MIECZYSŁAW GOGACZ
PLATONIZM I ARYSTOTELIZM
DWIE DROGI DO METAFIZYKI
© Mieczysław Gogacz
ATK Warszawa 1996
SPIS
TREŚCI
Część pierwsza. PLATOŃSKA
TRADYCJA FILOZOFICZNA (POJĘCIA LUB RELACJE PRZEDMIOTEM METAFIZYKI)
2. Atomy lub idee początkiem relacji
3. Neoplatonizm jako odmiany ujęć w tradycji platońskiej
3.3. Pseudo-Dionizy Areopagita
4. Jednia lub Bóg początkiem drabiny bytów
5. Zredukowanie bytów do relacji mocy
6. Konsekwencje uznawania pojęć i relacji za przedmiot
metafizyki
7. Niedokładności filozoficzne w tradycji platońskiej
Część druga.
ARYSTOTELESOWSKA TRADYCJA FILOZOFICZNA
(BYT JAKO ISTOTA PRZEDMIOTEM METAFIZYKI)
l. Postępowanie badawcze wynikające z zakwestionowania tradycji
platońskiej
2. Sposób uzyskiwania twierdzeń o istocie bytu
3. Konsekwencje uznania możności za wyjściową i pierwszą
przyczynę wewnętrzną istoty
4. Połączenie wątków neoplatońskich z arystotelizmem
4.1. Historyczne utożsamienie tekstów
neoplatońskich z tekstami Arystotelesa
4.2. Dominowanie tematu przyczyn zewnętrznych
4.3. Redukcja przyczyn wewnętrznych do materii
5. Niedokładności filozoficzne w tradycji arystotelesowskiej
Część trzecia.
ZASYGNALIZOWANIE TOMIZMU (BYT JAKO
ISTNIENIE I ISTOTA PRZEDMIOTEM METAFIZYKI)
l. Nie arystotelizm, lecz tomizm (próba polemiki z o. J. M.
Bocheńskim)
2.1. Zagadnienia przygotowujące do zrozumienia
tomizmu
b) Zrozumienie za pomocą erudycji
c) Tomizm wierny treści tekstów
2.2. Poznanie i bytowanie zgodne z rozumieniem
treści tekstów św. Tomasza
2.3. Bóg i człowiek jako najważniejsze
przedmioty metafizycznych identyfikacji
a) Teodycea jako metafizyka Boga
3.1. Różnice między intellectio i ratiocinatio
c) Wyzwalanie się kontemplacji,
naturalnej religii i metafizyki
3.3. Zestawienie wydarzeń, które w poziomie mowy
serca dotyczą Boga
3.4. Uwagi na temat doświadczenia mistycznego
Zakończenie
jako dopowiedzenia
Część pierwsza.
PLATOŃSKA
TRADYCJA FILOZOFICZNA
(POJĘCIA LUB RELACJE PRZEDMIOTEM METAFIZYKI)
a) Przed Platonem filozofowie starali się
odróżnić w rzeczach najpierw to, co podobne, od tego, co niepodobne, a inaczej
mówiąc, to, co trwałe, od tego, co zmienne. To, co podobne i trwałe, chcieli
uznać za arche, zasadę, wspólne
tworzywo zmiennych rzeczy. To wspólne tworzywo nazywali wodą, ogniem,
powietrzem, nieokreślonym bezkresem, z czasem zarodkami, niepodzielnymi
cząstkami, materią lub wprost tym, z czego coś jest: naturą. Z kolei to, co
podobne i trwałe, oddzielili od rzeczy, zostawiając w nich to, co niepodobne,
zmienne, zarodkowe, cząstkowe, poddane temu, co wspólne. Tym, co wspólne,
zasadą, arche, uczynili ład - logos - myśl, miłość - nienawiść, liczbę,
próżnię i ruch. Wreszcie to, co trwałe, albo tylko to, co zmienne, uznawali za
to, z czego są rzeczy. W długich
sporach utrwalało się przekonanie, że jest tylko to, co trwałe, podobne,
wspólne, i że nie ma tego, co zmienne, niepodobne, niewspólne. Trwa więc tylko
to, co jest. Parmenides określał je rzeczownikiem odsłownym: to einai -bycie, bytowanie, byt.
b) Platon studiując matematykę przyzwyczaił się
do myślenia pojęciami ogólnymi, a studiując etykę u Sokratesa przywykł do
poszukiwania tego. co wspólne i trwałe w szczegółowych zachowaniach ludzi. Nie
miał więc oporów w przyjęciu propozycji Parmenidesa. Uważał, że, owszem,
naprawdę bytuje to, co trwałe, niezmienne, jedyne. Dodawał jednak, że tych
jedynych bytowań jest wiele. Świadczą bowiem o tym otaczające nas rzeczy, które są cieniem, odbiciem tego,
co naprawdę jest. Tych cieni, odbitek jest wiele. Jest więc także wiele tego,
co trwałe, niezmienne, jedyne, stanowiące początek, wzór, model, ideę tego, co
zmienne, nietrwałe, tylko powtarzające ideę, wypełnione odniesieniem do niej,
jej naśladowaniem, osiąganiem, tak jak powtarzaniem, naśladowaniem, osiąganiem
cnoty, tego, co trwałe, są zmienne i szczegółowe zachowania ludzi. Są
odniesieniem do trwałej cnoty, są jej cieniem, odbitką. Ta cnota nie jest
stanem naszych zachowań. Jest naśladowaniem ogólnego wzoru, modelu, idei,
takich głównie idei, jak dobro, piękno, prawda, jedność, roztropność, męstwo,
umiarkowanie, sprawiedliwość. Te idee trwają są naprawdę realne, bytują.
Odbitki nie trwają, nie bytują naprawdę. Są cieniem idei, odniesieniem do nich,
relacją.
2. Atomy lub idee początkiem relacji
Język,
którym posługiwali się filozofowie przed Platonem i sam Platon, powtarzane
formuły rozważań, problemów i stwierdzeń są w początkach tradycji platońskiej,
jak zresztą w każdej tradycji filozoficznej, sposobem kontynuowania pytań i
odpowiedzi oraz uznaniem ich za filozoficzne, to znaczy wyrażające nasze
rozumienia rzeczywistości. Uwyraźnijmy ten język i formuły stwierdzeń, by ująć
w nich tematy, pytania i odpowiedzi filozofii, a poprzez tę filozofię
platońskie rozumienie rzeczywistości.
Oto język
lub terminologia filozoficzna w początkach tradycji platońskiej: podobne,
niepodobne, trwałe, zmienne, wspólne, zasada (arche), zarodki, niepodzielne cząstki (atomy), materia, to, z
czego jest coś, natura (fysis), ład,
myśl, miłość, nienawiść, liczba, próżnia, ruch, bycie (einai), bytowanie, prawdziwe bytowanie (ontos on), byt, jedno, wiele, idea, wzór, model (ogólne), początek,
odbitka, powtarzanie, naśladowanie, osiąganie, odniesienie (relacja), cnota,
dobro, piękno, prawda.
Operowanie
tym językiem, prowadzące do formułowania rozważań, problemów i stwierdzeń,
podlegało -jak wynika z zestawionej terminologii - rygorystycznie stosowanej
regule lub metodzie przeciwstawień, np. podobne i niepodobne, wspólne i
cząstkowe, miłość i nienawiść, jedno i wiele, idea i odbitka. Przeciwstawienia
pozwalały odróżniać rzeczy, oddzielać. Zaraz je jednak z sobą łączono,
przypisując jakiejś rzeczy to, że np.
inną naśladuje, powtarza, do niej się odnosi, jest jej cieniem, to znaczy jest
z nią tożsama w swej naturze. Przeciwstawienie, pozwalające odróżniać rzeczy,
zarazem jedną z rzeczy przeciwstawianych utożsamiało z drugą, gdy którejś
przypisywało się relację naśladowania.
Metodą,
czyli sposobem, uzyskiwania twierdzeń w początkach filozoficznej tradycji
platońskiej jest przede wszystkim przeciwstawianie (dialektyka) dwu rzeczy,
stanów, zachowań. Metoda ta, powtórzmy, pozwalała odróżniać rzeczy, oddzielać,
wyodrębniać. Pozwalała określać to, co niepodobne. Nie prowadziła do tego, co
podobne i wspólne. To zresztą, co stawało się wspólne przez naśladowanie i
powtarzanie drugiej rzeczy, utożsamiało się z tą rzeczą. W wyniku więc
stosowania dialektyki dwie rzeczy stawały się jedną rzeczą.
Świat
jawił się albo jako suma osobnych, zamkniętych w sobie atomów, które w próżni
dzięki ruchowi przypadkowo łączyły się w nieokreślone całości, nabywające w
drodze prób i błędów kształtu określonej rzeczy, co później uwyraźnił Demokryt,
albo jawił się jako suma osobnych, prawdziwie bytujących w sobie idei, wobec
których atomy, otaczające nas rzeczy,
ludzie, nieprawdziwie bytuj ą stanowiąc tylko cień idei, ich odbitkę,
odniesienie do wzoru, relację, co wyakcentował Platon.
Obie
informacje głosiły to samo: świat to osobne, izolowane, zamknięte w sobie
jedności, atomy lub idee, które w wypadku Demokryta przypadkowo łączą się w
większe skupiska o kształcie rzeczy, a w wypadku Platona są wzorami odbitek,
wypełnionych relacją do wzoru. Nieważne są skupiska atomów i odbitki idei. Te
skupiska i odbitki są bowiem zmienne, nietrwałe, tylko naśladujące trwałość
oraz jedność atomu lub idei. Naprawdę trwają atomy i idee.
Metoda
dialektyki albo redukuje rzeczy do
atomów, zbudowanych z materii, albo redukuje rzeczy do idei, zbudowanych z myśli.
Te dwa
ujęcia tak zwanego prawdziwego świata atomów lub idei są do dzisiaj
nieprecyzyjną odpowiedzią filozofów i nazywają się materializmem (atomy,
materia) lub idealizmem (idee, duch). Nazwano też te ujęcia materializmem i
spirytualizmem.
Względny,
nieprawdziwy świat rzeczy, które nas otaczają, i my w tym świecie to zespoły
zmiennych odniesień do atomów i idei, naśladowań jedności, szczegółowych
powtórzeń ogólnych wzorów.
Rzeczywistość,
którą jesteśmy i otaczające nas rzeczy,
to w tradycji platońskiej tylko relacje. Zarazem jest to ich całość stanowiąca
świat rzeczy materialnych i odbitek
idei. Początkiem tego świata skupisk i odbitek są atomy i idee. Są one czymś
trwałym, niezmiennym, uznanym zarazem za cel wszystkich mechanicznie
powstających rzeczy i odbitek. Zespół tych celów to świat prawdziwy wobec
nieprawdziwego świata rzeczy i odbitek.
Prawda
oznacza w tradycji platońskiej trwałość, nie oznacza zgodności świata z
filozoficznym jego ujęciem.
Przedmiotem
metafizyki w tradycji platońskiej jest całość świata i relacje. Ta całość jest
przecież tylko ogólnym pojęciem.
3. Neoplatonizm jako odmiany ujęć w tradycji
platońskiej
Po
Platonie Plotyn dokonał w tej tradycji doprecyzowań, które pod nazwą
neoplatonizmu trwają w różnych wersjach do dzisiaj. Zachował z tradycji
platońskiej pojęcie całości świata i podobnie relacje uczynił naturą rzeczy.
Idee platońskie uznał za początek wszystkiego, lecz umieścił je w spójnym
podmiocie, który nazwał jednią: pierwszym, najwyższym punktem świata, właśnie
początkiem wyłaniających się z jedni wielości. Ta jednia naprawdę bytuje.
Wszystko, co z niej się wyłania na drodze w dół, jest odniesieniem do niej,
zwielokrotnionym jej powtórzeniem i osiąganiem jedni na drodze w górę. Rzeczy i
ludzie są więc relacją do jedni, a różnią się od siebie długością tej relacji
lub odległością jej najdalszego punktu od najwyższego punktu świata. Przeciwstawienie
jedni i wielości stało się zasadą (arche),
wprost naturą tego, co zwielokrotnione, podobne i niepodobne, trwałe i zmienne,
wspólne i odróżniające. Ponad tym wszystkim jest właśnie jednia jako początek
procesu zwielokrotnieli.
Plotyn
więc wyakcentował w swych ujęciach problem jedni i wielości, przypisał jedni
pozycję najwyższego punktu świata, za pomocą dialektycznych przeciwstawień
zhierarchizował zwielokrotnienia, ustanawiając drabinę przyczyn i skutków w ten
sposób, że skutek jedni jako przyczyny stawał się przyczyną, sytuującą poniżej
siebie skutek swego przyczynowania, które spełniał mocą swej przyczyny. Ta moc
przyczynowania przemieniała skutek w przyczynę. Faktycznym więc przedmiotem
ujęć metafizycznych stawała się przyczyna i jej moc przyczynowania, pochodząca
z jedni i prowadząca do niej jako początku drogi w dół i celu drogi w górę.
Początek i cel-kres procesu zwielokrotnieć stawały się tym samym, podobnie jak
tym samym były przyczyna i skutek.
Propozycję
Plotyna św. Augustyn zmodyfikował tematem trwania i zmienności. Uznał, jako
chrześcijanin, że miejsce jedni zajmuje Bóg, który jest prawdziwym trwaniem.
Ideom platońskim przyznał pozycję myśli Boga i wzorów tego, co stworzone.
Przyjmując tezę o stworzeniu wszystkiego przez Boga sądził, że Bóg, posiadając
idee rzeczy, wszystkie je stworzył w jednym momencie w postaci struktur
zarodkowych, w ten sposób zapoczątkowując świat. Odpowiednie warunki i
okoliczności powodowały, że struktury zarodkowe stawały się w czasie rzeczami.
Rozwijały się więc, były zmienne. Temat zmienności i trwania sprzyjał
rozwinięciu się tematu czasu i wieczności, a w połączeniu z tezą o stwarzaniu
usuwał zagadnienie zwielokrotnień w drabinie przyczyn. Sam czas domagał się
wyjaśnień. Dzielił się więc na przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. W tej
linii czasu teraźniejszość jest momentem wciąż osuwającym się w przeszłość,
lecz zarazem odsłaniającym przyszłość. Jest więc czymś trwałym w zmieniającej
się przeszłości i przyszłości. Teraźniejszość jest tożsama z trwaniem, które
jest naturą duszy i Boga. To trwanie św. Augustyn uczynił przedmiotem swych
metafizycznych dociekań.
3.3. Pseudo-Dionizy
Areopagita
Pseudo-Dionizy
Areopagita, także chrześcijanin, umieścił Boga ponad najwyższym punktem świata,
poza światem, w niedostępnej, nieosiągalnej odległości, w sferze milczenia.
Znaczyło to, że nikt nie może Boga poznać i że sam Bóg nie może udostępnić się
naszemu poznaniu. Tylko Jego moc przenoszą w świat aniołowie i o niej informują.
Gdy tę informację, ujętą w Piśmie św. lub stanowiącą świat, sformułujemy
pozytywnie, to trafniejsze, jako ujęcie Boga, jest jej zanegowanie, gdyż Bóg
jest czymś więcej niż to, co o Nim powiemy. Możemy Go jednak i jedynie doświadczyć
w sposób niepojęty, tajemniczy (mistyczny). Wznosi nas ku Bogu jako Celowi
ruch, który jest krążeniem w świecie miłości przenoszącej dobro. Z pozycji
doświadczenia mistycznego Bóg jest więc raczej Dobrem jako Cel zbliżającej nas
do Niego miłości. Nie wiemy, kim Bóg jest, możemy Go jednak mistycznie
doświadczyć jako Celu i Dobra. Wiemy tylko, że świat jest przenoszoną przez
aniołów mocą Boga, że jest ruchem stanowiącym miłość. Gdy skupimy uwagę na
jakimś kresie ruchu-miłości, stykamy się z dobrem, które nieporadnie nazywamy
bytem, substancją, przyczyną, ilością, jakością, rzeczą. Znawcy myśli
Pseudo-Dionizego Areopagity zalecają, by odczytywać jego ujęcia w kategorii
celu, a nie sprawczości lub substancjonalności. Jest to filozofia uobecniania
się Boga, a nie filozofia stwarzania bytów.
Eriugena,
kształtujący swoje myślenie filozofią Pseudo-Dionizego Areopagity, skupia uwagę
na teorii krążenia natur. Uważa, że to wprost Bóg jako natura nie stworzona i
stwarzająca jawi się sobie jako natura stworzona i stwarzająca, z kolei jako
stworzona i nie stwarzająca, by się wreszcie zrozumieć u kresu procesu epifanii
jako natura nie stwarzająca i nie stworzona. Bóg jest tu tożsamy ze światem.
Dialektyka, która jest dla Eriugeny analizą i syntezą, wyjściem od jedności
ogółu i dojściem do wielości szczegółów oraz wyjściem od wielości szczegółów i
dojściem do jedności ogółu, pozwala mu rozumieć Boga jako statycznie ujęty
początek i kres procesu epifanii oraz rozumieć świat jako dynamicznie ujętego
Boga, uświadamiającego się sobie w postaci natur rzeczy i ludzi. Świat jest
więc dla Eriugeny wyraźnie wiedzą Boga o Nim samym. Eriugena zdecydowanie
przekształca dynamizm miłości i dobra, stanowiących świat jako sposób
przejawiania się Boga w koncepcji Pseudo-Dionizego Areopagity, w dynamizm
poznania stanowiącego świat jako wiedzę Boga. Ta wiedza jest tożsama z bytem.
Głosi to Eriugena przejmując z tekstów Pseudo-Dionizego Areopagity wyraźną tezę
Plotyna, powtórzoną za Parmenidesem (Plotyn, Enneady, V, l, 8).
Tezę
Eriugeny, a tym samym Plotyna i Parmenidesa, że wiedza jest tożsama z bytem
jako otaczającymi nas rzeczami, powtórzył w średniowieczu najpierw Awicenna.
Znał on teksty
Plotyna
pod nazwą „Teologii Arystotelesa” i prawdopodobnie teksty Proklosa w syryjskim
streszczeniu, które stało się podstawą zredagowania Księgi o przyczynach. Awicenna powtórzył tę tezę w łagodniejszej
wersji, a mianowicie że wiedza bytu Pierwszego, myśl wyłaniająca się z niego,
jest zespołem stanowiących świat istot. Byt Pierwszy poznaje te istoty i ta
jego o nich wiedza jest ich istnieniem. Awicenna z pozycji Boga ujmuje świat
jako myśl i wiedzę.
Z kolei,
z pozycji człowieka św. Bonawentura w średniowieczu ujmuje świat jako księgę i
jako zawartą w tej księdze naszą wiedzę o Bogu. Rzeczy bowiem są tylko śladami
lub znakami wskazującymi na Boga.
W okresie
filozofii nowożytnej tezę Eriugeny, Plotyna i Parmenidesa ujęto w dwu osobnych
wersjach.
Najpierw
Spinoza wyakcentował to, że wszystko jest Bogiem, który przejawia się w postaci
substancji rozciągłych i substancji myślących, odbieranych przez nas niedokładnie
jako otaczające nas rzeczy.
Z kolei
Kant wykluczył możliwość poznania istot rzeczy,
a człowieka, świat, Boga uznał tylko za najogólniejsze pojęcia, które nazwał
ideami. Przedmiotem poznania uczynił nazywane spostrzeżeniami kompozycje wrażeń
i apriorycznych kategorii: wyrażeń, nabytych przez oddziaływanie na nas tego,
co zmienne i materialne (a posteriori),
scalone formą przestrzeni i czasu; zarazem wywołanych w intelekcie przez moje
Ja” kategorii, takich jak byt, substancja, rzecz, przyczyna, skutek, będących
naprawdę tylko pojęciami, gdyż pochodzącymi z intelektu (a priori). Kant więc uznał, że poznawalny świat jest głównie
wiedzą. Potem Hegel przypisał myśli pozycję tworzywa, które dialektycznie
przekształca się w przyrodę- Przyroda łączy się z myślą, tworząc ducha subiektywnego.
Duch subiektywny dialektycznie przekształca się w ducha obiektywnego, który
łącząc się z duchem subiektywnym tworzy ducha absolutnego. Jest on sumą
najdoskonalszych ludzkich wytworów, narastających w nieskończoność.
W
filozofii współczesnej fenomenologia poszukując podstaw logiki przyznała
możliwości pozycję przedmiotu filozofii. W punkcie wyjścia przyznała więc tę
pozycję pojęciom, a w punkcie dojścia - skomponowanej z tych pojęć wiedzy,
którą nazwano ontologią. Strukturalizm, głównie w wersji M. Foucaulta, przyznał
wiedzy, ogólnym strukturom pozycję rzeczywistości, w której wyróżnianie
jednostkowych bytów jest nieporozumieniem. Dla hermeneutyki w wersji Gadamera
rzeczywistością jest mowa, która interioryzując się w nas czyni nas ludźmi.
a) Tezy Pseudo-Dionizego Areopagity, przechowane
w kulturze bizantyńskiej, odnajdujemy dziś w antropologii filozoficznej. M.
Buber uważa np., że człowieka czyni osobą relacja do „ty” to znaczy do drugiego
człowieka, traktowanego jako uzasadnienie mojego istnienia. Potrafię tak kogoś
odbierać, gdy w relacji do niego uwzględnię przenikający świat promień miłości,
wysyłany przez boskie „Ty”. Gdy traktuję człowieka jako interesanta, pacjenta,
ucznia, staję się rzeczą. E. Fromm wspaniale pisząc o miłości uważa, że jest
ona poza nami, że jest czymś w świecie. Trzeba nauczyć się dojścia do niej,
przekroczenia siebie, co jest warunkiem otwarcia się na innych i psychicznego
zdrowia. Tezy Pseudo-Dionizego Areopagity napotykamy też w wielu współczesnych
nurtach mistyki.
b) Tezy św. Augustyna wyznaczyły wiele nurtów
lub tendencji filozoficznych w różnych dziedzinach kultury i w późnych epokach.
W
średniowieczu prawie powszechnie przyjmowano, że Bóg jest pierwszym,
niezmiennym trwaniem i że Jego myśl jest mocą stwarzającą rzeczy. A gdy związano z tym poglądem -‘oszukiwanie tego, co trwałe
w rzeczach, głoszono, że myśl Boga staje się ich formą. Św. Augustyn upewniał
też filozofów a przekonaniu, że człowiek jest przede wszystkim duszą,
posługującą się ciałem jako narzędziem kontaktu z ludźmi i rzeczami. To ciało,
zbudowane z materii, jest jednak zarazem miejscem wpływu złych duchów, które
skłaniaj ą do odrzucenia Łaski. Człowiek, który pójdzie za głosem tych złych
mocy, należy razem z duszą do świata odrzucającego Łaskę.
W
nowożytności tezę św. Augustyna, że jeżeli mylę się, to trwam wbrew zmienności,
powtórzył i upowszechnił Kartezjusz w zdaniu: myślę, więc jestem. Uznał zarazem
człowieka za substancję, która jest myśleniem. Boga ogłosił substancją
nieskończoną, a rzeczom wyznaczył naturę rozciągłości.
W filozofii
współczesnej często akcentuje-się, że człowiek stanowi myślenie lub świadomość.
Przyjmuje się też, że są substancje zbudowane wyłącznie z rozciągłej materii.
Ta teza zresztą bywa podstawą zakwestionowania istnienia Boga i uznania świata
za zespół substancji wyłącznie materialnych. A swoiście nawiązując do poglądu,
że wszystko zostało stworzone w jednym momencie w postaci struktur zarodkowych,
rozwijających się w czasie, głosi się w dominującej dziś filozofii przyrody
przekonanie o mechanicznym powstaniu świata na sposób pierwszego wybuchu oraz o
ewolucyjnym powstaniu życia w czasie i sprzyjających okolicznościach,
nazywanych prawami przyrody.
c) Tezy Plotyna prawie niezmiennie, gdyż z
drobnymi tylko modyfikacjami, powtarza się we wszystkich okresach filozofii.
Pogląd, że świat jest ciągiem lub procesem gradualistycznie uporządkowanych i
hierarchicznie zależnych od siebie bytów, głoszą po Pseudo-Dionizym Areopagicie
i Eriugenie najwyraźniej np. Awicenna, Bonawentura, Hegel, Teilhard de Chardin
i zwolennicy ewolucji. Częściową hierarchiczność monad przyjmuje w metafizyce
Leibniz. W ascetyce i mistyce hierarchiczność cnót i stopni zbliżania się do
Boga stwierdzają Bernard z Clairvaux i Bonawentura. W antropologii
filozoficznej poziomy lub warstwy duszy uznaje św. Augustyn, a teorię
substruktur przyjmuje strukturalizm. Teza o warstwowej budowie dzieł sztuki,
głoszona głównie w estetyce fenomenologów, jest dziś bezdyskusyjnie
akceptowana. Równie bezdyskusyjnie traktuje się kosmos jako całość o swoistej
jedności, którą wypełnia zespół procesów dziejących się w czasie. Czas, wiązany
ze skończonością i nieskończonością, określa trwanie zmian i ich kresy,
uznawane za granicę tego, co jest na mocy dominującej cechy procesu. Nauki
przyrodnicze, które od czasów A. Comte’a nie badają, czym jest coś i dlaczego
jest, lecz tylko jak coś jest czymś, po prostu jedynie uzasadniają tezę o
świecie lub kosmosie jako całości i sumie procesów oraz zjawisk. A filozofia
przyrody wyniki nauk przyrodniczych komentuje i usprawiedliwia. Przypisując
doświadczeniu zmysłowemu i eksperymentowi pozycję kryterium prawdy, mimo że doświadczenie
i eksperyment są elementami procesu poznania, a nie kryteriami weryfikacji,
wobec czego sam proces nabywania wiedzy nie gwarantuje jej prawdziwości, nauki
przyrodnicze i oparte na ich wynikach filozofie głoszą tezę o prawdziwości
twierdzeń wyłącznie przyrodniczych. Prawdę więc uzależniono od poznania, myśli,
intelektu, przypisując tym czynnościom i przypadłościom za Parmenidesem,
Plotynem, Eriugeną, Awicenną, Kartezjuszem, Kantem, Heglem także dziś przewagę
nad rzeczywistością, która powinna być taka, jak wymaga tego intelekt.
