyki. Natomiast jako metodologicznie
odrębny zespół twierdzeń etyka nie zawiera twierdzeń z zakresu filozofii
człowieka. Jest więc samodzielną nauką. Podobnie samodzielną nauką jest
filozofia człowieka. Tylko w porządku wiedzy etyka odsyła do teorii człowieka.
Dzięki temu etyka może rozpoznać przedmiot swych badań i stać się odrębną
nauką.
Zanim
wybronimy podany tu przedmiot etyki, zarazem to, co jest dobrem dla człowieka,
ponadto samo chronienie dobra, podajmy krótko w porządku wiedzy, kim jest
człowiek.
Określenie
człowieka nie może być dowolne. Musi wynikać z prawidłowego, a więc
realistycznego zidentyfikowania człowieka. Takie zidentyfikowanie znajdujemy w
ujęciach św. Tomasza.
Według
św. Tomasza człowieka stanowi pierwszy, urealniający go czynnik strukturalny,
nazywany istnieniem, i ogarnięta realnością jako przejawem istnienia jego
istota, stanowiąca czynnik identyfikujący. Tą istotą jest dusza i ciało. Duszę
człowieka wyróżnia cecha rozumności, której podstawą jest intelekt, i wyróżnia
ją cecha wolności, której podstawą jest wola. Intelekt jest kresem relacji
poznania. Oznacza to, że przyjmuje oddziałujące na nas elementy strukturalne
istoty razem z ogarniającymi istotę przejawami istnienia, takimi jak realność,
jedność, odrębność, prawda , dobro. Wola jest podmiotem relacji decyzji. Istota
człowieka przejawia się więc w rozumności i wolności ujawniając duszę, oraz w
cechach fizycznych ujawniających ciało. Przejawy istnienia są podstawami
relacji osobowych, takich jak miłość, wiara i nadzieja. Relację miłości,
wiążącą osoby wyzwala realność. Relację wiary powoduje prawda jako otwieranie
się na siebie osób. Relacja nadziei wspiera się na dobru jako naszym kierowaniu
się do osób, aby nas akceptowały i nam ufały. Nadzieja jest wobec tego
poszukiwaniem więzi przez miłość i wiarę.
Pogląd
św. Tomasza w porównaniu z ujęciem Platona i Arystotelesa jest najwierniejszy
realizmowi. Skupia więc uwagę filozofów, którzy chcą uniknąć rozwiązań
idealistycznych w wersji Platona lub rozwiązań awerroistycznych, mieszających
platonizm z arystotelizmem. Św. Tomasz nie powtarza Arystotelesa. Jedynie
dzięki jego refleksji odkrywa w człowieku istnienie o ważnych przejawach, gdyż
wyznaczających relacje osobowe, i odkrywa elementy strukturalne, które czynią
człowieka osobą.
Człowieka
czynią osobą dwa jego elementy strukturalne, a mianowicie istnienie i
rozumność. Osoba z racji istnienia przejawia się w relacjach miłości, wiary i
nadziei. Z racji rozumności przejawia się w poznaniu intelektualnym i wolnych
decyzjach. Możemy więc tak określić osobę: jest to byt jednostkowy, którego
istnienie przez swe przejawy wyzwala osobową relację miłości, wiary i nadziei,
i zarazem w istocie tego bytu wywołuje rozumność. Inaczej mówiąc, osoba to
jednostkowy byt rozumny, który zarazem kocha i ufa.
Istnienie
wyzwala przez swe przejawy relacje osobowe niezależnie od naszego poznania i
decyzji. W pełni więc kochają i ufają także te osoby, które nie posługują się
myśleniem i wolnymi decyzjami. Myślenie i decyzje są działaniami, które chronią
lub niszczą powiązania osób z osobami przez miłość, wiarę i nadzieję. Zarazem
chronią lub niszczą osoby, gdyż niszcząc relacje osobowe powodują izolację osób
i ich samotność. Niszczą wobec tego także siebie, gdyż bez osób, bez ich
miłości i wiary człowiek ginie. Działania niszczące ujawniają zrezygnowanie z
myślenia i decyzji. Wskazują na motywowanie działań wyłącznie poznaniem
zmysłowym i emocjami. Rozumność i wolność człowieka przejawiają się właśnie w
chronieniu osób.
Stanowiące
etykę zalecenie chronienia zgodnego z prawdą dobra osób nie jest dowolne.
Wynika z realistycznego rozpoznania stanowiących człowieka jako osobę elementów
strukturalnych.
Stanowi
człowieka najpierw istnienie, które urealnia aktualizowaną przez to istnienie
istotę człowieka. Przejawy istnienia, takie jak realność, jedność odrębność,
otwartość na innych nazywana prawdą, także dobro jako wywoływanie decyzji
poszukiwania miłości i wiary, co nazywamy nadzieją, są podstawą powstawania
relacji osobowych. Przejawy istoty, takie jak intelekt i wola w poziomie duszy,
zarazem zmysłowe władze poznawcze i uczuciowość jako odmiana władzy pożądawczej
w poziomie ciała, są podstawą relacji poznania i decydowania, także uzyskiwania
wyobrażeń i uczuć.
Przejawy
istnienia i wsparte na nich relacje osobowe właśnie chronimy działaniami
intelektu i woli. Przejawy istoty w poziomie duszy możemy usprawniać. Intelekt
usprawniamy w wiedzy, a z kolei w mądrości jako umiejętności ujmowania zarazem
prawdy i dobra. Znaczy to, ze wyrozumowujemy dobre skutki wiązania się z
określonym bytem. Pod wpływem intelektu, który wskazuje na dobro, wypływające z
powiązań. wola wiąże się ze wskazanym bytem. Ten byt jest przez intelekt
ujmowany jako przyczyna powodowanego dobra jako skutku. Sama wola wiążąc się ze
wskazanym przez intelekt bytem, wywołującym skutki dobre, usprawnia się w prawości.
Prawość woli jest więc stałą wiernością dobru, wskazanemu przez intelekt.
Dobrem
osób jest więc ich bytowa struktura z istnienia i istoty, przejawy istnienia i
przejawy istoty, wyzwalane przez te przejawy relacje. Relacje, wyzwalane przez
istnienie, a dokładnej mówiąc przez jego przejawy, to miłość, wiara i nadzieja.
Z kolei relacje, wyzwalane przez wolę, to w poziomie duszy intelektualne
poznanie i prawe decyzje, natomiast w poziomie ciała, to zgodne ze strukturą
bytów wyobrażenia i wywołane tymi wyobrażeniami uczucia. Tym dobrem osób jest
zarazem życie jako działania wywołane i scalone przez formę. Forma oznacza tu
zasadę typowych dla danego bytu działań. Suma tych typowych dla człowieka jako
osoby działań jest właśnie życiem. Życie więc to zespół działań duchowych i
cielesnych człowieka łącznie z przenikającymi te działania relacjami osobowymi.
Zespół działań bezpośrednio wywoływanych przez ciało, zarazem zawsze
podlegających formie jako czynnikowi identyfikującemu duszę danego bytu, nazywa
się zdrowiem, jeżeli wszystkie te działania są zharmonizowane i prawidłowo
wyzwalane przez dany organ cielesny.
a)
Krócej możemy powiedzieć, że dobrem osób jest istnienie, życie, usprawnienie
intelektu w wiedzy i mądrości, zarazem usprawnienie woli w wolności i prawości
jako stałej wierności dobru, ponadto zdrowie duszy i ciała.
Chronienie
dobra osób zgodnie z prawdą o strukturze bytowej człowieka jako osoby jest więc
chronieniem zawsze istnienia, życia od momentu poczęcia aż do naturalnej
śmierci, wychowania i wykształcenia jako usprawniania intelektu i woli,
kształtowania wyobrażeń i uczuć, zdrowia duszy i ciała.
b)
Dobrem osób jest ponadto pozostawanie we wspólnocie z osobami. Tę wspólnotę
tworzą powiązania relacjami osobowymi. Z racji tych relacji, a więc z powodu
miłości, wiary i nadziei jedne osoby wychowują i kształcą inne osoby. Wynikiem
kształcenia i wychowania jest kultura.
c)
Dobrem osób jest także kultura. Stanowi ją zgodna z rzeczywistością wiedza i
dzięki niej uzyskiwana mądrość. Wiedza wyraża się w dziełach jako wytworach
człowieka. Ta wiedza zarazem jest skutkiem usprawnionego intelektu, jako
umiejącego nabywać wiedzy zgodnie z prawdą i dobrem. Kultura jest więc zespołem
usprawnień i zespołem dzieł.
Osoby
nawiązują relacje osobowe ze wszystkimi osobami. Istnienie swymi przejawami
kieruje nas bowiem do wszystkich osób. Kieruje do osób ludzkich i do osoby
Boga. Inaczej jednak wiążemy się z ludźmi i inaczej z Bogiem. Więzi osobowe z
ludźmi stanowią humanizm. Więzi osobowe z Bogiem stanowią religię. Humanizm
więc i religia są naturalnym kontekstem, pełnego rozwoju człowieka.
d)
Dobrem osób jest z kolei humanizm i religia. Humanizm, ujęty z pozycji etyki
lub wprost moralności, jest chronieniem więzi osobowych, łączących ludzi.
Religia, także ujęta od strony etyki, jest chronieniem więzi człowieka z
Bogiem. Ta więź religijna jako relacja osobowa ma poziom istnieniowy i
istotowy. Poziom istnieniowy jest realnością relacji, wyznaczoną przez przejaw
istnienia człowieka i przez istnienie Boga. Poziom istotowy jest wnoszeniem
przez te relacje tego, czym żyje człowiek i Bóg. Człowiek wnosi w powiązania z
Bogiem to, czym żyje. Podobnie Bóg wnosi w powiązania z ludźmi to, czym żyje.
Ludzie wnoszą swe przypadłościowe działania, Bóg, który jest ze względu na
istnienie jednym bytem, a ze względu na swą istotę Trzema osobami, wnosi w nas
siebie jako Trójcę Osób. Religia jest więc przyjaźnią człowieka z Trójosobowym
Bogiem. Humanizm natomiast jest przyjaźnią poprzez wymianę tego, czym ludzie
żyją. W obydwu wypadkach, w humanizmie więc i w religii chodzi o udział w życiu
drugiej osoby. Ten udział tworzy wspólnotę.
O
działaniach człowieka informuje nas antropologia filozoficzna. Działania są
zareagowaniami na człowieka. Są jednak działania chroniące lub niszczące.
Człowiek, aby był moralny, musi posłużyć się działaniami chroniącymi. Aby je
rozpoznać, musi zastosować kryteria, wskazujące na działania chroniące.
Rozpoznanie jest działaniem intelektu. W intelekcie więc należy szukać
kryteriów, które pobudzą wolę do wyboru działań chroniących dobro osób. W
intelekcie są jego sprawności. Te sprawności wprost stanowią kryteria lub normy
rozpoznania i wyboru działań chroniących. Ustalanie tego wszystkiego stanowi
właśnie etykę. Etyka chronienia osób wskazuje na trzy normy moralności . Te
trzy normy to mądrość, kontemplacja, sumienie.
Mądrość
jest najdoskonalszym sposobem poznawania. Jest bowiem umiejętnością ujmowania
prawdy o osobach i zarazem wywołanego przez tę prawdę dobra. Nigdy więc nie
zawodzi. Zgodnie z prawdą wskazuje na dobro osób. Jest wobec tego kryterium
wyboru działań chroniących osoby. Jest normą etyczną.
Tak
rozumiana mądrość nie jest tym samym, co długie doświadczenie człowieka. Doświadczenie
może być zawodne, jeżeli jest to doświadczenie w fałszu i złu. Często niszczy
nas duże doświadczenie ludzi, krzywdzących innych np. przez kradzież, kłamstwo,
oszustwo, niekompetencje. Należy zabiegać o takie doświadczenie, które jest
umiejętnością rozumnego czynienia dobra. Wiązania prawdy z dobrem może nauczyć
się i dziecko. Może więc nauczyć się mądrości, a może jej nie nabyć ktoś
dorosły. Nie zawsze więc mądrość jest tożsama z doświadczeniem.
Etyka
chronienia osób zaleca więc kształcenie w mądrości i wychowanie do mądrości.
Wychowanie i kształcenie dotyczą intelektu. To kształcenie i wychowanie polega
na tym, aby nie uczyć motywowania intelektu wyobrażeniami i uczuciami, lecz
właśnie prawdą i dobrze rozpoznanym dobrem. To rozpoznanie polega na ciągłym
identyfikowaniu przyczyn i skutków. Intelekt ludzki działa wtedy, gdy
rozpoznajemy przyczyny i skutki. I tylko takie jego działanie, jako ujmowanie
przyczyn i skutków, wskazuje na używanie intelektu. Inne działania poznawcze są
działaniami władz zmysłowych i polegają na opisie cech fizycznych i
psychicznych, uporządkowanych w gatunki i rodzaje.
Oprócz
intelektu możnościowego, który rozpoznaje elementy strukturalne jako przyczyny
i skutki, mamy też intelekt czynny, który dla gatunków i rodzajów tworzy
pojęcia jako ich symbole. To tworzenie jest abstrahowaniem. Zdolność
abstrakcji, właściwa intelektowi czynnemu, jest zdolnością tworzenia symboli,
tak cenionych przez idealistyczne nurty filozoficzne. Symbole, a więc pojęcia
abstrakcyjne, nie wyrażają strukturalnych elementów bytu, ani przejawów
istnienia i istoty. Nie wskazują na dobro i prawdę, które są przejawami
istnienia. Owszem, te przejawy mogą być ujęte teoriopoznawczo. Prawda wtedy
jest zgodnością wiedzy o rzeczywistości z samą rzeczywistością, Jest oparta na
porównaniu, a nie na identyfikowaniu przejawu istnienia. Dobro w sensie
teoriopoznawczym jest podobnie oparte na porównaniu. Mówimy wtedy o dobru
szlachetnym, przyjemnym, użytecznym. Nie mówimy, czym ono jest.
Mądrość,
ukazywana w etyce jako norma moralna, jest wprost ujmowaniem w osobach prawdy i
dobra jako przejawów istnienia osób, jest zarazem rozpoznawaniem, jakie skutki
dobre wywoła ta przyczyna, która jest prawdą, przejawiającą istnienie osoby.
Tak rozumianą mądrość etyka sytuuje na pozycji kryterium lub normy moralności.
Do
mądrości prowadzi nas wiedza o przyczynach i skutkach, ujmowanych w etyce jako
prawda i dobro. Intelekt właśnie wszystko ujmuje jako przyczynę i skutek, także
prawdę i dobro. Te przejawy istnienia są w osobach równorzędne. Gdy je
rozpoznajemy, intelekt odbiera je jako przyczynę i skutek. I dzięki temu może
powstać etyka jako tworzona przez intelekt nauka filozoficzna.
Jeżeli
tak jest, to sprawność wiedzy nie może być normą etyczną. Trzeba posłużyć się
innym sposobem poznawania. Tym sposobem jest kontemplacja. Polega ona na
przerwaniu procesu abstrahowania i przeniknięciu poznania zachwytem. Nie znaczy
to , że kontemplacja jako poznanie jest całkowitym przerwaniem poznania. Przy
pomocy kontemplacji, nie ujmując istot rzeczy, jaśniej zdajemy sobie sprawę z
relacji wiążących osoby. Poznajemy je i zachwycamy się nimi. To poznanie ze
strony intelektu jest świadczeniem, że istnieją, a ze strony woli pochodzi ich
akceptowanie. Ta informacja o relacjach skłania intelekt, by zgodnie z
mądrością zalecił woli chronienie osób i zarazem relacji osobowych, które
kontemplacja uwyraźnia. Kontemplacja więc jest tym poznaniem, które pomaga
intelektowi w spokojnym sprawdzeniu powiązań między prawdą i dobrem jako skutkiem
i przyczyną, i jest zarazem poznaniem, które uwyraźnia relacje osobowe. Jest
więc kontemplacja obok mądrości drugim w etyce kryterium działań chroniących
osoby.
Sumienie
jest sądem intelektu i zarazem wywołanym przez ten sąd działaniem woli. Inaczej
mówiąc, jest równoczesnym zareagowaniem intelektu i woli na byt, z którym
nawiązujemy relację. Chodzi o to, aby sąd intelektu, mobilizujący wolę, był
sądem z poziomu mądrości. Sumienie trzeba więc kształcić i wychowywać. Bez tych
czynności człowiek może pomylić dobro ze złem, to znaczy błędnie rozpoznać
dobro. Mówi się o źle ukształtowanym sumieniu lub o sumieniu niepokonalnie
błędnym. Trzeba zarazem nieustannie uwrażliwiać sumienie, a więc wspólne
działanie intelektu i woli, na istnienie w jego przejawie, nazywanym prawdą, i
w jego przejawie, nazywanym dobro. Zapewnia to posługiwanie się mądrością.
Sumienie
jest wyjściową normą moralną. Jest w woli jej otwarciem się na dobro. Wola nie
jest jednak władzą poznawczą. Działa pod wpływem informacji, podanej jej przez
intelekt. Intelekt możnościowy dobrze odbierze przejawy istnienia. Jednak
intelekt czynny, który tworzy wiedzę, jest usprawniony przez kulturę. Jeżeli w
kulturze pomija się realistyczną wiedzę o bytach, intelekt czynny może kierować
tylko do ujęć idealistycznych. Sumienie nie skieruje nas do realnego dobra.
Może utożsamić realne dobro z pojęciem dobra. Taki błąd jest podstawą całej
tradycji platońskiej. Kształtując sumienie już dziecka musimy uczyć je właśnie
mądrości. Mądrość pozwala rozpoznać w kulturze fałsz i zło, Jest bowiem
sprawnością intelektu możnościowego, który rozpoznaje i rozumie podstawowe
elementy strukturalne bytów, także więc osób. Intelekt ujmuje wszystko jako
przyczynę i skutek. Zda sobie sprawę z tego, że pojęcie jako wytwór człowieka
nie może być przyczyną realnego bytu. Zachodzi bowiem proporcjonalność między
przyczyną i skutkiem.
Rozpoznawanie
kryteriów wyboru działań chroniących dobro osób, nie jest więc dowolne. Jest
wynikiem tego działania intelektu, które polega na ujmowaniu przyczyn i
skutków. To działanie jest naturą intelektualnego rozpoznawania. A
rozpoznawanie to wprost odbiór przez intelekt możnościowy istnienia i istoty
osób.
Wsparcie
etyki na poznaniu, zgodnym z bytami, jest podstawą rozumnej etyki człowieka jako
etyki osób.
Trzeba
zaraz odpowiedzieć, że upowszechniana dziś etyka Schelera jako etyka wartości
jest wykluczeniem z etyki intelektu i oparciem etyki wyłącznie na decyzjach
woli, poruszanej przez wartości, które są tożsamością pojęcia i realności. Jest
to pojęcie celu, uznanego za realną przyczynę skutków.
We
wszystkich dziedzinach wiedzy filozoficznej, a także w naukach filozoficznych,
należy pilnować zgodności skutku z przyczyną. Nie można wobec tego twierdzić,
że zgodnie z sumieniem uznajemy coś za prawdę. Sumienie nie jest podstawą
odpowiedzi prawdziwych. Jest tylko podstawą pewności, która może być niezgodna
z prawdą. Pewność jest bardziej decyzją niż rozpoznaniem.
I
dodajmy, ze kryteria wyboru działań, a mianowicie mądrość, kontemplacja,
sumienie, wskazują, którymi działaniami chronimy zgodne z prawdą dobro osób.
Powtórzmy zarazem, że tym dobrem osób jest ich istnienie, życie, relacje
osobowe, usprawniony intelekt i usprawniona wola, także wyobraźnia, uczucia,
zdrowie, pozostawanie we wspólnocie, kultura, humanizm, religia.
W
rozważaniach pt. „Człowiek jako osoba według św. Tomasza” jest zasygnalizowana
problematyka, stanowiąca antropologię filozoficzną jako podstawę w naszej
wiedzy dojścia do przedmiotu etyki. Nie jest jednak określona ta antropologia
jako nauka. Stwierdźmy więc, że antropologia filozoficzna polega na analizie
bytowej struktury człowieka. Posługując się odróżnieniem skutku od przyczyny
rozpoznaje w człowieku stanowiące go pierwsze elementy strukturalne, ich
przejawy i cechy oraz wyzwalane przez przejawy i cechy różnorodne relacje.
Rozpoznane przejawy i cechy wskazują na stanowiące człowieka istnienie i na
współstanowiącą go istotę. Ta istota jest formą i materią. Forma jako podmiot identyfikujący
człowieka jest zasadą ukonstytuowania się duszy. Materia jest podstawą
ukonstytuowania się ciała. Rozważmy bliżej, czym jest dusza i czym jest ciało.
Ujmując
duszę w aspekcie strukturalnym, a więc swoiście wyliczając tworzące ją elementy
strukturalne, możemy powiedzieć, że dusza jest ogarniętą przez istnienie
człowieka formą jako podstawą identyczności, i jest zarazem możnością
niematerialną jako podstawą podmiotowania duchowych władz poznawczych i
pożądawczych. Te władze to intelekt i wola. Trzeba zarazem dodać, ze dusza
posługuje się dwoma intelektami.
Jest
w niej intelekt możnościowy, zachowujący się biernie, na który oddziałują
otaczające nas byty swymi istotowymi elementami strukturalnymi. Te oddziałujące
elementy wywołują w intelekcie możnościowym rozumienie istoty. Z kolei to
rozumienie jest w intelekcie możnościowym przyczyną zrodzenia się w nim tak
zwanego słowa serca jako powodu odniesienia się z życzliwością i zaufaniem do
oddziałującego bytu, To słowo serca uruchamia więc powiązania z oddziałującym
bytem przez życzliwość i zaufanie. W odniesieniu do osób możemy wprost
powiedzieć, że przed uświadomieniami i uzyskaniem wiedzy reagujemy na
oddziałujące na nas osoby miłością i wiarą, a ponadto nadzieją jako
poszukiwaniem powiązań przez miłość i wiarę. Można tu dodać, że człowiek nie
posługujący się jeszcze intelektem. a nawet na zawsze pozbawiony zdolności
myślenia wiąże się z osobami miłością, wiarą i nadzieją jak każda żywa osoba.
Intelekt możnościowy i relacje osobowe wskazują, że tak reagujący człowiek jest
osobą. Powtórzmy, że jest osobą, nawet gdy nie przejawia działań rozumnych.
Jest osobą z racji swej struktury bytowej. Jest to ważne stwierdzenie dla
medycyny, psychologii i pytań o naturę człowieka.
W
duszy ludzkiej jest także intelekt czynny. Różni się on od intelektu
możnościowego tym, że nie jest kresem oddziaływania otaczających nas bytów.
Jest podmiotem, który z władzami zmysłowymi człowieka współtworzy wiedzę.
Przedmiotem jego oddziaływań są uzyskane w bezpośrednim poznaniu informacje,
nadane przez otaczające nas byty. Tylko ten intelekt nie funkcjonuje w osobach,
nie posługujących się świadomością i wiedzą. Po prostu nie tworzy wiedzy, Gdy
normalnie funkcjonuje, jest usprawniany przez kulturę, a nie przez kontakt z
realnymi bytami. Pracuje na tym, co zastanie w świadomości człowieka. W tej
świadomości głównie władze zmysłowe przejmują wrażenia i porządkują je w
zespoły na miarę swej natury. Są w stanie ułożyć te wrażenia w zespoły cech
podobnych lub różniących. Intelekt tworzy z zespołu tych cech pojęcia.
Tworzenie pojęć nazywa się abstrahowaniem. Abstrakcja więc jest zabiegiem
skomponowania pojęcia, które jest raczej symbolem zespołu cech. Symbol jako
abstrakt stanowi element komponowanej wiedzy. Symbol nie jest jednak czymś
realnym. Jedynie pamięć pozwala na stwierdzenie, że pojęcie symbolizuje realne
rzeczy. Dodajmy, ze w tradycji platońskiej przypisano pojęciom jako symbolom
lub ideom pozycję przyczyn. Owszem, są one jakby przyczynami wiedzy, nie są
jednak przyczynami realnych bytów. Są skutkiem działania intelektu czynnego.
Nie są skutkami rzeczy, a tym bardziej ich przyczynami. Słuszny jest pogląd
Arystotelesa i św. Tomasza, że pojęcia są wytworami, a nie bytami.
Ujmując
duszę w aspekcie genetycznym, a więc swoiście ukazując zależności między
elementami strukturalnymi, stanowiącymi duszę, musimy powiedzieć, że
ogarniające duszę istnienie człowieka urealnia i aktualizuje najpierw formę.
Urealnienie polega na tym, że nasze istnienie jako pochodne od Stwórcy rozwija
w sobie tę pochodność i na miarę siebie tworzy akt formy. Istnienie zarazem
pilnuje, aby nie powiązała się z formą materia. Inaczej mówiąć, istnienie
swoiście pozwala na wpływ otaczających nas substancji nie zawierających w sobie
materii, by wiązały z formą możność niematerialną jako podstawę rozumności
człowieka. Otaczające nas substancje niematerialne na swoją miarę kształtują
więc całą zawartość duszy jako formy i możności niematerialnej.
Ujmując
ciało w aspekcie strukturalnym, a więc także wyliczając stanowiące je elementy
strukturalne, wskazujemy na materię jako możnościową, czyli przyjmującą cechy,
podstawę ciała. Te cechy to zespół wbudowanych w materię przypadłości
fizycznych, które komponują się w zespoły, nazywane organami cielesnymi. Te organa
jako układy przypadłości przenikają otaczające nas substancje materialne, Te
trzy swoiste warstwy ciała ujmujemy w naszym poznaniu jako całość, której
często przypisujemy bytową samodzielność. Trzeba więc podkreślić, że ciało nie
jest strukturą samodzielną, że ożywia je dusza i że zarazem duszę i ciało
ogarnia istnienie, które aktualizuje duszę i ciało czyli wiąże z sobą w jednego
realnego człowieka.
Ujmując
ciało w aspekcie genetycznym, także więc swoiście ukazując zależności między
elementami bytowymi, stanowiącymi ciało, stwierdźmy najpierw, że dusza powoduje
w urealnionej przez istnienie materii jej cechę rozciągłości jako podstawę
przestrzenności i wymiarów. Istnienie dopuszcza w tym wypadku wpływ
otaczających nas substancji cielesnych, które powodują pojawienie się
przypadłości lub cech fizycznych. Te otaczające nas substancje, zawierające
materię, wnikają między przypadłości i aktywizują ich działanie. Możemy tu
dodać, że leczenie ciała polega na wprowadzeniu w obszar przypadłości
fizycznych człowieka brakujących substancji aktywizujących działanie organów
cielesnych.
Dodajmy
zarazem, że wszystkim, co dzieje się w ciele człowieka, kieruje dusza. Powoduje
ona harmonijne działanie ciała człowieka.
Chorobą
nazywamy skutek nadmiernego oddziaływania otaczających nas substancji
niszczących, którym nie może przeciwstawić się ani zaatakowany organ, ani
dusza. Te oddziałujące substancje może powstrzymać jedynie zespół substancji
chroniących, wprowadzonych w organizm człowieka przez lekarza.
Zdrowie
wobec tego jest w człowieku harmonią działań jego organów fizycznych, zarazem
harmonią działań jego władz duchowych. Jest równowagą tych działań powodowanych
przez duszę, a głównie przez istnienie , które swymi przejawami wyzwala miłość,
wiarę i nadzieję.
Z
problemem harmonii między elementami strukturalnymi człowieka wiąże się nie
tylko problem zdrowia i choroby, lecz także bólu i cierpienia.
Ból
jest przejawem braku harmonii w działaniach organów fizycznych i atakowania ich
przez niszczące substancje, które nas otaczają. Usuwa się ból przez
przywrócenie harmonii działań.
Cierpienie
jest przejawem uświadomionych sobie zakłóceń w harmonijnym działaniu władz
duchowych, a więc intelektu i woli. Jest zdaniem sobie sprawy, że nie ma
harmonii między naszym myśleniem i postępowaniem. Cierpienie jest wobec tego
zawsze zjawiskiem moralnym. Pomagają w przetrwaniu lub opanowaniu cierpienia
głównie wychowawcy. Można dodać, że cierpienie jest także zrozumieniem bólu
przez odkrycie jego przyczyn. Jest wtedy jakby przeniesieniem bólu z poziomu
ciała na poziom duszy. I gdy nie możemy pokonać bólu, wiążemy go z jakimś
moralnym celem jako motywem znoszenia bólu w sposób godny, przynoszący dobro.
Ból staje się wtedy elementem zachowań moralnych.
Choroba,
zdrowie, ból, cierpienie, cały los człowieka, także jego życie, zaczynają się w
momencie poczęcia, a kończą w chwili śmierci. Podejmijmy krótko te zagadnienia.
Poczęcie
jest skutkiem jednoczesnego działania czterech przyczyn. Najpierw przyczyna
sprawcza, a więc Bóg, stwarza nasze istnienie. To istnienie urealnia duszę i
zarazem dopuszcza zapłodnienie jako połączenie się tworzyw genetycznych,
dostarczonych przez rodziców. Te tworzywa genetyczne stanowią kod ciała
ludzkiego, według którego dusza kieruje komponowaniem się ciała jako kolejnego
narastania współzależnych od siebie zespołów przypadłości. Tworzy jednak
najpierw materię jako podstawę nabywanych cech fizycznych. wywoływanych przez
otaczajace nas substancje fizyczne. Zarazem na cały proces tworzenia się ciała
i na duszę poczętego w organizmie matki człowieka wpływają odniesienia rodziców
przez miłość, wiarę i nadzieję. Te odniesienia i kod genetyczny powodują
kształtowanie się ludzkiego charakteru ciała i ludzkiej psychiki.
Należy
podkreślić, że poczęcie jest konstytuowaniem się w organizmie matki całej
struktury człowieka w jej elementach bytowych, które są istnieniem i istotą.
Istota jest duszą i materią jako powodami utworzenia się ciała. W naszym
bezpośrednim poznaniu obserwujemy jedynie etapy tworzenia się ciała i często
sądzimy, że w ewolucyjny sposób w ogóle powstaje człowiek. Trzeba więc
stwierdzić, że człowiek jako osoba powstaje w momencie poczęcia. Istnieje, ma
duszę i materię, intelekt i wolę w stanie biernym. Nie ma jeszcze władz
zmysłowych, gdyż tworzą się dopiero w jego ciele organa fizyczne, w których
będą funkcjonowały władze zmysłowe. Możemy powiedzieć, że okres embrionalny
człowieka jest tylko procesem budowania się ciała jako nabywania przez materię
przypadłości fizycznych. Jest wyłącznie rozwojem ciała, kierowanym przez duszę
według kodu, którym są połączone przez rodziców tworzywa genetyczne.
Narodzenie
jest początkiem samodzielnego i świadomego kształtowania przez człowieka więzi
z otaczającymi nas bytami, a wśród nich z osobami. Te byty i osoby chronią lub
niszczą w nas zespół psychicznych lub fizycznych przypadłości. Gdy chronią nas,
cieszymy się zdrowiem fizycznym i psychicznym. Gdy zniszczą w nas przypadłości
fizyczne, następuje śmierć, która jest rozpadem ciała. Nie niszczą duszy, którą
na zawsze ogarnia istnienie, a ponadto dlatego, że nie podlega rozpadowi na
części to, co niematerialne. Istnienie i dusza nie są fizyczne.
Śmierć
jest rozpadem w człowieku tylko jego ciała. Istnieje dalej dusza człowieka,
swoiście „okaleczona” przez brak ciała. Nie korzystając z władz zmysłowych
dusza nie widzi, nie słyszy, nie nabywa wiedzy o otaczających bytach. Jedynie
pamięta to, co człowiek poznał przed śmiercią. Jest teraz w obszarze mocy Boga,
który stworzył zapoczątkowujące człowieka istnienie. Ciało, pozbawione duszy z
powodu zniszczenia go przez otaczające substancje fizyczne, jest tylko zespołem
osobnych substancji, które spełniają działania, wyznaczone przez ich naturę.
Załamała się harmonia ich działań, powodowana przez duszę. Śmierć jest zarazem
zniszczeniem powiązań z otaczającymi bytami, wyłączeniem człowieka ze
wspólnoty. Jest zarazem końcem rozwoju duszy, a tym samym rozwoju człowieka i
zniszczeniem życia. Można jednak mówić o trwaniu życia duszy. Nie podlega
śmierci i zniszczeniu ani forma, ani możność niematerialna i zawarty w niej
intelekt oraz wola, trwa pamięć, a przede wszystkim wyzwalane przez przejawy
istnienia relacje osobowe, wiążące duszę z osobami. Śmierć jest tylko dramatem
ciała.
Medycyna
jest nauką o działaniu organów ciała ludzkiego, o powodowaniu harmonii tych
działań przez leczenie, gdy zachodzi zakłócenie tej harmonii, zarazem o
przywracaniu równowagi w zgodnym działaniu ciała i duszy. W sumie medycyna jest
nauką o funkcjonowaniu ciała i duszy jako istoty człowieka w jej więzi z
urealniającym ją istnieniem.
Tak
ujęta medycyna jest właściwie także koncepcją człowieka, formułowaną od strony
ciała., które do zgodnego funkcjonowania organów potrzebuje wsparcia przez
otaczające je substancje fizyczne. Zabezpieczają one równowagę działania
organów ciała i równowagę działania władz duchowych, zawsze korzystających z
władz zmysłowych, sytuujących się w organach cielesnych. Medycyna rozważa, czym
i jak uzyskiwać tę równowagę jako zdrowie.
Określenie
medycyny jako koncepcji człowieka zmusza do wyraźnego odróżnienia medycyny od
antropologii filozoficznej. Trzeba więc powiedzieć, że antropologia
filozoficzna jest koncepcją człowieka, formułowaną od strony pierwszych
elementów strukturalnych, współstanowiących człowieka, a więc od strony zarazem
istnienia oraz duszy i ciała. Rozważa harmonię struktury. Medycyna natomiast
rozważa harmonię działania elementów tej struktury od strony ciała. Jest
propozycją powodowania harmonii działań, wyzwalanych przez elementy strukturalne.
Antropologia filozoficzna korzystając z identyfikowania skutków i przyczyn
jedynie ustala, jakie są przejawy lub działania elementów strukturalnych.
Inaczej mówiąc, medycyna rozważa człowieka w aspekcie zapewnienia równowagi i
harmonii jego działań. Antropologia filozoficzna rozpoznaje współwystępowanie
elementów strukturalnych, ich przejawów i działań
Pedagogika
jest określeniem szczegółowych celów jako osiągania etapów w uzyskiwaniu
usprawień intelektu i woli, a tym samym harmonii działań psychicznych i
duchowych. Jest zarazem harmonizowaniem tych działań z wyobrażeniami i
uczuciami jako skutkami funkcjonowania władz zmysłowych poznawczych i
pożądawczych. Pedagogika jest zarazem skłanianiem przez perswazję do
podejmowania wyznaczonych przez cele czynności. Przez doprowadzenie do
usprawnienia intelektu w wiedzy i mądrości oraz przez usprawnienie woli w
prawości jako wierności wskazanemu przez intelekt dobru, jest pośrednio
chronieniem istnienia, życia, zdrowia i moralności jako zgodnej z prawdą
wierności dobru osób.
Pedagogika
jest powodowaniem harmonii działań głównie duchowych i psychicznych. Jest więc
w tym podobna do medycyny, z ktorej często korzysta w poziomie działania władz
zmysłowych. Ta pomoc medycyny jest ważna w pedagogice osób niepełnosprawnych.
Zarazem pedagogika korzysta z etyki, która w działaniach ludzkich poszukuje
aspektu wierności zgodnemu z prawdą dobru osób. Zwykle sytuuje się pedagogikę
po etyce, którą wykłada się po antropologii filozoficznej . Ta kolejność jest
tu zachowana, mimo że etyka ze względu na główny temat wymaga dalszych jeszcze
doprecyzowań.
Prawo
jest osobną nauką, jednak przenika do etyki i pedagogiki. Nie stanowi części
ani antropologii filozoficznej, ani medycyny. Dotyczy jedynie człowieka jako
filozofa i lekarza. Trzeba zarazem zauważyć, że koncepcja człowieka jest
podstawą prawa. Aby to uwyraźnić, trzeba odróżnić najpierw prawo od etyki i
pedagogiki.
Przypomnijmy,
że etyka określa normy lub kryteria wyboru działań chroniących zgodne z prawdą
dobro osób. Określone normy czynią nasze postępowanie dążeniem do dobra i
unikaniem zła. Rozpoznanie dobra i kierowanie się do niego wskazuje na mądrość
człowieka. Mądrość jest więc normą typowo ludzkiego postępowania, a więc
kierowanego rozumem. Tę mądrość jako sprawność intelektu wspomaga namysł o
charakterze kontemplacji i wspomaga ją sumienie, które jest sądem intelektu i
wywołaną tym sądem decyzją. Etyka więc zaleca nam sytuowanie się w takich
powiązaniach z osobami, by w obu osobach powodowały skutki dobre.
Pedagogika
polega na określaniu i ukazywaniu szczegółowych celów, doprowadzających do
usprawnienia intelektu i woli, a tym samym do harmonii duchowych działań
człowieka. Polega zarazem na harmonizowaniu z tymi działaniami wyobrażeń i
uczuć. Skłania do osiągania ładu we wszystkich działaniach człowieka.
Charakteryzuje pedagogikę stosowanie perswazji, zachęcanie, by podjąć
szczegółowe czynności, które usprawnią nas i wyćwiczą w chronieniu istnienia i
życia, myślenia zgodnego z prawdą, decyzji zgodnych z dobrem, zarazem zdrowia.
