Mieczysław Gogacz
MĄDROŚĆ BUDUJE PAŃSTWO
Człowiek i polityka.
Rozważania filozoficzne i religijne
Niepokalanów 1993
© Mieczysław Gogacz
SPIS TREŚCI
1. Podstawy dominacji polityki
2. Dziedziny wyznaczające politykę
Ważniejsze
laickie koncepcje polityki
Ważniejsze
religijne koncepcje polityki
4. Rewolucja francuska jako utrwalenie laickiej koncepcji
polityki
Przekształcanie
programów nauczania
Krótkie
ujęcia narodu, społeczeństwa, konstytucji, państwa, organizacji politycznych
5. Aktualna treść pojęć politycznych
Inne
pojęcia polityczne i krótkie podsumowanie rozdziału
6. Stosowane w Polsce pojęcia polityczne
Odwaga jako
typowo polskie pojęcie polityczne
Tolerancja
jako równowaga między świeckością i religijnością utożsamiana dziś z demokracją
Inne
pojęcia polityczne i krótkie podsumowanie rozdziału
Niepełność
i ograniczenia polityki
Kultura
zewnętrzna jako odniesienia do osób
Kultura
zewnętrzna jako zespół dzieł
Ważniejsze
zagrożenia kultury wewnętrznej
Zagrożenia
kultury zewnętrznej
10. W kierunku polityki powszechnej
Społeczeństwo
jako struktura pośrednia między narodem i państwem
13. Różnorodne ustroje państwa
Ustroje
wyznaczone teorią władzy
15. Uniwersytet i nauki polityczne
Wychowanie
moralne jako prawidłowe odniesienie do osób
Równowaga
między religią i polityką w obszarze moralności
Jedność
moralna i kulturalna lub jedność humanistyczna
Jedność
oparta na religii i humanizmie
Tytuł
książki Mądrość buduje państwo jest zmienioną wersją zdania wyjętego z
Księgi Starego Testamentu pod tytułem Mądrość Syracha. W tej Księdze zdanie to
brzmi następująco: „mądrość władców zbuduje miasto”.
Zauważmy najpierw,
że miasto i państwo są często tym samym na starożytnym Wschodzie, a także w
starożytnej Grecji. Po prostu obszar miasta był obszarem państwa. Ze względu na
tę tożsamość to, co w Księdze Syracha odnosi się do miasta, odnosi się także do
państwa, a zarazem do władców, do narodu lub ludu, do ustroju i sposobu
rządzenia. Potwierdźmy te stwierdzenia szerszym cytatem:
„Mądry władca dobrze swój
lud prowadzi,
a rządy rozumnego będą
dobrze uporządkowane.
Jaki władca ludu, tacy i
jego ministrowie,
jaki władca miasta, tacy i
jego mieszkańcy.
Król bez nauki zgubi swój
lud,
a mądrość władców zbuduje
miasto.
W ręku Pana są rządy na
ziemi”.
(Syr 10,1-4. Biblia
Tysiąclecia, wyd. III, Poznań-Warszawa 1980).
Zacytowany
fragment Starego Testamentu nie wyznaczał problematyki książki Mądrość
buduje państwo. W książce został podjęty jednak zespół tematów, na które
zwraca uwagę cytowany fragment Mądrości Syracha. O tematach tych informuje spis
treści. W tym miejscu, a więc na wstępie, wymagają wyraźnego podkreślenia jedynie
główne tendencje książki lub raczej stawiane w niej akcenty.
Tendencja
książki to tyle, co kierunek rozważań lub prowadzenie myśli. Zmierza się tu do
analizy bytowej struktury człowieka i rozwinięcia tematu osoby w celu określenia
jej działań, zgodnych z naturą osób. Skutki tych działań stanowią wewnętrzną i
zewnętrzną kulturę ludzi, a w niej struktury, tworzone przez człowieka, takie
jak wiedza, polityka, państwo, ustroje państw, sposoby rządzenia, stanowione
prawa. Wymienione tu struktury należą do kultury zewnętrznej. Kulturę
wewnętrzną stanowią usprawnienia intelektu i woli człowieka, uzyskiwane przez
wierność prawdzie i dobru osób. Ta wierność pozwala na uzyskanie mądrości.
Głównym
akcentem stawianym w książce jest właśnie mądrość. Akcent ten znalazł swój
wyraz także w tytule książki.
Zauważmy
więc z kolei, że należy odróżnić uzyskiwaną przez nas, poprzez wierność
prawdzie i dobru, mądrość naturalną od mądrości nadnaturalnej lub nadprzyrodzonej,
udzielanej ludziom przez Ducha Świętego jako Jego dar, gdy ukochamy Chrystusa.
Mądrość naturalna jest usprawnieniem intelektu człowieka. Jest wynikiem naszej
pracy, polegającej na uważnym wiązaniu skutków z właściwymi im przyczynami. Gdy
w sposób sprawny łączymy skutek z przyczyną, a tym samym dobro z prawdą, ukazywaną
woli przez intelekt, nabywamy takiego odniesienia do osób i» rzeczy, które
nazywa się mądrością naturalną. Mądrość nadnaturalna, jako udzielony nam dar Ducha
Świętego, nie sytuuje się w intelekcie, lecz w relacji miłości, w której
stanowi warstwę nadprzyrodzoną, wiążącą człowieka jako osobę z Bogiem jako
osobą. Dzięki darowi mądrości miłość nadprzyrodzona zaczyna istnieć, pogłębiać
się i utrwalać. Tą miłością Duch Święty wiąże nas z Bogiem w Osobie Chrystusa.
Stawianym
w książce drugim i podobnie głównym akcentem jest Chrystus. Jest On swoistym
„miejscem”, w którym człowiek może powiązać się miłością z Bogiem. Zarazem
miłość staje się, jako najważniejsza relacja wiążąca osoby, podstawową zasadą
wszystkich działań człowieka, także jego działań politycznych. Jest to zasada,
którą odkrywamy dzięki kierowaniu się mądrością i dobrem osób, zarazem więc
dzięki wierności Chrystusowi. Badania nad kulturą, referowane w tej książce,
ujawniają, że zasadą lub nawet przyczyną kultury, tworzonej prawidłowo, a więc dla
dobra osób, jest posługiwanie się mądrością i wierność Chrystusowi. W takiej
kulturze mogą pogłębiać się i utrwalać relacje człowieka do wszystkich osób, do
ludzi i do Boga. Dominuje wtedy w kulturze humanizm i religia, dwa nurty
wyznaczone naturą osób.
Tak
stawiane w książce akcenty skłaniają do uzupełnienia jej tytułu. Tym
uzupełnieniem jest podtytuł: „Człowiek i polityka. Rozważania filozoficzne i
religijne”. Nie ulega wątpliwości, że chodzi tu przede wszystkim o religię
chrześcijańską w jej wersji katolickiej. Inaczej mówiąc, podstawową tendencją
książki lub propozycją rozwiązywania podejmowanych w niej zagadnień jest
katolicyzm. Wynika to może z faktu, że znam i rozumiem katolicyzm, a ponadto
cenię tę wersję chrześcijaństwa. Po prostu zgodnie z filozoficznym odczytaniem
natury człowieka i treścią Ewangelii chcę ukazywać dziedziny i tematy,
rozważane w tej książce.
Adresuję
ją do polityków, a więc do wszystkich jej Czytelników, gdyż wszyscy ludzie w
naszych czasach zostali przyzwyczajeni do zajmowania się polityką. Proponuję tu
naświetlenia, często rozwiązania, których może szukają osoby zainteresowane
wiernością Kościołowi katolickiemu jako wspólnocie osób kochających Chrystusa.
Takie ujęcie tematu nie narusza tolerancji, przez którą rozumiemy szacunek dla
osób, lecz zarazem bezwzględną wierność prawdzie. Ta wierność nie pozwala na
akceptowanie błędów, fałszu i zła. Zarazem Ewangelia zaleca, aby wszyscy
kochający Chrystusa szli i nauczali chrzcząc ludzi. Chrzest oznacza
nawiązywanie realnych relacji człowieka z Bogiem. Chroni te relacje kultura. W
jej obszarze mieszczą się moje rozważania i zarazem ta książka.
Do jej
napisania zachęcili mnie współpracujący ze mną studenci. Najpierw grupa
studentów Uniwersytetu Warszawskiego poprosiła o kilka wykładów na tematy polityczne,
ujmowane z pozycji katolicyzmu. Głosiłem te wykłady raz w miesiącu przez cały
rok akademicki w salach przy kościele Wszystkich Świętych w Warszawie. Wydawało
mi się czymś potrzebnym i naturalnym ujęcie wykładów w formę książki. Przy jej
pisaniu przyjęliśmy sprawdzony już wcześniej sposób współpracy, polegający na
dyktowaniu tekstu osobie zapisującej go na maszynie. Dziękuję tym osobom i jako
wyraz wdzięczności za ich pracowitość i cierpliwość, za radę i udział w moim
myśleniu, wymieniam ich nazwiska:
Paweł
Milcarek, Tomasz Glanz, Andrzej Heldwein, Artur Andrzejuk. Wielokrotnie
wspomagali mnie swoją wytrwałością i odwagą, gdy podejmowane zagadnienia okazywały
się trudne. Wspomagali mnie też może marzeniem, aby uzyskać obraz polityki,
którą mógłby realizować każdy, kto chce być wierny wskazaniom i nauczaniu
Kościoła katolickiego. Oznacza to bowiem zarazem wierność Chrystusowi, a
ponadto służenie ze czcią osobom, stanowiącym rodziny i naród.
W
zacytowanym fragmencie z Mądrości Syracha wymienione są kolejno następujące
tematy: mądry władca, lud, rządy, ministrowie, miasto, jego mieszkańcy, król, mądrość,
Pan. Zwraca uwagę mądrość i Bóg, który jest Panem. W Starym Testamencie imię
Pana przypisuje się tylko Bogu. W Nowym Testamencie imię Pana odnosi się do
Chrystusa. W tekście Syracha znajdujemy stwierdzenie, że „w ręku Pana są rządy
na ziemi”. W ręku Chrystusa są rządy na ziemi. Potwierdza to Psalm 2. Jest to
psalm głoszący chwałę Mesjasza. Przypomnijmy treść tego psalmu.
Jego
autor dziwi się najpierw, że narody i królowie występują przeciw Bogu i przeciw
Chrystusowi. Głoszą program zerwania więzi z Bogiem. Bóg reaguje na to stwierdzeniem,
że królem na tronie Dawida jest Syn Boży. On jest władcą ziemi i ma prawo
kwestionowania projektu zerwania więzi z Bogiem. Autor psalmu radzi królom i
władcom, aby szukali w Bogu pomocy i odnosili się do Niego z czcią chroniąc w
ten sposób swoje relacje z Bogiem, który jest z nami w Osobie swego Syna.
Przesłaniem
książki jest prośba, byśmy kierowali się mądrością i byli wierni miłości do
Chrystusa.
1. Podstawy dominacji
polityki
W
kulturze, głównie europejskiej, pierwsze, a raczej najwyższe miejsce, zajmuje
zespół celów, zadań i wartości wyznaczających życie codzienne ludzi,
podejmowanie ich potrzeb i spraw. Te potrzeby i sprawy wymagają podjęcia przy
pomocy struktur administracyjnych, obejmujących nawet wychowanie. Ten zespół
celów, zadań i wartości nazywa się polityką. Stanowi on także przedmiot
zainteresowania filozofii człowieka. Zdarza się jednak, że inaczej określa się
go w filozofii i w polityce. Powstaje swoisty konflikt, w którym najczęściej
wygrywa polityka, która posługuje się szerszym zespołem sposobów pedagogicznej
perswazji niż uniwersytet i instytuty specjalistyczne uprawiające filozofię
człowieka jako przedmiot swych badań. Wskazuje to na znamienny fakt, że w
aktualnej kulturze europejskiej filozofie człowieka, cele, zadania i wartości
proponowane ludziom, upowszechniają nie uniwersytety, lecz instytucje i
organizacje polityczne, które nie zawsze korzystają z wypracowanych teorii
zgodnych z prawdą, to znaczy zgodnych z człowiekiem, ujawniającym się jako
konkretna jednostka i osoba, z tym więc, że istnieje i kim jest. Owszem, często
polityka udziela takich odpowiedzi, kierując się przez siebie określonym celem,
zadaniem i wartościami, proponowanymi ludziom dla rozstrzygania potrzeb i spraw
w ich życiu codziennym.
Podstawą
takiej dominacji polityki jest nie tylko decyzja i przewaga polityków w
państwie, lecz sama struktura kultury, ujętej od strony właśnie dominujących w
niej dziedzin.
Dominowanie
tych dziedzin można nazwać także układem ich ważności w wymiarze kształcenia i
wychowania ludzi, tworzenia światopoglądów i ideologii, tematów dzieł
literatury i sztuki, dziedzin nauki i techniki. Właśnie na pierwszym lub na
najwyższym miejscu, usytuowano politykę jako autorytet decydujący o
rozwiązaniach i odpowiedziach.
Tę
wyjątkową pozycję uzyskała polityka w czasach nowożytnych i współczesnych. Nie
miała jej w średniowieczu ani w starożytnych kulturach Zachodu i Wschodu. Tę
pozycję wyznaczył renesans, utrwaliły programy rewolucji francuskiej i
rewolucji październikowej, i z kolei pozytywizm. Narzuca się przypuszczenie, że
stało się to na skutek swoistych manipulacji, a nie w wyniku przemyśleń i
decyzji ludzi, poszukujących prawdy i dobra. Okazuje się bowiem, że usytuowana
tak wysoce polityka wyznaczała w kulturze tendencje laickie i je chroniła. Z
czasem przywykliśmy do tego, że w polityce pomija się temat Boga i człowieka,
religię i humanizm. Polityka usytuowała się ponad konkretnymi jednostkami,
ponad Bogiem i ludźmi i stała się zasadą określania relacji rzeczywistości.
Skutki tej przewagi polityki nad realną rzeczywistością widać najwyraźniej w
zniszczeniu środowiska przyrodniczego, w przyzwyczajeniu ludzi do rozstrzygania
wszystkiego według kategorii przyjętych światopoglądów.
W
kulturze współczesnej, stającej się od czasu renesansu kulturą laicką,
utrwaliła się następująca kolejność ważności dziedzin: polityka, prawo, nauki
społeczne, nauki przyrodnicze.
l) Swe
pierwsze i najwyższe miejsce w kulturze uzyskała polityka w wyniku zanegowania
filozofii rzeczywistości i religii. Filozofii zarzucano, że nie może uzyskać
twierdzeń prawdziwych, a intelektowi człowieka - że nie może poznać prawdy.
Uznano, że losem człowieka jest agnostycyzm i sceptycyzm. Zaczęto budować
filozofie, uzasadniające ten właśnie los człowieka. Wykluczenie możliwości
rozpoznania prawdy, a tym samym wyrażających prawdę filozofii, podważyło
zaufanie do religii. Uznano religię za prywatną sprawę ludzi, czasem za ich
potrzebę marzenia o szczęśliwym życiu, marzenia dziś nazywanego alienacją, to
znaczy polegającego na przypisaniu realności temu, o czym tylko myślimy. Mówi
się dziś także, że religia może mieć jedynie postać mistyki, która jest bezpośrednim
doświadczaniem Boga. Takie doświadczenie nie jest przekazywalne, a ponadto nie
jest dostępne wszystkim ludziom. Religia pojmowana jako mistyka nie może stać
się powodem określania celów człowieka, jego zadań i cenionych przez niego
wartości. Świadectwa niektórych ludzi, którzy mówią o swym mistycznym
doświadczeniu Boga, są subiektywne i ewentualnie uznane na mocy tylko zaufania
do szlachetności mistyków. W niczym nie może więc nam pomóc filozofia
rzeczywistości i religia. Pozostaje skupienie się na wiążących ludzi
odniesieniach, nazywanych relacjami międzyludzkimi. Te relacje jako jedyne
realne pole naszych działań reguluje polityka. Określa ona właśnie cele i
zadania powiązań międzyludzkich, a zarazem wartości, które człowiek ma wybrać i
uzyskać w tych odniesieniach. To wszystko stanowi nasze realne życie codzienne,
spełnia ludzkie potrzeby i ważne dla nas sprawy. Uważa się, że tym żyje
społeczeństwo, miasto, państwo, a także każdy człowiek, tymi relacjami, które
są potrzebami, oraz sprawami administracyjnymi i gospodarczymi. Ich realizowaniu
ma służyć nauka i technika, literatura i sztuka, światopoglądy i ideologie,
kształcenie i wychowanie. Wyznacza to polityka, a spełnia państwo. Instytucja
państwa staje się dysponentem polityki. Sama bowiem nazwa polityki pochodzi od
słowa polis, oznaczającego miasto lub państwo. Jeżeli państwo w swych urzędach
decyduje o polityce, to decyduje o niej pogląd władcy lub grupy rządzącej.
Znaczy to, że polityka ma swe źródło w decyzjach, a wobec tego w woli
rządzących. Jest skutkiem przewagi woluntaryzmu nad intelektualizmem, to znaczy
nad wiernym prawdzie intelektualnym ustaleniem, kim jest człowiek, i jakie są,
wyznaczone jego bytową strukturą, potrzeby i sprawy. Bez tej więzi potrzeb i
spraw z naturą człowieka, politycy mogą dowolnie lub omijając człowieka
określić jego cele i zadania, a także ważne dla niego i realne wartości.
Polityka,
której źródłem jest woluntaryzm narażający ludzi na dowolność zaleceń, podlega
zarzutowi przewagi decyzji nad rozpoznaniem natury człowieka. Powodem tego jest
właśnie sama kultura uzasadniająca pierwszeństwo w niej polityki, która
przecież nie jest filozoficzną identyfikacją człowieka, jego potrzeb i spraw,
lecz zespołem właśnie zaleceń, dotyczących osiągania celów, pełnienia zadań i
kierowania się wskazanymi wartościami. Kultura jednak usprawiedliwia określanie
przez politykę ludzkich celów, zadań i wartości.
2)
Poniżej polityki, na drugim miejscu w układzie ważności dziedzin, usytuowano
prawo jako zespół ustanowionych norm, wprowadzających zasady kolejności działań
administracyjnych i gospodarczych. Mają one wprowadzać ład i porządek w
odniesieniach międzyludzkich. Kierunek osiągania ładu i porządku określają -
wyjaśniające przepisy prawa -ustawy i zarządzenia. Przestrzegając prawa, społeczność
i państwo stają się strukturą podporządkowani; struktura taka uspokaja i budzi
przekonanie, że odniesienia międzyludzkie są realizowane w sposób właściwy. Nie
zawsze jednak człowiek przestrzega prawa. Wykrywają to wyspecjalizowane grupy
kontrolne, nazwane policją. Wykryte naruszenie prawa daje ludziom poczucie
bezpieczeństwa i rodzi przekonanie, że zawdzięczają to właśnie prawu. Nie
zabiegają o to. aby podstawą przestrzegania prawa była miłość. Nikomu nawet nie
wydaje się dziś słuszne, aby budowano politykę, prawo i kontrolę na normie
miłości. Wskazuje to na przewagę polityki nad identyfikacją natury człowieka,
którego podstawowym odniesieniem do ludzi jest miłość, wyznaczana bezpośrednio
istnieniem osób.
Nikt nie
kwestionuje kierowania się prawem i przestrzegania praworządności. Niepokoi
tylko takie usytuowanie prawa w kulturze, że pełni ono rolę norm moralności.
Może zajmować wysoką pozycję w państwie, ale nie w kulturze. Nie może też
zajmować drugiego miejsca po polityce. Stając się w polityce zespołem zasad jej
realizowania, dociera do osób jako tożsame z polityką. Niektórzy badacze
struktury kultury współczesnej wskazując na układ ważności dziedzin często
piszą, że prawo od czasu renesansu jest wprost pierwszą i najważniejszą
dziedziną kultury. Powstaje w związku z tym problem psychologiczny i
organizacyjny, który polega na tym, że ponad tą pierwszą i najwyższą warstwą
nie można już umieścić na przykład normy miłości. W zwyczajnym odczuciu ludzi,
nie mówiąc już o wynikach filozoficznej identyfikacji człowieka, miłość
przewyższa prawo, a ponadto pozwala znaleźć raczej w rzeczywistości zasady ładu
i porządku dla dziedziny administracji i gospodarki, niż w decyzjach władców.
3) Nauki
społeczne, usytuowane na trzecim miejscu w układzie ważności dziedzin, są
sposobami sprawdzania skuteczności prawa w kierowaniu relacjami międzyludzkimi,
to znaczy polegają na podejmowaniu odniesień międzyludzkich zgodnie z przyjętą
polityką. Wskazują na to metody badawcze, stosowane w tych naukach. Metody te
są głównie statystyczne. Nie charakteryzują więc osób i samych relacji, lecz
ich zgodność z programem politycznym. Socjologowie często nie mają poczucia
politycznej roli uzyskanych przez siebie rezultatów badań. Dochodzą do swych
statystycznych wyników przy pomocy ankiet, które opracowują na miarę aktualnej
kultury współczesnej. W tej kulturze polityka wyznacza pole badań, które jest
nie tylko zespołem odniesień międzyludzkich, lecz także zespołem celów, zadań i
wartości.
4)
Kolejne, czwarte miejsce w strukturze współczesnej kultury zajmują nauki
przyrodnicze. Owszem, kierują się one swoimi przedmiotami i metodami badań. Ze
względu jednak na strukturę kultury także podlegają polityce, która określa im
właściwy sobie cel, a mianowicie wykrywanie sposobów aktywizowania i ulepszania
działań gospodarczych.
Są
podstawy aby sądzić, że nauki społeczne służą osiąganiu ładu administracyjnego,
i że nauki przyrodnicze służą osiąganiu ładu gospodarczego. Ten ład i kierunek
porządkowania wszystkich odniesień międzyludzkich określa prawo, a prawem
kieruje polityka.
Wskazane
tu zależności między naukami, zarazem celami i zadaniami stawianymi ludziom,
wyznaczyła kultura współczesna przez stanowiący ją układ ważności dziedzin. Ona
jest główną podstawą dominacji polityki.
Osobnym i
trudnym zagadnieniem są powody, dla których renesans, dwie rewolucje i
pozytywizm doprowadziły do dominacji polityki i wyznaczenia jej laickiego charakteru.
Wiadomo jedynie, że narzędziem uzyskania takiej struktury kultury było
zakwestionowanie prawdziwości filozofii klasycznej, a głównie metafizyki bytu
oraz religii w jej katolickiej wersji.
2. Dziedziny wyznaczające
politykę
Można
zgodzić się, że struktura kultury, ujętej od strony dominujących w niej
dziedzin, wyznacza w tej kulturze miejsce polityki. Polityka nie zajmowała
pierwszego i najwyższego miejsca jedynie w kulturze średniowiecznej. Tę kulturę
stanowił inny układ ważności i dziedzin. Ich kolejność była następująca:
filozofia
i teologia Boga, wsparte na filozofii rzeczywistości;
pedagogika
humanistyczna i religijna, nawiązujące do teorii człowieka jako osoby;
etyka i
stanowiące jej część prawo;
sztuki
jako zespoły zasad i praktyka wykonywania wszelkich wytworów, proporcjonalnych
do usprawnionego myślenia i wspartych na roztropności decyzji.
W grupie
sztuk znalazła się polityka jako umiejętność i praktyka kierowania narodem i
państwem. Tę praktykę wiązano ze sprawnością roztropności. Jest to sprawność
kierowania się w działaniach wpływem intelektu rozpoznającego prawdę. Do sztuk
zaliczano także uprawianie ziemi, budowanie okrętów, tworzenie dzieł
artystycznych i użytkowych. Inaczej mówiąc, dziedzinę sztuk stanowiło
rolnictwo, rzemiosło, ponadto medycyna, a nawet wychowanie.
Sztuki, z
polityką włącznie, wiązane z usprawnionym myśleniem i sprawnościami woli, zawsze
więc z prawdą jako przedmiotem intelektu i z dobrem jako przedmiotem woli,
wskazywały na potrzebę i dominację mądrości. Była to sprawność wciąż
oczekiwana, uważana za konieczną i pierwszą zasadę sztuk, a zarazem wszystkich
dziedzin kultury. Rozumiano mądrość jako umiejętność zgodnego z naturą
jednostkowych konkretów rozpoznawania prawdy i zarazem dobrych skutków, jakie
wynikają z powiązania się ludzi z tą prawdą. Postulat mądrości wiązał wszystkie
dziedziny kultury, zarazem wyznaczał swoistą jedność ludzkich działań oraz ład
życia codziennego.
1)
Chciałoby się powiedzieć, że kultura średniowieczna ma źródło w starannej,
filozoficznej identyfikacji rzeczywistości. Stanowi tę rzeczywistość zespół
jednostkowych konkretów, których istnienie wskazuje na realnego Boga jako
przyczynę ich istnienia. Uważano, że Bóg nie tylko wszystko stworzył, lecz że
także nawiązał życzliwe kontakty osobowe z ludźmi. Nawiązanie tych kontaktów
potwierdza Objawienie chrześcijańskie. Z tego względu, że Bóg jest pierwszą
przyczyną sprawczą stworzeń i osobą, która odnosi się do tych stworzeń z
miłością, filozofia i teologia Boga stały się pierwszą i najwyższą dziedziną
kultury. Ta dziedzina była podstawą określania potrzeb i rozstrzygania spraw
poszczególnych ludzi i narodu.
2) Jeżeli
tak głęboko, bo w swym istnieniu i w szansach miłości człowiek zależy od Boga,
to drugą dziedziną kultury staje się wychowanie humanistyczne i religijne ludzi,
troska o wierne miłości powiązania ludzi z ludźmi i ludzi z Bogiem. Ta troska
wyznaczała nie tylko programy nauczania i wychowania dla szkół, lecz także
państw. Realizacja tych programów powodowała, że kultura średniowiecza stawała
się kulturą chrześcijańską, wtedy jeszcze w wersji wyłącznie katolickiej, mimo
różnorodności liturgii, architektury, a w tej architekturze wyrażanej teologii.
Ta architektura umacnia bezpośrednio filozofię i teologię Boga. Katolicka
wersja kultury oddziaływała tak szeroko, że nawet strukturę państwa nazywano christianitas.
Dodajmy
przy okazji, że w późniejszych okresach historycznych, to znaczy w kulturze
nowożytnej i współczesnej, kultura chrześcijańska stawała się jedynie światopoglądem
wierzących w Boga chrześcijan. Z czasem z tej kultury chrześcijańskiej
wyodrębniła się kultura katolicka.
Gdy
mówimy, że pedagogika humanistyczna i religijna zajmuje drugie miejsce w
kolejności dziedzin stanowiących kulturę średniowieczną, to nie chcemy przez to
twierdzić, że wychowanie ludzi stało się polityką w średniowiecznej christianitas, i że polityka zajęła
drugie miejsce po filozofii i teologii Boga. Znaczy to tylko, że zasady wychowania
były zarazem realizowane i że wiązała się z nimi sztuka wychowywania. Ponieważ
skutki wychowania dotyczyły wszystkich obywateli christianitatis, czym interesowało się także państwo, ta pedagogika
była bardzo widoczna i niekiedy nawet uważana za politykę na przykład Karola
Wielkiego, tak jak w kulturze nowożytnej i współczesnej sytuujące się po
polityce prawo uważane było między innymi w XV wieku za pierwszą dziedzinę
kultury, mimo że stanowiło tylko sposób realizowania polityki w jej celach,
zadaniach i proponowanych wartościach.
Należy
dodać, że realizowana pedagogika była oparta na teorii człowieka, zarówno
filozoficznej jak i teologicznej. Z dworu Karola Wielkiego promieniowała teoria
człowieka, wiązana z tą myślą Cycerona, że człowiek jest mądrym mówcą. Zalecano
więc sprawność mądrości oraz kulturalne wyrażanie swej myśli. Termin
„kulturalne” oznaczał tu wychowane, udoskonalone, swoiście eleganckie
wypowiadanie się, uzyskiwane w studiach filologicznych. Filologia więc i
filozofia z teologią stanowiły główne przedmioty nauczania. W filologii
dopuszczano czytanie tekstów pogańskich poetów właśnie dla piękna ich
wypowiedzi (propter florem eloquentiae). Zarys teologicznej teorii
człowieka odnajdujemy w legendach o św. Graalu i rycerzach króla Artura.
Znamienne jest, że centralnym tematem legend jest Chrystus, Eucharystia i łaska
uświęcająca. Zarazem pojawia się akcent, wyraźnie podkreślony w naszych czasach
przez św. Teresę z Awila, że znakiem poprawnego życia religijnego jest
nieustanne powstawanie z grzechów, nieustanne nawrócenie. Temat nawrócenia
swoiście spaja religijną tradycję Starego Testamentu, wystąpienia św. Jana
Chrzciciela i tendencję religijną pierwszych chrześcijan, chrześcijaństwo
średniowieczne i nasze czasy, w których dominuje ateizm i z którego trzeba się
wyzwolić, nawrócić.
3) Na
trzecim miejscu w kolejności dziedzin, stanowiących kulturę średniowieczną,
usytuowano etykę. Określała ona zasady postępowania ludzi, a więc międzyludzkich
odniesień ze względu na dobro człowieka. Ogarniała dziedziny, którymi w
kulturze współczesnej zajmuje się polityka. Etyka średniowieczna nie określała
wszystkich celów, zadań i wartości, wyznaczających życie codzienne ludzi.
Określała tylko zasady postępowania, reagowania na ludzi zgodnie z ich dobrem.
Samo dobro identyfikowała metafizyka bytu, a wiedzy o człowieku jako osobie
dostarczała filozofia człowieka. O relacjach z osobą Boga informowała teologia
dogmatyczna. Etyka średniowieczna także nie zajęła miejsca polityki. To tylko
we współczesnej kulturze polityka, stanowiąc zespół zasad podporządkowujących
sobie prawo, utożsamia się z etyką, a niekiedy pośrednio z filozofią człowieka.
Staje się też niekiedy tożsama z ideologią jako jedynym eschatonem. Ten eschaton
był w kulturze średniowiecznej pełniejszy i bogatszy.
4)
Najniższą pozycję w kulturze średniowiecznej zajmowały sztuki jako nauki i
działania praktyczne. Ta ich pozycja wskazuje, że w tej kulturze ceniono przede
wszystkim intelekt i kierowanie się tą jego sprawnością, która nazywa się
mądrością. Ceniono działania praktyczne, lecz nigdy nie sytuowano ich ponad
intelektem i mądrością. Praktyka nie sprawdzała ustaleń intelektualnych i
mądrościowych. To raczej mądrość wyznaczała praktykę.
Wśród
sztuk ważne miejsce zajmowała sztuka rządzenia. Była ona przedmiotem namysłu
filozofów i teologów. W XIII wieku św. Tomasz określił rządzenie jako sztukę
doprowadzania do właściwego celu. Chodziło o cele człowieka, cele jego działań
intelektualnych i wolitywnych, o zgodne z celem tworzenie wytworów, zarazem o
zgodność wszystkich tych celów z objawionymi nam planami i celami Opatrzności.
Rządzenie rysowało się więc jako wprowadzanie ładu. Chodziło o wewnętrzny ład
człowieka, dosłownie o ład moralny oraz o harmonię wszystkich działań ludzkich,
zawsze chroniących dobro osób. Rządzenie wymagało osób rządzących. Z tymi
głównie osobami wiązano politykę. Rozumiano przez politykę łączenie dobra,
sztuk i cnót. Znaczy to, że polityka była tym zespołem działań, które polegały
na łączeniu przez polityków dobra, osiąganego w sztukach i cnotach, wytworach
zewnętrznych i wewnętrznych. Znaczyło to z kolei, że polityk miał pilnować, aby
obywatele usprawniali swój intelekt i wolę, i przy pomocy tych usprawnień
uzyskiwali dzieła potrzebne ludziom, te więc cnoty i dzieła, które realizują
dobro. Usprawnień, jako dobra twórcy, i dzieł, wyzwalających dobro, wymagały
także inne sztuki, takie jak uprawa roli, medycyna, budowanie okrętów, w ogóle
rzemiosło, nawet wychowanie. Wydawałoby się, że wszystkimi tymi sztukami kieruje
polityka. Trzeba wobec tego dodać, że sztukami kierowali specjaliści w danej
dziedzinie sztuki. Umiejętność i praktykę kierowania dużymi społecznościami
wiązano bowiem ze sprawnością roztropności. Sama roztropność polega na posługiwaniu
się w działaniach wpływem intelektu rozpoznającego prawdę. W sztukach chodzi
przede wszystkim o dobro twórcy i dzieła. Polityka jest wobec tego specjalną
sztuką, właśnie sztuką rządzenia.
5)
Polityka w kulturze średniowiecznej nie zajmowała więc pierwszego miejsca.
Dziedziną dominującą była mądrość jako źródło kultury. Ważna więc była mądrość
jako dar Ducha Świętego oraz mądrość naturalna, stanowiąca usprawnienie
intelektu ludzkiego. To usprawnienie trzeba było uzyskiwać przez wykształcenie
i wychowanie. Wykształcony i wychowany intelekt przy pomocy innych władz
poznawczych i decyzyjnych tworzył kulturę. Na pierwszym więc miejscu usytuowano
teologię jako wiedzę o mądrości Boga, którego istnienie rozstrzygała filozofia,
gdyż wiedziano już, że człowiek nie poznaje Boga bezpośrednio swoim intelektem,
lecz przy pomocy rozumowania, a ponadto przy pomocy rozumienia Objawienia.
Stało się wobec tego potrzebne i konieczne określenie sposobu kształcenia i
wychowania człowieka zarówno w teologii jak i w filozofii. Stało się też
potrzebne osobowe wiązanie się ludzi z ludźmi i ludzi z Bogiem. Wymagało to
wszystko dobrego studium filozofii i teologii człowieka. Antropologia filozoficzna
określała zasady odniesień do ludzi, a nawet do Boga. Wskazując na potrzebne
ludziom sprawności kierowała ona do sztuk. I dopiero tu pojawiała się polityka.
Wiele więc dziedzin wyprzedzało ją i wyznaczało.
Wydaje
się, że takie dziedziny powinny wyznaczać politykę także w kulturze nowożytnej
i współczesnej. Nie byłaby wtedy elementem usytuowanym w kulturze arbitralnie,
a ponadto nie stanowiłaby zespołu odgórnie określonych celów, zadań i wartości.
Ta arbitralność musiała się pojawić, gdy odebrano filozofii pozycję nauki
identyfikującej realną rzeczywistość i gdy zdyskwalifikowano religię.
Rzeczywiście
struktura kultury wyznacza polityce miejsce wśród dziedzin stanowiących
kulturę. A dokładniej mówiąc, wyznaczają to miejsce ludzie, którzy używając intelektu
i woli przy pomocy swego myślenia i decyzji tworzą dziedziny i określają ich ważność.
Polityka tylko wtedy jest pierwsza w zespole dziedzin, gdy pominie się
filozofię bytu i religię. Przestaje być wówczas sztuką osiągania celów, zadań i
wartości, a staje się zasadą nie tylko celów, zadań i wartości, lecz także
kierunków i przedmiotu myślenia i decyzji ludzi.
Rozważając
strukturę kultury nowożytnej i współczesnej, a z kolei średniowiecznej,
wyodrębniliśmy dwie koncepcje polityki. Jest tych koncepcji o wiele więcej. Te
dwie pierwsze wyznaczyła sama struktura kultury. Inne powstają przez wiązanie
polityki na przykład z władzą, z państwem, nawet z człowiekiem, a raczej z
teorią człowieka. Niezależnie jednak od tych powiązań funkcjonują jako osobne
koncepcje.
Nie
chodzi tu o wyliczanie ich wszystkich. Wystarczy wskazać na koncepcje w jakimś
okresie dominujące. Jawiły się wyraźnie w ujęciu chronologicznym. Interesuje
nas jednak przede wszystkim to, co stanowi treść poprzednich dwóch rozdziałów:
stwierdziliśmy, że niektóre koncepcje wyznacza laicka orientacja kultury, a
niekiedy orientacja katolicka. Jednak ta zasada uporządkowania koncepcji,
podobnie jak zasada chronologii, nie daje wyraźnego obrazu koncepcji polityki.
Nie wiadomo bowiem do której grupy zaliczyć politykę pogańskich państw
teokratycznych. Polityka w tych państwach jest wyznaczona wyraźnie przez teorię
władzy. Zgodnie więc z treścią dwóch pierwszych rozdziałów zestawmy laickie, a
z kolei katolickie lub przynajmniej religijne koncepcje polityki.
Ważniejsze laickie koncepcje polityki
Powtórzmy
najpierw, że wywołana ateizacją laicka orientacja kultury charakteryzuje czasy
nowożytne i współczesne. Starożytność i średniowiecze wypracowują religijne
koncepcje polityki, a raczej koncepcje, w których bierze się pod uwagę
rzeczywistość Boga i więzi religijnych łączących z Nim ludzi.
a) Można
więc powiedzieć, że pierwszą laicką koncepcję polityki wyznacza struktura
kultury, w której pominięto religię oraz filozofię identyfikującą realne byty.
Polityka w tej kulturze jest zespołem celów, zadań i wartości. Ma w takim razie
postać racji stanu, gdyż przez rację stanu rozumie się cele, zadania i
wartości, swoisty eschaton, proponowany narodom i państwom. Racja stanu jest
realizowana w programach politycznych jako zespól wskazań wprowadzających
proponowany eschaton. Jest on wprowadzany w codzienne życie ludzi. Do zespołu
wskazań należy przede wszystkim program ateizacji. Ten program był głównym
akcentem humanizmu renesansowego.
b) Oprócz
wymienionej koncepcji polityki renesans wprowadził także drugą koncepcję, która
polegała na upowszechnianiu teorii człowieka. Tą teorią był zainteresowany
władca Florencji i zespół jego doradców. Z tego względu teoria człowieka stała
się racją stanu, a więc inspiracją programów politycznych. Głoszono, że
człowiek sam się tworzy. Realizowano tę koncepcję poprzez wykształcenie i
wychowanie. Do tej koncepcji polityki, rozumianej jako upowszechnianie teorii
człowieka dość często później wracano.
Koncepcja
polityki w postaci teorii człowieka została dokładnie opracowana jeszcze w
renesansie w teorii awerroistycznej. Sformułował ją Marsyliusz z Padwy. Związał
tę koncepcję polityki, podejmowanej jako upowszechnianie teorii człowieka, z
teorią państwa. Można jednak koncepcję polityki sformułować niezależnie od
koncepcji państwa. Polityka jest w ujęciu Marsyliusza z Padwy zespołem wskazań,
zachęcających każdego człowieka do wytwarzania dóbr, którymi dysponuje władca.