4. Jednia lub Bóg początkiem drabiny bytów
Język,
którym posługuj ą się filozofowie tradycji platońskiej, od Platona więc aż do
naszych czasów, dziedziczy kilka terminów z okresu przed Platonem, względnie terminologię
tekstów Platona, i wzbogaca się o zasób terminów wyrażających przekształcenia i
rozwinięcie ujęć Platona. Te przekształcenia i rozwinięcia to wprost systemy
twierdzeń, lecz wciąż odmiany tej samej tradycji platońskiej. Wchłaniają one
często niektóre akcenty i język innych tradycji filozoficznych, nie zmieniając
jednak problemów i stwierdzeń, pytań i odpowiedzi, wyrażających platońskie
rozumienie rzeczywistości.
Oto język
lub terminologia filozoficzna tradycji platońskiej, ta jednak, która wyraża
główne i dominujące rozstrzygnięcia:
jedność,
wielość, trwanie, zmienność, czas, przeszłość, przyszłość, skończoność,
nieskończoność, myśl, wzór, idea, pierwszy byt, bycie, stopnie bytu, warstwy,
Bóg, dusza, kompozycja jedności i wielości jako arche bytu, zjednoczenie mistyczne, poznanie, materia, natura,
miłość jako krążenie dobra, moc, przyczyna, stwarzanie, substancja, atrybut,
całość, część, procesy (relacje).
Dodajmy,
że w miarę oddalania się od Platona to, czym jest świat, filozofowie wyrażaj ą
następującymi terminami: jedność, wielość, czas, myśl, materia, moc, całość,
część, stwarzanie, proces. Gdy uczeni filozofujący w tradycji platońskiej
uwzględniają w swej analizie Boga, wiążą moc ze stwarzaniem. Gdy w swej
analizie pomijają Boga sądząc, że jest to temat wyłącznie religii, wiążą moc z
procesem. Akcent postawiony na terminie i problemie myśli, poznania,
świadomości albo na terminie i problemie całości, części, materii nie wprowadza
i nie wyklucza tematu Boga. Kieruje jedynie do spirytualizmu, nazywanego dziś
idealizmem, albo do materializmu.
Metoda
przeciwstawiania dwu rzeczy, stanów i zachowań, czyli dialektyka, dalej służy
do odróżniania rzeczy, lecz nie jest rygorystycznie stosowana jako jedyny
sposób uzyskiwania twierdzeń. Dominowanie terminów i problemów takich, jak
całość i część, a głównie jedność i wielość, uświadomiło filozofom podleganie
regule nie tyle przeciwstawień, ile regule porównywania. Ta reguła porównywania
stała się metodą uzupełniającą dialektykę i obok niej stosowaną. Jest zresztą
swoistym przekształceniem i rozwinięciem dialektyki.
To
przekształcenie dialektyki dla potrzeb metody porównywania polega na tym, że
nie przeciwstawia się sobie dwu rzeczy, lecz rzecz, którą się chce określić,
przeciwstawia się jej zaprzeczeniu, np. skończone przeciwstawia się
nieskończonemu, zmienne niezmiennemu. Zaprzeczenie tego, co określamy, przez
dodanie przedrostka „nie”, ukazuje doskonalszy stan określanej rzeczy, właśnie
niezmienność w stosunku do określanej zmienności. Zabieg dodawania zaprzeczenia
do określanej rzeczy został nazwany
apofatyką. Nazwą apofatyki określono całą metodę porównywania. Ta metoda,
uzupełniając lub rozwijając teraz dialektykę, polega na zestawieniu, właśnie
porównywaniu tego, co określamy, np. rzeczy
zmiennej, z najdoskonalszym, absolutnym stanem niezmienności, odkrytym przez
eminentne, najpełniejsze ujęcie tego, co doskonalsze, rozpoznane przez
zaprzeczenie określanej rzeczy. Metoda porównywania, nazywana apofatyką lub
metodą apofatyczną, polega więc na ukazywaniu tego, co określamy, w tle
najdoskonalszego stanu określanej rzeczy, czyli ujętej eminentnie. Treść
eminentną odkrywamy poprzez pośredni stan tej treści, rozpoznany w zabiegu
negowania tego, co określamy. Określając więc to, co zmienne, dodajemy
przedrostek „nie” i uzyskujemy rozumienie czegoś niezmiennego. To niezmienne
ujmujemy eminentnie, co pozwala uświadomić sobie „najniezmienniejsze”,
absolutnie trwałe. Porównując zmienne z tym, co najdoskonalej trwałe
(najniezmienniejsze), rozumiemy, że zmienne jest albo fragmentem trwałego
(część-całość), albo czymś pochodnym z jedni (skutek - moc - przyczyna), albo
etapem w drodze do pełni (wielość- proces -jedność), albo nie jest właśnie tym,
co pełne, jedno, pierwsze. Jest częścią, skutkiem, zwielokrotnieniem,
odniesieniem, podobieństwem, relacją.
Z czasem
odróżniono w metodzie porównywania poziom pojęciowy i poziom bytowy. W poziomie
pojęciowym uzyskiwano nowe terminy, np. zmienne - niezmienne - trwałe
(najniezmienniejsze). W poziomie bytowym określano dany byt. porównując go z
bytem absolutnym, np. człowiek - nieczłowiek - Bóg. Uprawianie metafizyki za
pomocą tej metody polegało na odróżnianiu każdego bytu od Boga, na wyjaśnianiu
bytów właśnie przez porównanie ich z Bogiem.
W związku
z tymi dwoma aspektami metody apofatycznej św. Anzelm z Canterbury twierdzi, że
w poziomie pojęciowym przechodzimy od dźwięku aż do pojęcia Boga, a w poziomie
bytowym od Boga do każdej najdrobniejszej rzeczy. Św. Anzelm ustala taki ciąg
poznawczy: dźwięk człowiek-treść człowiek - substancja - wzór idealny-Bóg. A
oto ciąg bytowy: Bóg- wzór -substancja - treść - dźwięk. Treść pojęcia jest
relacją do treści doskonalszej, prowadzącej do najdoskonalszej treści pojęcia
Boga. Rzeczy są relacją do rzeczy doskonalszych, które mają początek w
najdoskonalszym Bogu.
W wyniku
stosowania metody apofatycznej w jej poziomie pojęciowym i poziomie bytowym
świat jawił się albo jako układ coraz doskonalszych, pełniejszych, myślanych
treści, spełniających się absolutnie w pojęciu Boga, albo jako układ bytów,
których naturę wyznacza byt doskonalszy poprzez swój wzór pochodzący od Boga,
rozpoznawanego w analizie relacji między bytami i Bogiem.
Metoda
apofatyki ukazuje świat albo jako układ pojęć lub wiedzy Boga, albo jako układ
relacji zapoczątkowanych w Bogu.
Te dwa
ujęcia świata jako układu pojęć lub relacji są do dzisiaj nieprecyzyjną
odpowiedzią filozofów i nazywają się albo teorią pierwszeństwa poznania,
świadomości i możliwości przed rzeczami, albo teorią kosmosu jako procesów,
których początek jedni widzą w Bogu, a inni w samym, według nich stanowiącym
kosmos, bezkresie.
Rzeczywistość,
którą jesteśmy i otaczające nas rzeczy, to w trwającej do dzisiaj tradycji
platońskiej zespół relacji myślnych lub realnych, rozpoznawanych nie przez łączone
relacją podmioty, lecz przez cele wyznaczone relacjom. Osiągnięcie tych celów
stanowi nas i rzeczy, wyprzedzonych
sprawiającymi swe skutki procesami.
Przedmiotem
metafizyki w tradycji platońskiej są więc albo ujęcia, albo relacje, albo
świat-kosmos jako całość wypełniona relacjami i porządkowana pojęciami.
Problemy,
które rozważa się ze względu na ten przedmiot, to różnica między wiedzą i bytem
lub tożsamość wiedzy i bytu, czas jako warunek realnego bytowania obok
bytowania idealnego i intencjonalnego, powstanie świata w jednym pierwotnym
wybuchu lub w jednym pierwotnym akcie stworzenia, stwarzanie przez myślenie lub
ewolucyjne powstawanie bytów, cel ustanawiający istotę bytów, proces tworzenia
się istoty, świat jako suma procesów, człowiek tożsamy z procesami swego
myślenia lub tożsamy z ciałem, idealizm więc i materializm.
Prawda,
która w tradycji platońskiej oznacza na ogół trwanie czegokolwiek, dziś już nie
funkcjonuje w tej filozofii. Zastępuje ją dobro lub przeżycie.
5. Zredukowanie bytów do relacji mocy
Według
wcześniejszej tradycji platońskiej atomy i idee są nie tylko tym, co trwa, w
stosunku do zmiennych kompozycji i odbitek, lecz także tym, co sobą wypełnia kompozycje
i odbitki czyniąc je podobieństwem, odniesieniem, powtórzeniem, naśladowaniem.
Treść kompozycji jest więc układem relacji wiążących atomy, treść odbitek jest
relacją do idei. Aby więc opisać jakąś kompozycję, trzeba mówić o atomach, i
aby opisać odbitkę, trzeba mówić o ideach.
Ten
sposób opisywania i mówienia stanowił metodę dialektyczną. Przeciwstawianie
bowiem, pozwalające na odróżnianie rzeczy, dawało w wyniku odpowiedź, że np.
zielone nie jest czerwone, rozrzedzenie nie jest zagęszczeniem, zmienne nie
jest tym, co trwałe. Opisywało się więc cokolwiek wskazując nie na rzecz
opisywaną, lecz na coś wobec niej zewnętrznego. Z czasem zaczęło się to nazywać
identyfikowaniem rzeczy przez wskazanie na jej przyczynę zewnętrzną.
Według
późniejszej tradycji platońskiej, stanowiącej neoplatonizm, naprawdę bytem była
tylko jednia lub Bóg. Emanujące z jedni byty lub byty stwarzane przez Boga
stanowiły drabinę struktur coraz bardziej odległych od jedni lub coraz mniej
podobnych do Boga. Odległość lub podobieństwo wypełniały istotę tych bytów. Aby
tę istotę określić, trzeba było istoty te porównać z jednią lub Bogiem.
Porównywanie
czegokolwiek z jednią lub z Bogiem stanowiło metodę apofatyczną. W wyniku
porównywania dowiadywaliśmy się, że rzecz, o której mówimy, jest poniżej jedni
lub poniżej duszy, albo że jest bardziej lub mniej podobna do Boga. Opisywało
się więc cokolwiek, wskazując nie na treść opisywanej rzeczy, lecz na coś wobec
niej zewnętrznego. Z czasem także porównywanie zaczęło nazywać się
identyfikowaniem rzeczy przez wskazanie na jej przyczynę zewnętrzną.
Dodajmy,
że poglądy Proklosa, rozwijającego i zamykającego bezpośrednią szkołę Plotyna,
nazywano układem przyczyn i skutków. Znaczyło to, że przyczyna zewnętrzna
wyznacza i wyjaśnia treść rzeczy, ujmowanej jako skutek przyczyny zewnętrznej.
Dodajmy
także, że liniowy - w sensie pionowym lub poziomym - układ przyczyn i skutków,
które stawały się przyczynami swoich skutków, stał się powoli układem tylko
przyczyn zewnętrznych. Stał się zarazem metodą identyfikowania czegokolwiek
przez wskazanie na przyczynę zewnętrzną.
Opisywanie
rzeczy, a nawet rozumowanie
przebiegało następująco: Chcę określić, kim jest ten człowiek. Wskazuję więc na
jego rodziców. Odpowiadam, że ten człowiek jest dzieckiem swych rodziców,
którzy są dziećmi swoich rodziców. Te dzieci stają się z kolei rodzicami swoich
dzieci. Rodzice są przyczynami dzieci jako swych skutków, które staną się
przyczynami swoich dzieci. Uzyskuję właśnie ciąg przyczyn i skutków, które
stają się przyczynami. W polu badań pozostaje mi właściwie układ tylko
przyczyn. Odnajdując przyczynę zewnętrzną opisywanej rzeczy, wskazuję zarazem
na przyczynę tej przyczyny. Postępując tak lub cofając się w czasy coraz
bardziej odległe, nie mogę już bliżej określić przyczyny. Nie wiem, co poza
układem ludzi jest przyczyną np. pierwszego człowieka. Filozofowie na ogół
umieszczają u początku linii ludzi albo Boga, albo organizmy zwierzęce,
wyjaśniane jeszcze prostszymi organizmami i teorią powstania życia. W każdym
razie początkowego zespołu przyczyn, wyprzedzających na długiej linii przyczyn
teraz określany skutek - zarówno więc Boga, jak i organizmy prostsze niż
zwierzęta - nie można zidentyfikować. Wiem jednak, że każdy skutek jest
wynikiem mocy przyczyny, jej sprawczego działania. Nie wiem, jaka to jest
przyczyna, odbieram jednak skutek jej mocy. W polu badań pozostaje moc
przyczyny, która sprawiła skutek i moc skutku, który stając się przyczyną
sprawi swój skutek.
Wyjaśnianie
bytów przez wskazywanie na ich przyczyny zewnętrzne redukuje te byty do relacji
mocy.
Przedmiotem
metafizyki w tradycji platońskiej staje się ostatecznie relacja mocy. Nazywa
się ją układem procesów, gdy wyjaśnianie bytów polega na ukazywaniu ich drogi
od „mniej” do „więcej”, niedoskonałego do doskonałego. Nazywa się też tę moc
stwarzaniem, gdy wyjaśnianie bytów polega na ukazywaniu ich drogi od „więcej”
do „mniej”, od doskonałego do niedoskonałego.
6. Konsekwencje uznawania pojęć i relacji za
przedmiot metafizyki
Jeżeli
otaczający nas świat jest kompozycją atomów lub zespołem odbitek idei, to czymś
w nim trwałym, niezmiennym. początkowym są atomy i idee. Z nich bowiem powstają
kompozycje i odbitki jako układy relacji. Wyprzedza je więc wspólne tworzywo:
atomy lub idee. Taki stan rzeczy, że
układy relacji powstają ze wspólnego wyprzedzającego je tworzywa, jest
monizmem.
To
wspólne tworzywo jest albo jednym samodzielnym bytem, albo jako całość atomów
lub idei jest tylko pojęciem, Odróżniamy wtedy monizm bytowy od monizmu pojęciowego.
Monizmy te nazywa się też materializmem lub idealizmem.
Monizmy
materialistyczne występują na ogół w trzech odmianach: materia jest zespołem
atomów (Demokryt). materia jest zwykła-fizyczna i subtelna-psychiczna (stoicy),
materia to cały kosmos, przejawiający ruch, który powoduje pojawianie się
materii w czasowych obiektach (artykulacja), często o wysokim zorganizowaniu
(świadomość), to znaczy c zdolności odbicia w sobie innych obiektów. Więcej
jest materii niż obiektów. To, co dzieje się w obiektach, jest fragmentem
procesów zachodzących w całym materialnym kosmosie (materializm dialektyczny).
Monizmy
idealistyczne można także sprowadzić do trzech odmian: tworzywem bytów jest
myśl (najwyraźniej głosi to Hegel), tworzywem bytów jest życie (np. Giordano
Bruno), tworzywem bytów i właściwie jedynym bytem fest Bóg, przejawiający się w pochodzących od siebie naturach lub
przejawiający się w postaci substancji rozciągłych i myślących (Eriugena,
Spinoza).
Dodajmy
tu, że jeżeli otaczający nas świat uważamy albo za zespół procesów, albo za
ciąg przenoszonego przez byty stwarzania, to uważamy go wyłącznie za zespół
relacji. Dla tych relacji albo nie przyjmujemy granicy, i wtedy ich kresem i
obszarem jest tylko myślne wydłużenie ich w nieskończoność, albo przyjmujemy taką
zapoczątkowującą je granicę, którą nazywamy Bogiem, tak jednak oddalonym w
nieskończoność, że istniejącym poza myślnym wydłużeniem relacji (procesy) i
poza ciągiem przenoszonej mocy (stwarzanie) w sferze samej możliwości. W obu
wypadkach układy relacji wyprzedza możliwość, w której nieistnienie i istnienie
Boga ma tę samą pozycję czegoś tylko myślanego. To, co myślane, sama możliwość
sytuuje zespoły relacji w monizmie pojęciowym, czyli idealistycznym.
Jeżeli z
kolei porzucimy problem kresów i obszaru relacji i same relacje uznamy albo za
bytujące, albo za myślane, to podobnie znajdziemy się w monizmie bytowym lub
pojęciowym. Monizm bytowy będzie materialistyczny albo spirytualistyczny.
Monizm pojęciowy jest zawsze mieszanką spirytualistycznego i idealistycznego.
Niekiedy, gdy za tworzywo bytów lub relacji uzna się Boga, monizm staje się
panteizmem.
Na ogół
refleksja nad monizmem nie kieruje do koncepcji odmian tworzywa, lecz do
zagadnienia różnic między bytami lub między zespołami relacji, uznawanymi za
byty. Te różnice uzyska się przez wiązanie z zespołami relacji dowolnie im
przypisanych wartości (aksjologizm).
Błąd,
którym jest monizm, polega na uznaniu istotowej tożsamości bytów, czyli na
faktycznym zlikwidowaniu między nimi różnic. Te różnice stają się wtórne,
przypadłościowe lub tylko aksjologiczne i właściwie dopiero one stanowią byty,
wyprzedzone tym samym, istotowym dla nich tworzywem. Błąd monizmu pociąga za
sobą konieczność tylko przeciwstawiania sobie różnic (dialektyka) i zarazem
wyklucza badanie tego, czym są byty, gdyż zgodnie z monizmem wszystkie są w
swej istocie tym samym: stanowi je to samo tworzywo. Stąd podstawową tezą
monizmu jest to, że wszystkie byty, które są kompozycjami własności lub
relacji, w sumie przypadłości, wyprzedza wcześniej od nich bytujące tworzywo.
Powoduje to właśnie istotową tożsamość bytów. Wyznacza też konieczność
przyjęcia tezy, że układy przypadłości powstają mechanicznie lub że tworzy je
jakiś twórca (np. demiurg, moce przyrody, społeczeństwo) scalający to, co już wcześniej
bytuje jako tworzywo. Przyjęcie tezy, że bytuje wyłącznie tworzywo, zmusza do
uznania świata za jeden byt (Parmenides, Spinoza) lub za jedną myśl-wiedzę
(Eriugena, Awicenna). Najczęściej jednak przypisuje się bytowi i myśli
wewnętrzną moc ruchu, przejawiającego się w ewolucyjnym wyłanianiu z tego, co
jest czymś jednym, czasowo różnych obiektów.
Błąd,
którym jest monizm, polega też na tym, że bytują albo same skutki, jak pojęcia
lub relacje, bez przyczyn, albo bytują same przyczyny, jak tworzywo, bez
skutków. Wtedy jednak skutki są zarazem przyczynami, a przyczyny są skutkami.
Zachodzi więc błąd utożsamienia skutku z przyczyną.
Możliwość
to nieokreślony stan tworzywa, jego sama w sobie ogólność, jakaś nieskończona
sfera szans tego, co się stanie. Ta nieokreśloność, ogólność, nieskończoność
szans czyni możliwość tylko pojęciem lub sferą pojęć.
Możliwość
wyprzedza wszystkie byty. Według Awicenny z niej Bóg jako Konieczność przenosi
w realność istoty, gdy do możliwości doda względną, płynącą z Niego
konieczność, .córa jest boskim, emanującym myśleniem. Według Jana Dunsa Szkota,
a za nim według fenomenologów możliwość to stan tego, co może być, lecz jeszcze
nie jest, to model, który w -sprzyjających okolicznościach stanie się rzeczywisty.
Według strukturalizmu możliwość to wprost ogólność, która ostaje się i ~\a, gdy
z czegokolwiek wyłączymy to, co szczegółowe. Potocznie i dość powszechnie
rozumie się możliwość jako sferę właśnie szans, wyprzedzających nas samych i
nasze działania. Mówi się nawet, iż dlatego coś się stało, że było możliwe.
Właśnie przyznaje się możliwości wyprzedzanie realności. Przyznaje się jej
absolutną, wszystko wyprzedzającą pierwotność.
To
przyznanie pierwszeństwa temu, co możliwe, może mieć źródło w tezie, że
nieokreślone tworzywo wyprzedza Jednostkowe byty. Absolutyzowanie tej
nieokreśloności czyni wspólne tworzywo bytów wprost samą w sobie możliwością.
Może też mieć źródło w tezie o pierwszeństwie całości przed częścią, ogólności
przed szczegółowością. Pochodząc z tych źródeł możliwość przesuwa się ponad i
poza to wszystko, co test, nawet poza myślane modelowe kompozycje. Staje się
nieskończoną szansą i bytowania, i myślenia, samą ogólnością i
nieokreślonością.
Ujmowana
bliżej w tym, czym jest, po prostu jest zespołem pojęć czerpanych z naszej lub
czyjejś pamięci i komponowanych niezależnie od ich roli oznaczania rzeczy. Jest
komponowaniem samych znaczeń.
Jeżeli
jest kompozycją pojęć w ich znaczeniach, to nie może wyprzedzać realności, gdyż
pojęcia są wytworem ludzi. Pierwotni więc są ludzie, w ogóle byty, zwierzęta,
rośliny, cząstki materii, aniołowie. Bóg. Szersza niż możliwość jest
rzeczywistość bytów, spośród których tylko ludzie tworzą pojęcia. Możliwość
więc jest wąskim zespołem ludzkich wytworów. Ponieważ jednak są to pojęcia,
czyli takie właśnie wytwory, które skupiając w sobie to, co podobne w bytach,
mogą być orzekane o wielu tych bytach, odnosimy mylące wrażenie, że są modelami
bytów, ich idealnym wzorem, a wobec tego czymś wyprzedzającym byty, możliwością,
która warunkuje to, co się stanie.
Błąd,
którym jest przyznanie możliwości pierwszeństwa przed realnością, polega na
przeniesieniu tego, co wtórne i pochodne, na miejsce tego, co pierwsze. Jest to
błąd utożsamienia skutku z przyczyną, tego właśnie, co pochodne i wtórne, z
tym, co pierwsze. Ten błąd sytuuje nas w monizmie. A ponieważ możliwość jest
tylko czymś myślanym, sytuuje nas w monizmie idealistycznym.
Gnozeologizm
sytuuje się między monizmem materialistycznym i monizmem idealistycznym.
Materializm polega na uznaniu materii za jedyne tworzywo bytów i zarazem na
przypisaniu materii roli przyczyny realności. Idealizm polega albo na uznaniu
pojęć i wiedzy za tworzywo bytów, albo na przyznaniu pojęciom, wiedzy, myśli,
czynnościom poznawania mocy sprawiania i urealniania bytów.
Gnozeologizm
natomiast polega .na analizowaniu treści pojęć i orzekaniu tych treści o
realnych bytach. Inaczej mówiąc, ujmujemy byty wychodząc nie od samych bytów,
lecz od pojęć o bytach. To więc, co pojawiło się w poznaniu, czynimy realną
zawartością bytu i punktem wyjścia wiedzy o bycie. Filozofia w tej perspektywie
jest analizą pojęć najogólniejszych i najbardziej użytecznych, najszerzej
ujmujących byty i kierujących nas do prawdy, -dobra i piękna, gdyż one są
najbardziej użyteczne.
Może
gnozeologizm ma źródło w tezie, że świat jako zespół atomów lub idei, albo
tylko relacji, jest myślą lub wiedzą Boga. Zadaniem filozofa staje się wtedy
tylko przejęcie tej wiedzy i uznanie treści pojęć za naturę tego, co nas
realnie otacza.
Zresztą w
platonizmie i neoplatonizmie nie przestrzega się granicy między tym, co bytuje,
a tym, co myślane. W tej tradycji mieści się zarówno materializm, jak i idealizm.
Nie rozstrzyga się też wyraźnie, co jest pierwsze: bytowanie czy myślenie.
Często
bytowanie i myślenie lub byt i świadomość uważa się za dwa równorzędne i
pierwotne tworzywa świata (Kartezjusz) lub za dwa aspekty jednego tworzywa (Teilhard
de Chardin). Hume twierdził, że tyle jest bytowania, ile poznania. Berkeley
przyjmował tożsamość poznania i bytowania. Kant sądził, że więcej jest poznania
niż bytowania, gdyż samo w sobie bytowanie nie jest poznawalne. Jego
gnozeologizm stał się idealizmem.
Błąd,
którym jest gnozeologizm, wyznacza regułę metodologiczną: rozpoznawanie bytów
zaczynamy od analizy treści pojęć. Jaka treść pojęć, taka rzeczywistość. Poddaje
się rzeczywistość kontroli ze strony pojęć, a powinno być odwrotnie. Pojęcia
powinny być sprawdzane, czy są zgodne z rzeczywistością.
Jeżeli
wszystkie byty są kompozycjami atomów lub odbitkami idei, zespołami więc samych
relacji albo materialnych, albo myślnych, to byty te nie różnią się od siebie
istotowo, lecz przypadłościowo. Ponieważ z kolei kompozycje są układem
odniesień, odbitki są odniesieniami i odniesieniami są relacje, to są one
właśnie zespołami przypadłości. Przypadłości, przyczynowane przez jedno
tworzywo, także niczym się od siebie nie różnią. Kompozycje, odbitki, zespoły
relacji są więc tym samym istotowo i przypadłościowe. Ta tożsamość wprowadza
właśnie w monizm.