Prawo,
podobnie jak pedagogika, określa i ukazuje szczegółowe cele i ich osiąganie,
lecz nie zaleca ich przy pomocy perswazji, natomiast przy pomocy sankcji. Jest
jakby odmianą pedagogiki, a przynajmniej należy do grupy sposobów wychowania.
Przez sankcje, według św, Tomasza, rozumie się powagę większości osób, które
akceptują wskazany cel. Realizowanie tych celów nie tylko także przygotowuje do
chronienia istnienia, życia, myślenia, decyzji, zdrowia, lecz także do osiągania
równości między ludźmi. Te nierówności polegają na różnym stanie zdrowia,
poziomie wiedzy i zachowań moralnych. Prawo pomaga w pokonaniu tych
nierówności, a tym samym w osiąganiu wspólnego dobra osób. Cechą wyróżniającą
prawo jest wskazywanie na takie szczegółowe cele, które właśnie służą dobru
wspólnemu. Bez tego skierowania na dobro wspólne prawo staje się stronnicze.
Dotyczy to, oczywiście, prawa stanowionego. Prawo naturalne nigdy nie jest
stronnicze, gdyż jest ujętym w cele i zalecenia zapisem naturalnej struktury
człowieka. Trzeba więc bliżej określić prawo naturalne i prawo stanowione.
Prawo
naturalne jest ujętym w zalecenia wskazywaniem na cele, które uwyraźniają
rozpoznaną przez nas i rozumianą naturalną strukturę człowieka. Skłaniają do
wierności realnemu ukonstytuowaniu człowieka. Wiemy z antropologii
filozoficznej, że zapoczątkowuje człowieka urealniające go stworzone istnienie,
które wyzwala w sobie istotę człowieka oraz wiąże z sobą jej ukształtowanie się
w naturę jako duszę i ciało. Ogarnia zarazem wszystkie przejawy i cechy tej
natury oraz nawiązywane relacje. Prawo naturalne jest zaleceniem chronienia
przede wszystkim istnienia człowieka, życia, myślenia, decyzji, zdrowia. Chroni
więc wyróżniającą człowieka rozumność i prawość jego decyzji, a przede
wszystkim wiązanie się człowieka z innymi osobami przez relacje wiary jako
zaufania oraz miłości jako życzliwości. Te relacje tworzą i chronią dobro osób,
a tym samym dobro wspólne.
Prawo
naturalne jest więc wyznaczone przez to, kim jest człowiek. Formułuje je swym
intelektem rozumny człowiek. Określa cele, zgodne z dobrem człowieka i wspólnym
dobrem osób. Człowiek jednak nie może kierować się do dowolnych celów. Prawo
musi wspierać się na rozumnym pomyśle celu i jego zgodności z dobrem osób. To
dobro daje się odczytać w naturalnej strukturze człowieka, w tym właśnie, kim
jest człowiek. Jawi się tu wymóg zgodności prawa stanowionego z prawem
naturalnym.
Prawo
stanowione jest określaniem i ukazywaniem szczegółowych celów, obmyślonych
przez ludzi i jakby wciąż zmienianych ze względu na nowe sytuacje i
okoliczności. Stanowi pomoc w osiąganiu wierności dobru człowieka, ukazywanemu
przez prawo naturalne i etykę.
Prawo
stanowione jest potrzebne. Zmieniają się bowiem sytuacje historyczne i
społeczne, warunki życia, obyczaje. W każdych jednak warunkach musimy
postępować zgodnie z tym, kim jest człowiek, i najskuteczniej go chronić. Nasz
intelekt rozpoznaje korzystne dla człowieka nowe sytuacje i zarazem niekorzystne
dla niego zagrożenia. Może obmyślić cele, których osiąganie uwyraźni i ochroni
właściwe człowiekowi postępowanie. Prawo stanowione dotyczy więc celów, które
naprowadzają na prawo naturalne.
Prawo
stanowione wspomaga osiąganie wierności dobru człowieka, gdy jest zgodne z
prawem naturalnym a tym samym z etyką. Gdy zaleca coś, co oddala od dobra osób,
jest albo stronnicze, albo w ogóle przestaje być prawem jako kierowaniem do
dobra wspólnego. Nawet nie obowiązuje, gdy w ukazywanych celach pomija dobro
człowieka i wspólne dobro osób. Pomijając dobro osób staje sie zaleceniem
wyrządzania zła. Takie przekształcenie się prawa stanowionego w bezprawie ma
źródło w przypisaniu prawu stanowionemu pozycji prawa absolutnego.
Prawo
absolutne lub wieczne odkrywamy rozważając prawo naturalne. Rozpoznana przez
nas natura człowieka, sam człowiek, jawi się jako struktura pochodna,
stworzona. Stwórcą istnienia człowieka jest Bóg. W samej strukturze człowieka
Bóg wyraził swój niezmienny, absolutny i wieczny pomysł ważnych dla nas celów.
Ten zespół celów stanowi prawo absolutne. Powtórzmy też te cele: jest to
istnienie, życie, rozumne myślenie, prawość decyzji, zdrowie, wiązanie się z
osobami przez miłość i wiarę. Zabiegamy o trwanie miłości i wiary, a więc o
życzliwość i zaufanie, co nazywa się nadzieją. Zalecanie troski o te cele jest
jawiącym się w naturalnej strukturze człowieka prawem absolutnym lub wiecznym,
niezmiennym i Boskim.
Prawo
naturalne jest naszym przestrzeganiem prawa absolutnego. Jest naszym
uczestniczeniem w tym prawie. Jest rozpoznaniem i zalecaniem celów, które
manifestują się w samej strukturze lub naturze człowieka.
Natura
to stanowiący nas zespół najważniejszych elementów strukturalnych, głównie
istota człowieka jako podstawa działań, a zarazem skutków w nas wiązania się z
otaczającym nas światem. Chodzi o to, aby te skutki były dobre. Kieruje do nich
prawo absolutne i naturalne oraz ma na nie wskazywać prawo stanowione.
Gdy
jednak prawu stanowionemu przez człowieka przypisze się pozycję prawa
absolutnego, prawo stanowione wyklucza prawo naturalne, a w nim prawo wieczne.
Prawo stanowione staje się wyłącznym arbitrem. Zarazem tym jedynym arbitrem
staje się człowiek . Jego zalecenia są często dowolnym określaniem celów. Ta
dowolność może usytuować prawo stanowione ponad człowiekiem i ponad prawdą,
zarazem bez liczenia się ze Stwórcą człowieka. Tak sytuowane prawo stanowione
wskazuje jedynie na nieznajomość antropologii filozoficznej, filozofii
rzeczywistości i wiązania etyki z człowiekiem.
Nauki
o człowieku doprowadzają do etyki. Pomagają w odróżnieniu jej od innych nauk i
w określeniu jej przedmiotu, którym są normy lub kryteria wyboru działań
chroniących zgodne z prawdą dobro osób. To dobro bliżej określa antropologia
filozoficzna. Etyka informuje o tym, czym chronić to dobro, którymi
działaniami. O tym jak posłużyć się działaniami mówi pedagogika i prawo. Sama
etyka określając normy wyboru działań chroniących musi jednak wskazywać na
dobro osób. Działania bowiem, głównie działania chroniące, są relacją, a każdą
relację rozpoznaje się i określa przez jej podmiot i kres. Kresem relacji
chroniących jest człowiek nabywający dobrych skutków wiązania się z innymi
bytami. Te byty są podmiotami jako przyczynami relacji oraz osiągania przez
człowieka wiernego prawdzie dobra. Te złożone powiązania skłaniają do
wyróżnienia problemów stanowiących etykę. Wprowadza to w etykę ład
metodologiczny, wyznaczony przez przedmioty bezpośrednich analiz.
Etyka
jest nauką wprost o normach wyboru tych działań ludzkich, wyzwalanych przez
intelekt i wolę człowieka, którymi zgodnie z prawdą o bytowej strukturze osoby
chroni się dobro osób. Trzeba to dobro starannie rozpoznać i określić. Etyka
musi wskazać na te normy wyboru działań, którymi chroni się istnienie osób,
przejawy istnienia i powodowane przez te przejawy relacje osobowe, zarazem
wyzwalane przez istnienie życie, także zdrowie jako równowagę działań, ponadto
usprawniania intelektu w wiedzy przez wiązanie go z prawdą oraz usprawnianie
woli w prawości przez wiązanie jej z dobrem. Dodajmy, ze etyka określa też
działania chroniące kulturę wyobrażeń i uczuć. Wszystkie te odmiany dobra osób
chroni się usprawnionymi działaniami intelektu i woli, zarazem wiernymi
prawdzie i dobru utworzonymi przez nas wytworami. Chroni się więc głównie osoby
i relacje osobowe.
Jeżeli
człowiek ma wybrać działania chroniące osoby, to norm wyboru musi szukać w
sumieniu, pojętym jako wyzwalana mądrością decyzja woli. Mądrość jest
usprawnieniem intelektu, który ujmuje zarazem prawdę o bytach i wyzwalane tą
prawdą dobro. Mądrość staje się główną i pierwszą normą działań moralnych
człowieka. Tą normą jest zarazem sumienie, które wtedy wyznacza działanie
chroniące realne dobro osób, gdy motywuje je mądrość. Nie wystarczy tu wiedza
jako czynnik rozpoznania bytów, lecz ta wiedza o bytach, która dzięki
kontemplacji jako namyśle nad relacjami osobowymi wyzwoli postępowanie
chroniące te relacje, a przez nie osoby. Kontemplacja staje się również normą
moralnych działań człowieka.
Kierowanie
się zgodnym z prawdą dobrem osób ma postać odpowiedzialności, ukształtowanej w
człowieku poprzez pedagogikę i prawo. Z problemem odpowiedzialności wiąże się
zagadnienie wolności i wychowania, ponadto wartości jako trwania relacji
osobowych.
Problemy
stanowiące etykę są więc następujące: normy wyboru działań chroniących dobro
osób, a mianowicie mądrość, kontemplacja, sumienie, z kolei odróżnienie w etyce
podstaw pedagogiki i prawa. Te problemy zostały już omówione. Rozważmy z kolei
odpowiedzialność, wolność w więzi z wychowaniem i problem wartości.
W
nieprecyzyjnie formułowanej etyce przypisuje się normom moralnym pozycję czegoś
samodzielnego, jakby pozycję bytu. W tej etyce określa się odpowiedzialność
jako zdawanie sprawy z działań przed kimś lub przed czymś, pełniącym funkcję
sędziego. Zawiera się w tym pogląd, że odpowiedzialność jest wytłumaczeniem się
z naszych działań przed personifikowaną normą. Mówi się więc, że jesteśmy odpowiedzialni
przed Bogiem, historią, narodem, prawem. I zamiast wyjaśniać, czym jest
odpowiedzialność, zabiega się o łagodny wyrok. Są to właśnie niedokładne
koncepcje odpowiedzialności.
Odpowiedzialność
przed Bogiem swoiście uwalnia od wytłumaczenia się z naszych działań przed
ludźmi. Jest pozornie wzniosłą koncepcją. Wprowadza doczesną bezkarność, mimo
że sugeruje czyste intencje postępowania.
Odpowiedzialność
przed historią jest laicką formułą odpowiedzialności przed Bogiem. Nie tłumaczy
się ze swoich działań przed żadną konkretną osobą. Jedynie personifikuje się
ciąg dziejów. W tym ujęciu pomniejsza się osobistą odpowiedzialność, gdyż
wciągnięciem w proces dziejów usprawiedliwiamy swoje decyzje i czyny.
Odpowiedzialność
przed narodem jest ukrytym domaganiem się wyrozumiałości. Jest bowiem
powoływaniem narodu na świadka naszych działań, a nie na sędziego. Naród bowiem
może nas oceniać jedynie przez instytucje, które wchodzą w strukturę państwa.
Jest to więc odpowiedzialność przed instytucjami, a nie przed osobami.
Potrzebne jest też określenie przedmiotu odpowiedzialności. Ten przedmiot
wymaga prawa, którym kieruje się instytucja. Pojawia się więc pogląd, że
jesteśmy odpowiedzialni przed prawem.
Odpowiedzialność
przed prawem jest stosowana najczęściej. Przez fakt prawa jest wiązana z
funkcjonowaniem władzy, która ustanawia prawa i egzekwuje ich przestrzeganie.
Można wyróżnić odpowiedzialność przed władzą w działaniu świeckim i w działaniu
religijnym.
Odpowiedzialność
przed prawem w działaniu świeckim wiąże się ze stosowaniem nagrody i kary.
Podstawą uzyskania nagrody lub kary jest stopień posłuszeństwa. Najczęściej
bowiem rozumie się władzę jako uprawnienie do wymagania posłuszeństwa przy
pomocy sankcji, a więc siły. Wywołuje to opór i powoduje, że bada się wykonanie
lub zaniedbanie zaleceń podanych przez władzę w formie prawa. Odpowiedzialność
wobec prawa staje się sposobem rządzenia jako manifestowania władzy, a nie
budowania humanizmu.
Odpowiedzialność
przed prawem w działaniu religijnym wyraża się w stosowaniu nagrody i kary za
popełnione wykroczenia przeciw przykazaniom. Skupia to uwagę wierzących na ich
grzechach, a nie na Bogu. Uczy niepopełniania grzechów, nie uczy starań o
poziom miłości do Boga i do ludzi. To skupienie uwagi na grzechach, a nie na
Bogu, niszczy życie religijne w samym jego początku. Wywołuje lęk przed Bogiem
i odsuwa od Boga.
Można
i należy określić odpowiedzialność w tym, czym ona jest, a więc ze względu na
podmiot odpowiedzialny za swe działania. W Polsce są znane dwie wersje tak
ujętej odpowiedzialności.
W
orientacji tak zwanej personalistycznej uważa się, że odpowiedzialność jest
dosłownie odpowiedzią człowieka na pytanie, którym jest drugi człowiek. Drugi
człowiek samym sobą pyta nas o odniesienie do niego. Naszą odpowiedzią jest
afirmowanie człowieka. Odpowiedzialność staje się tym samym, co odniesienie do
człowieka przez miłość. Zauważmy zaraz, że utożsamia się tu odpowiedzialność z
miłością, co nie pozwala na zdanie sprawy z poziomu tej miłości.
W
orientacji, którą jest tomizm, przez odpowiedzialność rozumie się wzięcie na
siebie sutków swych działań. Należy wziąć na siebie skutki działań dobrych, a
także złych działań. Przejawia się to w wewnętrznym ubogaceniu skutkami
chronienia dobra osób lub wewnętrznym zubożeniu skutkami zaniedbania dobra.
Odpowiedzialność jest w tym wypadku wiernością moralności, która polega na
chronieniu dobra osób i unikaniu zła. Inaczej mówiąc, miarę odpowiedzialności
wyznacza zgodność działań z normą moralną. Odpowiedzialność wobec tego mierzy
się zgodnością działań z mądrością osób. Gdy nie zastosujemy tej normy
moralnej, nasze działanie wywoła złe skutki. Gdy skorzystamy z tej normy, nasze
działanie wywoła skutki dobre. Trzeba wtedy z godnością wziąć na siebie skutki
dobrych i złych działań. Tym właśnie jest odpowiedzialność.
Odpowiedzialność
ma ponadto dwie wersje dodatkowe: może mieć postać poświęcenia i postać
miłosierdzia.
Odpowiedzialność
jako poświęcenie jest wzięciem na siebie skutków działań innej osoby.
Obserwujemy to głównie w zachowaniu matek, które chciałyby ponieść karę za złe
działanie swych dzieci. Na ogół nie pozwala na to sprawiedliwość i w związku z
tym prawo. Są jednak złe działania dzieci, których skutki biorą na siebie
rodzice. Obserwujemy taką postać odpowiedzialności także w zachowaniach osób
szlachetnych, stających się bohaterami narodowymi, którzy dla dobra innych
poświęcają życie dla dobra Ojczyzny, ratując życie chorych lub zagrożonych,
czasem z powodu niebezpiecznych doświadczeń w badaniach naukowych. Poświęcają
siebie dla dobra innych.
Odpowiedzialność
jako miłosierdzie jest wzięciem na siebie złych skutków zaniedbania działań,
które ktoś powinien podjąć. Miłosierdzie jest bowiem zareagowaniem z motywu
miłości na aktualne czyjeś cierpienie. Jest udzieloną w tej chwili pomocą
głodnym, chorym, ubogim, zaniedbanym, uwięzionym, bezdomnym, podróżującym.
Te
formy pomocy wymienia Ewangelia. Chrystus wysoko sytuuje miłosierdzie. Nazywa
je pomocą udzieloną wprost jemu samemu, cierpiącemu w nieszczęściu ludzi.
Miłosierdzie
wyraża braterstwo ludzi. Wynosi cierpiących na pozycję osób pierwszych, którym
poświęcamy swój czas, zdrowie, wiedzę. Miłosierdzie zarazem nadaje
odpowiedzialności poziom heroizmu. Heroizm oznacza tu kierowanie się we
wszystkim bezinteresowną miłością. Odpowiedzialność w postaci miłosierdzia jest
najwyższą, pozytywną kwalifikacją osób. Jest ujęte w jedno z ośmiu
błogosławieństw. Nie może go zabraknąć w naszym życiu, gdy chcemy się zbawić i
głosić naszym życiem chwałę Boga.
Wychowanie
jest zespołem nieustannie podejmowanych czynności, które utrwalają więź
człowieka z prawdą i dobrem.
W
tym określeniu wychowanie jawi się jako relacja, nazywana tu więzią, odnoszącą
człowieka do tego, co prawdziwe i dobre. Zarazem zawiera się tu informacja, że
tę relację wyznacza i utrwala zespół czynności, podejmowanych przez osobę,
która się wychowuje. Można dodać, że jest to ujęcie wychowania z pozycji
osiągniętego celu, a więc osoby już wychowanej. Ponieważ cel jest raczej
pomysłem utrwalenia relacji z prawdą i dobrem, możemy trafnie określać
wychowanie mówiąc o jego skutku. Wychowanie więc, ujęte od strony skutku, jest
utrwaleniem relacji do wszystkiego, co prawdziwe i dobre. To utrwalenie wymaga
powtarzania czynności utrwalających. Naraża to na rozumienie wychowania jako
procesu doskonalenia samej relacji jako odniesienia między człowiekiem oraz
prawdą i dobrem. Wychowanie nie może być doskonaleniem samej więzi. Jest raczej
zmianą relacji, porzuceniem tego, co nie jest prawdziwe i dobre. Gdy już
trafimy na dobro i prawdę, zostajemy przy nich. Wychowanie jako zespół
nieustannie podejmowanych czynności jest raczej nieustanną zmianą relacji, gdy
się okaże, że to, z czym się wiążemy, nie jest prawdą i dobrem. Informuje o tym
intelekt, którego informacja skłania wolę do nieustannej zmiany odniesień.
Wychowanie
więc, ujęte od strony naszego kierowania się do prawidłowego skutku jest
zespołem nieustannie podejmowanych czynności. Ujęte od strony oczekiwanego
skutku jest po okresie zmieniania więzi z różnorodnymi przedmiotami
zatrzymaniem się przy prawdzie i dobru, a tym samym utrwaleniem tej jednej już,
właściwej relacji.
Należy
dopowiedzieć, że wychowanie jawiąc się jako relacja wymaga bliższego omówienia
podmiotu i kresu tej relacji. Podmiotem jest człowiek, który kieruje się do
tego, z czym się wiąże. Właściwym kresem tego skierowania jest prawda i dobro,
na które reaguje w człowieku jego intelekt i wola. Właściwy więc skutek
wychowania, którym jest utrwalenie więzi człowieka z prawdą i dobrem, kieruje
właśnie do problemu człowieka, prawdy i dobra, intelektu i woli. Skłania do
posłużenia się wiedzą o człowieku, gdyż wychowanie dotyczy człowieka.
Wychowanie wymaga wobec tego uważnego korzystania z antropologii filozoficznej,
ponadto korzystania z filozofii bytu, w której określa się prawdę i dobro jako
przejawy istnienia bytu. Filozofia człowieka i filozofia bytu skierują do
etyki, która określa zasady wyboru działań chroniących prawdę i dobro. Te trzy
dziedziny pomogą w wyborze czynności, które utrwalają więź człowieka z prawdą i
dobrem.
Więź
człowieka z prawdą i dobrem jako kierowanie się do nich i kierowanie się nimi
wyzwala w człowieku umiejętność, która nazywa się mądrością. Jest to
umiejętność sprawnego rozpoznawania prawdy i zarazem wywoływanych przez tę
prawdę dobrych skutków. Ta umiejętność wskazuje na dobre posługiwanie się przez
nas intelektem i wolą w tym znaczeniu, że stajemy się wierni prawdzie i dobru.
Ta wierność wskazuje, że współpraca w nas intelektu i woli dzieje się na poziomie
mądrości. Mądrość staje się w nas wewnętrznym powodem trwania więzi człowieka z
prawdą i dobrem.
Do
dwu podanych tu określeń wychowania możemy dodać trzecie określenie: wychowanie
jest usprawnieniem człowieka w mądrości, która najpełniej utrwala więź człowieka
z prawdą i dobrem, powoduje stałe zatrzymanie się przy tym, co prawdziwe i
dobre.
Zagadnienie
utrwalania więzi człowieka z prawdą i dobrem jest tu wiązane z wiernością
prawdzie i dobru. Wierność jednak stanowi także określenie wolności. Jest wobec
tego znamienne, że poprzez temat wolności wychowanie jawi się jako zespół
czynności, które czynią nas osobami wolnymi. Inaczej mówiąc, wychowanie jest
ujawnianiem się w nas i uwyraźnianiem wolności.
Dopowiedzmy
tu, że w klasycznej teorii człowieka określa się wolność przy pomocy dwóch
akcentów: człowiek jest podmiotem wszystkich podejmowanych czynności, jego
wolność polega na wierności prawdzie i dobru. Chroniąc prawdę i dobro, nie
podejmie relacji z tym, co złe i fałszywe, nawet gdy skłania go do tego atrakcyjność
zachowań, pomijających prawdę i dobro. Jest wolny właśnie w tym, że jest
wierny. Nie oznacza to zachowań bezmyślnych. Ujawnia właśnie kierowanie się
intelektem i wolą już usprawnioną w otwieraniu się na dobro. Wolność wobec tego
nie wyraża się w ilości decyzji, w nieustannym wiązaniu się relacjami z każdym
napotkanym bytem. A wychowanie jest drogą do utrwalenia wierności prawdzie i
dobru.
Wynika
z tego uzupełniające, czwarte określenie wychowania: wychowanie jest
utrwalaniem w człowieku jego wolności.
Uwyraźniane
tu kolejno cztery określenia lub może aspekty wychowania dają się ująć w jedno
pełniejsze określenie: wychowanie jest zespołem nieustannie podejmowanych
czynności, powodujących zmianę relacji z tym, co fałszywe i złe, by przez
uzyskiwanie mądrości i utrwalanie się w nas wolności pozostawać w stałej więzi
z prawdą i dobrem.
Wynika
z tego określenia, że wychowanie nie jest mechanicznym podejmowaniem czynności.
Jest poprzez te czynności usprawnianiem w człowieku jego intelektu i woli.
Usprawnia człowieka kontakt z prawdą i dobrem. Ten kontakt daje umiejętność
mądrości, która staje się w nas zasadą uwyraźniania się wolności, jej
utrwalenia i zasadą chronienia prawdy i dobra, a tym samym chronienia intelektu
i woli, przejawiających istotę człowieka. Chroniąc intelekt i wolę oraz ich
więź z prawdą i dobrem, które są przejawami istnienia, mądrość chroni człowieka
w jego istnieniu. Wyznacza swoistą równowagę działań, która polega na tym, że
wszystkie podmioty podejmowanych przez nas czynności podlegają poprzez wolę
mądrym informacjom intelektu. Należy wyjaśnić, że usprawniają się w człowieku
tylko jego duchowe władze. Władze zmysłowe podlegają mechanicznemu wprost
wytresowaniu przez powtarzanie czynności. Chodzi o to, aby tym zmechanizowaniem
ich działań kierowała mądrość.
Można
powiedzieć, tworząc jakby piąte określenie wychowania, że polega ono na
uzyskaniu wewnętrznej integracji, swoistego ładu w działaniach. Ten ład
uzyskuje się wtedy, gdy działaniami wszystkich władz człowieka kieruje jego
intelekt usprawniony w mądrości.
Mądrość
jako skutek wychowania, a z kolei zasada wyboru czynności wychowujących, wymaga
przeciwstawienia jej wiedzy. Oznacza to odróżnienie wiedzy od mądrości. Obie te
sprawności rozważa się głównie w etyce, mimo że ich identyfikacji dokonuje się
w antropologii filozoficznej jako metafizyce człowieka. W filozofii człowieka
ustala się, czym jest mądrość i wiedza .W etyce bada się funkcjonowanie w
człowieku wiedzy i mądrości.
Wiedza
i mądrość są usprawnieniami intelektu. Są więc skutkiem oddziaływania na
intelekt możnościowy człowieka elementów strukturalnych bytu i przejawów
istnienia i istoty. Możemy za Arystotelesem i św. Tomaszem powiedzieć, że
oddziałują na człowieka najpierw przejawy istnienia bytu, takie jak realność,
odrębność i jedność, z kolei prawda i dobro. Realność, odrębność i jedność
usprawniają nas w posługiwaniu się pierwszymi zasadami bytowania, których te
przejawy są treścią. Oddziałujący na nas byt po prostu uczy nas tego, że jest
realny, odrębny i wewnętrznie skomponowany. Nazywamy to umiejętnością
odbierania bytów zgodnie z zasadą racji bytu, zasadą niesprzeczności i zasadą
tożsamości. Dzięki tej sprawności intelekt możnościowy kieruje nas poprzez wolę
do oddziałujących na nas bytów i pozwala nam na doznawanie ich udostępniania
się (prawda) i akceptowania ich (dobro). Korzystając z prawdy i dobra, wciąż
przejawiających istnienie, możemy zarazem uzyskiwać wiedzę o istocie
oddziałujących na nas bytów. Owszem, wiedza dotyczy zarazem istnienia i istoty,
stanowiących byt. Wiedza jednak jest zgodnym z bytami zespołem zdań o
wszystkim, co ten byt stanowi. Jest ujęciem go zgodnie z prawdą, z tym więc, co
ujawnia. Jest ujęciem nie tylko wewnętrznej zawartości bytu, lecz także
odczytaniem jego przyczyn zewnętrznych, na które wskazują stanowiące byt
przyczyny wewnętrzne. Arystoteles sądził, że ujmowanie przyczyn wewnętrznych w
ich powiązaniu z przyczynami zewnętrznymi jest już mądrością. Analiza problemów
z zakresu etyki ujawnia, że mądrość polega na zorientowaniu się, jakie skutki
wywołuje przyczyna, a dokładniej mówiąc czy dany byt, zgodnie z tym, czym jest,
a więc ujęty w jego prawdzie, sprawia dobro w człowieku, który się z tym bytem
wiąże. Mądrością jest więc umiejętność ujmowania wszystkiego z pozycji zarazem
prawdy i dobra. Prawda jest tu przyczyną, sprawiającą skutki, które mogą być
dla człowieka dobre lub złe. Wiedza nie dostarcza tych informacji.
W
etyce widzi się wyraźnie, że wiedza nie wystarczy do motywowania naszych
powiązań z danym bytem. Zgodnie z prawdą intelekt ujmuje w danym bycie to, czym
on jest. Ukazuje to woli. Wola otwiera się na ten byt i człowiek doznaje
skutków tej więzi. Może się zdarzyć, że dany byt wywołał w nas skutki
niszczące. Dla zilustrowania tego posłużmy się przykładem: intelekt ukazuje nam
zgodnie z prawdą bytową strukturę trujących grzybów. Ukazuje ich wewnętrzne i
zewnętrzne przyczyny. Dochodzi bowiem ze skutków do przyczyny. Aby uchronić nas
przed zatruciem, intelekt powinien zastosować odwrotną kolejność
przeprowadzonej identyfikacji. Powinniśmy dowiedzieć się, czy dane byty
wywołują skutki dobre dla człowieka. Jest potrzebne w tym wypadku odczytanie
przyczyny w powodowanych przezeń skutkach. Ta kolejność identyfikacji, a więc
od przyczyny do skutku, jest mądrością.
Dodajmy,
że prawidłowa identyfikacja filozoficzna bytów polega na przechodzeniu od
skutków do przyczyny. W ten sposób buduje się klasyczną metafizykę bytu.
Przechodzenie w identyfikacji bytów od przyczyny do skutku jest mylącym
postępowaniem neoplatońskim. Nie można stosować go w metafizyce. Jest jednak
koniecznym postępowaniem badawczym w etyce. Nie wynika z tego postępowania
badawczego, że wiemy, czym jest byt i kim jest człowiek. Wiemy natomiast, z
którymi bytami nawiązywać relacje, wywołujące w nas dobro.
Pomylenie
wiedzy z mądrością może zagrażać wychowaniu. W wychowaniu chodzi właśnie oto,
by pozostawać w trwałej więzi z prawdą i dobrem w taki jednak sposób, że
unikamy konfliktu między nami i oddziałującym na nas bytem. Może unikamy tego
konfliktu odróżniając wyraźnie prawdę teoriopoznawczą jako zgodność naszej
wiedzy z udostępniającym się nam bytem od prawdy metafizycznej, która jest
przejawianiem się w bycie jego istnienia. Wiedza dotyczy bardziej istoty bytu.
Mądrość chroni bardziej istnienie. Ze względu na to kontroluje wiedzę. Nie
zaleca kontaktu z bytem, który atakowałby istnienie człowieka, wiążącego się z
bytem, który wywołuje skutki niszczące. Wiedza sytuuje nas w prawdzie. Mądrość
sytuuje nas w harmonii między prawdą i dobrem.
Mądrość,
która powoduje harmonię działań, swoisty ich ład w człowieku, staje się nie
tylko celem wychowania jako zamierzonego i osiąganego skutku, lecz staje się
także główną zasadą lub pryncypium wychowania. Pomaga też w zrozumieniu
wychowania jako nieustannie podejmowanych czynności, jako zmiany relacji,
usprawniania się w wierności, prawdzie i dobru. Narastanie tej wierności jest
znakiem, że nasz intelekt nabywa umiejętności kierowania się mądrością. Z tego
względu musi zmienić się relacja do bytu, z którym powiązała się nasza wola z
powodu dotychczasowej wiedzy o tym bycie. Zorientowaliśmy się jednak, że inny
byt wywołał w nas właściwsze dla nas dobro. Musimy podjąć nowe czynności,
kierujące nas do tego, co lepsze. Musimy te czynności nieustannie podejmować,
aż do momentu pełnego usprawnienia się w mądrości i powiązania poprzez prawdę z
dobrem, przy którym w pełnej wolności pozostaniemy.
Ten
kres usprawnień intelektu uzyskujemy w odniesieniu do mądrości naturalnej,
uzyskanej przez działania przez nas inicjowane. Ten kres usprawnień możemy
nazwać mądrością humanistyczną.
Zauważmy,
że rzeczywistość jest bogatsza niż tylko to, co poznajemy na drodze poznania
zmysłowo-umysłowego. Uważne poznanie bytów ujawni istnienie Boga. Intelekt
wykrywa jego istnienie. Wykrywa także, że Bóg jest przyczyną sprawczą istnienia
wszystkich bytów. W antropologii filozoficznej rozpoznaje, że Bóg jako
Samoistne Istnienie nie tylko nas stwarza, lecz że także odnosi się do ludzi z
miłością. Jest ona w swej istotowej warstwie nadprzyrodzonym darem. Udzielając nam
tego daru, Bóg chroni go nadprzyrodzoną mądrością. Wynika z tego ważny w
wychowaniu zespół czynności, utrwalających więź człowieka z Bogiem. Nie można
tej więzi pominąć. Informuje nas o niej filozoficzna identyfikacja człowieka
jako realnego bytu i jako osoby.
Cele,
wyznaczające prawo i pedagogikę, zostały nazwane wartościami i w tej postaci
wyznaczyły etykę wartości. Podkreślmy mocno, że cel nie wyznacza etyki. Cel
jest bowiem szczegółowym zadaniem i trzeba skłaniać człowieka przez perswazję
lub sankcję do osiągania celu. Cele jako zadania są pomysłem intelektu. Z tego
względu wskazują na prawo stanowione i na dowolną pedagogikę. Cele są tylko
pojęciami. Nie są realnymi bytami.
Zauważmy,
że przypisanie celom realności charakteryzuje filozofię Platona i tradycję
platońską. W tej tradycji ogólne pojęcie uzyskuje pozycję realnie istniejącego
wzoru, modelu, właśnie zadania. To ważne zadanie nazywa się dziś wartością, a
więc tym, co każdy człowiek powinien cenić. Wyznacza to etykę powinności. Wyznacza
też etykę kierowania człowieka do wartości.
W
wywodzącej się z tradycji platońskiej etyce Schelera zobiektywizowana wartość
staje się normą moralną. Głosi się też, że wartość nie jest pomyślanym
zadaniem, lecz czymś, co obiektywnie bytuje poza nami. Obiektywne wartości
oddziałują bezpośrednio na wolę, wprost dotykają woli, która zgodnie z
wartościami kieruje nas do ludzi poprzez uczucia. Uczucia są z kolei podstawą
religii jako kierowania się ludzi do Boga. W temacie uczuć etyka utożsamia się
z religią. W tym jawnym woluntaryzmie pominięty jest intelekt.
Według
św. Tomasza z Akwinu zasadą wyboru działań chroniących osoby i ich relacje
osobowe jest intelekt w jego sprawności mądrości. Sąd intelektu, motywujący
decyzję woli, współstanowi z tą decyzją sumienie. Etyka św. Tomasza staje się
teorią rozumnych zachowań człowieka. Ponadto nie wyprowadza człowieka poza jego
bytową strukturę i poza jego realne relacje z osobami w jakiś świat wymyślonych
pojęć, nazywanych wartościami. Z tego właśnie względu w tomizmie rozumie się
przez wartość powodowane działaniami intelektu i woli trwanie realnych relacji
osobowych, wiążących nas z osobami przez miłość, wiarę i nadzieję. Wartość
więc, powtórzmy, to trwanie realnych relacji osobowych. Gdy te relacje łączą
nas z ludźmi, zarazem trwa humanizm. Gdy łączą nas z Bogiem, trwa religia. I
humanizm, i religia są warunkami prawidłowego i pełnego rozwoju człowieka.
Realizuje się ten rozwój przy pomocy pedagogiki i prawa. Zasady realizacji lub
normy wyznacza etyka. Dodajmy, że religia jest zespołem wyznaczonych przez
przejawy istnienia relacji osobowych wiążących człowieka z Bogiem w osobie
Chrystusa. Chrystus wyraża wobec nas swoje życzenia. Gdy życzenia Chrystusa
wprowadzimy do etyki jako dodatkowe normy zachowań, powstaje teologia moralna.
Jest etyką, której przedmiot i metodologiczną odrębność od innych nauk
odkrywamy przy pomocy uważnego przestudiowania filozofii człowieka, zarazem
przedmiotu pedagogiki, prawa i medycyny. Znajomość tych nauk kształtuje
umiejętność odróżniania od nich etyki ogólnej.
Dodajmy,
że aktualnie nasiliła się dyskusja na temat wartości chrześcijańskich. Jeżeli
przez wartość będziemy rozumieli to, co człowiek ceni, to wartość odeśle nas
także do realnych bytów. Byty, które cenią chrześcijanie, to Bóg, Chrystus,
Kościół jako wspólnota osób, odnoszących się z miłością do Chrystusa, to
zarazem każdy człowiek, jego istnienie, prawda, dobro. W terminie „ wartość”
zostaje wtedy zaakcentowana jego funkcja oznaczania. Wartość przestaje być
bytem tożsamym ze swym znaczeniem. Staje się wskazaniem na realne byty i
zaleceniem ich chronienia.
Zauważmy,
że odróżnia się etykę ogólną od etyki szczegółowej. W etyce ogólnej podejmuje
się omówione wyżej problemy. W etyce szczegółowej rozważa się wiązanie z prawdą
i dobrem tych działań człowieka, które zgodnie z normami moralności podejmuje
on z racji funkcjonowania aktualnej kultury i obowiązków wynikających z zawodu
pełnionego w aktualnej kulturze. Etyka szczegółowa jest zarazem nauką o normach
pomijania tego, co w kulturze jest złem i fałszem. Wyzwala pedagogikę
szczegółową i szczegółowe odmiany prawa stanowionego. Do etyki szczegółowej
należy też etyka zawodowa, która określa prawość działań, specyficznych dla
poszczególnych zawodów.
Radę
zakończenia rozważań na temat głównych zagadnień etyki chronienia osób niech
pełni przekonanie, że cały skrypt jest podjęciem zagadnień ważnych także dla
żołnierza jako osoby.
Trzeba
odróżnić od podstaw etyki jej bezpośredni przedmiot. Bez tego odróżnienia
utożsamią się dziedziny wiedzy, a przede wszystkim idealizm z realizmem.
Bezpośrednim
przedmiotem etyki jest w działaniach każdego człowieka aspekt zgodnej z prawdą
wierności tych działań dobru osób.
Podstawy
etyki to najpierw, również zgodne z prawdą, rozpoznanie podmiotów działań,
nazywanych władzami, takimi jak intelekt i wola człowieka. Z kolei dalsze
podstawy etyki stanowi zidentyfikowanie człowieka przez ustalenie w nim powodu
jego realności i identyczności. Tym powodem realności jest istnienie, a powodem
identyczności jest istota. Ponadto do podstaw etyki trzeba zaliczyć ujęcie
struktury każdego jednostkowego bytu i jego stałych powiązań z innymi bytami,
by mieć obraz realnej rzeczywistości i miejsca w niej człowieka oraz jego
działań. Podstaw etyki należy więc szukać w filozofii człowieka i w filozofii
rzeczywistości.