Są to wskazania jednakowe dla wszystkich ludzi. Upowszechniają one pogląd, że
człowiek posiada duszę wspólną ze wszystkimi ludźmi. Dla awerroistów oznacza
to, że jest jedna wspólna dusza, która oddziałuje na wyobrażenia bytów
jednostkowych, zbudowanych z ciał i formy zwierzęcej. Człowiek, jako zwierzę,
przejmuje wpływ duszy wspólnej, której władca poleca wytwarzanie dóbr,
realizowanych tak samo przez wszystkie jednostki, nazywane ludźmi. Mają się one
charakteryzować tymi samymi sprawnościami i nawykami wytwarzania. Z czasem
władcy różnych państw stawiali wyłącznie wymagania i pomijali prawa człowieka.
c)
Kolejną koncepcję polityki wypracowała rewolucja francuska w swojej Deklaracji
praw człowieka i obywatela. Upomniano się w niej właśnie o prawa człowieka, każdego
człowieka. Wynikałoby z tego. że wyciszono teorię wspólnej duszy ludzi. Może
jedynym jej echem jest podkreślane w Deklaracji stwierdzenie, że każdy człowiek
rodzi się równy innym. Wyodrębnia go i wyróżnia zespół praw, które czynią go
wolnym obywatelem. Jako obywatel jest częścią narodu. Generalnie rzecz biorąc
można o człowieku mówić głównie jako o obywatelu. Zespołem obywateli kierują
wybrane władze, którymi kieruje najpierw król, z czasem rząd wyrażający
państwo. Może właśnie od czasów rewolucji francuskiej w kulturze nowożytnej i
współczesnej utożsamiano z polityką prawo. Nikt nie kwestionuje praw i
praworządności. Może jedynie niepokoić to, że prawo stało się cechą
wyróżniającą człowieka jako obywatela i wprost elementem konstytuującym lub
utożsamiającym człowieka z obywatelem.
d) Inną
koncepcję polityki wyznacza pogląd Hegla: człowiek jest procesem, a wobec tego
warstwą w dialektycznie tworzącej się rzeczywistości. Jest on wprost tożsamy ze
społeczeństwem. Polityka staje się więc zespołem zaleceń w odniesieniu do
tworzącej się i zmieniającej społeczności ludzkiej. To, co dotyczy
społeczeństwa, dotyczy tym samym każdego człowieka. Cele i zadania
społeczeństwa są zarazem celami i zadaniami każdego człowieka. Ginie w tej
koncepcji pozycja i rola człowieka jako jednostki. Ten główny akcent ma w życiu
codziennym postać poglądu, że jednostka zawsze daje się zastąpić, że nie liczy
się w dziejach społeczeństwa.
e)
Polityka w tezach marksizmu, tożsama z ideologią marksistowską, w swej racji
stanu sprowadza się do uzyskania szczęścia przyszłych pokoleń. W swych programach
jest ona zespołem wskazań, jak uzyskiwać to szczęście, które ma polegać na
stanowieniu bezklasowego społeczeństwa. Programy polityczne są w tym przypadku
propozycją stawania się społeczeństwa przy pomocy rezygnowania z jednostkowej
odrębności ludzi, a przede wszystkim z religii. Ateizm bowiem, jak się tu
sądzi, jest sposobem wyzwolenia człowieka z jednostkowości na rzecz stawania
się społeczeństwem. Należy tylko dodać, że ta wersja polityki była modyfikowana
w różnych narodach i państwach.
f)
Swoistą koncepcję polityki wprowadził pozytywizm. Polegała ona na całkowitym
zerwaniu z tradycją i na organizowaniu życia ludzi jako struktur wyłącznie
zbudowanych z ciała, którego potrzeby i sprawy określają geniusze, powołani do
kierowania i rządzenia masą ludzką. Zdumiewa na przykład to, że nawet Jacques
Maritain używa terminu „masa ludzka” w swej głośnej książce Humanizm
integralny. Tak głęboko więc i powszechnie przyjął się pogląd, że człowiek jest
głównie społeczeństwem. Geniusze proponowali zajęcie się pracą (w każdej
dziedzinie od podstaw) w celu zbudowania społeczeństwa ludzi, identyfikowanych
wyłącznie w naukach przyrodniczych. Szczegółowe tezy polityki wyznaczonej przez
pozytywizm rozwijano w scjentyzmie.
g)
Teilhard de Chardin również pojmował człowieka jako „zagęszczenie”, nazywane
duszą, w „rozrzedzeniu”, nazywanym materią, jako więc warstwę w ewolucyjnie
rozwijającym się kosmosie. Dopowiadał tylko, że ewolucję, jako proces z dołu do
góry, wywołuje Bóg, stanowiący najwyższy punkt kosmosu i wszystko przyciągający
do siebie. Nie należy twierdzić, że Teilhard de Chardin wypracował wyraźną
koncepcję polityki. Studiowany jednak chętnie przez przyrodników i polityków
mógł w pewien sposób sprzyjać kształtowaniu się i umacnianiu teorii człowieka
pojmowanego jako warstwa, a tym samym jako społeczeństwo.
h)
Oddziaływanie strukturalizmu trwało przez prawie cały wiek XX. W Polsce
funkcjonował on przez co najmniej dziesięć lat. Strukturalizm przenosił powoli
uwagę ludzi z realnych konkretów na struktury czysto myślne, komponowane przez
ludzki intelekt. Z czasem Michel Foucault wypowiedział efektowną myśl - a są to
czasy nam współczesne - że nie istnieją realni ludzie, lecz ogólne struktury,
scalone przez intelekt z elementów realnych. W codziennym życiu wciąż
traktujemy człowieka jako realny byt. Z dokładnej analizy wynika jednak -
twierdzi Strukturalizm - że jedynie w naszym myśleniu człowiek jest
jednostkowym człowiekiem. Naprawdę jednak istnieją tylko pojęcia, pomyślane
kompozycje, tylko kultura jako zespół dzieł, może głównie literatury. To, co
realne, jest elementem, jednym z wielu elementów, które w sumie stanowią bezosobową
historię. Tę historię poruszają zmieniające się idee, na przykład idea znaku,
pracy. Wyznaczają one podobne zachowania. Określone idee wyznaczają epoki.
Narzuca się przypuszczenie, że określone znaki, typ pracy, zachowania ludzi
stanowią to, co możemy nazwać polityką, zarówno w jej racji stanu, jak i w
programie politycznym. Dokładniej mówiąc, istnieje sama polityka, nie istnieją
ludzie. Polityka sama się tworzy i przekształca, ogarnia świat nie licząc się z
tym, że realny człowiek istnieje. Przejawia się niekiedy w protestach, w
wołaniu o wzięcie pod uwagę uprawnień człowieka. Samomyśląca się polityka nie
przyjmuje do wiadomości zastrzeżeń, skandalu głodowania narodów, uciążliwości
wojen, w które jednak konkretnych ludzi wikła bezosobowa polityka.
Realny
protest żywych osób wycisza usłużnie wciąż rozwijana hermeneutyka głosząca
normalność myślenia paradoksalnego, które polega na pomijaniu zasady niesprzeczności.
To prawda, że wydaje się sprzecznością występowanie razem ogólnych struktur
myślowych i realnych ludzi. Prawo sprzeczności minimalizuje konflikt i usprawiedliwia
niereagowanie na prawa człowieka. Trudno oprzeć się wrażeniu, że wyznaczona
przez strukturalizm i usprawiedliwiana hermeneutyka wersja polityki także się
realizuje.
Porządkując
ważniejsze laickie koncepcje polityki można dopowiedzieć, że o roli tych
koncepcji mówią ich skutki realizowane w programach politycznych. Gdy bowiem
polityka staje w swej racji stanu głównie teorią człowieka, przedmiotem
przemian stają się przedmioty nauczania i wychowania. Program polityczny
ogarnia najpierw szkolnictwo, przemienia cele wychowawcze, mniej akceptuje
problemy gospodarcze. Gdy natomiast polityka w swej racji stanu staje się
głównie prawem, co jest warunkowane głównie strukturą kultury nowożytnej i
współczesnej, wówczas przemiany, nazywane reorganizacją władzy i państwa,
dotyczą struktur organizacyjnych i społecznych. Na ogół nie pojawiają się inne
propozycje ochrony osób. Najczęstszą, inną przemianą staje się jedynie dominacja
polityki w postaci strukturalistycznego samotworzenia się teorii w świecie
myśli polityków.
Ważniejsze religijne koncepcje polityki
Trzeba w
tej grupie umieścić propozycje teokratyczne. Wiążą się one wyraźnie z teorią
władzy pochodzącej od Boga. W najdawniejszych koncepcjach uzasadnieniem
pochodzenia władzy od Boga było wprost przyznanie władcy boskości lub jego
utożsamianie się z Bogiem. Nikt nie kwestionował władzy Boga. Polityka w
postaci głoszonej przez władcę racji stanu sprowadzała się do jego poglądu i
decyzji. Nie mogła być kwestionowana i wyznaczała absolutny charakter władzy.
Jednym z przykładów może być tu Egipt, a nawet starożytny Rzym. Polityka w tym
wypadku nie stawała się samomyślącą się koncepcją, lecz dominującym sposobem
przejawiania się władcy i jego kontaktu z poddanymi. Teokratyczna koncepcja
polityki, wspierana przez inne jej wersje, dotrwała w niektórych państwach aż
do naszych czasów. Dopiero przecież w okresie II wojny światowej cesarz Japonii
ogłosił, że nie jest bogiem.
Obserwujemy
też w historii monarchie absolutystyczne, w których władcy nie powołują się na
pochodzenie swej władzy od Boga. Jedynie sposób sprawowania władzy przypomina
różne tradycje teokratyczne.
a)
Koncepcję polityki, opartej na przekonaniu o pochodzeniu władzy od Boga,
realizował Karol Wielki, twórca wspaniałego państwa chrześcijańskiego. Przez
politykę rozumiał on kierowanie ludzi do Boga poprzez kształcenie i wychowanie
religijne. Stanowiło to jego rację stanu. Programy polityczne dotyczyły
organizacji szkolnictwa. Chodziło w nim o wykształcenie intelektu i
usprawnienie woli, by w wolnym wyborze dążyła ona do Boga. Była to polityka
proponowana bezpośrednio każdemu obywatelowi, podawana jednak nie w postaci
teorii i skłaniających do jej przyjęcia zarządzeń, lecz w postaci sztuki
kształcenia i wychowania we wszystkich dziedzinach stanowiących kulturę
średniowieczną. Nie wykluczało to wojen, konfliktów, grzechów i nieszczęść.
Znane nam legendy i pieśni tych czasów ukazują głębokie poczucie wierności lub
niewierności Bogu, potrzebę nawrócenia się i trwania w więzi z Chrystusem.
Dopiero w
XVI wieku obowiązek wierności głoszonej religii został objęty prawem i stał się
sposobem naruszania wolności człowieka. Nie notuje się takich sytuacji w
państwie Karola Wielkiego.
b) W
epoce Ottonów wiąże się politykę bardziej z koncepcją państwa, a mniej z
koncepcją władzy, mimo że głosi się także jej pochodzenie od Boga. Polityka nie
jest już w takim stopniu, jak za Karola Wielkiego, propozycją skierowaną do
każdego obywatela, ułatwiającą mu nawiązanie ważnych dla niego kontaktów z
Bogiem. Jest teraz, za Ottonów, projektem zorganizowania narodów, nazywanych christianitas w jedną instytucję, a
nawet państwo. Ten projekt miał dwie wersje:
Unii,
wiążącej samodzielne państwa chrześcijańskie w jeden organizm; czynnikiem
spajającym było w tym przypadku chrześcijaństwo. Organizm ten posiadał wspólną
władzę i wspólną armię. Powodem konfliktów było jedynie zabieganie o urząd
cesarza. Taką unię usiłowała realizować cesarzowa Teofanu. Pierwszą więc wersją
projektu była unia państw chrześcijańskich.
Drugą
wersję realizował Otton III. Polegała ona nie tyle na unii państw, ile raczej
na umacnianiu chrześcijaństwa, które miało skłonić1 władców do wiązania się z
wszystkimi chrześcijanami w świecie, szukającymi w papieżu jako następcy
Chrystusa spełnienia więzi z Bogiem, a w cesarzu obrony bezpieczeństwa ludzi i
granic siłą wspólnego wojska. Ta wersja nie utrwaliła się, może z powodu
przedwczesnej śmierci Ottona III. Przejmujące jest to, że grupa jego młodych
jak on przyjaciół długo jeszcze usiłowała tę wersję realizować.
Polityka
Ottonów polegała więc na kierowaniu się ku narodom i miała charakter, mówiąc
dzisiejszym językiem, może bardziej polityki zagranicznej niż polityki wewnętrznej.
Zauważmy tylko, że pomysł Ottona III do dzisiaj przypomina nam św. Wojciech,
św. Brunon z Kwerfurtu, święci bracia pustelnicy, osadzeni przez Bolesława Chrobrego
w pobliżu Poznania. Wszyscy ci święci są męczennikami.
c)
Podejmowano jednak wersję cesarzowej Teofanu. Można tu wymienić państwo Mieszka
I. Czymś ponadto wyjątkowym był fakt, że przyjęcie chrztu przez Polskę wyznaczyło
zarazem początek państwa polskiego. Polityka Mieszka I polegała, podobnie jak
dla Karola Wielkiego, na proponowaniu Polakom osobistej więzi z Chrystusem.
Realizacja tej propozycji nie była spontaniczna, wywoływała konflikty. Jednak w
oparciu o relację z Bogiem, uzyskaną w chrzcie Polaków, budowała się zarazem
kultura polska i państwo polskie. Do dzisiaj trudno te dziedziny oddzielić.
Mieszko I jak gdyby intuicyjnie realizował to, co stanowiło propozycję zarówno
cesarzowej Teofanu, jak i Ottona III. Chciałoby się powiedzieć, że wprost
nawiązywał do polityki Karola Wielkiego. I może różniło go przekonanie, że nie
tylko otrzymał władzę od Boga, ile raczej wskazywał Polakom na realną więź z
Chrystusem. Stanowi to oryginalną wersję polityki polskiej.
Piastowie
realizowali w Polsce christianitas.
Nie zmieniały tej tendencji bunty i nawroty pogaństwa, nawet konflikty z
hierarchią Kościoła katolickiego. Wszyscy znamy dzieje Bolesława Śmiałego i św.
Stanisława ze Szczepanowa. W Polsce nie istniały także te trudności, na które
było narażone chrześcijaństwo innych krajów Europy. W tych krajach
chrześcijaństwo przekształcało bardzo mocno kultury pogańskie, na przykład
celtycką i germańską. Kultura intelektualna Słowian, a nawet ich pogańska
religia nie były mocne przed okresem chrztu Polski. Wszystko, co dobre dla
ludzi i państwa, zaczęło się w roku 966.
d)
Politykę jako realizowanie chrześcijaństwa kontynuowali także Jagiellonowie.
Wydaje się, że Władysław Jagiełło i królowa Jadwiga poszerzyli tę politykę
wiązania ludzi z Bogiem o koncepcję Ottonów i zarazem cesarzowej Teofanu, gdy
doprowadzili do unii Polski z Litwą. Uzyskali jedność państw chrześcijańskich o
ograniczonej suwerenności ze wspólnym władcą i wspólnym wojskiem.
e)
Historycy wiążą podobną politykę jeszcze z osobą króla Stefana Batorego, który
troszczył się o szkoły parafialne, osobiście egzaminował nauczających w tych
szkołach księży, planował założenie uniwersytetu, do którego zaprosił
najwybitniejszych uczonych Europy. Nie pozwolili jednak na ich przyjazd władcy
krajów, z których uczeni mieli do nas przybyć. Jego polityka posiadała znowu
wersję bliższą propozycji Karola Wielkiego niż Ottonów. Polegała ona na
programie kształcenia i religijnego wychowania Polaków.
Nie
obserwujemy już później ani w Polsce, ani w Europie, tak wyraźnie polityki
chrześcijańskiej. Z czasem, i może dopiero w naszych czasach, stała się ona
przedmiotem rozważań wielkich osobowości politycznych, tworzonych przez nie
ugrupowań politycznych lub niektórych filozofów. Aktualna struktura kultury nie
sprzyja realizacji polityki katolickiej.
4. Rewolucja francuska jako
utrwalenie laickiej koncepcji polityki
Renesans
zapoczątkował tylko epokę, w której dominuje polityka. Zastosował też ateizację
jako sposób niszczenia christianitas,
a tym samym kultury, w której liczyły się usprawnienia intelektu i woli przez
kontakt z prawdą i dobrem, w sumie dominacja mądrości. Mądrość otwierała ludzi
na dar mądrości, wyzwalający i doskonalący w osobach miłość do Boga. Strukturom
tworzących się państw narodowych renesans zaproponował prawo jako sposób
chronienia władzy i polityki, zarazem jako zespół kształtowania odniesień
między ludźmi. Nie powodował wyraźnej laicyzacji polityki. Oddziaływały
wprawdzie awerroistyczne teorie człowieka, władzy i państwa. Ośmielały one do
przekształcania treści pojęć i wprowadzania nowych akcentów. Powstawały więc w
obszarze kultury przekształcenia poglądów na różnych polach i w różnych
dziedzinach. Bardzo powoli usuwano z kultury wprost religię i osłabiano wagę
teologii i filozofii bytu jako pierwszych dziedzin w kulturze. Owszem,
obowiązywał przepis, że religia władcy jest religią poddanych, jednak rządzący
nie zawsze dążyli do kwestionowania prawdy o Bogu. Ta prawda, chociaż sytuowała
się w życiu praktycznym, wymagała jednak zaatakowania na polu działań
intelektu. Tego ataku podjęli się filozofowie, stanowiący nurt ramistyczny w
scholastyce protestanckiej. Wspierając się na myśli Suareza, wypracowali
filozofię, której przedmiotem było wyłącznie znaczenie pojęć. Nazwali tę
filozofię ontologią. Przeciwstawiano ją metafizyce, kwestionując możliwość
identyfikacji bytów jednostkowych w ich pryncypiach. Samą możliwość czynili
przedmiotem badań filozoficznych. Wykluczało to realizm i kierowało do
idealizmu, w którym przypisuje się pierwszeństwo pojęciom i analizie wyłącznie
ich treści. Odebrano autorytet filozofii bytu, a tym samym osłabiono podstawy
teologii. Utalentowani twórcy Encyklopedii francuskiej zaczęli zmieniać wiedzę
o świecie,, ukazując świat jako byty wyłącznie materialne. Nie zawsze głosili
jawny ateizm, częściej podkreślali raczej to, że Bóg nie kontaktuje się ze
światem, który stworzył. Twierdzili, że nie wiąże się On z nami, nie wpływa na
nasz los, nie ma więc uzasadnienia religijne do Niego odniesienie.
Te
wszystkie wątki i akcenty skupiała w swym nastawieniu, a z czasem w programie,
rewolucja francuska. Zapisem tego programu jest Deklaracja praw człowieka i obywatela,
uchwalona przez Zgromadzenie Narodowe wraz z Konstytucją Francuską 3 września
1791. Podobne wątki i akcenty zawiera także Ustawa konstytucyjna z 24 czerwca
1793 oraz Konstytucja Republiki Francuskiej z 4 listopada 1848. Rewolucja
francuska ostatecznie utrwaliła laicki charakter kultury, a przede wszystkim
laicką koncepcję polityki. Na całą bowiem kulturę i przekonania ludzi oddziaływała
Deklaracja praw człowieka i obywatela. Czyniła ona właściwym i obowiązującym
pomijanie w polityce tematu Boga jako zasady kształtowania państw, prawa i
stosunków społecznych. Owszem, wymieniano czasem w ustawach zasadniczych imię
Boga i niekiedy nawet dzisiaj wymieniają je politycy. Trudno jednak powiedzieć,
że polityka kieruje się życzeniami Boga, wśród których pierwsze miejsce zajmuje
miłość do Boga i bliźniego. We wszystkich dziś na ogół racjach stanu najgłębszą
podstawą celów, zadań i wartości jest tak zwana świeckość, często w postaci
dyskretnego lub jawnego ateizmu, niekiedy tylko agnostycyzmu lub sceptycyzmu.
Świeckość o takich obliczach wyznacza właśnie laicką koncepcję polityki.
W
dokumentach rewolucji francuskiej, głównie w Deklaracji, wyraźnie określono
prawa człowieka, podjęto zagadnienie przekształcania programów nauczania, wskazano
też, czym jest naród, społeczeństwo, konstytucja, państwo, organizacje
polityczne. Odnosi się wrażenie, że podjęto dziedziny, stanowiące strukturę
kultury nowożytnej i współczesnej. Jak gdyby została stworzona lub utrwalona ta
struktura, którą zaproponował renesans. Nadano kulturze ten kształt, któremu do
dzisiaj podlegamy. Zaskakuje jedynie to, że polityka, która kształtuje kulturę,
utożsamiła się w tej propozycji z teorią człowieka. Nie zagubiło się prawo,
którym polityka posługuje się od czasów renesansu. Prawo stało się tożsame z
teorią człowieka, bezpośrednio tworzy człowieka i czyni go obywatelem.
Swoje
ujęcia opieram na polskim przekładzie dokumentów rewolucji francuskiej,
wydanych w publikacji Michała Sczanieckiego pt. Wybór źródeł do historii
państwa i prawa w dobie nowożytnej, wyd. IV, cz. l, Warszawa 1987.
Dominujące
wrażenie po przestudiowaniu Deklaracji praw człowieka i obywatela wywołuje w
czytelniku obraz człowieka jako obywatela. Utożsamienie człowieka z obywatelem
wynika z tendencji do utożsamienia człowieka z jego działaniami, wskazanymi
przez prawo. Aby tę teorię człowieka zrozumieć, trzeba wymienić najpierw jego
prawa zawarte w Deklaracji.
Prawa
człowieka są następujące: prawo do wolności, własności, bezpieczeństwa, oporu
wobec ucisku, zarazem do równości wobec prawa, swobody działania bez naruszania
praw innych obywateli i korzystania z wymienionych praw. Człowiek ponadto ma
prawo tworzenia konstytucji, dostępu do godności, stanowisk i funkcji publicznych.
Człowiek przestrzegający tych praw, a więc posłuszny konstytucji, nie może być
oskarżony, aresztowany, uwięziony, dopóki nie wykaże mu się winy. Gdy jednak wykaże
mu się winę, przestaje być niewinny i musi poddać się karze, określonej w
ustawach. Ma jednak zawsze prawo do wolności przekonań, także religijnych, do
swobodnej wymiany myśli i poglądów, do wolności słowa, pisma i publikacji. Może
wybierać posłów do ciała ustawodawczego, a także urzędników gminnych. Wszystkie
te prawa zabezpiecza wojsko.
Te
szeroko wymienione prawa człowieka czynią go właśnie obywatelem. Człowiek
określony przez prawo jest tu tożsamy z obywatelem. Wskazuje na to
stwierdzenie, że człowiek od chwili urodzenia jest wolny i równy innym w swych
prawach. Przez wolność rozumie się w Deklaracji czynienie tego, co nie szkodzi
drugiemu, a dokładniej mówiąc tego, co nie narusza praw innych ludzi. Prawa
innych członków społeczeństwa są granicą wolności człowieka, a więc granicą
używania praw. Tę granicę określa konstytucja. Równość wobec prawa oznacza też
dostęp do godności, stanowisk i funkcji publicznych, jednak na miarę zdolności
i talentu. Ponadto człowiek ma prawo oceniać konieczność podatku, wyrazić na
niego zgodę, czuwać nad jego użyciem, określać wysokość podatku, podstawę jego
naliczenia, sposoby ściągania i trwania okresu płacenia podatku. Ma też prawo
do własności, a gdy słusznie mu się ją odbiera, ma prawo do odszkodowania.
Określenie
człowieka wyłącznie z pozycji jego praw, a tym samym utożsamienie go z
obywatelem, powoduje kilka trudności w przyjęciu takiego określenia człowieka.
Wskazuje
się w Deklaracji wyłącznie na prawa człowieka. Nie mówi się o tym, kim jest
człowiek jako byt. Traktuje się te prawa jako elementy strukturalne człowieka.
Elementem tym jest więc wolność, równość i prawo, a raczej wolność i równość
wobec praw. Granicą człowieka, obszarem, który go stanowi, są prawa innych
obywateli. Innych aspektów charakterystyki człowieka Deklaracja nie ujmuje i
nie sugeruje.
Trudnością
dla filozofa jest właśnie utożsamianie zachowań lub działań człowieka, wskazanych
przez prawo, z samą naturą człowieka. Nie ma tu różnicy między podmiotem
działań i samymi działaniami.
Prawa,
określające człowieka, zarazem wyznaczają odniesienia do innych ludzi, a więc
relacje międzyludzkie. Człowiek jest zamknięty w polu tych relacji i nimi określany.
Jest więc jakąś częścią praw, w tym samym stopniu przysługujących innym
ludziom. Jest zatem częścią jakiegoś pola praw i relacji międzyludzkich.
Pozornie więc prawa te go wyróżniają. Jest we wszystkim taki sam, jak inni
ludzie. Można nawet sądzić, że jest jakąś częścią „wspólnego” człowieka, gdyż
prawie nic nie różni jednego obywatela od drugiego.
Sprawdźmy
też, zaakcentowane obok równości obywateli, pojęcie wolności. Wolnością jest
według Deklaracji czynienie tego, co nie szkodzi drugiemu. Inaczej mówiąc,
wolność polega na tym, aby to, co czynię, było prawem dla innych. Moje więc
pozytywne odniesienie do ludzi, a to znaczy moja etyka, jest tym samym, co
prawo i wolność. Wyraźny związek widzimy tu z kaniowskim określeniem normy
moralnej, nazywanej przez Kanta imperatywem kategorycznym. Tą normą jest
autorytet, utożsamiany z prawem i wolnością.
Stosowanie
i przestrzeganie prawa, tym samym podleganie prawu, określonemu przez
konstytucję, jest wolnością. Wolność ma więc miarę podlegania konstytucji.
Dopowiedzmy
także to, co jest akcentowane w Ustawie konstytucyjnej z 24 czerwca 1793.
Znajduje się w niej także Deklaracja praw człowieka i obywatela. Wymieniane są
tam następujące prawa człowieka: równość, wolność, bezpieczeństwo i własność;
mowa jest również o społeczeństwie. Celem społeczeństwa jest szczęście ogółu
obywateli, w konsekwencji każdego obywatela. Społeczeństwo realizuje to
szczęście niosąc pomoc nieszczęśliwym obywatelom przez dostarczanie im środków
do życia, gdy nie mogą pracować, i zapewniając im pracę. Społeczeństwo ma także
troszczyć się o oświatę, zapewnić wykształcenie wszystkim obywatelom. W tym
społeczeństwie rząd zapewnia korzystanie z praw. Gdy rząd narusza prawa,
najpilniejszym i najświętszym obowiązkiem oraz prawem obywatela jest sprzeciw,
nawet powstanie.
Uporządkujmy
treść tego dopowiedzenia.
Prawa
człowieka: równość, wolność, bezpieczeństwo, własność. Szerzej omówione jest w
Deklaracji prawo własności. Polega ono na używaniu i dysponowaniu swym
majątkiem, dochodami, owocami pracy i przedsiębiorczości. Nie można być
pozbawionym własności, chyba że zachodzi konieczność publiczna. Wtedy jednak ma
się prawo do sprawiedliwego i uprzedniego odszkodowania.
Prawa
społeczeństwa: pomoc biednym, oświata, powstanie, gdy rząd narusza prawa. Nie
tyle może są to prawa społeczeństwa, ile jego obowiązki.
Podsumujmy
też tezy na temat, kim jest człowiek według omówionych dokumentów. Człowiek
został tu określony przez wyróżniające go cechy i jest zarazem tożsamy z tymi
cechami. Jest więc wolnością, równością, prawami i obowiązkami. Wszystkie prawa
i obowiązki wynikają z wolności tożsamej z prawami, a zarazem ograniczają tę wolność
jako obowiązki, wyznaczane z kolei przez zespół praw innych ludzi. Ponadto
człowiek to ktoś biorący udział w działalności państwa jako jego obywatel.
Człowiek jest tożsamy z obywatelem, a wobec tego jest częścią państwa, gdyż
jego „obywatelskość” polega na posiadaniu praw, wyznaczonych przez konstytucję,
która wyraża państwo i swoiście je określa. Określa tym samym człowieka.
W
dokumentach rewolucji francuskiej jest wiele akcentów szlachetnych. Wszyscy
akceptujemy przestrzeganie praw obywateli i opowiadamy się za praworządnością
państwa. Niepokoi jedynie koncepcja człowieka, w której trudno odróżnić go od
obywatela, tak zresztą określonego, że staje się częścią państwa.
Deklaracja
skupiając uwagę na człowieku i wiążąc go tak głęboko z państwem czyni teorię
człowieka po prostu polityką państwa.
Przekształcanie programów nauczania
Dokumenty
rewolucji francuskiej proponują programy nauczania zgodne z określeniem w nich
człowieka i z treścią Encyklopedii francuskiej.
Konstytucja
Republiki Francuskiej z 4 listopada 1848 wprowadza akcent, który zaważy na
programach nauczania. Mówi się w niej najpierw, że obowiązują wszystkie trzy
zasady: wolność, równość, braterstwo. Mowa też jest o podstawach Republiki:
rodzinie, pracy, własności, porządku publicznym. Określa się ponadto cele
republiki. Na pierwszym miejscu dokument zaleca kroczenie po drogach postępu i
kultury. Na drugim miejscu obiecuje ułatwienie obywatelom osiągania
odpowiedniego poziomu moralności, wiedzy, dobrobytu. Nowym i ważnym elementem
przekształcającym programy nauczania jest kategoria postępu.
Wskażę
teraz na zasadnicze treści Encyklopedii francuskiej. Można je ująć w trzech
punktach: a) materialistyczne zinterpretowanie wszystkich zagadnień, b)
usunięcie z nauczania metafizyki bytu i teologii, c) poprzez głoszenie deizmu
forsowanie praktycznego ateizmu, co prowadzi w sumie do zakwestionowania
religii, a przede wszystkim Kościoła katolickiego.
Zauważmy
tylko, że w Polsce Komisja Edukacji Narodowej usunęła ze szkół klasyczną
metafizykę bytu.
Echa
rewolucji francuskiej odnajdujemy w konstytucji z roku 1848, w której czytamy,
że należy tworzyć kulturę zgodnie z postępem. Pojawiło się więc zaakcentowanie
i apoteoza postępu.
Z powodu
wpływów Encyklopedii francuskiej utrwalił się w kulturze materializm i ateizm.
Zarazem wysokiej miary uzasadnienie uzyskało usunięcie z uniwersytetów filozofii
bytu i teologii.
Skutkiem
tych ustaw i poglądów stał się pozytywizm i scjentyzm jako propozycja
pełniejszego zerwania z tradycją, głównie katolicką, tym razem jako zerwanie z
dotychczas uprawianymi naukami. Pierwsze i jedyne miejsce w kulturze uzyskają
nauki szczegółowe. Miarą ich rozwoju stanie się postęp. Zauważmy tylko, że
postęp jest wątpliwą kategorią mierzenia rozwoju nauk i ich osiągnięć. Postęp
bowiem opiera się na chronologii. Chronologia nie mierzy trafności twierdzeń,
lecz tylko to, co jest praktycznie akceptowane. W sposób bardziej ostry
traktuje postęp Mircea Eliade. Uważa, że jest to bóstwo współczesnego
pogaństwa, coś wymyślonego i usytuowanego na pozycji absolutu. Podobnie
wątpliwa jest kategoria zacofania, uważana za odwrotność postępu.
Przekształcanie
programów nauczania polega więc na nieuzasadnionym przyznawaniu postępowi
pozycji kryterium, zastępującego kryterium prawdy. Prowadzi to z kolei do
usankcjonowania materializmu i ateizmu, które usprawiedliwiały usunięcie z
nauczania filozofii bytu i teologii.
Krótkie ujęcia narodu, społeczeństwa, konstytucji,
państwa, organizacji politycznych
Naród
W
omawianych dokumentach rewolucji francuskiej naród utożsamia się ze
społeczeństwem. Trudno bowiem wskazać na cechy odróżniające naród od
społeczeństwa. Mówi się tylko o różnicach społecznych. Polegają one na
odmianach zachowań prawnych, a jeszcze dokładniej mówiąc, pochodzą z
użyteczności obywateli dla społeczeństwa, mają po prostu źródło w zadanich społecznych
obywateli.
Można też
ustalić, że naród stanowi sumę obywateli i że jest źródłem suwerenności i
władzy. Rozpoznajemy naród w tym, że płaci podatki na utrzymanie wojska i że ma
prawo żądać sprawozdania z działalności każdego funkcjonariusza publicznego.
Wyraźnie też stwierdza się, że naród jest społeczeństwem konstytucyjnym wtedy,
gdy przestrzegane są prawa i jest wyraźnie określony podział władz. Naród nie
tylko jest źródłem suwerenności, lecz także jest suwerenny. Chodzi tu o cały
naród. Nie może bowiem być suwerenna żadna część ludu ani żadna jednostka. Cały
naród wyraża się we władzy ustawodawczej. wykonawczej i sądowniczej. Naród sam
określa się w konstytucji jako władza.
Mimo
podania tylu cech narodu, nie można - jak sądzę -osobno mówić o nim i o
społeczeństwie. Często spotyka się bowiem określenie, że naród jest społeczeństwem
konstytucyjnym. Naród i społeczeństwo nie są więc strukturami osobnymi i
samodzielnymi.
Konstytucja
Konstytucja
jest jakby intelektualnym przejawem narodu i postacią państwa. Naród ma
postępować zgodnie z konstytucją. Zabrania ona tylko tego, co szkodliwe dla
społeczeństwa. Nie można zarazem zmierzać do tego, czego konstytucja nie
nakazuje. Wyraża ona powszechną wolę narodu, określa przedmiot oskarżenia,
aresztowania, uwięzienia, określa kary, stopień nadużywania wolności słowa,
pisma i publikacji. Konstytucja tworzy gminy dla obywateli, tworzy i określa
państwo. Kierujące się konstytucja władze zabraniają tego, czego zakazuje
konstytucja.
Lektura
trzech tekstów konstytucji z okresu rewolucji wywołuje wrażenie raczej programu
zniewoleń niż praw obywateli. Wymienione w deklaracjach prawa człowieka i
obywatela, w konstytucjach są wyraźnie tonowane i obwarowywane warunkami.
Państwo i
organizacje polityczne
Właściwie
nie ma w omawianych dokumentach dokładnego określenia państwa. Z lektury
wynika, że postacią państwa jest konstytucja. Mówi się też, że konstytucja
tworzy i określa państwo. Nie podaje się, czym ono jest. Określa się je przez
wyliczenie cech. Państwo jest więc jedno i niepodzielne. Terytorium państwa
dzieli się na mniejsze całości. Funkcjonuje w nim potrójna władza:
ustawodawcza, wykonawcza, sądownicza. Wszystkie te władze, według konstytucji z
roku 1848, i w ogóle wszelka władza, pochodzą od ludu. Najwyższą władzę
sprawuje król, który kieruje się konstytucją. Ponad jego władzą, której celem jest
obrona konstytucji, jest państwo. Jest więc ono wynikiem jakichś wzajemnych
oddziaływań ze strony zachowań prawnych obywateli, narodu, społeczeństwa i
konstytucji.
Organizacje
polityczne powstają i różnią się od siebie ze względu na cel. Celem jest utrzymanie
i chronienie naturalnych praw obywateli. Praw tych strzeże jednak przede
wszystkim wojsko. Nie może ono jednak bronić interesów organizacji, która nim
kieruje. Okazuje się więc, że organizacje polityczne pilnują sprawiedliwego
rozłożenia podatków. Strzegą więc praw i pilnują rozłożenia podatków. I tylko
takie cele stawia się organizacjom politycznym.
Podsumowując
treść rozdziału zauważmy, że rewolucja francuska w swych dokumentach utrwaliła
nie tylko laicki charakter kultury, lecz także wyznaczyła laickość polityki
jako zespołu zaleceń, dzięki którym upowszechniano koncepcję człowieka
tożsamego z zespołem określających go praw.
We
wstępie do Deklaracji praw człowieka i obywatela z 3 września 1791 wskazuje się
też na to, że „jedyną przyczyną nieszczęść publicznych i nadużyć rządów jest nieznajomość,
zapomnienie i lekceważenie praw człowieka”. Stwierdzono, że ich przestrzeganie
uchroni przed wszelkimi nieszczęściami obywatela, naród, społeczeństwo i
państwo. Akcentowanie jednak prawa jako jedynej zasady naprawy i ochrony
człowieka stanowi drogę do usytuowania polityki na pierwszym i najważniejszym
miejscu wśród dziedzin, stanowiących nowożytną i współczesną kulturę.
Ta
wyraźnie laicka kultura jest zasadniczą podstawą zawężania wiedzy o
rzeczywistości i ograniczania szans miłości jako normy odniesień
międzyludzkich. Jest podstawą usuwania spośród liczących się w kulturze
dziedzin filozofii bytu, teologii, metafizyki człowieka oraz wychowania
religijnego. Tego typu kultura uprawomocniła ateizm, materializm i negację
Kościoła. Była podstawą proponowania na różnych polach racjonalizmu,
agnostycyzmu, niekiedy deizmu, z czasem nawet nienawiści do ludzi, nazywanych w
niektórych okresach historycznych wrogami klasowymi. Wprowadza to zakłócenia w
dziedzinie etyki, nawet etyki Kanta, którą rewolucja francuska uczyniła podstawą
wychowania narodu francuskiego, a przez niego narodów Europy.
5. Aktualna treść pojęć
politycznych
Aktualną
treść pojęć politycznych jako znaczenia nazw wyprzedza na ogół długa tradycja,
nawet gdy się sądzi, że głosimy zupełnie nowe treści. Pojęcie państwa, władzy,
polityki istnieją w kulturze ludzkiej od bardzo dawna. Znamy już związek
pojęcia polityki z obszarem relacji międzyludzkich; zostało to wyraźnie
zaznaczone w kulturze nowożytnej i współczesnej. Wyprzedza jednak tę treść
pojęcia polityki wiązanie go ze sztuką rządzenia, wypracowane w okresie kultury
średniowiecznej. Można też wskazać na jeszcze wcześniejsze łączenie polityki z
pojęciem miasta, stanowiącego w starożytności - nie tylko greckiej - zarazem
państwo. Te przykłady uzasadniają przypuszczenie, że każde dziś stonowane
pojęcie polityczne można osadzić w jego historii. Najmocniej oddziałała na
treść aktualnych pojęć politycznych kultura nowożytna i współczesna nie tylko z
powodu swej struktury, lecz także z powodu powoli utrwalających się akcentów
będących znakami tendencji, teorii i podejmowanych problemów. Wskażmy na
bardziej widoczne nurty.