Moniści
także jednak starają się odróżniać byty jednostkowe. Jako podstawę odróżnień
przyjmuj ą różne odmiany ewolucji, a do samej linii procesu wprowadzają zasadę
przeciwstawiania odcinków procesu (dialektyka) albo zasadę porównywania danego
odcinka z jednią lub Bogiem (apofatyka), ustalając albo odległość od jedni,
albo podobieństwo do Boga. Odległość mierzy się kategorią „bliżej-dalej”,
podobieństwo kategorią „bardziej - mniej”. Stosując te metody uzyskuje się
ostatecznie odpowiedź tylko negatywną: zmienne nie jest trwałe, trwałe nie jest
zmienne (dialektyka), wielość nie jest jednością, człowiek nie jest Bogiem
(apofatyka). W dalszym ciągu brakuje pozytywnego określenia, czym coś jest.
Przyzwyczajenie
w tradycji platońskiej do ujmowania wszystkiego z pozycji przyczyn zewnętrznych
(idee, jednia, Bóg) wpływa także na sposób pozytywnego określania bytów.
Przypisuje się im po prostu lub wiąże się z nimi jakąś wartość, opinię,
zadanie, cel (np. pracowitość, pilność, nauczanie, szczęście).
Aksjologizm,
występujący w metafizykach monistycznych, polega na określaniu bytów przez
wiązanie z nimi wartości. Mówi się wtedy, że np. ten byt jest przyjacielski, a
tamten wrogi. I tę przypisaną mu wartość uważa się wprost za wypełniającą byt
naturę. Dzieli się wtedy np. ludzi na przyjaciół i wrogów. Zarazem stosuje się
wobec nich inne sposoby zachowań.
Aksjologiczne
rozpoznawanie bytów sprowadza się tu do obmyślenia opinii, zadania lub celu, do
związania tej opinii z danym bytem, do odczytywania go jako identycznego z tą
opinią, która przez to odczytanie wraca do swego twórcy. Tworzy się obwód
zamknięty: rozpoznawanie jest wniesieniem w dany byt utworzonej o nim opinii i
przez odczytanie jej jest powrotem tej opinii do twórcy. Ten sposób poznawania
nazywa się w tradycji platońskiej reditio
ad seipsum - powrotem do samego siebie”. Jest sposobem poznania do dzisiaj
stosowanym, szeroko opisanym np. w Księdze
o przyczynach z XII wieku lub w książce pt. Geist im Welt K. Rahnera, egzystencjalizującego teologa z XX wieku.
Błąd,
którym jest aksjologizm, zawsze występuje w metafizykach monistycznych i
wyznacza w nich teorię reditio Jako
teorię poznania. W samej metafizyce polega na gnozeologicznym punkcie wyjścia,
czyli na orzekaniu o naturze bytów treści utworzonych pojęć. Treści te to
wartości, opinie, zadania, cele.
Najczęściej
aksjologizm ma postać myślenia celami i rozpoznawania bytów poprzez osiągany
przez nie cel, np. byt jest wielością dążącą do jedni (Plotyn), byt jest rozproszeniem
osiągającym stan skupienia (Teilhard de Chardin), człowiek jako bycie - w -
świecie jest dążeniem do śmierci („Sein-zum-Tode”, Heidegger). Jeżeli cel,
który się osiąga, określa byt, to byt przed osiągnięciem celu nie jest tym,
czym jest. Jest tylko relacją do celu, właśnie osiąganiem, dążeniem,
odniesieniem.
Myślenie
celami uwyraźnia to, że byty są zespołami relacji i że relacje są przedmiotem
analizy metafizycznej.
Dodajmy,
że myślenie aksjologiczne wiążąc byty z czymś wobec nich zewnętrznym
ostatecznie polega na porównywaniu ich z przyczyną zewnętrzną. Jest apofatyką.
Jako apofatyka, aksjologia na drodze porównań określa wartości, którymi
wypełnia naturę bytów. Gdy dany byt odniosę do siebie, gdy porównam go ze swym
oczekiwaniem, postulatem, uzyskuję pojęcia, które są symbolami. To bowiem, czym
coś jest dla mnie, najpełniej wyrażają symbole. Dziecko np. dla matki jest
całym światem, radością, szczęściem. Samo w sobie jest człowiekiem, a nie
światem, radością lub szczęściem. Symbole prawdziwie wyrażają to, czym coś jest
dla mnie. Mylą, gdy stosuje sieje w metafizycznej identyfikacji bytów.
Aksjologia,
wprowadzona do metafizyki, myli i naraża na błędy w rozpoznawaniu bytów.
Transcendentalizm
polega na tym, że w identyfikowaniu lub rozpoznawaniu bytów, pojęć, relacji,
czegokolwiek, czymś pierwszym, wyjściowym nie jest sam poznawany przedmiot,
lecz reguła ujmowania tego przedmiotu. Inaczej mówiąc, nie przyjmuję biernie,
choć na miarę władz poznawczych, zgodnie z ich sposobem recepcji, tego, co
przekazuje mi poznawany przedmiot, lecz aktualnie kieruję się jakąś regułą
wyboru przekazywanych informacji, jakimś wcześniej uznanym zadaniem lub celem.
Nie identyfikuję więc, nie rozpoznaję poznawanego przedmiotu w tym, czym jest,
lecz konstruuję wskazany regułą wyboru obraz bytu, treść ujęć.
Transcendentalizm
to przymuszanie bytu, aby odpowiadał tylko na zadane pytania, to egzamin
sprawdzający to, co mnie w tym bycie interesuje. To nie jest otwarcie się bytu
dla przyjmujących jego informacje władz poznawczych, to nie jest dostępność
tego, czym jest. Otwarcie się i dostępność wszystkiego, czym byt jest, stanowi
prawdę. Transcendentalizm wyklucza prawdę, manipuluje odbieranymi informacjami.
Transcendentalizm
pojawia się w takiej teorii poznania, która opiera się na tezie, że czymś
pierwszym, wyprzedzającym byty jest myśl, intelekt, poznanie. Wyraża zarazem
tezę, że czymś pierwszym w filozofii są analizy procesu poznania, a czymś
wtórnym analizy bytowania, i że teoria poznania określa sposoby analizy
bytowania lub że wręcz tezy teorii poznania są wyjściowymi tezami metafizyki.
Do
transcendentalizmu prowadzi cała wprost tradycja platońska. Sprzyja przecież
jego ukształtowaniu się pogląd, że atomy lub idee wyprzedzają rzeczy, że w
świetle jedni lub Boga należy odczytywać to, czym są byty, że przyczyna
zewnętrzna określa i wypełnia istotę skutku, że przeciwstawienie lub porównanie
ujawnia treść rzeczy, że należy je określać dodanymi z zewnątrz wartościami, że
cel tworzy istotę człowieka, że w analizie pojęć rozpoznajemy rzeczy, że możliwość jest pierwotnym
stanem wszystkiego.
Transcendentalizm
przejął tylko ten subtelny akcent, że nasze poznanie spełnia się na miarę
wyprzedzającej je reguły, że wobec tego jest aktywne, konstruujące. Dodajmy, że
- owszem - nasz intelekt jest aktywny wobec biernie przejętych informacji, gdyż
wskazuje na to fakt błędów przy konstruowaniu wyobrażeń i pojęć, lecz nie jest
aktywny wobec bytu, który mu nie podlega. Intelekt może manipulować poznanymi
treściami, nie może manipulować bytem. Bytowanie bowiem wyznacza treść
poznania, pojęć, wiedzy, nie odwrotnie. Poznanie nie wyznacza tego, że byt jest
i czym jest. Głosząc to stwierdzam błąd gnozeologizmu, aksjologizmu, idealizmu
i właśnie transcendentalizmu.
Transcendentalizm
dotyczy wyraźnie przedmiotu metafizyki. Przedmiotem jakichkolwiek ujęć nazywamy
to, o czym wypowiadamy nasze twierdzenia. Przedmiotem metafizyki nazywamy to,
co w poznawanym bycie jest wewnętrzną przyczyną tego, co bezpośrednio
poznajemy. Przedmiotem metafizyki jest więc byt w jego wewnętrznych,
stanowiących go przyczynach.
Tak
trzeba określić przedmiot metafizyki po refleksji nad tezami tradycji
platońskiej. Jeżeli bowiem w tej tradycji za przedmiot metafizyki uważa się
pojęcia lub relacje, to przyjmuje się, że wewnętrzną zawartość bytu stanowi to,
co bezpośrednio poznaję. Owszem, zastaję w sobie lub wypracowuję pojęcia i
bezpośrednio je poznaję. Nie znaczy to jednak, że wszystko jest zespołem pojęć
lub wiedzy. Owszem, poznaję najpierw to, co łączy mnie z innymi bytami, poznaję
relacje. Nie znaczy to także, że relacje są wewnętrzną zawartością bytów.
Platon poznał nie tylko pojęcia i relacje, lecz także ich jedność, odrębność,
dobro. Nie znaczy to, że jedność, odrębność, dobro są istotą, wewnętrzną
treścią bytów, pojęć i relacji.
Metafizykę
tworzy wskazanie na wewnętrzne w bycie przyczyny, na to, co udostępnia w
poznaniu swą jedność, odrębność, dobro.
To, co
bezpośrednio poznaję, jest przedmiotem poznania, a nie przedmiotem metafizyki.
I właśnie w tę subtelną różnicę wciska się transcendentalizm. Gdy bowiem uznam,
że wobec tego przedmiot metafizyki jest wyznaczony określającą go regułą lub
celem, popadam w transcendentalizm, gdyż akcentuję metodę, sposób uprawiania
metafizyki, a nie jej przedmiot. Pierwsza dla mnie staje się metoda. Gdy natomiast
stwierdzę tylko, że dzięki studium historii filozofii wiem, iż nie wszystko, co
bezpośrednio poznaję, jest tym, czym byt jest, akcentuję przedmiot metafizyki,
a nie jej metodę. Poszukuję tego przedmiotu.
Przedmiot
metafizyki, zaproponowany przez tradycję platońską, nie różni się od przedmiotu
poznania. Nie jest więc precyzyjnie określonym przedmiotem metafizyki. Nie
różni się powiem od przedmiotu jakichkolwiek ujęć. Tym przedmiotem
Jakichkolwiek ujęć mogą być także np. braki, fałsz, nicość. Właśnie zdarza się,
że metafizycy rozważają takie przedmioty. Pracują wtedy w obszarze przedmiotu
nie metafizyki, lecz poznania.
Uznanie
przedmiotu poznania czegokolwiek za przedmiot metafizyki kieruje uwagę na
metody. W nich szuka się pomocy w uporządkowaniu twierdzeń, w wyborze tych,
które są na określony temat. Nie można bowiem mówić jednocześnie o wszystkim.
Szukanie w metodach reguły wyodrębnienia przedmiotu metafizyki wprowadza właśnie
w transcendentalizm. Metafizykę musi wtedy wyprzedzać teoria poznania i
metodologia lub ontologia, co głoszą np. Kant i fenomenologia, Kartezjusz i
Leibniz. To właśnie uzależnianie metafizyki od innych nauk, wprost transcendentalizm,
wyhodowała w swych różnych odmianach tradycja platońska.
7. Niedokładności filozoficzne w tradycji platońskiej
Wszystko
w tradycji platońskiej jest niedokładnością. A pierwszą i główną
niedokładnością jest uznanie za przedmiot metafizyki właśnie wszystkiego.
Wszystko
jako przedmiot metafizyki to całość świata, kosmos, uniwersum, całość
wypełniona relacjami i porządkowana pojęciami. Tak pojęty przedmiot metafizyki
wyznacza metafizykę kosmosu. Sposobem opisywania w niej bytów musi stać się
przeciwstawianie (dialektyka) części całości, aby w ogóle cokolwiek odróżniać,
albo musi stać się porównywanie (apofatyka) części z całością, aby opisać byty
przez odległość lub podobieństwo. W sumie tłumaczenie części przez całość to
określanie części przez wskazanie na jej przyczynę zewnętrzną.
a)
Niedokładnością jest więc metafizyka kosmosu, gdyż przedmiot metafizyki nie różni
się od przedmiotu poznania. Wszystko wtedy, co poznaję, jawi mi się jako byt, jako
jedność wielości. Ta jedność wielości wprowadza w monizm.
b)
Niedokładnością jest monizm, który statyczność całości tworzywa bytów
przezwycięża tezą o ruchu, emanacji lub ewolucji tworzywa, przybierającego
postać części. Części można tylko przeciwstawiać, porównywać, to znaczy
określać przez wskazanie na zewnętrzny powód ich odrębności lub podobieństwa.
Niedokładne,
nie dające precyzyjnych odpowiedzi, zewnętrznie określające rzeczy są metody
dialektyczna, apofatyczna oraz metoda określania bytów przez wskazywanie na
warunki lub przyczyny zewnętrzne.
Ponieważ
świat jako całość jest tylko pojęciem, co np. Kant wyraźnie stwierdził,
faktycznym przedmiotem metafizyki stają się tylko relacje i porządkujące je
pojęcia. Relacje wydłużają się w nieskończoność. Ich kontynuacje w
nieskończoności są już tylko myślane, są pojęciami, sferą możliwości. Powstaje
więc metafizyka relacji i metafizyka możliwości, pojęć, wiedzy.
Metafizyka
relacji, rozciągających się pionowo lub poziomo, umożliwia gradualizację części
procesów lub bytów, stanowiących dla siebie zewnętrzną przyczynę urealnienia. W
tym liniowym układzie przyczyn gubią się części procesów i byty, pozostaje
tylko ciąg samych przyczyn zewnętrznych w wyniku właśnie utożsamienia się
skutku z przyczyną.
c)
Niedokładnością, wręcz nonsensem jest tożsamość przyczyny i skutku. Ta
tożsamość dotyczy też relacji, które jako procesy lub stwarzanie są przecież
mocą źródeł. W metafizyce relacji te źródła nie istnieją. Relacje stają się
więc zarazem przejawem źródeł i samym źródłem, skutkiem tożsamym z przyczyną.
Metafizyka
możliwości, pojęć, wiedzy jest w tradycji platońskiej ujęciem świata i
wypełniających go bytów jako miedzy Boga. Jest także często analizą samych
możliwości, pojęć, wiedzy, w sumie wytworów, systemów twierdzeń. Przekształca
się wtedy w metafizykę systemów, w której bardziej chodzi o spoistość i
niesprzeczność systemu niż o wyjaśnienie, czym są byty, o zgodność twierdzeń
raczej z tworzącym je intelektem niż z rzeczywistymi bytami.
d)
Niedokładnością, wprost nieporozumieniem jest metafizyka możliwości i wiedzy
oraz metafizyka systemów. Uważa się, że metafizykę świata jako wiedzy Boga
głosił Awicenna i częściowo św. Bonawentura. Metafizykę pojęć i systemów
przypisuje się np. nominalistom XIV wieku i Kartezjuszowi.
e)
Niedokładnością, błędem jest gradualizm bytów, liniowy układ przyczyn
zewnętrznych, koncepcja początku lub źródeł relacji w myślanej możliwości,
której realnie nie ma, koncepcja więc pochodzenia tego, co jest, z tego czego
nie ma, z niebytu.
f)
Niedokładnością, błędem metodologicznym, a zarazem powszechnym w tradycji
platońskiej sposobem uzyskiwania twierdzeń metafizyki, twierdzeń o bytach, o
tym, czym są, jest uznanie tego, co bezpośrednio poznane, za istotę bytów,
relacji, świata.
g)
Niedokładnością, błędem metafizycznym jest ujmowanie bytów jako zespołu
relacji, pogląd, że tylko relacje wypełniają byt i stanowią świat.
Część druga.
ARYSTOTELESOWSKA
TRADYCJA FILOZOFICZNA
(BYT JAKO ISTOTA PRZEDMIOTEM METAFIZYKI)
l. Postępowanie
badawcze wynikające z zakwestionowania tradycji platońskiej
1.1.
Arystoteles, uczeń Platona, stosuje w swych tekstach dwa sposoby uzyskiwania
twierdzeń metafizycznych: odnajduje i precyzuje odpowiedzi metafizyczne w analizie
ujęć formułowanych na dany temat w historii filozofii oraz odnajduje i
precyzuje odpowiedzi metafizyczne, poszukując w bytach przyczyn własności bytów
i wiążących je relacji, stanowiących źródło informacji nabytych przez nasze władze
poznawcze. Te informacje także precyzuje wcześniejszymi ujęciami filozofów,
porównuje je z ich propozycjami, odnajduje aspekty pominięte, odróżnia je od
tego, co już powiedziano, stara się to, co odkryte, potwierdzić wewnętrzną
zawartością bytu, zarazem tę zawartość identyfikując. Uzyskuje na tej drodze
odpowiedzi metafizyczne często inne niż te, które przyjmowano w tradycji
platońskiej.
Rozważając
postępowanie badawcze stosowane przez Arystotelesa, uświadamiamy sobie ze
zdumieniem, że porównywanie i odróżnianie, apofatyka i dialektyka, odnoszą się
do pojęć, zdań, do wiedzy o bytach, a nie do bytów. Porównuje się i odróżnia
informacje nabyte przez władze poznawcze. Samych bytów nie dotyczy ani porównanie,
ani odróżnienie. Byty po prostu są. Tylko w naszych ujęciach, w naszej wiedzy
są do siebie podobne lub od siebie różne.
Potwierdza
się ten wniosek w podstawowym twierdzeniu Arystotelesa, że bytem jest to, co
jest. Byty są. Są tym, co je wewnętrznie stanowi. Nie stanowi ich cecha różnicy
względem innych bytów ani podobieństwo do nich. Określa je różna od cech ich
wewnętrzna zawartość bytowa, nazywana przez Arystotelesa przyczynami wewnętrznymi.
Arystoteles
ustala zarazem przedmiot metafizyki. Tym przedmiotem metafizyki jest byt w tym,
czym jest, w tym, co go wewnętrznie wypełnia i stanowi, w tym, co trwałe i
zmienne. To, co zmienne, jest mniej ważne, nieistotne. Ważne i istotne jest to,
co trwa w bycie i czyni go tym bytem, to, co istotne, jego istota, podstawowe
tworzywo, z którego byt jest, istota jako wewnętrzne przyczyny bytu. Krótko
możemy powiedzieć, że dla Arystotelesa przedmiotem metafizyki jest byt jako
istota.
Postępowanie
badawcze Arystotelesa wskazuje na to, że Arystoteles nie formułując tego
wyraźnie w tekstach wiąże dialektykę i apofatykę tylko z wiedzą. Porównujemy i
odróżniamy pojęcia, zdania, informacje, wiedzę. Sam byt w tym, czym jest,
określamy przez wskazywanie na stanowiące go przyczyny wewnętrzne.
W
tradycji platońskiej już wyczuwano, że należy określać byt przez wskazywanie na
jego przyczyny. Wskazywano jednak na przyczyny zewnętrzne. Skłaniała do tego
dialektyka, z czasem apofatyka, które ujmowały to, co w bytach zewnętrzne,
różne i podobne.
Uznanie
dialektyki i apofatyki za metody identyfikowania bytów, podczas gdy są to
metody odróżniania i porównywania tylko wiedzy, prowadziło do zacierania
granicy między wiedzą i bytami, między tym, co zewnętrzne i wewnętrzne, do
tłumaczenia bytów przez ich przyczyny zewnętrzne, wypełniające sobą skutek, w
sumie do utożsamiania skutku z przyczyną.
Arystoteles
musiał zakwestionować niedokładności filozoficzne tradycji platońskiej.
Swoją
teorią bytu i zarazem teorią przedmiotu metafizyki zakwestionował stosowanie
dialektyki i apofatyki jako sposobów identyfikowania tego, czym byt jest.
Odkrył bowiem, odróżniając i porównując wcześniejsze odpowiedzi filozoficzne,
zarazem odróżniając je od wniosków swego własnego poznania bytów i porównując
te wnioski z innymi odpowiedziami, że wiedza jest tylko ujęciem tego, co jest,
że nie współstanowi bytów. Byty są tym, czym są. Owszem, występują w
uwarunkowaniach i relacjach. To jednak świadczy tylko o tym, że są najpierw
czymś w sobie, że warunki i relacje, zawsze zewnętrzne, nie stanowią ich
istoty. Będąc tym, czym są, byty nawiązują relacje i są poznawane. Różnica
między bytem a ujęciem go w naszym poznaniu, różnica więc między bytem lub
bytami a ujęciem ich jako całości świata jest taka, że byty są tym, co je
wewnętrznie wypełnia, podczas gdy całości bytów nie ma. Całość jest tylko
pojęciem. Nie ma więc podstaw bytowy monizm, odróżnianie bytów przez
przypisywanie im wartości (aksjologizm), nie wyprzedza bytów możliwość. Pojęcia
bowiem .są wtórne, są wynikiem ujęcia tego, co jest. Poznanie nie wyprzedza
bytowania. Niebyt nie wyprzedza bytu, gdy niebytem jest to, czego nie ma.
Najpierw są byty i dlatego, że są, mogą być poznane.
1.2.
Powtórzmy te twierdzenia i poglądy filozoficzne tradycji platońskiej, które
niepokoją swą niedokładnością. by wyraźniej ukazać, co Arystoteles zmienia w
metafizyce, kwestionując te niedokładności.
a)
Pierwotna jest całość świata wypełniana częściami.
b)
Dostępne bezpośrednio naszemu ujęciu są części, stanowiące zespół relacji.
c)
Ujmujemy relacje, które są w .naszym zasięgu, które są czymś dla nas. Ich
przedłużenie jest już tylko myślane. Stanowi sferę możliwości.
d) Całość
świata to granica relacji, które są czymś dla nas i zarazem nieskończona
granica myślanej możliwości.
e)
Wyjściowym przedmiotem metafizyki są tylko relacje albo to, co myślane, właśnie
pojęcia.
f)
Metafizyka jako wiedza o całości świata staje się metafizyką kosmosu. Jako
wiedza o relacjach staje się metafizyką relacji. Jako wiedza o możliwościach
staje się metafizyką pojęć w dwu wersjach: metafizyką wiedzy Boga lub
metafizyką systemów. Te aż cztery metafizyki nie pozwalają jednak ustalić, czym
są byty. Dostarczają bowiem wykluczających się odpowiedzi.
g)
Metafizyki całości, relacji, wiedzy Boga, systemów wymagają operowania
odróżnieniami (dialektyka) i porównaniami (apofatyka), stosowania kategorii
„całość-część”, identyfikowania części przypisywaną im wartością, to znaczy
wyrażeniem tego, czym coś jest dla mnie (aksjologizm), określania więc bytów
przez wskazywanie na ich przyczyny zewnętrzne (różnica względem czegoś innego,
odległość od jedni, podobieństwo do Boga, całość, wartość jako model, opinia,
zadanie, cel).
h)
Redukowanie skutków do treści przyczyn zewnętrznych, utożsamianie więc skutku z
przyczyną.
1.3.
Tradycja platońska uczy nas więc, że byty są zespołami relacji, że różnicuje je
przypisana im wartość, że metafizyka musi być metafizyką kosmosu, że byty
możemy tylko odróżniać lub porównywać, że to, co je wypełnia, jest ich relacją
do przyczyny zewnętrznej, że zachodzi tożsamość przyczyny i skutku, że wobec
tego to, co bezpośrednio poznajemy, jest istotą poznawanego bytu. Człowiek jest
wtedy np. kolorem, przeżyciem, nieporadnością, dobrem, jakąś jednością.
Niedokładności
tych propozycji skłaniają do poszukiwania innych odpowiedzi metafizycznych,
bardziej dokładnych, wierniej szych bytom i uzyskanym od nich informacjom.
Arystoteles
włącza w swoje postępowanie badawcze postulat uniknięcia rozpoznawanych w
tradycji platońskiej niedokładności. Trzeba tak identyfikować byty, aby to, co
pierwotne, nie było w nich tym samym, co wtórne i pochodne, aby więc pochodna
relacja nie była zarazem dla siebie podmiotem, sprawiającą się przyczyną.
Trzeba znaleźć argument, że nie zachodzi tożsamość przyczyny i skutku, że
warunki, okoliczności, relacje nie stanowią tego, czym byt jest. Trzeba
wykazać, to znaczy odkryć, że byt jest zespołem tylko jemu właściwych, dla
niego istotnych, stanowiących go przyczyn wewnętrznych.
Arystoteles
musi zmienić przedmiot i odpowiedzi metafizyki. Skłania go właśnie do tego
zakwestionowanie niedokładności filozoficznych w tradycji platońskiej.
2. Sposób uzyskiwania
twierdzeń o istocie bytu
Sposób
uzyskiwania twierdzeń o istocie bytu polega u Arystotelesa na ukazywaniu w
bycie podmiotu jego własności i relacji, łączących go poprzez te własności z innymi
bytami.
Arystoteles
już wie, że własności i relacje nie są istotą bytu, gdyż, gdyby nią były, wtedy
np. człowiek byłby w swej istocie kolorem lub wykonywaną pracą. Wie także wobec
tego, że nie należy uznawać za istotę bytu tego, co bezpośrednio poznajemy.
Właśnie bezpośrednio poznajemy kolor, wykonywaną czynność, nawet odrębność i jedność
poznawanego bytu. Jeżeli to, co bezpośrednio poznane, własności i relacje, nie
są istotą bytów, to stanowi tę istotę podmiot własności i relacji. Ten podmiot
poznajemy więc pośrednio, wskazując na niego jako na wewnętrzną w bycie, stałą
przyczynę zmiennych własności i relacji. Jest to stała przyczyna nie na sposób
wiecznych atomów lub idei, lecz stała w odniesieniu tylko do zmiennych w tym
bycie własności i relacji.
Arystoteles
z kolei wykrywa, że twierdzenia metafizyczne, a więc twierdzenia o tym, czym
coś jest jako trwale i istotnie tożsame z sobą, twierdzenia o bycie, uzyskujemy
wskazując na wewnętrzną przyczynę o tym bycie tego, co zmienne i nieistotne,
lecz dające się bezpośrednio poznawać.
Metafizyka
wobec tego polega na identyfikowaniu w bycie jego wewnętrznych przyczyn, na
postawieniu wobec wszystkiego, co bezpośrednio poznajemy, pytania o przyczynę
tego, co poznajemy, o bezpośrednią przyczynę, tak bliską, że właśnie
podmiotującą własności i relacje, zakrytą dla bezpośredniego poznania
zmysłowo-umysłowego, uwikłaną w to, co wtórne, i stanowiącą jego bytowe źródło.