Etyka
jednak nie może być przedłużeniem filozofii człowieka lub częścią filozofii
rzeczywistości. Ład ujęć wymaga, aby była odrębną nauką. Tę odrębność wyznacza
właściwy jej przedmiot. Jest on zasadą metodologicznie spójnego zespołu
twierdzeń. Znaczy to, że żadne z tych twierdzeń nie należy do innej nauki o
człowieku.
Trzeba
więc dopowiedzieć, że wszystkie nauki dotyczą rzeczywistości. (nauki realne)
lub pojęć o rzeczywistości ( nauki formalne). W tej rzeczywistości niektóre
nauki mogą badać np. głównie człowieka.
Gdy
ujmuje się człowieka w jego elementach strukturalnych, wyznaczających realność
i samodzielną zupełność jako skutek identyczności, powstaje filozofia
człowieka, w której za przyczynę realności uznaje się istnienie.
Gdy
bada się funkcjonowanie tych elementów strukturalnych, a szczególnie działania,
wyznaczone przez istotę, która jest duchowa i cielesna, te działania w ich
wzajemnych uzależnieniach, powstaje medycyna.
Gdy
ustala się, które działania każdego człowieka chronią zgodnie z prawdą dobro
osób, tworzy się właśnie etykę.
Zauważmy
tu, że medycyna dotyczy całego człowieka, jednak czym innym w człowieku i
inaczej zajmuje się jako ortopedia lub laryngologia. Podobnie filozofia
człowieka zajmuje się człowiekiem, jednak czym innym w człowieku i inaczej
zajmuje się teoria poznania i etyka.
Wszystkie
więc nauki o człowieku zajmują się człowiekiem jako przedmiotem wyjściowym,
jako ich podstawą (jako tzw. przedmiotem materialnym). Te nauki różnią się
przedmiotem bezpośrednim (jako tzw. przedmiotem formalnym). Ten przedmiot
bezpośredni lub formalny powoduje metodologiczną odrębność nauk.
Uwyraźnijmy
i powtórzmy, że etyka zajmuje się działaniami każdego człowieka, tymi jednak,
które podejmuje on świadomie wobec siebie oraz wobec innych osób jako autor
działań. Etyka nie bada struktury tych działań, czym zajmuje się filozofia
człowieka, lecz ustala, czy te działania chronią zgodne z prawda dobro osób.
Tym dobrem osób jest ich istnienie, rozwój duszy i ciała człowieka,
doskonalenie jego intelektu i woli jako władz duchowych oraz jego władz
zmysłowych, poznawczych i pożądawczych, z kolei wyobrażeń i uczuć, a przede wszystkim
miejsca wśród osób jako powiązań przez życzliwość i zaufanie, co nazywa się
miłością i wiarą.
Etyka
więc ma swój metodologicznie odrębny przedmiot badań. Jest osobną nauką.
Wszystkie jej twierdzenia dotyczą działań ludzkich z pozycji zgodnej z prawdą
ich wierności dobru człowieka.
Jednak
człowiek, zajmujący się etyką, musi znać filozofię człowieka i filozofię
rzeczywistości. Nie znając tych filozofii nie wyodrębni przedmiotu właściwego
etyce. Gdy tego nie zrobi, wtedy znajdą się w etyce jako nauce twierdzenia
innych nauk, co zredukuje etykę do filozofii człowieka lub filozofii
rzeczywistości. Te filozofie są tylko zespołem podstaw etyki. Przy ich pomocy
etyk wyodrębnia i uwyraźnia przedmiot swych badań. Tworzy etykę, która swym
przedmiotem uzasadnia stanowiące ją twierdzenia inne niż twierdzenia filozofii
człowieka i filozofii rzeczywistości.
Odróżnienie
nauk przez ich bezpośredni przedmiot pomaga więc w uwolnieniu etyki od
tożsamości z filozofią człowieka i filozofią rzeczywistości, a te utożsamienia,
szczególnie dziś niszczą etykę.
Powtórzmy,
że etyka bada w działaniach ludzkich jedynie aspekt ich zgodnej z prawdą
wierności dobru osób. Krótko mówiąc, etyka jest nauką o chronieniu dobra osób i
ich relacji osobowych działaniami intelektu i woli, zgodnymi z prawdą i dobrem.
Problem
prawdy jest tu doniosły. Prawda bowiem stanowi zasadę zgodności twierdzeń z
poznawanymi bytami. Nie pozwala na utożsamienie zdań o postępowaniu człowieka
ze zdaniami o strukturze człowieka lub całej rzeczywistości. Wyklucza mieszanie
nauk. Jest podstawą zakwestionowania błędu liniowej i ewolucyjnej budowy
rzeczywistości, błędu zatarcia różnicy między podmiotem i cechą (istotą i
przypadłością), błędu stosowania kompilacji twierdzeń, co prowadzi do obrazu
rzeczywistości jako tożsamości Boga ze światem i człowiekiem, a wszystkie nauki
do przekształcenia w elementy ideologii.
Teoria
liniowego i ewolucyjnego konstytuowania się rzeczywistości jako teoria procesu,
a więc narastania jednej monistycznie pojętej całości, staje się odmianą
idealizmu. Jest to idealizm heglowski, zbudowany na poglądach Platona i
Proklosa oraz na komentującej te poglądy w ujęciach neoplatońskich myśli św.
Augustyna.
Realista
jest przekonany, że proces nie istnieje realnie. Proces jest pojęciem
abstrakcyjnym czyli utworzonym znakiem sumy realnych powiązań między
jednostkowymi bytami. Podobnie nie istnieje realnie całość. Jest pojęciem,
ujmującym zespół jednostkowych bytów lub zachodzących pomiędzy nimi powiązań.
Idealizm
polega więc na łączeniu w jedną strukturę elementów pomyślanych z realnymi lub
na uznaniu tego , co pomyślane, za coś realnego.
Idealizm
Hegla jest utożsamieniem myśli z duchem i jest zarazem teorią ducha absolutnego
jako realnej całości, która w liniowo przebiegającej ewolucji od „mniej” do
„więcej”, odczytywanej dialektycznie, jawi się kolejno jako duch subiektywny i
duch obiektywny wciąż pozostając duchem absolutnym. W nim jako całości dokonuje
się nieustanny proces. Jest to w sumie całość procesu.
Ujęcie
w heglizmie całości jako kompozycji pojęć z realnością jest dziś uważane za
realizm. Proponuje się więc ponadto błędne utożsamienie idealizmu z realizmem.
Głosi się, że realizm polega na ujmowaniu całości, a nie na odróżnieniu ujęcia
bytu od samego bytu.
Podajmy
więc cechy rozpoznawcze idealizmu i realizmu, ważne dla dyskusji filozoficznych
w Polsce.
Cechy
idealizmu: Pierwsza jest myśl. Myśl wyznacza założenia wszystkich nauk oraz
współtworzy rzeczywistość razem z realnością. Jednostkowe byty i jednostkowe
osoby są wtórne wobec myśli oraz tworzonych przez nią różnych struktur jako np.
instytucji. Bóg nie jest osobowym bytem pierwszym: jest ideą, myślą tożsamą z
duchem absolutnym jako stająca się całością rzeczywistość.
Cechy
realizmu: Pierwszeństwo realnego bytu przed myślą. Wynikająca z tej kolejności
konieczność rozpoznawania wewnętrznej struktury bytów jednostkowych i
pierwszeństwo metafizyki przed innymi naukami. Doniosłość i niepowtarzalność
osób. Przez ujmowanie skutków i przyczyn zidentyfikowania Boga jako Samoistnego
Istnienia.
Dodajmy,
że metafizyka jest zapisem oddziałujących na intelekt człowieka elementów
strukturalnych rzeczy. Dodajmy też, że intelekt odczytuje te elementy
strukturalne jako skutki i przyczyny oraz że jego działanie polega na ujmowaniu
wszystkiego jako skutków i przyczyn. Gdy nie przejawiamy ujęć przez skutki i
przyczyny, nasz intelekt nie działa. Działają jedynie władze zmysłowe, wśród
których władza konkretnego osądu, nazywana „vis
cogitativa”, dokonuje scalenia cech podobnych lub różnych. Te scalenia
intelekt czynny abstrahuje, czyli tworzy z nich znak lub symbol, wskazujący na
utworzone zakresy. Scalanie cech nazywa się opisem. Ten opis błędnie uważa się
za działanie poznawcze intelektu.
Idealizm,
nawet heglowski, jest opisem procesów wewnątrz całości, wyliczaniem odmian
ducha tożsamego z myślą. Jest wynikiem ujęć rzeczy przez władze zmysłowe. Nie
stosując odczytywania bytów przez skutek i przyczynę ten idealizm tworzy się
poza działaniem intelektu.
Etyka
idealistyczna jest wobec tego fragmentem opisu rzeczywistości. Polega na
zalecaniu w rozwoju odmian ducha zgodności z prawem. To prawo przekazuje
państwo jako właśnie stadium ducha obiektywnego, który jest wyższą formą
człowieczeństwa, współstanowiącego wewnętrzne życie ducha absolutnego.
Etyka
idealistyczna jest propozycją zaakceptowania manipulacji ze strony ideologii
państwowych. Może przybierać wersje wyznaczone akcentami, tworzonymi przez myśl
głównie Platona, Rousseau, Kanta. Platon akcentuje dominację państwa. Rousseau
głosi uwolnienie popędów, a po nim głosi to Freud. Kant utożsamia etykę z
prawem.
Dodajmy
ponadto, że idealizm Hegla jest gnozą, która wynika z liniowego ujęcia
rzeczywistości. W tej linii procesu jej pierwszy etap jest nieokreśloną,
anonimową myślą. Proces przekształca myśl w odmianę ducha. Nie podlega jednak
układowi skutków i przyczyn. Jest samostającą się ewolucją. Taka ewolucja jest
wyłącznie pojęciem. Jej podstawą jest przemiana cech. Cechy jednak nie stanowią
koniecznych i konstytuujących byty jednostkowe elementów strukturalnych. Cechy
wymagają podmiotu. Utożsamienie cech z elementami strukturalnymi jest
porzuceniem zasady niesprzeczności.
Każdy
idealizm, także idealizm Hegla, staje się dowolną kompozycją samotworzących się
pojęć i oznaczonych pojęciami samotworzących się cech fizycznych.
Upowszechniając
heglizm w kulturze Zachodu głosi się zarazem, że ma on stać się filozofią XX
wieku. Jeżeli w wyniku tego upowszechniania heglizm stanie się filozofią
nadchodzących czasów, to uwyraźnijmy jeszcze dokładniej jego etykę, którą
realista będzie musiał przezwyciężać.
Wewnątrz
całości jako absolutu tworzy się dialektycznie duch subiektywny i obiektywny.
Faza
ducha subiektywnego, czyli faza człowieka, kończy się uświadomieniem sobie
wolnej woli jednostek i potrzeby realizowania celów przez tworzenie instytucji.
Po
tej fazie powstaje duch obiektywny. Stanowią go pojęcia prawne i
obiektywizowanie siebie w świecie zewnętrznym. Rzeczy świata zewnętrznego są
własnościami ducha obiektywnego, a abstrakcyjne pojęcia prawne są w nim poprzez
odpowiedzialność podstawą przeciwstawiania się złu jako sprzeciwowi wobec
prawa. Sublimacja prawa jest moralnością. Ta sublimacja polega na wiązaniu
indywidualnej moralności z wolą powszechną. Najwyższą sublimację stanowi
powszechne życie etyczne, ucieleśnione w rodzinie, organizacjach społecznych i
państwie. Państwo jest zjednoczeniem rodzin i organizacji społecznych. Tworzy przez
prawo ich jedność, która jest życiem ducha obiektywnego.
Ponad
duchem obiektywnym sytuuje się duch absolutny. który jest sztuką, religią,
filozofią. Sztuka jest widzialną stroną ducha absolutnego. Religia jest
tworzeniem i wyrazem jedności świata jako całości. W tej religii
chrześcijaństwo jest zbyt szczegółowe, gdyż skupia ludzi wyłącznie wokół
Chrystusa, a nie kieruje do całości kosmosu. Filozofia jest wyjściem poza
Chrystusa i poza chrześcijaństwo ku jedności odmian ducha, ku całości, którą
jest duch absolutny.
Gdy
za idealizmem nie odróżnia się cech od ich podmiotów, tym samym stają się cechy
i ich podmiot. Człowiek jest wtedy uważany za sumę swych działań. Nie można już
w nim odróżnić czynności poznania i decydowania od podmiotu poznania i
decydowania. Poznanie i postępowanie stają się tożsame z człowiekiem. W wyniku
tego etyka jako analiza postępowania staje sie tożsama z filozofią człowieka.
Inaczej mówiąc etyka zostaje zredukowana do antropologii filozoficznej, a
ponadto podstawy etyki stają się tożsame z etyką.
W
idealizmie Hegla człowiek jako duch subiektywny jest poprzez ducha obiektywnego
częścią wszechświata jako ducha absolutnego, w którym przez wskazanie na
liniowość i ewolucję jedynie uwyraźniamy proces wewnątrz całości.
Dopuszczone
przez idealizm zatarcie różnicy między podmiotem i cechą jest wiązane głównie z
opisem człowieka. Różnice między podmiotem i cechą negują przede wszystkim
nauki przyrodnicze. Ich sztucznie nagłośniony autorytet jest podstawą
forsowania wyłączności przyrodniczego ujęcia człowieka. To ujęcie najsilniej
dziś kwestionuje jedynie medycyna. Akceptuje je etyka w wersji sytuacyjnej,
personalizmu Mouniera i rozwijającej się etyki niezależnej.
Podajmy
tylko najważniejsze akcenty, stawiane w tych wersjach etyki. Nie chodzi tu
przecież o pełną prezentację tych wersji, lecz o zrozumienie stanowiących je
tendencji.
Etyka
sytuacyjna jest konsekwencją etyki Kanta. Jeżeli według Kanta moje postępowanie
ma być takie, by stało się prawem dla wszystkich, to etyka jest tylko prawnym
uregulowaniem wiążących ludzi powinności. Te powinności zmieniają się jednak
zależnie do zmieniających się warunków życia, od sytuacji. Etyka wobec tego nie
określa stałych zasad postępowania. To raczej warunki życia jako sytuacje
społeczne wyznaczają etykę. Sytuacje społeczne wprost stają się zasadami
postępowania. Wyznaczają etykę sytuacyjną. Jest ona nieustannie zmienną
propozycją. Uniemożliwia wychowanie.
W
tę etykę sytuacyjną uwikłała się funkcjonująca jeszcze marksistowska etyka
szczęścia przyszłych pokoleń, czerpiąca z eudajmonizmu Arystotelesa i z myśli
Hegla, a tym samym z myśli Kanta. W tej etyce człowiek jako jednostka jest
tożsamy ze społeczeństwem. Z powodu tego utożsamienia sytuacje społeczne stały
się podstawami i normami etyki.
W
etyce sytuacyjnej utożsamia się też człowieka z zespołem jego powinności w
wersji prawa, gdyż według Kanta istota człowieka nie jest poznawalna.
Poznawalne są więzi społeczne. Człowiek staje się sumą tych więzi. Staje się
tym, co czyni.
Feuerbach
z powagą i w okrutny sposób dopowie, że człowiek jest tym, co je (der Mensch ist was er ist). Etyka i
filozofia człowieka stają się tym samym.
Etyka
personalistyczna, oparta na głoszonej przez Mouniera teorii osoby, jest również
tożsama z teorią człowieka jako osoby. Osoba bowiem, według Mouniera, nie jest
jednostkowym bytem o osobnej, własnej strukturze. Jest procesem wiązania się
człowieka ze społeczeństwem. Jest odniesieniem do społeczeństwa, jakąś
wypadkową tych powiązań. Sprawy i potrzeby stanowią kryterium postępowania. Tak
ujmowana etyka również wikła się w sytuacjonizm.
Etyka
niezależna polega na nawiązaniu do etyki Kanta jako tożsamej z ustanawianym
przez człowieka prawem i zarazem polega na negowaniu prawa naturalnego jako
ujętych w zalecenia celów odczytanych w bytowej strukturze człowieka i
chroniących tę strukturę: jego istnienie, życie, duszę z intelektem i wolą oraz
ciało, wymagające troski o zdrowie. Ta etyka polega też na utożsamianiu się z
bioetyką i wiązaniu się z ekologią. Akcentowanie bioetyki i ekologii sugeruje
teorię człowieka jako części kosmosu i zarazem jako części przyrody. Wynika z
tego, że ustanawiane przez człowieka prawa powinny być zgodne z wyznaczonymi
przez instynkt zachowaniami zwierząt. Człowieka bowiem stanowi tylko posiadanie
doznań i kory mózgowej jako podstawy przeżyć i świadomości. Kora mózgowa,
doznania, przeżycia i świadomość czynią człowieka podmiotem moralnym i osobą.
Ta
etyka wikła się w błąd kompilacjonizmu, wyznaczającego panteizm oraz
rozstrzygnięcia ideologiczne, które w nowej wersji znowu zaczynają dominować.
Tę nową wersję stanowi orientacja, nazywana Nową Erą (New Age).
Błąd
kompilacjonizmu w teorii rzeczywistości polega na utożsamieniu Boga ze światem.
W teorii człowieka jest utożsamieniem istoty z przypadłościami. Z punktu
widzenia metodologicznego jest utożsamieniem metafizyki z antropologią
filozoficzną, a z kolei utożsamieniem tych nauk z etyką.
Źródłem
tego błędu jest nawyk myślenia światopoglądem jako dowolnym scaleniem w jeden
obraz świata twierdzeń różnych nauk. Gdy wśród tych twierdzeń jednemu z nich
wyznacza się pozycję akcentu dominującego, powstają odmiany światopoglądu. Gdy
wszystkie twierdzenia uzna się za jednakowo ważne, powstaje ideologia, która
dziś ma właśnie postać teorii nowej ery, nazywanej New Age.
Błąd
kompilacjonizmu jest podstawą New Age jako ideologii lub orientacji, według
której, podobnie jak w heglizmie, pierwsza i jedyna jest całość. Zwolennicy New
Age wyrażają to w czterech twierdzeniach: wszystko jest Jednym, wszystko jest
Bogiem, wszystko jest Świadomością, wszystko jest Energią. Znika różnica między
całością i częścią, Stwórcą i stworzeniem, człowiekiem i przyrodą, ziemią i
Chrystusem, gdyż według M. Foxa „ukrzyżowanym Chrystusem jest Matka Ziemia”.
W
teologii New Age podkreśla się, że Bóg jest piramidą rozwijającej się energii,
że jest myślą, która w swej istocie jest inteligencją i mocą, a zarazem rodzącą
się z nich przez tchnienie miłością, że wszystko jest Bogiem, z czego wynika
unicestwienie się Boga różnego od świata, że pierwszy i jedyny jest proces
wewnątrz całości.
W
chrystologii New Age głosi się, że człowiek Jezus Chrystus jest Bogiem, gdyż
każdy człowiek jest Bogiem. Jezus Chrystus ma naturę ludzką i naturę Boską.
Kiedyś nadejdzie inny Chrystus, który będzie miał naturę kosmiczną. Przyjdzie
jako Instruktor Generalny, jako Maitreya Chrystus, jako mistrz wszechświata i ustanowi
ezoteryzm jako religię człowieka. Wskazuje na to przyjście przemijanie epoki
ryb i nadejście ery wodnika (P. Le Cour), co oznacza zmierzch chrześcijaństwa.
Zresztą wszystkie religie wyprzedza pierwotna tradycja, wprost ezoteryzm, który
jest jedynym światłem jako jedyną religią. Aktualne religie są tylko czasowym
zabarwieniem jedynego światła.
Ideologia
New Age jest reinterpretacją twierdzeń wszystkich nauk i kultur. Jest ich
całością. Jest zarazem wyrażeniem tożsamości wszystkiego ze wszystkim. Jest
stającym się Jednym. Nauki, kultury, religie, byty, spirytyzm, okultyzm, gnoza,
są właśnie zabarwieniami jednego światła, pierwotnego i wiecznego ezoteryzmu.
Nazwę
New Age wprowadziła Bailey. Zapowiedziała też przyjście Maitreyi Chrystusa jako
Instruktora Generalnego spełniającego wzór ustanowiony przez Buddę.
Wśród
źródeł ideologii New Age wymienia się poglądy takich uznawanych myślicieli, jak
Mistrz Eckhart, G. Pico della Mirandola, J. Boeme, H. Bławatska i jej teozofia,
A. Besant kontynuatorka teozofii, R. Steiner z antropozofią, A. Komensky, E.
Swedenborg, K. G. Jang uważany za ojca New Age, Teilhard de Chardin, A.
Toynbee, A. Huxley, A. Maslow, C. Rogers, E. Fromm, W. Heisenberg.
Głoszą
New Age: A. Bailey, J. Roberts, P. Le Cour, D. Spangler, M. Fox, M. Simos, w
Polsce J. Prokopiuk.
Staineryzm
i New Age stają się w Polsce podstawą pedagogiki pełniącej rolę etyki.
Wprowadza się medycynę okultystyczną, według której leczenie polega na
oddziałaniu lekarstwami na stanowiące ciało świadome komórki. Leczenie jest
powodowaniem rozmowy zespołu tych komórek, stanowiących ciało człowieka jako
mikrokosmos, z zespołem także świadomych komórek, stanowiących wszechświat jako
makrokosmos. Wspomaga medycynę wychowanie ekologiczne, które ma wywołać
poczucie jedności z kosmosem i poczucie samotworzenia siebie, co właśnie
wskazuje na tożsamość Stwórcy ze stworzeniem.
Oprócz
opanowywanej przez steineryzm i New Age pedagogiki pełniącej rolę etyki, tę
rolę pełnią więc także inne dziedziny: upowszechniana medycyna okultystyczna,
wychowanie ekologiczne, kursy medytacji transcendentalnej, buddyzm zen. Jest to
etyka sposobów utożsamiania się z całością, pełnią i jednością wszystkiego.
Trzeba
już tylko dodać, że nie należy budować etyki na takich podstawach, jak teoria
linowego i ewolucyjnego konstytuowania się rzeczywistości, jak z kolei zatarcie
różnic między podmiotem i cechą, jak ponadto kompilacjonizm. Te podstawy bowiem
wprowadzają w idealizm i utożsamienie etyki z filozofią rzeczywistości, z kolei
w sytuacjonizm, nieprecyzyjny personalizm, etykę niezależną i utożsamienie
etyki z filozofią człowieka, ponadto w steineryzm i ideologię New Age oraz w
utożsamienie wszystkiego ze wszystkim jako jedynie istniejącą całością,
stającym się Jednym, wiecznym i nieskończonym procesem.
Z
propozycji, stanowiących New Age, wynika, że laicyzm i ateizm są już
dystansowane, niemodne, że wskazują jedynie na niedokształcenie ich
zwolenników. Niemodny staje się także agnostycyzm. Stosowana jest
reinterpretacja problemu Boga, świata, kultury, religii, etyki. Można teraz
mówić o Bogu i o Chrystusie, lecz zmieniając ich miejsce w rzeczywistości i
podobnie miejsce w niej człowieka. Należy posługiwać się kompilacją, mieszającą
wszystko ze wszystkim i zaciemniającą prawdę. Nie tyle bowiem już dziś zasadą
rozstrzygnięć jest prawda, ile właśnie jedność, wprowadzająca w monizm procesu
jako absolutnej całości.
Trzeba
najpierw odróżniać filozofię rzeczywistości od filozofii człowieka i nie utożsamiać
tych nauk z etyką. Trzeba wobec tego oddzielać porządek metodologiczny, który
jest zorganizowaniem ujęć, od porządku bytów, niezależnie istniejących od
myślenia, tylko rozpoznawanych dzięki ich udostępnianiu się naszemu poznaniu.
To ich udostępnianie się stanowi w nich prawdę metafizyczną jako przejawianie
się ich istnienia. Zgodność ujęcia z udostępniającym się nam bytem jest prawdą
teoriopoznawczą, która stanowi podstawę tworzenia nauk. Trzeba więc kierować
się prawdą teoriopoznawczą jako ustaleniem przez intelekt zgodności wiedzy z
udostępniającym się nam bytem, i odróżniać prawdę od pewności, która jest
skutkiem podjętej przez wolę decyzji, że uznaję twierdzenia bez sprawdzania ich
prawdziwości kierując się jedynie atrakcyjnością twierdzeń, ich użytecznością i
ideologiczną modą. Najsłuszniejsza jest pewność, wsparta na prawdzie. Trzeba z
kolei stosować właściwe intelektowi identyfikowanie w bytach skutków i
przyczyn, gdyż one ukazują realną rzeczywistość. Nie ukazują jej opisy jako
scalenia cech, dokonywane przez władze zmysłowe, głównie przez władzę osądu,
nazywaną „vis cogitativa”. Te
scalenia intelekt czynny przez ich wyabstrahowanie oznacza symbolem, który
nazywamy pojęciem. Pojęcia nie wyrażają poznania natury rzeczywistości, lecz
cechy tego, co rzeczywiste. Rzeczywistość w jej realności i strukturze wyrażają
rozumienia tego, co w bytach jest skutkiem, a co przyczyną. Tylko wtedy, gdy
odróżniamy skutek od przyczyny, czynność poznania od intelektu jako podmiotu
poznania, decyzję od woli, przypadłości od istoty człowieka, utworzymy etykę,
wyznaczoną przez wyodrębniony dla niej przedmiot.. Takie są metodologiczne
podstawy etyki.
Dopowiedzmy,
że bytową podstawą postępowania jest człowiek. Tym postępowaniem zajmuje się
etyka.
Bezpośrednią
podstawą etyki jest filozofia człowieka, a pośrednią lub dalszą jej podstawą
jest filozofia rzeczywistości. Aby odnieść się w etyce do tych filozofii,
trzeba ponadto wybronić i zgodnie z prawdą zinterpretować realizm.
Dodajmy
też, że filozofia rzeczywistości jest zespołem zdań, zapisujących intelektualne
ujęcie zidentyfikowanych elementów strukturalnych jako istnienia i istoty
każdego realnego bytu jednostkowego, tak samodzielnego nazywanego substancją,
jak i niesamodzielnego, nazywanego przypadłością, która jest albo cechą, albo
relacją.
Z
kolei filozofia człowieka jest podobnie rozpoznaniem w człowieku najpierw
stanowiących go elementów strukturalnych także jako istnienia i istoty, a
zarazem uwyraźnieniem w jego istocie formy jako zasady rozumnej duszy oraz
materii jako zasady ciała. Jest też ukazywaniem przejawów istnienia i
przypadłości istoty oraz wyznaczonych przez te przejawy i przypadłości relacji,
które wiążą ludzi i wszystkie osoby.
I
właśnie w ustaleniach filozofii rzeczywistości i filozofii człowieka trzeba
szukać podstaw wyodrębnienia działań, które rozpatruje etyka ustalając zgodnie
z prawdą ich wierność dobru osób.
Aby
zbudować etykę, która dotyczy człowieka, trzeba najpierw zidentyfikować
człowieka. Identyfikacja człowieka jest bezpośrednią podstawą realistycznie
formułowanej etyki.
Przypomnijmy,
że realistyczną identyfikację człowieka proponuje św. Tomasz.
Według
św. Tomasza człowieka stanowi pierwszy, urealniający go czynnik strukturalny,
jego istnienie, i ogarnięta realnością, jako przejawem istnienia, jego istota
stanowiąca czynnik identyfikujący. Identyfikuje człowieka dusza i ciało. Duszę
człowieka wyróżnia cecha rozumności, której podstawą jest intelekt, i wyróżnia
ją cecha wolności, której podstawą jest wola. Intelekt jest kresem relacji
poznania. Oznacza to, że przyjmuje oddziałujące na nas pryncypia. Wola jest
podmiotem relacji decyzji. Przejawy istnienia są podstawami relacji osobowych,
takich jak miłość, wiara i nadzieja. Relację miłości, wiążącą osoby, wyzwala
realność. Relację wiary powoduje prawda jako otwieranie się na siebie osób.
Relacja nadziei wspiera się na dobru jako wywoływaniu akceptacji i zaufania.
Nadzieja wobec tego jest poszukiwaniem więzi przez miłość i wiarę. Przejawy
istnienia, powodujące te relacje, to właśnie realność, prawda i dobro.
Przejawem istoty jest intelekt, który powoduje poznanie. Przejawem istoty jest
także wola, która stanowi podstawę decyzji.
Istnienie
i rozumność są czynnikami, powodującymi, że dany byt jest osobą. Osoba z racji
istnienia przejawia się w relacjach miłości, wiary i nadziei, a z racji
rozumności przejawia się w poznaniu i wolnych decyzjach. Poznanie i decyzje są
działaniami, które chronią lub niszczą osobę i jej powiązania z osobami przez
miłość, wiarę i nadzieję. Niszczenie jest zarazem atakiem na siebie, gdyż bez
osób, bez ich miłości i wiary człowiek ginie. Jego rozumność i wolność
przejawiają się właśnie w chronieniu istnienia przez chronienie życia i zdrowia
ludzi, a pośrednio ich intelektu i woli, określających sposoby chronienia osób.
Te sposoby, wynikające z etyki, stanowią pedagogikę i prawo.
Powtórzmy,
że pedagogika jest określeniem szczegółowych celów i skłanianiem przez
perswazję do podejmowania wskazanych przez cele czynności, które doprowadzają
do usprawnienia intelektu i woli w uzyskiwaniu wiedzy i prawych decyzji, a na
tej drodze do wybronienia istnienia, życia, zdrowia i moralności jako zgodnej z
prawdą wierności dobru osób.
Powtórzmy
także, że prawo jest podobnie określeniem szczegółowych celów, lecz skłanianiem
przez sankcję jako nagrodę lub karę do podejmowania wskazanych przez cele
czynności usprawniających intelekt i wolę oraz dzięki uzyskanej wiedzy i
prawości chroniących osoby. Wiedza zgodna z prawdą i prawość powodująca dobro
usprawniają nas w mądrości. Moralność,
chroniona przez pedagogikę i prawo, jest najpierw określana przez etykę. Jaka
jest moralność, taka jest etyka. I odwrotnie, jaka jest etyka, taka jest
moralność.
Etyka
nie określa celów. Wskazuje na kryteria lub zasady wyboru działań chroniących
zgodnie z prawdą dobro osób. Te kryteria etyka rozpoznaje badając skutki
działań, które są przedmiotem jej badań. Dobre skutki działań pozwalają
odróżnić działania, które należy zalecać, od tych, których nie należy zalecać.
Te skutki są podstawą określenia kryteriów lub zasad wyboru działań. Okazuje
się, że normą lub kryterium moralnego postępowania jest intelekt na etapie
mądrości. Mądrość jest umiejętnością ujmowania zarazem skutków i przyczyn,
dobra i prawdy. Jest źródłem takiego sądu, który zmobilizuje wolę do chronienia
dobra. Sąd intelektu na etapie jego mądrości i wywoływane nim decyzje woli
stanowią w człowieku sumienie. Sumienie i mądrość stają się normami moralnego
postępowania. Intelekt, aktywizujący wolę, dochodzi do etapu mądrości,
kształtującej w woli jego prawość, dzięki kontemplacji jako takiemu poznaniu,
które w trwaniu relacji osobowych widzi godną człowieka wartość. Dodajmy więc,
że wartość jest trwaniem relacji osobowych.
Problem
celu i wartości raz jeszcze wymaga uporządkowania ze względu na upowszechnianą
etykę wartości. W tej etyce wartości utożsamia się z etyką prawo i pedagogikę.
Podkreślmy
mocno, że według tomizmu cel wyznacza pedagogikę i prawo. Nie wyznacza etyki.
Cel bowiem jest szczegółowym zadaniem i trzeba skłonić człowieka przez
perswazję lub sankcję do wykonania zadania, gdyż stanowi ono etap w uzyskaniu
sprawności chronienia dobra osób zgodnie z prawdą. Chronienie osób wynika z
realistycznej identyfikacji człowieka, z rozpoznania więc, kim jest człowiek.
Chronimy człowieka realnymi działaniami intelektu i woli. Etyka ustala kryteria
rozpoznania i wyboru tych chroniących działań. Z tego względu rolę kryterium
pełni właśnie mądrość jako umiejętność ujmowania zarazem prawdy i dobra oraz
sumienie jako wywołana sądem intelektu decyzja woli. Podejmowanie działań
wymaga więc udziału intelektu.
Cele
jako zadania są pomysłem intelektu. Nie są realnymi bytami. Tak rozumie się
cele w filozofii realistycznej. Cele więc są tylko pojęciami.
Platon
i tradycja platońska jako idealizm przypisują celom realność. W tej tradycji
ogólne pojęcie uzyskuje pozycję realnie istniejącego wzoru, modelu, właśnie
zadania. Te ważne zadania nazywa się wartościami, tym, co każdy człowiek
powinien cenić. I samą etykę uważa się za kierowanie człowieka do wartości.
W
upowszechnionej dziś etyce Schelera zobiektywizowana wartość staje się normą
moralną. Głosi się, że wartości nie są pomyślanym zdaniem, lecz czymś, co
obiektywnie bytuje poza nami. Te obiektywne wartości oddziałują bezpośrednio na
wolę, wprost dotykają woli, która zgodnie z wartościami kieruje nas do ludzi
poprzez uczucia. Uczucia są z kolei podstawą religii, jako kierowania się ludzi
do Boga.
Zauważmy,
że w etyce Schelera, jakby za Kantem, moralność i religia mają tę samą podstawę
w wartościach. Ponadto w etyce Schelera jest pominięty intelekt. Służy on tylko
do tworzenia abstraktów. Z realną rzeczywistością kontaktuje nas jedynie wola,
gdyż tę wolę bezpośrednio aktywizuje oddziałująca na nią wartość. Etyka
Schelera wyklucza w działaniach człowieka rolę intelektu.
Według
św. Tomasza z Akwinu to intelekt jest zasadą wyboru działań chroniących osoby.
Sąd intelektu, motywujący decyzję woli, współstanowi z tą decyzją sumienie.
Etyka św. Tomasza staje się teorią rozumnych zachowań człowieka. Ponadto nie
wyprowadza człowieka poza jego bytową strukturę i poza jego realne relacje z
osobami w jakiś świat wymyślonych pojęć nazywanych wartościami. Z tego właśnie
względu w tomizmie rozumie się przez wartość jedynie trwanie realnych relacji
osobowych, wiążących nas z osobami przez miłość, wiarę i nadzieję.
Gdy
te relacje wiążą nas z ludźmi, trwa humanizm. Gdy łączą nas z Bogiem, trwa
religia. I humanizm, i religia są warunkami prawidłowego rozwoju człowieka i
realistycznie ujętej pedagogiki.
Religia
jest zespołem relacji osobowych, wiążących człowieka z Bogiem w osobie
Chrystusa. Chrystus wyraża wobec nas swoje życzenia.
Gdy
życzenia Chrystusa wprowadzamy do etyki jako dodatkowe normy zachowań, powstaje
teologia moralna.
Etyka
katolików nie jest wyłącznie teologią moralną. Jest etyką, której przedmiot i
metodologiczną odrębność od innych nauk odkrywamy przy pomocy uważnego
przestudiowania filozofii człowieka i filozofii rzeczywistości. Znajomość tych
filozofii wyzwala umiejętność odróżnienia od nich etyki.
Zaproponowanie
w szkołach polskich wyboru między religią i etyką miało na celu, tak sadzę,
wprowadzenie uczniów, którzy nie wybrali religii, w uporządkowaną refleksję nad
moralnością. Tymczasem z propozycją wyboru związały się dwie błędne
interpretacje: 1) utożsamienie religii z etyką, 2) wykluczenie religii przez
etykę.
ad
1) Głosi się błędnie, że religia jest teorią moralności i podobnie etyka jest
taką teorią. Można wybrać albo moralność religijną, albo moralność świecką.
a)
Uwyraźnijmy najpierw, że religia nie jest teorią moralności, lecz akceptowaniem
Boga i jedynie wymaga zachowań moralnych. Moralność jako postępowanie chroniące
dobro osób określa etyka. Religia więc i etyka wzajemnie się wspomagają, a nie
wykluczają. Każdy bowiem człowiek powinien postępować moralnie. Dodatkowo może
motywować swoje moralne postępowanie akceptacją Boga. Gdy ponadto do wskazań
etyki doda wskazania religii sytuuje się w teologii moralnej.
Sama
religia jako przedmiot nauczania w szkole nie jest wyłącznie teologią moralną i
kształtowaniem religijnego stylu życia. Moralność religijna powstaje dopiero
wtedy, gdy wskazania etyki wzbogaci się zaleceniami religii.
Sama
etyka jako nauka o postępowaniu chroniącym dobro osób opiera swe normy i tezy
na identyfikacji człowieka. Formułuje te normy i tezy opierając się np. na
tomistycznej teorii człowieka, na teorii Kartezjusza, Hegla, nawet Kanta.
b)
Etyka laicka jest najczęściej zespołem wniosków, wyprowadzonych z antropologii
filozoficznej głównie Kartezjusza, Hegla i Kanta.
Kartezjusz
utożsamia poznanie z bytowaniem, a dominowanie poznania powoduje, że wskazania
etyczne jako pomyślane mogą mijać się z dobrem człowieka. Hegel uważa człowieka
za fragment kosmicznego procesu, w związku z tym etyka jest skłanianiem do
jedności z kosmosem, a nie do chronienia dobra człowieka. Kant utożsamia normy
moralne z prawem, wtedy jednak decyzja jako norma, stanowiona przez człowieka,
staje się zarazem prawem stanowionym, obowiązującym innych. Jest to zagrożenie,
jeżeli sumienie jest błędnie ukształtowane.