Od czasów
renesansu, a wyraźniej od XVI wieku, maleje nastawienie religijne ludzi. Proces
ten wynika z wywoływanego programami ateizacji. Obserwujemy też narastanie
przekonania o absolutnej władzy albo królów, albo grup może nie tyle
rządzących, ile rozstrzygających najważniejsze problemy ludzkie..
Także od
wieku XVI zaczęło dominować prawo, stanowione prze władców. Bardzo dużo uwagi
poświęcano problemowi wolności najpierw człowieka, następnie narodu i państwa.
Zaczęto upatrywać źródło władzy w narodzie i kwestionować władzę władców. W
koncepcji wyboru rządzących podkreślano twierdzenie o pochodzeniu władzy od
ludu. W sporach o władzę dopuszczano używanie siły. Zaczęła ona zajmować
miejsce przed intelektem i jego racjami. W efekcie uzyskiwanie przewagi jednych
narodów i państw nad innymi zaczęto sprowadzać do użycia siły. Stosowano tę
siłę, zresztą od dawna w całych dziejach narodów i państw. W Polsce
doprowadziło to do zaborów. Zaczęły więc funkcjonować pojęcia niepodległości i
suwerenności. Pojęcie suwerenności szczególnie dzisiaj jest używane. Aby bronić
suwerenności tworzono ideologie, w których zawsze mocno podkreślano wątek misji
danego narodu wobec innych narodów. Ta misja polegała na propagowaniu w różny
sposób wybranych wartości.
Całą
taktykę i technikę upowszechniania ideologii nazywano albo nawracaniem narodów
pogańskich, albo zapewnianiem szczęścia przyszłym pokoleniom. Rozstrzygała o
tym zawsze jakaś teologia, oczywiście zniekształcona i wadliwa, albo
eschatologia, jeżeli nie szukano uzasadnienia ideologii aż w Biblii lub
bezpośrednio w Bogu.
Wszystkie
te wątki powodowały, że w swoisty sposób ukształtowała się aktualna treść pojęć
politycznych. Ukazując tę treść będziemy zwracali uwagę na jej historię, a
także na ewentualną niespójność lub jawną niezgodność z realną rzeczywistością,
jeżeli zagrażałyby człowiekowi skutki błędu, współstanowiącego treść
analizowanego pojęcia politycznego.
Pojęcie
polityki jest obecnie najczęściej używane. Stanowi ono także dominujący temat
tej książki. Trzeba więc najpierw określić jego treść w wersjach najczęściej spotykanych.
W
kulturze nowożytnej i współczesnej polityka uzyskała pozycję dziedziny
pierwszej i najważniejszej, wyznaczającej zasady życia i kształtującej wprost
samo życie. Zarazem wiąże się z nią znaczenie umiejętności podejmowania i
rozstrzygania zagadnień dotyczących człowieka, grup społecznych i państwa.
Umiejętność przypomina nam o związku w kulturze średniowiecznej polityki ze
sztuką rządzenia. Jako sztuka, polityka podkreśla rolę polityków.
Wiąże się
jednak powszechnie pojęcie polityki z podejmowaniem decyzji w sprawach
społecznych i gospodarczych, i zarazem z ustalaniem kontaktów z innymi państwami,
a raczej z rządami tych państw. Można nawet powiedzieć, że to ustalenie
kontaktów jest wiązane bardziej z politykami, a mniej z rządami. Wskazuje na to
praktyka potwierdzania umów międzynarodowych z każdym nowo wybranym premierem
lub prezydentem danego kraju. Polityka jawi się więc jako aktualna racja stanu
danego państwa i realizujący tę rację stanu program polityczny. Odnosi się też
często wrażenie, że nie zawsze ujawniona jest racja stanu, że częściej
prezentowany jest tylko program polityczny. Wskazuje na to również struktura
studiów politologicznych, które na ogół sprowadzają się do poznawania historii,
ustroju społecznego i gospodarczego poszczególnych krajów. Poznanie tych
dziedzin stanowi sposób przygotowania do pełnienia zadań dyplomatycznych.
Zarazem polityka polega na bronieniu przez każdy rząd własnego programu
politycznego, bronieniu jego nienaruszalności i wpływu na inne rządy, by
akceptowały proponowany punkt widzenia.
Polityka
w aktualnym znaczeniu jest więc w dużym stopniu sztuką uzyskiwania zgody na
własny program polityczny, a zarazem przy pomocy własnego punktu widzenia
osiągania równowagi w dziedzinie przekonań, wymiany gospodarczej, siły
wojskowej, co często nazywa się dążeniem do pokoju.
W różnych
okresach historycznych rację stanu stanowiła nie zawsze wyraźnie określona
teoria człowieka, rozpisana na zalecenia prawne lub pedagogiczne o charakterze
programu politycznego. Wskazują na to choćby dokumenty polityczne rewolucji
francuskiej. Ten akcent pojawia się także w pojęciu polityki niektórych krajów.
Na ogół jednak dominuje w programach politycznych, a wobec tego w pojęciu
polityki, pole społeczno-gospodarcze, stanowiące zarazem przedmiot kontaktów z
innymi państwami. Spaja te pola temat suwerenności i demokracji.
W
aktualną treść pojęcia polityki wchodzą nie tylko elementy
społeczno-gospodarcze, lecz także koncepcja władzy, a najczęściej państwa.
Trzeba więc z kolei określić powszechnie używane rozumienie pojęcia państwa.
Należy
jednak zauważyć, że maleje dominacja tego pojęcia. Mówi się dzisiaj o jedności
Europy, w której zacznie przeważać właśnie zasada jedności, a nie odrębności
państw. Z jednością Europy zetknęliśmy się już w kulturze średniowiecznej.
Nadal jednak utrzymują się kontakty międzynarodowe między państwami.
Dziedziczymy
obecnie renesansowy projekt państw narodowościowych, w których podstawą i
zasadą państwa był naród. Zdarzało się, że czynnikiem uzasadniającym państwo
stawała się religia danego narodu. Właśnie religia, na przykład protestantyzm,
sprzyjała wyłączeniu państwa z europejskiej christianitas.
Dziś, gdy w niektórych krajach nie jest już akcentowana pozycja narodu i
religii, kontynuuje się i chroni państwo wyrastające z tradycji narodowościowych.
Czynnikiem wyznaczającym obszar państwa i narodu stały się granice terytoriów,
podlegających władzy danego państwa. Rewolucja francuska na przykład wiązała w
swych dokumentach terytorium, władzę i państwo.
Wydaje
się, że treści pojęcia państwa nie są dziś dostatecznie sprecyzowane.
Funkcjonuje także między innymi kategoria odwołująca się do historycznie
długiego okresu, w którym ten sam naród zamieszkiwał określony teren. Zdarza
się jednak, że nie zawsze zgodnie z tą tradycją wyznacza się granice państw
traktatami pokojowymi.
W pojęciu
państwa dominuje, jak się wydaje, podleganie tej samej władzy, której zalecenia
realizują ludzie na terenach wyznaczonych uzgodnionymi granicami państwa.
Nie tyle
ważne staje się określenie państwa, ile jego cechy i pozycja wśród innych
państw. Mówi się o państwach-mocarstwach, którym powszechnie przypisywana jest
pozycja arbitra i instancji decydującej o problemach państw mniejszych,
podlegających wpływom państw o charakterze mocarstwowym. Mówi się o państwach
danego bloku, o państwach rozwiniętych i nie rozwiniętych, co oznacza tu nie
tylko niski poziom gospodarczy, lecz także kulturalny. Dla państw nie
rozwiniętych ważne są korzystne dla nich sojusze, wspólne rynki gospodarcze,
bloki ideologiczne, swoista jedność wojskowa. Sojusze są zresztą najczęściej
dziś stosowanym działaniem politycznym informującym właśnie o fakcie granic i
ich zagwarantowaniu.
Pojęcie
państwa wymaga więc szczegółowej i precyzyjnej analizy, którą dopiero należy
przeprowadzić. Zauważmy tylko, że według renesansowej, awerroistycznej koncepcji,
państwem jest władca i wytworzone przez ludzi dobra. Nawiązaniem do tej teorii
państwa jest zawsze pogląd, że struktury państwowe i gospodarcze stanowią najważniejsze
zagadnienie narodu. Wydaje się, że treść pojęcia państwa, zawężona do
zagadnienia władzy i gospodarki, jest zbyt uboga. Zagadnienie państwa będzie
więc wymagało osobnej analizy.
Koncepcję
polityki i państwa, bardziej jednak polityki, wyznacza struktura kultury
nowożytnej i współczesnej. Sama jednak kultura, badana zresztą szczegółowo na odpowiednich
wydziałach uniwersyteckich, nie stanowi pojęcia ważnego politycznie. Wywołuje
to wrażenie jakby przemilczenia roli kultury jako podstawy dominowania dziś
polityki. Niezależnie od tego w praktyce przestrzega się kolejności dziedzin
stanowiących kulturę nowożytną i współczesną. Nie zawsze też mówi się o roli
rewolucji francuskiej w utrwaleniu kolejności dziedzin stanowiących kulturę, w
której żyjemy.
Kultura w
wystąpieniach politycznych władz różnych krajów jest utożsamiana z dziedziną
odpoczynku, rozrywki, wytworów sztuki, głównie filmowej, teatralnej i muzycznej.
Jest traktowana jako wyraz troski władz o dobre samopoczucie obywateli, jako
znak bezpieczeństwa państwa. Najczęściej nie obejmuje problemów wykształcenia i
wychowania, uzyskiwania godnej człowieka osobowości, wyrażającej jego życie
duchowe. Owszem, dla ukształtowania życia duchowego zaleca się korzystanie z
aktywności oraz problematyki proponowanej przez organizacje polityczne, często
nazywane partiami politycznymi.
Można
odnieść wrażenie, że kultura osobista ludzi nie jest objęta propozycją
korzystania z najwybitniejszych osiągnięć myśli i decyzji ludzkich, nie jest
kierowana ku prawdzie i dobru, którymi najgłębiej żyje człowiek, zawsze oczekujący
w swym życiu etapu mądrości. Już te nastawienia ludzi wskazują na fakt, że
kultura jest przede wszystkim wewnętrznym poziomem odniesień człowieka do osób
i rzeczy, i że jest zarazem zespołem dzieł, w których człowiek wyraża swe
przemyślenia, decyzje, fascynacje i uczucia.
Należy
więc dodać, że kultura jest godnym człowieka poziomem jego wewnętrznych
usprawnień, przez które rozumiemy poziom jego intelektualnego rozumienia świata
i utrwalone w jego woli odniesienie do dobra, zarazem tworzony przez człowieka
zespół dzieł, wyrażających jego mądrość.
Wewnętrzne
usprawnienia intelektu i woli możemy nazywać kulturą ludzką w sensie
podmiotowym. Wytworzone dzieła, dzięki którym człowiek usprawnia swój intelekt
i wolę, doskonali władze zmysłowe i uszlachetnia uczucia, możemy nazywać
kulturą w sensie przedmiotowym. Zarazem zauważmy, że udoskonalenie władz
duchowych człowieka, a także zmysłowych, jest podstawą działań, którymi chroni
się zespół odniesień osobowych, przewyższających kulturę tym, że nie są
wytworami, lecz realnym bytowaniem, wiążącym osoby miłością, wiarą i nadzieją.
Cała kultura jest po prostu sposobem właśnie chronienia i wyrażania życzliwych
odniesień do osób, co nazywamy miłością, odniesień zarazem ufnych, gdyż w tych
życzliwych i pełnych zaufania odniesieniach, których potrzebujemy, co nazywa
się nadzieją, znajdujemy drogę do właściwego domu człowieka. Tym domem są
osoby. Wprowadzają nas w ten dom właśnie odniesienia życzliwe, wzbogacane
zaufaniem.
Ujmując
kulturę od strony tematu osób, chciałoby się powiedzieć, że kierowana
mądrością, a więc wiernością prawdzie i dobru, kultura ludzi jest w swym
właściwym znaczeniu przede wszystkim poziomem miłości, wiary i nadziei,
wyznaczających właściwą miarę tworzonym przez nas dziełom. Wynika z tego, że uzyskiwany
poziom wykształcenia i wychowania ma źródło nie tylko w dostarczanej przez
kulturę wiedzy i zabiegach usprawniających wolę, lecz głównie w tym, co
nazywamy rozumieniem, które jest w intelekcie, a z kolei w woli, skutkiem
bezpośredniego kontaktu z oddziałującymi na nas realnymi bytami, głównie
osobami. Tylko osoby skutecznie uczą prawdy i dobra, pośrednio mądrości, i
skłaniają do trwania człowieka w odniesieniach pełnych życzliwości i zaufania.
Budzą też potrzebę trwania w tych odniesieniach, bez których ginie życie
wewnętrzne człowieka, a często też ustaje życie fizyczne.
Do
kultury więc należą także nauki, różnorodne teorie, również polityczne, zarazem
więc struktury państwowe. Ponad nimi są relacje miłości, wiary i nadziei,
wiążące osoby. Ponad tym wszystkim są więc osoby. Do osób należy człowiek i
Bóg. Każda kultura, nie tylko katolicka, jeżeli chce być wierna rzeczywistości,
musi wziąć pod uwagę fakt osób i wiążących je relacji osobowych. Musi też
zalecać takie sposoby kształcenia i wychowania, które skłaniają do więzi z
osobami.
Ujmując
kulturę w sensie strukturalnym możemy powiedzieć, że podlegamy temu, co
zastajemy. Podlegamy wszystkim więc dziełom. Kierujący kulturą powinni wskazywać
na dzieła najwybitniejsze i o najszlachetniejszej treści. Nie jest godne
człowieka to, co mierne, przeciętne, obciążone fałszem i złem wynikającym z
pomijania informacji o prawdzie i dobru.
Ujmując
kulturę z kolei w sensie genetycznym uświadamiamy sobie, że wszystkie dzieła
kultury, równocześnie wewnętrzne usprawnienia, tworzy i uzyskuje człowiek. Jest
on twórcą kultury. Jako jej autor ma pełne prawo kierowania kulturą, usuwania z
niej tego, co fałszywe i złe w znaczeniu zarówno moralnym, jak i artystycznym,
także technicznym i użytecznościowym. To, co nieużyteczne, samo się
kompromituje i przegrywa. Aspekt moralny i artystyczny dzieł nie jest tak
oczywisty. Wymaga właściwego poziomu wiedzy i oceny. Zanim człowiek podejmie
sam sprawne rozpoznanie i ocenę dzieł, a zarazem zorientuje się w skutkach
nabywanych sprawności wewnętrznych, muszą go wspomagać nauczyciele i
wychowawcy. Kultura głęboko zależy od osób nauczających i wychowujących,
zarazem od instytucji, w których te działania się podejmuje, głównie od
uniwersytetów.
Uniwersytet
jest zespołem osób niepodzielnie wiernych prawdzie i dobru, trosce o mądrość
ludzi, zawsze więc wiernych osobom i tym wszystkim działaniom, które chronią
osoby i potrzebne osobom relacje osobowe, które wprowadzają człowieka we
właściwy dom ludzi, w wewnętrzne życie kochających się i ufających sobie osób.
W tym określeniu właściwego domu człowieka zawiera się zarówno pojęcie
humanizmu, jak i pojęcie religii.
Krótko
tylko zauważmy, że humanizmem jest wierność osobom i chronienie wiążących osoby
relacji osobowych, wspieranych dziełami o klasie prawdy i dobra. Religią jest
podobny zespół więzi osobowych, wiążących człowieka z Bogiem, chronionych tym
wszystkim, czym chroni się osoby. Należy tylko dodać, że w religii
najskuteczniej chroni nas sam Bóg, który wiąże się z nami w ten sposób, że w
nas przebywa.
Kultura
jest więc czymś bardziej doniosłym niż tylko propozycją odpoczynku, rozrywki
przy pomocy filmu, teatru, muzyki. Jest ważną drogą do osób.
Pojęcie
laicyzmu jest w swej treści tożsame z pojęciem świeckości. Obydwa te terminy
stały się znakiem wewnętrznej niezależności człowieka, jego wolności, sposobem
realizacji polityki, usytuowaniem się na pozycji swoiście absolutnej w
uprawnieniach do rozstrzygania o dobru i złu. Tak przecież określa człowieka,
jego pozycję w świecie, uprawnienia, wolność i niezależność współczesny
egzystencjalizm. Zbija on z tropu tym wyniesieniem ludzi ku samouwielbieniu i
przypisaniem im więcej możliwości niż można ustalić w spokojnej analizie
człowieka. Nie trudno zorientować się, że laicyzm lub świeckość są konsekwencją
ateizmu, uważanego za wyraz wolności człowieka. Taka kwalifikacja jest możliwa
tylko wtedy, gdy nie rozpoznaje się wiążących ludzi relacji osobowych, gdy więc
nie widzi się w życiu ludzi roli i szans miłości, właśnie zdegradowanej już w
okresie renesansu do poziomu tylko fizycznych więzi, także przecież łączących ludzi.
A może powodem był tylko fakt, że Bóg objawił siebie jako właśnie Miłość.
W pojęciu
laicyzmu zawiera się ważna dla nas informacja, która pomaga w odróżnieniu tego,
czego przyczyną jest człowiek, od tego, czego przyczyną jest Bóg. Laicyzm jest
decyzją na kierowanie się wyłącznie tym, co sprawia człowiek. To tylko ateizm
nadał świeckości pozycję absolutną, wykluczającą Boga z życia ludzi i z
kultury. Tę myśl i tendencję wprowadzał deizm.
Laicyzm
należy do pojęć używanych też przez polityków. W wielu dokumentach i
wystąpieniach politycznych mówi się o oddzieleniu Kościoła od państwa. Wyznacza
się więc państwu charakter świecki. Może to oznaczać, że polityka nie
uwzględnia w swych źródłach inspiracji religijnych, że wobec tego nie liczy się
w polityce norma miłości. Oznacza to także w praktyce oddzielenie nauczania
świeckiego od wyznaniowego. Organizując nauczanie, państwo wprowadza programy
laickie. Zauważmy przy okazji, że szkoła świecka staje się albo ateistyczna,
często orientowana agnostycyzmem, albo zwyczajnie ogranicza wykształcenie nie
wprowadzając na przykład na uniwersytetach filozofii bytu. Przekonania te
opiera się na tezie, że religia jest wyłącznie zespołem uczuć, zawsze budzących
niechętne odniesienia do polityki. Owszem, może się to zdarzyć, gdy polityka
jest radykalnie laicka lub ateistyczna.
Znane
jest wyrażenie, że ateizm jest znakiem czasów. Jest to stwierdzenie życzliwie
ujmujące los ludzi, którzy są albo zwolennikami ateizmu, albo muszą go znosić jako
atmosferę czasów, swojego państwa lub zakładu pracy. W kulturze nowożytnej i
współczesnej ateizm ma postać teoretyczną i praktyczną, i zawsze mniej lub
bardziej wyraźnie uzasadnia świeckość polityki i państwa.
Uważa
się, że ateizm praktyczny jest powszechniejszy. Polega on bowiem na
odniesieniach ludzi tylko do gromadzonych rzeczy i na uznaniu materialności za
jedyny obszar życia i celów człowieka. Uważa się ten materializm za skutek
zamożności, warunkującej życie wygodne, zachęcające do rezygnowania z potrzeb
intelektualnych i humanistycznych. Należy dodać, że zamożność i bogactwo nie
muszą skłaniać do rezygnowania z działań intelektualnych. Mogą nawet być
pozytywnym środkiem w służeniu ludziom pomocą i wspomaganiem dzieł kultury.
Ateizm
teoretyczny jest wnikliwie opracowywany przez badaczy, którzy szukają przede
wszystkim jego źródeł, i z kolei opracowują jego odmiany. Odsyłając do tych
opracowań powiedzmy tylko tyle, że najczęściej uważa się ateizm za sposób
manifestowania wolności. Głosi się pogląd, że ochrzczenie dziecka i wiązanie go
z Bogiem w Kościele katolickim ogranicza bliżej nie określone możliwości
człowieka w dziedzinie jego decyzji. Filozofom wydaje się jednak, że ateizm
jest zawężeniem przedmiotu poznania, że odsuwa od problemu przyczyn, od
zrozumienia całej widzialnej i niewidzialnej rzeczywistości. Nie jest wobec
tego chronieniem wolności, lecz jej ograniczeniem, niedopuszczeniem do pełnej
wiedzy. Ten ateizm, właśnie ateizm teoretyczny, staje się w niektórych
państwach elementem polityki. Bywa nakazywany, staje się obowiązującą
orientacją państwa, a w nim instytucji lub organizacji państwowych. Nie znaczy
to, że każdy obywatel, pełniący służbę publiczną, jest ateistą. Musi jednak
liczyć się z ateizmem jako orientacją lub ideologią grupy rządzącej.
Ateizm
teoretyczny pojawia się nie tylko w wyniku nakazu. Często jest skutkiem ateizmu
praktycznego. W krajach katolickich ma często źródło w załamaniu się życia religijnego,
w nieprzetrwaniu kryzysu wiary. Ten kryzys jest naturalnym znakiem pogłębiania
się życia religijnego w momencie, gdy nie możemy już swego życia religijnego
mierzyć wyuczonymi kryteriami z okresu tak zwanego doskonalenia się czynnego.
Gdy Bóg pogłębia nasze życie religijne, wydaje się nam, że je tracimy. Gdy nie
wspomoże nas wychowawca religijny lub literatura religijna, rezygnujemy z
trwania w więzi z Bogiem. To załamanie się życia religijnego jest najczęstszym
powodem ateizmu teoretycznego w Polsce. Na ateizm praktyczny w ogóle nas nie
stać.
Ateizm
może mieć źródło w studiach tylko wtedy, gdy ich przedmiot jest zawężony i gdy
osoba studiująca nigdy nie dotrze do wiedzy filozoficznej i teologicznej, to znaczy
do nauk, których przedmiotem jest istnienie bytów, struktura osób ludzkich i
bytowa struktura Boga.
Ważnym i
trzecim z kolei źródłem ateizmu, zarazem najtrwalej odsuwającym od perspektyw
religijnych, jest ateistyczna rodzina. W niej bowiem uwrażliwia się dziecko na
błędnie rozumianą wolność, na wymyślone zniewolenie przez Boga. Takie ujęcie
musi wiązać się z zatajaniem prawdy, że Bóg jest Miłością. Z niepokojem i bólem
podejrzewam rodziny ateistyczne o to, że nie wiąże ich miłość, że nie jest w
nich dominującym klimatem i podstawową więzią łączącą osoby. Może tak nie jest.
Oby tak nie było. Może jedynie źródłem ateizmu jest w tych rodzinach nabyty
uraz, spowodowany przez program nauczania lub może w ogóle przez kulturę
naszych czasów.
Oskarżając
kulturę należy wyjaśnić, że bezpośrednim w niej źródłem ateizmu jest brak
filozofii bytu. Nigdy filozofia jako metafizyka bytu nie powoduje ateizmu,
zawsze bowiem wskazuje na przyczynę istnienia, na istnienie samoistne, które
jest Bogiem. Zdarza się jednak, że filozofię bytu utożsamia się z filozofią
idei, myśli, wartości, które są jedynie analizą wytworzonych przez ludzi
teorii. Bóg nie przebywa w obszarze teorii. Przebywa w obszarze realności.
Zawsze rozpozna Go filozofia realnych bytów. Głosi się też, głównie w
pozytywizmie, że odpowiedzi filozoficzne podają nauki szczegółowe. Wiadomo, że
nie docierają one do pierwszych przyczyn. Nie mogą stwierdzić, że Bóg istnieje.
Gdy ich stwierdzenie uzna się za odpowiedź filozoficzną, nabywa się mylącego
przekonania, że filozofia nie wykazuje istnienia Boga. Wiedzieli o tym
pozytywiści i przypisywali naukom przyrodniczym, a głównie ich odpowiedziom,
pozycję odpowiedzi filozoficznych. Nie odkrywa istnienia Boga także analiza
pojęć, które są przedmiotem dziś głównie fenomenologii. Przypisano więc
fenomenologii pozycję filozofii. Bóg nie staje się przedmiotem przeżyć i
treścią uczuć. Zajmującemu się przeżyciami i uczuciami egzystencjalizmowi także
przypisano pozycję filozofii.
Wielu
ponadto zespołom uporządkowanych twierdzeń, nazywanych nauką i często
filozofią, przede wszystkim heglizmowi i marksizmowi, wyznaczono funkcję kwestionowania
Boga, tak jak pozytywizmowi wyznaczono rolę zerwania z nowożytną i współczesną
kulturą, w której występowały jeszcze szczegółowe tematy religijne i filozoficzny
problem istnienia Boga. Wcześniej psychologicznie trafnie likwidowano ten temat
przy pomocy deizmu. Deizm nie negował istnienia i realności Boga. Kwestionował
jedynie kontakt Boga ze światem, co wykluczało religię, głównie
chrześcijaństwo. Brak relacji Boga ze światem wykluczał Wcielenie jako
przyjście Boga do ludzi w Boskiej Osobie Chrystusa. Chrystus jest Boską Osobą w
dwu naturach, Boskiej i ludzkiej.
Nie mógł
mieć natury ludzkiej, jeżeli Bóg nie kontaktował się ze stworzonymi bytami,
zawierającymi w swej istniejącej istocie duszę i ciało.
Może
właśnie w tych, raczej trynitarnych, problemach ma swe bezpośrednie podstawy
oderwanie Kościoła od państwa, utrzymująca się propozycja świeckości państwa,
laicyzmu polityki i kultury.
Wygląda
na to, że ateizm jest skutkiem zanegowania prawdy o rzeczywistości i
wprowadzenia na jej miejsce kryterium postępu i wolności. Zresztą potocznie
ateizm jest rozumiany jako synonim postępu i wolności.
Znaczenie
pojęcia wolności ustala się w filozofii człowieka, wyznaczonej filozofią bytu.
W polityce nie zawsze stosuje się to znaczenie. Owszem, część filozoficznego
znaczenia zawsze pozostaje, bywa jednak uzupełniane elementami podstaw
programów politycznych. Realizacja tych programów i rozumienie ich podstaw
zależy od tego, z jakimi treściami pojęcia wolności zwiąże się te programy.
Często łączy się je z tym, co w pojęciu wolności jest aspektem treści najmniej
precyzyjnym, na przykład ze szkotystycznym i kartezjańskim podkreśleniem
absolutnej niezależności człowieka od czegokolwiek.
W
filozofii człowieka zauważamy kilka rozumień wolności
Najbardziej
dziś powszechne i stosowane przez Sartre’a jest powtarzane za Kartezjuszem
pojęcie wolności jako absolutnej właśnie niezależności człowieka od czegokolwiek.
Wynika to z ustalonego przez Sartre’a rozumienia człowieka jako jedynego,
wprost absolutnego bytu, który skupia w sobie wszystko i do siebie kieruje.
Jednocześnie rozstrzyga o dobru i złu, nigdy zresztą nie wiedząc, czy
rozstrzyga słusznie. Jest więc człowiek zarazem samotny i dramatyczny. Płaci
tym za swoją wolność. Trzeba dodać, że tak radykalnie ujętej treści pojęcia
wolności nie stosuje się w polityce. Nawiązuje ona do innego aspektu treści.
To, co
Kartezjusz przypisał człowiekowi, szkotyści przypisują Bogu. W ich pojęciu
wolności można odnaleźć ślady teorii, że absolutna wolność przysługuje władcy.
W państwach Wschodu, nawet Grecji i Rzymu, władcy byli absolutnie wolni i
posługiwali się tą wolnością w postaci władzy.
Ten
kartezjański akcent, że człowiek jest absolutnie wolny, i akcent szkotystyczny,
że Bóg jest wolny absolutnie, składają się na pojęcie wolności władzy, często
raczej wolności państwa. Nazywa się to w języku politycznym suwerennością,
niezawisłością, niepodległością. W tych właśnie wersjach jest powtarzana
kartezjańska i szkotystyczna koncepcja wolności. Spotykają się tu najdawniejsze
i najnowsze treści koncepcji wolności. Zauważmy też, że wolność, przypisana
wyłącznie władcy lub wyłącznie Bogu, pozbawia wolności tych, którzy są poddani.
W odniesieniu do władców i państwa jest to prawda historyczna. W odniesieniu do
Boga jest błędem teologicznym. Chroni obywateli związanie z państwem wolności
jako jego suwerenność, niezawisłość i niepodległość. Zarazem zagraża obywatelom
to związanie wolności z państwem. Bronią się więc tematem praw człowieka,
demokracji i liberalizmu. Czyni to jednak wolność pojęciem politycznym.
Ciekawą
koncepcję wolności notujemy w poglądach Boecjusza z przełomu V i VI wieku.
Uważa on, że nabywamy wolność w miarę rozwoju intelektualnego. Lepiej
funkcjonujący intelekt, większa wiedza zmniejszają nasze uzależnienia. Miarą
wolności i samą wolnością jest poziom naszego myślenia. Może do tej teorii
wolności nawiązywano w programach ateizacji, sądząc, że rozwój intelektualny
człowieka uwolni go od religii, wiązanej z zacofaniem i prymitywizmem uczuć,
często ze skłonnością do alienacji, co dawniej nazywało się reifikacją lub
hipostazowaniem pojęć.
W
niektórych antropologiach mówiło się o wolności od czegoś i o wolności do
czegoś. Jestem na przykład wolny od ucisku społecznego, a wolny w podejmowaniu
tego, co wybieram (wolność do czegoś). Jest to wysoce nieprecyzyjne ujęcie,
bardziej aksjologiczne i socjologiczne niż właściwe filozofii człowieka. Grecy
na przykład sądzili, że ludzi wolnych charakteryzuje niepodejmowanie pracy
fizycznej. Wyznaczali nawet człowiekowi tak zwane sztuki wolne, co oznaczało
działania wyłącznie umysłowe. Przeciwstawiali tym sztukom sztuki mechaniczne,
polegające na pracy fizycznej, która dyskwalifikowała i sytuowała w grupie
niewolników. W naszych czasach odwrotnie, na przykład marksiści uważali pracę
fizyczną za wyróżniający człowieka znak przynależności do klasy robotniczej,
jedynej grupy społecznej, godnej zaufania. W świecie jednak na ogół nie stosuje
się już tych kryteriów. Ceni się każdą pracę.
Sformułowano
także koncepcję wolności, którą można uważać za najbardziej trafną i
szlachetną, gdyż nigdy nie naraża na złe skutki. Wypracował ją św. Tomasz z
Akwinu. Według niego wolność polega na tym, że osoby korzystające ze swego
intelektu i woli są podmiotami swych działań, wiernych prawdzie i dobru. Wolność
nie przejawia się więc w dążeniu do czegokolwiek, co zjawi się w polu recepcji
władz poznawczych i pożądawczych, tak zmysłowych jak i umysłowych. Jest bowiem
wtedy zniewoleniem nas przez otaczające przedmioty. Przejawia się właśnie w
wierności prawdzie i dobru, gdyż do tych przejawów istniejącego bytu odnosi się
intelekt i wola. Więź intelektu z prawdą sytuuje nasze poznanie w obszarze
relacji wiary, a więź woli z dobrem wprowadza nasze postępowanie i wszelkie
działanie w obszar nadziei. Ponieważ prawda i dobro są w realnym bycie
przejawem istnienia, zarówno wiara jak i nadzieja wspierają i chronią relację
miłości, którą istnienie wyzwala między osobami poprzez przejawiającą go
realność. Wolność więc jest zarazem sposobem chronienia miłości, łączącej osoby.
Jest z tego względu zarazem wiernością osobom.
Tak
rozumiana i realizowana wolność uszlachetnia człowieka. Pozwala mu w osobach
znaleźć siłę do jej przestrzegania. Jest wobec tego podstawą i gwarancją humanizmu
jako troski o osoby, o prawdę i dobro, o miłość, wiarę i nadzieję. Jest w
związku z tym podstawą i gwarancją kierowania się ludzi do Boga w religii,
która jest zespołem realnych więzi osobowych, wiążących ludzi z Bogiem.
Można tu
dodać, że wolność w tej filozofii człowieka staje się podstawą szlachetnej
nieustępliwości w obronie osób. Nieustępliwość polega na tym, że nie odstępuję
od wierności osobom. Ta nieustępliwość jest czystą postacią wolności właśnie w
polityce. Jest poważna, gdy dotyczy relacji osobowych i osób, zawsze prawdy i
dobra, usprawniających w mądrości. Nabywa tylko wtedy niepoważnego charakteru,
gdy jest uporem w sprawach drugorzędnych, nieważnych, niekompetentnie
uznawanych za ważne.
W
polityce wolność pojawia się w kilku odmianach
Wolność
jest jeszcze często podstawą i celem zbrojnych wystąpień w krajach, które
podlegają rządom innych krajów.
Ma wtedy
postać walki o niepodległość. Chodzi w tej walce o usunięcie zaborców. Gdy kraj
jest niepodległy, wolność może przejawiać się w staraniach o niezawisłość rządu
w kraju, który pozbył się zaborcy, okupacji czy zależności kolonialnych.
Niezawisłość bliska jest suwerenności, jednak nie jest z nią tożsama. Oznacza
już bowiem prawo do samostanowienia, lecz jeszcze realizuje wzory i struktury,
którym kraj podlegał. Wolność może oznaczać dążenie do suwerenności, to znaczy
do zaproponowania narodowi sposobów rządzenia, zgodnych z dobrem wspólnym narodu.
Ta własna propozycja rządzenia i ustroju, wypracowana przez kompetentnych
obywateli zgodnie z dobrem osób, dostosowana do osobowości obywateli, jest
dopiero suwerennością.
Aktualnie
wolność występuje w polityce jako odniesienie rządu do ludzi, do ustroju, do
gospodarki.
Wolność
gwarantowana ludziom przez rząd ma postać akceptowania ich praw, przestrzegania
tych praw, humanizacji życia. Na ogół akceptuje te prawa wymieniane w
dokumentach rewolucji francuskiej i zwyczajowe prawa danego narodu. Często też
tylko ogólnie mówi się o prawach człowieka. Upomina się o nie z dużą siłą
Kościół katolicki, a w encyklikach papieskich szczegółowo te prawa się
wymienia. Nie wszyscy obywatele znają te prawa. Intuicyjnie uświadamiają sobie,
że chodzi tu o to, aby nie byli krzywdzeni, aby mogli żyć dostatnie dzięki
pracy i godziwej zapłacie. Ufają, że rządy ich kraju znają te prawa, akceptują
je i przestrzegają, zapewniając w sumie ludziom humanizację ich życia. Często
właśnie humanizacja spotyka się lub utożsamia w polityce z przestrzeganiem
praw.
Wolność w
perspektywie ustroju jest ze strony ludzi dążeniem do demokracji, a ze strony
władz - wprowadzaniem jej i zabezpieczaniem. Demokracja oznacza tu swoistą
równość obywateli i samodzielne decydowanie na wielorakich stanowiskach
zarządzania i pracy. Oznacza zarazem decentralizację władzy, zrezygnowanie z
modeli koncernów i z akceptowania kwestionowanych decyzji. Polega na
uzgodnieniu decyzji, na różnorodności planów i ich realizacji.
Wolność w
dziedzinie gospodarki ma postać najczęściej stosowanego liberalizmu. Polega on
na równej pozycji wszystkich inicjatyw i działań. Aktywizuje inicjatywy, lecz z
konieczności prowadzi do konfliktu. Dwie różne propozycje mogą się bowiem
wykluczać. Liberalizm przypomina koncepcję wolności jako wybór wszystkiego. Ten
wybór jest nie do zrealizowania. Stosuje się więc zabieg różnicowania cen.
Wolność w tej wersji uprawnia do cen zawyżonych, o charakterze już lichwy,
czyli do domagania się zapłaty niezgodnej z wartością towaru. W tę wersję
wolności, jako właśnie liberalizmu, trudno wprowadzić kryterium prawdy i dobra.
Uważa się nawet za słuszne dostosowywanie cen do wartości innych towarów. Jest
to może słuszne z punktu widzenia całości kapitału danego kraju. Nie jest
słuszne ze względu na dochody poszczególnych obywateli. Wynika z tego tylko
tyle, że liberalizmem muszą kierować wierne rozsądkowi rządy.
Okazuje
się, że polityka nie jest najkorzystniejszym kontekstem wolności. Wnosi w to
pojęcie wiele dodatkowych treści lub akcentów, które to pojęcie odsuwają daleko
od jego pierwotnych znaczeń, choćby takich jak prawda i dobro osób.
Te dwa
pojęcia w pewien sposób się uzupełniają. Bezpieczeństwo sugeruje swoistą
ostrożność, jakiś stopień nieufności, dążenie do równowagi sił militarnych, wzajemne
skłanianie się do rozbrojenia. Współpraca natomiast to tendencja do wzajemnego
poznawania się, wymiany grup obywateli w różnorodnych dziedzinach kultury, gospodarki
i zagrażającej wszystkim sytuacji ekologicznej. Współpraca jest więc swoistym
rozpisaniem na dziedziny kultury problemu bezpieczeństwa państw. Te dwa pojęcia
często składają się na treść pojęcia pokoju.
Pojęcie
bezpieczeństwa, współpracy i pokoju, jak wszystkie pojęcia polityczne, nie
funkcjonują w swej właściwej treści. Są używane jako akcent wyznaczony zespołem
spraw aktualnie interesujących rządy i państwa. Dotyczą więc tego, co nie do
końca uzgodnione, co wzbudza niepokój i właśnie nieufność. Wydaje się, że jest
to nawet słuszne. Potrzebne jest nam zabezpieczenie się przed zagrożeniami, a
szuka się tych zabezpieczeń w porozumieniach i współpracy. Z tego może powodu
pokój rozumiany jest jako równowaga sił w różnych dziedzinach. Szuka się więc pokoju
w uwarunkowaniach i okolicznościach, a nie w dążeniu do realizowania natury
pokoju. Naturą pokoju jest kierowanie się miłością do ludzi, chronioną
działaniami intelektu i woli, gdy ogarnia te działania wiara i głęboka decyzja
trwania w życzliwości i zaufaniu. Tych postaw powszechnie się nie notuje.
Jednak do nich się zmierza. Podejmowanie współpracy międzynarodowej wskazuje,
że problemy bezpieczeństwa wiąże się z perspektywą humanistyczną, na którą ta
współpraca wskazuje.