Metafizykę uprawiamy wtedy, gdy odpowiedź na pytanie o cokolwiek jest
twierdzeniem na temat bezpośredniej tego przyczyny. Własności i relacje właśnie
wskazują na swe podmioty.
Wiedza o
własnościach i relacjach, gdy jest ich opisem, nie jest metafizyką. Brakuje jej
wskazywania na przyczyny. A wskazanie na przyczyny własności i relacji to
wskazanie na
Podmiotującą
je istotę bytu. Własności i relacje, gdy w naszym opisie są oderwane od bytu,
są traktowane jako coś samodzielnego, jako własność stanowiąca zarazem podmiot
siebie. Podlegają zarzutowi utożsamiania skutku z przyczyną. Ich opis może być
jednak przydatny i może nam wystarczać, gdy nie tyle chcemy ustalać, czym coś
jest, ile zorientować się, jaka to jest własność i jaka relacja, gdy więc
chcemy tylko pobieżnie coś ująć. Mówimy wtedy, że jest to np. coś kolorowego,
albo gdy wskazujemy na człowieka, że jest studentem. Wskazujemy wówczas na
relację człowieka do uczelni. I często wystarcza nam informacja tylko o relacji
wiążącej kogoś z uczelnią. Wiedza o tej relacji wyznacza jakieś relacje z
naszej strony. Nie znaczy to, że jest to relacja prowadząca do odpowiedzi
metafizycznych.
Metafizyka
bowiem, według Arystotelesa, jest wiedzą o wewnętrznych przyczynach bytu.
Arystoteles
jednak nie miał wyraźnej wizji sposobów dotarcia do wewnętrznych przyczyn bytu.
Wiedział, że są w bycie, gdyż stanowią podmiot bezpośrednio poznawanych
własności bytu. Muszą tam być, gdyż są zasadą właściwej bytowi ilości i
przypadłości. Gdyby nie było w bycie wewnętrznych przyczyn, ten byt stanowiłaby
suma własności lub relacji, co podlegałoby zarzutowi tożsamości przyczyny i
skutku. Trzeba by ewentualnie uznać, że bytują same własności i relacje bez
skupiających je podmiotów, co wprowadzałoby z powrotem w monizm, w metafizykę
kosmosu, w metafizykę możliwości, w których ratunkiem byłby gnozeologizm i
aksjologizm. Arystoteles kwestionował te rozwiązania. Nie wiedział jednak, jak
wejść do „wnętrza” bytu, jak dokonać identyfikacji przyczyn wewnętrznych, jak
rozpoznać, czym są i jakie elementy bytuje stanowią.
Wybrał
drogę, która polega na wyjściu od bezpośredniego poznania relacji i na dojściu
do bezpośredniego podmiotu relacji. Wiedział, że rozpoczęcie analizy metafizycznej
od relacji prowadzi do wszystkich platońskich niedokładności w odpowiedziach.
Uważał, że dystansuje relacje i nie czyni ich istotą bytu, gdy wskazuje na ich
przyczynę.
Dzisiaj
jednak wiemy, dzięki historii filozofii, że Arystoteles nie powinien był
wychodzić od relacji, gdy poszukiwał ich przyczyny. Inaczej trzeba poszukiwać
wewnętrznych przyczyn bytu. Dopowiedzmy, że później, co rozważymy w temacie
tradycji tomistycznej, Tomasz z Akwinu właśnie inaczej je zidentyfikował.
Wyszedł nie od relacji, jak Arystoteles, lecz z treści pierwszych zasad. Treść
tych zasad ujawnia wewnętrzne przyczyny, stanowiące byt. To Arystoteles odkrył
pierwsze zasady, wiedział o nich, lecz nie skorzystał z nich przy identyfikacji
istoty bytu. Skorzystał w poznaniu relacji.
Powszechnie
znaną, przez nikogo nie kwestionowaną relacją jest, według Arystotelesa, ruch
przejawiany przez byty. Arystoteles chciał właśnie wyjść w analizie od czegoś,
co występuje w bycie i jest powszechnie uznane. Wybrał ruch. Uznał go za punkt
wyjścia analizy metafizycznej, za wyjściowy, pierwszy przedmiot rozważań, za
coś w bycie, co miało doprowadzić do wewnętrznych przyczyn bytu. Owszem, ruch
ujawnił swą bezpośrednią przyczynę.
Ruch, a
raczej zmiana ujawniają, że jeżeli byt przejawia się w ruchu i zmianie, to
właśnie może się przejawiać. Jest wobec tego w bycie sfera możności,
podmiotująca ruch i zmianę. Jest w nim możność jako wewnętrzna w bycie
przyczyna ruchu i zmiany.
Jest to
przyczyna podmiotująca każdy ruch i każdą zmianę, każdą też własność bytu.
Jeżeli bowiem podmiotuje różne odmiany ruchu i zmiany, to może zarazem podmiotować
wszystko, co byt posiada, co go wypełnia. Naturą tej przyczyny jest
nieokreśloność. Podmiotując różne odmiany ruchu jest w sobie właśnie
nieokreślona. A ponieważ jest nieokreślona, może podmiotować ‘także inne
własności bytu, wszystko, co byt posiada.
Powtórzmy,
że Arystoteles nie uznał tego, co bezpośrednio poznał, a mianowicie ruchu, za
istotę bytu, lecz ukazał w bycie podmiot ruchu. Tym podmiotem jest możność,
taka w bycie sfera nieokreśloności, która może być przyczyną każdej zmiany w
bycie i każdej jego własności. Te zmiany zachodzą, byt ma różnorakie własności,
a więc jest w nim podmiotująca to wszystko przyczyna wewnętrzna.
Jest to
wspaniałe odkrycie, dokonane przez Arystotelesa, odkrycie w bycie wewnętrznej
przyczyny własności. Jest to zarazem ustalenie, że trwałe i istotne w bycie, stanowiące
byt są wewnętrzne przyczyny, podmiotujące wszystko, co zmienne, nieistotne,
wtórne. Arystoteles odkrył tym samym, że bytem są istota (przyczyny wewnętrzne)
i przypadłości (własności).
Jest to
jednak odkrycie niepełne. Owszem, prawdziwe jest twierdzenie, że byt jest
ukonstytuowany z istoty i przypadłości, że istota jest ich podmiotem, że istotę
stanowią wewnętrzne przyczyny bytu. Nieprawdziwe i niepełne, co ukaże tradycja
tomistyczna, jest uznanie możności za pierwszą, podstawową przyczynę wewnętrzną
bytu.
Trzeba
zauważyć, że Arystoteles tylko rozpoznał najpierw możność. Jest ona pierwsza w
kolejności poznania, gdy to poznanie zaczyna się od relacji. Nie wynika z tego,
że możność jest pierwsza w bytowaniu, że jest pierwszym, zapoczątkowującym byt
elementem. Z analizy treści pierwszych zasad wyniknie inna odpowiedź. Okaże się
także, że kolejność w poznawaniu nie jest kolejnością w bytowaniu. Bytowanie
nie zaczyna się od możności.
Arystoteles
nie zauważył, że to, co pierwsze w poznawaniu, nie jest pierwsze w bytowaniu.
Odróżnił jednak poznanie od bytowania. Poznanie dzieje się w nas, ujmujących
nabywane informacje, gdy je nazywamy, zestawiamy w zdania i rozumowania,
odróżniamy i porównujemy. Bytowanie dzieje się w rzeczach ujmowanych w czynnościach
poznawania. W tych rzeczach bytowanie polega na stanowieniu kompozycji z istoty
i przypadłości w taki sposób, że istota ukonstytuowana z wewnętrznych przyczyn
bytu jest podmiotem przypadłości.
Odróżniając
poznanie od bytowania Arystoteles odróżnił zarazem możliwość od bytowania.
Możliwość jest efektem tylko poznawania. Jest sferą myślanych różnic i podobieństw.
Wiemy bowiem, że różnice i podobieństwa nie dotyczą bytów. Byty po prostu są.
Są istotą i przypadłościami. W ich istocie, a nie poza istotą, jest sfera
możności. Nie jest ona sferą możliwości. Możność jest realnym tworzywem istoty,
skoro podmiotuje realne własności i relacje, jak ruch. Podmiotując wiele
własności bytu, nie jest związana tylko z jedną własnością. Nie jest przez tę
własność określana. Jest właśnie nie określana, to znaczy służy jako podmiot
wszystkim własnościom.
Ruch jest
czymś w możności bytu jako możność. Jest stawaniem się, nabywaniem przez byt
dzięki możności jakiejś własności. Jest podmiotowaniem się własności w możności
bytu.
Możność
więc jest obszarem wszystkiego, czym byt jest jako istota i przypadłości.
Jeżeli Arystoteles tak rozumiał możność, to odróżniając istotę od przypadłości
nie odróżniał w bycie zmian istotowych od zmian przypadłościowych. Nabywanie
lub posiadanie przez możność innych jeszcze elementów istoty i innych
przypadłości wiązał z ruchem. Uznał ruch-zmianę za sposób znalezienia się w
obszarze możności także aktu jako drugiej obok możności przyczyny wewnętrznej,
stanowiącej istotę. I podobnie uznał ruch za sposób nabywania przez możność
własności. Uznał też, że akt bezpośrednio określa możność, stanowiąc z nią
istotę, i że przypadłości określają całą istotę.
3. Konsekwencje
uznania możności za wyjściową i pierwszą przyczynę wewnętrzną istoty
Arystoteles
poznając ruch i przypadłości odkrył ich bezpośredni podmiot: możność, trwałe
tworzywo istoty, wewnętrzną w niej jej przyczynę. Istota i przypadłości stanowią
byt. W istocie bytu możność, podmiotująca różne własności i relacje, jest na
mocy tego nieokreślona. Byt jednak jest w swej istocie określony. Jest bowiem
np. albo człowiekiem, albo zwierzęciem, albo rośliną. Tej określoności nie mogą
jego istocie udzielić przypadłości, gdyż są one skutkiem podmiotującej je
możności jako ich przyczyny zewnętrznej, która jest wewnętrzną przyczyną istoty
bytu. Przypadłości jako skutki istoty nie mogą stać się przyczynami
określoności istoty, gdyż skutek nie jest przyczyną swej przyczyny. Jeżeli więc
istota bytu jest określona, a stanowiąca istotę możność jest nieokreślona, to
wynika z tego, że oprócz możności współstanowi istotę wewnętrzna w niej,
aktualnie w niej zawarta przyczyna określoności. Arystoteles nazywa ją aktem.
Akt to w
istocie bytu wewnętrzna przyczyna określoności istoty, jej tożsamości
ogarniającej możność, która dzięki aktowi jest możnością tylko tej istoty.
Stwierdzając
w istocie bytu dwie współstanowiące istotę jej przyczyny wewnętrzne,
Arystoteles rozważa zaraz powód znalezienia się aktu w tej istocie. Wie, że powodem
uznania możności za wewnętrzną przyczynę istoty jest rola tej możności w bycie,
a mianowicie podmiotowanie przez możność przypadłości i relacji ruchu. Ruch wskazuje
na możność jako na swą bezpośrednią przyczynę. Na akt wskazuje określoność
bytu. Ta określoność jest wewnętrznym stanem istoty, który musi mieć bytowe, a
nie tylko poznawcze źródło. Ruch jest bytem przypadłościowym. Jego podmiot
także więc jest bytowy. Stwierdzonym stanem bytowym w istocie jest możność.
Możność wobec tego musi być powodem znalezienia się aktu w istocie bytu. Jest
ona wyjściową, pierwszą przyczyną wewnętrzną istoty. Z niej pochodzi akt.
Wniosek
Arystotelesa, że akt pochodzi z możności, jest konsekwencją punktu wyjścia jego
analiz metafizycznych. Tym punktem wyjścia jest ruch. Ruch wskazał na swą
bezpośrednią przyczynę. Ruch jest nabywaniem przez byt dzięki możności jakiejś
własności. Możność jest przyczyną podmiotującą ruch. Przyczynowanie więc to
ruch, który ma początek w możności. Ruch jako przyczynowanie to wyłanianie się
z możności istoty jej przypadłości, stanowiących kres ruchu. Możność,
wyłaniając swe przypadłości, działa w kierunku kresu, zewnętrznego wobec
istoty. Może działać w kierunku kresu wewnętrznego. Tym kresem wewnętrznego
ruchu możności, kresem sytuującym się w istocie bytu, zbudowanego z istoty i
przypadłości, jest akt.
Arystoteles
przypisuje więc możności działania wobec istoty zewnętrzne i wewnętrzne.
Przypisał możności wyłanianie i podmiotowanie zarówno przypadłości, jak i aktu.
Możność jest w sobie nieokreślona, może. więc podmiotować wszystko, także akt.
Z chwilą gdy wyłoniła z siebie akt, zmienia się jej charakter: staje się
określona przez akt. Podmiotuje typowe dla bytu przypadłości i skierowuje się
do aktu. Wyłania go z siebie jako przyczynę określoności bytu i jego istoty, w
jakiejś swej części stając się aktem. Wyłanianie więc aktu przez możność jej
stawanie się aktem.
Arystoteles
rozumie też ruch jako przejście z możności do aktu. Może to znaczyć, że coś,
jakiś skutek jest przez ruch przenoszony z możności, ze stanu ukrycia, w stan
jawności, na pozycję aktu. Może zarazem znaczyć, że sama możność przekształca
się w akt. Taką interpretację dopuszcza teza, że jakiś byt może być czystym
aktem, tylko aktem, wyłonionym przecież z możności w taki wobec tego sposób, że
cała możność przekształca się w akt. Staje się to jeden raz dla określonego
typu ruchu. Tyle jest więc czystych aktów, ile jest odmian ruchu. Ten czysty
akt staje się wobec innych bytów zewnętrzną przyczyną sprawczą ich ruchu.
Arystoteles dopowiada tu, że czyste akty, stanowiące zewnętrzną przyczynę
sprawczą ruchu, wywołują wewnątrz możności ruch, którego kresem są albo
przypadłości, albo wewnętrzny w istocie akt jako przyczyna tożsamości istoty.
Oprócz zewnętrznej przyczyny sprawczej ruchu wpływa na możność, pobudzają do
wywołania w sobie ruchu zewnętrzna przyczyna celowa, ukierunkowująca ruch,
skłaniająca ją do wywołania aktu, by istota stalą się tym, czym jest: istotą
określoną.
Konsekwencją
więc uznania możności za wyjściową i pierwszą przyczynę wewnętrzną istoty jest
przyznanie jej pozycji lub roli źródła aktu. Z niej pochodzi akt. Znaczy to
zarazem, że możność przekształca się w akt.
Konsekwencją
metodologiczną tej tezy jest dość subtelne nieprzestrzeganie prawa
nietożsamości dwu stanów bytowych, dwu odrębności.
Konsekwencją
metafizyczną jest wprost, wprawdzie dyskretne, lecz przecież utożsamianie
możności z aktem.
Możność
jako źródło aktu, będąca w sobie czymś nieokreślonym, nie powinna wyłaniać z
siebie czegoś określonego. Arystoteles to swoiście wyczuwa. Pozwala więc
możności przekształcić się do końca w akt i czyni z tego czystego aktu
zewnętrzną rację sprawczą ruchu, który, zarazem sterowany przez zewnętrzną
rację celową, wyprowadza z możności swój kres: akt jako wewnętrzną w istocie
przyczynę tej tożsamości, uzasadniającej pojawienie się w bycie zespołu
właściwych mu przypadłości.
Przyczynowanie,
właściwe przyczynom zewnętrznym, polega na powodowaniu skutków różnych od
przyczyn. Jest to wpływanie na możność, by poprzez ruch wyłoniła w istocie bytu
akt i wyłoniła dla całej istoty, będącej możnością i aktem, właściwe bytowi
przypadłości.
Przyczynowanie,
właściwe przyczynom wewnętrznym, a w tym wypadku właściwe możności, polega na
przekształcaniu się możności jako przyczyny w skutek jako akt. Przyczynowanie
to jest wewnątrz istoty emanacją, ewolucją, w sumie podzieleniem się tego, co
zmieszane, na możność i akt. Istota więc, ujmowana od strony ruchu, jawi się jako
możność, która jest w sobie zarazem aktem. Jawi się jako nieokreślona i
przyczynuje swoją określoność przez wyłoniony z siebie akt.
Zachodzi
swoista niespójność między przyczynowaniem ze strony przyczyn zewnętrznych i
przyczynowaniem ze strony przyczyn wewnętrznych: między powodowaniem i
emanowaniem.
Konsekwencja
metodologiczna i konsekwencja metafizyczna uznania możności za wyjściową i
pierwszą przyczynę wewnętrzną istoty to konsekwencje, które budzą niepokój. Są
negatywne.
Konsekwencją
pozytywną jest wykrycie zewnętrznych przyczyn sprawczych i zewnętrznych
przyczyn celowych. Może tu martwić to, że zewnętrzna przyczyna sprawcza to
jednak możność, która przekształciła się w akt. Może też tu martwić i to, że
zewnętrzna przyczyna celowa nie różni się od celu, którym jest ukonstytuowanie
się istoty z możności i aktu, pochodzącego z możności. Arystoteles nie mógł
jednak porzucić przyjętego punktu wyjścia: faktu ruchu. Ten punkt wyjścia
wyznaczał spójność jego analiz.
Ruch to
działanie, funkcjonowanie możności jako podmiotu ruchu. To zarazem działanie i
funkcjonowanie kresów ruchu: przypadłości i aktów.
Działanie,
funkcjonowanie, ruch prowadziły Arystotelesa do dalszych odkryć. Kolejnym
odkryciem, konsekwencją funkcjonowania możności i aktu było ustalenie wzajemnego
działania na siebie możności i aktu.
Akt
działa na możność tak, że ją określa, wyodrębnia, wiąże z sobą, formuje. Ze
względu na swe odniesienie do możności akt jest formą.
Forma to
akt pochodzący z możności, ujęty w jego funkcjach wobec możności: w funkcji
określania, wyodrębniania, wiązania z sobą, formowania.
Możność
działa na akt w ten sposób, że go czyni aktem wyłącznie siebie, że go więc
ogranicza do związku z sobą, że go jednostkuje, to znaczy ustanawia, jako formę
siebie, jedyną zasadą tożsamości tego bytu, właśnie przez to bytu
jednostkowego. Ze względu na swe odniesienie do aktu możność, formowana przez
akt, jest materiałem formowanym. Jest materią.
Materia
to możność wyodrębniona przez akt, określona, uformowana, z nim związana, ujęta
w jej funkcjach wobec aktu: w funkcji wiązania go z sobą, ograniczania lub
kierowania jego działań tylko do siebie, jednostkowania przez ustanowienie go
jedyną zasadą tożsamości bytu.
Ponieważ
Arystoteles wierzy punktowi wyjścia, którym jest ruch, ukazuje możność i akt
głównie w ich funkcjonowaniu, wskazuje wobec tego w strukturze istoty już tylko
na formę i materię. Wypełniają one istotę i ją stanowią. Oprócz istoty są w
bycie jeszcze tylko przypadłości. Istota więc jest w bycie tym, co trwałe,
niezmienne, samodzielne, to znaczy niezależnie od przypadłości i ruchu,
pierwsze w porządku bytowania. Ze względu na tę samodzielność Arystoteles
nazywa istotę substancją.
Substancja
to istota bytująca u podstaw przypadłości i ruchu, ich podmiot, nie wymagający
poza sobą innych powodów bytowania. Akt czysty wywołuje bowiem tylko ruch, jest
jego przyczyną sprawczą. Przyczyna celowa pobudza możność do takiego posłużenia
się ruchem, aby pojawiła się w istocie wyłoniona z materii forma.
Przyczyny
zewnętrzne bytu dotyczą więc wewnętrznych działań bytu. Nie są powodem
powstania substancji. Substancja, jako istota, jest sama w sobie samodzielna.
Stanowi ją możność-materia i wyłoniony z niej akt-forma. Materia ponadto
podmiotuje przypadłości i ruch, gdy określi ją forma i wyodrębni dla danego
bytu. Substancja jest więc pierwsza w porządku bytowania. Stanowiąc to, co
pierwsze, samodzielny byt jednostkowy, jest przedmiotem metafizyki. A ponieważ
substancję wypełnia tylko istota, tylko forma i materia, podmiotująca w bycie
przypadłości i ruch, ta istota jako forma i materia stanowi przedmiot
metafizyki.
Konsekwencją
uznania materii za wyjściową i pierwszą przyczynę wewnętrzną istoty, za coś
zapoczątkowującego istotę i byt jednostkowy, jest przyznanie materii cechy
wieczności. Arystoteles uważa właśnie, że materia jest wieczna jako wyjściowe i
pierwsze tworzywo bytów, ich wewnętrzna przyczyna.
Arystoteles
musiał przyjąć tezę o wieczności materii. Nie głosił, oczywiście, poglądu
monistycznego, że materia, jako wspólne tworzywo bytów, wyprzedza byty i bytuje
przed nimi. Uważał, że materia jest realna tylko wewnątrz substancji, w istocie
jednostkowego bytu. Poza substancją jej nie ma, to znaczy nie ma jej poza
związkiem z określającą ją w bycie formą. Ta forma może się stać czystą formą,
czystym aktem. Rozważając jednak formę jako kres ruchu materii, pozostawił w
formie jej związek z ruchem. Czysta forma lub czysty akt tym różni się od formy
lub aktu wewnątrz istoty jako jej przyczyny wewnętrznej, że forma wewnątrz
istoty jest kresem ruchu podmiotowanego przez materię, podczas gdy czysta forma
lub czysty akt są podmiotem ruchu, jego zewnętrzną więc przyczyną. Przyczyny
zewnętrzne pobudzają materię do właściwych jej działań. Nie są jej źródłem. To
materia wewnątrz istoty jednostkowego bytu jest źródłem ruchu wyłaniającego
formę bytu, a także źródłem ruchu, który tę materię przekształca aż w czystą
formę. Kresy ruchu, jako różne od ruchu i materii wewnętrzne lub zewnętrzne
jego przyczyny, nie są przyczynami sprawczymi materii. Pozostaje ona czymś pierwszym,
nieuprzyczynowanym, czymś wiecznym. Jest czymś wiecznym, lecz nie jest
absolutem. Wieczność oznaczała dla Arystotelesa niezniszczalność, a nie absolutność.
Materia wewnątrz istoty jest więc niezniszczalnym jej tworzywem, jej wewnętrzną
przyczyną, podmiotem formy i przypadłości substancji.
Teza o
wieczności lub niezniszczalności materii, jako konsekwencja uznania jej za
wyjściową i pierwszą przyczynę wewnętrzną istoty, stała się i jest do dzisiaj
trudnym, nie dającym się przezwyciężyć problemem tej metafizyki, która swoje
twierdzenia o bycie wyprowadza z analizy relacji, z ruchu uznanego za punkt
wyjścia identyfikacji metafizycznej.
To, co
bezpośrednio poznane, nie zostało uznane za istotę bytu. To, co bezpośrednio
poznane, ma swój bezpośredni podmiot: materię, która jest wyjściową i pierwszą
w istocie jej wewnętrzną przyczyną, wyłaniającą z siebie formę, skłaniającą
materię do podmiotowania przypadłości i ruchu.
Arystoteles
utożsamił podmiot i przyczynę. Podmiot wyłania z siebie relację. I jest to słuszne
w odniesieniu do przyczyn relacji. Podmioty relacji są jej przyczynami.
Jednak
zewnętrzne przyczyny bytu nie są podmiotami relacji. Są bytami. Działają
sprawcze lub jako przyczyny celowe nie na sposób wchodzenia w relacje ze skutkiem.
Tomasz z Akwinu inaczej ujął działanie przyczyny sprawczej i przyczyn celowych.
Arystoteles
także zewnętrzne przyczyny bytu uznał za podmioty relacji. Musiał je wtedy
uznać za przyczyny ruchu, a nie za przyczyny kresu ruchu, za przyczyny materii.
Materia pozostała nieuprzyczynowana, pierwsza w porządku bytowania, wieczna.
4. Połączenie
wątków neoplatońskich z arystotelizmem
4.1. Historyczne
utożsamienie tekstów neoplatońskich z tekstami Arystotelesa
W
dziejach arystotelizmu notujemy trzy sposoby recepcji poglądów Arystotelesa:
uzupełnienie przez filozofów ich neoplatońskiego myślenia jakimiś twierdzeniami
Arystotelesa i uznawanie tej wersji za arystotelizm, wierne tekstom myślenie
ujęciami Arystotelesa i uznawanie tej wersji za arystotelizm, włączenie do
zespołu pism Arystotelesa fragmentów tekstu Plotyna i Proklosa i uznanie za
arystotelizm treści tych trzech źródeł.
W
metafizyce jest ważne to, czym się myśli: ujęciami relacji czy ujęciami bytów
jednostkowych. Ważny jest przedmiot ujęć. Ujęcia relacji i w ogóle przypadłości
nie pozwalają na rozpoznanie istoty bytu, który relacje i przypadłości
podmiotuje, jeżeli to, co bezpośrednio poznajemy, uznamy za istotę bytu. W
najlepszym razie, wychodząc od relacji i przypadłości rozpoznamy
możność-materię jako ich podmiot, gdy wskazujemy na przyczynę tego, co
bezpośrednio poznajemy. Ujęcia bytów jednostkowych pozwolą na rozpoznanie
stanowiących byt jego przyczyn wewnętrznych, gdy umiemy dokonać analizy bytu
nie wychodząc od jego przyczyn zewnętrznych, gdy umiemy więc odbierać to, co
byt nam odsłania w informacji poznawczej.