Etyka
laicka nie ma w tych warunkach realistycznych podstaw.
c)
Takie realistyczne podstawy zapewnia etyce oparcie jej na tomistycznej teorii
człowieka. Według tej teorii realność człowieka naprowadza na zawarty w
człowieku powód realności, którym jest jego istnienie. Urealnia ono zespół
pierwotnych elementów identyfikujących, nazywanych istotą, której przejawem
jest intelekt i wola w poziomie duszy, a w poziomie ciała zmysłowe władze
poznawcze i pożądawcze. Harmonia tych władz powoduje ład działań, które nazywa
się zdrowiem.
Elementy
strukturalne człowieka dają się wyrazić w zaleceniach, aby chronić istnienie,
istotę jako duszę i ciało, życie, zdrowie oraz sprzyjać usprawnieniu intelektu
i woli przez wykształcenie i wychowanie. Takie zalecenia jako wyrażenie bytowej
struktury człowieka są prawem naturalnym.
Te
zalecenia są wspomagane określeniem szczegółowych zadań, doprowadzających do
zachowania prawa naturalnego. Gdy te szczegółowe zadania są ustanawiane przez
nas stają się prawem stanowionym. Do przestrzegania tego prawa skłania się przy
pomocy sankcji. Gdy do przestrzegania szczegółowych zadań skłania się przy
pomocy perswazji, powstaje pedagogika.
W
tym zespole nauk o człowieku etyka wskazuje na normy, ułatwiające wybór działań
chroniących człowieka w jego bytowej strukturze. To, co chronimy, jest dobrem
człowieka. Tym dobrem człowieka jest więc jego istnienie, istota, życie,
zdrowie, wykształcenie, wychowanie, więź z osobami, uczucia, humanizm.
Istnienie
przez swe przejawy wyzwala relacje istnieniowe, a w człowieku głównie osobowe.
Istnienie otwiera na wszystkie osoby, także na Boga, który realnie istnieje i
jest osobą, jak wykazuje metafizyczna identyfikacja struktury bytów. Wynika z
tego, że należy wiązać się relacjami osobowymi ze wszystkimi osobami, także
więc z Bogiem. Zapewnia to uzyskanie pełnego wychowania jako życzliwego
wiązania się ze wszystkimi osobami. Humanizm jako zespół więzi ludzi z ludźmi
oraz religia jako zespół więzi człowieka z Bogiem stają się naturalnym
środowiskiem wychowawczym człowieka. I ten fakt skłania do posłużenia się
oprócz etyki także religią w jej teologii moralnej.
ad
2) Religia jako przedmiot nauczania w szkołach polskich obejmuje zarys problemu
istnienia Boga, wykład treści prawd wiary i elementy teologii moralnej.
Etyka
jest wynikającym z teorii człowieka wskazaniem na normy wyboru działań
chroniących dobro osób.
Z
powodu radykalnego przeciwstawiania religii etyce, wierzący wybierają religię,
niewierzący kierują się wyłącznie do etyki. Religię i etykę uważa sie za dwie
wykluczające się nauki.
Owszem,
są to odrębne nauki. Nie wykluczają się jednak. Różni je odrębny przedmiot
badań i wykładu. Byłoby najlepiej, gdyby uznano je za nauki, które się wspomagają.
Etyka, oparta na realistycznej teorii człowieka, uczyłaby szlachetnego
postępowania. Religia odsłaniałaby prawdę o Bogu, potrzebną w pełnym
wykształceniu i wychowaniu człowieka. Może osłabłby ideologicznie uzasadniany
ateizm na rzecz spokojnie uprawianej wiedzy o rzeczywistości jako sumie
wszystkich bytów, wśród których - zgodnie z rozpoznanym przez intelekt
powiązaniem skutku z przyczyną - znajduje się wyjątkowy i jedyny,
ukonstytuowany z samoistnego istnienia, właśnie Bóg. Są to stwierdzenia filozoficzne.
Religię stanowi zaprzyjaźnienie się z Bogiem, wspomagane dobrą filozofią bytu i
etyką, wspartą na realistycznie ujętej filozofii człowieka.
Uwyraźnijmy
więc, że wykluczają się religia i ateizm. Nie wykluczają się religia i etyka.
Etyka bowiem nie jest ani religijna, ani laicka. Jest jedynie prawdziwa lub
fałszywa. Zależy to od tego, na jakiej teorii człowieka jest oparta. Różnią się
natomiast teologie moralne.
Wiem,
że błędne uznanie religii za teorię moralności wyzwoliło niepotrzebny konflikt
między religią i etyką. Skłoniło to wierzących do manifestowania swej wiary
poprzez wybór religii. Manifestowanie niewiary związano z wyborem etyki.
Szkoda, że to nieporozumienie dotknęło Polskę.
Światopogląd
jest sumą twierdzeń najczęściej obyczajowych, moralnych, estetycznych,
prawnych, religijnych lub eschatologicznych, teologicznych, filozoficznych,
przyrodniczych, dodawanych do siebie w miarę narastania naszych pytań o świat i
człowieka.
Nasz
światopogląd wciąż więc powstaje. Każde nasze nowe pytanie powoduje
wprowadzenie do światopoglądu odpowiedzi w postaci twierdzenia, mechanicznie
dodanego do posiadanej przez nas sumy twierdzeń. Poszerza się ta suma twierdzeń
i stanowi dla nas coraz pełniejszy obraz świata i człowieka.
Światopogląd
jest naszym prywatnym obrazem świata i człowieka, potrzebnym nam na codzień do
uzasadniania działań. Gdy nie wiemy, jak postąpić, jak się zachować, co wybrać,
szukamy w światopoglądzie podstawy rozstrzygnięcia.
Sami
tworzymy swój światopogląd lub przyjmujemy go ze wspólnoty, do której należymy.
Często uważamy za własny światopogląd rodziny, przyjaciół, zakładu pracy,
społeczności stanowiącej organizację lub stowarzyszenie zawodowe, społeczne,
polityczne.
Suma
mechanicznie dodawanych twierdzeń jako odpowiedzi na pytanie o świat i
człowieka, nie tworzy metodologicznie spójnego obrazu świata i człowieka. Nie
może go tworzyć, gdyż tak różnorodne twierdzenia, dotyczące odrębnych
przedmiotów pytań, mogą być tylko niespójną całością, której uzasadnieniem jest
w nas potrzeba posiadania całościowego obrazu świata. Nie jest to uzasadnienie
proporcjonalne do twierdzeń, gdyż tylko psychologiczne.
Światopogląd
spełnia psychiczną potrzebę posiadania całej wiedzy o świecie i człowieku,
potrzebę pewności i wewnętrznego spokoju, że wybrane przeze mnie zachowania
wynikają z tego, co wiem o świecie.
Światopoglądu
jako całości nie można naukowo uzasadnić. Nie ma takiej metody, która
pozwoliłaby na znalezienie jednego argumentu dla twierdzeń na wszystkie tematy.
Można
jedynie uzasadniać kolejne twierdzenia w naukach, z których są wzięte, np.
twierdzenia teologiczne w teologii, filozoficzne w filozofii, przyrodnicze w
naukach przyrodniczych. Trwa to jednak długo i wymaga odpowiednich
umiejętności, nabywanych dzięki studiowaniu danej nauki.
Tymczasem
światopogląd jest nam potrzebny od zaraz. Jest w nas jako obraz świata i
człowieka. Pomaga nam w podejmowaniu decyzji, uspakaja. Zdecydowaliśmy się więc
na jakiś zespół twierdzeń, których sami nie sprawdziliśmy. Powtórzyliśmy je za
kimś, komu ufamy. Chodzi tylko o to, byśmy nie uważali światopoglądu za
uzasadnienie jedyne i do końca pewne. I chodzi o to, by tworzyły nasz
światopogląd twierdzenia rozumne. Znakiem, że są rozumne, jest dobry skutek
posłużenia się uzasadnieniem światopoglądowym: tym skutkiem jest to, że w
wyniku wyboru działań chronimy osoby. Atak na człowieka jest znakiem, że w
naszym światopoglądzie znajdują się twierdzenia błędne.
Światopogląd
jest zawsze sumą mechanicznie zestawionych różnorodnych twierdzeń, uznawanych
przez nas za obraz świata i człowieka. W tym obrazie świata któreś z tych
twierdzeń dominują. Twierdzenia, które dominują, wyznaczają charakter i odmianę
światopoglądu. Jakie więc są dominujące twierdzenia, taki jest światopogląd.
Światopogląd
aksjologiczny, często spotykany, w którym kierujemy się uznawanymi wartościami,
ma źródło w dominowaniu twierdzeń o kształcie norm obyczajowych i moralnych. Te
wartości sami wybieramy lub powtarzamy. Nie zawsze są to wartości pozytywne,
głównie wtedy, gdy mylimy je z uczuciami. Ludzi prawych charakteryzuje wierność
dobru, sprawdzanemu w skutku, którym jest chronienie człowieka.
Światopogląd
estetyczny wspiera się na naszej wrażliwości na piękno. Dostarcza wielu cierpień.
Reagujemy bowiem na ład, harmonię, słuszność, dobroć, których wciąż za mało w
zachowaniach ludzi.
Światopogląd
prawniczy czerpie z twierdzeń, dotyczących sprawiedliwości, stosowanej często
rygorystycznie w życiu codziennym, bez liczenia się z obowiązkiem miłości. Jest
dlatego źródłem konfliktów międzyludzkich. Kieruje do zawodów, stosujących
siłę. Często izoluje swych zwolenników, często też chroni ludzi ich zdecydowaną
postawą.
Światopogląd
religijny polega na kierowaniu się w życiu dominującymi w obrazie świata i
człowieka prawdami wiary swojego wyznania lub Kościoła.
Światopogląd
eschatologiczny to przewaga w zachowaniach motywów, wiązanych z celami i sensem
życia, ze szczęściem człowieka. Ponieważ cel i sens życia, a zarazem szczęście,
wymagają precyzyjnych identyfikacji filozoficznych, światopoglądowe
uzasadnienie działań nie wystarcza. Człowiek myli się, zmienia decyzje, bywa
przykry, gdyż wszystko podporządkowuje nieokreślonym celom, tworzonym przez
siebie sensom i wymyślonemu szczęściu.
Światopogląd
teologiczny wyznaczają wyjaśnienia prawd religijnych, przewaga dyskusji w
stosunku do faktu realnej więzi człowieka z Bogiem, kształtowanie wiedzy o Bogu
pilniej niż naszych odniesień do Boga w wierze, nadziei i miłości.
Światopogląd
filozoficzny jest umiejętnością kierowania się w życiu prawdą wbrew trudnościom
i utracie wygodnych dostosowań do aktualnej mody i różnorakich, dominujących
celów.
Światopogląd
przyrodniczy to orientowanie działania w oparciu o wyniki nauk szczegółowych.
Jest zawężeniem podstaw rozstrzygania zachowań. Wspiera się na tym, co poznane
tylko zmysłami. Wyklucza pytania o racje bytowania pełnej, także duchowej i
nadprzyrodzonej rzeczywistości.
Ponieważ
światopogląd jest sumą różnorodnych twierdzeń, to może się zdarzyć, że
zdominuje nasz obraz świata i człowieka inny jeszcze zespół twierdzeń lub że w
tym obrazie równe, decydujące miejsce zajmie kilka grup odpowiedzi jako podstaw
wyboru działań.
Takie
właśnie mieszane twierdzenia składają się na trzy dominujące w Polsce
światopoglądy.
c1)
Światopogląd religijny wielu osób, które kierują się katolickimi prawdami
wiary, miłością do ludzi i do Boga, siłą moralną czerpaną z sakramentów, z
dobrych obyczajów, stanowiących w kulturze polskiej istotową treść realnej
więzi łączącej nas przez chrzest z Chrystusem, umacnianej w Kościele, który
stanowimy przez łączność ze swym biskupem, a przez niego z osobą papieża,
zastępującego na ziemi Chrystusa.
c2)
Światopogląd marksistowski, utworzony z twierdzeń przyrodniczych, z niektórych
poglądów filozoficznych Hegla, z teorii ekonomicznych Marksa, z argumentacji
Feuerbacha przeciw religii, z nadziei eschatologicznych w temacie szczęścia,
sprowadzanego do powodzenia ekonomicznego przyszłych pokoleń.
Światopogląd
ten, wciąż jeszcze aktualny, często przybiera nazwę światopoglądu naukowego, co
ma oznaczać, że stanowiące go twierdzenia są wzięte z nauk przyrodniczych, z
nauk filozoficznych, z nauk ekonomicznych, zsyntetyzowanych dążeniem do
komunizmu w całościowy obraz nazywany materializmem dialektycznym i
historycznym. Innym światopoglądom zarzuca się, i słusznie, nienaukowość, od
której nie jest wolny także światopogląd marksistowski, gdyż przecież żadnego
światopoglądu jako całości różnorodnych twierdzeń nie można naukowo uzasadnić.
Właśnie nie ma metod, pozwalających argumentem z jednej nauki dowieść twierdzeń
na wszystkie tematy. Nie ma więc światopoglądu naukowego. Może być tylko
światopogląd rozumny
c3)
Światopogląd aksjologiczny, upowszechniany od kilku lat w środowiskach
katolickich, akceptujących wartości, czerpane z heideggeryzujących scaleń
twierdzeń egzystencjalizmu i fenomenologii, z głównych poglądów Kanta i Hegla,
z zakwestionowań roli i dominacji intelektu w filozofii, pomijających klasyczną
teologię na rzecz postaw irracjonalnych. Wszystko to jest scalane rozumianą po
kantowsku ideą Boga i mechanicznie wypełniane prawdami religijnymi. Ma to
wiązać Polskę z kulturą światową.
Tymczasem
kulturze polskiej i każdemu człowiekowi jest wciąż potrzebna realna więź z realnym
człowiekiem i realnym Bogiem. Ta więź w odniesieniu do człowieka wyznacza
humanizm, w odniesieniu do Boga wyznacza religię. Aby je chronić, rozpoznawać
prawdę i dobro, człowiek musi usprawniać swoje poznanie i decyzje w studium
filozofii bytu i w studium teologii prawd wiary.
Światopogląd
aksjologiczny nie ułatwia realnej więzi z Bogiem. Kieruje tylko do idei Boga,
do myślenia o Bogu.
Do
pełnego życia nie wystarczy zresztą żaden światopogląd, który jest mechanicznie
scalonym zespołem twierdzeń, przez nas utworzonym obrazem. Ten obraz często
zwalnia intelekt z poszukiwań prawdy i dobra. Gdy nie umiemy ich sami
zidentyfikować, szukamy wsparcia w autorytetach i od nich, wierząc im,
przyjmujemy gotowe odpowiedzi. Światopogląd nie może być na zawsze jedynym
powodem wyznaczenia naszych działań. Potrzebne są dokładne identyfikacje w
filozofii bytu, wiedza teologiczna o prawdach wiary, a przede wszystkim realne
więzi z ludźmi i z Bogiem.
Światopogląd
religijny polega na kierowaniu się w życiu prawdami wiary. W religijnym
światopoglądzie katolickim chodzi o kierowanie się prawdami wiary w wersji,
określanej w nauczaniu Kościoła katolickiego.
Wiara
jako odniesienie do Boga i utrwalająca się stała więź z osobami Trójcy Świętej
przez Chrystusa budzi się w nas w porządku uświadomień z powodu usłyszenia
Dobrej Nowiny. Pojawia się więc w naszych władzach poznawczych, w intelekcie,
jako zespół twierdzeń objawionych przez Boga. Pojawia się zarazem w naszych
władzach decyzji, w woli, jako zespół motywów, podanych woli przez intelekt,
byśmy kierowali się do Boga i nawiązywali z Nim zbawiające nas stałe więzi.
Ta
wiara jako zespół twierdzeń i motywów działania współstanowi nasz obraz świata,
pełniejszy o informacje, ujawniające życzenia i wewnętrzne życie Boga. Wiara
współstanowi nasz religijny światopogląd katolicki.
Już
Sobór Watykański I zwrócił uwagę, że nie wystarczy wiara jako wiedza.
Podkreślił, że jesteśmy w stanie swym intelektem wykryć istnienie Boga, że nie
jesteśmy skazani tylko na fideizm i że trzeba odróżnić wiarę naturalną od wiary
nadprzyrodzonej.
Pozostajemy
na poziomie wiary naturalnej, gdy uznajemy prawdy objawione dla ich
sensowności, słuszności, wyjaśnienia nam niewidzialnej rzeczywistości Boga. W
tym wypadku nasz intelekt jest powodem uznania prawd wiary.
Pojawia
się w nas wiara nadprzyrodzona, gdy uznajemy prawdy wiary z powodu
prawdomówności Boga, dlatego więc, że podał je Bóg. W tym wypadku Bóg jest
powodem, że nasz intelekt uznaje prawdy wiary i otwiera nas przez nasze decyzje
na przychodzącego do nas Boga, który wiąże się z nami przez sakramenty.
Przyjście
do nas Boga nie polega więc tylko na wiedzy o Bogu i decyzji kierowania się do
Niego z motywu Jego prawdomówności. Polega na pełnieniu prawd wiary. A pełnimy
je realnie przyjmując chrzest, udostępniający inne sakramenty i sprawiane przez
Boga realne z Nim więzi.
Te
fakty dystansują porządek naszych uświadomień i wiarę tylko w intelekcie i
woli, przeniesioną do światopoglądu.
Sakrament
chrztu powoduje, że Trójca Święta realnie przebywa w istocie człowieka. W
intelekcie i woli przebywa wiedza i decyzja, dotyczące Boga. Bóg, który jest
Samoistnym Istnieniem jako byt, jest tam, gdzie działa, gdyż Jego istota nie
różni się od Jego istnienia. Gdy nawiązuje z nami kontakt jako byt, który będąc
Samoistnym Istnieniem jest w swym wewnętrznym życiu Trójcą Osób, przebywa w
naszej istocie. Nie jest w naszym intelekcie, gdyż mielibyśmy nieustanne
doświadczenie mistyczne. Nie jest w naszej woli, gdyż spełniałoby się już w nas
szczęście wieczne. Jest w istocie człowieka, ogarnięty naszą wiarą, nadzieją i
miłością.
Wiara
w ujęciu przedmiotowym, od strony więc sprawiającego ją Boga, jest podstawą i
powodem całego, wnoszonego w nas przez Boga, wewnętrznego życia Trójcy Osób
Boskich. Ta obecność w nas Boga to łaska, dzięki której rodzą się w naszych
władzach, w intelekcie i woli, wniesione przez Boga nadprzyrodzone sprawności
kierowania się do Boga (cnoty wlane) i zarazem rodzą się w tych władzach
nadprzyrodzone sprawności odbierania (dary Ducha Świętego) tego, co Bóg w nas
wnosi. Wszystko to dzieje się w nas dzięki temu, że Chrystus nas odkupił i że
Ojciec i Syn posłał do nas Ducha Świętego, aby nas uświęcił. Dzięki wierze, sprawianej
w nas przez Boga, rodzi się nasza miłość do Chrystusa, co czyni nas Kościołem,
w którym przez Chrystusa jednoczymy się z Ojcem, Synem i Duchem Świętym. Ta
miłość rodzi się w nas dzięki wierze, lecz rodzi się dlatego, że wywołuje ją
miłość, gdyż Bóg wywołujący wiarę jest Miłością.
Wiara
w ujęciu podmiotowym, od strony przyjmującego ją człowieka, jest początkiem
naszego życia religijnego, współstanowionego także przez miłość i nadzieję.
Wspomagana cnotami wlanymi i darami Ducha Świętego wiara przestaje być tylko
wiedzą o Bogu i decyzją kierowania się do Boga. Przestaje też być obojętną
więzią (connaturalitas). Odnosi nas
do Chrystusa, a przez Chrystusa do Trójcy Świętej. Zachwyca nas Chrystus,
pogłębia nas Duch Święty, coraz pełniej kocha nas Bóg Ojciec. Cieszymy się tym,
pragniemy Boga, który daje zbawienie (concupiscibilitas).
Bóg nas przemienia, dystansujemy siebie, pragniemy spełnienia woli Bożej, tego,
co Bóg chce przez nas osiągnąć (dilectio).
Bezinteresownie kochamy Boga, tylko Boga, na drugim miejscu stawiamy dobra,
płynące z naszego kontaktu z Bogiem (caritas).
Nic nas nie oderwie od Boga. Jesteśmy wierni Bogu i pewni miłości (przyjaźń - amicitia). Jednak boleśnie
tęsknimy do Boga, do bezpośredniego widzenia, do bezpośredniej obecności (amor).
Tę
drogę, te wszystkie odmiany wiary, miłości i nadziei, poziom naszych więzi z
Bogiem, ujawnia modlitwa, która w swych odmianach jest przejawianiem się
poziomu naszego życia religijnego i jest prośbą, by trwały nasze więzi z Bogiem
jako wiara, nadzieja i miłość.
F.
van Steenberghen przedstawił koncepcję etyki św. Tomasza na podstawie jego
komentarza do „ Etyki Nikomachejskiej”.
Św.
Tomasz wychodzi od stwierdzenia, że cechą mędrca jest porządkowanie (sapientis est distinguere). To
porządkowanie polega na ukazywaniu zespołów relacji, które wiążą byty. Zespoły
relacji stanowią przedmiot różnych nauk.
Filozofia
teoretyczna jako metafizyka rozważa relacje realne, których nie tworzy rozum (ordo rerum quem ratio considerat sed non
facit).
Filozofia
praktyczna korzystając z metafizyki porządkuje niektóre zespoły relacji
realnych i przez to jakby tworzy ich powiązania przez wyodrębnienie
niewidocznych bezpośrednio zależności (ordines
quos ratio considerando facit). Niektóre bowiem mieszające się relacje
zależą wyłącznie od intelektu, niektóre od woli, a niektóre zarazem od
intelektu i woli. Powstają w ten sposób trzy osobne nauki praktyczne:
logika
jako zespół relacji, tworzonych przez intelekt porządkujący swoje własne
działania rozumowe
etyka
jako zespół relacji, tworzonych przez intelekt porządkujący działania woli
nauki
techniczne lub sztuki jako ujmowanie relacji, tworzonych przez intelekt i wolę
wśród wytworów.
Interesuje
nas tu etyka. Św. Tomasz podkreśla, że człowiek tworzy ją w świetle teorii bytu
(metafizyka) i teorii człowieka (antropologia filozoficzna). W świetle teorii
bytu ustala, że człowiek jest stworzeniem. W świetle teorii człowieka, określa
naurę człowieka jako osoby. Charakteryzuje tę naturę przez wskazanie na wolność
decyzji ludzkich i na przeznaczenie człowieka po jego śmierci. Św. Tomasz
odróżnia etykę ogólną od etyki szczegółowej.
Etyka
kieruje się stwierdzeniami metafizyki bytu i metafizyki człowieka. Przedmiotem
etyki stają się normy, które rządzą wolnym działaniem człowieka i kierują do
celu ostatecznego, gdy człowiek jako stworzenie chce ten cel osiągnąć. Etyka
poszukuje właściwego powodu postępowania. Tym powodem jest w człowieku „recta ratio agibilium”. Jest tym
właściwym powodem ludzki rozum.
Normą
wolnego działania jest cel działania. Tym celem jest dobro. Służy ono osiąganiu
przez nas dobra absolutnego, które spełnia wszystkie dążenia ludzkie i powoduje
doskonałe szczęście.
Według
Arystotelesa dobrem najwyższym człowieka i jego doskonałym szczęściem jest
kontemplacja. Osiągnięcie tego dobra i szczęścia zależy od prawości moralnej
jako wierności dobru. Można więc powiedzieć, że kieruje do dobra uporządkowana
działalność moralna. Natomiast złem jest nieuporządkowana działalność moralna.
Trzeba
też odróżnić cele bliższe od celu ostatecznego, a tym samym dobro bliższe od
ostatecznego. Cele bliższe osiągamy przez działanie oparte na naturze
człowieka. Te cele bliższe są następujące: wiedza, wytwarzane dzieła sztuki i
techniki, małżeństwo, rodzina, państwo. Zarazem cele te muszą być
podporządkowane celowi ostatecznemu i do tego celu prowadzą. Św. Tomasz
dopowiada, że celem ostatecznym człowieka jest Bóg.
Św.
Tomasz podkreśla, że norm moralnych trzeba szukać w naturze człowieka. Określają
one prawość naszych działań. Trzeba je poznać dlatego, że człowiek rodzi się
niedoskonały i że powinien osiągnąć doskonałość, która w odniesieniu do natury
ludzkiej polega na usprawnieniu się w działaniach dobrych. Jako autor swych
działań człowiek jest odpowiedzialny za działania niedoskonałe, wprost za złe
działania.
Odpowiedzialność
jest konsekwencją tego, że jesteśmy autorami różnych działań. Działania muszą
być zgodne z naturą człowieka. Niezgodność działań z naturą ludzką jest
przedmiotem odpowiedzialności.
Normą
bliższą działań moralnych jest rozum, który określa cel ostateczny i środki
osiągania tego celu. Rozum więc dostarcza motywów kierowania się do dobra.
Głosem rozumu jest sumienie. Człowiek ma słuchać sumienia jako głosu rozumu,
wyznaczającego działania. Charakter działań moralnych wyznacza ich przedmiot.
Jest nim człowiek i Bóg. Obowiązuje nas pomaganie ludziom, a w odniesieniu do
Boga modlitwa. Zaniedbanie tych obowiązków jest złem moralnym. To zło jest
większe, gdy wynika z motywu zaniedbania dobra. Jest mniejsze, gdy wynika ze
słabości.
Cnota
jest stałą sprawnością uzyskiwania dobra. Wada jest stałym pomijaniem dobra.
Normą
dalszą i ostateczną działań moralnych jest Bóg jako Stwórca człowieka.
Rozum,
a w związku z nim rozumna natura człowieka, są podstawą prawa. Dokładniej
mówiąc, tą podstawą jest w człowieku jego dążenie do dobra i unikanie zła. To
dążenie, utrwalone w sumieniu, wyraża się w naturalnych skłonnościach człowieka
do zachowania życia, rodzenia, wychowywania dzieci, poznawania prawdy i
poznawania Boga, przebywania w społeczności. Te skłonności i wyznaczane nimi
dążenia wyznaczają treść prawa naturalnego i stanowionego.
Św.
Tomasz szczegółowo rozważa trzy zagadnienia: życie samotne na przykładzie życia
zakonnego, rodzinę, państwo. F. van Steenberghen referuje tylko zagadnienie
rodziny i państwa.
Rodzina
jest życiem wspólnym mężczyzny i kobiety dla urodzenia i wychowania dzieci.
Sobór Watykański II uwyraźnia akcent, że rodzina jest zarazem obdarowywaniem
się miłością, wciąż potrzebną małżonkom i dzieciom.
F.
van Steenberghen omawia też pogląd św. Tomasza na poliandrię i poligamię.
Poliandria jako wielość mężów jednej żony jest zakazana, gdyż powoduje
niepewność ojcostwa. Poligamia jako wielość żon jednego męża mogłaby być
dopuszczalna, gdyż nie wyklucza prokreacji. Jest jednak zakazana z powodu złych
skutków, jakie wywołuje. Atakuje bowiem miłość małżeńską, pokój w rodzinie,
godność kobiety, zarazem utrudnia wychowanie dzieci. Dodajmy, że wyłączności i
nierozerwalności małżeństwa między jednym mężczyzną i jedną kobietą wyraźnie
życzy sobie Chrystus.
Państwo
jest połączeniem rodzin przez wspólny dom, nazywany miastem. Celem miasta
tożsamego z państwem jest dobro jednostek, które są zobowiązane do bronienia
kraju jako ojczyzny. Dobrem wspólnym jednostek jest zgodność dobra jednostek z
dobrem wspólnoty. W tym wszystkim państwo ma kierować się sprawiedliwością.
Państwo
trwa dzięki władzy. Władza polega na kierowaniu się prawem i sprawiedliwością.
Prawo,
oparte na naturze człowieka, jest prawem naturalnym. Prawo, pochodzące z umowy,
jest prawem pozytywnym. Prawo, wyprowadzone z prawa naturalnego, jest prawem
ludzkim. Jest nim prawo używania dóbr ziemskich odpowiednio do potrzeb,
niekiedy na stałe. Jest w takim wypadku prawem własności.
Sprawiedliwość
jest podstawą trzech rodzajów prawa: prawa współdzielczego porządkującego
relacje między ludźmi, prawa rozdzielczego określającego relacje władzy z
obywatelami, prawa porządkującego, które uzgadnia relacje obywateli z władzą.
Ponadto
św. Tomasz charakteryzuje trzy ustroje: monarchię i tyranię, arystokrację i
oligarchię, republikę i demokrację.
F.
van Steenberghen dopowiada we wnioskach, że etyka św. Tomasza jest
intelektualistyczna, gdyż intelekt jest zasadą działań moralnych. Nie jest więc
hedonistyczna i nie jest obojętna. Jest ponadto teocentryczna.
Aby
dojść do ustalenia, kim jest człowiek, trzeba najpierw rozważyć - stosowane w
antropologii filozoficznej - trzy główne sposoby identyfikowania człowieka. Z
kolei należy wybrać jeden z tych sposobów i stosując go przejść wyznaczoną
przez ten sposób drogę myślową, która doprowadza do określenia i
zidentyfikowania człowieka. Okazuje się jednak, że każda z tych dróg
identyfikacyjnych prowadzi do zasadniczo różnych odpowiedzi na pytanie, kim
jest człowiek. Zasadą wyboru sposobu identyfikowania człowieka powinna się stać
zgodność ujęcia z tym, kim jest człowiek, udostępniający się nam w bezpośrednim
poznaniu.
Materiałem
wyjściowym i przedmiotem, który poddajemy zabiegowi identyfikowania człowieka,
są pierwsze informacje o człowieku, uzyskane właśnie w bezpośrednim poznaniu.
W
tym bezpośrednim poznaniu ujmujemy człowieka najpierw jako zespół fizycznych
cech, takich np. jak kształt, wymiary, kolory. Zarazem zdajemy sobie sprawę, że
człowiek cierpi i myśli, pracuje i tworzy. Widzimy ponadto, że wszystkie te
cechy i działania człowieka stanowią jeden, odrębny obszar, który jest realną
całością, tym właśnie człowiekiem. Nie jest bowiem złudzeniem, fikcją,
pojęciem. Jest realny i odnosi się do nas z wiarą i miłością. czasem nieufnie
lub z nienawiścią, chroni nas lub niszczy, rodzi się, żyje, umiera.
Każdy
człowiek bez większego wysiłku uzyskuje tę sumę informacji i określa nią
człowieka. Powtórzmy, że te uzyskane informacje, gdy poznający je uporządkuje,
są następujące: suma cech fizycznych, jedność obszaru doznań i oddziaływań,
realność.
Okazuje
się jednak, że te informacje nie pozwalają na odróżnienie człowieka np. od
zwierzęcia, które też jest sumą cech fizycznych, jednością obszaru doznań i
oddziaływań, realnością.
Te
dwa fakty: człowiek i zwierzę uczą najpierw najprostszego zabiegu badawczego,
którym jest porównanie.
Trzeba
tu dodać, że wynikiem porównania jest określenie miejsca lub pozycji, wprost
statusu człowieka wśród zwierząt przez wskazanie na różnicę lub podobieństwo,
nazywane wartością. Jest to zabieg oceniający. Często jednak błędnie uważa się
porównanie za sposób rozpoznawania lub identyfikowania, czym coś jest.
Pytamy
więc, kim jest człowiek. Pytanie to oznacza, że chcemy rozpoznać w człowieku
to, co go wyróżnia, co ważne, pierwsze, wprost w nim istotne. Pytamy o istotę
człowieka.
Do
uzyskania odpowiedzi na pytanie o istotę nie wystarczy metoda porównania.
Stosowano więc inne zabiegi badawcze. Najwyraźniejsze, zmieniające rozumienie
człowieka, sposoby identyfikowania jego istoty zaproponowali trzej autorzy:
Platon, Arystoteles, św. Tomasz. Te sposoby to metody zinterpretowania
uzyskanych w bezpośrednim poznaniu informacji o człowieku.
Zasygnalizujmy
krótko, że Platon proponuje, by uznać za człowieka to, co bezpośrednio w nim
poznajemy. Arystoteles głosi, że człowiekiem jest podmiot tego, co bezpośrednio
poznajemy. Według św. Tomasza człowiekiem są pierwsze w nim konstytuujące go
elementy strukturalne, gdyż podmioty bezpośrednio poznawanych cech są
późniejsze, wtórne.
Rozważmy
więc proponowane kolejno przez Platona, Arystotelesa i św. Tomasza, trzy główne
sposoby identyfikowania człowieka.
Według
Platona i z kolei według całej tradycji platońskiej, która trwa do naszych
czasów, człowiek jest tym, co w nim bezpośrednio poznajemy. Jest więc albo sumą
cech, albo jednym i jednolitym obszarem doznań i oddziaływań, albo jest
realnością. To „albo” czyli skutek uznania dowolnej cechy za czynnik
wyróżniający człowieka, ma źródło w tym, że podmiot poznający wskazuje na
element dominujący w człowieku i tworzy tzw. sens człowieka, gdyż niezależna od
czynności poznania istota, różna od cech człowieka, znajduje się poza
człowiekiem. Stanowi bowiem tylko jego zewnętrzny model, wzór, ogólną ideę.
W
tradycji platońskiej ostatecznie umawiamy się, że dana struktura bytowa jest
człowiekiem. W tej tradycji formułuje się więc wiele dowolnych koncepcji
człowieka, gdyż prawdę o człowieku, jako stanowiący człowieka sens, konstruuje
poznający intelekt. Fenomenologowie dopowiedzą tu, że człowiek jest tym, czym
jest dla mnie.
Wymieńmy
też kilka innych, platonizujących koncepcji człowieka. Poznajemy człowieka np.
jako zespół cech fizycznych, jest on więc w tworzonej naszym poznaniem jego
istocie zespołem cech lub części fizycznych (np. La Mattrie, materializm
gnozeologiczny). Poznajemy człowieka jako myślącego, jest on więc myślą jako
procesem (Hegel), myślą jako świadomością (Descartes), myślą jako zagęszczeniem
(Teilhard de Chardin), myślą jako podłożem nazywanym duszą (Platon, św.
Augustyn, Henryk z Gandawy). Jest przeżyciem (Jaspers), zespołem możliwości
ogarniętych czasem (Husserl), procesem wyłaniania się z nicości i powrotem do
niej (Heidegger).
Dodajmy,
że tradycję platońską wzbogacono dwoma znaczącymi uzupełnieniami, które pozwoliły
na tworzenie nowych koncepcji człowieka. Autorami tych uzupełnień są Plotyn i
Kant.
Plotyn
wprowadził liniowe uszeregowanie wszystkiego, co jest. Utworzył z tego
hierarchiczny wszechświat, którego pierwszym punktem jest jednia, a krańcem
wielość. W tej całości człowiek jest środkową częścią kosmosu, oddzielającą
świat duchów od świata struktur materialnych. Jest duszą na granicy tych dwóch
światów (anima in horizonte). Określenie człowieka polega tu na porównywaniu go
z całym wszechświatem. Głosi się więc, że człowiek jest częścią kosmosu. Często
też utożsamia się człowieka z duszą kosmosu.
Podajmy
kilka przykładów. Człowiek skupia trwanie i zmienność (św. Augustyn),
skończoność i nieskończoność ( Księga o przyczynach). Jest skutkiem wpływu
sfery duchowej na sferę czasu (Proklos, Marsylio Ficino).
Kant
powtórzył Platona i dodał, że bytowa zawartość człowieka nie jest poznawalna.
Można określić człowieka jedynie przez to, do czego się odnosi. Powstały więc
teorie, według których człowiek jest odniesieniem do idei, do Boga, do
człowieka, do świata, do wartości, do kultury, do społeczeństwa, do samego
siebie. Człowiek jest relacją. Dominuje dziś teoria, że człowiek jest relacją
do wartości, które zawsze są celem, zadaniem, oceną. Taka teoria wynika z porównywania
i nie jest wynikiem zidentyfikowania, kim jest człowiek.
Arystoteles
i arystotelicy odrzucają platoński sposób identyfikowania człowieka oraz
kwestionują platonizujące określenia, kim jest człowiek. Arystoteles i arystotelicy
głoszą, że to, kim jest człowiek, wyraża jego istota, która znajduje się w
człowieku. Tej istoty nie konstytuuje nasze poznanie. Jest ona niezależnym od
poznania podmiotem tego, co bezpośrednio poznajemy. Na tym podmiocie wspierają
się cechy fizyczne człowieka, jedność obszaru doznań i oddziaływań, jego
realność.
Ponieważ
cechy są różnorodne, nawet wykluczające się, ich podmiot musi być
niezdeterminowany, nieokreślony. Arystoteles nazywa go nieokreśloną materią w
obszarze jednostkowego, a więc określonego człowieka. Ponieważ człowiek jest
jednak określony mimo nieokreślonej w nim materii, jest w nim powód określenia,
nazywany formą. Człowieka więc w jego istocie stanowi forma i materia. Forma,
nazywana też duszą, pochodzi z materii. Mimo tego pochodzenia dusza jest
niezniszczalna, gdyż dołączył się do niej intelekt, wnikający w duszę ze sfery
nadksiężycowej, zbudowanej z wiecznego tworzywa. Udzielił duszy cechy wiecznego
trwania.
Koncepcja
Arystotelesa nie jest dziś stosowana. Dziedziczymy ją w wersji
trzynastowiecznego awerroizmu łacińskiego.
Twórca
awerroizmu, Siger z Brabancji, uważa, że człowiek jest materią i pochodzącą z
materii zniszczalną formą. Jest dosłownie zwierzęciem. Jednak oddziałuje na
człowieka wspólna dusza ludzkości. Jej wpływ przejmujemy w tworzone przez nas
wyobrażenia. Człowiek ginie w chwili śmierci. Trwa jedynie we wspólnej duszy
wspólne myślenie ludzkości.