Realizowanie
bezpieczeństwa i współpracy, nie tylko w Europie, lecz także w świecie,
napotyka trudności, wywoływane wnoszeniem do treści tych pojęć elementów
dominujących w kulturze nowożytnej i współczesnej. Takim elementem lub
dominującym pojęciem jest na przykład laicyzm i ateizm. Wywołują one nieufność
wobec tych krajów, w których z dużą siłą występują przekonania religijne. Nie
chcę oceniać opinii o roli różnych religii w niektórych państwach. Chcę jedynie
powiedzieć o katolicyzmie, który znam, rozumiem i cenię. Ten katolicyzm nie ma
w Europie dobrej prasy. Jest kwestionowany w dziedzinie głoszonych prawd wiary,
a głównie w dziedzinie roli, jaką pełni wobec zagadnień społecznych i
gospodarczych. Uważa się, że wstrzymuje rozwój społeczny i uniemożliwia
osiąganie efektów gospodarczych. W prasie zachodniej znajdujemy stwierdzenia,
że kraje katolickie zawsze są i będą w gorszej sytuacji ekonomicznej, gdyż katolicyzm
kieruje uwagę ludzi na świat pozaziemski, co utrudnia zajmowanie się sprawami
tego świata Sukcesy gospodarcze przypisywane są krajom protestanckim Zaleca się
też, aby inwestować raczej w krajach protestanckich niż katolickich. Zdumiewa
funkcjonowanie tej opinii w wysokiej rangi komisjach i instytucjach
międzynarodowych. Jest ona znakiem głębokiej nieznajomości katolicyzmu.
Zauważmy więc, że w katolicyzmie naturą więzi z Bogiem i z ludźmi jest miłość.
Taka więź mobilizuje i skłania aby czynić to, czego oczekuje osoba kochana. Bóg
właśni( zaleca, aby wspomagać głodnych, spragnionych, chorych ubogich i nagich,
uwięzionych, podróżujących, bezdomnych Nie można tego wykonać bez troski o
ziemię, o dobre do chody, o zamożność, środki do pomagania innym. Katolicy
zabiegają o te środki. Jedynie nie czynią ich najważniejszym przedmiotem swych
wysiłków i głównym celem życia. Bar dziej cenią osoby. Zarazem starają się, aby
te osoby był; zdrowe, normalnie zarabiały, korzystały z wymaganego po żywienia,
z lekarstw, szpitali, hoteli, szkół i uniwersytetów W naszych czasach bowiem
najbardziej brakuje ludziom mądrości i dobroci. O to także zabiegają katolicy,
o dzieleni się mądrością i dobrocią. Ze względu na to często nie godzą się na
radykalny liberalizm, w sumie na stawianie wyżej rzeczy niż osób.
Podkreślmy
już tylko, że pojęcie bezpieczeństwa i współpracy określa bliżej warunki i
okoliczności starań ludzi o tę równowagę polityczną, militarną, społeczną, ekonomiczną,
która łącznie nazywa się pokojem. Zarazem pojęcie pokoju nie funkcjonuje w
całej swej bogatej treści, lecz proporcjonalnie do treści pojęcia bezpieczeństwa
i współpracy.
Inne pojęcia polityczne i krótkie podsumowanie rozdziału
Zostały
najpierw szerzej omówione te pojęcia polityczne, które najczęściej powtarzają
się w całym politycznym świecie. Nie zostały omówione wszystkie, gdyż albo dotyczą
poszczególnych krajów, albo grupy państw, albo ponadto wymagają osobnego,
szerszego wyjaśnienia, jak również upomnienia się o ich pełne stosowanie.
Szerzej i osobno musi być omówione pojęcie władzy, społeczeństwa, narodu,
rodziny, osoby, religii, nauczania i wychowania, prawdy, mądrości, a także
pojęcie pokoju. Z tematem narodu będzie wiązało się pojęcie dobra wspólnego;
wyznaczy ono tematykę ustroju państw, a ustroje ogarną zagadnienie na przykład
demokracji, socjalizmu, kapitalizmu, sprawiedliwości społecznej, także
monarchii i arystokracji. Wydaje się, że wszystko to pomoże w uzyskaniu jasnego
wykładu najszerzej upowszechnianych zagadnień, objętych pojęciem polityki.
W
podsumowaniu zauważmy, że chodziło tu nie tylko o zwrócenie uwagi na aktualną
treść pojęć politycznych, lecz także o zasygnalizowanie zagadnień, które niepokoją
ludzi decydujących o swym losie, także o losie narodów i państw.
6. Stosowane w Polsce
pojęcia polityczne
Raz
jeszcze trzeba przypomnieć, że aktualna treść pojęć politycznych w świecie jest
modyfikowana uwarunkowaniami i okolicznościami, przez co należy rozumieć dominowanie
niektórych zagadnień lub specyfikę państwa, w którym tych pojęć się używa.
Dotyczy to także pojęć politycznych używanych w Polsce. Niektóre pojęcia, takie
jak państwo, polityka, kultura nie mogą być nigdy pominięte. Wskazują jednak na
sytuację specyficznie polską i wobec tego musi w nich znaleźć się to, co wyraża
warunki polskie i je kształtuje. Niektóre jednak pojęcia polityczne funkcjonują
wyłącznie w Polsce. Do takich pojęć należy na przykład pojęcie odwagi, narodu,
nawet pojęcie filozofii. Mówi się bowiem u nas o filozofii rządzenia, filozofii
przemian gospodarczych i ustrojowych, filozofii pomocy społecznej. Jest to
nietypowe odnoszenie dc tych dziedzin pojęcia filozofii. Należy jednak
uświadomić sobie treść tych pojęć, gdyż trzeba zrozumieć to, co w Polsce się
dzieje i jak kształtuje się wspólny los Polaków.
Nie
chodzi o to, aby rozważać treść pojęć politycznych w całych dziejach Polski.
Jest nam jednak potrzebne zdanie sobie sprawy z treści tych pojęć, używanych w
Polsce od czasu tak zwanego „okrągłego stołu”.
W treści
pojęcia polityki jest w Polsce zawarta określona koncepcja człowieka. Zaskakuje
to, lecz nie dziwi. Pojęcie polityki kształtowało się bowiem przy „okrągłym
stole” w kontekście zagadnienia praw człowieka i dążenia do Polski
obywatelskiej. Nie dominował jednak wykaz praw, wymienionych w dokumentach
rewolucji francuskiej, lecz raczej myśl Hegla, która jest odmianą filozofii
Awerroesa i awerroistycznej teorii człowieka. Dla odbiorców informacji z forum
„okrągłego stołu” nie było jasne, czy jego uczestnicy uświadamiali sobie
filozoficzne zaplecze swych koncepcji.
Trzeba
też zauważyć, że w tym zapleczu występowały ponadto wcześniejsze, choć nie
odległe, teorie polityki. Najpierw usiłowano obalić wprowadzoną do Polski koncepcję
-wywodzącą się z okresu cesarstwa austro-węgierskiego – trwania wiernie przy
tronie najjaśniejszego pana. Nazywało się to wiernością sojuszom. Nie
przezwyciężono do końca tej koncepcji. Usiłowano z kolei przeredagować
koncepcję polityki jako wprowadzania wskazywanych przez władzę wartości w życie
codzienne, wartości konsultowanych z ekonomiką i ideologią, która obejmowała obowiązujący
eschaton, czyli to, co dla człowieka najważniejsze. Ta koncepcja polityki była
już wspierana przez pogląd, że polityka jest upowszechnianiem proponowanego
rozumienia człowieka, rozumienia rozpisanego na zalecenia wychowawcze,
gospodarcze, rekreacyjne, w sumie na zalecenia sugerujące myślenie i decydowanie
właściwe proponowanemu modelowi człowieka. „Okrągły stół” świadomie lub
nieświadomie musiał nawiązać do tej koncepcji, a raczej ją zmieniać, by
zgłaszane propozycje były konkretne i dotyczyły tego, co aktualnie w Polsce się
dzieje. Główna więc tendencja przemiany treści pojęcia polityki musiała
dotyczyć koncepcji człowieka. Ta nowa koncepcja była już przygotowana i
przekazywana w publikacjach, najwyraźniej w „Res Publica”.
W
publicystyce tego czasopisma chodziło o określenie pozycji i roli obywatela. Do
określenia tej pozycji i roli używano koncepcji człowieka. Umiejętność bycia
człowiekiem-obywatelem sprowadzano do kultury politycznej. Ta kulturę miała
polegać na odczytaniu tego, co w polityce jest najkorzystniejsze. Trzy więc
zagadnienia składały się na polityczne rozumienie człowieka: właśnie teoria
człowieka, teorie obywatela i teoria kultury. Metodą trafiania na akcent)
najkorzystniejsze był wybór tego, co przeciwne ujęciom dotychczasowym. Sądziło
się zresztą, że w ten sposób powstaje nowy światopogląd. Znaczyło to ponadto,
że historie wyprzedza człowieka i że człowiek jest ogólnym duchem subiektywnym,
który usiłuje porozumieć się z tworzącym historię duchem obiektywnym.
Narzędziem tego porozumienie są osobowości wybitne, a do porozumienia potrzebny
jest język, który nas wyprzedza i który przyjmuje postać „świata’ wiążącego nas
z ludźmi, tak zwanego świata intersubiektywnego. I wciąż język przemienia się w
postać świata, a świa w postać języka. Ten fakt stawia nas wobec pytania o
filozofię. Okazuje się, że filozofia jest pytaniem o prawdę. Prawdę eliminuje
fałsz. Niszczy więc ona bogactwo filozofii i je jedność, gdyż usuwa twierdzenia
fałszywe, a więc bogactwo języka i świata, występowanie zarazem prawdy i
fałszu. Prą wda jest w filozofii dialektyką języka i świata. W tych
wyjaśnieniach człowiek rysuje się jako suma relacji do przemienności języka i
świata. Jest jakąś ogólnością, zobiektywizowaniem tego, co najlepsze w
kulturze.
Ta
nieoczekiwana i zaskakująca teoria człowieka ogólne go może wynikać ze wskazywania
na pozycję, rolę i uprawnienia obywatela. Nie sprzyjało to rozpoznawaniu
wewnętrznych ukonstytuowań człowieka. Mogło wydawać się ponad to, że
usytuowanie człowieka w prawidłowych odniesieniach międzyludzkich sprzyja dobru
osób. Człowiek jednak utożsamił się tu ze swymi odniesieniami do innych
obywateli.
Można by,
w zasadzie, nie martwić się taką koncepcją człowieka, rozpisaną na zamierzenia
i realizacje polityczne. Niepokoi jednak zbieżność tej koncepcji z teorią
człowieka w głoszonej dziś eschatologii teologicznej i niedawno zdystansowanej
światopoglądowej koncepcji człowieka jako tożsamego ze społeczeństwem. Budzi
więc niepokój awerroistyczna geneza tej koncepcji. W wersji bowiem Sigera z
Brabancji, działającego w XIII wieku, człowiek w swej wewnętrznej zawartości
jest zwierzęciem. Jego człowieczeństwo wyraża się jedynie w myśleniu. To
myślenie jest sumą wyobrażeń zwierzęcia, przenikniętych pojęciami, które dusza
ogólna wnosi w zespoły wyobrażeń. To myślenie nazywa się dziś świadomością.
Ostatecznie człowiekiem jest tylko świadomość. Głoszą to dziś zarówno
fenomenologowie, jak i egzystencjaliści, a więc współczesna filozofia światowa,
głównie europejska. Nie czuje się więc błędu awerroistycznej koncepcji człowieka.
Nawet więcej - daje ona poczucie pozostawania w aktualnych i najbardziej
współczesnych ujęciach, we współczesnej kulturze.
Nie
znaczy to, że w szczegółowych realizacjach brakuje troski o starców, emerytów,
niepełnosprawnych. Jednak nie rozwiązuje się dość szybko ich problemów, a w gospodarce
jednostkowy człowiek napotyka na ogromne trudności. Sądzi się, że trudności te
znikną, gdy poprawi się sytuacja człowieka w ogóle, obywatela jako obywatela.
Trudno
jednoznacznie stwierdzić, że wygasła troska o poszczególne osoby. Wiele jednak
wskazuje na to, że polityka jest realizacją dobra człowieka ogólnego. Myślenie
relacjami nie jest myśleniem o podmiocie relacji, o jednostkowym człowieku.
Tego myślenia uczy wyłącznie filozofia bytu i stanowiąca tę filozofię
metafizyka człowieka. I wszystkim wydaje się, że trudno wymagać od polityków,
aby byli filozofami bytu. Omawiana koncepcja polityki wskazuje jednak na to, że
może mieć ona swe źródło właśnie w pomijaniu metafizycznych identyfikacji.
Odwaga jako typowo polskie pojęcie polityczne
W prasie
polskiej z okresu wyborów do parlamentu zwracano uwagę, że cechą wyróżniającą
kandydatów do sejmu i senatu ma być właśnie odwaga. Dodawano, że nie jest
ważne, czy są wierzący czy niewierzący. Pytano tylko o to, co proponują i czego
będą bronili w parlamencie. Chodziło o programy polityczne. Odwaga więc
uzyskała pozycję znaku kompetencji politycznych. Oczekiwano, że odwaga jest
warunkiem głoszenia poglądów innych niż dotychczasowe, tych, które zmienią
funkcjonujące do tej pory modele rządzenia państwem.
Odwaga
jest jedną z cnót związanych z męstwem. Męstwo jest stałą zdolnością odrzucania
zła i pokonywania go, gdy uporczywie utrudnia osiąganie dobra. Wiąże się z
trudną cnotą wytrwałości. Męstwo nie zawsze posługuje się odwagą. Odwaga jest
umiejętnością zareagowania na aktualną trudność. Może zawieść, gdy trudność
trwa dłużej. Nie jest potrzebna, gdy trudność zostanie pokonana. Powstaje
pytanie, jaka cnota lub umiejętność charakteryzuje teraz polityków, gdy
zasadnicze trudności polityczne zostały pokonane. Miejmy nadzieję, że posługują
się męstwem, wytrwałością, rozsądkiem, taktem wobec siebie i społeczeństwa,
nieustępliwością jako wiernością temu, co prawdziwe i dobre.
Może
odwaga była tylko nazwą wszystkich tych cnót, którymi winien posługiwać się
polityk. A może w polityce jest tyle zaskakujących trudności i konfliktów, że
zawsze odważnie trzeba im się przeciwstawiać.
Różnorodność
spraw, podejmowanych przez parlament, wymaga specjalistów i kompetencji. Wydaje
się, że słyszymy ich w wystąpieniach na forum sejmu i senatu. Słyszymy też, że
taka, oparta na kompetencji, jest polityka państwa w określonych sprawach. Te
szczegółowe sprawy nie zmieniają jednak treści pojęcia polityki i zawartej w
tym pojęciu koncepcji człowieka.
W
odważnych wystąpieniach polityków wciąż słyszymy o przebudowie lub
reorganizacji władzy i gospodarki. Wszyscy zgadzamy się, że są to najpilniejsze
potrzeby. Historyk filozofii słysząc wciąż uwagi o władzy i gospodarce, nie
może nie skojarzyć sobie poglądu Marsyliusza z Padwy, który w XIV wieku głosił,
że państwem są relacje, wiążące władzę z wytworzonymi przez ludzi dobrami.
Państwem jest więc władca i gospodarka. Ta koncepcja państwa nie odbiega od
podejmowanego dziś przez polityków zagadnienia władzy i gospodarki.
Marsyliusz
z Padwy mówi najpierw o człowieku, lecz ukazuje go przede wszystkim w
kontekście rozlicznych zadań i działań, wyznaczonych uzdolnieniami i potrzebami
ludzi. Mówi też, że człowiek z powodu zagrażających mu żywiołów potrzebuje
sztuk, zabezpieczających go przed tym, co szkodliwe. Sztuki wymagają wielu
ludzi. Człowiek więc potrzebuje ludzi, po prostu wspólnoty, tak jednak
zorganizowanej, że stanowiącej państwo. Człowiek wobec tego potrzebuje państwa.
Sam w sobie człowiek jest kompozycją wykluczających się żywiołów i zarazem
duszą oraz ciałem. Aby utrzymać się przy życiu i wytwarzać potrzebne ludziom
dobra, musi przede wszystkim współpracować z innymi ludźmi, którzy użyczają mu
miejsca w państwie. Gdy wytwarza dobra, otrzymuje od władcy wszystko, czego
potrzebuje. Ze względu na człowieka potrzebny jest państwu głównie władca i
wytworzone dobra, które władca rozdziela. Bez państwa człowiek nie utrzyma się
przy życiu. Państwo jest doskonałą wspólnotą i powstało dlatego, że żyjemy.
Państwo powoduje, że żyjemy lepiej, zajęci działaniami, wyznaczonymi przez
teoretyczne i praktyczne sprawności, których działanie jest potrzebne państwu.
To działanie określa władca w ustanowionych prawach. Wszystkie prawa określają
skuteczność działań, a więc wytwarzanie potrzebnych dóbr. Równowaga gospodarcza
jako wytwarzanie określonych przez władcę dóbr, zarazem harmonia działań ludzi
i grup społecznych, tworzą potrzebny w państwie pokój. Usprawnienia się ludzi w
dobrym wytwarzaniu ma pilnować Kościół; powinien on także wychowywać w cnotach,
potrzebnych gospodarce. Zarazem Kościół kieruje ku życiu wiecznemu, wyłączonemu
z życia na ziemi, takie potrzeby człowieka jak miłość i wiara. W ziemskiej
egzystencji nie ma miejsca na miłość i wiarę; oczekiwane zbawienie nie wpływa
na ziemską działalność.
W
koncepcji państwa, wypracowanej przez Marsyliusza z Padwy, nie mieści się
człowiek. Powtórzmy, że państwem jest władca i wytworzone przez ludzi dobra.
Rola człowieka w tym państwie sprowadza się do realizowania zadań
gospodarczych.
Nie
należy twierdzić, że ta pełna awerroistyczna koncepcja państwa jest u nas
stosowana. Jest jednak znamienne, że przedmiotem uwagi politycznej jest władza
i gospodarka. Niepokoi to. że politykę stanowi upowszechnianie awerroistycznej
koncepcji człowieka ogólnego i że podobnie jak w awerroizmie sprowadza się
problem państwa do zagadnień władzy i gospodarki.
Należy
też dodać, że w pojęciu państwa pojawia się z dużą siłą zagadnienie granic.
Jest ono bezwzględnie ważne. Trzeba tylko zauważyć, że w aktualnej treści
pojęcia państwa, treści akcentowanych w świecie, występuje także zagadnienie
granic, jako znaku rozpoznawczego państwa.
Może te
ujęcia nie wyrażają niczego, co jest ważne w Polsce. Wydaje się jednak, że w
studiach politologicznych pojęcie państwa powinno być starannie zanalizowane.
Dodajmy też, że w Polsce przez długi okres nie było państwa. Był tylko naród,
na przykład w okresie zaborów i w okresie okupacji podczas II wojny światowej.
Może jesteśmy mało wrażliwi na koncepcję państwa. Dziś jednak staje się ono dla
nas niezastąpionym narzędziem służenia dobru narodu. Jako narzędzie państwo
jest tworzoną przez nas konstrukcją w postaci różnorakich instytucji. Ich
kompetencje, powiązania i zależności wyznaczają ustrój państwa. Czym innym jest
państwo, i czym innym jego ustrój. Razem jednak tworzy się państwo i ustrój.
Tworzenie to wymaga zarówno dużej wiedzy, jak i mądrości, to znaczy widzenia
zależności między zespołem podstaw i ich konsekwencji, między przyczyną i
skutkiem, między prawdą i dobrem. Ogarnia to wszystko intelekt, który rozumie
osoby, wiążące je więzi osobowe, rolę w tym wszystkim tworzonych przez nas
rzeczy, którymi chroni się osoby i ich relacje, wciąż posługując się intelektem
i wolą. Intelekt i wola, wierne prawdzie i dobru, sprawiają w nas mądrość.
Słusznie więc mówił Syrach w Księdze pod tytułem Eklezjastyk, że „Mądrość
władców zbuduje miasto” (Syr 10,3). Miasto oznacza tu państwo. Wiązanie budowy
państwa z mądrością władców oznacza tylko tyle, że polityków musi
charakteryzować nie tylko specjalizacja zawodowa, lecz także głęboki humanizm,
którego warunkiem jest usprawniony intelekt, zawsze wierny prawdzie, i
usprawniona wola w decyzjach zawsze wiernych dobru. Wierność zarazem prawdzie i
dobru jest właśnie mądrością.
Problem
władzy i problem gospodarki jako dwa najważniejsze akcenty w pojęciu państwa
wiążą się w Polsce z zagadnieniem zaufania i cierpliwości.
Władze
państwa, ukonstytuowane po „okrągłym stole” i po wyborach, są świadome zaufania
do nich społeczeństwa i często wyrażają publicznie swą wdzięczność.
Rzeczywiście społeczeństwo polskie darzy swe władze zaufaniem. To zaufanie jest
podstawą skuteczności rządzenia, akceptowania nawet trudnych do zrealizowania
decyzji władz. Zaufanie pełni więc rolę ważnej kategorii politycznej,
umożliwiającej władzom państwa podejmowanie uchwał i wydawanie zarządzeń nie
zawsze przecież czytelnych dla wszystkich obywateli. Ufa się, że uchwały i
decyzje są słuszne, zgodne z dobrem obywateli. Kategoria zaufania pełni w
Polsce znaczącą rolę o wiele silniej niż w innych państwach.
Zauważmy,
że zaufanie jest inną nazwą wiary. I zaufanie i wiara powstają jako relacje do
osób wtedy, gdy prawda otwiera te osoby na siebie, gdy więc ujawniają i wzajemnie
sobie udostępniają to, czym żyją i co jest dla nich najważniejsze. Takie więc
odniesienie zachodzi w Polsce między rządzącymi i rządzonymi. Bez wierności prawdzie,
otwierającej osoby wobec siebie, nie byłoby zaufania i wiary. I jak długo osoby
te będą wierne prawdzie, tak długo będzie trwała wiara, wiążąca władzę i
obywateli. W obszarze tej wiary dokonuje się wyzwalane prawdą poznanie
intelektualne. Stopień tego poznania jest swoiście mniej ważny w kontrolowaniu
władzy. Niedokładności poznania wyrównuje zaufanie i wiara. Są to dobre warunki
i okoliczności ukonstytuowania się państwa i jego władzy.
Problemy
gospodarcze, rzeczywiście ważne w zubożonym kraju, są rozwiązywane w Polsce
skuteczniej przy pomocy kategorii cierpliwości niż środków ekonomicznych.
Oczywiście, środki ekonomiczne, kapitał i rynek, prowadzą do równowagi gospodarczej
i oczekiwanych efektów, wyznaczających wymagany dobrobyt. Jest on przecież
warunkiem kulturalnego życia ludzi. Niedorozwój gospodarczy, objawiający się w
zubożeniu obywateli, zmusza do skupienia, całej energii psychicznej i
wszystkich działań na poszukiwaniu środków do życia. Nie ma wtedy czasu i sił
na humanistyczną uprawę intelektu i woli, na rozwijanie życia duchowego, na
tworzenie dzieł kultury, by z kolei przy ich pomocy mobilizować się do większej
troski o osoby i ich relacje osobowe. Nie znaczy to, że dobrobyt ekonomiczny
jest bezwzględnym warunkiem rozwoju kultury osobistej i nabywania mądrości.
Jest jednak środkiem, ułatwiającym normalny rozwój kultury, ogarniający
wszystkich obywateli. W nienormalnych warunkach gospodarczych tylko nieliczni
uzyskują godne ludzi usprawnienia intelektu i woli. Zwykła droga do tych
usprawnień prowadzi przez szkoły, uniwersytety, dzieła stanowiące przedmiotowo
ujętą kulturę.
Cierpliwość,
z jaką czeka się w Polsce na równowagę gospodarczą, jest przejawem zachowań w
wysokim stopniu kulturalnych, zarazem ujawniających troskę o godne ludzi
zachowania, które mają swe źródło w woli, wspieranej informacją intelektu, gdy
otwieramy się na dobro. Znaczy to, że nie dominuje w nas poznanie wyłącznie
zmysłowe, w którym mechanicznie kojarzą się rzeczy z pragnieniami. Cierpliwość
wskazuje, że wszystko, czego potrzebujemy, określa intelekt, który zapewnia
wybór tego, co słuszne i lepsze. Oznacza to także, że funkcjonuje rozsądek,
który opanowuje emocje i uczucia. Cierpliwość jest znakiem, że nie dominują
emocje, że jest miejsce na spokojny sąd o sprawach Polaków. Wynika z tego
bardzo ważna informacja, że można liczyć na spokój polityczny, na przemyślane
budowanie ustroju i państwa.
Dodajmy,
że imponujące kategorie polityczne, które są cnotami ludzi, z taką mocą i
skutecznością funkcjonujące w Polsce, są czymś nowym w zespole pojęć politycznych.
Przypomnijmy choćby to, że przez wiele wieków, nawet w państwach katolickich,
troska o głodnych, chorych, ubogich była podejmowana przez poszczególne osoby
lub zakony. Nie wchodziła do programów politycznych. W czasach współczesnych
dopiero papież Jan XXIII, ku zdumieniu świata, uczynił dobroć kategorią
polityczną. Ta dobroć powodowała, że zaczęły otwierać się na siebie różne
religie i ustroje, że w tym samym spotkaniu uczestniczyli przedstawiciele
wrogich sobie grup politycznych, nawet religii. Ma to do dzisiaj postać
ekumenizmu w dziedzinie religii, a współpracy międzynarodowej w dziedzinie
polityki.
W Polsce
wzbogaca się grupa cnót, jako kategorii politycznych, o zaufanie i cierpliwość,
także o odwagę w działaniach politycznych, gdyż nie rozważamy odwagi w
dziedzinie walki zbrojnej, w bitwach i wojnach. Tej odwadze składamy hołd i
przejawiających odwagę ludzi sytuujemy w grupie bohaterów narodowych.
Odwaga
związana z męstwem, wiara i wierność prawdzie związane z zaufaniem, rozsądek,
umiejętność wyboru dobra, opanowanie emocji i uczuć związane z cierpliwością
stanowią już wkład w zespół pojęć politycznych, może w nowy język polityczny,
który - wydaje się - mógłby lepiej służyć porozumieniom międzynarodowym i
pokojowi światowemu niż dawne języki polityczne. Jest to język wyznaczony
antropologią filozoficzną i humanizmem. Jest spójny z polityką, która w Polsce
upowszechnia teorię człowieka. Chodzi tylko o to, aby tę teorię człowieka doprecyzować,
aby wspierać się w niej na teorii relacji osobowych. Wtedy wejdzie do polityki
kategoria miłości i mądrości.
Pojęcie
kultury podlega w Polsce wszystkim zubożeniom, wyznaczanym przez strukturę kultury
nowożytnej i współczesnej. W całym okresie po II wojnie światowej sprowadzano
kulturę do teorii odpoczynku, rozrywki i wypełnienia wolnego czasu. Taką
koncepcję kultury sugerowały władzom państwa publikacje nawet powszechnie
znanych teoretyków kultury. Akceptowano rolę środków masowego przekazu i dążono
do uzyskania tak zwanej kultury masowej. Nie ma takiej kultury, jeżeli oznacza
ona jeden model korzystania z dorobku przeszłości i jeden model charakteru
dzieł kultury. Jest taka kultura, jeżeli oznacza ona dążenie do tego, aby każdy
obywatel uzyskał godny człowieka poziom usprawnienia intelektu i woli,
otwartości na prawdę i dobro, na osoby i wyróżniającą osoby mądrość. Wynika z
tych rozróżnień, że należy wiązać kulturę z teorią człowieka, odczytanego zgodnie
z tym, kim jest w swych bytowych pryncypiach, a nie z programem politycznym i
strukturą władz państwa. Stąd wynika także, że nie należy odrywać kultury od
jej dziejów w danym kraju, a tym samym od jej podstaw i źródeł.
Kultura
polska jest zarazem humanistyczna i religijna. Zaczęła się tworzyć w obszarze
skutków chrztu Polski, a zatem więzi Polaków z Bogiem. W istotowej warstwie tej
więzi tworzyły się zarazem państwowość i kultura polska. Takie tworzenie się
kultury polskiej trwało dość długo, najwyraźniej do końca panowania króla
Stefana Batorego. Następni władcy musieli, lub chcieli, bardziej liczyć się z
wpływami protestantyzmu i tworzących się w jego cieniu tendencji gnostyckich i
ateizujących. Okres baroku to przewaga rzeczy nad osobami i przewaga emocji nad
rozsądkiem. Okres oświecenia jest już dopuszczaną przez władców ateizacją
Polski, jeszcze dyskretną, lecz jednak wyznaczającą usuwanie metafizyki ze
szkół polskich. W okresie zaborów nie chodziło o dominowanie protestantyzmu i
prawosławia, lecz o zniszczenie wraz z państwowością katolickiej kultury
polskiej. Podczas II wojny światowej z ogromną zaciekłością została zaatakowana
kultura polska, Kościół katolicki, ludzie. Okupant wiedział, że zniszczenie
kultury katolickiej wymaga zniszczenia Polaków. Potem w kulturę polską zaczęto
z dużą siłą wprowadzać ateizm. Chodziło o to, aby ta kultura stała się świecka,
może zgodnie z jej nowożytną i współczesną strukturą.
Nie da
się jednak oddzielić w kulturze polskiej jej warstwy religijnej od
humanistycznej. Takie oddzielenie powoduje zranienie i zniekształcenie
osobowości Polaków. Władze państwowe dopuszczają aktualnie do głosu oba te
nurty: i humanistyczny, i religijny. Głoszą jedynie ogromnie skomplikowaną tak
zwaną świeckość państwa, dziedzicząc w ten sposób laicką tendencję ustaleń
rewolucji francuskiej. Laickość państwa realizuje się na razie w dziedzinie
odrębności instytucji państwowych i kościelnych, programów społecznych i
gospodarczych, uzasadniania tych programów i podejmowanych decyzji. Jednak problem
państwa świeckiego, ogarniającego jako instytucja naród katolicki, wymaga
bardzo starannego przemyślenia, jeżeli w ogóle świeckość państwa należy
podtrzymywać. Państwo, w którym ludzie cenią katolicyzm zgodnie ze swą kulturą,
nie musi być, i nie powinno być zarazem teokratyczne. Wystarczy zgodzić się, że
pojęcie państwa należy do kategorii politycznych, i że pojęcie narodu należy do
pojęć z zakresu antropologii filozoficznej. Nie utożsamia się wtedy instytucji
z osobami. Ponieważ naród decyduje o strukturze państwa, będzie też formułował
i chronił antropologię filozoficzną, wierną bytowej strukturze osób i
relacyjnej strukturze narodu. Naród bowiem jest zespołem osób, powiązanych
relacjami osobowymi, a ponadto myślnymi w postaci różnorakich urzędów i instytucji,
realizujących autorytet władzy. Zdarza się, że antropologia filozoficzna staje
się treścią polityki. Chodzi wtedy o to, aby była to koncepcja człowieka jako
osoby, a nie koncepcja człowieka ogólnego, nazywanego człowiekiem obiektywnym.
Naród polski
zawdzięcza swe trwanie kulturze katolickiej. Tworząc i chroniąc kulturę polską
należy pamiętać, by zgodnie z jej tradycją nie odrywać w niej wątków humanistycznych
od katolickich. Przestanie być wtedy kulturą polską, co zagrozi trwaniu
jedności narodu polskiego, a w konsekwencji trwaniu i jedności państwa.
Aktualnie
nie funkcjonuje jasne pojęcie kultury polskiej. Kultura ta podlega jeszcze
tendencjom laicyzacyjnym; nadal modeluje człowieka głównie jako obywatela, a pojęcie
to także nie jest dokładnie sprecyzowane. Aktualna kultura polska nie pełni do
końca roli wychowawcy, który rozwija to, co w człowieku realne i najlepsze.
W zespole
pojęć politycznych, stosowanych obecnie w Polsce, zaczyna funkcjonować z dużą
siłą i dobrymi rezultatami pojęcie prawdy. Jest to pojęcie czcigodne i bardzo
stare w dziedzinie filozofii. Nieoczekiwanie stało się w Polsce najnowszym i
modnym pojęciem właśnie politycznym. W języku politycznym świata nie pojawia
się ono w wystąpieniach oficjalnych i publikacjach politycznych. Można sądzić,
że jest typowo polskim pojęciem politycznym obok pojęcia odwagi, zaufania i
cierpliwości.
Zauważmy
jednak, że stanowiąc pojęcie polityczne występuje głównie w obszarze zagadnień
historycznych. Jest postulatem usuwania tak zwanych białych plam w historii
Polski i więzi Polski z krajami, a raczej państwami, sąsiednimi. Jest to
pojęcie zarazem warunkiem normalizacji stosunków na właściwej podstawie
moralnej. Ogarnia więc kilka ważnych treści, takich jak na przykład wymieniony
tu postulat normalizacji porozumień międzypaństwowych, warunek szczerych
kontaktów i program moralnych podstaw bezpieczeństwa i współpracy między
sąsiadującymi ze sobą narodami.
Pojęcie
prawdy, stosowane w polityce polskiej, dotyczy więc treści historycznych, w
dużym zakresie treści moralnych, problemu godności człowieka, upominającego się
o to, by go nie okłamywać. Ma sprzyjać porozumieniom i wspólnym programom
politycznym.
Polityczne
pojęcie prawdy nie dotarło jednak jeszcze w Polsce do dziedziny gospodarczej.
To prawda, że ujawnia się obywatelom zasady reformy gospodarczej. Pojęcie
prawdy nie przenika jednak do końca szczegółowych realizacji reformy. W
dziedzinie cen nie identyfikuje jeszcze wyraźnie tak zwanej lichwy, a więc
zalegalizowanej kradzieży. Już przenika głównie instytucje państwowe, lecz
jeszcze nie penetruje działań i decyzji na niższych szczeblach administracji.
Nadal istnieją zachowania, niezgodne z zasadniczymi dyrektywami rządu. Wskazują
na to wyniki prac instytucji kontrolnych. Wynika z tego, że pojęcie prawdy musi
zawierać treści bogatsze, musi dotykać wprost podstaw zachowań moralnych. Jest
bowiem głównie pojęciem z zakresu antropologii filozoficznej i filozofii bytu.
Pojęcie
prawdy nie ogarnia jeszcze w Polsce filozofii i z tego powodu nie przenika całej
kultury polskiej, a nawet światowej. W kulturze światowej prawda, jako
kryterium rozstrzygnięć, na ogół nie występuje. Nie występuje też w kulturze i
w filozofii głoszonej w Polsce. Rolę kryterium prawdy pełni wciąż tak zwany
postęp, który na co dzień nie różni się od mody. Postęp zawiera w swej treści
moment chronologii. Gdyby stosowało się kryterium postępu w gospodarce, a więc
stan z ostatniej chwili, to postępem byłaby niszcząca nas aktualnie inflacja.
Jednak w naukach społecznych i w filozofii dopuszcza się kryterium postępu.
Znaczy to, że powinno głosić się w filozofii kierunki i stanowiska filozoficzne
z ostatniej chwili. I tak właśnie w Polsce się postępuje. Wykłada się nawet na
uniwersytetach nie to, co prawdziwe, lecz to, co modne, co głosi się dziś w innych
krajach. Uważa się więc za filozofię egzystencjalizm, fenomenologię,
szczególnie ich połączenie w wersji heideggeryzmu. Głosi się także heglizm,
kantyzm, a także różne odmiany postkartezjanizmu. Nikogo nie martwi to, że
wielu nawet niemieckich filozofów uważa myśl Hegla za czystą gnozę, i że
przejrzystą gnozę stanowi myśl Heideggera. Gnoza jest groźnym przeciwnikiem
filozofii bytu i religii. Nie niesie w sobie takiego zagrożenia
egzystencjalizm, marksizm, myśl Levinasa i von Hildebranda. Są to propozycje,
podobnie jak strukturalizm, łatwo poddające się zakwestionowaniu. Dziwi wobec
tego poszukiwanie w Polsce i głoszenie tych filozofii.
Wśród
specjalistów wywołują nie tyle zaostrzenie uwagi, ile raczej zażenowanie.
Kojarzą się one z opisywanym w książkach podróżniczych zachowaniem wodzów
plemion afrykańskich, którzy za szklane paciorki i kolorowe perkale oddają
ozdoby ze starego złota, kość słoniową, kamienie szlachetne. Cieszą się i są
przekonani, że nabyli coś cennego. Myślę tutaj o wielu środowiskach
intelektualnych, głównie katolickich, które z głębokim przekonaniem
upowszechniają egzystencjalizm i fenomenologię, myśl Heideggera, Levinasa, von
Hildebranda, eschatologię Rahnera i Borosa, oddając za to stare złoto filozofii
klasycznej, a w niej tomizmu. Nawet nazywają to wejściem w krwiobieg kultury
europejskiej, o czym dowiadujemy się z czasopisma „Znak”. Dowiadujemy się też z
„Więzi”, że ideę Boga w kulturze współczesnej zawdzięczamy głównie Kantowi,
Heglowi, Husserlowi, Heideggerowi, Levinasowi i wszystkim w Polsce przeciwnikom
tomizmu. Jest to może nawet prawdziwe stwierdzenie w odniesieniu do idei Boga.
Wielu jednak ludzi interesuje nie idea, lecz Bóg realny. A dobrą nowinę o
realnym Bogu wnosi Chrystus, Jego Ewangelia, święci Kościoła katolickiego,
biskupi i papieże, z którymi więź czyni nas Kościołem, gdyż przez nich mamy
dostęp do realnego Chrystusa. Kochając Chrystusa stajemy się Kościołem. Kościół
więc powoduje przebywanie w nas Boga. Skutki tego przebywania, naszą miłość do
Chrystusa i do ludzi zapisujemy i wyrażamy w dziełach kultury. Na tej drodze
kultura uzyskuje swą warstwę religijną, splatającą się z warstwą humanistyczną.
Humanizm i religia stanowią typową kulturę polską.
Takie
stwierdzenia przywołują na myśl źle odbierany w Polsce schemat, przekazywany w
wyrażeniu „Polak-katolik”. Gdy potraktuje się to wyrażenie jako kategorię polityczną,
może ono budzić zastrzeżenia niektórych polityków. Boją się oni, że państwo
polskie musi być państwem wyłącznie katolików, co wykluczałoby lub kwestionowało
uprawnienia obywatelskie wyznawców innych religii. Taka interpretacja zmusza do
preferowania państwa świeckiego. Gdy jednak w tym wyrażeniu chce się stwierdzić
dominację katolicyzmu w Polsce w sensie ilościowej przewagi katolików, treść
wyrażenia skłania do odróżnienia państwa i narodu. Pojęcie katolicyzmu odnosi
nas do osób i prowadzi do stwierdzenia, że większość Polaków zabiega o relacje
religijne z Bogiem w wersji zalecanej przez Kościół katolicki. Pojęcie
polskości odnosi się do szeroko rozumianej kultury, a w niej do tych wytworów,
które są instytucjami władzy i państwa. Przy tych odróżnieniach wyrażenie
„Polak-katolik” oznacza tylko tyle, że można zasadnie nazywać Polskę państwem
katolickim.