Jest
zrozumiałe, że możemy mieć neoplatońskie myślenie metafizyczne, wyznaczane
ujęciami relacji i przypadłości. W to myślenie włączamy wtedy jakieś
twierdzenia z poznanych poglądów Arystotelesa, by wypełnić nimi to, czego np.
brakuje w ujęciach neoplatońskich. Brakuje tam zawsze tezy o istocie bytów,
nawet gdy tę istotę uważa się za odległość lub podobieństwo wobec jedni lub
Boga. Gdy tych uzupełnień jest więcej niż wyjściowych twierdzeń neoplatońskieh,
całe myślenie uważa się za arystotelizm. Nie jest to, oczywiście, arystotelizm,
lecz arystotelizujący neoplatonizm, gdyż o charakterze metafizyki decyduje
wyjściowy przedmiot ujęć.
Jest
także zrozumiałe, że możemy mieć arystotelesowskie myślenie, wyznaczane
ujęciami bytu jednostkowego. Szukamy wtedy w tym bycie stanowiących go przyczyn
wewnętrznych. Już jednak sam Arystoteles szedł do tych przyczyn od strony
czegoś zewnętrznego, od relacji ruchu. Odkrył podmiot ruchu, możność-materię.
Nie było to jednak wyjście od strony przyczyn zewnętrznych jako bytów. Taką
drogą posługuje się arystotelizujący neoplatonizm. Arystotelizm bywał jednak
uzupełniany twierdzeniami neoplatonizmu przy uwyraźnianiu np. tezy o
przyczynach zewnętrznych, co skłoniło do uznania jego teorii czystej formy za
teorię Boga. W samym arystotelizmie, wiernym tekstom, teorii jednego Boga
raczej nie ma.
Jest więc
zrozumiałe, że w myślenie neoplatońskie możemy wbudowywać tezy
arystotelesowskie i że w myślenie arystotelesowskie możemy wbudowywać tezy
neoplatońskie. Możemy tak postępować myśląc nawet twierdzeniami tomizmu. Każde
myślenie metafizyczne można łączyć z obcymi mu twierdzeniami. Jest to błąd
metodologiczny, ale powszechnie stosowany. Ujawnia on to, że dla danego
filozofa metafizykę od innych nauk różni metoda, a nie jej przedmiot, który
zresztą jest w tym wypadku identyczny z przedmiotem poznania. Gdy wszystko, co
poznajemy, jest przedmiotem metafizyki, wtedy nauki muszą różnić się tylko
metodami. Przedmiot metafizyki, tożsamy z przedmiotem poznania, nieuchronnie
wprowadza w monizm. W monizmach właśnie obserwujemy częste uzupełnienia ich
tezami pluralizmu. Uznając np. wspólne tworzywo bytów, co wyklucza ich istotową
odrębność, głosimy zarazem, że byty są jednostkowe dzięki przypadłościom. Ta
teza wprowadza w szereg sprzeczności. Są więc filozofie, które sprzeczności
uznały za prawo rozwoju bytów.
Tymczasem,
konsekwentnie uprawiana metafizyka polega na tym, by z jej twierdzeń,
uzyskanych w analizie wyjściowego przedmiotu, wyprowadzać nowe twierdzenia,
jeżeli nie wyprowadził ich autor analizy.
I
nieoczekiwanie w arystotelizmie zdarzyło się coś, co uniemożliwiło odróżnienie
go od neoplatonizmu: teksty Plotyna i Proklosa uznano za teksty Arystotelesa.
Wyjaśnia tę sprawę historia tekstów Arystotelesa.
Arystoteles
był nauczycielem Aleksandra Wielkiego. Po jego śmierci przeżył lęk o swoje
życie, ukrył się i ukrył też swoje teksty zakopując je w ziemi. Odnaleziono je
po stu latach, dobrze zachowane. Wydał je Andronikos z Rodos, który czternaście
rozpraw dotyczących bytu nazwał w swej edycji księgami zajmującymi miejsce po
tekstach dotyczących fizyki. Przypadkowy tytuł tych rozpraw: meta ta fysika - metafizyka, stał się
nazwą filozofii bytu. Tekst Metafizyki
Arystotelesa, wydany przez Andronika z Rodos w I wieku przed Chrystusem,
zastajemy w XII wieku na Sycylii, w Instytucie Tłumaczeń na dworze królewskim w
Palermo. Sławniejsi tłumacze to Michał Szkot i Henryk Ary styp. Przekłady
sycylijskie nie wywarły większego wpływu na rozwój filozofii średniowiecznej.
Wymieniamy tu jednak Sycylię dlatego, że Tomasz z Akwinu, który poznał metafizykę
Arystotelesa z przekładów dokonywanych z arabskiego na łacinę w Instytucie Tłumaczeń
w Toledo, sięgnął po znajdującą się w Palermo edycję Andronika z Rodos. Tekst Metafizyki przetłumaczył Tomaszowi z
greckiego na łacinę kard. Wilhelm z Moerbeke.
Pisma
Arystotelesa, wydane przez Andronika z Rodos, trafiają na Sycylię, lecz nie
oddziałują na średniowiecze ani swą grecką wersją, ani sycylijskimi
przekładami. Może jedynie Tomaszowi z Akwinu pomogły w sformułowaniu metafizyki
bytu jako istnienia i istoty. Miały wpływ na średniowieczne przekłady z
arabskiego na łacinę.
Po
śmierci Aleksandra Wielkiego lęk o swoje życie przeżył nie tylko Arystoteles.
Ten lęk przeżyli także jego uczniowie.
Opuścili
więc Grecję i udali się do Syrii, gdzie pełnili rolę lekarzy. Zabrali jednak z
sobą odpisy rozpraw Arystotelesa. Gdy w roku 529 z rozkazu Justyniana zamknięto
w Atenach wszystkie szkoły filozoficzne, do Syrii i w ogóle do Azji przenoszą
się także chrześcijanie. W roku 563 św. Efrem zakłada w Mezopotamii, w Edessie,
szkołę filozoficzną, w której wykłada się właśnie Arystotelesa. Szkołę w
Edessie także zamknięto. Jej profesorowie przenoszą się do Persji (Nisibis,
Dżundiszapur) i znowu do Syrii (Resaina, Kinnesrin). W Syrii wykłada się
Arystotelesa. Dokonano też przekładu jego dzieł z greckiego na syryjski. W roku
622 powstaje islam i wypiera chrześcijaństwo. Szkoły filozoficzne upadają. W IX
wieku kalif al-Mamun zarządza gromadzenie pism Arystotelesa. Rozsyła skrybów po
swym imperium, wzywa uczonych syryjskich i arabskich do Bagdadu. Zakłada
Instytut Tłumaczeń. Teksty Arystotelesa z syryjskiego lub z greckiego przekłada
się na arabski. Skrybowie znajdują także inne teksty filozoficzne, np. wypisy
po syryjsku z IV-VI Enneady Plotyna
oraz z Isagogi Porfiriusza. Autorem
tych wypisów jest syryjski mnich Johannan z Euphemia. Na język arabski
przekłada wypisy około roku 840 chrześcijanin Ibn Abdallah Naima pod nazwą Teologia Arystotelesa. Dodajmy, że
przekładu Teologii Arystotelesa na
łacinę dokonuje Wilhelm z Moerbeke.
Podkreślmy,
fragmenty tekstów Plotyna i Porfiriusza zostają przypisane Arystotelesowi pod
nazwą Teologia Arystotelesa.
W języku
syryjskim dokonano też streszczenia środkowej części Elementów teologii Proklosa. Streszczenie ma postać 32 twierdzeń. Z
tej syryjskiej wersji, albo z jej arabskiego przekładu, w Instytucie Tłumaczeń
w Toledo Avendauth (Dawid syn Dawida) przed rokiem 1187 skomponował po arabsku
tekst, składający się z tych 32 twierdzeń i krótkich komentarzy do każdego twierdzenia,
nazwany Arystotelesa księga o
przyczynach. Na łacinę, także przed rokiem 1187, tekst przetłumaczył w
Toledo Gerard z Kremony. Mediewiści dyskutują, czy tekst Księgi o przyczynach powstał dopiero w XII wieku w Toledo, czy też
już w IX wieku w Bagdadzie. Nie ulega wątpliwości, że syryjskie streszczenie
dzieła Proklosa znajdowało się w bibliotekach arabskich i że przed rokiem 1187
jest w Toledo arabski tekst Arystotelesa
Księgi o przyczynach, którą Gerard z Kremony przed rokiem również 1187
tłumaczy na łacinę. Oprócz Gerarda z Kremony bardziej znanymi tłumaczami w
Toledo są Dominik Gundisalwi i Robert Groseteste. Księga o przyczynach jako tekst Arystotelesa oddziaływa na
filozofię średniowieczną. W XIII wieku Tomasz z Akwinu odkrywa, że jest to
uzupełniony komentarzami tekst Proklosa.
Arabowie
więc łączą już w Bagdadzie myśl Plotyna z myślą Arystotelesa sądząc, że jest to
pełna metafizyka Arystotelesa. Filozofowie średniowieczni, zarówno arabscy w
Toledo, jak i łacińscy w Paryżu, przyzwyczajeni do propozycji metafizycznych z
Bagdadu, uczą się metafizyki z Księgi o
przyczynach jako metafizyki Arystotelesa, dodając do połączenia myśli
Plotyna z myślą Arystotelesa teraz myśl Proklosa. Tomasz z Akwinu wie, że Teologia Arystotelesa jest tekstem
Plotyna i Porfiriusza. Wie także, że Księga
o przyczynach przekazuje myśl Proklosa. Nie wie jednak tego ani Albert
Wielki, nauczyciel Tomasza, ani wykładający w Paryżu po śmierci Tomasza Roger
Bacon, który zresztą akceptuje potępienia z roku 1277 i zastępuje metafizykę
propozycjami fizyki jako filozofii kosmosu. Fizyce wyznacza zadanie zajmowania
się realnie istniejącymi bytami, także wykazywania istnienia Boga. Metafizyce
pozostawia badanie tego, co myślane i ogólne. Wywoła to z czasem głęboką
niechęć do metafizyki i pełne zaufanie do fizyki, nazywanej
dziś
naukami przyrodniczymi. Nauki te w XIX wieku wyparły z zespołu nauk wszelką
filozofię, a z obszaru swego przedmiotu, zresztą słusznie, usunęły temat Boga.
Temat Boga, człowieka, prawdy, dobra, miłości, wiary stał się przedmiotem
wyłącznie aksjologii, treścią zdań o sensie tylko emocjonalnym, to znaczy
pozbawionym sensu poznawczego.
4.2. Dominowanie
tematu przyczyn zewnętrznych
Pierwszą
postacią arystotelizmu, znanego filozofom Europy, jest arystotelizm
neoplatonizujący, wynikający z przypisania Arystotelesowi tekstów Plotyna,
Porfiriusza i Proklosa. Arystotelizm ten zaczął oddziaływać na Europę w
początkach XI wieku. Zaczął też poszerzać, uzasadniać lub przemieniać tradycję
platońską. Poszerzanie polegało na tym, że w metafizykę kosmosu jako układu
procesów wbudowano teorię wewnętrznych przyczyn podmiotu procesów. Te podmioty
przestały być tylko odległością lub podobieństwem. Stały się wewnętrznie
określone. Uzasadnianie polegało na znajdowaniu w neoplatonizującym
arystotelizmie wątków właśnie neoplatońskich i na uznawaniu ich za słuszne,
gdyż potwierdzone autorytetem Arystotelesa. Przemienianie sprowadzało się do uwyraźniania
roli możności-materii w zespole przyczyn wewnętrznych bytu jako głównej myśli
Arystotelesa i do zmniejszania w tym arystotelizmie roli wątków neoplatońskich.
Nie dotyczy to św. Tomasza z Akwinu, gdyż nie przejął on ani tradycji
platońskiej, ani arystotelesowskiej. Raczej precyzując swoje myślenie ujęciami
platońskimi i arystotelesowskimi inaczej niż w tych tradycjach ujął byt.
Arystotelizm
neoplatonizujący zaczął oddziaływać w początkach XI wieku na Europę
średniowieczną i chrześcijańską. Łącząc średniowiecze i chrześcijaństwo E. Gilson
uważał za początek średniowiecza pojawienie się chrześcijaństwa, a koniec
średniowiecza widział w panteizujących lub ateizujących tendencjach XV wieku.
Wielu jednak mediewistów przyjmuje, że średniowiecze pojawia się po upadku
kultury greckiej i rzymskiej w V wieku i trwa do wieku XV, a w niektórych
nurtach filozoficznych aż do wieku XVII. Przemijającą kulturę grecką utrwala w
swych przekładach Boecjusz, ponadto Kasjodor w dziele Encyklopedia.
Uczeni
wczesnego średniowiecza zastają więc w swych bibliotekach na przełomie V i VI
wieku Organon Arystotelesa w
przekładzie Boecjusza, fragment Timajosa
(17A-53C) Platona w przekładzie Cycerona i Chalcydiusza, dzieła św. Augustyna,
encyklopedię Marcjana Capelli i Kasjodora. (W VII wieku pisze encyklopedię
Izydor z Sevilli, a w VIII wieku Będą Venerabilis). W VII wieku papież Grzegorz
mianuje Augustyna z Bretanii biskupem Canterbury i wysyła mu książki. E. Gilson
sądzi, że były to łacińskie Grammatica, gdyż
w Canterbury oraz w innych szkołach biskupich i w opactwach uczono metryki,
prozodii, retoryki, arytmetyki, astronomii, prawa. Pierwsze teksty średniowiecza
zawierając cytaty z Wergiliusza, Juwenalisa, Horacego wskazują na zależność od
św. Augustyna, Kasjodora i Izydora z Sevilli.
Pierwsi
średniowieczni pisarze w Anglii z przełomu VII i VIII wieku to Aldhelm z
Malmesbury, Winfrid-Bonifacy i Będą Venerabilis. W VIII wieku Karol Wielki
gromadzi na swym dworze uczonych, wśród których Alkuin z Yorku w Anglii jest
głównym inspiratorem tworzenia w Europie łacińskiej kultury chrześcijańskiej.
Kieruje szkołą pałacową, w której pojawiaj ą się jej pierwsi wybitni uczniowie:
Fredegisus i Hraban Maur. Ich teksty i teksty uczniów Fredegisusa i Hrabana
Maura wyznaczają problematykę filozoficzną, którą Europa do dzisiaj kontynuuje:
problem tworzywa i powstania bytów, problem preegzystencji dusz, problem znaku
i oznaczonej nim rzeczywistości, problem pojęć ogólnych, problem związku między
wiarą i rozumem, granicy między teologią i filozofią.
Dodajmy,
że w bibliotece wczesnego średniowiecza znajduje się ponadto tekst Boecjusza O pocieszeniu, jakie daje filozofia. Ten
tekst jest także pierwszą książką filozoficzną na dworze Mieszka I w Polsce. W
IX wieku biblioteka średniowieczna wzbogaca się o teksty Pseudo-Dionizego
Areopagity. W XI wieku Europa dowiaduje się od podróżników o filozoficznych
tezach Arabów, a w XII wieku już czyta napływające z Toledo metafizyczne teksty
Arystotelesa, teksty zawierające właśnie arystotelizm neoplatonizujący.
Dominuje
temat stwarzania pojmowanego jako ruch, powodowany przez zewnętrzną przyczynę
sprawczą, którą jest Bóg. Dominuje myślenie, które zaczyna analizę filozoficzną
od przyczyn zewnętrznych. Drogą do wykrycia istnienia Boga staje się liniowy
układ przyczyn, rozumiany jako sprawczy ruch mocy pierwszej przyczyny zewnętrznej.
Do
typowej neoplatońskiej analizy stwarzania jako relacji, wiążącej z przyczyną
jej skutek, który stawał się przyczyną swego skutku, dołączono teraz temat
ruchu. Neoplatońska teza, że przyczyny przekazują moc przyczyn wcześniejszych,
nie rozstrzygała początku liniowego układu przyczyn. Nie można było
rozstrzygnąć, czy przyczyna pierwsza jest pełnią mocy, malejącej od „więcej” do
„mniej” w procesie stwarzania, czy też jest „minimum” mocy, narastającej w
procesie przyczynowania od „mniej” do „więcej”. Za pomocą pojęć „całość-część”,
Jedność-wielość”, „doskonałość-niedoskonałość” ustalono, że Bóg jest początkiem
kierunku stwarzania: jest prawdziwym, pełnym bytowaniem, które stwarza
nieprawdziwe, cząstkowe byty. Arystotelesowska teza, że ruch jest naturą
stwarzania, że jest sposobem wyłaniania się skutku z przyczyny, pozwalała
wiązać skutek z typową dla niej przyczyną sprawczą. Ta przyczyna sprawcza jest
zarazem przyczyną celową, to znaczy sama siebie skłania do powodowania skutku
przez ruch.
To
zinterpretowanie stwarzania teorią ruchu poszerzało i uzasadniało tezę, że
przyczyna przekazuje swą moc skutkowi.
Awicenna
bez oporów głosił, że Bóg myśląc Siebie emanuje to myślenie, które staje się
pochodzącą od Niego formą. Ta forma myśląc siebie tworzy swe ciało, a myśląc o
swej przyczynie emanuje to myślenie, które staje się kolejną, pochodzącą od
tego myślenia formą, uzyskującą ciało przez myślenie o sobie. Gdy Bóg myśli
ponadto o kolejno wyłaniających się emanatach, to tym samym przyjmuje do
wiadomości ich miejsce w drabinie bytów, co równa się udzieleniu im istnienia,
czyli przypadłości znajdowania się w tym miejscu i czasie, tu i teraz. Tak
wykłada myśl Awicenny pani A. M. Goichon. Według badań ogłoszonych w
publikacjach ATK przypadłościowe istnienie wyemanowanych istot (forma i ciało)
polega na ich intymnym, tajemniczym przez miłość odniesieniu do Boga jako
przyczyny celowej. Istnienie więc to szczegółowy, tajemniczy, tu i teraz los
istoty. Istota to skutek stwarzania, jako urealniającego ją, jej wyłamania się
z Boga jako przyczyny sprawczej.
Utożsamienie
relacji stwarzania z ruchem czyni stwarzanie wprost przejawem przyczyny
sprawczej, wyłanianiem się jej mocy, konstytuującej skutek. Stwarzanie jest
dynamiczną postacią przyczyny. Sama przyczyna sprawcza jest statycznym
początkiem stwarzania.
Arystotelizm
neoplatonizujący uzasadnia wcześniejszą tezę Eriugeny o dynamicznym i
statycznym aspekcie kosmosu, nazywanego dialektyką natur. Przyczyna sprawcza
staje się tylko punktem widzenia jednolitego w swej naturze kosmosu. Takim
samym tylko punktem widzenia kosmosu stają się przyczyny wewnętrzne. Później
Hegel wy akcentuj e tę względność przyczyn, a nawet bytu i niebytu.
Tragiczną
konsekwencją tych ujęć już w średniowieczu, a głównie w poglądach Awicenny,
wyakcentowanych w pracach Jana Dunsa Szkota, jest teza, że Bóg jest w swej
naturze przyczyną sprawczą. Jest wyłącznie przyczyną świata. Zagubiło się
ujmowanie Boga jako bytu, który może, gdy zechce, dokonywać stwarzania. Do
dzisiaj pojmuje się Boga przede wszystkim jako przyczynę sprawczą wszystkiego:
świata i nas, dobra i zła, naszych powodzeń i niepowodzeń, szczęścia i
nieszczęścia, cierpienia i radości. Utrwalił takie rozumienie Boga swym
okazjonalizmem Malebranche.
Ujmowanie
Boga jako wyłącznie przyczyny zewnętrznej ma źródło w traktowaniu stwarzania
właśnie jako relacji ruchu.
Arystoteles
- przypomnijmy - uważał, że zewnętrzna przyczyna sprawcza pobudza materię jako
wewnętrzną przyczynę substancji do właściwego jej działania, którym jest ruch,
wywołujący zewnętrzny kres relacji i jej kres wewnętrzny, to znaczy
przypadłości i formę. Przyczyna zewnętrzna pośrednio więc powoduje skutki
pobudzając materię, by bezpośrednio podmiotowała przypadłości i formę
substancji, ujawniane dzięki ruchowi. Ruch stawał się przenoszeniem
przypadłości i form ze stanu ukrycia w materii w stan jawności, to znaczy w
stan odróżniania się ich od materii. W ogóle przyczynowanie, zarówno
zewnętrzne, jak i wewnętrzne, stawało się czynnością tylko oddzielania tego, co
zmieszane w materii: oddzielania form. Pochodziły one z materii podobnie jak
przypadłości. To oddzielanie było ruchem.
Stwarzanie,
pojmowane jako ruch, było więc relacją, której treść wypełniała treść przyczyny
sprawczej. Jeżeli przyczyną sprawczą był Bóg, to relacja stwarzania była
wypełniona tym, czym Bóg jest. Przenosiła naturę Boga (Eriugena, Awicenna) lub
istnienie, stanowiące Boga, w skutek, czyniąc je emanatem Stwórcy (w pewnym
stopniu Suarez). Zacierała się granica między przyczyną i skutkiem. Pojawiły
się teorie, wyjaśniające stwarzanie jako emanację lub ewolucję. Gdy w teoriach
deistycznych oddzielono Boga od świata i wykluczono wpływ Boga na stworzony
przez Niego świat, uznano ewolucję za proces powstawania bytów w liniowym
układzie przyczyn od „mniej” do „więcej”. Nauki przyrodnicze do dzisiaj uważają
ewolucję za jedyny proces powstawania bytów jednostkowych.
Inną,
tragiczną, konsekwencją arystotelizmu neoplatońskie-go jest panhylemorfizm, to
znaczy teza, że wszystko, co jest, zawiera w sobie materię i formę. Materii,
zgodnie z arystotelizmem, przyznano pozycję wewnętrznej przyczyny
urealniającej. W średniowieczu św. Bonawentura nawet Bogu oprócz formy
przypisywał specyficzną świetlistą materię. Dziś także często uważa się, że
materia jest urealniającym byty tworzywem i że formy są wysoko zorganizowaną
postacią tej materii.
Kolejną
aktualną do dzisiaj konsekwencją arystotelizmu neoplatonizującego jest pogląd,
że przedmiotem metafizyki jest całość kosmosu. Teza o ujmowaniu całości kosmosu
jest neoplatońska. Język i uzasadnienia tezy są arystotelesowskie. Polegają na
tym, że mówi się o kolektywnym ujęciu bytu, że całości świata jako bytowi
przypisuje się strukturalną jedność, że przynajmniej przyrodzie przypisuje się
tę jedność. Współczesna kosmologia nie waha się przypisywać cechy jedności tak
zwanemu światu materialnemu. Mówi się też za deizmem, głównie w teodycei, że
przygodność, czyli pochodność, przysługuje całości świata, a nie bytom
jednostkowym. Te byty tylko uczestniczą w przygodności świata. Są jego częścią.
W antropologii filozoficznej mówi się wyraźnie, że ciało ludzkie jest częścią
przyrody (np. W. Granat, R. Ingarden).
W
średniowieczu, po zakazie wykładania tomizmu w 1277 roku, tezę o ujmowaniu w
metafizyce całości świata tylko istot, treści pojęć powszechnych głosił Roger Bacon.
Pozostawił metafizyce - powtórzmy - badanie esse
essentiae -„bytowania istot”, co zawsze akcentował Awicenna. Esse actualis existentiae - „istnienie
realnych bytów jednostkowych” włączył do fizyki. Dziedziczą ten pogląd od
czasów pozytywizmu nauki przyrodnicze. Dziedziczą więc w teorii przedmiotu
swych badań pogląd, a ponadto metodologię Awicenny. I nie można pojąć, dlaczego
tak wytrwale do dziś jej bronią.
W
nowożytności tezę o ujmowaniu świata jako całości upowszechnił Spinoza. Za
Kartezjuszem w języku Arystotelesa twierdził, że istnieje jedna tylko
substancja nieskończona, która pojawia się w postaci rozciągłości i myślenia.
Leibniz
odrzucił istnienie relacji i własności, głosił izolacjonizm substancji tylko
harmonijnie współwystępujących. Berkeley słusznie kwestionując samodzielne bytowanie
materii szukał rozwiązań w tezie o tożsamości bytowania i poznania (esse
percipi).
W
filozofii współczesnej wątek całości bytu, tożsamości natury bytów i pojęć
kontynuował głównie Hegel.
Po
eklektyzmie Ch. Wolffa i idealizmie J. Kanta, jako teorii ustalania w analizie
sądów warunków apriorycznych wiedzy, w pierwszej połowie XIX wieku Fichte, Schelling,
a głównie właśnie Hegel głoszą, że wiedza jest systemem zbudowanym na jednej
zasadzie porządkującej, że pierwszy w analizie filozoficznej jest czyn
(proces), a później spowodowany tym procesem byt, że więc przedmiotem filozofii
jest stawanie się bytów, że naturą ich stawania się jest dialektyka, że istotą
bytów i myśli jest pojęcie, że trzeba ujmować całość bytu i myśli, że w tej
całości, w całości historii filozofii i dziejów świata zawiera się całość
prawdy.
W połowie
XIX wieku pozytywizm poszukuje w naukach przyrodniczych sposobów ujmowania
bytów realnych. Nawiązuje do fizyki Arystotelesa i Awicenny, do tendencji
Rogera Bacona. Filozofię, głównie metafizykę, usuwa z zespołu nauk. Pozostawia
jej rolę ogólnej teorii, syntetyzującej wyniki nauk, z czasem rolę analizy
języka tych nauk. Naukom przyrodniczym wyznacza przedmiot, którym jest to, co
daje się ująć przez zmysłowe władze poznawcze. Zarazem to ujęcie czyni
kryterium tego, co realnie istnieje. Nie istnieje więc to, czego nie
doświadczają nasze zmysły. Tak oto nauki przyrodnicze usytuowały się w
transcendentalizmie jako konsekwencji platońskiego uznania relacji, głównie
poznania zmysłowego, za przedmiot swych badań. Uważa się w nich ponadto, że
jest to jedynie sprawdzalne badanie. Jest sprawdzalne, gdy wyniki eksperymentu
zestawia się z hipotezą, czyli właśnie z transcendentalistycznym założeniem
sformułowanym przez intelekt. W sumie, wyniki badań sprawdza się ich zgodnością
z intelektem. Zgodność twierdzeń z intelektem jest typową tezą idealizmu
zarówno teorio-poznawczego, jak i metafizycznego. Współczesne nauki
przyrodnicze sytuują się więc z kolei w idealizmie.