Awerroistyczna
koncepcja człowieka ma dziś postać tezy, że ciało i dusza człowieka po jego
śmierci pozostają w kosmosie, że trwa tylko myślenie, nazywane świadomością, że
naprawdę człowiekiem jest tylko świadomość.
W
awerroizmie połączono wątki arystotelesowskie z platońskimi: cecha uzyskała
pozycję istoty. Świadomość jest tylko przecież zespołem umysłowych działań.
Połączenie
arystotelesowskiej tezy o człowieku jako kompozycji duszy i ciała z platońską
tezą, że człowiek jest świadomością, która tworzy się w duszy i ciele, a po
naszej śmierci staje się prawdziwym człowiekiem, głosi wielu współczesnych
autorów.
Uwyraźnijmy
głównie pogląd K. Rahnera i L. Borosa gdyż wspiera się na ich tezie, a przez
nich na myśli Heideggera, dominująca dziś w katolicyzmie eschatologia.
K.
Rahner powtarza za Arystotelesem, że człowiek jest formą i materią. Forma jako
dusza jest przyczyną ciała. Materia jako ciało jest częścią przyrody. W chwili
śmierci rozpada się i pozostaje w materialnym kosmosie. Dusza przestaje być
formą części przyrody i staje się formą materii kosmosu. Natomiast rezultaty
życia człowieka, jego myśli i decyzje, konstytuują się w pełnię osobowej
rzeczywistości i stają się prawdziwym człowiekiem, który trwa po śmierci.
L.
Boros uważa, że śmierć współtworzy człowieka podczas jego życia. Jest w
człowieku niepełnością działań: nie osiągamy najważniejszych celów, nie
poznajemy w pełni świadomie, nie doznajemy trwałej miłości. Śmierć uwalnia od
ograniczeń. Człowiek osiąga bytową dojrzałość: pełną świadomość, pełną wolność,
rozstrzygnięcie swego losu w spotkaniu z Bogiem.
Temat
świadomości wyznacza nie tylko różnorodne koncepcje człowieka, lecz także
osobną tradycję kartezjańską.
Kartezjusz
utożsamił świadomość z człowiekiem. Wyróżniał w niej zachowanie czynne, które
nazwał wolą, i zachowanie bierne, nazwane intelektem.
Freud
odróżnił nieświadomość (id), podświadomość (ego), świadomość (superego).
Świadomość jest naszym konfliktowym uwikłaniem się w otaczający nas świat.
Podświadomość jest sferą stłumień powodowanych przez świadomość nie poddającą
się światu. Nieświadomość to popęd, którego realizacja napotyka w świecie na
przeszkody, powodujące stłumienia. Odczytanie stłumień, różnicy między id i
superego, stanowi zabieg terapeutyczny.
Husserl
głosił, że ruch świadomości konstytuuje przedmiot i podmiot, a więc świat i
człowieka, tworząc ich sens. Nie istnieje bowiem sama świadomość i osobny od
nas świat.
Wcześniej
Kant wyjaśniał, że kategorie i idee, tworzone przez podmiot, scalają doznania
zmysłowe, łączą świat z człowiekiem.
Według
Heideggera podmiot ustawia przed sobą przedstawienia i jednoczy je w obraz
świata. Z tego obrazu świata wyłania się człowiek jako podmiot i jako scena, na
której rozgrywa się dramat świata i dramat człowieka: życie codzienne, sposoby
poznawania, relacje z kimś drugim, głównie fakt śmierci. W perspektywie śmierci
można najwyraźniej określić człowieka. To określenie dokonuje się w słowie.
Inaczej mówiąc, słowo tworzy człowieka, ustanawia człowieka w mowie. Z tego
względu tylko poezja daje odpowiedź na pytanie, kim jest człowiek.
Ricoeur:
podmiot ustanawiający się w środku mowy przez odniesienie do celu, jest polem
egzystencjalnym, które wypełnia moja refleksja zinterpretowaniami symboli.
Stanowią one kulturę, która jest utrwaleniem w mowie historycznego
doświadczenia świata przez człowieka jako gatunek. Podmiot jest więc procesem,
który tworzy się i dojrzewa w kulturze, a kończy się w momencie śmierci.
Tradycję
platońską i arystotelesowską dystansuje św. Tomasz. Uważa, że człowieka nie
konstytuuje to, co bezpośrednio poznajemy, ani nie konstytuuje go podmiot
bezpośrednio poznanych cech. Głosi, że człowieka stanowią pierwsze elementy
strukturalne, powodujące jego realność i istotową identyczność, na której
wspierają się podmioty cech, doznań i oddziaływań, także jedność i realność.
Ustalenia
św. Tomasza kontynuuje tomizm i proponuje je jako prawdę o człowieku, jako
zgodne z bytową zawartością człowieka rozstrzygające wyjaśnienie, kim jest
człowiek.
a) Rozpoznanie struktury człowieka
Odnieśmy
tomistyczny sposób identyfikowania człowieka do wciąż powtarzającego się
zespołu informacji, uzyskiwanych w bezpośrednim poznaniu.
Najpierw
poznajemy cechy fizyczne człowieka. Aby jednak człowiek posiadał te cechy, musi
już być realny, musi istnieć. Pierwszy jest więc w nim powód realności,
nazywany istnieniem. Wtórny jest podmiot cech, nazywany materią. Podmiot
zarazem określony przez formę, czyli zasadę wyjaśniającą człowieczeństwo
człowieka. Kolejność w poznaniu
jest więc odwrotna do kolejności w bytowaniu. Człowieka stanowi i
zapoczątkowuje istnienie, a zarazem wywołana w nas przez to istnienie istota,
która jest formą i materią. Istnienie jest w człowieku powodem realności, bez
której nie ma człowieka. Forma, współstanowiąca istotę, jest powodem tożsamości
i razem z niematerialną podstawą recepcji innych bytów, czyli z intelektem i
wolą, jest niematerialną duszą. Materia w istocie człowieka jest podstawą cech
jako przypadłości fizycznych i razem z układami tych przypadłości współstanowi
ciało ludzkie.
Tak
właśnie w tomizmie identyfikuje się strukturalne elementy człowieka,
wyjaśniające i uzasadniające to, co bezpośrednio poznajemy.
Zastosujmy
teraz wyjaśnienia tak zwane genetyczne. Chodzi tu o ustalenie, co od czego
pochodzi.
Istnienie
człowieka jako w nim zawarty powód jego realności, jest głęboko związane z
istotą. Jest od niej zależne. Nie jest więc samoistne, samo z siebie. Wymaga
zewnętrznej przyczyny. Tą zewnętrzną przyczyną może być albo niebyt, albo
realny byt. Niebyt nie działa, niczego nie powoduje, gdyż jest wykluczeniem
realności. Działa byt. Istnienie nie pochodzi od niebytu. Jego więc przyczyną
jest byt. Ten byt powodując istnienie jest wyłącznie istnieniem, gdyż przyczyna
jest tym, co sprawia. Jest Istnieniem Samoistnym, które stwarza zawarte w nas,
urealniające nas istnienie. Stwarza je, gdyż stwarzanie polega na powodowaniu
lub sprawianiu istnienia w taki sposób, że to istnienie co do natury wyprzedza
wszystkie inne tworzywa człowieka i czyni je jego realnymi współpryncypiami.
Stworzone
istnienie urealnia całą zawartość istoty jako formę i materię. Powoduje je.
Dopuszcza zarazem wpływ otaczających substancji, dzięki którym istota
przekształca się na ich miarę w duszę i ciało.
Dusza
nie zawiera w sobie materii. Substancje więc, które wyznaczają jej
ustrukturowanie, są także niematerialne.
Ciało
jest najpierw materią. Jest ona jako możność przeniknięta rozciągłością,
podstawą procesu rozwoju ciała. Ten proces polega na powodowanym przez
substancje otaczające tworzeniu się przypadłości jako struktur
niesamodzielnych, wymagających aktywizowania. Substancje otaczające ponadto
przenikają ciało w jego warstwie przypadłości, aby je aktywizować. Rejestrujemy
te substancje w tak zwanym postaciowym ujęciu ciała. Sterowanie ich obecnością
w ludzkim ciele nazywa się leczeniem. Dodajmy, że dusza organizuje te
wpływające na ciało i przenikające je substancje w swoisty model ciała,
nazywany ciałem zewnętrznym, zbudowanym z „materia
praeiacens”(materia warunkująca budowę ciała).
Istnienie
więc, aktualizujące w nas duszę, zarazem dopuszcza łączenie się w organizmie
matki kodów genetycznych, dostarczonych przez ojca i matkę. Dopuszcza
zapłodnienie, które jest poczęciem się całej ludzkiej kompozycji z istnienie i
istoty jako duszy i ciała. Dusza i ciało są pełne w swych wyznaczających je
pryncypiach. Są niepełne w przypadłościowych uzupełnieniach. Aby dusza i ciało
uzyskiwały te uzupełnienia, rodzice i inne substancje, które otaczają poczęte
dziecko muszą oddziaływać całą swą bytowa zawartością. Dusza poczętego
człowieka przyjmuje miłość, naszą wiarę i nadzieję. Ciało przyjmuje fizyczne
bodźce ruchu, wzrostu, wymiarów, jakości.
Poczęty
człowiek, każdy człowiek od momentu poczęcia aż do chwili śmierci, jest zarazem
osobą.
Osoba
jest zawsze jednostkowym bytem, w którego istocie akt istnienia,
współstanowiący z tą istotą byt jednostkowy, wyzwala rozumność. Przejawy
istnienia osoby powodują nawiązywanie się między osobami relacji: miłość
pojawia się między przejawianą realnością, wiara wspiera się na udostępnianiu
się sobie osób jako ich prawdzie, nadzieja jest sytuowaniem się osoby w miłości
i wierze. Chroni te relacje rozumna działalność intelektu i woli jako przejawów
istoty, odbierających prawdę i dobro. Wierność intelektu prawdzie i wierność ze
strony woli dobru usprawnia nas w mądrości.
Znaczy
to, że człowiek jako osoba reaguje na miłość i odniesie się miłością do innych
osób, że ufa i oczekuje miłości i wiary, że przejawi rozumność i wolność, gdy
dzięki tym odniesieniom z naszej strony uzyska i rozwinie przypadłościowe
uzupełnienia, stanowiące w duszy intelekt i wolę, a w ciele właściwe
ukonstytuowanie organów, ich ruch, wzrost i jakość, właściwą harmonię i
funkcjonowanie.
Kim
więc jest człowiek? Jest osobą. Jest urealnioną przez zapoczątkowujące go
istnienie bogatą kompozycją istotową duszy i ciała. W duszy przejawiają się
bezpośrednio podmioty cech lub działań duchowych, intelekt dla poznania i wola
dla decyzji, nazywane władzami duchowymi. W ciele tworzą się bezpośrednie
podmioty cech i działań cielesnych, zmysły dla poznania zmysłowego i sfera
pożądawcza dla uczuć. Istnienie swymi przejawami, a mianowicie realnością,
prawdą i dobrem, wyzwala odniesienia osobowe, które są miłością, wiarą i
nadzieją. Gdy te odniesienia się utrwalą, chronione działaniami intelektu i
woli, tworzona przez człowieka kultura staje się humanistyczna. Realizuje się w
niej nasze życie, godne ludzi.
Według
Platona i platoników człowieka stanowi to, co w nim bezpośrednio poznajemy.
Wszystko więc, co w nim poznajemy, uważamy za elementy konstytutywne, gdyż
istota człowieka znajduje się poza człowiekiem. Z czasem uzupełniono to ujęcie
przez wprowadzenie liniowego układu cech. Jedną z cech, przede wszystkim
jedność, uznano za początek linii, a tym samym za element pierwszy w każdym
zwielokrotnieniu, stanowiącym człowieka. Rozwinięto to w tezę, że swoim
poznaniem tworzymy sens człowieka, czyli określamy, kim jest, wskazując na
jedną z cech, którą uznajemy za istotną. Z kolei zaprzeczono poznawalność
istoty i uznano, że człowiek jest relacją do czegoś poza nim, że jest głównie
odniesieniem do celu, ocen, wartości. Człowiek stał się odniesieniem do
wskazanych przez poznanie struktur tworzonych przez naszą myśl. Dziś,
utożsamiając człowieka ze świadomością, wypełnia się go jedynie wiedzą,
konstytuującą się jako człowiek w środku mowy.
Arystoteles,
rozważając niedokładności ujęć platońskich, uważa, że istota człowieka znajduje
się w człowieku i że stanowi ją podmiot tego, co bezpośrednio poznajemy. Tym
podmiotem jest dusza rozumna dla działań intelektualnych i materia dla cech i
działań cielesnych. Dusza rozumna i ciało stanowią samodzielną istotę ludzką,
tożsamą z całym człowiekiem. W tę propozycję wniesiono tendencję awerroistyczną,
według której dusza człowieka nie jest rozumna i że intelekt tożsamy z duszą
jest wspólny dla całej ludzkości. Człowiek jest raczej zwierzęciem, które
tworzy wyobrażenia. W wyobrażeniach człowieka znajdują się wpływy wspólnego
intelektu. Dziś głosi się często, że człowiek jest wyłącznie sumą działań
duchowych, intelektualnych i wolitywnych, które po śmierci jako oddzieleniu się
w człowieku duszy od ciała konstytuują się w dojrzałą osobę ludzką. Suma tych
działań jest świadomością. Ukazywanie człowieka jako świadomości doprowadza do
tezy, że człowieka stanowi wiedza.
Według
św. Tomasza człowieka stanowią pierwsze w nim, zapoczątkowujące go elementy
strukturalne. Są nimi istnienie i istota. Istnienie jest pryncypium
urealniającym. Istota jest pryncypium identyfikującym człowieka. Stanowi istotę
dusza i ciało. Istota jako dusza jest pryncypium podmiotów poznania i decyzji,
intelektu i woli. Istota jako ciało jest pryncypium podmiotów poznania
zmysłowego i podmiotów zmysłowego pożądania. Ze względu na posiadanie intelektu
człowiek jest osobą. Przejawy istnienia osoby powodują wiązanie się osób
relacjami miłości, wiary i nadziei.
W
tradycji platońskiej dominuje dodawanie cech, zwykły ich opis lub relacje
między cechami jako sposób identyfikowania człowieka.
W
tradycji arystotelesowskiej występuje odróżnienie przyczyn od skutków, zarazem
tego, co pierwsze, od tego, co wtórne, zależne od pierwszego i podmiotowane w
pierwszym. Pozwala to na zidentyfikowanie istoty człowieka i cech człowieka,
podmiotowanych w istocie.
W
tradycji tomistycznej trzeba najpierw zidentyfikować w człowieku akt i możność
jako stanowiące człowieka pryncypium urealnienia i różne od niego pryncypium
tożsamości. Te pryncypia bliżej określa się przy pomocy odniesienia do nich
różnicy między przyczyną i skutkiem. Trzeba z kolei odróżnić przyczyny
wewnętrzne człowieka od jego przyczyn zewnętrznych. Wskazywanie na przyczyny
zewnętrzne wymaga stosowania ich układu istotowego, a nie liniowego. Trzeba też
odróżnić człowieka i każdy byt od przejawów jego istnienia i od przypadłości,
podmiotowanych przez istotę, a przede wszystkim ujęcie poznawcze od realnego
bytowania. Należy też zaczynać identyfikowanie człowieka od skutków, a nie od
stanowiących go przyczyn, tożsamych z zapoczątkowującymi go pryncypiami. Uzyskane
ujęcie człowieka należy sprawdzać zgodnością tego ujęcia z realnym bytowaniem,
a nie z myśleniem o człowieku. Tak zidentyfikowany człowiek jawi się jako
osoba, która przez wiązanie się miłością z innymi osobami i korzystając z
mądrości sytuuje się w humanizmie i religii.
2. Miłość i uczucia (Artur Andrzejuk)
Relacje, jako odmiany przypadłości
są wyznaczane przez władze. Jednak
najbardziej podstawowe odniesienia człowieka do innych osób budują się wprost
na przejawach aktu istnienia, które
wobec tego trzeba omówić.
Jest to „działanie” tak
podstawowe i wyjściowe, że i relacja, która buduje się na tej własności jest
najbardziej naturalnym i pierwotnym odniesieniem osób do siebie. Relacja ta
określana jest dość wieloznacznym słowem „miłość”
ale też trudno o bardziej szerokie po względem treści opisanie tej najbardziej
podstawowej relacji. Naturę miłości wyznacza realność, w związku z tym miłość w
swej podstawowej formie jest współprzebywaniem, wzajemną obecnością, jakimś „byciem dla siebie”, gdyż to wszystko
wyznacza spotkanie osób w fakcie ich realności, motywowane samym tylko
istnieniem.
Ponadto,
w tę relację człowiek wnosi treści istotowe.
Coś rozpoznaje, decyduje, wnosi swoje emocje, wprost całą swą osobowość.
I
zauważmy tu jeszcze jedną istotną kwestię. To człowiek decyduje o miłości.
Człowiek ją chroni, rozwija lub zrywa. Miłość bowiem jest relacją wyznaczaną
przez podmiot i kres. Błędem jest zatem sądzenie, że to my zależymy od miłości, że
jest ona kapryśna, że „sama” się kończy, wygasa lub też, odwrotnie, gwałtownie
nas dopada, zniewala, zmusza do zmiany życia, zerwania zobowiązań, zdrady.
Pogląd, że podmioty zależą od relacji, został wymyślony przez Platona, który
byty uznał za odbitki idei, czyli
ostatecznie za skutek relacji odbijania. Potem neoplatonicy wymyślili, że
relacje, które łączą ludzi, bytują już wcześniej i tylko czyhają, aby połączyć
ze sobą przypadkowe byty. Obciążamy lub chwalimy wtedy los, fatum, niekiedy
Opatrzność. W przypadku miłości takie traktowanie tej relacji ma swoją długą
tradycję. Artystyczną ilustracją intelektualnego absurdu jest mit o Erosie,
utrwalony w przeróżnych odmianach w kulturze. Czyż nie traktujemy miłości jako
skutku ugodzenia nas strzałą z łuku Erosa (lub Amora). Przypomnijmy sobie, jak
często ów łucznik przedstawiany jest z zawiązanymi oczyma. Miłość jest ślepa -
mówimy wtedy. A poeta dopowiada: „serce nie sługa, nie wie co to rozkaz”. I
poeta ma rację, gdyż organy wewnętrzne działają niezależnie od naszej woli,
(ale przecież zdajemy sobie sprawę, że taka interpretacja wiersza nie jest
zgodna z intencją romantycznego wieszcza). I ponadto wydaje się nam, że to są
spontanicznie powstające rozumienia, wynikające z wnikliwej obserwacji zawikłań
ludzkiej miłości. Tymczasem jest to jedynie funkcjonowanie w kulturze
neoplatońskiej tezy o samodzielnym istnieniu relacji, wcześniejszym od podmiotu
i kresu, na które relacja niespodziewanie spada, według nieznanego nam zamysłu.
W ten sposób traktujemy los, fatum, kaprysy Amora.
To
nie my podlegamy relacjom. To relacje zależą od nas. To nie my także podlegamy
miłości, lecz ona nam podlega.
b) Kolejna
relacja istnieniowa, współwystępująca z miłością, buduje się na własności prawdy.
Prawda
oznacza w bycie jego dostępność dla innych. Struktury prawdziwe, w odróżnieniu
od wymyślonych, są dostępne poznaniu każdego człowieka, podczas gdy istota pomysłu znajduje się w umyśle
twórcy i nie jest nam bezpośrednio dana. W tym sensie mówimy o każdym bycie, że jest prawdziwy (w odróżnieniu
od sztucznych wytworów). O żywym
kocie mówimy, że jest prawdziwy - kot pluszowy, to kot sztuczny.
Relacja,
która wspiera się na własności prawdy, jest wzajemnym przekazywaniem prawdy. Ta
wzajemność polega tu i na oddziaływaniu prawdą i na otwarciu na prawdę.
Przekazywanie prawdy polega na wykluczeniu kłamstwa ze wszelkich informacji,
jakie podajemy. Jest po prostu mówieniem prawdy.
Otwarcie
się na prawdę jest zaufaniem. Nie chodzi tu o naiwne przyjmowanie każdej
informacji. Zaufanie nie wyklucza korzystania z rozumu, który przewiduje i
ubezpiecza nas przed nadużyciem naszego zaufania. Jednak samo zaufanie jest
czymś niesłychanie ważnym. Korzystanie z zaufania w wychowywaniu dzieci i
młodzieży wyklucza z tego procesu element tresury i czyni go istotnie
wychowywaniem, czyli przyuczaniem do wierności prawdzie i dobru. Znane są
przykłady prawdziwej metanoi ludzi,
mającej początek w udzielonym im przez kogoś kredycie zaufania.
A
relacja, o której mowa, nazywa się wiarą,
Ma ona postać prawdziwości, gdy przyjmujemy w niej postawę aktywną i na postać
zaufania, gdy przyjmujemy postawę bierną.
Własność
dobra w bycie oznacza, że może być on wybrany, akceptowany przed inny byt. Może
stać się przedmiotem wyboru, właśnie dobrem dla kogoś.
Nadzieja
jest wzajemnym przekazywaniem dobra. W aspekcie aktywnym jest świadczeniem
dobra (dobroczynnością - po staropolsku). Jest to po prostu dobroć.
Nadzieja
w aspekcie biernym jest umiejętnością przyjęcia daru. Otwartością na świadczone
nam przez kogoś dobro. Jest to bardzo ważna cecha człowieka. Dzięki niej
jesteśmy w stanie przyjąć zaproponowaną nam przyjaźń, czy miłość. Są one zawsze
darem, który - aby się nim cieszyć - trzeba umieć elegancko przyjąć. Tego
właśnie uczy nadzieja.
Zauważmy
od razu, że jest to postawa trudna. Savoire vivre uczy nas rewanżowania się za
upominki i prezenty. Dar jednak nie jest ani upominkiem, ani prezentem. Savoire
vivre wymaga aby prezenty nie były zbyt drogie, ani nazbyt cenne. Jednakże
oczekujemy od ludzi także rzeczy cennych, czasem nawet ofiar. Wszystko to są
dary, których się nie rewanżuje, które zawsze należy przyjąć dla swego dobra
oraz dla dobra tego, kto obdarowuje.
Tyle
na razie o relacjach wyznaczanych przez akt istnienia. Istota także podmiotuje
cały zespół relacji. Sa to relacje poznania i decyzji, a także uczucia.
Jednakże istota dokonuje tych operacji za pośrednictwem władz.
Interesuje
nas jednak miłość. Już wiemy, że istnieniowa relacja miłości łącząc ze sobą
osoby staje się relacją osobową. Wiemy także, iż tylko taką miłością możemy
ogarnąć drugiego człowieka w pełni jego bytu oraz, korzystając z informacji
objawionych, osiągnąć Boga i usytuować się w miłości, która uświęca i zbawia. W
miłość osobową włączony jest cały człowiek, gdy intelekt i wola chronią tę
relację swoimi działaniami. Jest to więc miłość cała, zupełna i pełna. Jakże
marne wydają się uczucia zwierząt wobec takiej miłości, chronionej przez
poznanie i decyzje. A zarazem jak wspaniałe i piękne są uczucia człowieka w
perspektywie tej miłości, gdy uczucia są z nią związane i swoiście w niej
uczestniczą.
Wobec
takiego rozłożenia akcentów należy rozważyć tę umysłową miłość, zwaną po
łacinie dilectio w różnych jej
odmianach i aspektach. Ze strony człowieka towarzyszą tym odmianom dilectio rozmaite stany psychiczne, gdyż
- jak już powiedziano - uczuciowość jest koniecznym elementem składowym
osobowości człowieka, a wobec tego także i ludzkiej miłości. Wspomniane stany
psychiczne opisuje się w filozofii klasycznej terminami iście metafizycznymi.
Otóż sytuację, w której człowiek jest pewny swojej miłości i zarazem pewny
wzajemności, a ponadto nie ma co do trwałości tej relacji żadnych obaw, odbiera
ją jako zaspakajającą, pełną i dobrą, nazwano sytuacją actus et actus, akt i akt, faktyczność i faktyczność. Nazywamy ją
dzisiaj bardziej psychologicznie sytuacją samowystarczalności miłości.
Sytuacją
dopełnienia jest stan psychiki człowieka, gdy czegoś nam w miłości brakuje, gdy
sprawia ona ból, tęsknotę, cierpienie. Tomasz z Akwinu nazywa to stanem actus et potentia, czyli akt i możność,
faktyczność i możliwość. Miłość nazywana connaturalitas,
owa „podstawowa relacja życzliwości”, będzie miłością w wersji actus et actus. Uczucie miłości, miłość
na poziomie concupiscibilitas ma
zwykle wersję actus et potentia. W dilectio zachodzą obie te wersje.
Wersja
samowystarczalności to przyjaźń - amicitia.
Jest to miłość pozbawiona jakiegokolwiek zła. Wypełnia ją tylko dobro.
Przyjaźń jest ufna, nie tęskni, raczej cierpliwie wyczekuje i raduje się z
każdego kontaktu przyjaciół.
Miłość
dilectio w wersji przyjaźni jest
najpełniejszą podstawą działań chroniących. Miłość, która jest przyjaźnią,
zapewnia człowiekowi podstawowe środowisko osób ludzkich. To środowisko
akceptuje, wspomaga i chroni człowieka. Przyjaźń rodzi, tak ważne dla człowieka,
poczucie bezpieczeństwa, pewność, że zawsze znajdziemy czyjąś pomocną dłoń,
czyjąś radę, że ktoś zawsze wysłucha naszych zwierzeń, postara się pomóc i
zawsze będzie dzielił z nami nasze radości i smutki. W ten sposób przyjaciele
stają się jakby kimś jednym, jak zauważa św. Tomasz w swojej „Sumie Teologii”. Warunkiem przyjaźni i
podstawową jej cechą jest wzajemność.
Odmianą
dilectio, która nie oczekuje
wzajemności, jest miłość caritas. Ta
miłość stanowi wersję dopełnienia. Nie sprawia to jednak człowiekowi bólu gdyż caritas jest postacią altruizmu, który
jednak nie jest jakąś formą działalności społecznej, ani nie stanowi braku
równowagi psychicznej. W miłości caritas
chodzi na serio o drugiego człowieka, o jego dobro, jego miłość, tęsknoty,
troski, utrapienia. I jeśli nawet czyjaś caritas
ogarnia wielu ludzi, to tak jakby każdego obejmowała osobno, nie zaś wszystkich
jednocześnie. Z tej to przyczyny caritas przekracza
niekiedy naturalne siły człowieka. Któż bowiem ma sto par rąk, aby wszystkich
objąć, gdy ogarnia ich miłością caritas. Przyjaźń
dotyczy przyjaciół, wyklucza zaś tych, którzy nam szkodzą i których przez to
określamy jako swoich nieprzyjaciół. Przyjaźń ich nie ogarnia. Ogarnia ich
natomiast heroiczna caritas. To o tej
odmianie miłości myślał Chrystus polecając miłowanie nieprzyjaciół. O niej tez
pisał św. Paweł do Koryntian, że jest cierpliwa i łaskawa, pozbawiona zazdrości
i pragnienia sławy. Nie ma w niej pychy, bezwstydu, interesowności, gniewu,
pamięci doznanych krzywd, uciechy z niesprawiedliwości. Ta miłość - według
Apostoła - nigdy się nie kończy, wszystko wycierpi, we wszystkim pokłada
nadzieję, wszystkiemu wierzy.
Caritas jest więc tą miłością, która chroni człowieka nawet
gdy on sam o tym nie wie, gdy nie chce o tym wiedzieć, gdy jest zły, gdy
niszczy rzeczy wartościowe, innego człowieka, czyjąś miłość, wiarę, nadzieję,
inne relacje, wszystko, co prawdziwe i dobre, nawet wtedy chroni człowieka
czyjaś miłość caritas.
A
gdy nie ma wokół nas ludzi odnoszących się do nas miłością caritas, to zawsze, wiemy to z Objawienia, taką postawę ma wobec
nas Bóg. Miłość Boga do człowieka jest zarazem amicitia i cartitas. Nazwano
tę miłość po grecku agape. Miłość
Boga chroni nas przede wszystkim w tym, co dla człowieka najważniejsze, ale ze
względu na to właśnie Bóg też wspiera nas w innych, drobniejszych sprawach.
Nazywa się to Bożą Opatrznością.
Z
kolei miłość człowieka do Boga naznaczona jest ludzką ułomnością. W tym wypadku
staje się niekiedy szczególnie dotkliwa i bolesna, gdyż człowiek nie doznaje obecności
Boga w swym normalnym, zmysłowo-umysłowym poznaniu. Bóg nie jest dla człowieka
fizycznie obecny. A człowiek jako byt duchowo-cielesny wszystko poznaje poprzez
zmysły i jak słusznie zauważył Arystoteles nihil
est in intellectu, quod non prius fuerat in sensu. Miłość człowieka do Boga
nie znajduje z tego powodu swego miejsca w psychice. Bóg dla zmysłów jest
nieobecny. Sytuacja ta rodzi ból i cierpienie u osób odnoszących się do Boga
miłością amor, czyli taką odmianą dilectio, która z powodu stałej potrzeby
obecności ukochanej osoby rodzi tęsknotę, wywołującą właśnie ból i cierpienie.
Miłością
amor odnosimy się także do osób
ludzkich zawsze wtedy, gdy brakuje nam obecności drugiej osoby, gdy tęsknimy.
Właśnie ta potrzeba stałej obecności jest znakiem tej odmiany miłości osobowej.
I także w przypadku, gdy jest to miłość czysto ludzka, stała obecność kochanej
osoby nie jest możliwa. Staramy się tylko, by rozstania były krótkie, by jak
najwięcej czasu spędzać razem. Zawsze jednak, gdy pozostajemy sami. dopada nas
ból i tęsknota.
Miłość
amor jest postacią dilectio najbardziej angażującą naszą
psychikę, a w niej głównie uczucia.
Uczucia bowiem są elementem składowym ludzkiej osobowości,
tak jak posiadanie ciała należy do istoty człowieka. Skutkiem złożenia człowieka
z duszy i ciała jest właśnie posiadanie psychiki. Nasz stosunek do uczuć jest
konsekwencją stosunku do ciała, a ten - z kolei - zależy od naszego rozumienia
człowieka. Jeśli człowiek jest dla nas wyłącznie ciałem, to uczucia stają się
wtedy podstawą rozumień, ocen i decyzji. Jeśli jednak uważamy człowieka za
duszę jedynie uwięzioną w ciele, to uczucia potraktujemy jak pętające duszę
więzy i będziemy je starali się zniszczyć. Tymczasem człowiek jest
duchowo-cielesną jednością, co oznacza, że do istoty bytu ludzkiego należy
posiadanie zarówno duszy jak i ciała. Dlatego - być może - pisarze
średniowieczni umieścili człowieka in
horizonte, na horyzoncie świata materii i świata ducha, jako byt gromadzący
w sobie doskonałości obydwu tych sfer.
Teorii
wyjaśniających uczucia też jest przynajmniej kilka, jednak my zatrzymamy sie
przy tej, która zbudowana została w koncepcji człowieka jako duchowo-cielesnej
jedności. Stwierdza się w niej, że uczucia skierowują nas do jakiegoś dla nas
dobra, rozumianego jako przyjemne, korzystne, pożyteczne itp. Podkreśla się
tylko, że chodzi tu o tzw. dobro dla nas,
którego nie wolno nam mechanicznie utożsamiać z dobrem moralnym. Uczucia ponadto odpychają nas od tego, co uznają
za zło, chodzi tu o wszelkie przykre i nieprzyjemne przedmioty. I znów, zło, któremu sprzeciwiają się nasze
uczucia, nie jest złem moralnym, gdyż
może się zdarzyć, że uczucia skłaniają nas do unikania czegoś, co wynika z
moralnego obowiązku.
Zostało
już powiedziane, że uczucia są podmiotowane przez zmysłowe władze pożądawcze.
Są to dwie władze, gdyż jedna z nich odnosi się wprost do zmysłowego dobra lub
zła, druga zaś ze względu na trud, który towarzyszy uzyskiwaniu jakiegoś dobra
lub unikaniu jakiegoś zła. Nazwiemy je w tym tekście władzą pożądliwą i władzą
gniewliwą.
W
filozofii klasycznej rozumie się uczucie jako pewien ruch (motus) i tak też się
je wyjaśnia. Najpierw jest zamierzenie, upodobanie, swoista energia uczuciowa.
Jest to zatem jeszcze sytuacja statyczna. Należeć ona może jedynie do władzy pożądliwej, gdyż spoczynkowi nie
może towarzyszyć przeszkoda w postaci trudu. Podobnie jest i z kresem ruchu
uczuć. Jest on albo zadowoleniem, albo smutkiem, zawsze pewnym już spoczynkiem
w tym, co uzyskaliśmy lub pogodzeniem się z przykrą dla nas sytuacją.
Z
tego, co wyżej powiedziano, wynika następujący schemat podstawowych uczuć:
1.
Źródłem dążenia do dobra jest uczucie miłości.
2.
Źródłem unikania zła jest uczucie nienawiści
Miłość
i nienawiść należą do uczuć podmiotowanych przez władzę pożądliwą.
3.
Prostym dążeniem do dobra jest pożądliwość.
4.
Prostym unikaniem zła jest uczucie wstrętu.
Proste
dążenie lub unikanie oznacza tu uczucia podmiotowane przez władzę pożądliwą.
5.
Dążeniem do dobra, któremu towarzyszy trud i wysiłek ze strony człowieka, jest
uczucie nadziei.
6.
Wycofaniem się z nadziei, czyli z dążenia do dobra z powodu poddania się
przeszkodom stojącym na drodze do tego dobra, jest uczucie rozpaczy.
Uczucia
nadziei i rozpaczy są jakimiś odniesieniami do dobra. W stosunku do trudnego do
uniknięcia zła mamy trzy dalsze uczucia.
7.
Przezwyciężaniem zła jest uczucie odwagi.
8.
Unikaniem zła przez wycofanie się jest bojaźń.
9.
Uczucie gniewu natomiast jest reakcją na zło obecne, któremu jednak człowiek
się nie poddaje i które postanawia zaatakować.
Zjednoczenie
się z dobrem lub złem nie wywołuje - co już sygnalizowano - uczuć
podmiotowanych przez władzę gniewliwą. Uczucia
te jako pewien spoczynek są domeną władzy
pożądliwej.
10.
Po zjednoczeniu z dobrem doznajemy uczucia przyjemności.
11.
Zjednoczenie ze złem, czyli pozbawienie jakiegoś dobra, wywołuje uczucie bólu.
W
taki sposób wyróżnia się jedenaście podstawowych uczuć. Często mamy do
czynienia z różnymi połączeniami tych podstawowych form naszej uczuciowości,
np. poruszana już w tym rozdziale tęsknota jest połączeniem pragnienia, jako
oczekiwania na kochaną osobę, z cierpieniem wywołanym przez jej nieobecność.
Tęsknota jest właśnie przykładem powiązań uczuć i miłości.
Wartość
moralna uczuć nie zależy od nich samych, nie możemy wobec tego powiedzieć, że
np. miłość jest dobra, a nienawiść zła. Dobrem moralnym są - jak pamiętamy -
działania chroniące osoby, podejmowane przez intelekt i wolę człowieka.
Uczucia,
gdy uczestniczą w tym chronieniu osób - spełniają moralne dobro. Gdy
przeszkadzają - temu dobru się sprzeniewierzają. Według św. Tomasza ten stopień
uczestniczenia uczuć w działaniach intelektu i woli zależy od stopnia ich
podporządkowania woli i intelektowi. Podporządkowanie to uzyskujemy na drodze
wykształcenia i wychowania.
Charakteryzując
wspólnotę i odmiany wspólnot wskazuję na to, co je stanowi, a tym samym
odróżnia od innych. To, co stanowi jakąś strukturę, nazywa się istotą. Używając
nazwy „istota” sygnalizuję, że określając wspólnotę chcę dotrzeć do tego, co w
niej najważniejsze.
Najważniejsze
we wspólnocie, tym, co ją stanowi, jej istotą, są osoby, lecz powiązane
różnorodnymi odniesieniami.
Te
odniesienia nazywają się relacjami. Korzystam z tej nazwy. Zarazem odróżniam
relacje realne od relacji myślnych. Relacje realne opierają sie na realnych
podmiotach. Relacje myślne są opinią, a wobec tego tylko propozycją, umową,
życzeniem. Relacje ułatwiają określenie wspólnot i znalezienie tego, co je
różni.
Realne
podmioty i relacje tworzą realne wspólnoty. Przykładem takich wspólnot jest
rodzina i naród. Myślne podmioty i relacje powodują, że powstaje np.
społeczeństwo, instytucja, państwo.
Te
zagadnienia podejmuję w proponowanym tu tekście.
Zostały
już omówione relacje osobowe, które należą do grupy relacji realnych. Relacje
osobowe to miłość, wiara i nadzieja. Wskazuję na nie, gdy określam rodzinę i
naród. Relacje osobowe stanowią jednak osobny temat i tylko pomocniczy w
odniesieniu do tematu wspólnoty i jej odmian.
Wspólnota
jest zespołem osób, powiązanych relacjami zarówno realnymi, jak i myślnymi. W
spójnej wspólnocie relacje myślne powinny stanowić sposób chronienia relacji
osobowych, które zawsze są realne. Osoby zawsze są podmiotami relacji, tym
samym więc podmiotami wspólnot. Może się zdarzyć, że w danej wspólnocie zyskają
przewagę relacje myślne. Stanie się to powodem różnic międy wspólnotami. Tych
różnic nigdy nie wprowadzają realne relacje osobowe.