Wydaje
się, że politycznie funkcjonujące pojęcie prawdy powinno przynajmniej skłaniać
do podejmowania analizy wszystkich dziedzin życia, tak że ważnej w Polsce
dziedziny religii.
Tolerancja jako równowaga między świeckością i
religijnością utożsamiana dziś z demokracją
Pojęcie
tolerancji jest w Polsce od dawna, może najwyraźniej od czasów króla Zygmunta
Augusta, pojęciem politycznym. Oznaczało wtedy łagodne odnoszenie się katolików
do wyznawców innych religii, głównie do protestantów. Uważa się, że było w
Polsce racją uniknięcia wojen religijnych. Dziś pojęcie tolerancji oznacza w
Polsce nie tyle odnoszenie się Polaków do innych religii (pozostawia się to
Kościołowi katolickiemu jako zagadnienie ekumenizmu), ile raczej równowagę i
pełnoprawność postaw zarówno świeckich i ateistycznych, jak i religijnych. Dotyczy
więc typowo polskiej sytuacji, która polega na doprowadzeniu do wzajemnego
akceptowania się osób o orientacji ateistycznej lub katolickiej. Pojęcie
tolerancji, które należy raczej do kultury w ogóle, a może głównie do kultury
życia codziennego, utożsamiając się w Polsce z demokracją, staje się znaczącym
pojęciem politycznym. Funkcjonuje nie tyle w oficjalnych wystąpieniach polityków,
ile raczej na sesjach parlamentu, podczas obrad klubów poselskich i partii
politycznych, wszędzie tam, gdzie trzeba uzgodnić stanowisko mimo różnych
punktów widzenia. Oczywiście, osobną treść wnosi pojęcie świeckości,
religijności, demokracji. Tu interesuje nas połączenie tych treści w
politycznie funkcjonującym pojęciu tolerancji.
Dziedziczymy
z ostatnich lat nie tyle konflikt między ateizmem i postawami religijnymi, ile
właśnie problem współpracy między ateistami i katolikami dla dobra kraju.
Kiedyś szukano dziedzin, które mogłyby sprzyjać współpracy i porozumieniu
katolików i marksistów. Taką dziedziną był temat pokoju, opieka nad
nieuleczalnie chorymi, czasem domy dziecka i domy starców. Dopuszczano nawet
zakonnice do pracy w szpitalach. Wyłaniało się z tego zagadnienie współpracy
także między duchownymi i świeckimi. Dziś nie ma już problemu współpracy między
grupami osób o świeckich lub religijnych przekonaniach. Przestał być ważny
temat zgody na wielość światopoglądów. Nikogo nie legitymuje się z przekonań
religijnych lub światopoglądowych. Różnice płyną z programów ugrupowań
politycznych. Może właśnie z tego względu pojęcie tolerancji powiązało się z
demokratyzacją.
Polityczne
pojęcie tolerancji nie jest więc jeszcze wystarczająco sprecyzowane. Wydaje
się, że przez tolerancję rozumie się akceptowanie poglądów w sposób wskazujący
na to, że wszystkie poglądy są słuszne, i że tylko ze względu na dobro kraju
trzeba z jakichś akcentów zrezygnować, co nazywa się umiejętnością kompromisu.
Kompromis nie jest rezygnacją z wybranych ważnych przekonań, lecz uzyskaną w
dialogu zgodą na pomijanie pewnych ich części, na odłożenie na później ich
realizacji. Zgodę i porozumienie wyraża głosowanie.
Wydaje
się, że to polityczne w Polsce pojęcie tolerancji oznacza utożsamienie osób z
ich przekonaniami. Wskazuje na takie rozumienie człowieka, w którym jest on
sumą tego, co czyni, sumą więc relacji do wszystkiego, co go otacza. Jeżeli
odróżni się osobę od jej relacji, to wtedy tolerancja odnosi się do osób jako
ich akceptowanie i obdarowywanie zaufaniem. Nie odnosi się i nie może odnosić
się do przekonań, jeżeli są błędne lub wręcz fałszywe. Wynika z tego, że
tolerancja nie może oznaczać rezygnowania z prawdy i osób. Musi być zgodą na
osoby, nie może być zgodą na fałsz i błędy. W dziedzinie poglądów i przekonań
musi być wiernością prawdzie.
Tolerancja
jawi się więc jako trudny problem psychologiczny. Musi oznaczać zgodę na osoby
niezależnie od tego, czy głoszą ateizm, czy katolicyzm. Nie może oznaczać dla
katolików zgody na ateizm. Jako zjawisko psychologiczne jest dla katolików
zachętą do znoszenia literatury ateizującej jako swoistego umartwienia. Ta
literatura, a nawet oddziałujące na nas postawy ateistyczne, nie naruszą
przecież przyjaźni łączącej człowieka z Bogiem. Nigdy zresztą poglądy nie
niszczą do końca przyjaźni, która jest wiernością w miłości. Poglądy jedynie
wywołują czasowy kryzys. Nie mają siły, by znacząco osłabić katolicyzm w
Polsce. Nie wiadomo jednak, czy podobnie reagują ateiści na ludzi wierzących.
Wiadomo natomiast, że ateizm jest tylko poglądem, podczas gdy religia jest
zespołem realnych relacji, a więc przypadłości jako realnych bytów, zapodmiotowanych
w dwu osobach. Nie zachodzi właściwa proporcja między poglądami i bytami. Poglądy
odsuwając od bytów przez kwestionowanie realnych relacji, nie niszczą tych
relacji. Pozwala to na stwierdzenie, że ateizm jest skutkiem niedokładnej
wiedzy o bytach i że wynika dosłownie z niedokształcenia w dziedzinie filozofii
bytu. Ten pogląd, który od dawna głoszę i który swoiście denerwuje a nawet
obraża moich niektórych czytelników, ma cele wyłącznie wychowawcze, nie zawiera
intencji sprawiania przykrości, a tym bardziej obrażania osób. Staram się
odnosić do osób z szacunkiem i należną im czcią. Nie mogę jednak zgodzić się na
błędną wiedzę, czy na jej brak z powodu wymanipulowanych w Polsce programów
kształcenia. Sądzę nawet, że realizuję tolerancję, przyjaźniąc się z osobami
niewierzącymi przy mojej tak głębokiej wierności katolicyzmowi i przy
odnoszeniu się z nieporównywalnym zachwytem wobec Chrystusa.
Tolerancja
jako równowaga w Polsce między świeckością i religijnością nie wywołuje zastrzeżeń,
organizując także postawy demokratyczne. Z ich powodu staje się pojęciem
politycznym i stanowi sposób uzyskiwania zgodnych opinii politycznych, głównie
na forum najpoważniejszego dialogu parlamentarnego.
Inne pojęcia polityczne i krótkie podsumowanie rozdziału
Chodziło
w tym rozdziale o krótkie scharakteryzowanie treści tych pojęć politycznych,
których używają w Polsce na ogół wszyscy politycy. Z listy pojęć
funkcjonujących w polityce światowej podjęto głównie te, w których treści
znalazły się akcenty wnoszone przez polityków polskich. Wskazano też na
pojęcia, które funkcjonują głównie w polityce polskiej, takie jak odwaga,
zaufanie, cierpliwość, prawda, tolerancja. Tych pojęć politycznych,
przeniesionych w Polsce do polityki z obszaru moralności i antropologii
filozoficznej, jest o wiele więcej. Nie są jednak albo przez wszystkich
używane, albo występują tylko w określonych tematach politycznych. Niektóre z
nich łączą w sobie tak wiele treści z różnych dziedzin, że inaczej funkcjonują
w określonych tematach.
Solidarność
jest takim pojęciem politycznym, które właśnie jest bezpośrednio sumą
różnorodnych treści. Jest pojęciem znanym na arenie międzynarodowej. W Polsce
oznacza związek zawodowy, zarazem ruch społeczny, dominującą dziś orientację
polityczną, także wielkie zagadnienie moralne, wyrażane przez postulat by
ludzie odnosili się do siebie z życzliwością i zaufaniem. Ze względu na te dwa
akcenty pojęcie solidarności jest polityczną formułą domagania się miłości w
stosunkach międzyludzkich. W wystąpieniach politycznych z roku 1990 jest ono
podstawą nadziei uzyskania w Polsce demokracji i przełamania niepowodzeń
gospodarczych. Ta nadzieja budzi optymizm. Wiązana jest jednak ze zbyt wąskim
programem państwa, które identyfikuje się z problemami władzy i gospodarki.
Przywołuje to znowu na myśl awerroizującą koncepcję państwa, które dla
awerroistów jest tylko władzą i gospodarką. Tymczasem zakłócenia i
niedokładności w strukturze władzy oraz kryzysy gospodarcze należą nie do
koncepcji państwa, lecz do wyjaśnianego w etyce porządku wykroczeń moralnych.
Dystansowanie się do tych wykroczeń może wejść do programu politycznego, nie
powinno jednak znaleźć się w celach państwa, stanowiących rację stanu. Zresztą
zagadnienia gospodarcze nigdy nie powinny uzyskać pozycji spraw najważniejszych.
Należą one tylko do porządku spraw najdotkliwszych, które często uniemożliwiają
prawidłowy rozwój kultury, wykształcenie i wychowanie ludzi. Miłe jest jednak,
jeżeli chodzi o zagadnienie solidarności, odwoływanie się w tych wszystkich
trudnych sprawach do ludzkiej życzliwości, do wzajemnego zaufania, wprost do
miłości, która rzeczywiście może rozwiązywać problemy polityczne.
Do
słownika pojęć politycznych w Polsce wchodzą ponadto takie pojęcia jak
odpowiedzialność za naród i za kraj, jawność życia politycznego, społecznego i
gospodarczego, obrona praw człowieka (o czym mówi się także w innych krajach),
kompromis uzyskiwany w dialogu, samo też pojęcie dialogu. Dialog był
wcześniejszym tematem politycznym i dotyczył wielości światopoglądów. Może z
mniejszą siłą, lecz nadal występuje w rozważaniach politycznych zarówno pojęcie
dialogu, jak również pojęcie światopoglądu. Należy też wymienić pojęcie
świeckości, religijności, Kościoła, narodu, nawet filozofii oraz demokracji,
przez którą rozumie się wiele ludzkich zachowań z tolerancją włącznie.
Obserwujemy też takie połączenia pojęć jak na przykład filozofia władzy, czy
rozwiązania liberalno-demokratyczne.
Tym
wymienionym pojęciom nie poświęca się osobnego omówienia, gdyż będą one występowały
w tematach szerzej przedstawionych, stanowiących dalsze rozdziały książki.
Z punktu
widzenia chronologii wcześniejsza w kulturze jest religia niż polityka. Były
okresy, w których religia i polityka stawały się tym samym. W kulturze
nowożytnej i współczesnej pierwsze miejsce zajęła polityka, a religię
przesunięto w obszar spraw wyłącznie osobistych lub nieważnych. Żyjemy właśnie
w czasach tej kultury. Z filozofii bytu i filozofii człowieka wynika, że trzeba
jakby na nowo przemyśleć problem związków między polityką a religią.
Nadal
obserwujemy radykalne oddzielanie polityki od religii w tendencjach forsowania
ateizmu jako orientacji lub ideologii państw, co prowadzi do dyskryminacji
religii. Obserwujemy też łagodniejsze formuły relacji polityki z religią,
wyrażane w koncepcji państwa świeckiego, w którym dopuszcza się wyznawanie
religii, lecz zarazem głosi się oddzielenie państwa od Kościoła. Tendencja ta
może mieć źródło w uwalnianiu się od koncepcji państwa teokratycznego, zarazem
w traktowaniu pojęcia religii jako pojęcia politycznego. Tymczasem pojęcie
religii należy zarówno do zespołu pojęć z zakresu filozofii człowieka, jak i do
teologii. Gdy pamięta się o tym, można oddzielać politykę od religii, kiedy
zgodnie z tradycją kultury nowożytnej i współczesnej chce się realizować
państwo świeckie. Można jednak szukać nie tyle form ustrojowych, ile takich
programów politycznych, a nawet racji stanu, które obejmowałyby wszystkie
realne relacje ludzkie, zarówno do ludzi, jak i do Boga, potrzeby i sprawy
całego człowieka. Nie widzę sprzeczności w tym, by polityka w swym programie
była religijna, to znaczy by służyła swymi propozycjami wszystkim ludziom, gdyż
objęłaby ludzi religijnych, a także niewierzących, nawet w wersji ateizmu,
jeżeli przez ateizm da się sensownie pojąć jedynie wyciszenie w sobie relacji z
Bogiem. Nie ulega bowiem wątpliwości, że Bóg stworzył istnienie każdego bytu,
także więc człowieka, i że zachodzą między Bogiem i ludźmi odniesienia
życzliwe, nazywane miłością. To, że nie wszyscy ludzie chcą podjąć tę miłość,
jest właśnie ateizmem. Prawdy o Bogu jako Stwórcy istnienia żadna
odpowiedzialnie uprawiana metafizyka nie może zanegować. Ateizm więc, negujący
istnienie Boga, opiera się tylko na niedokładnej wiedzy. Nie podlega więc
kryterium prawdziwości.
Funkcjonują
aktualnie opinie, że religia należy do kultury, że jest jej częścią,
przejawiającą się w obyczajach, sztuce jako architekturze, malarstwie,
literaturze, muzyce, że jest teorią społeczną, urzeczowieniem oczekiwań,
których nie dało się zrealizować w życiu na ziemi. Mówi się też, że religia
jest teorią, a więc wymyśloną propozycją dla ludzi, których chce się społecznie
i gospodarczo wykorzystać. Żadne z tych ujęć nie wytrzymuje krytyki ze strony
identyfikacji dokonanych w filozofii człowieka.
To
prawda, że religia wyznacza pewne przemiany w kulturze, że inspiruje sztukę w
różnych jej działach, że zmienia obyczaje, że jest podstawą wielu działań i
instytucji społecznych, że także wzbogaca życie osobiste ludzi. Najważniejsze
jednak jest to, że sytuuje ona człowieka w prawidłowych odniesieniach do
wszystkich osób. Realność tych odniesień, zarazem realność i strukturę
wszystkich osób, ukazuje nam filozofia człowieka korzystająca z filozofii bytu.
Realne odniesienia,
wiążące osoby, znajdują się więc głębiej niż kultura i wszelka twórczość
ludzka, której wytwory są wynikiem działania głównie ludzkiego myślenia. Te
odniesienia są nazywane relacjami. Można wobec tego powiedzieć, że religia jest
zespołem realnych relacji człowieka z Bogiem. Relacje wiążące człowieka z
ludźmi, nazywamy humanizmem, który podobnie jak religia przejawia się w
kulturze, inspiruje zachowania i funkcjonowanie instytucji chroniących osoby.
Należy
podkreślić, może bardziej ze względu na wcześniejsze dyskusje i na dość
intensywny poprzednio dialog między światopoglądami, że religia i humanizm stanowią
realną rzeczywistość relacji, że należą do porządku bytowania, a nie
skonstruowanych przez intelekt teorii, że wobec tego nie jest zasadne przeciwstawianie
katolicyzmu marksizmowi, religii ateizmowi. Marksizm i ateizm są teoriami i
poglądami ludzi. Nie są, jak religia i humanizm, zespołem realnych relacji z
osobami. Na religii i humanizmie można zbudować światopogląd czy światopoglądy
i oprzeć skonstruowane przez intelekt teorie. Można dyskutować światopoglądy i
teorie, marksizm i ateizm. Nie można dyskutować bytów, a tym samym domagać się
ich przekształcenia. Nie można więc kwestionować religii i humanizmu jako
realnie bytujących relacji, gdyż nie można wystąpić przeciw rzeczywistości.
Można zmieniać kulturę, nie można zmienić struktury bytów.
Postulowane
często zmiany religii mogą wynikać, jako propozycja, z pomylenia religii z
wyznaniem. Owszem, zmienia się wyznania religijne. Nazywa się je też Kościołami.
Można przejść - i przechodzi się - z Kościoła na przykład protestanckiego do
Kościoła katolickiego. Nie można jednak zmienić religii jako realnych relacji z
Bogiem. Można jedynie nie pamiętać o tych relacjach lub je zaniedbać. Właśnie
ta sytuacja jest ateizmem. Jest on zubożeniem się człowieka, nieskorzystaniem z
powiązań z Bogiem tak szlachetnych i uszlachetniających ludzi.
. Notuje
się także przejścia z chrześcijaństwa do religii pozachrześcijańskich. Osobnym
problemem jest to, czy w tych pozachrześcijańskich religiach zachodzą relacje
do Boga. Nie ma tych relacji w religiach panteistycznych, ukazujących Boga jako
wszechświat lub nirwanę. Wtedy zmiana religii jest pozorna. Człowiek zawsze
pozostaje, nawet nieświadomie w odniesieniach do osoby Boga, Stwórcy istnienia
każdego bytu.
Problemem
jest także sposób realnego nawiązywania relacji z Bogiem. Można bowiem nawiązać
w pełni religijne, a więc osobowych, relacji z Bogiem-Stwórcą, ujętym jako byt.
Jest to wówczas religia naturalna. Poza tą drogą nasze odniesienia do Boga są
tylko myślne, pojęciowe. Można bowiem nawiązywać relacje religijne z Bogiem -
Osobą. Bóg nam się objawił poprzez swoje stworzenie. W nim żyjemy poruszamy się
i jesteśmy.
Filozoficzne
wyjaśnienie religii, zgodne z naturalnym objawieniem Boga, podkreśla prawdę, że
relacje religijne, jako realne relacje człowieka z Bogiem, zachodzą między
człowiekiem i Bogiem w taki właśnie sposób, że następuje przejęcie przez Boga
naszych odniesień osobowych i przejęcie przez nas odniesień osobowych Boga do
nas.
Dodajmy,
że Bóg, który jest wyłącznie aktem Samoistnego Istnienia, nie podmiotuje w
sobie relacji z nami, lecz gdy nawiązuje jakieś odniesienia, jest w osobie,
której jest sprawczą przyczyną istnienia. Religia, wciąż określana jako zespół
realnych relacji człowieka z Bogiem, polega na przebywaniu wprost Boga w
istocie człowieka jako osoby, który odnosi się do niego z miłością, wiarą i
nadzieją i wdzięcznością za dar istnienia.
Najpierw
powiedzmy, że religia jest niezwykle poważnym - i jak gdyby zaskakującym nas
bogactwem - zespołem powiązań człowieka z Bogiem. Wyjaśnienie tych powiązań
podkreśla realność więzi człowieka z Bogiem. Tak rozumiane więzi nie narażają
nas na lęk, że dzieje się to tylko w zespole pojęć, w teorii, w wymyślonej przez
nas kompozycji powiązań. Metafizyka uspokaja, gdy chodzi o realność kontaktów z
realnym Bogiem. gwarantuje realność relacji osobowych z Bogiem, stanowiących
religię.
Sięgnijmy
więc do struktury człowieka, by mieć podstawy ukazania struktury religii. Nie chodzi
tu o pełną teorię człowieka, lecz o te jej elementy, które wyjaśniają strukturę
religii.
Człowieka,
jak każdy byt, stanowi akt istnienia, powód więc tego, że realnie jest, oraz
urealniana przez to istnienie istota. W istocie człowieka zawiera się nie tylko
powód odbioru wszystkich oddziaływań ze strony bytów zewnętrznych. Ten powód
nazywa się możnością. Ta możność jest w człowieku nieustannie aktywizowana
otaczającymi go substancjami, razem z tymi substancjami aktywizującymi, stanowi
ciało. Dodajmy, że możność należy do istoty człowieka.
Ta
kompozycja bytowa jest podstawą własności przejawiających na zewnątrz
wewnętrzną strukturę człowieka. Inne własności przejawia w człowieku akt
istnienia i inne przejawia istota.
Akt
istnienia przejawia się jako jedność strukturalna człowieka, jako odrębność i
realność tej struktury, ponadto jako udostępnianie się innym bytom, co nazywamy
prawdą, oraz jako dobro, przez które rozumiemy odpowiedniość tego bytu do
wiązania się z nim i poszukiwania z nim kontaktu. Istnienie przejawia się też
jako własność piękna, która powoduje, ze to, co rozumiemy, podoba się osobie
rozumiejącej byt. Te przejawy istnienia są tak zwanymi sposobami istnienia
bytu. Są one powodem różnorodnych relacji z innymi bytami.
Istota
człowieka ze względu na swą możność przejawia się jako władza poznania
intelektualnego i jako władza decyzji. Tę władzę poznania stanowi intelekt możnościowy
dla bezpośredniej recepcji elementów strukturalnych oddziałującego na nas bytu,
oraz intelekt czynny, który wraz ze zmysłowymi władzami poznawczymi tworzy wiedzę
człowieka, budowaną z nazw, zdań i rozumowań. Władzą decyzji jest wola, która
odbiera oddziałujące na nas byty jako dobro, gdy te byty jako dobro ukaże woli
intelekt.
Dla
problemu religii ważne są relacje wyzwalane przez przejawy w nas istnienia. Gdy
dwie osoby oddziałują na siebie własnością realności, nawiązuje się między nimi
odniesienie, które jest wzajemną, bezpośrednią akceptacją siebie, zarazem
upodobaniem w sobie i powoli narastającym upodobnieniem. To odniesienie jest
miłością. Gdy z kolei dwie osoby otwierają się na siebie, gdy więc spotykają
się poprzez własność prawdy, pojawia się relacja wiary, która jest przecież w
pełnym zaufaniu udostępnianiem się wzajemnym sobie, otwarciem wszystkich
dziedzin i spraw życia. Gdy ponadto dwie osoby oddziałują na siebie własnością
dobra, czegoś spełniającego najgłębsze potrzeby i tęsknoty człowieka, pojawia
się nadzieja jako potrzeba trwania w miłości i wierze, w tym, aby nas
akceptowano i aby nam ufano.
Te
relacje, wiążące osoby, przejawiają w swej budowie dwie bytowe warstwy.
Warstwa
istnieniowa jest wyznaczona samym przejawiającym się istnieniem. Ta warstwa
pojawia się więc, gdy oddziałują na siebie dwie istniejące osoby. Relacje osobowe
stają się realne, gdy własnością realności, prawdy i dobra oddziałują na siebie
ludzie. Relacje osobowe pojawiają się i także stają się realne, gdy własnością
realności, prawdy i dobra człowiek odniesie się do Boga, a Bóg swym atrybutem
realności, prawdy i dobra odniesie się do człowieka.
Warstwa
istotowa tych relacji, wiążących ludzi, pojawia się i wypełnia wtedy, gdy osoby
ludzkie wnoszą w tę warstwę swoją życzliwość, akceptację, gdy udostępniają
swoje wewnętrzne życie, gdy pragną trwania w powiązaniu z ludźmi przez miłość i
wiarę. Warstwa istotowa relacji, wiążących człowieka z Bogiem, pojawia się i
wypełnia, gdy człowiek odnosi się z miłością do Boga, akceptuje Go, powierza Mu
to, czym żyje, gdy chce trwania w akceptacji ze strony Boga i w obdarowywaniu
zaufaniem. Przypomnijmy, że w tę istotowa warstwę relacji Bóg wprost przenosi
się jako Osoba, nie podmiotując dosłownie tych relacji. Bóg jako przyczyna
sprawcza istnienia człowieka, jest tam gdzie działa, a więc staje się obecny w
istocie osoby ludzkiej i dopuszcza wewnętrzne odnoszenie się do Niego z
miłością, wiarą i nadzieją.
Możemy
powiedzieć, że warstwa istotowa relacji osobowych konstytuuje się na miarę
osób. Tak ukonstytuowane relacje ludzi z ludźmi stanowią wymieniany tu już
humanizm, i tak konstytuujące się relacje człowieka z Bogiem stanowią religię.
Nie
należy zapominać, że odczytujemy warstwę istnieniową i istotową relacji
osobowych z pozycji właśnie osób.
Relacje
religijne nie mogą być oderwane od Boga i nie mogą być bez więzi z Bogiem
zidentyfikowane. Religia jest więc taka w ludzkich rozumieniach, jak rozumiany
jest Bóg. Bogactwo religii i jej realność jest więc na miarę bogactwa bytowego
i realności Boga. Właśnie z tej identyfikacji Boga i człowieka pochodzi
metafizyczna wersja religii naturalnej.
Jeżeli
religia jest zespołem relacji osobowych jako miłości, wiary i nadziei,
wiążących człowieka z Bogiem jako osobą, to realność i realizowanie się
przyrodzonej warstwy istotowej tych relacji dotyczy Boga jako osoby. Bóg jako
byt przez swe atrybuty wyzwala istnieniową warstwę religii. Bóg więc jako
Samoistne Istnienie realnością tego istnienia stwarza istnieniową warstwę
relacji osobowych z ludźmi, a następnie wypełnia istotową warstwę tych relacji,
które są religią. Wiemy o tym, zarazem jednak także rozumiemy, a podstawą rozumienia
jest struktura religii. Każda istniejąca osoba ludzka wiąże się z ludźmi w
opisany tu sposób. Podobnie więc człowiek wiąże się z Bogiem, gdyż Bóg jest
istnieniem, a każde istnienie przejawia się jako realność, prawda i dobro. Te
przejawy są w Bogu Jego atrybutami, co zwiększa rangę istnieniowej warstwy relacji
religijnych, zarazem zwiększa rangę warstwy istotowej, która jest sposobem
realnego przebywania w nas Boga jednego w swym istnieniu i w swej istocie.
Podkreślmy,
że ukazuje się strukturę religii z dwu punktów widzenia. Najpierw mówi się o
tym, że religia jest głównie zespołem trzech relacji osobowych, mianowicie
miłości, wiary i nadziei, wyznaczanych przez istnienie osób, przejawiające się
jako realność, prawda i dobro. Z kolei rozważając budowę każdej z tych relacji,
ukazuje się warstwę istnieniową i istotową tych relacji. Warstwa istnieniowa
jest powodowana przez dany przejaw istnienia, podobnie między człowiekiem i
człowiekiem, jak i między człowiekiem i Bogiem. Ta warstwa wiąże osoby jako byty,
a więc także człowieka z Bogiem jako bytem. Warstwa istotową jest wypełniana
tym, co wnosi dana osoba. Ludzie wnoszą w tę warstwę to, czym żyją, gdyż mogą
wnieść tylko struktury przypadłościowe. Bóg wnosi w relacje religijne to, kim
jest, a jest w swej istocie Samym Istnieniem. Wnosi więc w istotę osoby
ludzkiej samego siebie w Swym Istnieniu. Staje się w nas obecny, dlatego całą
miłość, wiarę i nadzieję możemy skierować do Boga. W Nim bowiem, jako w
swoistym „miejscu” bytowym spotykamy Samo Istnienie. Warunkiem więc zaistnienia
religii jest ukochanie Boga i Jego realna, przyczynowa w nas obecność. Z tego
względu zapoczątkowuje się w nas i spełnia religia.
Niepełność i ograniczenia polityki
Z analizy
struktury religii, a głównie z analizy struktury człowieka i jego relacji,
wśród których religię stanowią relacje osobowe, wiążące człowieka z Bogiem,
wynika, że nie można oderwać religii od człowieka. Nie można też zanegować
istnienia Boga, którego realność jako Samoistnego Istnienia i Stwórcy uzasadnia
wewnętrzna struktura dostępnych nam w bezpośrednim poznaniu bytów
jednostkowych. Jeżeli więc religia jest niezbywalną więzią człowieka z Bogiem,
to każda polityka musi to brać pod uwagę pod groźbą niepełnej służby
człowiekowi.
Ten
zespół relacji pomija właśnie polityka, wyznaczona strukturą nowożytnej i
współczesnej kultury. Jest więc niepełna, nie obejmuje wszystkich potrzeb i
spraw człowieka. Ogranicza swe programy do zagadnień władzy i gospodarki. Nie
chodzi o to, by jej programem było także nauczanie religii i wychowanie
religijne ludzi. Chodzi jedynie o to, aby w celach polityki jako racji stanu
znalazła się podstawa starań o pełne dobro człowieka, o realizowanie się więc
wszystkich jego bytowych potrzeb, także religijnych. Polityka musi je
uwzględniać, jeżeli wyraża stanowisko, że reprezentuje państwo wszystkich
obywateli. Chodzi zarazem o to, aby politycy, znając religię, liczyli się z jej
prawdami w uzasadnianiu i wyznaczaniu programów politycznych. Wprost nie
wypada, aby polityka poważnego narodu i państwa opierała się na
niekompetentnej, niepełnej i ograniczonej identyfikacji człowieka i aby z tego
powodu ustanawiała ograniczoną rację stanu i tworzyła programy polityczne
ogarniające tylko niektóre sprawy człowieka. Byłaby wtedy podobna do lekarza,
który pełniąc swe obowiązki zawodowe nie bierze pod uwagę tego, że człowiek ma
także serce, oczy i zdolność odczuwania bólu. Pomijanie w polityce niektórych
spraw ludzkich po prostu peszy. Obywatele nie powinni wstydzić się swych
polityków i polityki swych rządów z powodu zawężenia zagadnień dotyczących
człowieka. Nie powinni żyć ze świadomością niepełności polityki i ograniczeń
pola zagadnień.
Nie
chodzi też o to, by polityka decydowała o wszystkich sprawach ludzi, lecz by
dla wszystkich tworzyła warunki ich realizowania.
Pomijanie
inspiracji ze strony religii w formule racji stanu i programów politycznych
wskazuje na to, że nie liczy się w polityce norma miłości. Wynika to może z
faktu, że wciąż uważa się religię za zespół uczuć człowieka, za część kultury,
teorię społeczną lub urzeczowione marzenia. W świetle takiego rozumienia
religii jej kwestionowanie może się wydać ochroną racjonalności. W sumie jednak
sprzyjanie radykalnej świeckości polityki i państwa powoduje odsunięcie ludzi
od myślenia przy pomocy przyczyn i konsekwencji, zawężenie przedmiotu poznania
i pozorną obronę wolności. Wolności bowiem nie chroni negacja religii, lecz
miłość, której zawsze uczy i broni katolicyzm.
Niepełność
i ograniczenia polityki, głównie w okresie nowożytnym i współczesnym, potwierdzają
koncepcję polityki aktualnie stosowane w świecie i Polsce.
Przypomnijmy,
że przez politykę prawie w całym świecie rozumie się zespół proponowanych
celów, zadań i wartości. Bliżej określa się je w programach politycznych, które
dość często stanowią zalecenia upowszechniające teorię człowieka. Głoszono
więc, że człowiek jest twórcą siebie i mylono aspekt struktury bytowej ze
skutkami wychowania. Twierdzono też, że człowiek służy krajowi, gdy wytwarza
dobra. Nie chodzi tutaj o to, by zniechęcać do pracy i do wytwarzania dóbr,
lecz żeby jednak nie zawężać celów, zadań i wartości człowieka do samych
efektów produkcji. Poprawiano tę koncepcję upominając się o prawa człowieka. Ta
pozytywna tendencja wyraziła się jednak w tezie, że człowiek jest tylko zespołem
praw i w ten sposób stając się obywatelem jest dosłownie częścią państwa. Nie
mogąc wybrnąć z niedokładności tych ujęć zaczęto wreszcie głosić, że człowiek
jest tożsamy ze społeczeństwem, które nie utożsamia się z państwem i nie jest
jego częścią, lecz podmiotem i zasadą państwa.
O takich
koncepcjach polityki jako upowszechnianiu koncepcji człowieka świadczą zawsze
proponowane przez zmieniające się rządy propozycje reorganizacji szkolnictwa, a
więc programów nauczania i wychowania. Jest to zrozumiałe, gdy nowe władze
zmieniają koncepcję człowieka, jako tezy swej polityki. Ta zmiana, ujęta od
strony uczniów i studentów, a więc od strony skutków wykształcenia i
wychowania, jest zawsze błędem. Wykształcenie i wychowanie wymaga spokoju, tej
samej wciąż wierności prawdzie, która nie podlega zmianom. W nauczaniu bowiem
chodzi o rozpoznanie prawdy, o stałe z nią związanie w obszarze studiowanego
przedmiotu. Mogą jedynie zmieniać się sposoby dochodzenia do prawdy, lecz o
wyborze sposobów decyduje nauczający, a nie program polityczny. Władze
polityczne mogą decydować jedynie o tym, by nauczający byli odpowiednio
dobrani, lecz nie ze względu na zadania polityczne, ale na bezwzględną
uczciwość w odniesieniu do prawdy i na niekwestionowane kompetencje naukowe.
Programy
polityczne zawsze ujawniają w propozycjach przemian zawarte w nich cele,
zadania i wartości. Ujawniają też strukturę kultury, która wyznacza politykę. Nowożytna
i współczesna kultura nadała polityce pierwsze i najwyższe miejsce. Przyznała
jej więc pozycję arbitra we wszystkich sprawach. Polityka jest więc najwyższym
autorytetem w tej kulturze.
Wydaje
się, że pierwsze miejsce zajmuje zawsze realna rzeczywistość i poznający ją
człowiek. Jego bytowa struktura jest podstawą jego relacji ze wszystkimi bytami
stanowiącymi rzeczywistość. Człowiek wiąże się z tymi bytami różnorodnymi
relacjami. Z osobami wiąże się relacjami osobowymi. Gdy tymi relacjami wiąże
się z Bogiem, realizuje religię. Polityka, która bierze to pod uwagę, przestaje
podlegać zarzutowi nie-pełności i ograniczenia potrzeb i spraw człowieka.
Przypomnijmy
też, że aktualnie w Polsce rozumie się przez politykę teorię człowieka, głównie
jako obywatela. Obywatelskość oznacza bezpośrednie podleganie władzom
państwowym ze względu na prawa, przysługujące obywatelowi Polski. Jest to
jednak powiązanie obywatela z rządem w płaszczyźnie świeckości. Wynika z tego,
że chodzi tu o człowieka ogólnego, każdego więc ze względu na przynależność do
państwa, nie ze względu na jego specyfikę jako osoby, która wiąże się z osobami
przede wszystkim relacjami osobowymi. Program polityczny nie obejmuje więc
zasad chronienia ludzkich przyjaźni, potrzeby powiązań z osobami przez miłość i
wiarę, sposobów nabywania mądrości. Polityka w Polsce jest programem ochrony
dobra człowieka ogólnego, a przez to dobro rozumie się tylko wiedzę,
demokratyczną strukturę władzy i efekty gospodarcze. Dobro człowieka ogólnego
utożsamia się z dobrem wspólnym państwa.
Nie łatwo
przeciwstawić się zarzutowi niepełności i ograniczenia także w odniesieniu do
polityki w Polsce. Może uchyleniem tego zarzutu mogłyby stać się wnioski filozoficzne
poprawnej identyfikacji człowieka, z czego wynika niezbywalność religii.
Pamiętamy,
że struktura nowożytnej i współczesnej kultury stała się przyczyną dominowania
polityki. Oznacza to, że polityka uzyskała pierwszą i najwyższą pozycję wśród
dziedzin stanowiących kulturę. Stała się zespołem celów, zadań i wartości, o
których sama decyduje. Uzyskała pozycję autorytetu we wszystkich dziedzinach, a
raczej dla wszystkich dziedzin. Zajęła miejsce rzeczywistości realnych bytów.
Inaczej mówiąc, polityka usytuowała się ponad rzeczywistością, przez co został
zaakceptowany idealizm. Polega on bowiem na tym, że ludzkiemu myśleniu lub
samej w sobie myśli już oderwanej od myślącego podmiotu przypisuje się
pierwszeństwo przed bytami. Dodajmy, że przez byty rozumiemy to, co realnie
istnieje jako jednostkowy konkret. Polityka broni się przed utożsamieniem jej z
idealizmem lub idealistycznym uzasadnieniem, gdyż głosi się, że jest ona
tożsama z zespołem relacji międzyludzkich. Te relacje ujmowane są jednak jako
samodzielne struktury bytowe i nie rozważa się ich podmiotów, tego więc, co
łączą. Bytowe usamodzielnienie relacji jest przyznaniem im tylko myślnej samodzielności.
Wynika z tego, że polityka współczesna zajmuje się pojęciem relacji, a nie
realną relacją. Głosi się zresztą, że relacje są wyłącznie myślne, że są tylko
sposobem myślenia o ludziach i rzeczach. Do tych myślanych relacji trudno
zaliczyć miłość. Wyznaczono więc jej pozycję odniesienia fizycznego. Takie
zakwalifikowanie miłości nie daje się utrzymać. Przeczy temu choćby miłość do
nieprzyjaciół i miłość do Boga. Neguje się więc takie przedmioty miłości. Nie
można jednak do końca wykluczyć realnych relacji osobowych. Neguje się więc
filozofię, która te relacje identyfikuje. W wyniku tego wszystkiego budowana
jest kultura nowożytna i współczesna z samych zaprzeczeń. Ostatecznie
uzasadnieniem kultury uczyniono pozytywizm, a w nim nauki szczegółowe. Całą
kulturę osobistą i dzieła kultury utożsamiono z wiedzą przyrodniczą i techniką.
Jesteśmy właśnie na tym etapie redukcjonistycznie określanej kultury.
Wyjściem
z zawężenia koncepcji kultury jest powrót do realizmu. Oznacza to zgodną z
człowiekiem i wszystkimi bytami identyfikację ich bytowej struktury, zarazem odczytanie
na nowo natury ludzkiego poznania, właśnie identyfikującego, a nie poddającego
te struktury wymyślonym przez nas pojęciom, teoriom i koncepcjom. Zgodnie z
realnie istniejącymi bytami ich rozumienie stanie się podstawą wiedzy, której
porządkowanie według przedmiotu ujęć wyznaczy dziedziny kultury, samą więc
kulturę wierną rzeczywistości.
Niezależna
w swym istnieniu od naszego myślenia rzeczywistość realnych bytów wyprzedza
nasze myślenie i kulturę jako wewnętrzne usprawnienia człowieka i tworzone
przez niego dzieła. Kultura jest wobec tego wiernym rzeczywistości jej
rozumieniem i wiernym myśleniu oraz rzeczywistości zespołem dzieł, wyrażających
poprzez nasze rozumienia samą rzeczywistość. Dzięki tej wierności kultura staje
się sposobem naszego kontaktu z realnymi bytami, a wśród nich z ludźmi i ze
wszystkimi istniejącymi osobami, także więc z Bogiem, który jest osobą. Tak
rozumiana kultura ogarnia wątki i dzieła stanowiące humanizm, religię, a także
technikę. Jest bowiem wszystkim, co człowiek wytwarza za pomocą myśli i rzeczy,
pod warunkiem, że wyraża zgodne z bytami ich rozumienia. Kultura, która nie
buduje się na wierności temu, co realnie istnieje, jest fałszem oraz
zagrożeniem człowieka i świata w ich istnieniu, o czym świadczy zniekształcone
życie duchowe ludzi i problemy ekologiczne. Te zagrożenia i problemy powstają
wtedy, gdy źródłem kultury stają się dowolnie konstruowane z naszych pojęć
teorie, gdy więc konstrukcje myślowe, a nie rzeczywistość realnych bytów, są
podstawą nowych, wymyślonych konstrukcji.