Problemy
metafizyki, a głównie nękające ludzi pytania eschatologiczne o los człowieka, o
sens życia, uzyskały w drugiej połowie XIX wieku cztery wersje wyjaśnień:
-
sceptycystyczną,
głoszoną przez E. Renana, że nie można dać uzasadnionych odpowiedzi,
-
religijną,
głoszoną przez H. Newmana. że o najpoważniejszych rozstrzygnięciach decyduje
moje osobiste, wewnętrzne przeświadczenie, nawet gdy nie potwierdza go nauka,
-
społeczno-ekonomiczną,
głoszoną przez K. Marksa, że zmiany społeczne i ekonomiczne zmienią świadomość
człowieka i wyzwolą go z zależności od depersonalizujących go eschatonów,
-
tomistyczną,
wprowadzoną w 1879 przez papieża Leona XIII, że w metafizyce św. Tomasza z
Akwinu należy szukać sposobów zdystansowania kultury i nawiązania kontaktu z
realną rzeczywistością bytów.
Te wersje
wyjaśnień dziedziczy wiek XX, poszerza je, uzasadnia i przemienia.
4.3. Redukcja
przyczyn wewnętrznych do materii
W XIII
wieku Dawid z Dinant nawiązując do Arystotelesa głosił pogląd na Uniwersytecie
Paryskim, że pierwszą, wyjściową w bycie stałą przyczyną wewnętrzną jest materia.
Stanowi ona podmiot przypadłości i formy. Jest ich niezmiennym, trwałym
nośnikiem. Przypadłości bowiem i formy wymieniają się w bycie. Zawsze w nim
jednak trwa materia: stałe podłoże wymieniających się przypadłości i form.
Dawid z
Dinant wyakcentował w materii jej rolę podłoża. Jest ona pierwszym podłożem.
Podłoże wszelkich przypadłości i form jest więc materią.
To
przesunięcie akcentu z materii na jej rolę podłoża i uznanie podłoża za materię
stały się podstawą nieoczekiwanych wniosków. Jeżeli bowiem forma jest podłożem
działań umysłowych (intelektualnych i wolitywnych), to jako podłoże jest
materią, gdyż każde podłoże jest materialne. Jeżeli Bóg jest podłożem
wszystkiego, to jako podłoże jest materią, gdyż właśnie każde podłoże jest
materialne.
Teza, że
dusza ludzka i Bóg są materią, wywołała sprzeciw teologów. Wywołała też
sprzeciw filozofów, którzy uważali, że Dawid z Dinant w swym wykładzie myśli Arystotelesa
daje przewagę interpretacji Aleksandra z Afrodyzji.
Pogląd
Dawida z Dinant nosi nazwę aleksandrynizmu średniowiecznego. Wydaje się jednak,
że do głoszenia materialistycznej wykładni myśli Arystotelesa skłoniła Dawida z
Dinant treść raczej Księgi o przyczynach,
uznawanej przecież za dzieło Arystotelesa.
W Księdze o przyczynach dominuje pogląd,
że esse (bycie, bytowanie) jest
podstawowym, wprost niezniszczalnym, wiecznym podłożem {receptaculum} wszystkiego, co stanowi byt. To receptaculum może zawierać życie i rozumność. Taka całość jest
człowiekiem. Można z niej jednak usunąć rozumność. Pozostaje wtedy coś żywego,
gdyż o trwaniu kompozycji bytowania i życia decyduje właśnie esse. Można z tego, co żywe, usunąć
życie. Trwa wtedy samo esse, wieczne
podłoże (receptaculum),
niezniszczalna „podściółka” (stramentum)
form, które w niej dokonują swych działań. Właśnie niezniszczalnie trwa podłoze-stramentum-esse-byto-wanie.
Jeżeli
czytając przekłady z Toledo Dawid z Dinant połączył Metafizykę Arystotelesa z przypisywaną mu Księgą o przyczynach, to słusznie chciał uzgodnić temat esse jako podłoża formy z tematem
materii także jako podłoża formy.
Uzyskał
tezę, że bytowanie jest tym samym, co materia, gdyż jest podłożem form. Użył
nazwy „materia” na oznaczenie esse, gdyż
znalazł w tekstach Arystotelesa teorię ruchu, który wskazywał na swą
bezpośrednią przyczynę i podmiot, na swe podłoże, bytujące niezniszczalnie i
wiecznie.
Pogłębiła
się dramatyczna tożsamość bytowania i materii. Uzyskała nowe twierdzenie teza o
wieczności podłoża form i przypadłości. Esse
stało się materią.
Tym samym
więc jest bytowanie, dusza. Bóg, materia, gdyż pierwsze jest podłoże. A teoria
ruchu wskazuje, że tym podłożem, wewnętrzną przyczyną każdego compositum, czymś pierwszym w tej
kompozycji, jest materia.
5. Niedokładności
filozoficzne w tradycji arystotelesowskiej
Arystoteles
już uświadamiał sobie, choć pisał o samodzielności bytu jako substancji, że
przedmiotem metafizyki jest byt jednostkowy. Chciał określić wewnętrzną zawartość
tego bytu. Nie umiał jednak wyraźnie odróżnić analiz i odpowiedzi
teoriopoznawczych od analiz i odpowiedzi metafizycznych. Wiedział, że
bezpośrednim przedmiotem i powodem poznania są fizyczne własności bytu i oparte
na tych własnościach relacje. Za taką niedyskusyjną relację uznał ruch. I
szukał dla bezpośrednio poznawanego ruchu jego bezpośredniego podmiotu. Dla
teoriopoznawczo ujętego przedmiotu szukał więc podmiotu ujętego metafizycznie.
Tym metafizycznie ujętym podmiotem ruchu jest materia. Materia wymaga jednak
osobnego procesu poznania, gdy staje się przedmiotem poznania. Nie ma bowiem
przejścia *z poznawania ruchu do poznawania podmiotu ruchu. Osobno bowiem
poznaje się przypadłości i osobno poznaje się jej podmiot. A raczej natura
podmiotu - już dla metafizycznych ujęć - określa swe przypadłości. Arystoteles
uważał więc teoriopoznawcze ujęcie ruchu za drogę do metafizycznego ujęcia
ruchu.
Dziś
także często sądzimy, że bezpośrednio poznana własność bytu prowadzi do ujęcia
jej bezpośredniego podmiotu. Sądzimy też, że podmiot własności lub istotę bytu
ujmuje się zawsze łącznie z tą własnością, że więc istotę bytu można ująć tylko
z jej przypadłością. Przyjmujemy wobec tego pogląd, że w naszym poznaniu
ujmujemy lub musimy ujmować zawsze dwa przedmioty: własność i jej podmiot,
przypadłość i istotę. Tak nie jest. To wynika tylko z pomieszania
teoriopoznawczo ujętego przedmiotu poznania z metafizycznym jego ujęciem. Jest
to podleganie arystotelesowskiej i zarazem neoplatońskiej teorii poznania, a
nie faktom. Jeżeli bowiem ujmujemy w poznaniu zawsze zarazem - dwa przedmioty,
to wszystko, co orzekamy o jednym przedmiocie, odnosi się też do drugiego. Nie
można wtedy ustalić granicy między tymi dwoma przedmiotami. Ustalenie tej
granicy wymaga osobnego procesu poznania. Ustalamy jednak tę granicę, porównując
własność z jej podmiotem, przypadłość z istotą. Wprowadzamy wtedy w proces
poznania dialektykę i apofatykę, gdyż odróżniamy i porównujemy. Sytuujemy się w
ten sposób w arystotelizmie neoplatonizującym. Dzieje się to wtedy, gdy w
teorii poznania nie umiemy posłużyć się zasadą nietożsamości dwu bytów. Tę
zasadę, pod nazwą zasady niesprzeczności, szeroko omawiał Arystoteles w swej Metafizyce, lecz - okazuje się — nie
zawsze stosował jaw subtelnych problemach teoriopoznawczych. Posługiwał się,
jak platonicy, dialektyką, zawierającą intuicję tej zasady, słusznie sądząc, że
nadaje się ona do budowania wiedzy o poznaniu. Owszem, nadaje się do budowania
wiedzy, lecz nie teorii samego poznania jako realnej relacji, przenoszącej
informacje od poznawanego bytu do władz poznawczych.
a)
Niedokładnością więc w myśli Arystotelesa i tradycji arystotelesowskiej jest
mieszanie teoriopoznawczego ujęcia przedmiotu z ujęciem metafizycznym. Postacią
tego mieszania jest poszukiwanie dla bezpośrednio poznawanego przedmiotu jego
metafizycznie ujętego podmiotu.
b)
Niedokładnością jest także i przede wszystkim uznanie za punkt wyjścia analizy
metafizycznej właśnie relacji ruchu. Arystoteles chciał badać byt jednostkowy w
jego wewnętrznej zawartości, a zaczął badać relację. Wyszedł od bezpośrednio
poznanej relacji i orzekł, że jej podmiotem jest możność.
c)
Niedokładnością ponadto jest utożsamienie możności z materią oraz uznanie jej
za pierwotne, wyjściowe tworzywo bytów, podmiotujące i formę, i przypadłości.
Tę formę wydobywa z materii ruch, skierowany do wewnątrz bytu. Przypadłości
wydobywa z materii ruch, skierowany na zewnątrz bytu.
Ruch
wywołuje więc skutki istotowe i przypadłościowe. Arystoteles, zafascynowany
ruchem, albo nie dostrzega niedokładności w przypisaniu przyczynie powodowania
dwu różnych od siebie skutków, co przecież wymaga dwu oddzielnych przyczyn,
albo nie zawsze odróżnia w bycie zmiany istotowe od zmian przypadłościowych, co
zupełnie dziwi u odkrywcy różnicy między tym, co istotne, a tym, co nieistotne
w bycie, przypadłościowe.
d) Ważną
niedokładnością jest teza, że możność jest powodem znalezienia się w bycie jego
aktu, teza więc, że nieokreślona możność wyłania z siebie określony akt. To
wyłanianie się aktu z możności, swoista emanacja, jest albo przekształceniem
się możności jako przyczyny w akt jako skutek, co grozi utożsamieniem przyczyny
ze skutkiem, albo
jest
podzieleniem się w bycie tego, co zmieszane, na możność i akt. Trudno to
rozstrzygnąć, gdyż bezpośrednią przyczyną pojawienia się w bycie aktu jest
ruch, wyzwalający w możności i akt, i przypadłości. Ten ruch wywołały w
możności przyczyny zewnętrzne. Nie są one współprzyczynami bytu jednostkowego,
są tylko przyczynami ruchu, a więc działania materii.
Wynika z
tego niedokładność w opisie statusu materii: staje się ona pierwotna i wieczna,
stanowiąc jedną z wewnętrznych przyczyn bytu. Staje się pierwotna i wieczna
dlatego, że przyczyny zewnętrzne nie są j ej przyczynami sprawczymi, lecz
przyczynami jej ruchu. Jest pierwotna i wieczna, a zarazem podlega formie. Nie
jest więc absolutem.
e)
Niedokładnością jest pogląd, że przyczyna sprawcza nie sprawia bytu lub
materii, lecz że powoduje tylko funkcjonowanie materii, jej działanie,
przenikający j ą ruch.
Arystoteles
wykrywa w bycie możność i akt, lecz ukazuje właśnie głównie ich funkcjonowanie.
Z tego względu mówi częściej o formie i materii, które są aktem i możnością w
ich do siebie odniesieniu, właśnie w ich funkcjonowaniu.
Nie ma
też u Arystotelesa wyraźnej różnicy między podmiotem i przyczyną wewnętrzną.
f)
Wszystkie te niedokładności dziedziczymy także od XI wieku w arystotelizmie
neoplatonizującym, który powstał z włączenia w myśl Arystotelesa myśli Plotyna,
Porfiriusza, Proklosa.
Niedokładnością
jest utożsamienie stwarzania z ruchem. Bóg bowiem jako Stwórca jest wtedy
przyczyną ruchu w bytach lub — poprzez ruch - przyczyną odnoszenia się bytów do
siebie. Nie jest przyczyną bytów. Jest przyczyną ich działania. Może, aby to
przezwyciężyć, Awicenna zdecydował się na uznanie stwarzania za emanację, na
przekształcenie więc tezy o wyłanianiu się formy z możności w tezę o
oddzielaniu się od Boga Jego myśli jako osobnej istoty.
Niedokładnością
stał się z kolei ciąg przyczyn, ich liniowy układ, w którym nie można już
rozpoznać pierwszego, początkowego bytu. Można jedynie ująć moc sprawczą tego
pierwszego bytu.
Niedokładnością
stało się uznanie stwarzania za sprawczy ruch mocy przyczyny zewnętrznej.
Tę
sprawczą przyczynę zewnętrzną uznano zarazem za zewnętrzną przyczynę celową.
Znaczy to, że przyczyna sprawcza sama siebie skłania do powodowania skutku
poprzez ruch. Znaczy to także, że jest zarazem przyczyną tego, że byt jest, i
tego, czym jest, jego bytowania i jego istoty.
g)
Niedokładnością jest wychodzenie od przyczyn zewnętrznych dla określenia
wewnętrznych przyczyn bytu. Arystoteles zalecał rozpoczynanie analiz
metafizycznych od przyczyn wewnętrznych. Sam jednak zaczął analizę metafizyczną
od ruchu, od zewnętrznej przyczyny, ujawniającej, tak sądził, możność i akt.
Pomylił aspekt teoriopoznawczy analiz z aspektem metafizycznym.
Część trzecia.
ZASYGNALIZOWANIE
TOMIZMU
(BYT JAKO ISTNIENIE I ISTOTA PRZEDMIOTEM METAFIZYKI)
l. Nie
arystotelizm, lecz tomizm (próba polemiki z o. J. M. Bocheńskim)
W
wywiadzie, opublikowanym w „Tygodniku Powszechnym” z datą 6 grudnia 1981, o. J.
M. Bocheński wyraża pogląd, że „człowiek dziś żyjący nie ma innego wyboru:
trzeba być albo arystotelikiem, albo heglistą”, a to przecież znaczy zarazem
platonikiem.
Odpowiedzmy
zaraz, że, owszem, nie ma innego wyboru: trzeba bowiem być tomistą. Znaczy to,
że filozof, który z pomocą historii filozofii, a więc dzięki wielkim przemyśleniom,
precyzuje swoje rozumienia i ich ujęcia, nie może dziś’ już być ani
arystotelikiem, ani heglistą. Arystotelizm i heglizm, odczytane jako realizm i
idealizm, co wprowadza w perspektywę teoriopoznawczą, stawiają człowieka wobec
niezgodności wiedzy z poznawanymi bytami. Aby tę niezgodność usunąć, filozof
poszukuje perspektywy metafizycznej. W tej perspektywie arystotelizm jest
pluralizmem bytów, heglizm jest monizmem. Jako idealizm i monizm, heglizm
nadaje się tylko do odrzucenia. Arystotelizm jako realizm i pluralizm nie
wytrzymuje do końca konfrontacji z rzeczywistością bytów, do których poprzez
metafizykę nas prowadzi. „Poza logiką jest” bowiem nie „tylko nonsens”, lecz
właśnie rzeczywistość.
Rozumiem,
że wyrażenie „poza logiką jest tylko nonsens” jest wezwaniem do
odpowiedzialnego myślenia. Osoby polemizujące z metafizyką bytu biorą jednak z
tego wyrażenia zachętę do negacji metafizyki, do uznania logiki za naukę
pierwszą, a tym samym do oparcia filozofii na analizie myślenia, wiedzy, w
sumie kultury, ewentualnie do poddania rzeczywistości prawom logiki, sądząc, że
wyrażają one niezmienne prawa myślenia. Jeżeli nawet by tak było, to z tego nie
wynika, że filozofia sprowadza się do analizy myślenia, wiedzy, kultury lub że
z ich analizy ma wychodzić do rzeczywistości. Rozważając choćby arystotelizm
wiemy, że jest odwrotnie: pierwsza jest rzeczywistość, wtórne są myślenie,
wiedza, kultura, logika i analiza. I są one o tyle skuteczne i użyteczne, a w
pewnym sensie nawet prawdziwe, o ile wyrażaj ą rzeczywistość bytowania, a nie
podmiot myślenia, który jest wtedy tym podmiotem, gdy jest receptywny i wtórnie
aktywny, to znaczy w obszarze odebranych informacji (species). Opierając się na niezmiennych prawach myślenia, wynik
recepcji weryfikuje jednak nie intelekt, lecz realność poznawanych bytów, ujęta
przez intelekt i wyrażona w metafizyce. Logika wciąż precyzowana jest historią,
pomaga wykryć tylko i aż nieadekwatność między metafizyką i rzeczywistością.
Tej metafizyki jednak nie może ani wytworzyć, ani zastąpić. Dzięki logice, lecz
wciąż w powiązaniu myślenia z historią filozofii, wiemy jedynie, że metafizyka
Arystotelesa wymaga korekty. Dokonać jej może korzystający z historii filozofii
filozof bytu.
Rozważając
rzeczywistość za pomocą ustaleń Arystotelesa, św. Tomasz z Akwinu dostrzegł, że
jest ona więcej niż tylko formą i materią, że wobec tego Arystoteles w swej
metafizyce nie wyraził współstanowiącego byty aktu istnienia. I św. Tomasz nie
mógł poprawić tej metafizyki. Mógł jedynie wypracować nową metafizykę, w której
akt istnienia wyznacza rozumienie formy i materii. Nie ma ich bowiem bez aktu istnienia.
Tę
różnicę między arystotelizmem i metafizyką św. Tomasza z Akwinu uwyraźnił E.
Gilson. Wciąż jednak grozi filozofom, nawet po lekturze dzieł św. Tomasza i
tekstów E. Gilsona, myślenie arystotelizmem, wyrażonym w języku tomizmu. I
dodajmy, że częstą odmianą tomizmu jest dziś tomizujący arystotelizm, za którym
zresztą opowiada się także o. J. M. Bocheński.
Uważając,
że musimy wybrać albo arystotelizm, albo heglizm, i sugerując wybór
arystotelizmu dla jego teorii hyle i morfe (materiału i treści) jako
„narzędzi do analizy”, o. J. M. Bocheński zarazem radzi teologom wypracowanie
teologii analitycznej. Sądzi bowiem, że „analityczna teologia... to byłby
prawdziwy tomizm”, gdyż św. Tomasz „zawdzięcza swoją wielkość między innymi
temu, że zastosował odważnie wbrew wszystkim współczesnym mu kołtunom - nową
logikę do zagadnień wiary”. Teologia, podobnie jak humanistyka, która jest
tylko bardziej złożoną i trudniejszą postacią nauk przyrodniczych, „powinny być
zbudowane logicznie, to jest w ramach logiki formalnej. A logika formalna
naukowa jest tylko jedna dzisiaj, mianowicie logika matematyczna”. Poza tą
logiką jest według o. J. M. Bocheńskiego właśnie „tylko nonsens”. Propozycja o.
J. M. Bocheńskiego jest następująca:
mamy do
dyspozycji nasze myślenie i nauki, jak np. teologia, humanistyka, nauki
przyrodnicze. Nasze myślenie jest arbitrem, który wie, że nauki „powinny być
zbudowane logicznie”. Ta logiczność ma jedną postać: właśnie postać logiki
formalnej, której wersją naukową jest logika matematyczna. Tylko nauki
przyrodnicze stosują logikę matematyczną. Powinna ją stosować także humanistyka
i teologia. Zastosowanie w teologii tej logiki byłoby tomizmem. Tomizm wobec
tego to odważne stosowanie logiki „do zagadnień wiary”.
I znowu
muszę dodać, że rozumiem to uproszczone w wywiadzie myślenie o. J. M.
Bocheńskiego. Rozumiem, że jest ono układem akcentów, wezwaniem do logicznego
budowania nauk. Sądzę też, że na to wezwanie wielu tomistów stara się już od
dawna odpowiedzieć w swych publikacjach. Sądzę jednak zarazem, że logiczność
nie ma wyłącznie postaci logiki matematycznej i że tomizm nie polega tylko na
stosowaniu logiki w teologii. Owszem, św. Tomasz posługiwał się logiką
Arystotelesa, także jego teorią materii i formy, zarazem jednak historią
filozofii, rozważając w „zarzutach” tak wiele przecież różnych stanowisk. I nie
chodziło mu tylko o logiczne zbudowanie teologii. Chciał przede wszystkim
zrozumieć rzeczywistość. Stawiał jej dwa podstawowe pytania: czy jest i czym
jest (an sit, quid sit). Stawiał
takie pytania wszystkim bytom. Doprowadziły go one do zrozumienia, że każdą
kompozycję z formy i materii wyprzedza urealniający tę kompozycję akt
istnienia, zawarty w niej jako akt bytu. Takie rozumienia, wyrażone w zdaniach,
stanowiły metafizykę:
pierwszy
zapis rzeczywistości. Ten zapis weryfikowała konsekwencja: żadne zdanie
metafizyki nie może być negacją istnienia. Ta konsekwencja skuteczniej niż brzytwa
Ockhama oczyszczała metafizykę, teologię, teorię człowieka, filozofię przyrody
z problemów pozornych, a logikę sytuowała we właściwym jej miejscu nauki
pomocniczej, a nie rozstrzygającej. Rozstrzyganie należało do rzeczywistości,
jawiącej się w intelektach w postaci rozumienia wyrażonego najpierw w
metafizyce.
Prawdziwy
tomizm to wyrażone rozumienie jednostkowych bytów istniejących. To wyrażone
rozumienie stanowi metafizykę. Tomizmem jest myślenie metafizyką, która
koryguje wyrozumowaną warstwę teologii, humanistykę, nauki przyrodnicze i nawet
logikę. Jest to myślenie bytami istniejącymi tak konsekwentne, że naprawiające
samą nawet metafizykę przez usuwanie z niej subtelnie w niej splatanych
twierdzeń głównie Arystotelesa i Awicenny z twierdzeniami św. Tomasza. Jest to
z kolei rozwijanie w metafizyce św. Tomasza ujęć zasygnalizowanych i ukazywanie
aspektów bytu jeszcze dotychczas nie zidentyfikowanych, lecz wynikających z
rozumienia bytu jako istnienia i istoty. Jest to wspaniałe poszerzanie i
pogłębianie rozumienia, coraz pełniejsze widzenie rzeczywistości w stanowiących
byty przyczynach wewnętrznych i zewnętrznych, widzenie własności bytów i
wyznaczonych przez nie relacji. To dosłownie bierne oczyszczenie intelektu,
doznawanie rzeczywistości, która kontemplujący ją intelekt uwalnia od nawyku
dopowiadania o niej tego, czym nie jest, i skłania do wyrażania tylko wywołanych
rozumień.
Tak
rozumiejąc i uprawiając metafizykę, tak otwierając się na rzeczywistość dzięki
treningowi, którym jest studium historii filozofii - polegające na wnikaniu w
skomplikowane rozumowania, uczące logiczności skuteczniej niż matematyka, gdyż
wiążące intelekt z realnością, a nie z myślanymi możliwościami,
przyzwyczajające do kontaktu z bytami, a nie z pojęciami - możemy dziś
prezentować słuchaczom przemyślenie choćby teorii przyczyn celowych i
zastosowania tej teorii w metafizyce człowieka, z kolei uwyraźnienie teorii
obecności przez odróżnienie relacji osobowych, opartych na własnościach
transcendentalnych, od relacji poznawania i decyzji, opartych na własnościach
istoty, ponadto pogłębienie teorii stwarzania w stosunku do dotychczasowej
literatury i zwrócenie uwagi, że nie przyczyna sprawcza, lecz przypadłości
podtrzymują byty w ich istnieniu. Nie powtarzamy werbalnie ujęć św. Tomasza,
lecz myślimy jego rozumieniem bytu. A staramy się to robić po prostu tylko
konsekwentnie. Ta konsekwencja prowadzi do ukazywania aspektów bytu jeszcze
dotychczas właśnie nie zidentyfikowanych.
Myślę, że
odnosi się do nas zdanie z wywiadu o. J. M. Bocheńskiego, że „być tomistą nie
znaczy powtarzać wszystko, co powiedział św. Tomasz, ale postępować tak, jak on
byłby w naszym położeniu postąpił”.
Rozumiem
to zdanie w ten sposób, że św. Tomasz nie porzuciłby metafizyki dla logiki,
gdyż jego wrażliwość na realne istnienie, a mniej na logicznie opisywane możliwości,
kierowała go do rzeczywistości bytów. Nie włączyłby też w swą myśl
heideggeryzmu, co robi dziś tomizm transcendentalny, gdyż przecież prawie
wzruszająco bronił się przed subtelnymi ujęciami Awicenny, stosując je na równi
z ujęciami Arystotelesa. Tylko więc posługiwał się ich ujęciami, lecz sam
rozważał rzeczywistość. Ich metafizyka była jego drogą do zrozumienia bytu w
tym an sit i quid sit. Tą metafizyką, a nie logiką, precyzował teologię. Owszem,
logicznością, lecz logiczność jest naturą raczej metafizyki niż logiki.
Nie
powtarzamy wszystkiego, „co powiedział św. Tomasz”. Posługujemy się jego myślą.
To, co ukazujemy w bytach, nie zawsze jest opisane w jego tekstach. Jest jednak
wynikiem konsekwentnego pobudzania naszego myślenia jego rozumieniami, myślenia
poddanego rzeczywistości. A rozpoznając rzeczywistość przekonujemy się, że św.
Tomasz wyraził ją w swej metafizyce i że wiele jest jeszcze do wyrażenia.
Staramy się to dopowiedzieć.
2.1. Zagadnienia
przygotowujące do zrozumienia tomizmu
Tomizmem
jest myśl św. Tomasza (1225-1274), upowszechniana przez studiowanie i głoszenie
treści jego dzieł.