Należy
też zauważyć, że oprócz realnych relacji osobowych, takich jaki miłość, wiara i
nadzieja, są także inne relacje realne, takie jak poznanie, które jest źródłem
wiedzy jako struktur czysto myślnych oraz takich jak decyzje, które są
przejęciem oddziałującego na nas dobra. Relacja poznania jest dlatego realna,
że polega na odbiorze oddziałujących na intelekt możnościowy realnych
pryncypiów istotowych bytu. Różnica między relacjami osobowymi a innymi
relacjami realnymi polega na różnych podmiotach tych relacji. Relacje osobowe
są wywoływane przejawami w bycie jego istnienia, natomiast relacje takie jak
poznanie i decyzje są wywoływane zdolnością istoty do odbioru prawdy i dobra.
Różnice
między wspólnotami, dokładniej mówiąc, wynikają z tego, że często mylimy
relacje realne i osobowe z relacjami myślnymi. Zdarza się, że relacjom myślnym,
takim jak instytucje, przypisujemy pozycję bytów, głównie wtedy, gdy doznajemy
uciążliwości podlegania instytucjom. Mylimy też często z bytami teorie,
ideologie, nawet decyzje. Gdy któraś z relacji myślnych zdominuje wspólnotę, ta
wspólnota zaczyna różnić się od innych. Staje się grupą społeczną,
ideologiczną, związkiem zawodowym, instytucja np. handlową. Wszystkie te
wspólnoty współstanowią naród. I może się wydawać, że suma spraw tych grup ma
stanowić dobro wspólne. Jednak dobro wspólne musi być tym, co odpowiada całemu
narodowi, a więc wszystkim osobom zarazem.
W
polskiej literaturze filozoficznej mówi się o dominowaniu trzech typów
wspólnot:
Wspólnota
jest zespołem osób, podobnie wybierających dobro wspólne.
Wspólnota
jest zespołem osób powiązanych dążeniem do realizowania swych bytowych
aspiracji, najpełniej wyrażających się w osiąganiu Boga.
Wspólnota
jest zespołem osób w taki sposób, że własności transcendentalne osób są dla
każdej z nich uwewnętrzniającym się dobrem wspólnym.
W
tych wspólnotach czynnikiem konstytuującym wspólnotę jest podobne działanie,
związek z Bogiem, wzajemne przejmowanie takich własności osób jak jedność,
odrębność, realność, prawda, dobro, piękno. We wszystkich wypadkach czymś
konstytuującym wspólnotę są cechy jako przejawy istnienia lub istoty osób. Na
mocy tego, wspólnoty nie są strukturami samodzielnymi. Bytowa samodzielność
przysługuje tylko osobom. Wspólnoty są strukturami niesamodzielnymi,
przypadłościowymi, które istnieją mocą osób, wiążących się jakimiś cechami.
Wspólnota
lub jedność wszystkich wspólnot współstanowiących naród nie jest jeszcze tym
dobrem wspólnym, przez które polityka mogłaby służyć całemu narodowi.
W
wyróżnionych typach wspólnoty wskazywano na dobro wspólne jako czynnik
konstytuujący wspólnotę. Za dobro wspólne uważano sposób odnoszenia się do
podstawowych celów wspólnoty, realizowanie więzi z Bogiem, przejmowanie wpływu
przejawów istnienia osoby.
W
literaturze tematu dobra wspólnego zwycięża pogląd, że dobrem wspólnym, które
wszystkim odpowiada, jest rzeczywiście Bóg. Podkreślenie odniesień do Boga
stanowi obiektywne dobro wspólne. Subiektywnym dobrem wspólnym jest spełnienie
najgłębszych aspiracji osób. W kulturze katolickiej ta propozycja jest
zrozumiała i może być powszechnie akceptowana. Jednak w aktualnej kulturze,
którą nazywamy kulturą nowożytną i współczesną, wyróżniającą się tendencjami
laickimi, propozycja uznania Boga za dobro wspólne narodu może budzić
zastrzeżenia.
Rozważa
się więc propozycję, według której dobrem wspólnym są przejawy istnienia osób,
głównie uzyskiwana wewnętrzna jedność, ład i spokój pod wpływem życzliwie
odnoszących się do nas osób. Mówi się także o skutkach wpływu na nas
oddziaływań, wyznaczonych prawdą i dobrem. Wiąże się z tą propozycją pogląd, że
dobrem wspólnym jest podobny sposób odnoszenia się do dobra wspólnego, a więc w
ogóle do dobra.
Przypomnijmy,
że realność, prawda, dobro udzielają się osobom poprzez relacje osobowe, które
są miłością, wiarą i nadzieją. Ze względu na to dobrem wspólnym są raczej
relacje osobowe, które pozwalają na doznawanie czyjejś miłości, zaufania i
pokładania w nas nadziei jako bezpośrednich skutków realności, prawdy i dobra
osób. Zabieganie o trwanie tych relacji jest realizowaniem dobra wspólnego,
tego, co odpowiada każdej osobie. Ponieważ relacje osobowe sprawiają realną
współobecność osób, głosi się pogląd, że obecność jest dobrem wspólnym osób.
Zidentyfikowanie
dobra wspólnego jako obecności, to znaczy przebywania wśród osób w powiązaniach
przez miłość, wiarę i nadzieję, włącza w dobro wspólne humanizm i religię.
Ogarnia jak gdyby główne nurty kultury katolickiej. Gdyby jednak tak rozumiane
dobro wspólne przejęła polityka, zatarłaby się w niej granica między stałą
racją stanu, a programem politycznym. Troską państwa stałyby się mniej cele i
zadania, a bardziej sposoby osiągania celów, bardziej wskazania jak osiągnąć
cele narodu. Wydaje się więc, że należy dalej poszukiwać dobra wspólnego
sięgając wobec tego do zasad trwania w relacjach osobowych z ludźmi i z Bogiem.
Zasadą,
wskazującą na działania, chroniące relacje osobowe, jest mądrość. Stanowi ją
umiejętność spojrzenia na wszystko z pozycji prawdy i dobra w taki sposób, że
intelekt odczytuje skutki dobre, wywołane przez byt, oddziałujący na nas swą
prawdą czyli udostępniający się intelektowi. Wywołuje to rozumienie osób, szans
powiązania relacjami osobowymi i sytuowania się w odniesieniach przez miłość,
wiarę i nadzieję. Dobrem wspólnym jest więc zasada realizowania tych wszystkich
szans człowieka. Tą zasadą jest właśnie mądrość. Osiąganie skutków relacji
osobowych jest różne, jakby odmienne w każdym człowieku. Ta sama jednak jest
zasada tych realizacji i wszystkim osobom w jednakowym stopniu potrzebna.
Mądrość
więc jako dobro wspólne musi pojawić się w stałej racji stanu zarówno w
odniesieniu do osób, jak i do wspólnot. Odpowiadając wszystkim osobom i
wspólnotom staje się tym samym właściwym dobrem wspólnym narodu.
Gdy
przy pomocy programów politycznych osoby wybronią swe relacje do ludzi i do Boga,
wtedy dzięki religii pojawi się w nas także mądrość jako dar Ducha Świętego.
Ten dar doskonali miłość. Religijnie doskonalona miłość powiąże nas z
Chrystusem, a w Chrystusie nasze relacje osobowe, kierowane do Boga, Duch
Święty powiąże z miłością, którą ogarnia nas Bóg. Dobrem wspólnym ludzi staje
się Chrystus jako „miejsce” spełniania się naszych więzi z Bogiem, których
chronienie określa mądrość naturalna i nadnaturalna, będąca darem Ducha
Świętego.
Mądrość
i Chrystus stają się dobrem wspólnym narodu, który dzięki temu sytuuje się w
wewnętrznej i zewnętrznej kulturze katolickiej, tworzonej zgodnie z prawidłowym
identyfikowaniem osób w ich bytowej strukturze, wyznaczającej przez przejawy
istnienia i istoty realne relacje osób z osobami. Można z kolei powiedzieć, że
mądrość i Chrystus są zasadami lub źródłami kultury. Zgodność dobra wspólnego z
zasadami tworzenia kultury daje w wyniku jedność narodowi, tworzącemu spójną
wewnętrzną i zewnętrzną kulturę osób. Należy tu przypomnieć tezę, że właśnie
kultura swą strukturą jako układem ważności dziedzin wyznacza politykę w jej
racji stanu i programach politycznych. Przy takich zasadach jako dobru wspólnym
i racjach stanu kultura i polityka stają się zgodne z dobrem człowieka,
odczytanym w jego bytowej strukturze. Ta zgodność powoduje, że kultura i
polityka służą człowiekowi. Gdy realizuje się tę służbę w postawie czci wobec
osób, zarazem realizuje się miłość, która jest troską o dobro osób. Dzięki temu
kulturę i politykę kształtuje i przenika miłość, na ogół pomijana wśród zasad
kultury i polityki. Chroni ją właśnie mądrość, a najwyższą i najgłębszą jej
zawartość wyznacza jej Chrystus. W Nim ostatecznie uzasadnia się nasz wysiłek
chronienia relacji miłości do ludzi.
Naród
jest wspólnotą, którą stanowi odniesienie do tego samego dla wszystkich osób
dobra wspólnego. Jednym narodem mogą więc być osoby i wspólnoty, które poddają
się dominacji różnych relacji myślnych, uważanych za dobro wspólne grupy. Nie
jest to tylko dowolny wybór zadań lub celów szczegółowych, gdyż np. grupę
szkolną lub uniwersytet spaja właśnie wierność prawdzie. Ta wierność jest
głównym zadaniem uniwersytetu. Oprócz osób w jedności narodu uczestniczą
małżeństwa, rodziny, rody, grupy przyjaciół, grupy zawodowe, społeczne, związki
lub stowarzyszenia polityczne, wtedy jednak, gdy wszystkie osoby w tych różnych
wspólnotach odnoszą się do osób także innych wspólnot właśnie z miłością, wiarą
i nadzieją, gdy więc wszystkie osoby ze wszystkimi wiążą się relacjami
osobowymi. Tą zasadą jest właśnie mądrość i to ona scala naród jako jego dobro
wspólne.
Dopowiada
się tu, że narodem są te osoby, które wiąże ponadto ten sam obszar urodzenia
lub zamieszkania, ten sam język lub przynajmniej język dominujący, ta sama
kultura. Można zastanawiać się, czy są to elementy podobnie konstytuujące naród
jako dobro wspólne. Wszystkie jednak czynniki konstytuujące naród są
przypadłościowe, a więc drugorzędne wobec osób, które są podmiotem i wewnętrzną
przyczyną narodu. Nie można oddzielić od osób ich osobowych relacji. Te
relacje, a ponadto inne relacje realne i myślne wiążą osoby w naród, gdy jednak
kieruje tymi relacjami umiejętność mądrości.
Niektórzy
teoretycy uważają, że takie relacje jak więź z miejscem urodzenia,
zamieszkania, językiem tego terenu, tam tworzoną kulturą, stanowi ojczyznę.
Sama nazwa ojczyzny wskazuje, że jest nią to wszystko, co dziedziczymy po ojcu,
rodzicach, rodzinie, rodzie, z czym powiązaliśmy się już w dzieciństwie, w czym
rośliśmy, czym kształtowaliśmy pierwsze rozumienia, z czym ponadto powiązaliśmy
się emocjonalnie i uczuciowo. Są to więc byty i ich rozumienia, zafascynowania
nimi i wywołane uczucia. Skutkiem tego wszystkiego jest wewnętrzna kultura
człowieka i zarazem kultura zewnętrzna. Wszystko to jest ojczyzną osób.
Należy
dodać, że w tej właśnie ojczyźnie powiązaliśmy się relacjami osobowymi ze
spotkanymi tam osobami. Tam doznawaliśmy powiązań z nimi przez miłość i
podobnym powiązaniem obdarowywaliśmy inne osoby. Doświadczenia tego czasu i
przeżycie relacji mogło stać się miarą oceny wszystkich innych naszych relacji
osobowych. Relacje osobowe sytuują nas w osobach jak w domu, we właściwym domu
człowieka. To pierwsze doznanie przebywania w osobach jak w uszczęśliwiającym
nas domu mogło stać się powodem pełnego właśnie zadomowienia się na tym oto
obszarze i w tym języku, którym przy pomocy kultury wyrażaliśmy miłość.
Nazywamy to ojczyzną, więzią z ojcem, pośrednio ze wszystkim, co budzi poczucie
bezpieczeństwa, opieki, wykluczenia samotności, zagrożeń, których nie umiemy
później pokonać czy przezwyciężyć.
Ojczyzna
może więc oznaczać odniesienie do tego, co wprowadzało w stan szczęścia. Do
takiego stanu zawsze tęsknimy. Tęsknimy więc do ojczyzny, gdy w niej nie
przebywamy. Martwimy się nią, gdy jest zagrożona, gdy więc zagrożone są warunki
naszego szczęścia. Szczęście realne wynika z zamieszkania w osobach. Wszystkie
osoby, stanowiące naród, są racją nadziei, że z tymi osobami powiąże nas
życzliwość i zaufanie, a więc miłość i wiara. Może z tego względu zwykle wiąże
się naród z ojczyzną. Nazywa się też ojczyznę domem narodu. Oznacza to, że w
tych warunkach i okolicznościach, w tym miejscu i czasie realizowała się nasza
więź z osobami przez miłość, wiarę i nadzieję.
Potwierdzeniem
tego, że można w ten sposób rozumieć ojczyznę , jest fakt uznania przez kogoś
innych terenów i języka, innej kultury i osób, za swą nową ojczyznę. Może to
znaczyć, że doznawaliśmy tu pełniejszej miłości, że tu dopiero przeżyliśmy
szczęście. Narody, wśród których zamieszkiwaliśmy, nawet zabiegają o to, abyśmy
uznali ich kraj, język i kulturę przynajmniej za swą drugą ojczyznę, żebyśmy
poczuli się u siebie, we własnym domu.
Może
ojczyzna jest zespołem relacji osobowych, otoczonych uczuciami, zawsze
pozytywnymi. Ponieważ uczucia są także relacjami, wywołanymi przez wyobrażenia,
których źródłem są zawsze doznania zmysłowe tak zwanego dobra fizycznego, może
tu liczyć się oparte na wrażeniach zmysłowych wyobrażenie piękna, miejsc
zamieszkania, języka, zwierzania pierwszych zachwytów i kultury, utrwalającej
to wszystko w usprawnieniach władz i dziełach zewnętrznych.
Ojczyzną
więc jest zespół skutków relacji osobowych, gdy powiążemy z nimi poczucie lub
nadzieję szczęścia, łączącego się z wyobrażeniami, zawsze wyzwalającymi
pozytywne uczucia i doznanie realnego piękna. To jest właśnie prawdziwe i dobre
miejsce osób.
Wszystkie
osoby, które podobnie wiążą się z sobą miłością, które doznają podobnego
szczęścia, pozytywnych uczuć i zachwycają się podobnie jak my pięknem miejsca,
języka, kultury i osób, nazywamy narodem. Z osobami, stanowiącymi naród wiąże
nas ponadto mądrość, pozwalająca rozpoznać i stosować wszystko, co chroni
właściwy, zawsze wywołujący tęsknotę dom człowieka.
Rodzina
w tym, co ją stanowi, jest zespołem osób, powiązanych relacjami osobowymi, gdy zarazem
wiążą rodzinę relacje rodzicielstwa i odniesień dzieci do rodziców.
Rodzicielstwo wskazuje na to, że w utworzeniu się rodziny wcześniejsza od samej
rodziny jest relacja małżeństwa lub tylko macierzyństwa i ojcostwa, gdy rodzice
nie są powiązani małżeństwem. Małżeństwo i rodzicielstwo jako macierzyństwo i
ojcostwo wyjaśniają genezę rodziny. W samym swym trwaniu rodzina jest zespołem
relacji osobowych, wiążących osoby stanowiące rodzinę, która powstaje dzięki
rodzicielstwu jako zespół osób. Osoby więc przede wszystkim stanowią rodzinę,
gdy osoby te wiążą się miłością, wiarą i nadzieją. Akcentując osoby i relacje
osobowe, wiążące osoby, gdy są to osoby powiązane rodzicielstwem, ujmujemy
rodzinę w jej trwaniu, w tym, czym jest jako wspólnota, która trwa w sposób
nierozdzielny.
Rodzina,
ze względu na swe pochodzenie, wymaga rodzicielstwa gwarantowanego małżeństwem.
Małżeństwo nie zabezpiecza trwania osób w relacjach osobowych, zabezpiecza
jednak dzieciom stałą obecność ojca i matki, a obecność jest trwaniem relacji
osobowych. Rodzina wobec tego wymaga obecności rodziców i dzieci. Rodziną jest
jednak także matka i dziecko nawet wtedy, gdy rodzicielstwo nie było
realizowane w małżeństwie. Z tego względu odróżniamy rodzinę w jej trwaniu od
rodziny w jej genezie.
Rodzina,
ujęta w jej granicach, pośrednio w jej trwaniu, nie ogranicza się do rodziców i
dzieci. Do rodziny należą także rodzice rodziców, bracia i siostry rodziców
dziecka. Te pokrewieństwa nazywamy dziadkami, wujami, ciotkami. Ujęcie liniowe
tych związków zmniejsza stopień pokrewieństwa, nie likwiduje jednak rodziny,
nazywanej rodem, gdy można jeszcze wskazać na tę parę małżeńską, z której
wywodzą się wszystkie osoby rodu.
Powtórzmy
i uwyraźnijmy to, że rodzina ze względu na trwanie tej wspólnoty i na to, co ją
stanowi, jest powiązaniem osób relacją miłości, wiary i nadziei. Rodzina ze
względu na swe pochodzenie lub zapoczątkowanie obejmuje oprócz relacji
osobowych także relacje rodzicielstwa lub małżeństwa. Rodzina ze względu na swe
granice lub kres i zasięg, jest zespołem osób powiązanych relacjami osobowymi,
lecz wywodzących się z tego małżeństwa, które w liniowym wyjaśnianiu
pokrewieństwa można zidentyfikować i zapamiętać. Do rodziny, ujętej w jej
granicach, należą także osoby nie pochodzące z małżeńskiego powiązania rodziców
rodu, a mianowicie synowe lub zięciowie, nawet osoby adoptowane.
Możemy
powiedzieć, że inną linię stanowienia rodziny wyznacza małżeństwo i
rodzicielstwo, i inną powiązanie się osób relacjami osobowymi. Gdy nie chroni
się relacji osobowych, rozpada się rodzina, a nawet małżeństwo. Pozostaje
rodzina w linii właśnie rodzicielstwa. Nie ma jej w linii trwania relacji
osobowych. Nie ma wtedy rodziny jako wspólnoty aktualnie spojonej relacjami
osobowymi i oddziałującej miłością, wiarą i nadzieją. Do narodu wchodzi rodzina
oddziałująca właśnie relacjami osobowymi. Bez tych relacji osobowych wchodzą w
skład narodu jednostkowe osoby tylko spokrewnione. To spokrewnienie nie
wywołuje we wspólnocie narodu tych skutków, bardzo potrzebnych, które są przede
wszystkim miłością. Narodowi więc potrzebne są rodziny w tym, co je stanowi,
jako zespół osób, wśród których trwa powiązanie przede wszystkim przez miłość.
Dodajmy,
że linię rodzicielstwa powinno zapoczątkować małżeństwo. Czyni ono osoby, które
wiąże, także rodziną. Samo w sobie małżeństwo, w tym więc, co je stanowi, jest
wspólnotą, w której mężczyzna i kobieta ujawniają wobec świadków, że podejmują
decyzję odnoszenia się do siebie relacjami osobowymi i zrodzenia innych osób.
Zobowiązują się więc do stanowienia wspólnoty, w której nowe osoby nie tylko
się urodzą, lecz także będą rosły w zespole relacji miłości, wiary i nadziei.
To zobowiązanie wymaga świadków dlatego, aby przez nich inne wspólnoty zostały
poinformowane o ukonstytuowaniu się nowej rodziny w linii właśnie
rodzicielstwa. Ta linia lub aspekt wprowadza w społeczeństwo, przyznające
małżeństwu właściwe mu uprawnienia do świadczeń ze strony społeczeństwa.
Zmienia to sytuację osób, stanowiących małżeństwo, i zmienia coś w
społeczeństwie. O tych zmianach małżonkowie informują także wspólnotę
religijną, a nie tylko społeczeństwo, a gdy są katolikami, chcą w Kościele,
który współstanowią, uzyskać sakramentalną pomoc Chrystusa. Małżonkowie są
teraz razem w Kościele i chcą wprowadzić w więź z Chrystusem także swoje
dzieci.
Rodzina
i małżeństwo nie są więc wyłącznie instytucją i nie stanowi ich układ
autorytetów, który tworzy instytucję. Autorytet jest zasadą rozstrzygania
spraw. W małżeństwie i rodzinie rozstrzyganie spraw jest wtórne. Pierwsze są
relacje osobowe. Autorytet wspiera się tylko na zaufaniu, a więc na relacji
wiary. Tymczasem rodzinę i małżeństwo stanowią wszystkie relacje osobowe,
wiążące osoby, powiązane rodzicielstwem. Ze względu na powiązanie
rodzicielstwem i dla podkreślenia roli małżeństwa w rodzinie przypisuje się
rodzicom pozycję autorytetu. Wyolbrzymia się przez to instytucjonalny charakter
rodziny. Tymczasem rola ojca i matki w rodzinie jest bogatsza niż przewodzenie
autorytetem nowej wspólnocie.
Ojciec
swym odniesieniem do matki i dzieci uwyraźnia w rodzinie relację miłości, wiary
i nadziei. Zarazem chroni realność, a tym samym istnienie i życie osób
stanowiących rodzinę. Chroni ponadto prawdę i dobro, gdyż przecież na
realności, prawdzie i dobru wspierają się relacje osobowe. Wszystkie te relacje
stanowią wzajemną obecność osób. Ojciec jest znakiem tej obecności, a tym samym
trwania rodziny. Relacje osobowe wymagają chronienia ich działaniami intelektu
i woli. Ojciec więc ukazuje te działania chroniące przez swą wierność prawdzie
i dobru. Jego rola polega na stałym kierowaniu się mądrością, na jej
manifestowaniu, czym mobilizuje dzieci do, starań o mądrość. Kierując się
mądrością, uczy trwania w miłości, wierze i nadziei. Zaniedbanie tej roli
powoduje rozchodzenie się małżeństw, rozbicie rodziny. Wynikiem tego są dzieci
porzucone, często zbuntowane, zawsze dotknięte chorobą sierocą,
sprzeniewierzenie się uroczyście podjętemu zobowiązaniu, że będzie trwało
małżeństwo i rodzina.
Matka
w rodzinie jest osobą, w której nie tylko poczyna się nowe życie, lecz swoiście
trwają relacje osobowe uwyraźniane przez ojca. Jest, jakby można powiedzieć,
zwornikiem relacji osobowych, czymś więcej niż znakiem, co przysługuje ojcu.
Matka wprost chroni relacje osobowe, nie tyle wskazując na właściwe działania
intelektu i woli, ile otaczając dobrocią wszystkie osoby. Dobroć mobilizuje.
Matka ponadto wiąże z dobrocią potrzebną dzieciom czułość, która jest postacią
wybaczania i bezsłowną informacją o trwaniu miłości. Jest stałym zapewnieniem,
że ważne jest istnienie osób, że relacje osobowe powodują ponadto szczęście
człowieka. W rodzinie, w której
trwają zarazem odniesienia przez miłość do Chrystusa, poszerza się świat osób o
relacje osobowe ze wszystkimi osobami, z ludźmi więc i z Bogiem.
Podstawą
wszystkich ustaleń, ważnych dla zrozumienia wspólnot, narodu i państwa, są
wnioski filozoficznej analizy struktury osób jako realnych bytów. Elementy
strukturalne osób, takie jak istnienie i istota, która w człowieku jest duszą i
ciałem, przejawiają się na zewnątrz wprost jako realność, prawda, dobro,
rozumienie, decydowanie, fascynacje i uczucia. Na tych przejawach wspierają się
relacje, których nie można uniknąć. Można je jedynie pomijać, nie brać ich pod
uwagę, nie chronić. Relacje, wsparte na przejawach istnienia, takich jak
realność, prawda, dobro, wiążą nas z osobami niezależnie od naszego myślenia i
naszych decyzji. Podobnie niezależnie od nas powstają w nas rozumienia, nawet
decyzje, gdy oddziała na nas dobro. Dodajmy, że rozumienia są podstawą wiedzy,
która z kolei wpływa na decyzje. W każdym razie działania, które są myśleniem i
decyzjami, mają na celu chronienie relacji osobowych. Wokół tych relacji
pojawiają się fascynacje i uczucia, które także mają strukturę relacji,
oplatających jak bluszcz relacje osobowe. Wspomagają je lub osłabiają.
Wszystkie więc relacje i w różny sposób wiążą nas z osobami.
Różnorodne
relacje powodują, że osoby tworzą wspólnoty. Same relacje osobowe najwyraźniej
tworzą tę wspólnotę, którą jest nasze powiązanie z Bogiem. Ta wspólnota jest
Kościołem. W innych wspólnotach relacje osobowe dominują, gdyż obok nich
występują inne relacje realne, a nawet relacje myślne. Nie zawsze pamięta się o
tym, że wiążąc się z Bogiem także tworzymy wspólnotę. W związku z tym, wprost
pomijając religię, przez wspólnotę rozumie się zespół osób, powiązanych
relacjami zarówno realnymi, jak i myślnymi. W takich wspólnotach jak
małżeństwo, rodzina, ród, grupa przyjaciół, nawet właśnie dominują relacje
osobowe, choć występują zarazem relacje myślne, które powodują, że odróżnia się
daną wspólnotę, np. wspólne zainteresowanie nauką, problemy społeczne,
zawodowe. Wszystkie te wspólnoty razem stanowią naród, wtedy jednak, gdy osoby
w tych wszystkich wspólnotach kierując się mądrością zabiegają o powiązania
przez miłość, wiarę i nadzieję. Stopień więc występowania relacji myślnych
wskazuje na charakter danej wspólnoty.
Ze
względu na dominowanie w tych wszystkich wspólnotach relacji osobowych, gdy
ponadto wiąże te wspólnoty dobro wspólne, wyróżniamy naród. Ponieważ jednak
wspólnoty wnoszą różnorodne relacje myślne, może się zdarzyć, że suma tych
relacji stanie się znacząca. Ze względu na przewagę relacji myślnych, wspólnoty
stają się społecznościami, a naród jako suma tych wspólnot staje się
społeczeństwem.
Społeczeństwo
jest wspólnotą, którą tworzy odniesienie do jakiegoś celu szczegółowego lub
odpowiadającego wszystkim wspólnotom dobra wspólnego i zarazem relacja lub
zespół relacji do hierarchizujących wspólnoty zespołów uprawnień. Można
powiedzieć, że społeczeństwo jest narodem, w którym bierze się pod uwagę
uprawnienia, zawsze ujęte w przepisy o charakterze prawa. Prawo z kolei
wyznacza systemy kontrolowania i tym samym zarządzania narodem. Kontrolowanie i
zarządzanie są podstawą instytucjonalnych autorytetów. Należy zauważyć, że
autorytet nie wynika wyłącznie z instytucjonalnego uprawnienia do kontrolowania
innych i zarządzania nimi. Źródłem autorytetu jest relacja zaufania do osoby, z
którą tym zaufaniem się wiążemy. Zaufanie jest także podstawą szanowania
instytucji. W związku z tym wszystkim możemy powiedzieć, że społeczeństwem jest
każda wspólnota, także naród, gdy dominuje w nich zespół relacji myślnych,
głównie ujęty w prawa system autorytetów, przejawiających się w zarządzaniu.
Krócej mówiąc, społeczeństwo to naród, który ujmujemy od strony porządkującego
go myślnie systemu przejawiających się w zarządzaniu autorytetów.
Wydobycie
ze wspólnot i społeczeństwa lub uwyraźnienie relacji myślnych, głównie w
postaci instytucji, określanych prawem i autorytetem, prowadzi do tematu
państwa.
Powtórzmy,
że osoby i relacje osobowe tworzą takie wspólnoty jak rodzina, małżeństwo, ród,
religia, naród. Ostrożniej można powiedzieć, że w tych wspólnotach relacje
osobowe dominują. W każdej z tych wspólnot pojawiają się w różnym stopniu także
inne relacje realne, a przede wszystkim relacje myślne.
Naród
jest zespołem osób, powiązanych relacjami osobowymi, które chronimy działaniami
intelektu i woli pod wpływem mądrości. Jest taką więc wspólnotą lub zespołami
wspólnot, które spaja dobro wspólne.
Społeczeństwo
jest narodem, w którym sposoby chronienia relacji osobowych i dobra wspólnego
określa prawo, a kontroluje system zarządzeń i autorytetów o charakterze instytucji.
Państwo
jest dominującą instytucją, wyznaczoną prawem i autorytetami. Jest instytucją
porządkującą realizację dobra wspólnego, gdy przejmuje ład wewnętrznej
struktury bytowej osób, gdy więc nie jest strukturą dowolnie wybranych relacji
myślnych.
Ze
względu na cel państwa możemy powiedzieć, że jest ono potrzebnym społeczeństwu,
a tym samym narodowi, koordynatorem życia codziennego. Chodzi tu o koordynację
lub zharmonizowanie spraw i potrzeb życia codziennego z dobrem wspólnym narodu.
Sprawy wyraźnie dotyczą relacji myślnych, potrzeby określają relacje realne.
Dobro wspólne narodu stanowi zasadę koordynowania spraw i potrzeb ludzkich.
Sposobem wprowadzania harmonii jako ładu we wspólne życie codzienne jest system
zarządzania, bezpośrednio wyznaczany autorytetami instytucjonalnymi, a więc
swoiście bezosobowymi, mimo że zarządzenia formułują osoby, że te osoby kierują
się prawem. Jako autorytety, działają w imieniu prawa i instytucji, ostatecznie
w imieniu instytucji państwa. Szczegółowa realizacja spraw i potrzeb w imieniu
państwa zależy od polityki, która w stałej racji stanu określa cele i zadania
państwa. Często wyrazem tych celów i zadań jest ideologia, obejmująca
światopogląd ludzi, strukturę społeczną społeczeństwa i teorię misji dziejowej państwa,
wiązanej z misją dziejową narodu. Także często wprost celem i zadaniem państwa
jest upowszechnienie określonej teorii człowieka. Zdarza się też, że państwo
określa się jako instytucję, porządkującą problemy lub wprost strukturę władzy
i gospodarki. Takie zawężone cele i zadania państwa proponował awerroizm i, jak
wiemy, zdominował tą propozycją kulturę nowożytną i współczesną.
Ze
względu na swą strukturę państwo jest instytucją, a więc zespołem relacji
myślnych, w których dominuje racja stanu, wyznaczająca programy polityczne,
upowszechniane systemami zarządzeń, wyznaczanych prawem jako podmiotem
autorytetu. W tym sensie mówimy o autorytecie instytucjonalnym. Inaczej mówiąc,
państwo jest swoistą wspólną świadomością osób, że sprawy i potrzeby ludzi
muszą być uporządkowane, gdyż pozwala to na realizowanie sprawiedliwości.
Często mówi się nawet, że państwo jest gwarantem sprawiedliwości społecznej.
Państwo
jako instytucja, jako więc uświadamiany sobie przez ludzi zespół relacji
myślnych, jest przykładem tego, że uporządkowane relacje myślne mogą służyć
osobom. To, co myślne, sama wiedza, konstruowane teorie i koncepcje, są właśnie
na to, by chroniły relacje osobowe i osoby. Chronią jednak tylko wtedy, gdy
strukturom myślnym w postaci instytucji nie przypiszemy pozycji większej niż
pozycja osób i narodu. Nie stanie się to tylko wtedy, gdy wyborem relacji
myślnych będzie kierowała mądrość osób.
Dodajmy,
że łatwiej określić państwo przy pomocy teorii prawa i teorii władzy. Nie
podejmując w tym miejscu tych tematów zauważmy tylko, że św. Tomasz wiąże
teorię państwa z dobrem osób. Uważa, że osoby ludzkie różnią się zdrowiem,
myśleniem postępowaniem moralnym. Państwo ma tak harmonizować działania ludzi,
by zapobiegać skutkom nierówności w zdrowiu, myśleniu i postępowaniu. Chodzi o
to, aby każdy człowiek realizował swoje największe atuty, a więc zdrowie w
dziedzinie ciała, rozumność w dziedzinie intelektu, moralność w dziedzinie
woli, aby więc rozwijał się harmonijnie, zgodnie ze swą bytową strukturą. Ta
struktura bytowa człowieka jest podstawą działań państwa, koordynujących sprawy
i potrzeby ludzi.
J.
Maritain ujmuje to w ten sposób, że zasadą działania państwa jest idea godności
osoby i braterskiej miłości bliźniego.
Najdoskonalszą
strukturą bytową jest osoba. Konstytuuje ją najdoskonalsze pryncypium, którym
jest istnienie, aktualizujące w sobie intelektualność, wyrażającą się w
mądrości, gdy osoba jest wierna prawdzie i dobru. Realność osoby, prawda i
dobro są podstawami najszlachetniejszych powiązań, które są miłością, wiarą i
nadzieją. Dzięki tym relacjom tworzą się naturalne wspólnoty, takie jak
rodzina, naród, Kościół. Nie ma tych wspólnot bez osób.
Te
wspólnoty osób są zarazem przenikane relacjami myślnymi. Gdy relacje myślne
dominują lub są przez nas akcentowane, wspólnoty stają się społecznościami, a
naród społeczeństwem.
Wzięcie
pod uwagę w narodzie samych relacji myślnych, swoiste wyodrębnienie ich w
społeczeństwie, jest drogą do utworzenia państwa. Państwo wyraża społeczeństwo
jako instytucja, której cechą jest system autorytetów, scalających i
porządkujących sprawy narodu. Państwo jest więc, jako instytucja naczelna,
swoistym sposobem lub narzędziem koordynowania działań ludzkich z dobrem
wspólnym narodu. Państwo jednak nie określa dobra wspólnego, nie wprowadza
szczegółowych spraw i potrzeb w obszar wspólnot, jedynie przy pomocy prawa
wspomaga osoby i wspólnoty w dążeniu do właściwych im celów. Jest instytucją,
która służy. Jest z tego względu instytucją potrzebną i niezastąpioną. Może z
tego względu ludzie walczą o swoje państwo, o jego niezawisłość, niepodległość
i suwerenność. Nie łatwo zresztą ustalić, czy te cechy przysługują przede
wszystkim osobom, rodzinom, narodowi, Kościołowi, czy państwu lub także
państwu.
W
każdym razie, jeżeli państwo jest instytucją, a więc myślną kompozycją, to
czymś bardziej podstawowym niż państwo i czymś pierwszym są wspólnoty
naturalne, przede wszystkim ta wspólnota, która jest rodziną, gdyż w niej rodzą
się osoby.
Nasza wiedza o wojsku utrwala się w pamięci w postaci
obrazu młodego człowieka w mundurze. Rzeczywiście żołnierze są w wieku
maturzystów i studentów pierwszych lat studiów. Wyzwala to pogląd, że żołnierze
wnoszą w służbę Polsce właśnie swą młodość. Nie wiemy dokładnie, jakich
nabywają wojskowych umiejętności. Nie widać tego w twarzach. Wyraźnie widać ich
młodość. Czym więc jest młodość, która dominuje w ich służbie wojskowej, ta
młodość ofiarowana Polsce?
Młodość
to najpierw otwartość na wszystko, co nas otacza, zarazem nieprzeparta
ciekawość świata. Ta otwartość na świat i ludzi jest dociekaniem prawdy. Prawda
zawsze wyzwala wiarę, która polega na odnoszeniu się z zaufaniem i ufnością do
osób, do ludzi i do Boga. W tym odnoszeniu się do osób jest duży ładunek
powierzania się ludziom i Bogu, budowanie poczucia bezpieczeństwa, oczekiwanie
życzliwości i daru wzajemnego zaufania. Wszystko to budzi radość, że można kochać
ludzi i Boga, właśnie także Boga, „który uwesela młodość”. Wspaniałe więc są
szanse człowieka: kontakt z Bogiem i ukochanie Boga, który uszczęśliwia i wnosi
radość w nasze życie. Bóg sprawia to wszystko, gdyż realnie istnieje. Jego
istnienie wynika z uważnego rozpoznania rzeczywistości i z naszej miłości. Bóg
istnieje, gdyż świadczy o tym stworzony świat i nasza do Niego miłość.
Młodość
więc to otwartość na świat i ludzi, ciekawość, wsparta potrzebą poznania
prawdy, zarazem wynikająca z tego wiara, która wyzwala radość, że można odkryć
prawdę i kochać Boga oraz ludzi. Młodość to głównie ta radość kochania, która
daje poczucie bezpieczeństwa i budzi wzajemną życzliwość osób. Dzięki zaufaniu
stanowi osiąganie szczęścia. To szczęście zapewniają osoby. Realność osób
wyzwala pewność, że istnieje Bóg. Realni ludzie i realny Bóg skłaniają do
ofiarowania im swej młodości. Służąc ludziom i Bogu w Polsce żołnierze
ofiarowują Polsce swą młodość.
Wojsko
jako manifestująca się młodość jest więc budzeniem w nas otwartości na świat i
ludzi, budzeniem potrzeby prawdy i wiary, wzajemnej życzliwości i służenia
sobie pełną poświęcenia miłością. To zarazem poszukiwanie Boga.
Młodość
wojska jest dla wszystkich wspaniałą lekcją realizmu jako sytuowania się w tym,
co prawdziwe i dobre. Tę lekcję właśnie wojsko ofiarowuje Polsce.