Kultura
powszechna w swej zasadniczej strukturze jest właśnie wiernym rzeczywistości
jej rozumieniem i wiernym temu rozumieniu oraz rzeczywistości zespołem dzieł
jako wewnętrznych usprawnień człowieka i tego, co na zewnątrz siebie wytworzył.
W bardziej szczegółowym ujęciu kultura obejmuje sposoby uzyskiwania przez
człowieka usprawnień, korzystania z nich w chronieniu relacji osobowych przy
pomocy dzieł myśli i decyzji, fascynacji i uczuć. Obejmuje także cele, zadania
i wartości oraz sposoby ich tworzenia jako dzieł, potrzebnych do uzyskania
wiedzy i mądrości, zarazem roztropności, która kieruje zachowaniem
sprawiedliwym, pełnym męstwa i umiarkowania. Wiedza i mądrość są sprawnościami
intelektu, roztropność, sprawiedliwość, męstwo i umiarkowanie wiążemy z
działaniami woli. Wszystkie te sprawności wspomagają nas ponadto w uzyskaniu
kultury wyobrażeń, fascynacji i uczuć. Cały bowiem człowiek, a więc wszystkie
jego wewnętrzne władze, muszą wyrażać wewnętrzną kulturę osobistą, jako miarę
dzieł zewnętrznych, stanowiących kulturę zewnętrzną.
Mogłoby
się wydawać, że kultura powszechna, jako wierne bytom i usprawnione odnoszenie
się do nich, wyraża się przede wszystkim w moralności. Owszem, wysoka moralność
ludzi jest proporcjonalna do ich osobistej, a więc wewnętrznej kultury. Jest
zarazem znakiem tej kultury jako odniesienia do osób. Jedną z osób, zresztą
osobą wyjątkową i niezwykłą, jest Bóg. Także wobec Boga obowiązuje nas pełna
ludzka moralność. Zarazem należy pamiętać, że moralność ma na celu chronienie
relacji osobowych, a przez te relacje chronienie osób. Relacje osobowe odnoszą
nas i do ludzi, i do Boga. Do zachowań chroniących dołączają się działania,
które są przedmiotem chronienia. Krótko mówiąc, dołącza się humanizm i religia.
Są one zawartością tego, co chronimy przy pomocy zachowań moralnych. Ta
zawartość to po prostu miłość jako bezwzględna życzliwość i akceptacja osób,
jako wiara udostępniająca wzajemnie osobom ich życie wewnętrzne i same osoby,
zarazem jako nadzieja, która jest radosną potrzebą trwania w powiązaniu z
osobami przez miłość i wiarę. Utrwalenie i pogłębienie tych relacji nie
sprowadza się więc do ich chronienia, a więc do zachowań moralnych. Mogłoby to
utrwalać stan, który nie jest jeszcze pogłębieniem i pełnią miłości, wiary oraz
nadziei. Innymi więc ponadto działaniami rozwijamy i pogłębiamy relacje
osobowe. Jeżeli są to relacje z Bogiem, to zgodnie z tym, że obie osoby
powiązane relacjami osobowymi wnoszą w tę relację swoje życie wewnętrzne, także
Bóg ze swej strony wnosi to, kim jest. Kultura powszechna musi więc obejmować
zarazem sprawności podejmowania tego, co Bóg w nas wnosi. Musi ją stanowić
zawsze wierność rzeczywistości realnych bytów, temu, co dzieje się między osobami,
a więc także objawioną informację o nadprzyrodzonych, w istotowej warstwie
relacji, powiązaniach Boga z człowiekiem. Kultura powszechna nie może pominąć
wiedzy o bytach i osobach jako filozofii bytu i filozofii człowieka i osób.
Kultura
osobista człowieka ujawnia uzyskiwaną dzięki usprawnieniu mądrość. Jest ona w
osobach sprawnością dominującą. Można ją przypisywać także Bogu jako osobie.
Mądrość jest w nas zasadą wyboru działań moralnych, chroniących więc relacje
osobowe, a wśród nich głównie miłość, współwystępującą z relacją wiary i
nadziei. Ta mądrość kieruje nie tylko moralnymi zachowaniami ludzi. Jest także
zasadą prawidłowo uzyskanej wiedzy, zgodnego z bytami ich rozumienia w
czynności odróżniania skutków od przyczyny. Jest wobec tego, gdy chcemy
nawiązać kontakty z bytami, zasadą rozpoznania dobrych i złych skutków, jakie
może wywołać w nas byt, z którym chcemy się powiązać jako przyczyną
oczekiwanych skutków. Mądrość jest więc w porządku humanizmu niezastąpioną
zasadą wszystkich dobrych odniesień, zarazem zasadą nabywania innych
usprawnień, stanowiących naszą kulturę wewnętrzną. Mądrość w porządku religii
jest zasadą realizowania więzi z Bogiem przez miłość. Mądrość jest zasadą tego,
co wyrażamy na zewnątrz w postaci dzieł kultury.
Kultura
zewnętrzna, wyznaczana kulturą osobistą człowieka, wiernością osobom i
wszystkim realnym bytom, także ujawnia mądrość albo jej zupełny brak w
dziełach, stanowiących tę kulturę zewnętrzną lub też, jak mówimy, ujętą
przedmiotowo. Gdy nie ujawnia mądrości dzieł, to albo nie ma wielu osób, które
uzyskały wysoki, a więc normalny, poziom kultury osobistej, albo w tworzeniu
dzieł kultury te osoby o wysokiej kulturze osobistej podlegają wpływom
odsuwającym od wierności sobie i realnym bytom. Kultura współczesna na ogół nie
jest wierna rzeczywistości bytów. Wyraża właśnie idealizm. Wynika z tego, że
osobista kultura ludzi jest wyłącznie prywatna i że ci ludzie wyrażają na
zewnątrz to, co sugeruje polityka.
Jednym
więc z dominujących zagrożeń kultury współczesnej jest niespójność między
osobistą kulturą ludzi i kulturą zewnętrzną. Tych zagrożeń jest zresztą wiele.
Wymagają one osobnego omówienia.
Szkicując
kształt kultury powszechnej, swoisty jej model, to, co należy uzyskać, możemy
powiedzieć, że podstawowym źródłem kultury powszechnej, zasadą jej wierności
bytowej strukturze osób i wszystkich jednostkowych konkretów realnych, zasadą
wewnętrznych usprawnień ludzkich i dzieł zewnętrznych, jest mądrość, wynik
usprawnień powodowanych przez podleganie strukturze bytów oddziałujących na
nas. Możemy więc powiedzieć, że zasadą kultury powszechnej, swoistym więc
kryterium nabywania sprawności wewnętrznych i tworzenia dzieł zewnętrznych,
jest mądrość. Wydaje się, że nie zabrzmi to w sposób oderwany od rzeczywistości
bytów i osób, gdy powiemy, że źródłem lub zasadą kultury powszechnej jest
mądrość.
Skutki,
wyznaczane przez te wspaniałe dwa źródła kultury powszechnej, wyjaśnimy bliżej
w bardziej szczegółowym przedstawieniu drogi uzyskiwania kultury wewnętrznej i
kultury zewnętrznej.
Kulturę
wewnętrzną nazywamy często w tym rozdziale kulturą osobistą człowieka. Jest ona
bowiem zespołem usprawnień, bezpośrednio wyznaczających wszystko, co w nas się
dzieje i stanowi wewnętrzne życie człowieka, a zatem jego życie osobiste. Jest
to życie osoby.
Osoba
jest jednostkowym bytem, ujętym w jego istnieniu i ze względu na to wyposażenie
istoty, które jest intelektem. Nazywamy więc osobą ten byt, który udostępnia
się poprzez przejawy swego istnienia i zachowania rozumne, zawsze chroniące
relacje, wyznaczone przez przejawy istnienia. Osobą jest więc byt jednostkowy,
realnie istniejący i przejawiający rozumność, który odnosi się do innych osób z
miłością, wiarą i nadzieją, oraz chroni te relacje działaniami intelektu i
woli. Zwrócenie uwagi w bycie jednostkowym na jego istnienie i intelekt jest
wskazaniem na elementy bytowe, wyróżniające każdą osobę, także więc na przykład
Boga. Chodzi nam jednak o tę osobę, która jest człowiekiem. Dana osoba jest
wtedy człowiekiem, gdy do wyposażenia jej istoty należy możność materialna,
zapoczątkowująca całe ciało ludzkie. Z ludzkim ciałem wiąże się poznanie
zmysłowe, wrażenia i wyobrażenia, emocje i uczucia. Kultura wewnętrzna
człowieka jako osoby wyrażając się w usprawnieniach intelektu i woli polega
zarazem na dominowaniu w człowieku mądrości, która wyznacza harmonię działania
wszystkich jego władz, duchowych i cielesnych, swoisty ład wewnętrzny, proporcjonalne
i szlachetne reagowanie na wszystko, co na człowieka oddziałuje.
W życiu
wewnętrznym ludzi obserwujemy warunkowanie się osiągniętych usprawnień i władz,
które usprawniamy. Aby bowiem uzyskać mądrość, trzeba usprawniać intelekt w
wiedzy, a wolę w wyborze dobra, żeby jednak skłaniać intelekt do wysiłku, a
wolę nauczyć wierności dobru, trzeba kierować się mądrością. Wyjściem z tej
zależności, prawie uniemożliwiającej kulturę wewnętrzną, jest korzystanie z
mądrości wychowawcy. Gdy sami tworzymy swoją kulturę wewnętrzną, musimy
postępować drogą prób i błędów. Często grozi nam zniechęcenie i przerwanie
procesu dochodzenia do mądrości. Grozi nam to także wtedy, gdy nie spotkamy
mądrego wychowawcy. Tę rolę wychowawcy może pełnić Bóg poprzez Ewangelię i
nauczanie Kościoła. Jednak korzystaniu z pomocy Boga i Kościoła nie sprzyja
dziś zespół otaczających nas tendencji ateizujących. Z tych różnych powodów nie
możemy dziś wskazać łatwo na ludzi o normalnej, a więc wysokiej kulturze
osobistej.
Korzystając
nawet z pomocy mądrych wychowawców, ostatecznie sami musimy powodować w sobie
usprawnienia intelektu i woli, a przy ich pomocy harmonię wewnętrzną jako prawidłowe
reagowania na wszystko, co na nas oddziałuje.
Drogę do
uzyskania mądrości stanowi wiedza. Nie chodzi jednak o wiedzę w znaczeniu dużej
erudycji. Chodzi o rozumienie wszystkiego, zgodnie z tym, czym coś jest.
Bezpośrednio jednak do mądrości prowadzi wiedza o wewnętrznej, podstawowej
zawartości bytów. Najszybciej uczy tego filozofia bytu. Uczy w ten sposób, że
ukazuje sposoby naszego zetknięcia się z wewnętrzną zawartością tego, co
realne. Sama więc rzeczywistość jako zespół realnych konkretów poprzez to, co
jest w nich ich wewnętrznymi przyczynami, uczy nas rozumienia, wprowadzającego
w mądrość, gdy dzięki temu rozumieniu powiążemy się z bytami, sprawiającymi w
nas dobro. Jeżeli realne byty uczą nas rozumienia i mądrości, to warunkiem jej
uzyskania nie jest wprost wykształcenie szkolne i jakakolwiek wiedza, która
tylko nas wspomaga, gdy jest to filozofia bytu. Mądrości więc mogą nauczyć się
osoby, które nie przechodzą przez etapy zorganizowanego kształcenia w szkołach.
Ich wykształcenie sprowadzi się do filozofii bytu, poznanej na drodze prób i
błędów. Jest to jednak długa droga. Wynika z tego, że należy ją skrócić przez
wprowadzenie do szkół filozofii bytu, metafizyki człowieka, łaciny i języka
greckiego, które uwrażliwiają na problem zasad. Taki program kształcenia
zastępuje mądrego wychowawcę.
Samo
wykształcenie składa się już na kulturę osobistą człowieka. Wyraża się ona
bowiem w umiejętności znalezienia dla danych bytów lub wydarzeń jako skutków
ich właściwej przyczyny. Mądrością bowiem jest prawidłowe odczytanie skutków,
jaki dany byt wywołuje, i odczytanie przyczyn, gdy chcemy dany skutek
przewidzieć. Nie jest to jednak porządek matematycznych wyliczeń, lecz
umiejętności widzenia zarazem skutku i przyczyny oraz dobra, wywoływanego przez
dany byt.
Nabycie
takiej umiejętności jako najgłębszej wiedzy o bytach wymaga przede wszystkim
cierpliwości. Jest ona naszą zgodą na niedoskonałość władz poznawczych i
pożądawczych człowieka, jest konsekwencją prawdy o sobie. Broni nas przed
zniechęceniem w drodze do uzyskania rozumień. Mobilizuje do powtarzania ćwiczeń
i wysiłku poprawiania tego, co nazywa się rozumieniem. Mobilizuje zarazem
dowiązania z prawdą i dobrem naszych wyobrażeń i fascynacji, emocji i uczuć, do
uporządkowania pożądań.
Pojęcie
pożądania jest wiązane z jakimś obecnym w nas zespołem ślepych sił, które nami
kierują i których nie można poddać kontroli intelektu. Nawet nie chcemy, by
intelekt je opanowywał, gdyż szkoda nam przyjemności, które z pożądaniem
wiążemy. Powiązanie pożądania z przyjemnością utrudnia uzyskanie pełnej kultury
wewnętrznej. Nie jest ona pełna, gdy jakaś dziedzina działań nie jest
uprawiona, uporządkowana, gdy stanowi jak gdyby pole chwastów wśród wspaniale
wyhodowanych kwiatów. Tymczasem pożądanie polega na łączeniu naszych dążeń z
dowolnymi wyobrażeniami, z którymi wiążemy się nie korzystając z rozumienia
przedmiotu naszych tęsknot. Potocznie rozumiane pożądanie jest mechanicznym
wiązaniem tego, co zobaczymy lub wyobrazimy sobie, z nami, z decyzją
niecierpliwie oczekiwanego przez nas dobra. Mówiąc prościej, pożądanie jest
zaufaniem potrzebie posiadania wszystkiego. Jest błędnym posłużeniem się
wolnością. Wymaga konsultacji ze wszystkimi władzami poznania, także więc z
intelektem, usprawnionym w wiedzy i mądrości. Intelekt może nas poinformować,
że to, ku czemu się kierujemy, nie spowoduje oczekiwanej przyjemności, że
przyjemność towarzyszy każdemu usprawnionemu działaniu, że jest czymś realnym,
czego nie powoduje ani wyobrażenie, ani nawet pojęcie. Pożądanie jest wiązaniem
się z realnymi bytami, a te wymagają dobrego ich rozpoznania. Opanowywanie
pożądań nie polega więc na ich pomijaniu, lecz na kierowaniu ich do właściwego
dla nich bytu jako dobra. Uzyskiwanie kultury wewnętrznej nie sprowadza się
przecież do niszczenia człowieka, lecz do doskonalenia i usprawniania
wszystkiego, czym on jest.
Uwagi o
pożądaniu wymagają podjęcia tematu umartwienia. Neoplatońska tradycja
terminologiczna wiąże umartwienie z negacją lub niszczeniem wielu dążeń człowieka,
wyznaczanych przez naturalne w nim władze duchowe lub cielesne. Tymczasem
umartwienie polega na wyborze dobra, proporcjonalnego do danych władz i dążeń.
Jest umiejętnością pomijania tego, co gorsze, a wiązania się z tym, co lepsze i
słuszniejsze. Jest wprost porzuceniem relacji do niewłaściwego przedmiotu i
nawiązywanie relacji z bytem, który jest właściwym przedmiotem danej władzy lub
jej dążenia. Pożądanie w postaci ciekawości zaspokajamy nie w ten sposób, że
czytamy cokolwiek, lecz że czytamy tekst na temat, który nas interesuje. Teksty
na temat myślenia nie informują o wewnętrznej strukturze bytu. Pożądanie w
postaci potrzeby wiązania się z czymkolwiek, na przykład z narkotykiem, nie
realizuje pozytywnego kontaktu, lecz niszczy. Patrzenie w słońce nie pozwala
zobaczyć słońca. Pożądanie wobec tego musi korzystać z intelektualnej
informacji, która sugeruje wybór. Dążenie do wszystkiego naraża na to, że
ostatecznie osiągniemy tylko niektóre przedmioty. Jest więc rozsądniej zorientować
się, do których się skierować. Umartwienie więc, jako wybór przedmiotów
pragnień, sprzyja realizacji pożądania, czyli dążenia do odpowiadającego
człowiekowi dobra.
Kultura
wewnętrzna człowieka jako osoby wyraża się zatem w uzyskaniu najpierw
wykształcenia polegającego na rozumieniu natury realnych bytów, na odróżnianiu
prawdy od fałszu, dobra od zła. Polega z kolei na stałym kierowaniu się do
realnie istniejących bytów, zawsze do prawdy i dobra, na cierpliwym nabywaniu
wierności temu, co słuszniejsze i lepsze. Wyraża się też w poważnym wyborze
zawsze tego, co jest właściwym przedmiotem intelektu i woli. Jest umiejętnością
wyboru, co od strony wychowawczej nazywamy umartwieniem. Nigdy nie jest
zniechęceniem, lecz zawsze gotowością wiązania się z tym, co realne, prawdziwe
i dobre. Przejawia się też w życzliwym i pełnym powagi traktowaniu siebie,
zaufaniu do nabytych usprawnień i kompetencji. Jest sumą skutków rozwijania
swych władz, przejawiających bytową strukturę człowieka. Uzyskanie tego
wszystkiego wskazuje, że wewnętrzną kulturę człowieka tworzy już mądrość jako
usprawnienie intelektu w osiąganiu harmonii działań wszystkich władz, a głównie
zgodnych reakcji intelektu i woli, co oznacza liczenie się w odniesieniach do
siebie i innych bytów zawsze z prawdą i dobrem.
Usprawnianie
władz człowieka, zarówno duchowych jak i zmysłowych, harmonizowanie ich
działania, jest trudną pracą wewnętrzną. Często odczuwamy podejmowany wysiłek.
Aby go kontynuować, musimy sięgać do motywów, które zachęcają nas do znoszenia
skutków zmęczenia i wciąż grożącego nam zniechęcenia. Najmocniejszym zespołem
motywów jest życie religijne. Gdy podejmowana praca jest ciężka, polegająca na
przykład na kształceniu się i zdobywaniu cnót moralnych przez nieustanne wybieranie
dobra, motywem wzmagającym siły może być postawa pokuty rozumiana jako
przekonanie o potrzebie nadrobienia pracą lub rewanżowania krzywd wyrządzonych
sobie, ludziom i Bogu. Motywem może też być potrzeba takiego przygotowania się,
by Bóg mógł posłużyć się naszą wiedzą, mądrością, dobrocią i miłością w celu
spowodowania w kimś dobra, którym On chce obdarowywać. Motywem więc uzyskiwania
kultury wewnętrznej może być miłość do Boga.
Wprowadza
nas ona w relację więzi z Bogiem, co stanowi życie religijne osób. To życie
religijne jest ważnym elementem wewnętrznej kultury człowieka. Owocuje bowiem
najpierw w nas stałą obecnością Boga w istocie osoby ludzkiej. Nasza kultura
wewnętrzna staje się bogatsza o wiarę w Boga jako zaufanie Bogu, co skłania do
realizowania Jego życzeń. Staje się też bogatsza o miłość, którą Bóg wniósł w
naszą naturalną relację miłości, byśmy mogli nią Go dosięgnąć, tak jak relacją
miłości naturalnej dosięgamy ludzi. Jest ponadto bogatsza o nadzieję jako
potrzebę akceptowania nas przez Boga i spełniania Jego oczekiwań, gdyż tego
przecież dotyczy odnoszenie się do nas Boga z zaufaniem wypełniającym wiarę.
Przede wszystkim jest w nas obecny Bóg. Ze względu na Niego, na wiążącą nas z
Nim miłość, realizujemy jak najlepiej i najszlachetniej nasze życie wewnętrzne.
Nie wiem, czy bez tego motywu, którym jest obecny w nas Bóg, wystarczyłoby nam
sił do uzyskania godnej człowieka kultury wewnętrznej.
Kultura zewnętrzna jako odniesienia do osób
Odróżniając
kulturę wewnętrzną od kultury zewnętrznej możemy wskazać na to, że cała kultura
wewnętrzna jako usprawnianie intelektu i woli jest przygotowaniem się do
służenia innym osobom. Jest uzyskiwaniem warunków dla tworzenia kultury
zewnętrznej. Kultura zewnętrzna polega głównie na chronieniu relacji osobowych.
Chronimy je posługując się mądrością będącą skutkiem usprawnionego intelektu i
usprawnionej woli, pozwalających człowiekowi kierować się prawdą i dobrem. Na
miarę naszej mądrości tworzymy dzieła, przy pomocy których inne osoby doskonalą
swoje myślenie i swoje decyzje, a więc uzyskują własną kulturę wewnętrzną.
Swoją
kulturą osobistą służymy innym bezpośrednio lub pośrednio. Tę bezpośrednią
służbę nazywamy tu kulturą zewnętrzną jako odniesieniem do osób. Służbę pośrednią
chcę nazywać kulturą zewnętrzną jako zespołem dzieł, tworzonych przez nas i
zastępujących nas, gdy nie wspomagamy kogoś bezpośrednio.
Relacje
osobowe mają swe źródło w przejawach istnienia osób. Powstają bez naszej wiedzy
i decyzji. Chronimy je jednak naszą wiedzą i decyzjami, zarazem wywoływaniem
zafascynowań i wspomaganiem pozytywnymi uczuciami. Do kultury zewnętrznej
należy więc chronienie miłości jako przyjaźni, która jest trwałym i zawsze
wiernym zabieganiem o słuszne dobro osób. Przyjaźń wiąże ludzi, buduje
wspólnoty, wzmacnia w chwilach zniechęcenia. Do kultury zewnętrznej należy też
chronienie wiary jako zaufania ludzi do siebie, przełamującego nieporozumienia.
Wiara zachęca do wybaczania, a więc do korzystania z miłości w tej wersji,
która jest miłosierdziem: zaradzeniem z miłością w dramatycznej chwili jakiemuś
zmartwieniu, niepowodzeniu, chorobie, cierpieniu. Takie opowiedzenie się po
stronie człowieka cierpiącego, skrzywdzonego, zarazem pojawienie się przy nim,
gdy przeżywa radość, osiąga jakiś sukces wewnętrzny lub zewnętrzny, podkreśla
jego godność, manifestuje braterstwo, które zawsze jest znakiem wybaczenia,
czyli stawianiem na równi z innymi osobami, zawsze godnymi miłości, wiary jako
zaufania i doznawania pełnej życzliwości. Człowiek nabywa wtedy poczucia, że
inne osoby, że cała wspólnota wiąże z nim swoje nadzieje, że więc nie może
zawieść, że jest słuszne, aby także sam zabiegał o usprawnienie intelektu i
woli, o mądrość, o odpowiadanie na miłość miłością, zaufaniem na zaufanie.
Sytuuje się w warunkach sprzyjających tworzeniu własnej kultury wewnętrznej.
Przykład
naszych religijnych powiązań z Bogiem może budzić w kimś zainteresowanie Osobą
Boga. To zainteresowanie może spowodować skierowanie się kogoś do Boga, a wtedy
On wniesie miłość nadprzyrodzoną w naturalną relację miłości, która zawsze
wiąże istniejącego człowieka z istniejącym Bogiem. Relacja ta zawsze istnieje,
choć nie zawsze jest chroniona i pogłębiana.
Nasza
kultura wewnętrzna funkcjonuje więc także w dziedzinie ożywiania życia
religijnego kontaktujących się z nami osób. Jest więc potrzebną innym naszą
służbą. A gdy służymy z czcią osobom, to realizujemy miłość. Kultura zewnętrzna
jako nasze odniesienia do osób jest wobec tego chronieniem miłości, wiary i
nadziei wiążących osoby. Jest w tym aspekcie działaniem godnym człowieka.
Chroniąc relacje osobowe zarazem mobilizuje do podejmowania działań moralnie
dobrych jako wiernych dobru. Gdy realizuje się te działania w obszarze religii,
uzyskują one dodatkowy wymiar znaku poważnego traktowania Boga. Należy bowiem
dodać, że życie religijne nie utożsamia się z życiem moralnym. Życie religijne
to więzi miłości, wiary i nadziei, łączące nas z Bogiem. To osobiste i
wspólnotowe powiązanie z Bogiem przez miłość, realizowanie Jego życzeń. Te
życzenia ogarniają także przestrzeganie zasad moralnych. Możemy jednak
realizować działania moralnie dobre nie motywując tego przyjaźnią z Bogiem.
Działania moralne, realizowane w obszarze religii, czynią wiarygodnymi nasze
więzi z Bogiem.
Kultura zewnętrzna jako zespół dzieł
Kultura
zewnętrzna w postaci zespołu tworzonych przez nas dzieł jest naszą pośrednią i
bardzo odpowiedzialną służbą człowiekowi. Nie możemy bowiem tych dzieł poprawić
w momencie, gdy wywołują skutki nie na miarę zamierzonego przez nas dobra. Gdy
bezpośrednio odnosimy się do osób, możemy zaradzić nie całkiem właściwemu
wpływowi tego, co uznaliśmy za wystarczające w naszej kulturze wewnętrznej.
Dzieła kultury przenoszą tylko to, co w nich zawarliśmy. Są to zawsze teorie
różnego rodzaju, utrwalone w tekstach. Są to dzieła sztuki lub techniki w
postaci ukształtowanego tworzywa fizycznego. Są to ponadto instytucje
społeczne, naukowe, także polityczne, upowszechniające światopoglądy,
ideologie, punkty widzenia, oceny. Wszystko to wpływa na intelekt i wolę ludzi,
gdy szukają w tych dziełach informacji i odpowiedzi.
Głównym
warsztatem powstawania dzieł powinny być wyższe uczelnie, szczególnie
uniwersytety, których pierwszym zadaniem jest kształcenie rozumień, a tym samym
chronienie humanizmu. Dziś jednak dziełom kultury nadają często kształt
instytucje ideologiczne i społeczne, a przede wszystkim ośrodki tworzenia
polityki. Polityka więc rozstrzyga, jak rozumieć człowieka, ustala nawet, kim
jest człowiek. Polityka jest ośrodkiem, w którym nadaje się treść pojęciom
politycznym usytuowanym na szczycie kultury jako dziedzina ostatecznych
rozstrzygnięć. Kultura zewnętrzna, będąca zespołem dzieł, nie ma więc
jednolitego oblicza.
Dzieła te
tworzą jednak ludzie. Są ich autorami. Mają prawo je poprawiać. Kultura
zewnętrzna jako zespół dzieł, rozważanych w aspekcie genetycznym, podlega człowiekowi.
Te dzieła, rozważane w sensie strukturalnym, wyprzedzają ludzi i w tym
znaczeniu zyskują nad nami przewagę. Wytworzył je jednak człowiek. Daje nam to
prawo do poprawiania i doskonalenia kultury wewnętrznej. Racją tego prawa jest
dobro człowieka. O tym dobru, jako skutku dzieła kultury, decyduje mądrość,
wyznaczająca wewnętrzną kulturę osób. Wszystko, co w dziełach kultury oddala od
prawdy i dobra, należy zakwestionować. Kultura nie może być wystąpieniem
przeciw mądrości i przeciw osobom.
Dotykamy
bardzo trudnego problemu prawa człowieka do kwestionowania kultury. Nie należy,
oczywiście, niszczyć dzieł, których nie akceptujemy ze względu na zawarty w
nich fałsz, jako niewierność prawdzie, i na zawarte w nich wskazania, które
kierują do zła. Możemy jednak ich nie zalecać i z nich nie korzystać. Przyczyną
takich ograniczeń jest wciąż chronienie tego wszystkiego, co usprawnia nas w
mądrości. Tylko mądrość wyznacza godną człowieka jego kulturę wewnętrzną. Ta
kultura, stanowiąc wewnętrzne usprawnienia intelektu i woli, jest źródłem
chronienia relacji osobowych i tym samym osób. Działania chroniące osoby
odnoszą się też do Boga, z którym wiążemy się przez relacje osobowe, stanowiące
religię. Są więc podstawy w filozofii i teologii osób, by przekształcać
nowożytną i współczesną kulturę w kierunku kultury powszechnej, w której
tworząca ją mądrość zapewnia chronienie dobra człowieka i chwały Boga.
Jeżeli
źródłem i zasadą kultury powszechnej jest mądrość i Bóg, to nie można nie
odwołać się do tych źródeł także w kształtowaniu zastanego zespołu dzieł,
stanowiących kulturę zewnętrzną, która wpływa na tworzenie się w człowieku jego
kultury zewnętrznej.
W
kulturze powszechnej, zarówno wewnętrznej jak i zewnętrznej, sformułowana
zgodnie ze strukturą człowieka antropologia filozoficzna i teologiczna
uzasadnia nurt humanizmu i religii. Człowiek może powiedzieć krócej, że chodzi
mu o mądrość. Człowiek jednak nie wybroni swej więzi z Bogiem bez kultury. Nie
spełni też właściwego mu zadania nabywania mądrości. Uzyskiwanie mądrości
wymaga kultury jako zgodnych z bytową strukturą osób rozumień, prowadzących
przez wiedzę do rozumień. Wymaga też usprawnionych decyzji i trwania w
wierności dobru i prawdzie.
Mądrość
zaczyna się od przestrzegania zasad moralnych. Regulują one prawidłowe
odniesienia do ludzi i do Boga wskazując na to, co należy czynić, a czego
unikać, gdy jeszcze miłość i mądrość nie kierują wszystkim, co czynimy.
Zasady
moralne, określające nasze odniesienia do ludzi, prostują najpierw nasze więzi
z rodzicami. Te więzi są bowiem uwikłane w tradycje obyczajowe, wyznaczane
najdziwniejszymi koncepcjami człowieka, niekiedy takimi, które uchylają czyjeś
prawo do życia, najczęściej przed urodzeniem lub w starszym wieku, po okresie
wypełnionych obowiązków publicznych. Człowiek ma jasno wytyczone cele i
zadania: do rodziców należy odnosić się z bezwzględną czcią. Oznacza to, że
należy ich chronić, służyć im, pomagać, otaczać opieką. Tak jest wytyczona
droga zachowań. Często mamy własne, zgodne z faktami zdania o rodzicach,
szczególnie wtedy, gdy obciąża ich wina, łamanie praw, skutki uzależnień.
Dzieci nie mają jednak prawa kierowania się w działaniu swymi opiniami. Ich
godnym zachowaniem jest właśnie odnoszenie się z czcią do rodziców. Nigdy taka
postawa nie jest przedmiotem zarzutu. Chwałą dzieci jest osłanianie rodziców
nie umiejących już posługiwać się myśleniem, pozbawionych sił i zdrowia. Takie
zachowania współtworzą kulturę wierną dobru osób.
Nasze
odniesienia do ludzi są określone także zasadą moralną „nie zabijaj”.
Obowiązuje nas ono wobec każdego człowieka. Ogarnia zarazem trudną problematykę
dzieci nie narodzonych, eutanazji, pojawiających się dziś teorii prawa do
godnej śmierci, przez co rozumie się odmówienie leczenia ludziom w bardzo
zaawansowanym w wieku. Rozwiązanie tych problemów wymaga studiów w dziedzinie
identyfikacji bytowej struktury człowieka, stanowienia prawa do określenia
granic życia, teorii kar za prawnie określone przestępstwa. Wiąże się z tym
teoria wojen, problematyka ekologiczna, lecznictwo, wyżywienie, budownictwo,
nawet technika tworzenia sprzętów domowych, które mogą powodować choroby.
Zasada moralna „nie zabijaj” dotyka więc wielu dziedzin kultury zewnętrznej
jako zespołu dzieł i zarazem kultury wewnętrznej, gdy błędne teorie mogą
usprawiedliwiać pomijanie dobra człowieka.
Zabezpieczając
rodziców i życie ludzi, kolejne zasada moralna chroni małżeństwa i rodziny.
Nigdy nikomu nie wolno wkraczać swymi uczuciami i fascynacjami w związek
małżeński. Mówiąc zwyczajnie, nie wolno swych uczuć zgłaszać któremuś z
małżonków. Fascynacje nie zawsze są od nas zależne. Uczucia są skutkiem w nas naszych
wyobrażeń. Fascynacje i uczucia mogą tylko trwać w nas i powodować cierpienie.
Jedynym naszym właściwym zachowaniem jest oczekiwanie, by wygasły fascynacje i
minęły uczucia, nigdy nie ujawnione. Intelekt i wola, posługując się prawdą i
dobrem, muszą wyznaczyć, przy pomocy mądrości, działania chroniące relacje
stanowiące małżeństwo i rodzinę. Małżeństwo funkcjonuje w kilku poziomach
kultury i relacji międzyludzkich. Wskazuje na to fakt zawierania małżeństwa.
Swą decyzję ogłaszają małżonkowie wobec przedstawicieli społeczeństwa i
wspólnoty. Nabywają nowych praw jako wspólnota. Zobowiązują się do powiązania
przez miłość, zarazem do urodzenia i wychowania dzieci. To oni bezpośrednio
żywią, leczą, kształcą nowego człowieka, stosują kary i chronią swą miłością. W
swym działaniu sięgają do wielu dziedzin kultury, a bezpośrednio przekazują swą
kulturę wewnętrzną.
Zasada
moralna „nie kradnij” zawężamy często do zagadnienia cudzej własności. Jest to
słuszne tylko wtedy, gdy nie wykroczy się poza zakres rzeczy materialnych.
Zasada moralna to jednak staje w obronie także czci drugiego człowieka, prawa
do prawdy, do korzystania z dobra, z szacunku i miłości, zaufania, dobrej
opinii, własnej myśli. Nie wolno też ukazywać fałszu i zła jako dobra, gdyż
jest to kradzieżą szansy dochodzenia do mądrości. Zasada moralna to od innej
strony chroni także istnienie i życie. Zabrania ograniczania informacji,
studiów, nabywania wiedzy. Zobowiązuje do chronienia relacji osobowych, do
sytuowania człowieka w tym potrzebnym człowiekowi domu, którym są osoby, z
kolei zdrowe środowisko przyrodnicze, świat i kosmos. Zakazuje niszczenia
świata, produkowania tajnych broni, zaniedbania obowiązków społecznych. Nie
wolno nam ograniczać człowieka, szans jego miłości, dróg do dobra i mądrości.
Zasada moralna uczy wrażliwości na zakres naszych uprawnień i wskazuje na
granicę tego, co jest czyjąś własnością. Stawia wymaganie starannych studiów nad
zakresem problemu własności. Tą granicą jest człowiek i jego relacje. Kultura
zewnętrzna jako zespół tworzonych przez nas dzieł nie jest więc łatwym
problemem.
Kolejna
zasada moralna zobowiązuje do wierności prawdzie, zarazem do czci, którą
winniśmy okazywać nie tylko rodzicom, lecz także wszystkim ludziom. Nie wolno
stwierdzać, że człowiek nie jest tym, kim jest, że na przykład pochodzi od
zwierząt, a nie od Boga, który stworzył istnienie aktywizujące współpracę
innych przyczyn, powodujących poczęcie człowieka. Stworzone istnienie urealnia
i aktualizuje całą bytową zawartość człowieka. Nie wolno więc uczyć człowieka
fałszywych teorii, zniekształcających informację o jego strukturze i
pochodzeniu jego istnienia. „Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu
twemu”. Przejmująca i zastanawiająca jest w treści tego zasady moralne troska
Boga o pełną prawdę o człowieku. Ponieważ tę prawdę odkrywa filozofia bytu i
filozofia człowieka, można powiedzieć, że Bóg staje w obronie filozofii,
identyfikującej człowieka w tym, kim jest. Bóg staje też w obronie teologii, w
obronie wiernej Jego myśli objawionej informacji o pochodzeniu człowieka, jego
celach i zadaniach, które Bóg przekazuje w postaci swych życzeń. Dodajmy, że w
Starym Testamencie mówienie oznaczało ujawnianie spraw najważniejszych,
bezpośrednio istoty człowieka oraz najważniejszych spraw osób, do których się
mówiło, tym bardziej, gdy używało się imienia.
A nazwa
„człowiek” jest imieniem istoty tych bytów, które wiążą się z innymi miłością,
wiarą i nadzieją. Zasada moralna, zalecające dawanie prawdziwego świadectwa,
jest wezwaniem, by przez prawdę chronić osoby i ich relacje.
Zafałszowanie
prawdy może powodować, że wyrywamy człowieka z zespołu relacji osobowych przez
kogoś już realizowanych. Bóg więc dopowiada, że nie należy zabierać żony swemu
bliźniemu. Niszczy to bowiem małżeństwo i rodzinę, a w tych wspólnotach żona i
matka pełni zadanie chronienia relacji osobowych. Jak wiemy, chroni się te
relacje działaniami intelektu i woli, czyli mądrością. Jakże więc głębokim
zafałszowaniem jest model wychowywania kobiety, według którego zwalnia się ją z
obowiązku zaawansowanego usprawnienia władz duchowych, czyli wykształcenia,
pozwalającego na posłużenie się właściwymi środkami chroniącymi wewnętrzną i
zewnętrzną kulturę człowieka. Dodajmy, że człowiek opuścił kiedyś Raj bez
powiązania się z Bogiem miłością. Według teologii dogmatycznej wyniósł jednak
wiarę i nadzieję. Są to ważne więzi, które nas wspomagają w staraniach o
miłość. Współczesna kultura swymi teoriami ateizującymi chce wywołać w nas
niewiarę, a używając polityki do wywoływania konfliktów społecznych lub
międzypaństwowych często jak gdyby umyślnie wprowadza w rozpacz, która niszczy
nadzieję. Wydaje się, że chodzi tu o zniszczenie tych ostatnich więzi łączących
człowieka z Bogiem, by przez ich likwidację uniemożliwić powiązanie się
człowieka z Bogiem przez miłość. Potrzeba więc głębokiej i prawdziwej wiedzy o
człowieku i jego relacjach, by uratować humanistyczne i religijne więzi
człowieka z osobami. W małżeństwie i rodzinie chroni te więzi żona i matka. Mąż
i ojciec wnosi wartości, ukazuje osoby, fascynuje swą wiernością prawdzie i
dobru, wiernością Bogu, gdy pełni swe zadania zgodnie z pozycją męża i ojca.
Kobieta i matka musi nabyć wiele rozumień, by mogła spełnić zadanie obrony
relacji osobowych, które są istotą małżeństwa i rodziny, ujętych w ich trwaniu.