Aby tę
myśl przedstawić zgodnie z treścią dzieł, trzeba ją zrozumieć. Nie wystarczy
werbalne jej zaprezentowanie. Zrozumienie jednak odbywa się na dwu drogach: poznawczej
i erudycyjnej. Droga poznawcza pozwala na jednakowe ujęcie myśli św. Tomasza.
Droga erudycyjna zmienia wykład tomizmu, gdyż wpływa na drogę poznawczą.
Zrozumienie
myśli św. Tomasza na drodze poznawczej polega na tym, że czytając jego dzieła
zarazem według jego wskazań i wyjaśnień obserwujemy wpływ bytu na władze
poznawcze. To, co przejęliśmy, jest skutkiem wpływu oddziałujących na nas
strukturalnych „części” bytu, które są przyczynami tych struktur. Te przyczyny
są wewnątrz oddziałującego bytu. Wpływ bytu na władze poznawcze jest poznaniem
i zajmuje się nim teoria poznania. To, co wpływa, jest bytowaniem, a
identyfikowanie tego bytowania jest metafizyką.
Poznanie
i bytowanie to dwa realne fakty tak powiązane, że poznanie pozwala zrozumieć
byt, czyli biernie odebrać oddziałujące na intelekt możnościowy „części” jego
struktury, a bytowanie jest przyczyną tego zrozumienia. Poznanie jest cechą
podmiotu poznającego. Bytowanie jest niezależną od poznania, wcześniejszą niż
poznanie, jednostkową strukturą, ukonstytuowaną z wewnętrznego w tej strukturze
powodu realności i powodu tożsamości. Powód realności jest istnieniem bytu,
powód tożsamości jest istotą bytu, zawsze jednostkowego.
Istnienie
przejawia się jako realność tego bytu, jego odrębność, jedność „części”,
udostępnianie tego, czym jest byt, co nazywamy prawdą, wywoływanie dążenia do
życzliwej i ufnej więzi z poznawanym bytem, co nazywamy dobrem.
Istota
przejawia się w zdolności lub władzy poznania, co w rozumnych bytach nazywamy
intelektem możnościowym, oraz w zdolności lub władzy podejmowania decyzji, co w
tych bytach nazywamy wolą. Jest w człowieku także intelekt czynny, który tworzy
wiedzę z informacji zawartych we władzach poznania, a gdy dzięki metafizyce pilnie
współpracuje z intelektem możnościowym, usprawnia człowieka w mądrości jako
równoczesnym ujmowaniu prawdy i dobra. Wola dzięki wierności względem dobra nabywa
prawości.
Dopowiedzmy,
że bytem jest każda jednostkowa struktura, zawierająca w sobie przyczynę swej
realności i tożsamości, a więc swe własne istnienie i swą własną istotę.
b) Zrozumienie
za pomocą erudycji
Zrozumienie
myśli św. Tomasza za pomocą erudycji polega na odróżnianiu jego ujęć od ujęć
innych filozofów. Polega też na uwyraźnianiu akcentów, stawianych przez św.
Tomasza. Nie zawsze polega na skłanianiu do powtórzenia zalecanej przez św.
Tomasza więzi poznawczej z bytem i na zgodnym z prawdą dążeniu do zrozumienia
bytu oraz rozpoznania w nim stanowiących go pryncypiów.
Zdarza
się, że tomiści nie mogą zdynstansować własnej erudycji, że wobec tego w
wyjaśnianiu istnienia bytu posługują się pojęciami innych filozofów, że w myśli
św. Tomasza akcentują coś, co według nich jest użyteczne dla czasów, w których
żyj ą i działają.
Erudycja
tomistów, ich niedokładne ujęcie istnienia, akcentowanie użytecznych dziś
rozwiązań, a nie tych, które są wiernością wewnętrznej strukturze bytu,
stanowią powody różnic w wykładzie myśli św. Tomasza. Te najwyraźniejsze
różnice, a tym samym najczęstsze wersje tomizmu, są następujące:
-
Utożsamienie
myśli św. Tomasza z myślą Arystotelesa (np. w XV wieku Kajetan, dziś o. J. M.
Bocheński).
-
Naświetlanie
myśli św. Tomasza ujęciami neoplatońskimi (np. już w XIII wieku Idzi Rzymianin,
dziś F. van Steenberghen).
-
Ujęcie
istnienia na sposób Awicenny, mimo że stosuje się terminologię św. Tomasza (np.
w XIII wieku Tomasz Sutton, dziś J. Maritain, podkreślający intuicję bytu i
utożsamiający stwarzanie z conservatio
esse).
-
Weryfikowanie
tez metafizyki św. Tomasza wynikami nauk szczegółowych (np. tomizm Iowański).
-
Wiązanie
wprost twierdzeń o bycie z modnymi dziś kierunkami filozoficznymi (np. Gemelli
z heglizmem, Marechal z kantyzmem, Mounier z marksizmem, współcześni
filozofowie i teologowie z heideggeryzmem, jak Siewerth i Rahner).
Tomizmem
tradycyjnym nazywamy wszystkie kompilacje myśli św. Tomasza z tezami innych
filozofów. Tomizmem Iowańskim nazywamy wyodrębniające się mieszanie tez
metafizyki z tezami nauk przyrodniczych. Tomizmem transcendentalnym nazywa się
wiązanie tomizmu z myślą Kanta i Heideggera. Tomizmem egzystencjalnym jest
dążenie do uwolnienia myśli św. Tomasza od obcych twierdzeń i wyakcentowanie w
bycie roli istnienia, lecz jeszcze podleganie nastawieniom esencjalistycznym
Arystotelesa, intuicjonizmowi Awicenny, empiryzmowi i wymaganiom pozytywizmu.
Wyróżnia się też tomizm konsekwentny, bezwzględnie wiemy dobrze zrozumianej
treści tekstów św. Tomasza.
c) Tomizm
wierny treści tekstów
Tomizm
wiemy treści tekstów przez wnikliwe dociekanie tej treści, korzystający z drogi
poznawczej jako obserwowania wpływu bytu na władze poznawcze oraz jako
identyfikowania przyczyn, wywołujących skutki poznawcze, jest właśnie nazywany
tomizmem konsekwentnym. Zgodnie z tym tomizmem rozumie się istnienie jako stworzone
pryncypium, zapoczątkowujące byt jednostkowy przez urealnienie w nim istoty, a
zarazem ukazuje się rozpoznawanie istotowych pryncypiów oraz transcendentaliów
jako przejawów istnienia przenikających istotę już w recepcji bytu przez
intelekt możnościowy. Te pryncypia wyjaśnia się przez istotowy układ przyczyn i
skutków, przestrzegając pluralizmu. Odróżnia się relacje istnieniowe od
istotowych. Z relacjami istnieniowymi wiąże się rozpoznanie aktu istnienia, a
gdy te relacje istnieniowe są osobowe, uzyskuje się sposób wyjaśniania
humanizmu, religii i poznania mistycznego. Z relacjami istotowymi wiąże się
recepcję jedności pryncypiów istotowych, co daje szansę na wyjaśnienie
twórczości i postępowania, tym samym sztuki i etyki.
2.2. Poznanie i
bytowanie zgodne z rozumieniem treści tekstów św. Tomasza
Rozumienie
poznania i bytowania, zgodne z treścią tekstów św. Tomasza, może być zawsze
nazywane tomizmem konsekwentnym.
Tomizm
konsekwentny to po prostu wyprowadzanie twierdzeń szczegółowych z ujęcia
pryncypiów za pomocą właściwego intelektowi rozpoznawania przyczyn i skutków.
Uwalnia to od kompilacjonizmu jako wprowadzania do tomizmu twierdzeń z innych
filozofii, gdy brakuje jakichś szczegółowych ustaleń. Owszem, św. Tomasz nie podjął
wielu zagadnień jako ujęcia układów relacji. Jednak gdy zna się pryncypia
współstanowiące byt, można trafnie omówić każdy układ relacji, gdyż wyznacza je
natura bytu.
Zagadnienie
pryncypiów staje się więc pierwszym problemem zarówno realistycznej teorii
poznania, jak i metafizyki bytu.
a)
Poznanie pryncypiów razem z transcendentaliami polega na ich odbiorze przez
intelekt możnościowy, który reaguje tylko na pryncypia i transcendentalia. Inne
„części” bytu, np. przypadłości, chwyta zmysłowa vis cogitativa, tworząc z nich zakresy gatunkowe i rodzajowe.
Intelekt w czynności abstrahowania tworzy dla tych zakresów symbole, nazywane
pojęciami powszechnymi. Gdy pryncypia i transcendentalia oddziałają na intelekt
możnościowy, w tym intelekcie powstaje „słowo serca” jako bytowy powód naszego
zwrócenia się do oddziałującego bytu. Zwracamy się za pomocą relacji, wyzwalanych
przez transcendentalia, głównie relacją-miłości i wiary jako życzliwością i
zaufaniem. Nie zwracamy się za pomocą wiedzy gdyż jeszcze jej nie mamy. Musi ją
utworzyć intelekt czynny we współpracy ze zmysłowymi władzami poznawczymi.
Tworzy tę wiedzę z materiału, który zastaje w świadomości jako obszarze skutków
działania tych władz. Intelekt czynny nie wykracza poza obszar świadomości, nie
kontaktuje nas z bytami. Pracuje na species.
Recepcja pryncypiów, nasze skierowanie się do nich za pomocą relacji istnieniowych
stanowią „mowę serca” jako wymianę realnych relacji.
Wyakcentowanie
roli „mowy serca”, związanie tworzenia zakresów z vis cogitativa, przypisanie intelektowi czynnemu tworzenia symboli
zakresów to niektóre tezy tomizmu konsekwentnego w dziedzinie teorii poznania.
b)
Wewnątrz realnego bytu jednostkowego pryncypia, równorzędne we współstanowieniu
bytu, odnoszą się do siebie jak przyczyna do skutku. Akt istnienia urealnia
istotę i aktualizuje jej ustrukturowania, a wywołane dopuszczonym przez istnienie
wpływem otaczających substancji jako przyczyn celowych. Urealnienie i
aktualizowanie są odnoszeniem się istnienia do istoty. Stanowią więc wewnętrzne
w bycie relacje transcendentalne. Akt istnienia ze względu na więź z istotą
staje się wyłącznym aktem tej istoty. Trzeba w związku z tym mówić o typach
aktów istnienia odpowiednio do odmian bytów. Mówimy więc o Samoistnym
Istnieniu, o istnieniu bytów osobowych, o istnieniu bytów nieosobowych, o
istnieniu przypadłości.
Ważnym
sposobem poznania istnienia staje się wytłumaczenie subsystencji jako istoty
przenikniętej realnością. Ta realność jest przejawem istnienia. Realność istoty
odnosi do źródła realności, do znajdującego się w bycie obok istoty aktu
istnienia. Prowadzi to do wykrycia partycypacji, która dzieje się między
istnieniem i istotą. Między Samoistnym Istnieniem i stworzonym istnieniem
zachodzi przyczynowanie, a nie partycypacja.
Bóg,
który jest Samoistnym Istnieniem, jak każde istnienie przejawia się w
transcendentaliach i tylko one stanowią atrybuty Boga. Nie ma w Bogu innych
elementów strukturalnych. Ze względu na to nieskończoność, trwanie, wieczność,
niezmienność, niematerialność nie są atrybutami Boga, lecz statusem lub pozycją
Boga w porównaniu z innymi bytami. Ponieważ porównanie jest sposobem
uzyskiwania ocen, status Boga jest Jego własnością aksjologiczną.
Takie
wyjaśnienie atrybutów Boga jest najwyraźniejszym przykładem właściwego
tomizmowi konsekwentnemu rozumienia treści tekstów św. Tomasza.
2.3. Bóg i człowiek
jako najważniejsze przedmioty metafizycznych identyfikacji
Metafizyka
bytu, skupiająca uwagę na wewnętrznych pryncypiach bytu jednostkowego, jest
lekcją i podstawą uzyskiwania twierdzeń o przedmiocie badań każdej dyscypliny
filozoficznej, a nawet innych nauk. Jest dociekaniem elementów strukturalnych
przedmiotu badań. To dociekanie polega na ustalaniu, co w danym przedmiocie
jest przyczyną, a co skutkiem. Tak zresztą pracuj e intelekt, że wiąże skutki z
ich przyczynami. Można to stosować w każdej nauce.
a) Teodycea
jako metafizyka Boga
Teodycea
jest wprost częścią metafizyki. Jej twierdzenia dotyczą rozpoznanej przez
intelekt Pierwszej Przyczyny Sprawczej każdego istnienia bytów jednostkowych.
Ta Pierwsza Przyczyna Sprawcza jest Bogiem. Teodycea wyjaśnia Boga jako
samoistne istnienie. Aby ogarnąć całość tematu, sięga także do teorii poznania
istnienia Boga.
a1)
Poznanie istnienia Boga wymaga zastosowania układu skutków i przyczyn.
Rozpoznajemy
w każdym bycie jego istnienie, urealniające istotę, która podmiotuje
przypadłości. To istnienie nie jest sprawiane przez istotę bytu, gdyż istota
dzięki istnieniu staje się realna. Istnienie jest przyczyną jej realności. Nie
sprawiają istnienia także przypadłości. Także nie może ono pochodzić z nicości,
gdyż nicości nie ma, a wobec tego niczego nie sprawia. To istnienie nie może
być samoistne, gdyż jest powiązane z istotą jako urealniający ją akt. Jako akt
zawsze wiąże się z istotą jako możnością, współstanowiącą z tym istnieniem
jeden byt. Istnienie więc zależy od istoty we współstanowieniu z nią bytu. Jako
zależne musi być pochodne od proporcjonalnej przyczyny. Dla istnienia bytu
jednostkowego przyczyną sprawczą może być tylko istnienie, lecz samoistne, nie
mające przyczyn, pierwsze. To Samoistne Istnienie jako pierwsze jest Bogiem,
który swą mocą stwarza istnienie pochodne, gdy podejmie taką decyzję. Poznaje i
decyduje, lecz na sposób pryncypium. Z tego względu jako Istnienie, które jest
pryncypium wszystkiego, jest zarazem Intelektem i Wolą. Poznając i decydując
jest Osobą.
a2)
Metafizyczne identyfikowanie Boga polega na określeniu natury Boga jako
przyczyny sprawczej zależnych i pochodnych istnień. Drogą do tego określenia
jest rozpoznanie charakteru tych istnień. Są realne, a więc ich przyczyna jest
realna. Są aktami istnienia, a więc ich przyczyna jest aktem istnienia. Ta
przyczyna jest aktem samoistnym, gdyż tylko niezależność od przyczyn czyni akt
Istnieniem Samoistnym, które nie ma początku i nie przestanie istnieć. Naturą
bowiem Samoistnego Istnienia jest niczym nie zagrożone trwanie. Każde istnienie
jest w bytach ich pryncypium, a więc czymś zapoczątkowującym realne bytowanie.
Samoistne Istnienie jest wobec tego także pryncypium. Jednak nie zapoczątkowuje
różnych od siebie bytów, gdyż nie wchodzi w strukturę żadnego bytu poza sobą.
Jedynie stwarza istnienia jednostkowych bytów przez urealnienie ich poza sobą,
a te tworzone istnienia zapoczątkowuj ą byt.
Samoistne
Istnienie jak każde istnienie się przejawia. Te przejawy to realność,
odrębność, jedność, prawda, dobro, piękno. Są one atrybutami Boga, wchodzącymi
w pełne wyposażenie Boga jako bytu.
Powtórzmy,
że inne atrybuty przypisywane Bogu mogą być tylko przez porównanie z innymi
bytami określaniem pozycji lub statusu Boga wśród bytów. Te atrybuty są tylko
atrybutami aksjologicznymi.
Samoistne
Istnienie jako pierwszy byt, rozumnie stwarzający i wywołujący miłość, jest
Bogiem. Jest Bogiem-Osobą, gdyż tylko osoby rozumieją i kochają.
b)
Antropologia filozoficzna jako metafizyka człowieka
W
antropologii filozoficznej identyfikuje się człowieka jako istnienie i istotę.
W istocie człowieka rozpoznaje się intelekt jako przypadłość i władzę rozumnego
poznania. Rozpoznaje się też wolę jako przypadłość i władzę podejmowania
decyzji. Rozpoznaje się ponadto materię jako podmiot ciała.
b1) Ciało
ludzkie jest właśnie najpierw materią jako możnością, przenikniętą
rozciągłością. Jest zarazem zespołem przypadłości fizycznych, komponujących się
w organa oraz władze zmysłowe poznawcze i pożądawcze. Całe ciało wyprzedza tak
zwana materia utworzona przez duszę, przygotowana jako wzorzec ciała (materia praejacens), czyli jakby układ
przyczyn celowych, wpływających na komponowanie się ciała, wyznaczających więc
ciało jako kompozycję. Owa materia
praejacens zarazem przenika ciało. Stanowią ją substancje otaczające człowieka,
takie jak np. białko, węgiel, wapń, żelazo, które wewnątrz ciała aktywizują i
regulują działania poszczególnych organów. Są więc na zewnątrz ciała, nie
wchodzą w jego budowę, jedynie je przenikają. Jako zewnętrzne wobec ciała są
najpierw postrzegane i są uważane za nasze ciało. Są także przedmiotem
leczenia, które polega na powodowaniu równowagi między tymi substancjami i
oddziaływaniu na ciało człowieka przez materia
praejacens.
b2) Dusza
jest formą ciała. Jest więc powodem tworzenia się ciała. Zarazem z tym ciałem
współstanowi istotę człowieka. Ciało jako materia i układy przypadłości nie
jest strukturą samodzielną. Jest niesamodzielną „częścią” człowieka. Dusza jako
forma jest aktem ciała. Akt i możność wzajemnie się łączą w jedną strukturę. Dusza
jest samodzielna w swym istnieniu, lecz niesamodzielna bez ciała w poznaniu i
decyzjach. Tworzy z ciałem jedność substancjalną. Nawet oddzielona od ciała
przez śmierć, jako rozpad ciała, zachowuje w sobie stałe skierowanie do ciała.
Jest niepowtarzalną duszą tego jednostkowego człowieka. Nie ginie z chwilą
śmierci człowieka, gdyż jako możność o charakterze formy jest wciąż ogarnięta
przez akt istnienia. Jej niezniszczalność lub nieśmiertelność ma źródło w tym
ogarnięciu jej przez akt istnienia.
Duszę stanowi
forma i możność niematerialna jako podstawa intelektu i woli. Powtórzmy, że
jako forma dusza jest zawsze skierowana do ciała i że tym ciałem w człowieku
jest możność materialna i podmiotowane przez materię przypadłości fizyczne,
aktywizowane przenikającymi ciało substancjami otaczającymi.
b3)
Człowiek jako dusza i ciało jest zarazem osobą. Wskazuje na to w człowieku jego
intelekt możnościowy jako podstawa rozumień. Wskazuje na to także istnienie,
które swym przejawem realności wyzwala wiązanie się osób przez miłość. Jako
osoba człowiek więc rozumie byty i odnosi się do nich z miłością.
Osoba to
byt jednostkowy, w którego subsystencji akt istnienia spowodował
intelektualność, a przez przejaw realności całą osobę uzdolnił do powiązań
przez miłość. Nauka o przejawach istnienia jako własnościach transcendentalnych
bytu wzbogaca antropologię filozoficzną o teorię relacji osobowych.
b4)
Relacje osobowe, wyzwalane przez przejawy istnienia w człowieku i w Bogu, który
jest Istnieniem, realnie wiążą człowieka z Bogiem przez miłość, wiarę i
nadzieję. Te powiązania są religią w
istnieniowej warstwie ich relacji. W warstwie istotowej są ze strony człowieka
kierowaniem do Boga naszych przypadłościowych działań. Ze strony Boga są
przenoszeniem się w istotę człowieka Osób Trójcy Świętej. Bóg Trójosobowy nie
może przebywać w intelekcie człowieka, gdyż stanowiłoby to nieustanne doświadczenie
mistyczne. Nie może też przebywać w woli ludzkiej, gdyż dawałoby to pełne
osiągnięcie szczęścia. We władzach i relacjach sytuują się cnoty wlane i dary
Ducha Świętego, rodzące się z łaski, gdy łaskę jako możność lub bierną zdolność
posłuszeństwa Bogu aktywizuje Chrystus Eucharystyczny.
Teoria
relacji osobowych wyjaśnia naturę religii, gdy relacje osobowe wiążą nas z
Bogiem. Wyjaśnia też humanizm, gdy relacje osobowe wiążą ludzi z ludźmi.
Religia i humanizm są naturalnym skutkiem relacji osobowych.
3.1. Różnice między
intellectio i ratiocinatio
Św.
Tomasz z Akwinu odróżnia intellectio
od ratiocinatio. Intellectio wiąże z
mową serca, którą nazywamy także poznaniem niewyraźnym. Ratiocinatio wiąże z mową wewnętrzną i zewnętrzną, co nazywamy
poznaniem wyraźnym. Intellectio
polega na doznaniu przez intelekt możnościowy - pryncypiów istoty bytu wraz z
ogarniającą te pryncypia jednością, stanowiącą przejaw istnienia bytu. Ratiocinatio\ natomiast jest tworzeniem
przez intelekt czynny i zmysłowe władze poznawcze pojęć i nazw, sądów i zdań,
rozumowań i układów zdań (np. dedukcja, indukcja, redukcja). Intellectio to realna relacja bytu,
oddziałującego na intelekt możnościowy. Ratiocinatio
jest zespołem relacji myślnych, tworzonych przez człowieka z treści nabywanych
w intellectio i z wyobrażeń. Ten
zespół relacji stanowi wiedzę.
Dodajmy
więc, że skutkiem intellectio jest
rozumienie czyli doznanie przez intelekt pryncypiów istoty oddziałującego na
nas bytu. Skutkiem ratiocinatio jest
właśnie tworzona przez nas wiedza. Rozumieme wyzwala odniesienie do
oddziałującego bytu przez miłość, wiarę i nadzieję poza uświadomieniem sobie
tego. Ze względu na to zareagowanie nazywamy rozumienie mową serca lub
poznaniem niewyraźnym. Wiedza jest wynikiem uświadomień i dlatego nazywamy ją
mową wewnętrzną i zewnętrzną lub poznaniem wyraźnym.
W
poziomie intellectio lub mowy serca odróżniamy
dwa zachowania się intelektu możnościowego wobec oddziałującego na nas bytu.
Pierwsze
zachowanie się to bierna recepcja oddziałujących na intelekt pryncypiów,
stanowiących istotę bytu oddziałującego. Te pryncypia oddziałują wraz z
ogarniającą je jednością, która jest przejawem istnienia, współstanowiącego
wraz z istotą byt jednostkowy.
Drugie
zachowanie się to zrodzenie przez intelekt możnościowy słowa serca, które w tym
intelekcie jest bytowym powodem, skłaniającym wolę, aby człowiek skierował się
do bytu oddziałującego na nas pryncypiami swej istoty.
I teraz
następuje seria zdumiewających skutków, wywołanych przez słowo serca.
Słowo
serca, co już wiemy, skłania wolę przez udzieloną jej informację o
oddziałującym na nas bycie, by skierowała nas do tego bytu. Wola jednak, jako
władza pożądawcza, jest także bierna i wobec tego tylko otwiera się na wpływ
byty jako dobra. Otwierając się na ten wpływ, a więc na skutki oddziałującego
na nas bytu jako dobra, wola traktuje te skutki jako dobro dla nas. I
dokładniej powiedzmy, że to intelekt ukazuje woli skutki oddziałującego na nas
bytu jako dobro dla nas. To zachowanie lub działanie intelektu nazywamy
sumieniem. Odbiór bytu jako dobra dla nas wyznacza postępowanie, a w poznaniu
wyraźnym daje początek etyce.
Wiemy, że
intelekt możnościowy doznał istotowych pryncypiów bytu razem z ogarniającą je
jednością, przejawiającą istnienie bytu. Jedność jako przejaw istnienia w danym
bycie jest własnością transcendentalną bytu. Istnienie bytu przejawia się
zarazem jako realność i odrębność. Byt bowiem nie przejawiłby swojej jedności,
gdyby nie był zarazem realny i odrębny.
Wola, otwierając
się na wpływ bytu jako dobra i podmiotując postępowanie, zarazem tym otwarciem
się zaktywizowała w nas transcendentalną własność prawdy, której naturą jest
właśnie otwieranie się wobec oddziałującego na nas bytu. A to oddziaływanie
jest możliwe tylko wtedy, gdy byt oddziałujący także otwiera się wobec nas.
W wyniku
więc otwarcia się na nas bytu jako prawdy i w wyniku naszego otwarcia się na
oddziałujący na nas byt powstaje relacja wiary. Znaczy to, że poruszona przez
słowo serca wola, otwierając się na byt jako dobro, zaktywizowała nas zarazem
do otwarcia się na byt Jako prawdę. Człowiek jako byt, otwierając się na byt
oddziałujący swą własnością prawdy, powoduje pojawienie się relacji wiary.
Otwierając się na prawdę swym intelektem, przejmuje oddziaływanie pryncypiów
istoty.
Otwierając
się na byt własnością dobra, człowiek powoduje pojawienie się relacji nadziei.
W obszarze nadziei, gdy nie cały byt, lecz tylko wola otwiera się na oddziałujący
byt jako na dobro, pojawia się relacja właśnie postępowania. Gdy człowiek
odniesie się do bytu przejawiającego jego istnienie realnością, pojawia się
relacja miłości, odniesienie w pełni życzliwe i wyprzedzające inne relacje,
gdyż realność bytu wyprzedza co do natury inne własności transcendentalne.
Powtórzmy i uwyraźnijmy te zależności:
Słowo
serca aktywizuje wolę, która otwierając się na byt jako dobro wyznacza relację
postępowania.
Słowo
serca powodując otwarcie się woli wobec oddziałującego na nas bytu aktywizuje,
poprzez wolę, całego człowieka do otwarcia się wobec bytu, który na nią oddziaływa.