Ks.
Bp polowy gen. L. S. Głódź w swym wystąpieniu telewizyjnym ciekawie nas
poinformował, że w duszpasterstwie wojskowym podejmuje się wątek przygotowania
żołnierzy do małżeństwa. Podejmuje się więc temat szlachetnego ukierunkowania
miłości.
Każde
szlachetne ukierunkowanie miłości jest podjęciem służby przez miłość konkretnym
osobom. Te osoby to ludzie i Bóg.
Konkretna
służba ludziom ma najczęściej postać małżeństwa. Jest ono trwaniem mężczyzny i
kobiety w więzi przez miłość, wiarę i nadzieję oraz jest w tych powiązaniach
rodzeniem dzieci, by wzrastały wśród kochających się osób jako środowisku,
łączącym przez miłość, wiarę i nadzieję z ludźmi i z Bogiem.
Konkretna
służba osobom ma także, choć nie najczęściej, postać kapłaństwa. Jest ono
trwaniem mężczyzny w wyjątkowej więzi z Bogiem. Ta więż polega na udzielonej
przez Chrystusa mocy sakramentalnego wiązania ludzi z Bogiem dla ich dobra,
wiecznego szczęścia i chwały Boga.
Wojsko
przez swój regulamin uczy zorganizowanego życia. Także przez to przygotowuje do
odpowiedzialności w małżeństwie, a nawet w kapłaństwie. Częstsze jest jednak po
odbyciu służby wojskowej podejmowanie przez żołnierzy więzi małżeńskich.
Powiedzmy więc szerzej, czym jest małżeństwo odkładając na później problem
kapłaństwa.
Powtórzmy
najpierw, że małżeństwo jest trwaniem mężczyzny i kobiety w więzi miłości,
wiary i nadziei jako w sposobach wzajemnej i uszczęśliwiającej służby sobie
oraz jest w tych szlachetnych warunkach rodzeniem dzieci, by rosły, rozwijały
się i wśród kochających je rodziców nauczyły się miłości, wiary i nadziei dla
swojego dobra i dla dobra innych osób. Dodajmy zaraz, że małżeństwo jest nową
wspólnotą. Musi więc być publicznie zgłoszone szerszej wspólnocie przez jej
upoważnionych przedstawicieli. Należymy do szerszej wspólnoty, wyznaczonej
przez więź z ludźmi, i do szerszej wspólnoty, wyznaczonej przez więź z Bogiem,
a więc do narodu i społeczeństwa oraz do Kościoła. Musimy o swym małżeństwie
zawiadomić państwo i Kościół uzyskując przez to zgodę na założenie nowej
wspólnoty. Małżeństwo zapoczątkowuje się więc w publicznie zgłoszonym
zobowiązaniu się do podjęcia i chronienia między mężem i żoną więzi osobowych
przez miłość, wiarę i nadzieję oraz w publicznie zgłoszonym zobowiązaniu się do
wierności małżeńskiej jako rodzenia dzieci. Jest to zarazem zobowiązanie się do
opieki nad urodzonymi dziećmi. Ta opieka to chronienie ich życia od momentu
poczęcia, chronienie ich zdrowia, powodowanie ich wykształcenia w rozumieniu
prawdy i wychowania w wierności dobru. Dodajmy, że zgodna z prawdą wierność
dobru osób jest moralnością.
Małżeństwo
więc wyznacza zarazem program szlachetnego ukierunkowania miłości i podjęcia
służby ludziom.
Żołnierz
należy do rodziny, jest w wojsku czasowo poza rodziną, przez małżeństwo utworzy
nową rodzinę. Czym więc jest rodzina?
Rodzina,
ujęta w jej zapoczątkowaniu, jest wiązaniem się przez miłość, wiarę i nadzieję
tych osób, które łączy małżeństwo lub rodzicielstwo. Małżeństwo jest
zobowiązaniem się mężczyzny i kobiety do powiązań przez miłość, wiarę i
nadzieję oraz do urodzenia i wychowania dzieci. Małżeństwo staje się podstawą
rodziny i jest zarazem rodziną. Jednak rodziną jest także matka i dziecko,
powiązane wyłącznie rodzicielstwem bez małżeństwa. Mówimy dlatego, że
zapoczątkowuje rodzinę małżeństwo lub rodzicielstwo.
Rodzina,
ujęta w jej trwaniu, jest pozostawaniem aktualnie osób spokrewnionych w
powiązaniach przez miłość, wiarę i nadzieję. Bez aktualnych powiązań powstaje
dramat sieroctwa i samotności osób. Dzieci nie znają swych rodziców.
Małżonkowie się rozstają. Nie ma aktualnie rodziny, trwa jedynie linia
pokrewieństwa, która nie usuwa obcości, nie zapobiega rozbiciu małżeństw i
rodzin. Gdy trwa miłość, wiara i nadzieja, i gdy te powiązania aktualnie łączą
osoby spokrewnione, udziałem tych osób jest szczęśliwe dzieciństwo, pogodne
życie małżeństw i rodzin. Ojciec wnosi w rodzinę wartości, które powodują
trwanie więzi osób. Matka na co dzień zabiega o ich chronienie. Dzieci poznają
to, co prawdziwe i dobre. Rodzina osób, obdarowujących się miłością, wiarą i
nadzieją, jest szkołą szlachetności, a tym samym moralnego życia.
Rodzina,
ujęta w jej granicach lub z pozycji pokrewieństwa, to najpierw małżonkowie i
dzieci, z kolei to także rodzice małżonków, ich bracia i siostry ze swymi
rodzinami, synowe i zięciowie oraz ich rodziny jako kuzyni. W tej szerzej
ujętej rodzinie powiązania przez miłość, wiarę i nadzieję, często stają się
słabsze. Pozostaje jedynie nieusuwalne pokrewieństwo. Nie powoduje ono jednak
trwania rodziny w jej aktualnych powiązaniach przez miłość, wiarę i nadzieję.
Te powiązania wymagają stałego chronienia pełną prawości decyzją budowania
szczęścia na więzi z osobami.
Chronienie
więzi z osobami sytuuje nas w zdrowym humanizmie. Chronienie więzi z osobą
Chrystusa zapewnia religijne powiązanie z Bogiem. Te więzi, powtórzmy, to
zawsze powodowana przez istnienie osób miłość, wiara i nadzieja.
Rodzina
odnosi się do społeczności humanistycznie powiązanych osób i do społeczności
religijnej. Przebywa w narodzie i w Kościele. W tych dwu wspólnotach przebiega
jej codzienne życie.
Trzeba
odróżnić miłość jako więź osobową od miłości jako uczucia. Utożsamienie tych
dwu różnych powiązań powoduje błędne zatarcie różnicy między duszą i ciałem.
Dusza i ciało są w człowieku odrębnymi powodami działań, jedynie ich działania
przenikają się i wspomagają. Podobnie przenika się miłość jako więź osobowa z
miłością jako uczuciem.
Miłość
jako więź, łącząca osoby, jest wywołana wprost przez istnienie osób, gdy
oddziałują na siebie przejawiającą ich istnienie realnością. To spotkanie w
realności wyzwala zachowania akceptujące, a w wyniku tego osoby upodobniają się
do siebie i wzajemnie życzliwie do siebie się odnoszą. Tym wzajemnym
akceptowaniem się osób jest właśnie miłość jako troska o dobro osób. Miłość
jako akceptowanie jest bowiem zgodą na istnienie osób i z tego względu troską o
ich życie, zdrowie, rozwój duszy i ciała.
Tak
rozumiana miłość, jako właśnie troska o czyjeś dobro, ma trzy odmiany: jest
troską bezinteresowną, jest stałą wiernością, którą nazywamy przyjaźnią, jest
stałą potrzebą obecności kochanej osoby. Ta trzecia odmiana miłości jest
najczęściej spotykanym naszym odniesieniem do ludzi i Boga. Wciąż bowiem potrzebujemy
oparcia w innych osobach, w trosce przyjaciół i w mocy Boga
Oprócz
miłości jako troski o czyjeś dobro jest niższy poziom miłości, wyzwalany tylko
czyimś pięknem. Jest to wtedy troska bardziej o własne dobro, o swoje
wzruszenie pięknem, o miłe przeżycia.
Może
być też jeszcze niższy poziom miłości, polegającej na bezkonfliktowym
przyjmowaniu do wiadomości czyjegoś istnienia. Wiem, że jest ktoś obok mnie,
lecz nie szukam z nim kontaktu. Pozostaje dla mnie obcy. Jedynie akceptuję jego
istnienie.
Wszystkie
poziomy miłości oraz odmiany tej miłości, która jest troską o czyjeś dobro, są
otoczone lub objęte uczuciami.
Uczucie
jest zareagowaniem, wywołanym przez wyobrażenie sobie dobra fizycznego.
Wyobrażenie jest wytworzonym przez moje poznanie zmysłowe obrazem cech
fizycznych. Ten obraz wyzwala zareagowania emocjonalne, które z ogromną siłą
bronią jakiegoś poziomu miłości lub jej odmiany. Gdy jest to zespół wyobrażeń
pozytywnych, także uczucia są pozytywne. Gdy jest to zespół wyobrażeń
negatywnych, pojawiają się uczucia niechęci, nawet lęku. Trudno wtedy troszczyć
się o dobro osoby nielubianej, negowanej.
Szansą
każdego człowieka są wyobrażenia i uczucia pozytywne. Sprawiają one, że miłość
jako troska o czyjeś dobro staje się zachowaniem radosnym, wzruszającym. Wprost
chronią miłość.
Etyka
jest rozpoznawaniem i zalecaniem tych działań, które zgodnie z prawdą chronią
dobro osób. Etyka jest wobec tego nauką o moralności, gdyż moralność polega na
zgodnej z prawdą wierności dobru osób. Tym dobrem osób jest ich istnienie,
życie, rozwój intelektu i woli, zdrowie duszy i ciała. Chronimy to dobro osób
działaniami intelektu i woli, a więc prawdziwą wiedzą o człowieku i
szlachetnymi decyzjami.
Aby
rozpoznać i z kolei wybrać działania chroniące osoby, trzeba korzystać z
intelektu. Sąd intelektu jako rozumna opinia, zgodna z prawdą jest motywem
decyzji. Ten sąd intelektu i wywołana nim decyzja stanowią sumienie. Jest ono,
jak się mówi, normą moralną czyli powodem rozpoznania i wyboru działań chroniących
osoby, a zarazem więzi osób z osobami przez miłość, wiarę i nadzieję.
Tymczasem
proponuje się odmiany etyki, w których jest pomijana rola intelektu. W takiej
etyce nie ma miejsca na sumienie. Głosi się tu, że etyka ma opierać się na
samych decyzjach bez ich rozumienia. Motywem decyzji stają się cele, albo
dowolnie przez nas wymyślane, albo wyznaczone przez sytuacje społeczne. Taka
etyka nazywa się etyką celów lub wartości, a także etyką sytuacyjną.
W
normalnej, realistycznej etyce zaleca się działania, kierujące nas nie do
celów, lecz do osób. Zalecenie celów jest kierowaniem nas do pojęć, które nie
wychowują. Wychowują tylko osoby.
Trwa
spór między etyką zalecania celów i etyką chronienia osób.
Etyka
celów, nazywanych zarazem wartościami, jest atrakcyjna. Kryje jednak w sobie
błąd utożsamienia etyki z pedagogiką i prawem.
Pedagogika
jest zachęcaniem przy pomocy przekonywania, by podjąć czynności osiągania
szczegółowych celów, które prowadzą do wyćwiczenia intelektu w wierności
prawdzie i wyćwiczenia woli w wierności dobru. Wcześniej etyka to dobro,
zgodnie z prawdą określa i zaleca.
Prawo
jest zachęcaniem przy pomocy sankcji jako nagrody lub kary, by podjąć czynności
osiągania szczegółowych celów, doprowadzających do potrzebnego człowiekowi
dobra, ukazanego i zalecanego przez etykę.
Pedagogika
i prawo nie są tożsame z etyką. Jedynie skłaniają przez perswazje lub sankcje
do zachowań zgodnych z tym, co zaleca etyka. Pedagogika i prawo są
oddziaływaniem na wolę. Etyka jest propozycją, przedstawioną intelektowi, by ją
wybrał i przez wolę realizował. Prawidłowo formułowana etyka sytuuje człowieka
wobec osób. Wtedy właśnie jest propozycją rozumnych zachowań człowieka,
chroniących zgodnie z prawdą dobro osób.
Wojsko
to ogromna grupa młodych osób. To zarazem grupa zorganizowana. Ponadto, jak
każda młodość, jest to grupa otwarta na realny świat i ludzi, na życzliwość i
zaufanie osób, na niekłamaną miłość. Jest przygotowana do chronienia ludzi
przed zagrożeniami i nieszczęściem. Jest przygotowana do wybronienia w sobie
słusznych postaw realistycznych. Wojsko więc jest jakby powołane do
wyspecjalizowania się w rozumieniu i chronieniu realizmu.
Aktualna
kultura jest zagrożona idealizmem. Znaczy to, że grozi jej nieszczęście
sytuowania ludzi w kompozycjach myśli, w wytworzonych pojęciach, jakby w
świecie robotów, oddzielających od realnych osób i od realnego świata.
Idealizm
jest właśnie przekonaniem, że myśl jest wcześniej niż realny człowiek lub że
myśl i realność są tym samym. Wynika z tego, że pierwsze są tworzone przez myśl
ogólne struktury, a więc pojęcia i instytucje, że człowiek jest jedynie cechą
instytucji lub świata jako procesu myśli, że więc wszystko jest tym samym.
Według idealizmu czynność myślenia nie różni się od podmiotu myślenia, od
człowieka. A sam człowiek staje się częścią instytucji państwa, a ponadto
częścią świata.
W
aktualnej kulturze ponadto zapowiada się, że wiek XXI ma być początkiem nowej
ery, nazywanej New Age /czytaj: niu ejdż/. Ta nowa era, wykluczająca chrześcijaństwo,
ma polegać na utożsamieniu Boga ze światem. Już głosi się, głównie w filozofii
Hegla, że Bogiem jest cała rzeczywistość, że chrześcijaństwo zbyt wąsko wiąże
człowieka wyłącznie z Chrystusem, że religia jest dążeniem do jedności
wszystkiego z wszystkim. Trzeba wyjaśnić, że realna religia jest wiązaniem się
człowieka przez miłość z Bogiem w Osobie Chrystusa, który jest Bogiem i
człowiekiem zarazem. W Osobie Chrystusa realnie spotykamy Boga. Dzięki temu
religia jest realną więzią człowieka z Bogiem. Nie jest wyłącznie teorią
odniesień do Boga. Nie jest tylko myśleniem o Bogu lub częścią kultury.
Tymczasem głosi się, że religia jest poglądem, a więc wyłącznie myśleniem o
Bogu. To myślenie Hegel nazywa duchem. Duch jednak według realistycznego ujęcia
jest czymś więcej. Jest samodzielnym bytem, nie zawierającym w sobie materii.
Zawsze też jest osobą, a nie czynnością myślenia.
Poglądy,
stanowiące idealizm, także nasilające się pogaństwo nazywane New Age, ponadto
filozofia Hegla, wykluczają normalny realizm jako zgodne z prawdą rozpoznanie
świata i osób, odróżnienie ludzi od drzew i urzędów. Wprost zagrożeniem
człowieka jest teza o tożsamości człowieka ze światem oraz wiązanie ludzi w
kształceniu i wychowaniu wyłącznie z teoriami i celami, a nie z osobami, z
ludźmi i Bogiem.
Trzeba
bronić realizmu przez nauczenie się odróżniania myśli od realności. Trzeba
przezwyciężać nasilające się zalecenia, aby pomijać osoby. Trzeba to
przezwyciężać wiernością prawdzie i dobru. Trzeba wyćwiczyć się w rozpoznawaniu
prawdy, dobra i realności.
Wojsko,
z powołania gotowe do obrony osób, mogłoby być zarazem szkołą obrony realizmu.
Wystarczyłoby, gdyby uważniej chroniono, właściwą każdemu człowiekowi,
podstawową specjalność: realizm.
Najsłynniejsze
polskie odznaczenie wojskowe, order ustanowiony po zwycięstwie pod Zieleńcami
18 czerwca 1792 r., dedykowany został „cnocie wojskowej” - Virtuti Militari. Oznacza to, iż można mówić o sprawnościach i
cnotach potrzebnych koniecznie lub też pożądanych wszelkiej szarży wojskowym.
Spośród tych cnót na czoło wysuwa się męstwo.
„Męstwo
- to świadome i rozważne stawianie czoła niebezpieczeństwom i znoszenie
cierpień”. Jest to klasyczne określenie męstwa, którego przytoczona wersja
pochodzi spod pióra Cycerona. Przedstawiamy tę formułę dlatego, że była ona
akceptowana i komentowana także przez katolickich uczonych, np. św. Tomasza z
Akwinu.
Rozważając
to określenie należy wskazać przede wszystkim na dwa obszary działania tej
cnoty, mianowicie: 1) stawianie czoła niebezpieczeństwom, 2) znoszenie
cierpień.
Zauważmy
zaraz, jak bardzo zgodne jest to określenie z naszymi, wykształconymi na
polskiej literaturze, odczuciami w tej sprawie. Otóż mężnymi nazwiemy zarówno
ks. Józefa Poniatowskiego, jak i ojca Maksymiliana Kolbe. Zresztą w przypadku
obrońców Głogowa w 1109 r. obydwie strony męstwa pokryły się wzajemnie w
duszach Głogowian, którzy broniąc grodu strzelali do własnych dzieci.
1.
„Stawianie czoła niebezpieczeństwom” polega głównie na przełamywaniu strachu,
który mogą wywołać w człowieku jakieś sygnały o grożącymi niebezpieczeństwie.
Strach ten rodzi się z niepewności co do wielkości owego niebezpieczeństwa, a
co za tym idzie, stosunku naszych sił do sił przeciwnych nam. Męstwo w tym
wypadku zrodzić może nadzieja zwycięstwa lub choćby przeświadczenie o potrzebie
nawet nierównej walki (aby np. związać siły przeciwnika) lub niekiedy, by
uratować własny honor. Zwróćmy jednak uwagę, że często cenniejszy jest
pragmatyzm i wycofanie się, gdy nadziei na zwycięstwo być nie może. A zatem nie
każda ucieczka powodowana jest strachem, tak jak nie każdy atak jest dziełem
cnoty męstwa. Wariat bowiem rzuca się na rozpędzony samochód nie z męstwa, lecz
pod wpływem chorych emocji, wzbudzających w nim tak beznadziejną odwagę.
Męstwo
zatem - co może brzmi paradoksalnie - reguluje dwa przeciwstawiające się sobie
uczucia: strach i odwagę. Paradoksalność sytuacji łatwo jednak zrozumieć, gdy
uświadomimy sobie, że męstwo jest cnotą woli, działającą na rozkaz rozumu;
uczucia zaś i emocje powstają pod wpływem doznań, wyobrażeń a niekiedy
zaburzeń, które niekoniecznie muszą słuchać rozumu. Tymczasem to właśnie on -
rozum jest w człowieku najwyższą instancją rozstrzygającą i w dobrze
ukształtowanej osobowości tylko na sądach rozumu opiera swe decyzje „władza
wykonawcza” - wola.
A
zatem męstwo podczas ataku pokonuje albo strach, u tych którzy się boją, albo
odwagę, u tych, którzy - wolni od wszelkiej bojażni - rzucają się na
przeciwnika nierozważnie i ze zbyt dużym ryzykiem. Tę skłonność do ryzykowania
także męstwo musi powstrzymywać.
2.
„Znoszenie cierpień” to przede wszystkim opanowywanie różnych rodzajów bólu.
Oprócz bólu fizycznego mamy bowiem pewien ból psychiczny, który można nazwać
smutkiem. Możemy też doświadczać bólu na poziomie duszy i temu bólowi - według
znawcy tematu Prof. Mieczysława Gogacza - przysługuje nazwa cierpienia.
To
opanowywanie jest jednak w gruncie rzeczy niepoddawaniem się złu, które sprawia
ból, podobnie jak we wcześniej omawianych tematach, męstwo sprzeciwiało sie
złu, wywołującemu strach.
A
zatem męstwo, jako sprawność człowieka, przeciwstawia się temu, co owemu
człowiekowi szkodzi, czyli temu, co stanowi dla niego zło. Gdy to zło jest
zarazem złem moralnym, sprawność męstwa staje się cnotą - virtus.
Z
tego co wyżej przedstawiono wynika ponadto, że w rozważaniach o cnotach
wojskowych należy bliżej przypatrzeć się odwadze i strachowi oraz cierpliwości
i wytrwałości.
Z
uwag o męstwie dowiedzieliśmy się, że zadanie tej cnoty, czyli stawianie czoła
niebezpieczeństwom, polega zasadniczo na przełamywaniu strachu. Pamiętamy
także, iż nie wszyscy ludzie doznają strachu w każdej sytuacji - zależy to
bowiem od stopnia ich odwagi. Strach i odwagę zaliczyliśmy do uczuć, które są
odruchami, powstającymi w naszych zmysłach na skutek działania wyobraźni,
podsuwającej nam rozmaite obrazy. Męstwo uznaliśmy za cnotę woli, poprzez którą
rozum kieruje ludzkim postępowaniem.
Przedstawiony
tu obraz wydaje się bardziej gmatwający nasze pojęcie o zachowaniach i
działaniach człowieka niż je wyjaśniający. Aby zrozumieć zachodzące w człowieku
reakcje i zależności, trzeba poznać strukturę samego człowieka. Owe reakcje i
zależności są bowiem na miarę tej struktury i ich skomplikowanie wynika z jej
złożoności. Otóż ludzi od zawsze pasjonował fakt, że człowiek ma swoiście dwa
wymiary: duchowy i cielesny. Na pierwszy wymiar wskazywało myślenie i
tworzenie, rozumienie i wolne decydowanie. Fakt ciała wydawał się równie
niewątpliwy. Ciało i dusza stanowią w człowieku jedność. Intelekt bowiem
poznaje przez zmysły, a wola działa poprzez organy cielesne. Problemy jednak
rodzi fakt, że ciało posiada własne władze i organy poznawcze - zmysły oraz
własne ośrodki decyzyjne - uczucia, a podporządkowanie ich intelektowi i woli
wymaga wielu zabiegów wychowawczych. Można zapytać: po co ciału zmysły i
uczucia? Znacznie wygodniej byłoby, gdyby ciało było martwym narzędziem duszy,
a człowiek „duchem w maszynie”. Odpowiedź wydaje się prosta: gdy rozum śpi -
ciało się obroni, przecież głód, ból, pragnienie i właśnie strach, to formy
samoobrony ciała. Jest to ważne, gdyż nie trzeba nikomu tłumaczyć, że bez ciała
życie człowieka na ziemi nie jest możliwe. Zarazem jednak wiemy także, iż „gdy
rozum śpi - budzą się upiory”. Te upory to nieuzasadnione obawy, lęki, emocje,
histerie, ataki. Wynika z tego wszystkiego postulat podporządkowania uczuć
rządom intelektu i woli. To podporządkowanie dokonuje się poprzez sprawności i
cnoty. I właśnie jedną z cnót - męstwo - już omawialiśmy.
Łatwo
teraz zrozumieć odwagę, która jest uczuciem rodzącym się pod wpływem
wyobrażenia, że zagraża nam jakieś zło. Zauważmy tylko, iż wyobrażenie to może
być prawdziwe lub fałszywe. Odwaga zachodzi wtedy, gdy wydaje nam się, iż zło
pokonamy. Gdy zabraknie nadziei zwycięstwa - to pojawi się raczej strach.
Strach
należy do uczuć, podobnie jak omawiana poprzednio odwaga. Odwaga jednak -
zdaniem św. Tomasza z Akwinu - „jest tym, co najbardziej różni się od bojaźni,
gdyż bojaźń ucieka przed złem, zagrażającym w przyszłości zwycięstwem nad
bojącym się, natomiast odwaga naciera na grożące niebezpieczeństwo w
przeświadczeniu zwycięstwa nad niebezpieczeństwem”.
Należy
jednak postawić pytanie: czego człowiek się boi? Czym jest to, co go przestrasza?
Jest to - mówiąc językiem filozofów - pytanie o przedmiot strachu. Już
zdążyliśmy się zorientować, że strach jest wywoływany przez coś, co jawi się w
naszych wyobrażeniach jako właśnie coś strasznego. Musimy zatem zauważyć, że
owo „coś” jest jakąś rzeczą, wydarzeniem, przeżyciem, które samo w sobie nie
musi być czymś strasznym. Weźmy na przykład taką żabę: stworzonko raczej miłe i
raczej samo strachliwe, fakt, iż stosunkowo prymitywne i nie zawsze estetyczne,
ale zobaczmy, ile zabiegów musi dokonać nasza wyobraźnia, aby żaba stała się
przedmiotem strachu. Otóż przede wszystkim, żeby bać się żaby, trzeba ją uznać
za zło tak duże, iż nie czujemy się na siłach, aby je pokonać. Zło takie musi
zagrażać nam już w najbliższej przyszłości, gdyż rzeczy odległych boimy się
mało, albo wcale. Przy zestawieniu aż tylu negatywnych dla nas cech żaby
zaczynamy się jej bać i podejmujemy jakaś formę ucieczki, gdyż strach wywołuje
właśnie ucieczkę.
Zestawmy
uwarunkowania przedmiotu strachu, czyli owe negatywy, które w przypadku uczucia
strachu wyobraźnia przypisuje spotkanej rzeczy:
1.
Jest to zło, 2. zło jest duże, 3. nie czujemy się na siłach je pokonać, 4.
zagraża nam w najbliższej przyszłości.
Zauważmy
przy okazji, że przedmiot strachu różni się na naszym schemacie od przedmiotu
odwagi punktem nr 3. W przypadku odwagi jesteśmy bowiem przekonani, iż starczy
nam sił i środków na pokonanie zła.
Wróćmy
jednak do strachu. Z przedstawionych rozważań wynika deprecjonowanie strachu
przez autora, a są przecież rzeczy na niebie i ziemi, których należy się bać.
Tą rzeczą niekoniecznie musi być żaba, ale już samica dzika, spotkana w lesie z
młodymi, powinna nas bezzwłocznie zmobilizować do wdrapania się na drzewo.
Przykład ten przypomina nam myśli wyrażone w poprzednich ujęciach, które w
odniesieniu do strachu można by sformułować następująco: nawet bać się należy z
głową. Znaczy to, że nie można pozwolić wyobraźni na dowolne konstruowanie
przedmiotów uczuć. Rozum powinien bezustannie kontrolować wyobrażenia. Bez tej
kontroli budzą się przysłowiowe „upiory” w postaci lęku, przerażenia, rozpaczy,
zwykle nieuzasadnionych i przesadzonych. Należy zauważyć, że we współczesnej
kulturze za dużo jest strachu, lęków i obaw. Do ciągłego bania się
przyzwyczaili nas egzystencjaliści, którzy uznali lęk za element struktury
człowieka, a marksiści stosowali zastraszanie jako główny środek wychowawczy
wobec całych społeczeństw.
Psychologowie
wobec tego proponują odróżnienie strachu uzasadnionego, który nazwać by można
bojaźnią, od nieuzasadnionego lęku, który byłby strachem bezprzedmiotowym.
Św.
Tomasz wiąże bojaźń z miłością. Według niego, tym bardziej boimy się utraty
czegoś, im bardziej to kochamy. Zauważmy, iż tak ujęta bojaźń nie sytuuje się
po przeciwnej stronie odwagi, gdyż utraty np. kochanych osób lękają się nawet
najodważniejsi. Nie wolno kwestionować miłości. Także więc miłości do siebie
samego. Należy jednak kwestionować lęk, obawy, podejrzenia, strach, bojaźń i
rozpacz. Należy pytać o powody tych uczuć i - jeśli okażą sie uzasadnione -
raczej odnieść się do nich z odwagą niż ze strachem. Człowiek bowiem zawsze
dysponuje mocą mogącą odeprzeć największe nawet zło. Mocą tą jest ludzki
intelekt. Należy używać więc intelektu. Należy też mieć przyjaciół, którzy
zawsze przyjdą nam z pomocą, a wśród nich najpotężniejszego z nich, bo przecież
„któż przeciw nam, jeśli Bóg z nami ?”
Etyce
chronienia osób można postawić zarzut, iż zmierza ona do unicestwienia
wszelkich instrumentów obronnych, zarówno w wymiarze jednostkowym jak i
społecznym. A chodzi tu w pierwszym rzędzie o obronę z zastosowaniem siły i
przymusu. Przedstawmy zatem główne założenia wspomnianej etyki chronienia osób.
Otóż
etyka ta, jak to już wskazuje jej nazwa - głosi afirmację osoby i postuluje chronienie
jej dobra wyznaczonego przez prawdę o niej. A zatem występują tu dwa akcenty:
1) prawda o osobie, 2) dobro osoby.
Prawdę
o osobie ustala się w antropologii filozoficznej, zasady chronienia dobra
wyznacza etyka. Aby chronić dobro osób, trzeba się przede wszystkim odnosić do
osób z akceptacją i życzliwością (miłość), a także otwartością i zaufaniem
(wiara). Trzeba wreszcie chcieć dobra drugiej osoby i je świadczyć (nadzieja).
Wynika z tego, że wartością zalecaną przez etykę chronienia osób jest trwanie z
innymi osobami w powiązaniach o charakterze miłości, wiary i nadziei. O to
trwanie należy zabiegać działaniami intelektu i woli. Wychowanie i
wykształcenie człowieka ma za zadanie ukształtować w nim postawę właśnie
chronienia osób i rozumnej troski o międzyosobowe powiązania nacechowane
akceptacją i życzliwością.
Wynika
z tego, że zastosowanie tej etyki i wyznaczonej przez nią pedagogiki doprowadzi
w punkcie dojścia do likwidacji przemocy w stosunkach między osobami, a w
konsekwencji między narodami, społeczeństwami i państwami. Można oczywiście
zachować dyskretny sceptycyzm i powiedzieć, że nie sądzimy, aby kiedykolwiek
dokładnie wszyscy ludzie przyjęli i realizowali zasadę chronienia dobra innych.
Można też pesymistycznie stwierdzić, że wobec tego nigdy nie nastąpi idylla
polegająca na zaniechaniu używania zamków, broni oraz rozpuszczeniu policji i
wojska. Sceptycyzm jednak likwiduje wszelką naukę, także więc etykę chronienia
osób. Po co bowiem zabiegać o jej upowszechnianie jak i tak wiadomo, że nigdy
nie stanie się ona powszechna? Sceptycyzm nie jest więc dobrą odpowiedzią na
postawiony w tytule problem.
W
tym miejscu niepokoi czytelnika tak łatwe odrzucenie przedstawionych wyżej
wątpliwości dzięki przyczepieniu im etykietki pod hasłem „sceptycyzm”. Czyż nie
jest tak, że ufamy naszym sąsiadom? Jednak wychodząc zamykamy mieszkanie.
Zauważyć w tym miejscu należy, że wniosek ten jest jak najbardziej prawdziwy.
Fałszywe jest bowiem tylko jego źródło, czyli właśnie sceptycyzm. Mamy tu zatem
jedynie ilustrację zasady logicznej, która mówi, że z fałszu wynikają i zdania
fałszywe, i zdania prawdziwe.
Problem
armii należy rozważać unikając fałszywych teorii filozoficznych i błędów
logicznych. Należy więc najpierw zapytać: czym jest armia? A stwierdziwszy, że
należy do grupy wytworów człowieka, trzeba wskazać na jej istotę, którą w
wytworach stanowi pomyślany przez twórcę cel. Zastanówmy się zatem, po co
cywilizowane narody i społeczeństwa tworzą swoje armie. Otóż zadaniem każdej
armii jest obrona tego, co stanowi najcenniejsze dobro powołującego armię
narodu lub społeczeństwa. Tym dobrem są przede wszystkim osoby składające się
na ów naród i społeczeństwo, ponadto zamieszkiwany przez nich kraj i wszystko,
co stanowi ojczyznę. Tak rozumiana armia zachowuje się biernie, bądź czynnie.
Zachowanie
bierne polega na zbrojeniu się, doskonaleniu techniki wojskowej, podnoszeniu
poziomu wyszkolenia żołnierzy i oficerów, czyli wszystkim tym, co w wojsku
nazywa się podnoszeniem stanu gotowości bojowej. Tak zachowująca się armia
chroni powierzone sobie dobro wspólne faktem swego istnienia. Odstrasza bowiem
potencjalnych agresorów. Stanowi to realizację rzymskiego przysłowia, które
mówi, że jeśli pragniesz pokoju, szykuj się do wojny (si vis pacem, para
bellum). Pomijamy tu oczywiście zagadnienie tzw. wyścigu zbrojeń, który
wprawdzie dokonuje się w armii, ale jego źródeł należy szukać w polityce i
ideologii.
Zachowanie
czynne armii, to po prostu wojna, której celem jest obrona określonego dobra
wspólnego. Nie utożsamia się ona z tzw. wojną obronną, gdyż to pojęcie dotyczy
bronienia obszaru danego państwa. Obroną dobra wspólnego bowiem będą także
działania podjęte na obszarze innego państwa, mające na celu obronę tego dobra
(np. interwencje wojsk Narodów Zjednoczonych). Istota armii zatem w jej
działaniu czynnym jawi się nam wprost.
Problem
armii więc wiąże się z tematem dobra wspólnego osób, które to dobro wspólne
wynika z faktu, że osoby się ze sobą wiążą. Jest zatem konsekwencją relacji
osobowych i podlega chronieniu tak jak i one. Pamiętamy, że chronienie to
polega na rozumnym działaniu. Nie należy więc do etyka „gdybanie” co będzie,
gdy wszyscy ludzie przyjmą głoszoną przez niego etykę. Jest to raczej zadanie
dla futurologa. Etyk określa rozumne zasady chronienia dobra. Rozpoznając
zgodnie z prawdą sytuację społeczną i międzynarodową, w jakiej żyjemy, rozumne
jest zabieganie o posiadanie silnej armii, która skutecznie odstraszy
potencjalnych napastników, a w razie potrzeby - co oby nigdy nie nastąpiło - da
im zdecydowany odpór, gdy zrezygnują ze swej potencjalności.
Najłatwiej
problem postawiony w tytule załatwić negatywnie: żołnierz nie potrzebuje żadnej
etyki, gdyż jego podstawowym zadaniem jest doskonalenie umiejętności zabijania
ludzi i samo zabijanie - gdy zajdzie potrzeba, tj. gdy otrzyma rozkaz. Nie ma
co więc zasiewać w głowach żołnierzy wątpliwości, co do tego podstawowego ich
zadania. A trudno przecież znaleźć etykę akceptującą zabijanie na rozkaz i
wobec tego wydaje się, iż wojsko z zasady swej jest amoralne i aetyczne. Ale
nawet w najbardziej ekstremalnych sytuacjach obowiązują wojsko pewne zasady
postępowania. Zasady te, w odniesieniu do tych, którym wojsko służy, nazywane
są nawet moralnością. Mówi się bowiem o wysokim morale armii lub o armii
zdemoralizowanej. Zauważmy jednak, że termin ten funkcjonuje tu specyficznie.
Moralność bowiem oznacza tu chęć do walki, zapał, wiarę w zwycięstwo i
nienawiść do przeciwnika; demoralizacja - odwrotnie - jest brakiem wiary w
zwycięstwo i chęci do walki, oznacza wątpienie w sens walki. Tak funkcjonująca
moralność nie ma wiele wspólnego z moralnością ogólnoludzką. Ba, można podać
przykłady słusznej moralnie demoralizacji wojska (np. niechęć żołnierzy
niemieckich do okupowania ziem polskich na jesieni 1918 r.) Oznacza to, iż
termin moralność ma tu czysto utylitarne znaczenie i że dotyczy wyłącznie
żołnierza jako żołnierza, a nie żołnierza jako człowieka .A co za tym idzie,
tak rozumiana moralność nie ma nic wspólnego z etyką, jako nauką o ludzkiej
moralności. Obowiązują także wojskowych pewne zasady postępowania wobec
przeciwników, ujęte są one obecnie w tzw. konwencji genewskiej. A w stosunku do
siebie samych żołnierze i oficerowie podlegają pisanemu regulaminowi i
niepisanemu kodeksowi honorowemu.
Już
z tych krótkich rozważań wynika, że jakaś etyka funkcjonuje w wojsku i
obowiązuje żołnierzy. Należy ją teraz zanalizować w zasygnalizowanych już
kontekstach: etyka żołnierza jako żołnierza i etyka żołnierza jako człowieka.
Żołnierz
jako taki jest z samej swej definicji obrońcą wszystkiego, co kryje się pod
nazwą Ojczyzna. W ramach bloków wojskowych, żołnierz stawał się obrońcą dobra
wspólnego państw stanowiących te bloki. W ramach Narodów Zjednoczonych żołnierz
polski jest obrońcą dobra wspólnego niemal całej ludzkości, stowarzyszonej w
ONZ. Precyzyjniej trzeba by powiedzieć, że żołnierz jest obrońcą dobra
wspólnego tych, w których interesie występuje. Ważne staje się więc to, w czyim
interesie żołnierz walczy, do jakiej armii należy. W taki sposób zorganizowane
było wojsko w wiekach średnich, z pewnym jednak wyjątkiem: wasal musiał stawić
się na wezwanie swego pana. Podobnie bywa i obecnie: w czasie ostatniej wojny
żołnierze zgłaszali się do rozmaitych armii. Istnieje jednak znów zadekretowany
wyjątek: obowiązek obrony własnej ojczyzny.
Można
zatem moralność wojskową zaliczyć do tego rodzaju etyki, która polega na
chronieniu dobra osobistego i wspólnego osób wchodzących w skład wspólnoty
bronionej przez dane wojsko.