I
wreszcie Bóg objawia nam zasada moralna miłości Boga i bliźniego. Wszystkich
ludzi mamy ogarnąć swą miłością, co oznacza chronienie ich istnienia i służenie
z czcią dobru osób. Tym dobrem, gdy patrzymy na człowieka z pozycji kultury, są
skutki mądrości i więzi z Bogiem. Tym dobrem jest sama osoba, jej mądrość, i
Bóg.
Zasady
moralne chronią też więź Boga z człowiekiem. Jesteśmy zobowiązani tak starannie
rozpoznać rzeczywistość i osoby, by nie pomylić Boga z innymi bytami. Jest tu
znowu wezwanie do starannych studiów filozoficznych i teologicznych, gdyż w
tych dyscyplinach pojawia się zagadnienie Boga. Mamy też dokładnie zbadać
tradycje religijne, wiarygodność różnych wersji objawienia się Boga ludziom.
Bóg zaleca, by Go rozpoznać jako jednego i w tym, kim jest. Rozpoznamy to, że
Bóg jest jeden, że jest osobą, a więc Samoistnym Istnieniem rozumnym, pierwszym
bytem, wyprzedzającym wszystko, co istnieje. Aby tak rozpoznać Boga, trzeba
umieć uchylić tezy dominującej dziś w kulturze gnozy, błędy transcendentalizmu
i nawyku liniowego wyjaśniania zależności między bytami. Te tezy, błędy i
nawyki myślowe stanowią zagrożenie kultury, gdyż wprowadzają na drogi oddalające
od prawdy.
Nie
należy jednak obciążać Boga wszystkimi naszymi sprawami i niepowodzeniami.
Należy rozpoznawać to, czego przyczyną jest Bóg, i to, czego my jesteśmy autorami.
Jesteśmy,
podobnie jak Bóg, osobami, które wiążą się z Bogiem miłością. Musimy więc mieć
czas na chronienie miłości do Boga, na uzyskiwanie wiedzy o sposobach
chronienia miłości. Także te treści są zawarte w przykazaniu, abyśmy święcili
dzień święty.
Aż tyle
zagadnień wiąże się z kulturą zewętrzną jako zespołem dzieł, tworzonych przez
człowieka. Wśród tych dzieł niezwykle ważne są te, które chronią osoby, relacje
osobowe, istnienie, prawdę i dobro, zarazem mądrość i Boga. Bez nich nie możemy
wypracować w sobie osobistej kultury wewnętrznej, a także wytworzyć kultury
zewnętrznej, rozumianej jako chronienie odniesień do osób w sposób bezpośredni
lub pośrednio, przez dzieła stanowiące kulturę ujętą przedmiotowo.
Rozważając
zagadnienie polityki obserwujemy głęboką zależność między nią a kulturą. Wiemy
już, że w kulturze nowożytnej i współczesnej polityka zajęła pierwsze i
najwyższe miejsce wśród dziedzin, stanowiących tę kulturę. Tą kulturą aktualnie
żyjemy. Dla polityki pozycja pierwszego i najwyższego miejsca nie jest
korzystna. Polityka bowiem nie ma z kim konsultować swych programów. O
wszystkim sama decyduje i wszystko rozstrzyga. Jest zespołem racji dla
wszystkich dziedzin kultury. Owszem, konsultuje swe racje stanu i programy
polityczne z ekonomiką i eschatologią w postaci ideologii, często z prawem,
naukami społecznymi i naukami przyrodniczymi. Jest to jednak konsultacja
pozorna, gdyż wszystkie te dziedziny zależą od polityki, są – szczerze mówiąc –
przez nią manipulowane. Nie mogą wobec tego doradzać, mogą tylko akceptować
rację stanu i programy. W wyniku tego polityka staje się schematyczna, zawężona
i ograniczona. Wciąż obserwujemy jej zawężanie do zagadnień władzy i
gospodarki, co utożsamia ją zresztą jako pojęcie z treścią pojęcia państwa.
Zajmowanie więc przez politykę pierwszego i najwyższego miejsca w kulturze jest
jej zagrożeniem i zarazem jest zagrożeniem kultury.
Podstawowe
więc zagrożenie kultury to zawężone i ograniczone pole jej działań. Tym polem
jest wyłącznie polityka. Wszystko, co nie służy polityce i jej nie realizuje,
nie jest akceptowane. Kultura nie korzysta z pełniejszego pola inicjatyw. Nie
ma tu miejsca na pomysłowość ludzi, gdyż źródłem pomysłowości jest
rzeczywistość realnych bytów, które swym oddziaływaniem na intelekt i wolę
ludzi wywołują zróżnicowane rozumienia, łączące z bogactwem prawdy i dobra.
Realne byty, prawda i dobro nie są dopuszczane do głosu przez obowiązujące
tendencje negacji filozofii bytu i forsowania ateizmu. Uchyleniem tego
zagrożenia jest przywrócenie i rozwijanie filozofii bytu oraz realizowanie
przez ludzi więzi z Bogiem, zgodnej z relacjami osobowymi człowieka.
Nawiązujemy tu do poglądu, że źródłem kultury humanistycznej jest mądrość.
Wiele
zagrożeń dotyczy każdej kultury, niektóre dotyczą bardziej kultury w Polsce, a
inne kultury powszechnej. Osobne zagrożenia dotyczą wewnętrznej kultury człowieka,
inne kultury zewnętrznej jako odniesienia do osób i jako zespołu tworzonych
przez nas dzieł.
Ważniejsze zagrożenia kultury wewnętrznej
Kultura
wewnętrzna jest proporcjonalna do dzieł, które nas kształcą i wychowują. Dotkliwie
odczuwalny jest brak wśród tych dzieł metafizyki bytu jako nauki, która uczy
właśnie rozumienia bytowej struktury rzeczy i osób, tego, co realnie istnieje.
Pomijanie filozofii bytu w programach nauczania zmniejsza wrażliwość na to, co
istnieje, nie dopuszcza do bezpośredniego kontaktowania się z prawdą i dobrem
jako przejawami istnienia bytu. W dziedzinie wychowania utrwala się nieufność
do filozofii bytu. Zamyka się tym samym drogę do uzyskiwania mądrości, wyznaczającej
kulturę wewnętrzną ludzi. Podobnie dotkliwym brakiem wśród dzieł kultury jest
brak teologii dogmatycznej, starań o dobrą chrystologię, co staje się powodem
zaniedbania religii, wiedzy o prawdziwych powiązaniach człowieka z osobą Boga.
Dodajmy tu, że wiedzę o istnieniu Boga uzyskujemy w filozofii bytu.
Już
mówiliśmy o tym, że w kulturze nowożytnej i współczesnej, kształtowanej i
sterowanej przez politykę, powstaje wiele szczegółowych tendencji i zagadnień,
które swą zawężoną treścią utrudniają wewnętrzny rozwój człowieka i kształtowanie
się jego osobistej kultury. Te zawężone tendencje i zagadnienia są nawet
groźniejszym zagrożeniem kultury niż dominacja w niej polityki.
a) Taką
szczegółową tendencją, choć o szerokim zasięgu, jest akceptowana na ogół przez
nowożytną i współczesną politykę ateizacja ludzi. Program ateizacji opiera się
na zawężonej wiedzy o bytach, na pomijaniu identyfikacji osób jako bytów, na
błędnie rozumianej wolności. Właśnie ten program już w okresie renesansu, potem
w czasie rewolucji francuskiej i październikowej, zarazem w okresie pozytywizmu
i przez różne odmiany materializmu, stanowił sposób usytuowania polityki na
pierwszym i najwyższym miejscu w kulturze. Wydaje się, że ta droga już nie jest
skuteczna, że aktualnie niszczy samą politykę. Może już czas, by z niej
zrezygnować. Ateizacja dotyczyła filozoficznie i teologicznie ujętej prawdy o
Bogu.
Obalając
przez ateizację autorytet filozofii bytu budzono zaufanie do nauk szczegółowych
i prawa. Okazuje się jednak, że zarówno nauki szczegółowe, jak i prawo, należy
uwolnić od wpływu polityki i ideologii. Podstaw nauk szczegółowych należy
szukać w wewnętrznej budowie realnych bytów, a podstawą prawa winna stać się
bytowa struktura człowieka.
b)
Zagrożeniem wewnętrznej kultury człowieka, zarazem prawa, a nawet samej polityki,
są teorie człowieka błędnie o nim informujące, gdyż oparte na dowolnym pojęciu
człowieka, a nie na dobrze odczytanej jego bytowej strukturze. Przykładem może
tu być wciąż upowszechniana w świecie i w Polsce awerroistyczna teoria
człowieka, głównie w wersji Hegla, Heideggera, Rahnera oraz filozofów i
teologów, nawiązujących do tych koncepcji. Należy się od nich zdystansować i
skłaniać do poznawania człowieka w realnych elementach bytowych, które go
stanowią. Prawidłowa wiedza o człowieku odsłoni przejawy jego istnienia,
zarazem władze duchowe i cielesne, skieruje uwagę na relacje osobowe, wyzwalane
przez przejawy istnienia, i na intelekt oraz wolę, które wymagają właściwego
ich usprawnienia. Otworzy to drogę do kształtowania wewnętrznej kultury osób,
warunkującej przecież kulturę zewnętrzną ludzi.
Chronienie
miłości, wiary, nadziei, wiązanie ludzi z prawdą i dobrem, budzenie szacunku do
istnienia, usprawnianie się w mądrości, w służeniu z miłością osobom, to główne
elementy i przejawy osobistej kultury człowieka.
Wartości
moralne, porządkujących odniesienia do ludzi i do Boga, chociaż należą do
kultury zewnętrznej, mają także swoje skutki w tworzeniu przez człowieka jego
kultury wewnętrznej. Wymagają one bowiem umiejętności umartwienia, które polega
na wyborze tego, co lepsze i prawdziwe, a zatem na dystansowaniu się wobec
dominacji wrażeń i uczuć, opartych na zaufaniu do wyobrażeń. Umartwienie wymaga
używania intelektu. Niekorzystanie z intelektu i rezygnowanie z umiejętności
wyboru wprowadza nieporządek w dziedzinie dążeń. Wskazuje na nasze zafascynowanie
rzeczami, a nie osobami. Mówi też o zaniedbaniu troski o siebie jako osoby.
Umartwienie jest więc ważnym sposobem wychowania i usprawniania intelektu.
Jest
drogą do kultury wyobrażeń i uczuć, do usprawnienia intelektu i woli w
mądrości.
c)
Zagrożeniem mądrości jest niedocenianie miłości. Zamyka się miłość w obszarze
małżeństwa i rodziny. Owszem, tam jest jej miejsce i wprost szkoła miłości.
Wyklucza się jednak miłość z dziedziny powiązań społecznych. Nie ma jej w
polityce jako zasady organizowania życia wspólnot. Zaniedbanie miłości jest
dlatego zagrożeniem mądrości, że wraz z miłością przestaje być ważna prawda i
dobro osób. Mądrość jest normą wyboru działań chroniących relacje osobowe i
same osoby. Wskazuje jak służyć z czcią osobom. Służenie ze czcią jest
miłością. Niedocenianie miłości czyni czymś niepotrzebnym mądrość osób.
Zauważmy,
że odnoszenie się z miłością do ludzi i do Boga jest kultywowaniem
najważniejszej wartości moralnej. Zaniedbywanie wartości moralnych wskazuje na
to, że dopuszcza się zgodę na zło w obszarze humanizmu lub grzech w obszarze
religii. Jest to proporcjonalne do zmniejszenia się wrażliwości na ludzi i na
Boga. Stanowi ogromne zagrożenie dla kultury, a przede wszystkim dla życia
ludzi i bezpieczeństwa świata, zarazem dla wynikających z bytowej struktury
człowieka jego relacji do Boga.
Może już
teraz trzeba zauważyć, że uświadomienie sobie zagrożeń kultury, a tym samym
zagrożeń i ograniczeń polityki, szerokie też rozważenie kultury katolickiej,
przygotowuje do podjęcia tematu polityki katolickiej jako próby wypracowania
pełniejszej już teorii polityki, mniej zawężonej, stanowiącej program
korzystania z całej kultury wyrażającej bogatą rzeczywistość bytów.
Zagrożenia kultury zewnętrznej
Kultura
zewnętrzna to cały zespół powiązań między osobami i cały zespół dzieł, którymi
posługujemy się kształtując odniesienia do osób. Inaczej mówiąc jest to kultura
wspólnot pełniących także rolę nauczyciela kultury wewnętrznej.
Wspólnotę
rozumie się często jako ten sam sposób odnoszenia się osób do osób, jako
spełnianie najgłębszych dążeń człowieka, jako współobecność osób spełniającą
się w relacjach osobowych. Relacje osobowe wiążą nas z ludźmi i wiążą nas z
Bogiem. Stanowią humanizm i religię. Należy więc rozważyć zagrożenia i
humanizmu, i religii.
a)
Zagrożeniem humanizmu jest zawsze wykluczanie miłości jako akceptacji osób,
niszczenie wzajemnego zaufania i wiązanych z ludźmi nadziei. Jednocześnie, podobnie
jak w kulturze wewnętrznej, zagrożeniem jest zaniedbanie wiedzy o realnych
bytach, a tym samym wierności prawdzie i dobru. Zagrożeniem jest także
zaniedbanie tych odmian miłości, które są przyjaźnią i miłosierdziem
rozumianymi jako natychmiastowe reagowanie na cierpienia. Nie reagujemy dość szybko
na zniechęcenie, na niedoskonałość czyjejś wiedzy, gdy prosi on o wyjaśnienie.
Nie staramy się o podtrzymanie czyjegoś do nas zaufania. Nie spieszymy z
pomocą, gdy zdarzyło się komuś niepowodzenie, choroba, zmartwienie.
Zaniedbujemy uczestniczenia w czyjejś radości z osiągnięć, z obdarowania
dobrocią.
Zauważmy
tu, że trudno odróżnić zagrożenia dotyczące wykształcenia, od zagrożeń
dotyczących wychowania, że wspólnie występują zagrożenia dotyczące relacji
osobowych i dzieł kultury.
Wśród
dzieł kultury, zagrażających zewnętrznej kulturze ludzi, są głównie błędne
teorie człowieka, błędne koncepcje samej kultury, nauki, wykształcenia,
wychowania. Zewnętrznej kulturze człowieka zagraża również prawo do tworzenia
środków zniszczenia, nawyk wywoływania wojen, niszczenia dzieł sztuki
wyrażających życie duchowe narodów.
Może
należałoby podać tu prawidłowe rozumienie człowieka, także kultury, nauki,
wykształcenia i wychowania. Wydaje się jednak, że tematy te będą wspomagały podjęte
w niniejszej pracy rozważania o społeczeństwie, narodzie, państwie,
wykształceniu i wychowaniu, gdy wyrazi się w nich program polityczny
upowszechniający określoną teorię człowieka.
Należy
jeszcze wspomnieć o rozważanej tu społecznej roli wartości moralnych, o ich
szerokim wpływie na kulturę zewnętrzną. Nieliczenie się z wartościami moralnymi
naraża wspólnoty i poszczególne osoby na zło: krzywdzenie rodziców i dzieci,
zabójstwa, rozbijanie małżeństw i rodzin, kradzieże, które niszczą zarówno
czyjeś środki do życia jak również zaufanie do ludzi oraz ich wzajemne
odniesienia przez miłość i nadzieję. W takich wspólnotach dominuje kłamstwo,
fałsz, błędne teorie, zaniedbanie nauk i właściwego leczenia ludzi, brak troski
o odpowiednią pracę, o dochody, o mieszkanie, o prawidłową wiedzę. Takie warunki
nie sprzyjają upominaniu się o miłość, dobroć i mądrość, o pogłębianie relacji
osobowych człowieka z Bogiem jako prawidłowo rozumianej religii.
Może w
każdej dziedzinie wystarczyłaby normalna uczciwość. Jednak w okresie
dominującego nastawienia na rzeczy, a nie na osoby, wezwanie do uczciwości nie
przekonuje. Nie broni jej odpowiedni motyw. Jedynym motywem może być tylko Bóg,
przebywający w istocie osoby ludzkiej. Wydaje się, że wyłącznie życie religijne
może być wystarczającym motywem kierowania się uczciwością. Wymaga jednak ono
nauczania dobrej filozofii bytu i dobrej teologii, ukazującej istnienie Boga i
naturę relacji wiążących ludzi z osobą Boga.
b)
Zagrożeniem religii jest przejawiająca się w kulturze i wywoływana w niej, a
przez to w odbiorcach, niechęć do Boga, Ta negacja płynie wprost z środowisk
ateistycznych. Nadal nie jest ograniczana ich działalność zarówno
antyreligijna, jak i antyhumanistyczna, gdyż jeszcze nie kwestionuje się
powszechnie braku wiedzy, nie podważa niekompetentnych informacji filozoficznych
i teologicznych, nie zwraca uwagi na zaniedbania dotyczące wierności bytowej
strukturze osób, nie mówiąc już o odrzucaniu przykazań.
W całym
świecie można stwierdzić przewagę myślenia ateistycznego nad myśleniem zgodnym
z identyfikacją osób. W Polsce natomiast, głównie w środowiskach ludzi
wykształconych, stwierdzamy obecność myślenia ateistycznego, wyznaczonego przez
studia na uniwersytetach państwowych.
Aby
tworzyła się kultura powszechna należy po prostu utrwalić relacje z osobami. To
utrwalanie polega na chronieniu i wspomaganiu tych relacji działaniami
intelektu, wiernego bytom i prawdzie, oraz działaniami woli, usprawnionej w
wierności dobru. Kierowanie się prawdą i dobrem usprawnia nas w mądrości, a
mądrość jest podstawowym źródłem wewnętrznej kultury ludzi. W kierowaniu się
mądrością wspomaga nas filozofia bytu.
10. W kierunku polityki
powszechnej
Podstawą
dominacji aktualnych postaci polityki jest struktura nowożytnej i współczesnej
kultury. Obecne w niej tendencje awerroistyczne i materialistyczne wyniosły
politykę tak wysoko, na pozycję dziedziny pierwszej i najwyższej. W sumie
jednak polityka zawdzięcza całej kulturze swoją pozycję dominującą. Jeżeli tak
jest, to formułowany tu projekt polityki powszechnej również zależy od kultury,
w tym wypadku od kultury powszechnej postulowanej w dwu poprzednich rozdziałach
tej książki. Wcześniejsze rozważania doprowadziły do wniosku, że źródłem kultury
powszechnej wewnętrznej i zewnętrznej jest mądrość i Bóg. Zarazem rozważania o
zagrożeniach kultury dowiodły, że przedmiotem zagrożeń także jest mądrość
człowieka i Bóg, przejmujący najpełniej i najtrwalej miłość osób. Mądrość to
najkrócej ujęta zasada kultury powszechnej. Wiąże się z tą zasadą wiele wątków
i tematów szczegółowych. Wszystkie one stanowią materiał wyznaczający drogę do
formuły polityki powszechnej.
Podejmijmy
drogę kolejnych precyzowań zagadnienia polityki. Pierwszym jej sprecyzowaniem
jest odróżnienie w polityce racji stanu od programu politycznego. Racją stanu
są zawsze cele, zadania i wartości proponowane państwu, i tym samym narodowi.
Programem politycznym jest zespół wskazań, które wyznaczają sposób realizowania
jakichś ujętych w rację stanu proponowanych państwu i narodowi celów, zadań i
wartości. Racją stanu może być, i jest często, ideologia. Program polityczny
polega wtedy na określeniu sposobów upowszechniania ideologii. Jeżeli rację
stanu wypełnia teoria człowieka, programem politycznym jest upowszechnianie tej
teorii.
Obserwujemy
dziś w polityce swoistą zmienność racji stanu i zależnych od niej programów
politycznych. Owszem, racją stanu są zawsze cele, zadania i wartości. One
właśnie są często bliżej określane programami politycznymi. Obserwujemy więc
nieprawidłową zależność między racją stanu a programem politycznym. Program
polityczny nie może określać racji stanu. Musi być odwrotnie. Wynika z tego, że
racja stanu powinna być stała. Tę stałość może wyznaczać, i musi wyznaczać,
realna rzeczywistość bytów, a głównie filozoficznie poprawna identyfikacja
bytowej struktury człowieka. Dobrze wyczuwają to politycy, którzy racją stanu
czynią teorię człowieka. Opierają się jednak na dowolnie sformułowanej
koncepcji człowieka, na transcententalizmie jako dowolnie wybranym twierdzeniu
o człowieku, lub na gnozie jako uznaniu nieokreśloności za początek
rzeczywistości. W sumie jest to idealizm, który przyznaje pierwszeństwo
pojęciom przed realnością lub stanowi utożsamianie pojęć z realnymi bytami, co
czyni dla nas całą rzeczywistość wyłącznie kompozycją myśli, po prostu tylko
kompozycją pojęć. Drogą do uzyskania stałej racji stanu musi być realizm, który
polega na uświadomieniu sobie, że wcześniej niż myśl istnieją realne konkrety i
realny człowiek. Jego myślenie właśnie wywołują i aktywizują realne byty. Stała
racja stanu nie może jednak stanowić zespołu zewnętrznych celów człowieka, gdyż
cele są zawsze w człowieku jego zamysłem, stawianym sobie zadaniem, uznaniem
czegoś za cenne, a więc za wartość. Niezmienną racją stanu musi być cel
wewnętrzny, to, co w każdym przypadku będzie podstawą wewnętrznych udoskonaleń
i powiązań zewnętrznych z innymi osobami. Ta stała racja stanu nie może więc
zależeć od zmieniających się programów politycznych. Musi ograniczać zarówno
zasady realizowania służby człowiekowi, jak i doskonalenia i uszlachetniania
siebie oraz podobnego odnoszenia się do innych osób. Jest więc tylko jedna
racja stanu, zawsze stała.
Ponieważ
politykę ostatecznie wyznacza kultura, ona też określa rację stanu, głównie w
bliższych określeniach celów, zadań i wartości. Podobnie politykę powszechną
wyznacza kultura powszechna. Wyznacza też powszechną rację stanu. Powszechną
kulturę musimy budować w obrębie nowożytnej i współczesnej kultury,
ukształtowanej przy pomocy nurtów ateizujących i materializujących. Wymaga to
zorientowania się w prawdziwych wartościach kultury, by je podjąć, oraz
rozpoznania tego, co złe i fałszywe, by to pominąć. W związku z tym należy
dodać, że racja stanu musi dotyczyć i człowieka, i kultury.
Wprowadźmy
wyrażenie „stała racja stanu w odniesieniu do osób i wspólnot” i zwiążmy je
bardziej z wewnętrzną strukturą człowieka, która się nie zmienia, gdyż zmieniają
się tylko drugorzędne cechy, nazywane przypadłościami, i niektóre relacje,
mianowicie relacje myślne, podczas gdy zawsze trwają relacje osobowe, tworzące
wspólnoty.
Wprowadźmy
też wyrażenie „stała racja stanu w odniesieniu do kultury”, co pozwoli na
zdystansowanie się wobec tego, co w kulturze złe i fałszywe. Ta racja stanu nie
utożsamia się z programem politycznym, gdyż program jest zespołem zaleceń
wskazujących, w jaki sposób uniknąć wpływu zafałszowań i zła, a zarazem
wybronić odniesienia do osób ze względu na prawdę i dobro.
Określamy
rację stanu jako cele, zadania i wartości proponowane państwu i narodowi.
Możemy więc powiedzieć, że racją stanu są cele i zadania państwa, wyznaczone
przez dobro wspólne narodu. To dobro wspólne ogarnia więc dobro każdego
człowieka i dobro wszystkich osób, stanowiących naród.
a) Stała
racja stanu w odniesieniu do każdego człowieka polega na uzyskiwaniu usprawnienia
intelektu w rozumieniu bytów i myśleniu o nich zawsze zgodnie z prawdą. Polega
zarazem na uzyskiwaniu usprawnienia woli w jej decyzjach zawsze zgodnych z
dobrem, gdy intelekt ukazuje woli prawdę o bycie i człowieku jako dobro, gdy
więc dany byt lub człowieka ujmuje od strony prawdy i dobra. Prowadzi to do
stwierdzenia, że stała racja stanu w odniesieniu do każdego człowieka polega na
uzyskiwaniu mądrości, gdyż mądrość jest nabytą umiejętnością widzenia zarazem
prawdy i dobra osób jako więzi między skutkiem i przyczyną. W tym wypadku
skutkiem jest dobro, powodowane przez prawdę jako przyczynę. Chodzi tu o takie
rozumienie prawdy, w którym jest ona udostępnianiem się bytu poprzez rozumienie
go, oraz chodzi o takie rozumienie dobra, w którym jest ono wywoływaniem w nas
potrzeby kontaktu z danym, akceptowanym przez nas, bytem. Ta mądrość najpełniej
objawia się w naszym odnoszeniu się do osób.
Mądrość,
którą tu określiliśmy, stanowiąca nabytą umiejętność odnoszenia się do osób z
pozycji prawdy i zarazem dobra, jest mądrością naturalną. Dostępna jest każdemu
człowiekowi, gdy usprawnia on swój intelekt i wolę. Ponieważ prawda i dobro
wyznaczają relację wiary i nadziei, trzeba dodać, że zarówno prawda i dobro,
jak i oparte na nich relacje, przejawiają istnienie osób udostępniające się
intelektowi i woli. To istnienie, które przejawia się jako realność, wiąże
osoby relacją miłości rozpoznawaną przez intelekt i wolę z pozycji prawdy i
dobra, także w kontekście wiary i nadziei. Miłość, jako poznana i wybierana
przez wolę, swoiście wyprzedza inne relacje osobowe i staje się jak gdyby normą
mądrości. Mądrość jest wobec tego taką umiejętnością osób, że w odniesieniach
do prawdy i dobra kierują się miłością.
b) Stała
racja stanu w odniesieniu do osób jako wspólnoty, głównie jako narodu, polega
na służeniu dobru wspólnemu, a więc dobru każdej osoby, w podobny sposób. Tym
podobnym i stałym sposobem jest właśnie miłość. Samą miłość zresztą określa się
jako troskę o dobro osoby, każdej osoby, a więc o dobro wspólnoty i tym samym narodu.
Ponieważ dobro zawsze wiąże się z prawdą, dzięki czemu prawda i dobro powodują
usprawnienie się w mądrości, stała racja stanu w odniesieniu do osób jako wspólnoty
polega głównie na powodowaniu i chronieniu mądrości. Ponieważ z kolei prawda i
dobro przejawiają istnienie bytu i osób, to istnienie swą realnością wyzwala
relację miłości, z którą wiąże się wiara i nadzieja. Możemy dodać, że stała
racja stanu w odniesieniu do osób jako wspólnoty polega także na wspomaganiu
trwania relacji osobowych.
Zbierając
postawione akcenty możemy powiedzieć, że stała racja stanu w odniesieniu do
osób jako wspólnoty polega na służeniu dobru wspólnemu, którym jest mądrość
wyrażająca się w chronieniu osobowych relacji miłości, wiary i nadziei.
Relacje
osobowe wiążą nas z ludźmi i stanowią wtedy humanizm w kulturze, oraz wiążą nas
z Bogiem i stanowią religię. Wynika to ze zidentyfikowania bytowej struktury
osób.
Nie można
więc pominąć relacji osobowych w organizowanej trosce o człowieka, i nie można
pominąć w stałej racji stanu, ani w kulturze powszechnej, zarówno humanizmu,
jak i religii.
Ponieważ
relacje osobowe z Bogiem realnie spełniają się w Bógie, nie można pominąć Boga
ani w racjach stanu, ani w kulturze.
Podsumowując
dodajmy jeszcze, że stała racja stanu w odniesieniu do osób jako wspólnoty
polega na służeniu dobru wspólnemu, którym jest mądrość wyrażająca się w
chronieniu osobowych relacji miłości, wiary i nadziei, wiążących ludzi z ludźmi
w humanizmie i wiążących ludzi z Bogiem w religii.
Nasza
osobowa więź z Bogiem powoduje, że w istocie osoby ludzkiej przebywa jeden w
swym istnieniu Bóg. Z rozważań o darze mądrości wynika jeszcze jeden wniosek
ważny dla tematu stałej racji stanu. Chodzi o to, że w odniesieniu do osób jako
wspólnoty musi ona zawierać podstawę chronienia religii aż do poziomu
dojrzałości religijnej.
Zauważmy,
że racja stanu nie może utożsamiać się z programem politycznym. Jednak wyznacza
ten program. Musi więc obejmować podstawy umożliwiające podjęcie działań
usprawniających intelekt i wolę aż do nabycia przez człowieka mądrości, oraz
działań chroniących relacje osobowe z ludźmi w humanizmie i relacje osobowe z Bogiem
w religii aż do poziomu dojrzałości religijnej.
Dodajmy,
że stałą racją stanu w odniesieniu do osób i wspólnot możemy także nazywać pozytywną
formułą stałej racji stanu. Pozostaje do omówienia stała racja stanu w
odniesieniu do kultury. Chodzi tu o zasady, które będą kierowały do tego, co w
kulturze prawdziwe i dobre, oraz zalecały wykluczanie tego, co złe i fałszywe.
Tę rację stanu w odniesieniu do kultury możemy nazywać, w celu jej
podkreślenia, negatywną formułą stałej racji stanu.
Przypomnijmy,
że kultura powszechna buduje się w obszarach kultury nowożytnej i współczesnej.
Różni się ona od kultury powszechnej głównie dominowaniem ateizmu i
materializmu. Z punktu widzenia bytowej struktury człowieka i jego relacji
moralna akceptacja tych nurtów opiera się na niepełnej wiedzy o bytach i
osobach. Legalizacja ateizmu i materializmu jest pośrednio legalizacją
niepełnej i niekompetentnej wiedzy w dziedzinie filozofii bytu i teologii prawd
objawionych. Tworząc kulturę powszechną trzeba pozytywnie przywrócić kulturze
kryteria prawdziwości oraz przestrzegać, a więc w sposób specyficznie negatywny
bronić, przed nurtami niezgodnymi z prawdą. Zagadnienie ostrzegania dotyczy już
programu wykształcenia i wychowania, którego zasady na ogół znajdują się w
programach politycznych. Jednak stała racja stanu z zespołem stanowiących ją
zasad realizowanie takich programów musi umożliwiać.
c) Stała
racja stanu w odniesieniu do kultury jako negatywna formuła tej racji polega na
chronieniu przed tym, co ogranicza wiedzę i uniemożliwia mądrość, co zarazem
kwestionuje relacje osobowe z ludźmi i z Bogiem. Suma stanowiących ją zasad
powinna przestrzegać przed ateizmem i materializmem, gdyż widoczne są już
skutki zniekształcenia przez nie kultury i spowodowane nimi ograniczenia w
dziedzinie polityki. Należy dodać, że chronieniu przed ateizmem i materializmem
musi towarzyszyć tolerancja, która jest zawsze akceptacją osób, lecz nie jest
zgodą na ich błędne poglądy. Ateizm i materializm od dawna są obecne w kulturze
nowożytnej i współczesnej. Aktualnie jednak dominującym zagrożeniem kultury
jest gnoza, transcendentalizm i irracjonalizm jako faworyzowana dziś odmiana
idealizmu. W negatywnej formule stałej racji stanu muszą znaleźć się wskazania,
otwierające w kierunku środków chroniących nas przed tymi zagrożeniami. Są to
zagrożenia w odniesieniu do wykształcenia, do prawidłowego usprawniania
intelektu i do prawdy. Występują też zagrożenia dotyczące podejmowanych przez
nas decyzji woli i dobra. Tym zagrożeniem jest odrzucenie przykazań. W
negatywnej formule stałej racji stanu muszą się znaleźć także wskazania
pozwalające na zalecenie przestrzegania przykazań.
Zestawiając
te akcenty powiedzmy, że stała racja stanu w odniesieniu do kultury polega na
chronieniu człowieka przed skutkami ateizmu, materializmu, gnozy, transcendentalizmu
i irracjonalizmu.
Ze
względu na przejrzystość propozycji dodajmy, że gnoza jako dominujące dziś zagrożenie
kultury, a przede wszystkim wiedzy człowieka, jest tezą filozoficzną, według
której początkiem lub pierwszym etapem liniowo wyjaśnianej rzeczywistości jest
nieokreśloność, wyłaniająca z siebie myśl, a z kolei realne konkrety. Gnoza ma
więc źródło w błędnej zasadzie tłumaczenia świata jako wydłużającej się linii,
zasadzie potwierdzanej przez poznanie głównie zmysłowe, zastosowane w naukach
szczegółowych. Gnoza jest inną wersją neoplatońskiego idealizmu, według którego
byty stanowią hierarchiczny układ od tego, co pełniejsze, do tego, co uboższe.
W gnozie ta kolejność jest odwrócona: wszystko wyłania się właśnie z
nieokreśloności, nazywanej nicością, materią. Często też łańcuch bytów
rozpoczyna się od myśli, która w pełnej gnozie wyłania się z nieokreśloności.
Aby uchylić gnozę, wystarczy wprowadzić istotową zależność przyczyn i skutków
jako tezę, że każdy skutek zależy od swych bezpośrednich i jedynych przyczyn
zewnętrznych. Trzeba tylko nauczyć się identyfikowania tych przyczyn. Ta teza
jest równocześnie uchyleniem wyjaśnień liniowych. Istotowe wyjaśnienia ukazują
nam zewnętrzną przyczynę sprawczą istnienia realnych bytów jako Samoistne
Istnienie, które jest zarazem osobą. Tą osobą jest Bóg. Stwarza nas jako
Samoistne Istnienie, a jako Ojciec wiąże się z nami miłością.
Transcendentalizm, podobnie jak wyjaśnienia liniowe, należy do wyjściowych
metod analizy filozoficznej. Opiera się na tezie, że każdą analizę wyprzedza
sformułowane przez intelekt zdanie, wyznaczające dalsze stwierdzenia o bycie.
Inaczej mówiąc, głosi się w transcendentalizmie, że myśl lub możliwość jako
kompozycja pojęć wyprzedza realne konkrety stanowiąc tak zwane założenie dla
postępowania badawczego w odniesieniu do realnych bytów. Od czasów Kartezjusza
transcendentalizm zawładnął filozofią, a głównie naukami szczegółowymi.
Stosowane tam założenie nazywa się hipotezą badawczą, która jest weryfikowana.
Weryfikacja polega na sprawdzeniu, czy zorganizowane przez nas doświadczenie
potwierdza hipotezę. Trzeba tu dodać, że transcendentalizm w ogóle uniemożliwia
kontakt poznawczy z realnymi bytami. Gdy jednak odkryje się, że poznanie
ludzkie ma początek w biernej recepcji przez intelekt oddziałujących na nas
bytów, transcendentalizm upada. Zaczynamy najpierw dokładnie identyfikować
skutki oddziaływania na nas bytów, a następnie to, co na nas oddziałuje w jego
wewnętrznej zawartości bytowej i udostępniających się jego przejawach.
Uświadamiając to sobie i wyrażając w pojęciach i zdaniach tworzymy metafizykę
bytu.
Irracjonalizm
polega na dyskwalifikacji intelektu, na przyznaniu pierwszeństwa woli lub
władzom zmysłowym, a tym samym emocjom i uczuciom. Zarazem irracjonalizm
sprzyja transcendentalizmowi. Jest ponadto redukcjonizmem, w którym poznanie
przypisuje się głównie woli i uczuciom. W mistyce, w literaturze romantycznej,
we współczesnej pedagogice, opartej na psychologii a nie na filozofii
człowieka, czynność poznania przypisuje się bezpośrednio miłości, która nie
może być ani władzą poznawczą, ani żadną inną władzą jako podmiotem działań
ludzkich, gdyż jest relacją. Aktualnie w Polsce irracjonalizm opanowuje
teologię ascetyczną, pedagogikę i filozofię człowieka. Tendencja ta przejawia
się w poglądzie, że miłość jest wyłącznie uczuciem, że uczucie jest duchowym
wnętrzem człowieka, często sumieniem, istotą życia religijnego, a niekiedy
nawet osobą. Pozwala utożsamić filozofię z poezją. Broni się poprzez
hermeneutykę jako teorię myślenia paradoksalnego, to znaczy nie posługującego
się regułą niesprzeczności. Dopuszcza występowanie i głoszenie twierdzeń
sprzecznych. Wprowadza więc w kulturę dowolność i niesprawdzalność twierdzeń.
Ten irracjonalizm w postaci hermeneutyki jest stosowany także przez teologów.
Zagraża wobec tego kulturze powszechnej, a w niej tezie o realności bytów i
realności religii.
Powtórzmy,
że program polityczny jest zespołem wskazań pozwalających na realizowanie racji
stanu. Ukazuje więc, jak należy realizować dobro wspólne, którym jest mądrość
osób, jak chronić relacje osobowe miłości, wiary i nadziei wiążące ludzi z
ludźmi w humanizmie i wiążące ludzi z Bogiem w religii, jak więc chronić
humanizm i jak chronić religię aż do poziomu uzyskiwania przez ludzi
dojrzałości religijnej.
Politykę
wyznacza kultura, tę zaś z kolei rozumienie bytowej struktury realnych osób i
bytów. W programach politycznych na pierwszym miejscu muszą znaleźć się
wskazania dotyczące nabywania zgodnej z bytami wiedzy o nich, a następnie
wskazania, jak chronić przy pomocy wiedzy i jej dzieł relacji z osobami, oraz
które dzieła kultury akcentować, a które pomijać.
Z analizy
kultury powszechnej wynika, że należy wprowadzić do programów nauczania
filozofię bytu jako sposób zgodnej z bytami ich identyfikacji, a ponadto
teologię, głównie dogmatyczną, jako wyjaśnienie prawd wiary określających objawione
nam przez Boga Jego życie wewnętrzne i wskazane przez Niego sposoby trwania w
powiązaniach przez miłość. Wiedza filozoficzna o człowieku i jego relacjach
będzie podstawą zasad chronienia humanizmu. Wiedza teologiczna o człowieku i
Bogu wskaże zasady chronienia religii.
Doniosłym
i trudnym zagadnieniem staje się program czynności usprawniających w trafnym
wskazywaniu na właściwe przyczyny danych skutków, gdyż ta umiejętność usprawnia
intelekt w mądrości. Jednocześnie ważny jest program usprawniania ludzi w
wyborze dobra, w rozpoznaniu autentycznego i realnego dobra, i w wierności
dobru, nawet gdy pozornie atrakcyjniejsze jest zło. Atrakcyjność zła wynika z
wyobrażeń, a nie z jego identyfikacji. Należy więc w programach nauczania
wyznaczyć kierunek prowadzący do kultury wyobrażeń. Nie należy zarazem budować
wykształcenia w oparciu wyłącznie o wyobrażenia i spostrzeżenia oraz obrazy,
lecz dążyć do uzyskiwania rozumień. Drogą do uzyskiwania rozumień jest właśnie
wrażliwość na przyczyny i skutki.