To otwarcie się bytu jest jego transcendentalną własnością prawdy. Gdy
skierujemy się do bytu zaktywizowaną przez wolę własnością prawdy, powstaje
relacja wiary. Gdy skierujemy się do bytu zaktywizowaną przez wolę własnością dobra, powstaje relacja nadziei. Gdy
skierujemy się do bytu swą zaktywizowaną w nas przez wolę własnością realności,
powstaje relacja miłości.
Gdy więc
sam intelekt możnościowy jest otwarty na byt, a jest otwarty przez to, że jest
bierny, doznaje pryncypiów istoty i właśnie rodzi w sobie słowo-serca.
Słowo
serca powodując otwarcie się woli na byt wyzwala postępowanie, a dzięki
zaktywizowaniu nas przez wolę, powodując nawiązanie z oddziałującym bytem
relacji opartych na własnościach transcendentalnych przejawiających istnienie,
sprawia, że kierujemy się do bytu na nas oddziałującego relacjami
istnieniowymi.
Inaczej
mówiąc, gdy w poziomie mowy serca nasz intelekt możnościowy dozna pryncypiów
istoty i zrodzi słowo serca, wracamy do oddziałującego bytu relacjami istnieniowymi.
Nie wracamy do niego wiedzą, gdyż jeszcze nie utworzyliśmy jej w poznaniu
wyraźnym. Na byt pozwalający na doznanie swych istotowych pryncypiów reagujemy
miłością, wiarą i nadzieją
c) Wyzwalanie
się kontemplacji, naturalnej religii i metafizyki
Gdy
skierujemy się do bytu miłością, wiarą i nadzieją, gdy więc swymi własnościami
transcendentalnymi nawiążemy relacje z własnościami transcendentalnymi bytu, do
którego się kierujemy, doznajemy zdumienia: zastajemy w tym bycie istnienie, którego
przejawami są jego własności transcendentalne.
Gdy
zdumiewają nas relacje, wiążące nas przez własności transcendentalne z
istnieniem oddziałującego bytu, i gdy te relacje nas radują, nasz intelekt i
nasza wola wchodzą w stan kontemplacji. Jest kontemplacja świadczeniem przez
intelekty akceptowaniem przez wolę, że nawiązały się relacje między człowiekiem
i istnieniem oddziałującego bytu.
Gdy
zdumiewa nas samo istnienie, gdy wywołuje podziw i uwielbienie, gdy zatrzymuje
na sobie naszą miłość, wiarę i nadzieję, wyzwala się w nas odniesienie
religijne. Jest ono naszym odniesieniem się do tego istnienia w postawie czci.
To
odniesienie religijne jako podziw, uwielbienie i miłość w postawie czci staje
się panteistyczne, gdy skupia się na samym istnieniu oddziałujących na nas
bytów. Gdy skupia się na istnieniu w jego więzi z istotą, staje się
politeistyczne.
I dopiero
w poznaniu wyraźnym istnienie samo w sobie, osobne, nie związane z żadną
istotą, odróżniamy od istnienia zawartego w każdym bycie. Odniesienie religijne
kierujemy wtedy do tego istnienia samego w sobie, do Istnienia Samoistnego. A
istnienie w każdym bycie rozważamy jako akt stworzony, urealniający i
aktualizujący istotę. Takie analizujące, a nie uwielbiające odniesienie do
istnienia zapoczątkowuje metafizykę.
Nasze
więc skierowanie się do istnienia relacjami istnieniowymi wywołuje
kontemplację, naturalną religię i metafizykę.
3.3. Zestawienie
wydarzeń, które w poziomie mowy serca dotyczą Boga
W
poziomie intellectio lub mowy serca
poprzez transcendentalia (doznajemy niewyraźnie istnienia bytu, którego
pryncypia istotowe, przejęte przez intelekt możnościowy, spowodowały zrodzenie
przez ten intelekt słowa serca. To niewyraźne, gdyż nie uświadomione i jeszcze
nie ujęte w utworzoną wiedzę, doznanie istnienia bytu jest razem ze słowem
serca pierwszym w nas powodem odniesienia się do pryncypium, które sprawia
realność. Nasze zdumienie i podziw dla jego mocy czynią to pryncypium czymś dla
nas boskim. Skłaniają nas do odniesienia się do tego doznanego istnienia z
czcią i uwielbieniem. Skłaniają do postawy religijnej.
Dopowiedzmy
tu, że mowa serca jest zespołem realnych relacji, nawiązanych z naszym
intelektem możnościowym przez byt oddziałujący na nas pryncypiami swej istoty i
nawiązanych przez nasze własności transcendentalne, które wola aktywizuje, z
własnościami transcendentalnymi oddziałującego na nas bytu. Jest to swoista
mowa, gdyż polega na wymianie realnych relacji przed uświadomieniem ich sobie w
sposób wyraźny. Na tę mowę serca składa się więc:
A) oddziałanie
na nasz intelekt możnościowy istotowych pryncypiów bytu oddziałującego,
B) słowo
serca, zrodzone przez intelekt możnościowy i w nim zawarte jako powód
aktywizujący wolę do zwrócenia się ku oddziałującemu na nas bytowi,
C)
nawiązanie z bytem, oddziałującym na intelekt możnościowy pryncypiami istoty,
relacji istnieniowych,
D)
doznanie własności transcendentalnych, towarzyszących doznawanym pryncypiom
istoty oddziałującego na nas bytu,
E)
usprawnienie się intelektu w odbieraniu bytu jako realnego, odrębnego i o
wewnętrznej jedności, co w poznaniu wyraźnym zostanie nazwane sprawnością
kierowania się pierwszymi zasadami,
F)
odnoszenie się przez intelekt możnościowy do bytu jako prawdy,
G)
odnoszenie się przez wolę pod wpływem informującego ją intelektu do bytu jako
dobra.
Ta
wymiana odniesień lub relacji jest podstawą:
a)
pierwotnych rozumień, nazywanych słowem serca,
b)
pierwotnych zachowań, nazywanych postępowaniem, wyznaczonych przez sumienie
jako stałą zdolność intelektu do aktywizowania woli, by odbierała byt jako dobro,
c)
pierwotnych skierowań się relacjami istnieniowymi do bytu oddziałującego na nas
pryncypiami swej istoty, co w powiązaniu z zachwytem i uwielbieniem wobec istnienia
wyzwala kontemplację i postawę religijną o charakterze panteizmu lub
politeizmu.
I dopiero
w poznaniu wyraźnym dzięki rozumowaniom, jako rozważaniu rozumień, odróżniamy
istnienie każdego bytu od Samoistnego Istnienia, które jest przyczyną sprawczą
istnienia bytów jednostkowych. Odniesienie relacjami istnieniowymi do Samoistnego
Istnienia stanowi dopiero religię. Rozważanie różnic między Istnieniem Samoistnym
i istnieniami urealniającymi każdy byt, zarazem rozważanie tego istnienia
stworzonego jako aktu istoty bytu, stanowi metafizykę.
W
poziomie więc intellectio nawiązując
relacje istnieniowe z oddziałującym na nas bytem doznajemy skutków tych
relacji, a wśród nich wywołanego w nas podziwu i uwielbienia dla esse bytu. Podziw, uwielbienie wraz z
miłością, wiarą i nadzieją stanowią odniesienie religijne.
W
poziomie mowy serca pojawia się więc tak zwane odniesienie religijne do samego
istnienia bytu.
A potem w
poznaniu wyraźnym intelekt w swych rozumowaniach powinien odróżnić religię od
metafizyki, istnienie każdego bytu od Istnienia Samoistnego, odniesienie
religijne z naszej strony do tego Samoistnego Istnienia od objawionych
odniesień, inicjowanych przez Boga.
Często
jednak w poznaniu wyraźnym przyjmuje się tylko perspektywę teoriopoznawczą, a
nie metafizyczną, i uważa się religię za akceptację twierdzeń o Bogu. Tymczasem
religia jest wtórnie akceptacją twierdzeń o Bogu, pierwotnie jest nawiązaną z
nami przez Boga realną z Nim więzią miłości. W związku z tym Objawienie
katolickie jest wtórnie zespołem prawd, twierdzeń wiary, pierwotnie jest Osobą
Jezusa Chrystusa, w którym spełnia się więź Boga z człowiekiem. A nasza więź z
Chrystusem jest realną religią, jest zespołem realnych relacji osobowych. Gdy
uznamy sensowność zdań o Bogu, ta perspektywa teoriopoznawczą sytuuje nas w
religii przyrodzonej, której uzasadnieniem jest nasza decyzja, a nie Bóg.
Gdy nie
uznajemy sensowności zdań o Bogu perspektywa teoriopoznawcza wywołuje ateizm.
Nigdy nie wywołuje go perspektywa metafizyczna, gdyż metafizyka jest
identyfikacją realnych bytów, a nie dowodzeniem twierdzeń.
3.4. Uwagi na temat doświadczenia
mistycznego
Doświadczenie
mistyczne jest to nagłe, krótkotrwałe, wewnętrzne, bezpośrednie i świadome
doznanie Boga przez intelekt możnościowy jako istnienia. Nie możemy przygotować
się do tego doznania ani na nie zasłużyć. Pojawia się nieoczekiwanie, nagle.
Doświadczenie
to trwa w nas krótko. Nie jest stałym procesem poznania. Dzieje się wtedy, gdy
Bóg jawi się intelektowi możnościowemu jako jego przedmiot doznania.
Jest
wewnętrzne, gdyż Bóg jawi się wprost intelektowi możnościowemu, który jest
wewnątrz nas naszą władzą rozumienia, czyli doznawania pryncypiów.
Jest to
doświadczenie bezpośrednie, to znaczy, że Bóg pomija nasze władze zmysłowe oraz
intelekt czynny i jawi się wprost intelektowi możnościowemu. A ponieważ ten
intelekt odbiera tylko pryncypia. Bóg daje mu się doznać jako istnienie.
Istnienie bowiem jest pryncypium. Jest to pryncypium pierwsze, niematerialne,
niczym nie uwarunkowane. Nie mogą więc ująć go zmysły. Jeżeli daje się doznać
intelektowi możnościowemu, to musi pominąć etap zmysłowy naszego poznania i
poziom species. Słusznie więc mówi
św. Teresa z Avila, że doświadczenie mistyczne nie daje nowych pojęć. Wyraża
się tylko w rozumieniu jako doznaniu pierwszego pryncypium istnienia, Istnienia
Samoistnego. Dzieje się więc w intellectio,
w poziomie mowy serca.
Zarazem
jednak mistycy twierdzą, że jest to intelektualne doznanie Boga, świadome.
Wiedzą, że w tej chwili ich intelekt doznaje Boga, a wola Nim się cieszy.
Rozumieją, że jest to Bóg. Nie mogą wyrazić tego w pojęciach, mogą jednak dać
wyraz przekonaniu, że doznali realnie istniejącego Boga.
Nie jest
to jednak objawienie się Boga, gdyż objawienie zawsze dzieje się poprzez zmysły
i jest zleceniem specjalnego zadania. Mistycy wykluczają w doświadczeniu
mistycznym poznanie zmysłowe i otrzymanie zadania.
Nie jest
to - właściwe zjednoczeniu przemieniającemu -wewnętrzne trwanie wobec Osób
Trójcy Świętej, gdyż to trwanie jest wynikiem miłości i jest właśnie trwałe.
Wciąż dzieje się w zjednoczeniu przemieniającym. Ponadto osoby nie są pryncypiami
i nie mogą być bezpośrednio doznawane przez intelekt możnościowy. Mistycy
właśnie podkreślają krótkotrwałość doświadczenia mistycznego i nie wiążą go z
Osobami Boskimi, lecz z Bogiem doznanym świadomie i z miłością.
To, że
doświadczenie mistyczne Boga jest świadome, znaczy tylko, że w poziomie mowy
serca intelekt możnościowy rozumie, a więc doznał Boga, i że w poziomie ratiocinatio wyraził to w zdaniu: Bóg
jest. Nie potwierdza tego doznania etap doznań zmysłowych. Po prostu intelekt
czynny wydobył to rozumienie z intelektu możnościowego i związał je z
wyrażeniem „Bóg jest”.
Uzasadnieniem
doznania mistycznego jest bezpośrednio intellectio,
co w teorii poznania, zawężonej do ratiocinatio,
budzi wątpliwości. Ta teoria poznania, typowa w nowożytności, sprowadza się
do przeciwstawienia: zmysłowe-umysłowe, zmysły-intelekt. Tymczasem teoria
poznania w wersji św. Tomasza z Akwinu, wcześniejsza i pełniejsza, polega na
odczytaniu istotowych pryncypiów bytu i na acceptio
wszystkiego, czym byt jest, dzięki temu, że istnienie doznawanego bytu
spotkało się z istnieniem osoby doznającej bytu i odczytującej go swoimi
władzami poznawczymi na poziomie niewyraźnym i wyraźnym.
Fakt, że
doświadczenie mistyczne daje się wyrazić w zdaniu „Bóg jest”, świadczy o tym,
że to doświadczenie jest poznaniem, a nie etapem życia religijnego, które jest
relacją miłości, wiary i nadziei, a nie relacją poznania. Zdanie bowiem „Bóg
jest” należy do teorii poznania bytu. Nie jest jednak uzyskane dzięki ratiocinatio, w którym dominuje rozumowanie.
Jest tylko na tym poziomie poznania wyrażone. Jest ponadto osobiste. Nie
dotyczy wszystkich osób poznających i nie wynika z ujęcia przedmiotu każdego
poznania, którym jest byt w jego istnieniu, wskazującym dzięki rozumowaniu na
swą przyczynę sprawczą, na Samoistne Istnienie. Doświadczenie mistyczne jest
wyjątkowym, nie wyrozumowanym, lecz bezpośrednim poznaniem Istnienia
Samoistnego. Nie jest to doświadczenie typowe dla mowy serca, choć dzieje się w
jej obszarze, ale jest zetknięciem się człowieka z Bogiem.
W
poziomie intellectio jako mowie serca
na drodze powrotu relacjami istnieniowymi do bytu oddziałującego na nasz
intelekt możnościowy swymi pryncypiami istoty spotykamy istnienie, urealniające
tę istotę. Podziwiając z czcią to istnienie i wiążąc z nim naszą miłość, wiarę
i nadzieję, błędnie odnosimy się do niego w sposób stanowiący religię.
Korzystając w ratiocinatio z tworzonych
przez nas nazw, zdań i rozumowań, odróżniamy istnienie każdego bytu od
Istnienia Samoistnego i wiążąc się z tym Samoistnym Istnieniem wchodzimy
dopiero w więzi rzeczywiście stanowiące religię.
Problem
Boga ma jednak swój początek w poziomie intellectio,
w obszarze mowy serca.
Odnajdywanie
Boga przez księgę świata (św. Bonawentura), w doświadczeniu mistycznym
(Pseudo-Dionizy Areopagita), w zetknięciu z das
Sein (Rahner), z trwaniem istot (św. Augustyn), przez pięć dróg (św.
Tomasz) jest późniejsze i wtórne, właściwe poziomowi ratiocinatio. Budzi większe zaufanie, gdyż to zaufanie zdobyły,
oparte na ratiocinatio, dominujące
dziś ujęcia pokartezjańskie, te, które teorię poznania sprowadziły do problemu
przejścia z ujęć zmysłowych do umysłowych zapominając, że teoria poznania
polega na doznaniu bytu dzięki więzi, łączącej istnienie bytu z istnieniem
osoby, otwierającej na byt swoje władze poznawcze.
Zakończenie jako dopowiedzenia
1)
Ukazywane tu zrozumienie jako odbiór pryncypiów bytu, oddziałujące na władze
poznawcze, ma też inne określenia.
Heidegger
nazywa rozumieniem odnoszenie rzeczy do
celów w horyzoncie sensów. Proponuje więc porównywanie bytów, co uważa za ich
poznanie.
Gadamer
przyjmuje, że rozumienie jest aktualizowaniem przedwiedzy w obszarze między
pytaniami a odpowiedzią. Głosi więc za Platonem, że poznanie jest przypominaniem
sobie czegoś dzięki zewnętrznym bodźcom.
Ricoeur
wiąże rozumienie z odkryciem ukrytego sensu tekstów za pomocą kręgu
hermeneutycznego jako zacierania się różnic między ujęciem subiektywnym a obiektywnym.
Może to znaczyć przyjęcie poglądu wydobytego z tekstu i może oznaczać narzucenie
tekstowi swojego poglądu, co spowoduje stosowanie idealizmu jako tezy o
pierwszeństwie pojęć przed realnością.
Podkreślmy
raz jeszcze, że rozumienie według św. Tomasza, szerzej ujęte, to odbiór przez
intelekt możnościowy jedności tego, co w bycie realne i istotne, zarazem umiłowanie
tego jako subsystencji, a przez zawartą w niej realność umiłowanie jedności
istnienia i istoty.
2) Trzeba
zaraz odróżnić realizm od idealizmu. To odróżnienie jest ważne w teorii
poznania. Realizm polega na pierwszeństwie bytów przed ich ujęciem,
wyrażonym
w pojęciach. Identyfikowanie wewnętrznych pryncypiów bytu jest metafizyka, jako
pierwszą nauką o tym, co realne. To identyfikowanie ujawnia z kolei
strukturalną wyjątkowość osób jako bytów jednostkowych o rozumnej subsystencji,
których istnienie wyzwala przez swą realność więź miłości. Właściwe intelektowi
ujmowanie przyczyn i skutków pozwala na rozpoznanie wśród bytów Samoistnego
Istnienia, które jest pierwszą Przyczyną Sprawczą i Osobą.
Idealizm
jest poglądem, że pierwsze jest myślenie, konstytuujące treść bytów. Myślenie
formułuje założenia wszystkich nauk, co wyklucza metafizykę. Pierwszeństwo
myślenia, które wyraża się w pojęciach ogólnych, wyznacza też pierwszeństwo
wytworów przed osobami, głównie pierwszeństwo instytucji. Pierwsza Przyczyna
Sprawcza jest jedynie wytworem intelektu lub pojęciem całości kosmosu.
3)
Idealizm sprzyja przekształceniu się myślenia w marzenie. Według prof. W.
Tatarkiewicza marzenie jest obudowaniem wyobrażeniami jakiegoś niedokładnie poznanego
faktu. Zamiast wysiłku identyfikowania czegoś w jego pryncypiach, stosujemy
zinterpretowanie przez uzupełnienie wyobrażeniami tego, co zauważyliśmy. Jest
to częsty sposób tworzenia wiedzy.
W
odniesieniu do lektury tekstów i problemu zrozumienia ich treści należy
powiedzieć, że właśnie czytając teksty św. Tomasza można ich niedokładnie ujętą
treść obudować własną erudycją. Spowoduje to zinterpretowanie treści tekstów, a
nie jej zrozumienie.
4)
Filozofia św. Tomasza wynika z dobrze odczytanej struktury bytów. To odczytanie
jako recepcja pryncypiów jest realizmem, który ujawnia pluralizm bytów, odnoszących
się do siebie jak skutek do przyczyn.
Filozofie
współczesne polegają na wyjaśnianiu wszystkiego
przez
cel, który zawsze jest zadaniem. Powoduje to, że tłumaczy się byt przez
poddanie go pojęciu, gdyż cel jako zadanie jest tylko pomysłem, kierującym do
wyabstrahowanego kresu działań. Ten abstrakt uzyskuje pozycję czegoś
wcześniejszego niż byt. Wprowadza to w idealizm. Filozofie współczesne poza
tomizmem są odmianami idealizmu.
5)
Zauważmy, że idealizm jako akcentowanie pierwszeństwa myślenia, które jest
przypadłością, przed bytami, w których istocie podmiotują się przypadłości,
dopuszczając dowolne komponowanie pojęć w teorię, wprowadza w agnostycyzm.
Agnostycyzm
polega na wykluczeniu poznania natury bytów, na wykluczeniu więc prawdy i na
wyakcentowaniu tezy o słabości intelektu. Często polega na zanegowaniu
intelektu i przypisaniu woli prawa do arbitralnej decyzji poza rozumnością i
wierną prawdzie wiedzą. Wyzwala wtedy nurt woluntaryzmu, który nadmiernie
akcentuje tolerancję jako zgodę na każdy pogląd.
Dodajmy,
że tolerancja polega na akceptowaniu osób i zarazem na wierności prawdzie. Nie
może więc być uznaniem fałszu i zła. Nie może być realizowana poza prawdą i
dobrem.
Tolerancja
jest wykorzystywana jako podstawa upominania się o prawo do ateizmu. Trzeba
więc podkreślić, że ateizm jest skutkiem braku wiedzy o rzeczywistości, ujętej
jako zespół skutków i przyczyn. Nie można godzić się na niewiedzę. Ateizm
jednak jest także utożsamiany z wykluczeniem religii. Religia jest więzią
przyjaźni człowieka z Bogiem. Ktoś może nie chcieć tej przyjaźni. W tym wypadku
dziwiąc się można tę wersję ateizmu akceptować. Zdziwienie dotyczy negowania
miłości. Ateizm jest właśnie często skutkiem ucieczki od miłości do osób.
6)
Kierunki filozoficzne są albo realistyczne, albo idealistyczne. Znamy cechy
realizmu i idealizmu. Wiemy ponadto, od czego zależy ujęcie realistyczne lub
idealistyczne. Inaczej mówiąc, można wskazać na wyjściowe powody, wprowadzające
w realizm lub idealizm. Te powody w ujęciu historyka filozofii to jakby
„klucze”, otwierające na charakter ujęć filozoficznych. Oto te „klucze”:
-
Tożsamość pojęć i realności. Takie wyjściowe stwierdzenie przyjął Platon. Za Sokratesem
uznał wyabstrahowane idee za realny cel działań i włączył ten cel w zespół
realnych bytów.
- Proces
wewnątrz całości. Pierwsza jest całość, a w niej są tylko etapy na linii
odległości od najwyższego punktu do najniższego. Tak pojął rzeczywistość Plotyn
i głoszą to neoplatonicy. Najgłośniej to dziś upowszechnia Hegel.
-
Połączenie bytu z niebytem. Parmenides przeciwstawiał byt niebytowi. Eriugena
uczynił z nich elementy rzeczywistości. Pod nazwą konieczności i możliwości Awicenna
uczynił z nich „część” istot. Albert Wielki uznał byt i nicość naznaczoną bytem
za naturę bytu. Hegel w strukturze z bytu i niebytu znalazł uzasadnienie
stawania się. Według niego jest tylko stawanie się, tylko proces wewnątrz
całości.
Te trzy
„klucze” wprowadzają w idealizm, który jest przede wszystkim utożsamieniem
pojęć i realności. To utożsamienie więc niebytu z bytem wyklucza
ustrukturowanie bytów jednostkowych i skłania do uznania procesu za naturę
rzeczywistości. Jedynie czwarty „klucz” wprowadza w realizm.
- Akt i
możność jako istnienie i istota są elementami strukturalnymi bytów
jednostkowych. Intelekt rozpoznaje istnienie jako wewnętrzną w bycie przyczynę
realności istoty, a tę realność istoty jako skutek istnienia. Intelekt przez
odróżnienie przyczyn od skutków odczytuje w bycie istnienie jako akt, a istotę
jako możność. Tworzy w ten sposób metafizykę, która staje się pierwszą nauką o
rzeczywistości, bo
nauką o
pryncypiach jako pierwszych elementach struktury bytów. Metafizyka wyjaśnia, że
byty są i czym są.
7) Odróżnijmy
filozofię od teologii. Filozofia polega na wyrozumowaniu twierdzeń z informacji
uzyskanych w bezpośrednim poznaniu realnie istniejących bytów jednostkowych.
Teologia polega na wyjaśnianiu treści prawd wiary i uzasadnia swe wyjaśnienia
przez odwołanie się do Objawienia. Filozofia zajmuje się identyfikowaniem
wewnętrznej struktury bytów za pomocą właściwego intelektowi odróżniania
przyczyn od skutków. Teologia wyjaśniając prawdę o zbawieniu jako Dobrej
Nowinie zajmuje się więc objawionymi relacjami, wiążącymi Boga z człowiekiem.
Filozofia
jako metafizyka jest gwarantem wyjaśnień teologicznych w ich wierności naturze
bytów. Gdy teologia korzysta z metafizyki bytów, lecz ostatecznie uzasadnia swe
tezy Objawieniem, staje się teologią dogmatyczną. Filozofia jako metafizyka
staje się filozofią chrześcijańską, gdy opierając się na rozumowaniu określa
bytowe pryncypia realnych struktur objawionych, np. łaski, doświadczenia
mistycznego, niezmieszania dwu natur w jednej Osobie Boskiej Chrystusa, gdy
przybliża rozumienie Osób Trójcy Świętej. Filozofia chrześcijańska jest w tym
wypadku „konsultantem” teologii. Dodajmy, że Bóg jako byt, który jest
Samoistnym Istnieniem, jest przedmiotem filozofii. Natomiast Bóg jako Ojciec,
zbawiający przez mękę Syna Bożego i moc Ducha Świętego, jest przedmiotem
teologii.
8) Nie
należy mieszać filozofii ze światopoglądem i ideologią. Filozofia bowiem
dochodzi do swych twierdzeń w starannie przeprowadzanych rozumowaniach. Światopogląd
jest sumą dowolnie zestawionych twierdzeń w obraz świata. Tworzy się go wtedy,
gdy w kulturze intelektualnej przeważa agnostycyzm jako wykluczenie poznania
prawdy i gdy dominuje woluntaryzm jako przyznanie decyzji miejsca przed
zrozumieniem rzeczywistości. Ideologia natomiast jest światopoglądem poszerzonym
o program społeczny i o tezę, że grupa społeczna lub naród mają do odegrania
ważną rolę w dziejach świata.
W tym
zakończeniu dopowiedzmy już tylko, że pełny obraz tomizmu, wiernego treści
tekstów św. Tomasza, jest doniosłą propozycją sposobów poznania prawdy i kontaktowania
się z realnymi bytami, a głównie osobami: ludźmi i Bogiem