Można
i trzeba także rozważyć moralność żołnierza jako człowieka. Zauważmy tylko, że
obowiązują go te same normy postępowania, co i ludzi innych zawodów.
Wydaje
się więc, iż na pytanie o potrzebę etyki w wojsku należy odpowiedzieć
twierdząco i starać się ją budować, pomimo że nie jest to najłatwiejsza etyka
zawodowa. To budowanie należy jednak podjąć pod groźbą wysunięcia się na czoło
niektórych środków i metod obrony dobra (np. zabijanie, przemoc) przed celem
zasadniczym, jakim jest właśnie ochrona dobra. Pierwszym krokiem ku temu
przesunięciu akcentów jest - jak ostrzega papież Jan Paweł II - prymat techniki
nad etyką w umysłach ludzkich. We współczesnym wojsku, gdzie poziom techniki
jest bardzo wysoki, poziom etyki nie powinien mu ustępować. W przeciwnym
wypadku grożą nam zbrodnicze eksperymenty dla np. wypróbowania nowych rodzajów
broni, podobne do tych w Hiroszimie i Nagasaki.
W
„Wykładzie listu do Rzymian” św.
Tomasz z Akwinu wylicza trzy postacie pokoju. Otóż - w pewnym teologicznym
sensie - pokój człowieka odnosi się do Boga. W innym sensie, pokój jest pewną
wzajemną relacją ludzi. Jest to ta odmiana pokoju, którą się dziś szczególnie
akcentuje. Zwróćmy uwagę na trzecią, często pomijaną, postać pokoju. Jest to
pokój człowieka wobec samego siebie. Chodzi więc tu o tzw. pokój wewnętrzny.
Temat ten znany był od dawna w dziejach myśli tak filozoficznej jak i
pedagogicznej. Znana jest ascetyczna koncepcja spokoju ducha - apathei.
Zasadnicza różnica w tej kwestii między św. Tomaszem i stoikami, a później
neoplatonikami jest mniej więcej taka, jak pomiędzy „pokojem” i „spokojem”.
Różnica
ta w odniesieniu do wnętrza człowieka - podobnie jak w stosunkach miedzy luźmi
- polega zasadniczo na tym, że spokój oznacza opanowanie wszystkiego w
człowieku przez rozum, ale opanowanie to może być dokonywane w rozmaity sposób.
Jeżeli więc spokój wprowadzony jest środkami innymi niż pokojowe, to pod
przykrywką spokoju muszą pojawić się napięcia i rysy jako skutek zastosowanej
siły. Z wewnętrznym pokojem człowieka jest tak samo. Polega on zasadniczo na
zgodności funkcjonowania władz człowieka z ich bytową strukturą. A ta bytowa
struktura przedstawia się tak, że intelekt (a dokładniej; dwa intelekty, czynny
i możnościowy) stanowi najważniejszą władzę człowieka. Jest to ludzka władza
poznawcza par excellence. Ludzką władzą decydowania jest wola. Powinna ona -
zdaniem Tomasza - kierować się danymi poznania intelektualnego. Gdy nie kieruje
się nimi, to stanowi to zagrożenie wewnętrznego pokoju człowieka. Poznanie
ludzkie jest zmysłowo-umysłowe, zatem oprócz intelektu człowiek ma jeszcze
poznawcze władze zmysłowe. Te władze współuczestniczą w poznaniu intelektualnym
lub dokonują same tak zwanego poznania zmysłowego. Jak poznanie ludzkie jest
zmysłowo-umysłowe, tak pożądanie intelektualne (wola) jest różne od pożądania
zmysłowego (uczuciowość). Aktami tego zmysłowego pożądania są uczucia. Uczucia
stanowią więc zareagowania pożądania zmysłowego na dobro lub zło ukazywane im
przez poznanie zmysłowe, a dokładniej: na wyobrażenie dobra lub zła w
wyobraźni, która jest też władzą zmysłową. Oczywiście to, że uczucia nie są
wprost powiązane z działaniami intelektu i woli, wcale nie oznacza, że
powiązanie to w ogóle się nie dokonuje. Uczucia bowiem podlegają w człowieku
zarówno intelektowi jak i woli. Już Arystoteles zauważył, że „wola rządzi ciałem (tj. uczuciami) jak pan
niewolnikami, a intelekt nim rządzi taktownie i po królewsku”. Oznacza to,
że wola decyduje o działaniach uczuć, gdy one już istnieją. Wola może je
dopuszczać, usuwać lub pobudzać. Intelekt ma wpływ na samo zrodzenie się
uczucia, gdyż może wpłynąć na wyobrażenie, które jest przedmiotem uczucia. Św.
Tomasz powiedziałby, że wyobrażenie wpływa na uczucia od strony ich materii,
czyli poruszenie władzy pożądania zmysłowego, a intelekt od strony formy, która
u uczuciach stanowi ich przedmiot, czyli wyobrażenie dobra lub zła. Intelekt
może zmieniać te wyobrażenia.
Nie
tu jednak, tzn. ani w fakcie rządzenia uczuciami przez wolę, ani w tym, że
kieruje nimi intelekt, należy szukać zagrożenia pokoju wśród uczuć. Zdaniem św.
Tomasza władze niższe w sposób naturalny dążą do tego, by były kierowane przez
władze wyższe. Chodzi więc o to, aby tak kształcić i wychowywać człowieka, by
funkcjonowanie owych władz odpowiadało ich realnemu statusowi.
Zagrożenie
pokoju wewnętrznego człowieka polega zawsze na naruszeniu tego realnego
statusu.
Filozofia
jest zawsze nauką o identyfikowaniu pryncypiów, czyli tego, co w badanej
rzeczywistości jest najważniejsze. Pryncypia nazywane przez Greków archai tłumaczy się też po polsku słowem
zasada. Chodzi tu jednak o zasady
rzeczywistości, a nie o zasady pomyślane, np. wymyślone prawa.
Poznając
jakąś rzecz filozof pyta o pryncypium tego, że ta rzecz jest oraz o pryncypium
tego, czym ta rzecz jest. Pierwsze z tych pryncypiów nazwano istnieniem, drugie
- istotą. Istnienie jest więc w bytach powodem tego, że byt jest, a istota jest
powodem tego, czym ten byt jest.
Odpowiedzi
filozoficzne na te pytania są różne. Chodzi teraz o to, czy mają one jakieś
praktyczne konsekwencje dla ludzi. Jeśli nie - to filozofia nie jest potrzebna
i filozofowie, zawsze uważani za odmieńców, mogą sobie tworzyć, albo zaprzestać
swojej działalności - jest to bez znaczenia. Jeśli jednak tezy filozoficzne
wpływają jakoś na życie ludzkie, to nie jest bez znaczenia, jakie są te tezy.
Istnieje
także pogląd, ze filozofia jest wynikiem życia. Jest to dość stara teza, iż primum vivere deinde philosophari. Jest
on poprawny w sensie genetycznym. Oczywiście, że trzeba najpierw się urodzić,
chodzić do szkoły - potem się jest filozofem. Albo nawet najpierw trzeba się
umyć, zjeść śniadanie, a potem dopiero można przystąpić do pisania tekstu
filozoficznego. W sensie genetycznym więc życie wyprzedza filozofię. Najpierw
się jest człowiekiem, a potem filozofem. Jednak w sensie strukturalnym
pierwszeństwo tzw. życia przed filozofowaniem jest - mówiąc językiem o.
Bocheńskiego - najzwyklejszym zabobonem. Takie postawienie zagadnienia stosunku
filozofii do życia jest tezą tzw. filozofii marksistowskiej. Dokładniej mówi
ona o wynikaniu filozofii z warunków życia społecznego („Nie świadomość tworzy
byt, lecz byt społeczny kształtuje świadomość”, przy czym byt rozumiany jest tu
jako warunki życia.)
Wydaje
się, że to zagadnienie lepiej już ujmuje polskie porzekadło: „dlaczegoś biedny
- bom głupi, dlaczegoś głupi - bom biedny”. I znów, w sensie genetycznym,
owszem, trzeba mieć co jeść, mieć gdzie mieszkać, żeby robić cokolwiek - nie
tylko filozofować. Ale na pewno filozofowie, ani nawet uczeni nigdy nie byli
najbogatszą grupą społeczną. Zresztą przypomnijmy: najpierw Marks wymyślił
komunizm, a potem Lenin zaprowadził go w Rosji. Stalin najpierw wymyślił, że
trzeba zlikwidować prywatne rolnictwo, a potem NKWD to wykonało. Miliony ofiar
tej akcji dobitnie świadczą o tym, że nie był to spontaniczny proces, rodzący
się pod wpływem polepszenia się warunków życia chłopów i związanego z tym
podniesienia się ich świadomości klasowej.
Zobaczmy
więc jak niektóre założenia filozoficzne wpływają na życie ludzi.
Platon
sądził, że człowiek ma trzy dusze. Dusza pożądliwa skierowuje nas ku
zaspokajaniu najbardziej podstawowych potrzeb tzn. jedzenia, snu itp. oraz ku
przyjemnościom płciowym, będącym podstawą rozmnażania się. Dusza mężna była
podstawą odwagi. Wyrażała się w zdolności do podjęcia ataku i jego odparcia.
Dusza rozumna była podstawą mądrości i roztropności. Mądrość jest zasadą
obierania celu działania. Wszystkie trzy dusze znajdowały się, według Platona,
w każdym człowieku. Lecz Platon dopowiedział, iż w konkretnym człowieku zawsze
któraś z nich dominuje. W konsekwencji jedni ludzie interesują się głównie
rzeczami przyziemnymi. Inni są z natury odważni i bojowi, lubią walczyć i
umieją wygrywać. Inni są natomiast rozumni. Dysponują mądrością i roztropnością.
Umieją wybierać właściwy cel działania i umiejętnie do niego dążyć. W dialogu
pt. Państwo Platon zaproponował, by
ludzie z przewagą duszy pożądliwej byli rolnikami i robotnikami, a ze względu
na ich skłonności seksualne Platon wyznaczył im rolę dostarczania państwu
obywateli. Posiadający duszę mężną byliby żołnierzami. Ich wrodzoną odwagę
wykorzystywano by do obrony państwa. Ludzie o duszy rozumnej kierowaliby
całością państwa.
Na
pierwszy rzut oka zachwyca to jakby pełne humanizmu wykorzystanie skłonności
każdego człowieka dla dobra wspólnego społeczności, której ten człowiek jest
członkiem. Mogą się kojarzyć, co najwyżej, sposobności nadużyć w orzekaniu kto
ma jaką duszę, ale prawie nie niepokoi pewne delikatne, lecz stanowcze
naruszenie wolności człowieka. Zobaczmy więc, co dalej Platon proponuje w swoim
państwie.
Celem
społeczności jest dążenie do idei dobra. Ale ideę tę poznaje tylko władca.
Platon sądzi więc, że wszyscy powinni być bezwzględnie posłuszni władcy, gdyż
to zabezpiecza dążenia do dobra. Platon wymyślił też przymus szkolny i
trzystopniową oświatę. Najpierw w gimnazjonie dzieci przez kilka lat nabywają
sprawności fizycznej. Po ukończeniu tej szkoły można być rolnikiem. Po
kolejnych kilkunastu latach nauki matematyki zostawało się żołnierzem. Dopiero
po nabyciu wiedzy o ideach, czyli filozofii w platońskiej Akademii, można było
zostać politykiem.
Platon
zakazał życia seksualnego poza małżeństwem, ale zakazał też wolnych związków
małżeńskich. W Państwie Platona pary
małżeńskie kojarzy administracja i to tylko na okres dwu lat potrzebnych do
urodzenia i odchowania niemowlęcia. Niemowlę zdrowe (chore zabija się zaraz po
urodzeniu) w wieku jednego roku przejmuje państwo, a małżeństwo ulega wtedy
rozwiązaniu. Na szczęście Platonowi nie udało się zaprowadzenie swojego
idealnego ustroju w żadnym z państw starożytnych, mimo że usilnie o to
zabiegał. Ale ponieważ idealizm w wersji neoplatonizmu panował w filozofii
niepodzielnie, państwa były zwykle mniej lub bardziej totalitarne.
Był
to przykład na to, jak antropologia filozoficzna, czyli nauka o człowieku, może
wpłynąć na koncepcje społeczne. Teraz zobaczmy jak metafizyka, czyli nauka o
bycie wyznacza etykę. Marcin Heidegger sądził, że na początku wszystkiego jest
nieokreśloność. Ponieważ to „coś” nie da się określić, gdyż jest zaprzeczeniem
wszystkiego, można to tylko nazwać nicością. Ale ta nicość podlega prawu
„rzucania w świat”. A wtedy nicość staje się realnością, a nieokreśloność
przybiera formę czegoś określonego. Jest to najpierw forma świadomości, a potem
forma bytu. Byt następnie powraca do pozycji nieokreśloności i koło się zamyka.
A Heidegger dopowiada, że lepiej być czymś nieokreślonym niż określonym.
Dlatego nie należy bać się śmierci. Człowiek jest wprawdzie „byciem ku śmierci”
ale nie powinno go to napawać lękiem, dlatego że właśnie być nicością jest
lepiej niż być czymś realnym. Może więc dlatego Heidegger był zwolennikiem
Hitlera. Poczytuje się zwykle mu to jako winę. Może właśnie wcale źle np. nam
Polakom Heidegger nie życzył, popierając system, w ramach którego wszyscy Żydzi
i Słowianie uzyskaliby bardziej nieokreśloną, niż ludzka, formę i w postaci
dymu bujaliby w obłokach.
Podobnie
rzecz ma się z Józefem Stalinem. Potępia się go za zbrodnie i oskarża o
odejście od zasad marksizmu i leninizmu. Owszem, Stalin był zbrodniarzem, ale
od zasad marksizmu i leninizmu nie odszedł, i nie może być potępiony z pozycji
marksistowskiej etyki. Na czym polega zatem ta etyka? Otóż Marks stwierdził, że
etyka chrześcijańska nie jest etyką ogólnoludzką, lecz etyką klas
posiadających, zabezpieczającą stan ich posiadania. Etyka więc - tak jak i
wszystko - jest klasowa. I etykę dyktuje klasa uciskająca. Etyka klas
uciskających jest zgodna z ich interesem. Zatem etyka klas uciskanych musi być
inna, gdyż ich interes różni się od interesu klas posiadających. A więc w
marksizmie, który jest „światopoglądem klasy robotniczej”, etykę wyznacza
interes tej klasy. I etyka ta zmienia się wraz ze zmianą interesu robotników.
Tyle Marks. Interes robotników w XIX w. był dość jasno formułowany, ale gdy
marksiści objęli władzę w Rosji w 1917 r. to sprawa zaczęła się komplikować.
Kto bowiem ma decydować, co jest interesem robotników, gdy główny cel, czyli
panowanie robotników, został urzeczywistniony? I Lenin wpadł na pomysł, że to
partia, jako awangarda klasy robotniczej, będzie określała żywotne interesy tej
klasy. Jak pamiętamy, etyka marksistowska była tym interesom podporządkowana.
Po śmierci Lenina, Stalin jako szef partii bolszewickiej określił interesy
robotników i jak najbardziej etycznie im służył. Nie odszedł nawet na krok od
marksizmu i leninizmu. Nie powinien być przez marksistów potępiany, zwłaszcza,
że przesunął rewolucję radziecką o 1000 km na zachód przez co objął ustrojem
socjalistycznym trzecią część Europy.
Heidegger
był przykładem tego, jak teoria rzeczywistości wyznacza etykę. Stalin obrazował
zastosowanie błędnej etyki w życiu.
Rozważmy
na koniec bardziej pozytywną propozycję Arystotelesa i św. Tomasza. Otóż sądzą
oni, że każdy byt, a zarazem i człowiek, jest odrębny od innych. Człowiek,
który jest osobą, jest dzięki poznawaniu intelektualnemu i dobrowolnemu
decydowaniu, wolny, odrębny od innych i właśnie osobny. Człowiek jednak wiąże
się z innymi ludźmi, tworząc wspólnoty. Wspólnoty te są zwykle zorientowane na
jakiś cel np. związek wędkarzy ma na celu łowienie ryb wędką, a związek
piłkarzy - kopanie piłki. Najwyższą formą organizacji społecznej jest - zdaniem
Arystotelesa - państwo, ponieważ i cel, któremu ma państwo służyć, przekracza
inne cele. Tym celem jest umożliwienie jak najbardziej wszechstronnego i
doskonałego rozwoju ludzkiej jednostce. Ten rozwój gwarantuje przebywanie w
społeczności państwowej. Państwo ponadto zabezpiecza środki do realizacji tego
rozwoju. Służy temu szkolnictwo, prawodawstwo, gospodarka, wojsko. Ustrój tak
pomyślanego państwa zależy od obywateli, którzy mogą go zmienić, gdy uznają, że
kierujący państwem przestali służyć celowi państwa, a zaczęli przy pomocy swej
władzy realizować cele własne. Na tym polega klasyczne odróżnienie ustroju
dobrego od ustroju złego. Ustrój dobry to taki, w którym realizowany jest cel
państwa - możliwie wszechstronny i doskonały rozwój człowieka. Ustrój zły jest
wtedy, gdy rządzący realizują własne cele kosztem rozwoju i doskonalenia się
obywateli państwa. Wymienia się zwykle trzy typy ustrojów, w których mogą być
rządy złe i dobre. Otóż sytuacja, gdzie rządzi jeden człowiek, nazywana jest
królestwem, gdy rządzi on dobrze, albo tyranią, gdy rządzi źle. Gdy natomiast
władzę w państwie sprawuje jakaś grupa ludzi, to gdy rządzą dobrze to taki
ustrój nazwano arystokracją, gdy rządzą źle - oligarchią. Może też być taki
ustrój, w którym państwem rządzą wszyscy jego obywatele. Mogą oni też rządzić
dobrze lub źle. W pierwszym wypadku ustrój nazwano republiką, w drugim -
demokracją lub ochlokracją. Warto tylko zauważyć, że Arystoteles i św. Tomasz
są dalecy od bezwarunkowego hołubienia republiki. Zauważają bowiem, że i ten
ustrój może być wykrzywiony, gdy rządząca większość nie dba o rozwój człowieka,
lecz służy jakimś innym celom, np. gdy pragnie podbojów.
Arystoteles
i św. Tomasz mówią dalej o cnotach społecznych, prawie, zadaniach ludzi
kierujących państwem.
Jest
to inna koncepcja społeczeństwa i państwa, niż - wyrosła z platonizmu -
struktura państwa totalitarnego. Nie funkcjonowała ona w dziejach, tak jak nie
było arystotelizmu, a zwłaszcza tomizmu.
Po
tych rozważaniach jasna jest odpowiedź na pytanie, czy potrzebna nam filozofia,
a w niej etyka. Zresztą wydaje się, iż całe zagadnienie powinno brzmieć
inaczej, ale pozytywizm zrobił swoje i dziś filozofowie muszą bronić samej
filozofii marginesowym przecież tematem jej praktycznej użyteczności.
Prawidłowa
odpowiedź na pytanie, do czego służy nam filozofia powinna brzmieć: aby
wiedzieć. Wiedzieć, aby wiedzieć - brzmi to dziś niepoważnie, nauczyliśmy się
bowiem, że wszystko ma przynosić pożytek materialny i namacalny. Zapomina się
bowiem, że człowiek jest przede wszystkim istotą rozumną, a zatem największym
dobrem człowieka jest nie węgiel i stal, lecz wiedza i mądrość, a największym
złem i nieszczęściem, głupota i ignorancja.
Wiedza
i mądrość przeciwko głupocie i ignorancji są najbardziej człowiekowi potrzebne,
a na konsekwencje praktyczne jednej lub drugiej zwykle nie trzeba czekać zbyt
długo.
Odpowiedzi
na zawarte w tytule pytanie należy udzielić w dwu porządkach. Po pierwsze, z
punktu widzenia pluralizmu kultury naukowej. Dodajmy, że pluralizm ten uważa
się za niezbędny czynnik rozwoju kultury i nauki. Pod drugie, zagadnienie to
można i trzeba rozważyć w porządku prawdziwościowym, a więc z punktu widzenia
prawdy. Rozważmy najpierw jednak ten pierwszy porządek.
Przede
wszystkim tomizm jest jedyną żywą filozofią spośród klasycznych sposobów
filozofowania. Nie można uprawiać żadnej dziedziny kultury w oderwaniu od jej
klasycznych źródeł.
Ponadto
tomizm jest w całej kulturze filozoficznej jedyną żyjącą wersją filozofii
realistycznej. Wersje idealistyczne filozofii zostały zapoczątkowane z wielką
siłą przez Platona, pogłębione przez neoplatoników i przeniesione do
chrześcijaństwa przez Ojców Kościoła, na Zachód głównie przez św. Augustyna.
Realizm filozoficzny w starożytnej Grecji zapoczątkował uczeń Platona,
Arystoteles. Ta wersja filozofowania, chociaż była wielką propozycją, równorzędną
idealizmowi, to jednak nie miała szczęścia w historii myśli filozoficznej.
Arystoteles opuścił Ateny po śmierci Aleksandra Macedońskiego, którego był
wcześniej nauczycielem, a uczniowie Arystotelesa rozproszyli się po całym
ówczesnym świecie. Długo potem, po upadku Grecji, pisma Arystotelesa odkryli
Persowie. Później upadła też Persja pod ciosami Arabów. Arabowie zajęli także
półwysep Iberyjski. Tu nastąpiło zetknięcie się kultury islamskiej z
chrześcijaństwem, gdyż Europejczycy postanowili odzyskać dla chrześcijaństwa
ziemie późniejszej Portugalii i Hiszpanii. (Wieloletnie wojny na tym terenie
nazwano rekonkwistą.) Docierała wtedy do Europy wysoko rozwinięta kultura
arabska wraz z jej filozofią oraz źródłami tej filozofii, czyli pismami
filozofów greckich, głównie Arystotelesa. W wyniku tego w XII wieku Europa
poznała większość pism Arystotelesa. Mimo wielkiego zniekształcenia tych
tekstów (były przecież tłumaczone z greckiego na perski, z perskiego na arabski
i dopiero z arabskiego na łacinę) od razu uczeni europejscy zauważyli w tych
pismach wielką i nową dla siebie propozycję filozoficzną. Arystotelizmem
szczególnie zajął się św. Albert Wielki, a rozwinął ją i przekształcił w XIII
wieku jego uczeń - św. Tomasz z Akwinu. Oprócz rodzimych interpretacji Arystotelesa
docierały też do Europy interpretacje arabskie, głównie w ujęciach Awicenny, a
szczególnie Awerroesa. Propozycje ich były sprzeczne z objawieniem
chrześcijańskim (z islamem zresztą także). Nie to jednak było powodem
potępienia w 1277 roku arystotelizmu na uniwersytetach w Paryżu i Oksfordzie.
Otóż propozycja św. Tomasza przeraziła platoników. Okazało się bowiem, że
trzeba będzie przebudować cały wykład teologii, zarówno wyjaśnienia prawd wiary
jak i uzasadnień moralności, zmienić liturgikę, ba, nawet przekształcić
koncepcje polityczne i społeczne. Wtedy neoplatonicy postanowili uciec się do
potępień. Dokonali ich w trzy lata po śmierci Tomasza. Uczniów Akwinaty
internowano. W ten sposób zasięg myśli Tomasza skutecznie ograniczono. Nie
pomogła na to nawet kanonizacja w 1323 roku. Dopiero w XV wieku , wobec
zagrożenia wiary przez ateizujące nurty renesansu, papież Mikołaj V zaapelował
o odrodzenie tomizmu. Kardynał Kajetan stworzył jednak tylko tzw. arystotelizm
chrześcijański, który przez jakiś czas wegetował na marginesie myśli
europejskiej. Jeszcze w XVII wieku Jan od św. Tomasza napisał podręcznik
filozofii arystotelesowsko-tomistycznej. Potem zanikł nawet arystotelizm,
usuwany z uniwersytetów przez tzw. scholastykę protestancką. Z niej to wyrośli
idealiści niemieccy, którzy wyznaczyli późniejszą filozofię europejską. W 1879
roku papież Leon XIII, znów wobec zagrożenia ateizmem, zaapelował o odrodzenie
tomizmu. Tym razem zajęły się tym problemem katolickie ośrodki naukowe. To
odradzanie się tomizmu trwa nadal, mimo że platonicy, podobnie jak w XIII
wieku, chcieliby zlikwidować ten sposób uprawiania refleksji filozoficznej.
Już
w tym historycznym zarysie nie trudno nie zauważyć wyjątkowości tomizmu jako
jedynej wersji klasycznej filozofii realistycznej. Można by jeszcze zapytać, co
głosi tzw. filozofia współczesna? Otóż składają się na nią różne
pokartezjańskie, pokantowskie i poheglowskie kierunki. Cała ta filozofia
współczesna jest raczej platońskiej proweniencji. Tylko tomizm ma swe źródła w
liceum Arystotelesa.
I
w tym tkwi pierwszy argument za uprawianiem tomizmu, który należy rozwijać dla
utrzymania pluralizmu i swoistej równowagi w kulturze filozoficznej.
Ale
to jest swoiście zagadnienie marginalne. Tomizm jest i był tak gwałtownie
zwalczany przecież nie z chęci zachwiania równowagi w nauce.
Nie
trudno zauważyć, że sprzeciw wobec tomizmu wynika zawsze z jakiegoś ładunku
słuszności i prawdy, które zawiera w sobie ten sposób odczytywania otaczającej
nas rzeczywistości. Przyjęcie tego było zawsze niewygodne dla platoników,
dobrze urządzonych w wymyślonym świecie idei i emanatów. Podobnie i dziś
uczonym wygodnie jest tkwić w świecie samych tylko teorii, bez potrzeby
oglądania się na rzeczywistość, bez potrzeby poprawiania swego myślenia na
miarę tej rzeczywistości, do czego zawsze zmusza tomizm.
Współczesny
platonizm, czyli tzw. filozofię współczesna charakteryzuje - według prof. M.
Gogacza - kilka typowych tez. Są to: liniowy układ przyczyn i skutków, gnoza,
irracjonalizm, transcendentalizm, woluntaryzm.
Liniowy
układ przyczyn polega na tym, że za istotę rzeczy przyjmujemy - zwykle dowolnie
- jakiś jej przejaw, np. życie, rodzenie, itp.. Byty wyjaśniamy dalej w
schemacie: wcześniej - później. Np. w porządku rodzenia wcześniej są rodzice,
później dzieci, a jeszcze wcześniej dziadkowie, czyli rodzice rodziców itd. W
takim liniowym układzie musi pojawić się zagadnienie początku układu przyczyn i
skutków. Gdy istotą tego układu jest rodzenie - musi pojawić się problem
pierwszego rodzica, gdy za istotę uznamy życie, na początku w sposób konieczny
pojawiają się aminokwasy. A ateiści żartują, że naiwni chrześcijanie na
początku umieszczają Boga. Poważny uczony przecież tak naprawdę nie wie, co
było na początku. I dlatego poważny filozof Heidegger na początku umieszcza
nieokreśloność, a mniej poważny chrześcijanin Rahner tę nieokreśloność nazywa
Bogiem.
A
to wszystko dlatego, że filozofowie współcześni, podobnie jak Platon, przejawy
rzeczy uważają za jej istotę. Według Arystotelesa i św. Tomasza jest inaczej:
istota to podstawa przejawów, tak jak zielone drzewo nie jest zielenią, lecz
drzewem. Dlatego św. Tomasz proponuje istotowy układ przyczyn. Polega on na
tym, że dla każdego badanego bytu szukamy ostatecznych wyjaśniających go
przyczyn. Np. przyczyną istnienia każdego bytu przygodnego jest Bóg. Ponadto
układ ten zmusza do odróżnienia przyczyny sprawczej od tzw. przyczyn celowych.
W układzie liniowym problem ten rozwiązuje się hierarchizacją przyczyn, np. Bóg
jest ważniejszą przyczyną sprawczą człowieka, rodzice są pośrednimi przyczynami
człowieka.
Gnoza
wynika z zastosowania układu liniowego. Polega na przyjęciu za początek
rzeczywistości czegoś nieokreślonego lub ogólnego, jak heideggerowskie das Sein, czy marksistowska materia. Z tego nieokreślonego tworzywa,
które jednak jest, wyłania się realność określona, zwykle na mocy jakiegoś
tajemniczego prawa. Np. das Sein
Heideggera podlega prawu „rzucenia w świat” (die Geworfenheit), w wyniku czego wyłania się realność określona,
najpierw w postaci myśli (das Dasein), potem
w postaci bytu jednostkowego (das
Seiende). Losem bytu jednostkowego jest, poprzez myśl, powrót do
nieokreśloności, stąd człowiek dla Heideggera jest „byciem ku śmierci” (der Mensch ist das Sein zum Tode). Gnoza
w postaci marksizmu jest zbudowana na identycznym schemacie. Na początku jest
nieokreślona materia, która jednak podlega prawu dialektycznych przemian, w
wyniku czego wyłaniają się z niej obiekty w postaci społeczeństwa (bliższa,
ważniejsza hipostaza materii) oraz jednostek (mniej ważna, ale możliwa do
zaakceptowania hipostaza). Gdy jednak jednostka degeneruje się, co łatwo się
dzieje, gdy odrywa się zbyt od społeczeństwa, pojawia się hipostaza nie do
zaakceptowania. Tą hipostazą jest religia. Jest to - według „klasyków”
marksizmu - takie upodlenie człowieka, że jedynym ratunkiem jest powrót do
pozycji nieokreślonej materii.
Nieokreśloność,
która jednak jest, stanowi sprzeczność samą w sobie, bo skoro coś jest
nieokreślonego, to niczego o tym czymś nie można orzec, nie można więc orzec,
czy to coś istnieje. Nieokreśloność może więc tylko być nicością, ale ta
ponieważ jest niebytem - nie działa, a więc nie jest w stanie wyłonić z siebie
czegokolwiek. Gnostycy nie mówią, że nieokreśloność jest nicością. Przyjmują
jednak inną sprzeczność, mianowicie, że ta nieokreśloność jednak istnieje. Św.
Tomasz umieszczając u początku wszelkiego istnienia Istnienie Samoistne, będące
bytem par excellence, unika sprzeczności, starannie analizuje byty przygodne w
istotowym układzie przyczyn. W wyniku tej analizy wykrywa strukturę Bytu
Pierwszego, jako prostego, samoistnego Aktu Istnienia. Nie popada więc w gnozę.
Nie miesza też wiedzy i bytowania. Oczywiście bowiem w porządku bytowania
najpierw jest przyczyna, potem skutek, ale naszemu poznaniu najpierw jawi się skutek
i dopiero przez ten skutek dochodzimy do przyczyny, nigdy odwrotnie, jak chciał
Platon, Heidegger i Marks. Wyobraźmy sobie ten absurd w powieściach
kryminalnych: łapiemy sprawcę czynu zanim on ten czyn popełnił.
Oczywiście,
dla idealistów sprzeczność nie jest absurdem - jest tajemnicą. Głoszą oni, że
rzeczywistość jest tak złożona, że człowiek ze swoimi prymitywnymi pojęciami:
istnieje - nie istnieje, byt - niebyt, nie jest w stanie zbliżyć sie do prawdy
o rzeczywistości. Najgłębszym jej wyjaśnieniem jest tajemnica. A w niej zmieści
się wszystko i wszystko znajdzie swe „rozumowe” uzasadnienie: sprzeczność,
absurd, niedorzeczność. Wskazuje to na irracjonalizm jako na podłoże tych
poglądów. Irracjonalizm polega właśnie na negowaniu roli intelektu w dziedzinie
poznania. Według irracjonalistów poznajemy uczuciami (Hildebrand) lub intuicją
(Tillich).
Jest
to pogląd sprzeczny przede wszystkim ze strukturą człowieka. Gdyby bowiem
intelekt nie służył do poznawania rzeczywistości, jak sądzą irracjonaliści, to
człowiek po prostu nie miałby intelektu. Skoro jednak został w tę władzę
wyposażony, to oznacza, że na niej winien oprzeć swe wysiłki w dziedzinie
poznawania rzeczywistości.
Po
zanegowaniu intelektu zostaje filozofii współczesnej woluntaryzm, czyli teza o
pierwszeństwie woli wśród władz człowieka. Ujawnia się woluntaryzm w poglądzie,
że tym samym jest poznanie i działanie, albo zastępuje się poznanie jakąś
niejasną intuicją, dodając np., że wiedza jest zagrożeniem wiary.
Tymczasem
już Arystoteles odróżnił wiedzę od działania. Działanie, jego zdaniem, musi się
wspierać na wiedzy. Według św. Tomasza życie czynne jest owocowaniem życia
kontemplacyjnego. Wyobraźmy sobie woluntaryzm np. w medycynie, gdzie
przestałoby się wymagać od adeptów sztuki lekarskiej solidnego przygotowania
teoretycznego.
Woluntaryzm
jest jednak filozofii współczesnej potrzebny do uzasadnienia
transcendentalizmu, który stoi u źródeł wszelkiego idealizmu, od platońskiego
począwszy. Transcendentalizm jest przyjęciem w jakiejś dziedzinie wiedzy
pierwszego zdania bez dowodu, jako tzw. założenia lub aksjomatu.
Transcendentalizm Platona polega na przyjęciu idei, które według 7 Listu, są tylko pojęciami ogólnymi.
Arabowie z Awicenną na czele oraz logika współczesna przyjmują pierwszeństwo
możliwości przed realnością. Możliwość jest przecież tylko myślną kombinacją.
Przyjęcie jej jako źródła realności ujawnia strukturę gnostycką, gdyż skoro coś
może być oznacza przecież, że jeszcze tego nie ma, a więc to coś ma postać
niebytu, a ten nie działa, bo go właśnie nie ma. Z głębokiej pobożności wyrósł
średniowieczny transcendentalizm Jana Dunsa Szkota i św. Anzelma z Canterbury.
Otóż przyjęli oni na podstawie wiary, że Bóg istnieje, przenieśli tę prawdę na
teren filozofii, która nie stanowi nauki objawionej, i uczynili tę tezę
pierwszym zdaniem filozofii, do którego dorobili filozoficzne dowody. Jeszcze
dziś daje się słyszeć pogląd, że tzw. filozofia chrześcijańska jest dorabianiem
filozoficznych dowodów do tez objawionych. Kartezjusz postanowił, że filozofię
rozpocznie nie koniecznie od zdań prawdziwych, lecz od pojęć jasnych i
wyraźnych. Utożsamił on kryterium dydaktyczne z prawdziwościowym. Kant
rozpoczął od podziału zdań i za pierwsze uznał te o możliwości i czystym
myśleniu. Husserl, podobnie jak Arabowie, uznał pierwszeństwo możliwości przed
realnością, którą to możliwość Heidegger umieścił na początku rzeczywistości,
nazywając nieokreślonością.
Tymczasem
św. Tomasz buduje tak filozofię, aby nie musiał w niej niczego z góry zakładać.
Od strony poznania można to zilustrować takim przykładem. Otóż gdy znajdzie się
we mnie jakaś informacja, której nie było wcześniej, to zauważam, że pojawiło
się we mnie coś, czego wcześniej nie było. Jest więc to coś czymś innym niż ja.
Ale nie znalazł się we mnie ten poznany byt, tylko jakiś jego obraz. W ten
sposób odkrywam odrębność tego bytu od siebie i nietożsamość swojej wiedzy z
sobą i poznanym bytem. Formułuję zdanie: „jedna odrębność nie jest drugą
odrębnością”. To zdanie to formuła zasady niesprzeczności.
Nie
ma tu zatem przyjęcia czegokolwiek z góry jako założenia. Nawet fakt posiadania
przez byty aktu istnienia św. Tomasz odkrywa w precyzyjnej analizie
filozoficznej, co pozwala mu starannie odróżnić byty od wytworów i nie pozwala
na uznanie za byt nawet najdoskonalszego wytworu.
I
mimo że brzmieć to może paradoksalnie, ale dla chronienia ludzi przed
intelektualnymi chorobami myśli współczesnej trzeba cofnąć się do XIII wieku,
gdyż nasze stulecie żyje niestety wciąż błędami filozoficznymi wieku XIX, ze
względu na które pozytywizm w ogóle zakwestionował filozofię.
1.Arystoteles”
Etyka Nikomachejska” Warszawa 1982
2.Gogacz
M.” Człowiek i jego relacje” Warszawa 1985
3.Gogacz
M.” Ku etyce chronienia osób” Warszawa 1991
4.Gogacz
M. i Andrzejuk A.” Niepełnosprawność” Warszawa 1991
5.Gogacz
M.” Podstawy wychowania” Niepokalanów 1993
6.Jaroszyński
P.” Etyka” brmw.
7.Jedynak
S.” Etyka w Polsce. Słownik pisarzy” Wrocław 1986
8.Krąpiec
M. A.” Człowiek i prawo naturalne” Lublin 1975
9.Krąpiec
M. A., Kamiński S., Zdybicka Z. J., Jaroszyński P.” Wprowadzenie do filozofii”
Lublin 1992
10.”Problemy
etyki. Wybór tekstów”, opr. S. Sarnowski i E. Fryckowski, Bydgoszcz 1993
11.Ślipko
T. „Zarys etyki ogólnej” Kraków 1984
12.Ślipko
T. „Zarys etyki szczegółowej” Kraków 1982
13.Styczeń
T. „ABC etyki” Lublin 1983
14.Św.
Tomasz z Akwinu „Suma teologiczna” cz.3
15.Wojtyła
K. „Elementarz etyczny” Wrocław 1991
16.Wojtyła
K. „Miłość i odpowiedzialność” Kraków 1962
17.Woroniecki
J. „Katolicka etyka wychowawcza” Lublin 1986