Taką
wrażliwość budzi uczenie się gramatyki głównie języków klasycznych, które
trzeba z powrotem wprowadzać do programów szkolnych. Zostały one usunięte z powodu
kryterium bezpośredniej użyteczności. To prawda, że łacina i greka nie przydają
się bezpośrednio w produkcji. Gramatyka tych języków kształci jednak w
rozumieniu zasad, a to rozumienie zawsze działa na korzyść nawet produkcji
rzeczy, szczególnie w planowaniu efektów gospodarczych. Trzeba też dbać o
przedmiot rozumień. Tym przedmiotem muszą być realne byty, a nie wyobrażenia i
obrazy. Chodzi o to, aby z łatwego komponowania w świadomości obrazów i myśli
przejść do rozpoznawania wewnętrznych struktur bytów i rzeczy. Jest to sposób
uczenia się relacji ze wszystkim, co nas otacza, a głównie z tym. co realnie
istnieje, a nie tylko z tym, co konstruujemy posługując się zdolnością
twórczości. Tę zdolność należy ćwiczyć w tworzeniu tego, co zgodne z zasadami
bytowania, a nie tylko z dowolnym kojarzeniem obrazów i pojęć. Wierność realnym
bytom jednostkowym stawia na drugim miejscu problem zakresów grup, nawet
wspólnot. Nie należy więc zaczynać kształcenia od usprawniania w myśleniu
zakresami, grupami, wspólnotami. Na drugie miejsce w nauczaniu powinno zatem
przesunąć się nauczanie matematyki i logiki, jako nauki o zakresach. Są to bowiem
tylko języki, przez które nabywa się przyzwyczajeń do przeprowadzania operacji
myślowych na dużych zespołach kojarzonego ze sobą i łączonego materiału. Zauważmy
od razu, że uczenie się logiki nie uczy logiczności myślenia. Logiczność myślenia
jest bowiem tylko obrazem logiczności bytów. Tej logiczności uczymy się w kontakcie
z bytami poprzez filozofię bytu. Ta filozofia identyfikuje też przypadłości i
cechy tego, co realne. Matematyka dotyczy cech. Do opanowania matematyki
przygotowuje także filozofia bytu w dziale analizy przypadłości. Należy więc
kolejno uczyć filozofii bytu, teologii prawd wiary, języka ojczystego, by
uzyskiwać kulturę wyobrażeń; trzeba zarazem nauczać historii kultury ze względu
na wierność prawdzie i dobru. Na wartości uwrażliwia każda historia, gdyż
stosowane w niej porównanie uczy odróżniania prawdy od fałszu i dobra od zła.
Wartość rozpoznaje się dzięki temu porównaniu.
Prawidłowe
programy kształcenia są w programach politycznych przejawem troski o człowieka.
Służą więc utrwalaniu się humanizmu. W tych programach muszą znaleźć się zasady
kierowania wychowaniem w taki sposób, by zapewniały one sytuowanie się ludzi w
relacjach osobowych, by więc większą wartość miały dla nas osoby niż rzeczy.
W
wychowaniu nie wystarczą jednak tylko poglądy. Potrzebni są również wychowawcy,
usprawnieni w mądrości i kierujący się życzliwością. Bezwzględną życzliwość
należy wiązać z roztropnością, gdyż szczerze chcemy usprawnić kogoś w mądrości.
Wychowawców obowiązuje nie tylko posiadanie sprawności moralnych, lecz także wiedza
o wychowaniu humanistycznym i o strukturze relacji stanowiących religię,
ponadto zawsze wierność prawdzie i dobru. Wykształcenie i wychowanie polegają
bowiem na wprowadzeniu innych w więź z prawdą i dobrem, a nie na sumie
wiadomości na ten temat.
. Poprzez
wszystkie te działania tworzy się w człowieku jego kulturę wewnętrzną. Ta
osobista kultura pozwala na sytuowanie się ludzi w relacjach osobowych i na tworzenie
dzieł, mobilizujących nas do nabywania kultury osobistej i tworzenia kultury
zewnętrznej.
Sposobem
chronienia relacji osobowych jest przestrzeganie przykazań. Chronią one
powiązania osób z osobami. Są przygotowywaniem do życia w małżeństwie, rodzinie,
we wspólnocie narodowej, także w państwie. Przestrzeganie przykazań uczy bowiem
kierowania się we wszystkim miłością, która przecież jest służeniem z czcią
osobom. Tak realizowana służba społeczna jest najwyższej miary obywatelskością
i właściwym spełnianiem roli jednostki w społeczeństwie i narodzie.
Przykazania
pomagają w pomijaniu w kulturze tego, co złe i fałszywe, a także niedoskonałe.
Pełnią rolę sposobów realizowania programu politycznego, wyznaczonego negatywną
formułą stałej racji stanu. Odrzucenie przykazań, gdy w wyniku tego ktoś
popełnia przestępstwa, pośrednio ściga się przepisami prawa. Prawo jednak, jako
uprawnienia i obowiązki, nie wszystkich wewnętrznie mobilizuje. Najmocniej
mobilizuje miłość. Miłość jednak nie jest bezpośrednim skutkiem zachowania
przykazań. Przykazania tylko ją chronią, podczas gdy ona sama już wiąże ludzi
jako relacja osobowa. Wymaga więc osobnego kształcenia i wychowania.
Miłość
jako relacja, budująca się na istnieniu w jego przejawie realności, wiąże osoby
od razu na najwyższym poziomie troski o dobro drugiej osoby. Tego poziomu bronią
przykazania. Jednak to, co w kulturze złe i fałszywe, osacza człowieka i obniża
poziom miłości. Ta miłość jako troska o dobro osób ma postać przyjaźni, a więc
miłości trwałej i wiernej, ma postać bezinteresowności, nazywanej caritas,
i ma postać amor, jako miłości wiązanej z cierpieniem, z ciągłą tęsknotą
do bezpośredniej obecności osoby kochanej.
Programy
polityczne muszą zawierać zasady sprzyjające chronieniu ludzkich przyjaźni i
bezinteresowności, także chronieniu tych osób, które boleśnie, w postaci kryzysu
religijnego, przeżywają tęsknotę do Boga. Załamanie się tej tęsknoty wprowadza
w rozpacz, która przyjmuje postać ateizmu i załamania się miłości do ludzi.
Znaczna liczba osób zrozpaczonych i odrzucających miłość w powiązaniach z
ludźmi jest wysoce niekorzystna dla narodu i państwa. Także z tego względu
programy polityczne powinny chronić relacje osobowe, stanowiące zarówno
humanizm, jak i religię.
Ważnym
sposobem chronienia humanizmu i religii są instytucje kulturalne: towarzystwa,
zjazdy, a głównie uniwersytety.
One przez
swe wydziały wprowadzają tematy na forum towarzystw i zjazdów. Zjazdy w
dziedzinie humanistycznej dotyczą najczęściej tematu człowieka i wspólnot,
zjazdy w dziedzinie religii to dni skupienia i rekolekcje. Aktywność
humanistyczna uczy uzyskiwania i chronienia mądrości. Aktywność religijna
ośmiela do podjęcia wysiłku uzyskiwania mądrości. Mądrość i mądrość wyznaczają
kulturę powszechną. Z tej kultury wyłoni się poważna polityka powszechna.
Proponowanie,
aby programy polityczne kierowały do chronienia mądrości i mądrości, a tym
samym do chronienia więzi z ludźmi i z Bogiem, może dziś jeszcze szokować, gdyż
obecnie ludzi kształtuje nowożytna i współczesna kultura, przeniknięta wątkami
ateizującymi i laicyzującymi. W kulturze powszechnej mądrość i mądrość są zrozumiałymi
i koniecznymi akcentami.
W jakimś
sensie lękając się nastawień ateistycznych i laickich chcę podkreślić, że
programy polityczne powinny zawierać zasady, otwierające drogę do wskazań chroniących
mądrość i mądrość. Programy te nie są wprost wskazaniami, jak uzyskiwać
powszechną kulturę wewnętrzną w wersji humanistycznej i religijnej. W pełnej wewnętrznej
i zewnętrznej kulturze powszechnej zachęcanie do wiązania się miłością z ludźmi
i z Bogiem byłoby zupełnie na miejscu. Byłoby także zrozumiałe, że konieczną
zasadą polityki powinna być miłość.
Poszukiwanie
formuły i struktury polityki katolickiej, w której odróżnia się rację stanu od
programu politycznego, doprowadziło do wniosku, że stała racja stanu obejmie
cele, zadania i wartości wyznaczone przez dobro wspólne narodu. Okazało się, że
inaczej realizuje się w programach politycznych rację stanu w odniesieniu do
osób, a inaczej w odniesieniu do wspólnot, mimo że są one zespołem osób.
Filozoficzna analiza bytowej struktury osób, tym samym osób jako wspólnoty,
ujawniła konieczność wiązania się osób relacjami osobowymi. Sposoby chronienia
tych relacji określa mądrość. Staje się ona dla wszystkich osób dobrem wspólnym
jako właśnie zasadą kierującą powstawaniem wspólnoty. Można powiedzieć, że
dobro wspólne jest najdoskonalszym zachowaniem się intelektu i woli człowieka w
odniesieniu do innych osób. Polityka katolicka przejmuje to dobro wspólne i
czyni je w swej racji stanu celem państwa.
W racjach
stanu nie powinno się więc dowolnie określać dobra wspólnego, lecz przejąć je
ze wspólnot stanowiących naród. Uzyskuje się wtedy zgodność polityki z intencjami
i potrzebami narodu, wyrażającymi się w dobru wspólnym. Nie zawsze jednak
obserwujemy zgodność polityki z dobrem wspólnym osób stanowiących naród. Nie
zawsze też poszczególne wspólnoty bezkonfliktowo scalają się w jeden naród.
Należy więc rozważyć osobno strukturę wspólnot i strukturę narodu, by
zorientować się, że często z powodu kultury wewnętrznej osób i kultury zewnętrznej
powstają także różnice w rozumieniu dobra wspólnego.
Wspólnota
jest zespołem osób powiązanych relacjami zarówno realnymi, jak i myślnymi. W
spójnej wspólnocie relacje myślne powinny stanowić sposób chronienia relacji
osobowych, które zawsze są realne. Osoby zawsze są podmiotami relacji, tym
samym więc podmiotami wspólnot. Może się zdarzyć, że w danej wspólnocie zyskują
przewagę relacje myślne. Stanie się to powodem różnic między wspólnotami. Tych
różnic nigdy nie wprowadzają realne relacje osobowe.
Należy
też zauważyć, że oprócz realnych relacji osobowych, takich jak miłość, wiara i
nadzieja, są także inne relacje realne: poznanie, które jest źródłem wiedzy
jako struktur czysto myślnych, oraz decyzje, które są przejęciem oddziałującego
na nas dobra. Relacja poznania dlatego jest realna, że polega na odbiorze
oddziałujących na intelekt możnościowy realnych pryncypiów istotowych bytu.
Różnica między relacjami osobowymi a innymi relacjami realnymi polega na
różnych przedmiotach tych relacji. Relacje osobowe są wywoływane przejawami w
bycie jego istnienia, natomiast relacje takie jak poznanie i decyzje są
wywoływane zdolnością istoty do odbioru prawdy i dobra.
Różnice
między wspólnotami - dokładniej mówiąc - wynikają z tego, że często mylimy
relacje realne i osobowe z relacjami myślnymi. Zdarza się, że relacjom myślnym,
takim jak instytucje, przypisujemy pozycję bytów. Dzieje się to głównie wtedy,
gdy doznajemy uciążliwości podlegania instytucjom. Mylimy też często z bytami
teorie, ideologie, nawet decyzje. Gdy któraś z relacji myślnych zdominuje
wspólnotę, ta wspólnota zaczyna różnić się od innych. Staje się grupą
społeczną, ideologiczną, związkiem zawodowym, instytucją na przykład handlową.
Wszystkie te wspólnoty współstanowią naród. I może się wydawać, że suma spraw
tych grup ma tworzyć dobro wspólne. Jednak dobro wspólne musi być tym, co
odpowiada całemu narodowi, a więc wszystkim osobom razem.
W
polskiej literaturze filozoficznej mówi się o dominowaniu trzech typów
wspólnot:
Wspólnota
jest zespołem osób, podobnie wybierających dobro wspólne.
Wspólnota
jest zespołem osób powiązanych dążeniem do realizowania swych bytowych
aspiracji, najpełniej wyrażających się w osiąganiu Boga.
Wspólnota
jest zespołem osób w taki sposób, że własności transcendentalne osób są dla
każdej z nich uzewnętrzniającym się dobrem wspólnym.
W tych
wspólnotach czynnikiem je konstytuującym jest podobne działanie, związek z
Bogiem, wzajemne przejmowanie takich własności osób jak jedność, odrębność,
realność, prawda, dobro, piękno. We wszystkich przypadkach czymś konstytuującym
wspólnotę są cechy jako przejawy istnienia lub istoty osób. Na mocy tego
wspólnoty nie są strukturami samodzielnymi. Bytowa samodzielność przysługuje
tylko osobom. Wspólnoty są strukturami niesamodzielnymi, przypadłościowymi,
które istnieją mocą osób wiążących się jakimiś cechami.
Wspólnota
lub jedność wszystkich wspólnot współstanowiących naród nie jest jeszcze tym
dobrem wspólnym, którym polityka mogłaby służyć całemu narodowi.
W
wyróżnionych typach wspólnoty wskazano na dobro wspólne jako czynnik ją
konstytuujący. Za dobro wspólne uważano sposób odnoszenia się do podstawowych
celów wspólnoty, realizowanie więzi z Bogiem, przejmowanie wpływu przejawów
istnienia osoby.
W
literaturze tematu dobra wspólnego zwycięża pogląd, że dobrem wspólnym, które
wszystkim odpowiada, jest rzeczywiście Bóg. Podkreślenie odniesień do Boga stanowi
obiektywne dobro wspólne. Subiektywnym dobrem wspólnym jest spełnianie
najgłębszych aspiracji osób. W kulturze katolickiej ta propozycja jest
zrozumiała i może być powszechnie akceptowana. Jednak w aktualnej kulturze,
którą nazywamy nowożytną i współczesną, wyróżniającą się tendencjami laickimi,
propozycja uznania Boga za dobro wspólne narodu może budzić zastrzeżenia.
Rozważa
się więc propozycję, według której dobrem wspólnym są przymioty istnienia osób,
głównie uzyskiwana wewnętrzna jedność, ład i spokój, osiągane pod wpływem
życzliwie odnoszących się do nas osób. Mówi się także o skutkach wpływu na nas
oddziaływań wyznaczonych prawdą i dobrem. Wiąże się z tą propozycją pogląd, że
dobrem wspólnym jest podobny sposób odnoszenia się do dobra wspólnego, a więc w
ogóle do dobra.
Przypomnijmy,
że realność, prawda, dobro udzielają się osobom poprzez relacje osobowe, które
są miłością, wiarą i nadzieją. Ze względu na to dobrem wspólnym są raczej
relacje osobowe, które pozwalają na doznawanie czyjejś miłości, zaufania i
pokładania w nas nadziei jako bezpośrednich skutków realności, prawdy i dobra
osób. Zabieganie o trwanie tych relacji jest realizowaniem dobra wspólnego,
tego, co odpowiada każdej osobie. Ponieważ relacje osobowe sprawiają realną
współobecność osób, głosi się pogląd, że obecność jest dobrem wspólnym osób.
Zidentyfikowanie dobra wspólnego jako obecności, to znaczy przebywania wśród
osób w powiązaniach przez miłość, wiarę i nadzieję, włącza w dobro wspólne
humanizm i religię. Jak gdyby ogarnia główne nurty kultury katolickiej. Gdyby
jednak tak rozumiane dobro wspólne przejęła polityka, zatarłaby się w niej
granica między racją stanu, a programem politycznym. Troską państwa stałyby się
w mniejszym stopniu cele i zadania, a w większym sposoby osiągania celów oraz
wskazania jak je osiągać. Wydaje się więc, że należy dalej poszukiwać dobra
wspólnego sięgając do zasad trwania w relacjach osobowych z ludźmi i z Bogiem.
Zasadą,
wskazującą na działania chroniące relacje osobowe, jest mądrość. Stanowi ją
umiejętność spojrzenia na wszystko z pozycji prawdy i dobra w taki sposób, że
intelekt odczytuje skutki dobre, wywołane przez byt, oddziałujący na nas swą
prawdą, czyli udostępniający się intelektowi. Dzięki temu pojawia się
rozumienie osób, zrozumienie szans powiązania relacjami osobowymi i sytuowania
się w odniesieniach przez miłość, wiarę i nadzieję. Dobrem wspólnym jest więc
zasada realizowania tych wszystkich możliwości człowieka. Tą zasadą jest
właśnie mądrość. Osiąganie skutków relacji osobowych jest różne, jakby odmienne
w każdym człowieku. Ta sama jednak jest zasada tych realizacji i wszystkim osobom
w jednakowym stopniu potrzebna.
Mądrość
więc jako dobro wspólne musi pojawić się w stałej racji stanu zarówno w
odniesieniu do osób, jak i do wspólnot. Odpowiadając wszystkim osobom i wspólnotom
staje się tym samym właściwym dobrem wspólnym narodu.
Gdy przy
pomocy programów politycznych osoby wybronią swe relacje do ludzi i do Boga,
wtedy dzięki religii pojawi się w nas także mądrość jako dar Ducha Świętego.
Ten dar doskonali miłość. Religijnie doskonalona miłość powiąże nas z
Chrystusem, a w Chrystusie nasze relacje osobowe kierowane do Boga, Duch Święty
powiążę z miłością, którą ogarnia nas Bóg. Dobrem wspólnym ludzi staje się
Chrystus jako „miejsce” spełniania się naszych więzi z Bogiem, których
chronienie określa mądrość naturalna i nadnaturalna, będąca darem Ducha
Świętego.
Mądrość i
Chrystus stają się dobrem wspólnym narodu, który dzięki temu sytuuje się w
wewnętrznej i zewnętrznej kulturze katolickiej, tworzonej zgodnie z prawidłowym
identyfikowaniem osób w ich bytowej strukturze, wyznaczającej przez przejawy
istnienia i istoty realne relacje osób z osobami. Można z kolei powiedzieć, co
już wcześniej stwierdziliśmy, że mądrość jest zasadą i źródłem kultury.
Zgodność dobra wspólnego z zasadami tworzenia kultury nadaje w efekcie jedność
narodowi, tworzącemu spójną wewnętrzną i zewnętrzną kulturę osób. Należy tu przypomnieć
tezę, że właśnie kultura swą strukturą jako układem ważności dziedzin wyznacza
politykę w jej racji stanu i programach politycznych. Przy takich zasadach jako
dobru wspólnym i racjach stanu kultura i polityka stają się zgodne z dobrem
człowieka, odczytanym w jego bytowej strukturze. Ta zgodność powoduje, że
kultura i polityka służą człowiekowi. Gdy realizuje się tę służbę w postawie
czci wobec osób zarazem realizuje się miłość, która jest troską o dobro osób.
Dzięki temu kulturę i politykę kształtuje i przenika miłość, na ogół pomijana
wśród zasad kultury i polityki. Chroni ją zawsze mądrość, a najwyższą i najgłębszą
zawartość wyznacza jej Bóg przyczyna istnienia wszystkich bytów. W Nim
ostatecznie uzasadnia się nasz wysiłek chronienia relacji miłości do ludzi.
Naród
jest wspólnotą, którą stanowi odniesienie do dobra wspólnego tego samego dla
wszystkich osób. Jednym narodem mogą więc być osoby i wspólnoty, które poddają
się dominacji różnych relacji myślnych, uważanych za dobro wspólne grupy. Nie
jest to tylko dowolny wybór zadań lub celów szczegółowych, gdyż na przykład
grupę szkolną lub uniwersytet spaja właśnie wierność prawdzie. Ta wierność jest
głównym zadaniem uniwersytetu. Oprócz osób w jedności narodu uczestniczą
małżeństwa, rodziny, rody, grupy przyjaciół, grupy zawodowe, społeczne, związki
lub stowarzyszenia polityczne, ale wtedy tylko, gdy wszystkie osoby w tych
różnych wspólnotach odnoszą się do osób z innych wspólnot właśnie z miłością,
wiarą i nadzieją, gdy więc wszystkie osoby ze wszystkimi wiążą się relacjami
osobowymi. Są w stanie tak odnosić się do siebie, gdy motywuje je mądrość,
wspólna zasada starań o dobro innych osób. Z najgłębszej więc struktury
człowieka wyłania się wszystkim odpowiadająca zasada, która skłania do wiązania
się osób relacjami osobowymi. Tą zasadą jest właśnie mądrość i to ona scala
naród jako jego dobro wspólne.
Dodaje
się, że narodem są te osoby, które wiąże ponadto ten sam obszar urodzenia lub
zamieszkania, ten sam język lub przynajmniej język dominujący, oraz ta sama
kultura. Można zastanawiać się, czy są to elementy podobnie konstytuujące naród
jak dobro wspólne. Wszystkie jednak czynniki tworzące naród są przypadłościowe,
a więc drugorzędne wobec osób, które są podmiotem i wewnętrzną przyczyną
narodu. Nie można oddzielić od osób ich osobowych relacji. Te relacje, a
ponadto inne relacje realne i myślne, wiążą osoby w naród, gdy kieruje tymi
relacjami umiejętność mądrości.
Niektórzy
teoretycy uważają, że takie relacje jak więź z miejscem urodzenia,
zamieszkania, z językiem tego terenu, tworzoną tam kulturą, stanowi ojczyznę.
Sama nazwa ojczyzny wskazuje, że jest nią to wszystko, co dziedziczymy po ojcu,
rodzicach, rodzinie, rodzie, z czym powiązaliśmy się już w dzieciństwie, w czym
rośliśmy, czym kształtowaliśmy pierwsze rozumienia, z czym ponadto powiązaliśmy
się emocjonalnie i uczuciowo. Są to więc byty i ich rozumienia, zafascynowania
nimi i wywołane uczucia. Skutkiem tego wszystkiego jest wewnętrzna kultura człowieka
i zarazem kultura zewnętrzna. Wszystko to jest ojczyzną osób. Należy dodać, że
w tej właśnie ojczyźnie powiązaliśmy się relacjami osobowymi ze spotkanymi tam
osobami. Tam doznawaliśmy powiązań z nimi przez miłość, i podobnym powiązaniem
obdarowywaliśmy inne osoby. Doświadczenia tego czasu i przeżycie relacji
osobowych mogło stać się miarą oceny wszystkich innych naszych relacji
osobowych. Relacje osobowe sytuują nas w osobach jak w domu, we właściwym domu
człowieka. To pierwsze doznanie przebywania w osobach jak w uszczęśliwiającym
nas domu mogło stać się powodem poczucia pełnego właśnie zadomowienia się na
tym oto obszarze i w tym języku, którym przy pomocy kultury wyrażaliśmy miłość.
Nazywamy to ojczyzną, więzią z ojcem, pośrednio ze wszystkim, co budzi poczucie
bezpieczeństwa, opieki, co wyklucza samotność i zagrożenie, którego nie umiemy
później pokonać czy przezwyciężyć. Ojczyzna może więc oznaczać odniesienie do
tego, co wprowadzało w stan szczęścia. Do takiego stanu zawsze tęsknimy.
Tęsknimy więc do ojczyzny, gdy w niej nie przebywamy. Martwimy się o nią, gdy
jest zagrożona, gdy więc zagrożone są warunki naszego szczęścia. Szczęście
realne wynika z zamieszkania w osobach. Wszystkie osoby, stanowiące naród, są racją
nadziei, że z tymi osobami powiąże nas życzliwość i zaufanie, a więc miłość i
wiara. Może z tego względu zwykle wiąże się naród z ojczyzną. Nazywa się też
ojczyznę domem narodu. Oznacza to, że w tych warunkach i okolicznościach, w tym
miejscu i czasie realizowała się nasza więź z osobami przez miłość, wiarę i
nadzieję.
Potwierdzeniem,
że można w ten sposób rozumieć ojczyznę, jest fakt uznania przez kogoś innych
terenów i języka, innej kultury i osób za swą nową ojczyznę. Może to znaczyć,
że doznaliśmy tutaj pełniejszej miłości, że dopiero tutaj przeżyliśmy
szczęście. Narody, wśród których zamieszkaliśmy, zabiegają nawet o to, abyśmy
uznali ich kraj, język i kulturę przynajmniej za swą drugą ojczyznę, żebyśmy
poczuli się u siebie, we własnym domu.
Może
ojczyzna jest zespołem relacji osobowych, otoczonych uczuciami, zawsze
pozytywnymi. Ponieważ uczucia są także relacjami, wywołanymi przez wyobrażenia,
których źródłem są zawsze doznania zmysłowe tak zwanego dobra fizycznego, to i
w tym przypadku liczyć się może oparte na wrażeniach zmysłowych wyobrażenie
piękna, miejsc zamieszkania, języka, zwierzania pierwszych zachwytów i kultury
utrwalającej to wszystko w usprawnieniach władz i dziełach zewnętrznych.
Ojczyzną
więc jest zespół skutków relacji osobowych, gdy powiążemy z nimi poczucie lub
nadzieję szczęścia, łączącego się z wyobrażeniami, zawsze wyzwalającymi
pozytywne uczucia i doznanie realnego piękna. To jest właśnie prawdziwe i dobre
miejsce osób.
Wszystkie
osoby, które podobnie wiążą się z sobą miłością, które doznają podobnego
szczęścia, pozytywnych uczuć i zachwycają się podobnie jak my pięknem miejsca,
języka, kultury i osób, nazywamy narodem. Z osobami stanowiącymi naród wiąże
nas ponadto mądrość pozwalająca rozpoznawać i stosować to wszystko, co chroni
właściwy, zawsze wywołujący tęsknotę dom człowieka.
Społeczeństwo jako struktura pośrednia między narodem i
państwem
Podstawą
wszystkich ustaleń, ważnych dla zrozumienia problemu wspólnot, narodu i
państwa, są wnioski filozoficznej analizy struktury osób jako realnych bytów.
Elementy strukturalne osób, takie jak istnienie i istota, która w człowieku
jest duszą i ciałem, przejawiają się na zewnątrz jako realność, prawda, dobro,
zrozumienie, decydowanie, fascynacje i uczucia. Na tych przejawach wspierają
się relacje, których nie można uniknąć. Można je jedynie pomijać, nie brać ich
pod uwagę, nie chronić. Relacje, wsparte na przejawach istnienia, takich jak
realność, prawda, dobro, wiążą nas z osobami niezależnie od naszego myślenia i
naszych decyzji. Podobnie niezależnie od nas powstają w nas rozumienia, nawet
decyzje, gdy oddziała na nas dobro. Dodajmy, że rozumienia są podstawą wiedzy,
która z kolei wpływa na decyzje. W każdym razie działania, które są myśleniem i
decyzjami, mają na celu chronienie relacji osobowych. Wokół tych relacji pojawiają
się fascynacje i uczucia, które także mają strukturę relacji, oplatających jak
bluszcz relacje osobowe. Wspomagają je lub osłabiają. Wszystkie więc relacje, i
w różny sposób, wiążą nas z osobami.
Różnorodne
relacje powodują, że osoby tworzą wspólnoty. Same relacje osobowe najwyraźniej
tworzą tę wspólnotę, którą jest nasze powiązanie z Bogiem. Ta wspólnota jest
religią. W innych wspólnotach dominują relacje osobowe, gdyż obok nich
występują inne relacje realne, a nawet relacje myślne. Nie zawsze pamiętamy o
tym, że wiążąc się z Bogiem także tworzymy wspólnotę. W związku z tym, gdy
pomija się religię, przez wspólnotę rozumiany jest zespół osób, powiązanych
relacjami zarówno realnymi, jak i myślnymi. W takich wspólnotach jak
małżeństwo, rodzina, ród. grupa przyjaciół relacje osobowe nawet dominują choć
razem z nimi występują również relacje myślne, które sprawiają, że daną
wspólnotę odróżnia od innej na przykład wspólne zainteresowanie nauką, problemy
społeczne, zawodowe. Wszystkie te wspólnoty razem wzięte stanowią naród, wtedy
jednak, gdy osoby w tych wspólnotach kierując się mądrością zabiegają o powiązania
przez miłość, wiarę i nadzieję. A zatem stopień występowania relacji myślnych
wskazuje na charakter danej wspólnoty.
Ze
względu na dominowanie w tych wszystkich wspólnotach relacji osobowych, gdy
ponadto wiąże te wspólnoty dobro wspólne, wyróżniamy naród. Ponieważ jednak
wspólnoty wnoszą różnorodne relacje myślne może się zdarzyć, że suma tych
relacji stanie się znacząca. Wspólnoty ze względu na przewagę relacji myślnych
stają się społecznościami, a naród jako suma tych wspólnot staje się
społeczeństwem.
Społeczeństwo
jest wspólnotą, która tworzy odniesienie do jakiegoś celu szczegółowego lub do
odpowiadającego wszystkim wspólnotom dobra wspólnego, i zarazem jest zespołem
relacji do hierarchizujących wspólnoty zespołów usprawnień. Można powiedzieć,
że społeczeństwo jest narodem, w którym .bierze się pod uwagę uprawnienia,
zawsze ujęte w przepisy o charakterze prawa. Prawo z kolei wyznacza system
kontrolowania i tym samym zarządzania narodem. Kontrolowanie i zarządzanie są
podstawą instytucjonalnych autorytetów. Należy zauważyć, że autorytet nie
wynika wyłącznie z instytucjonalnego uprawnienia do kontrolowania innych i
zarządzania nimi. Źródłem autorytetu jest relacja zaufania do osoby, z którą
tym zaufaniem się wiążemy. Zaufanie jest także podstawą szanowania instytucji.
W związku z tym możemy powiedzieć, że społeczeństwem jest także wspólnota,
także naród, gdy dominuje w nich zespół relacji myślnych, głównie ujęty w prawa
system autorytetów, przejawiających się w zarządzaniu. Krócej mówiąc,
społeczeństwo to naród, który ujmujemy od strony porządkującego go myślnie
systemu przejawiających się w zarządzaniu autorytetów.
Wydobycie
ze wspólnot i społeczeństwa lub uwyraźnienie relacji myślnych, głównie w
postaci instytucji określanych prawem i autorytetem, prowadzi do tematu państwa.
Powtórzmy,
że osoby i relacje osobowe tworzą takie wspólnoty jak rodzina i. małżeństwo,
ród, religia, naród. Ostrożniej można powiedzieć, że w tych wspólnotach relacje
osobowe dominują. W każdej z tych wspólnot pojawiają się w różnym stopniu także
inne relacje realne, a przede wszystkim relacje myślne.
Naród
jest zespołem osób powiązanych relacjami osobowymi, które chronimy działaniami
intelektu i woli pod wpływem mądrości. Jest taką więc wspólnotą lub zespołami
wspólnot, które spaja dobro wspólne.
Społeczeństwo
jest narodem, w którym sposoby chronienia relacji osobowych i dobra wspólnego
określa prawo, a kontroluje system zarządzeń i autorytetów o charakterze
instytucji.
Państwo
jest dominującą instytucją, wyznaczoną prawem i autorytetami. Jest instytucją
porządkującą realizację dobra wspólnego, gdy przejmuje ład wewnętrznej struktury
bytowej osób, gdy więc nie jest strukturą dowolnie wybranych relacji myślnych.
Ze
względu na cel państwa możemy powiedzieć, że jest ono potrzebnym społeczeństwu,
a tym samym narodowi, koordynatorem życia codziennego. Chodzi tu o koordynację
lub zharmonizowanie spraw i potrzeb życia codziennego z dobrem wspólnym narodu.
Sprawy wyraźnie dotyczą relacji myślnych, potrzeby określają relacje realne.
Dobro wspólne narodu stanowi zasadę koordynowania spraw i potrzeb ludzkich.
Sposobem wprowadzania harmonii jako ładu we wspólne życie codzienne jest system
zarządzania, bezpośrednio wyznaczany autorytetami instytucjonalnymi, a więc
swoiście bezosobowymi, mimo że zarządzenia formułują osoby, i że te osoby
kierują się prawem. Jako autorytety działają w imieniu prawa i instytucji,
ostatecznie w imieniu instytucji państwa. Szczegółowa realizacja spraw i
potrzeb w imieniu państwa zależy od polityki, która w stałej racji stanu
określa cele i zadania państwa. Często wyrazem tych celów i zadań jest
ideologia, obejmująca światopogląd ludzi, strukturę społeczną społeczeństwa i
teorię misji dziejowej państwa, wiązanej z misją dziejową narodu. Także często
bezpośrednio celem i zadaniem państwa jest upowszechnienie określonej teorii
człowieka. Zdarza się też, że państwo określa się jako instytucję porządkującą
problemy lub nawet strukturę władzy i gospodarki. Takie zawężone cele i zadania
państwa proponował awerroizm i - jak wiemy - zdominował tą pozycją kulturę
nowożytną i współczesną.
Ze
względu na swą strukturę państwo jest instytucją, a więc zespołem relacji my
sinych, w których dominuje racja stanu, wyznaczająca programy polityczne upowszechniane
systemami zarządzeń wyznaczanych prawem jako przedmiotem autorytetu. W tym
sensie mówimy o autorytecie instytucjonalnym. Inaczej mówiąc, państwo jest
swoistą wspólną świadomością osób opartą na przekonaniu, że sprawy i potrzeby
ludzi muszą być uporządkowane, gdyż pozwala to na realizowanie sprawiedliwości.
Często mówi się nawet, że państwo jest gwarantem sprawiedliwości społecznej.
Państwo
jako instytucja, jako więc uświadamiany sobie przez ludzi zespół relacji
myślnych, jest przykładem tego, że uporządkowane relacje myślne mogą służyć osobom.
To, co myślne, sama wiedza, konstruowane teorie i koncepcje są właśnie po to,
by chroniły relacje osobowe i osoby. Chronią jednak je tylko wtedy, gdy
strukturom myślnym w postaci instytucji nie przypiszemy pozycji większej niż
pozycja osób i narodu. Nie stanie się to jedynie wówczas, gdy wyborem relacji
myślnych będzie kierowała mądrość osób.
Dodajmy,
że łatwiej jest określić państwo przy pomocy teorii prawa i teorii władzy. Nie
podejmując w tym miejscu tych tematów zauważamy tylko, że św. Tomasz wiąże
teorię państwa z dobrem osób. Uważa, że osoby ludzkie różnią się zdrowiem,
myśleniem, postępowaniem moralnym. Państwo ma tak harmonizować działania ludzi,
by zapobiegać skutkom nierówności w zdrowiu, myśleniu i postępowaniu. Chodzi o
to, aby każdy człowiek zrealizował swoje największe atuty, a więc zdrowie w
dziedzinie ciała, rozumność w dziedzinie intelektu, moralność w dziedzinie
woli, aby więc rozwijały się harmonijnie zgodnie ze swą bytową strukturą. Ta
struktura bytowa człowieka jest podstawą działań państwa, koordynujących sprawy
i potrzeby ludzi.
J.
Maritain ujmuje to w ten sposób, że zasadą działania państwa jest idea godności
osoby i braterskiej miłości bliźniego.
Rolę
prawa w państwie i społeczeństwie, zarazem samo prawo, można w sposób
interesujący naszkicować tylko wtedy, gdy uzna się, że kulturę wyznaczają
wszystkie relacje osobowe, a więc zarówno humanizm, jak i religia. Wyraża się
to w głoszonej tu tezie, że źródłem kultury jest mądrość i prawda. Odnosi się
to pośrednio do polityki i państwa.
Takie
ujęcie człowieka i wszystkich jego relacji, powodujących powstawanie wspólnot,
jest podstawą prawidłowego tworzenia kultury, którą przenika zarówno humanizm,
jak i religia. Jest zarazem bazą lub podstawą także prawa.
Prawo
jest wobec tego ujętym przez intelekt wyrażonym w zaleceniach zespołem wskazań,
jak chronić człowieka i wspólnoty, gdy nie zna ktoś bytowej struktury osób i
ich relacji. Prawo zastępuje więc wiedzę filozoficzną o człowieku i o
wszystkich jego powiązaniach z osobami. Pełni w kulturze rolę podobną do roli
przykazań. Jest zrozumiałe, że prawo musi być wierne osobom i wspólnotom, gdyż
pod tym warunkiem pełni rolę chronienia osób i wspólnot.
Dominującą
we wspólnotach relacją, wiążącą osoby we wspólnoty, jest relacja miłości.
Dzięki temu powstają i trwają wspólnoty, w których dominują relacje osobowe.
Zdarza się jednak, że przeważają we wspólnotach relacje myślne, które nie tyle
tworzą wspólnotę, ile wyrażają ją w kulturze. Wyrażona w kulturze wspólnota
jest społeczeństwem, a następnie państwem. W społeczeństwie i w państwie ważną
rolę pełni sprawiedliwość. Jest ona zresztą w tych wspólnotach faworyzowana.
Dzieje się tak dlatego, że nie pełni jeszcze swej właściwej roli i nie wywołuje
swych skutków relacja miłości, wyrażająca się zresztą w tej wspólnocie, która
jest narodem, tylko w postaci troski o dobro wspólne.
W związku
z tymi ujęciami można powiedzieć, że prawo jest sposobem zmniejszania
nierówności między ludźmi i skłaniania ich przy pomocy sprawiedliwości do pełniejszego
wiązania się relacjami osobowymi. Stosowanie prawa powinno więc owocować
wiernością wartościom moralnym. Taki wniosek wynika z analizy roli prawa w społeczeństwie
i państwie. Może współczesna kultura nie pozwala nam na przyjmowanie do
wiadomości takiego wniosku.
Prawo,
funkcjonujące w społeczeństwach i państwach, jawi się więc jako rozpisane na
szczegółowe zalecenia stosowanie sprawiedliwości, która kieruje uwagę na
człowieka i Boga i przygotowuje do pełnego kierowania się miłością.
Historyk
kultury nie może oprzeć się wrażeniu, że teoria władzy jest przeniesieniem na
powiązania międzyludzkie teorii podziału działania w świecie dziewięciu chórów
anielskich, wyróżnionych przez Pseudo-Dionizego Areopagitę i z ogromną mocą
zasugerowanych myśleniu Zachodu. Pseudo-Dionizy Areopagita wbudował w kulturę Zachodu
podział zadań aniołów, co z kolei spowodowało podział zadań różnych szczebli
władzy. Nie jest to nawet dziwne, jeżeli pamięta się, że zagadnienie
doświadczenia, ważne od czasów pozytywizmu, jest także wprowadzeniem do nauk
szczegółowych wypracowanej przez Pseudo-Dionizego Areopagitę teorii
doświadczenia mistycznego. W mistyce jest zrozumiałe, że bezpośrednie
doświadczenie Boga nie jest oddzielone żadną relacją, gdyż Bóg nie podmiotuje
relacji z nami. Jeżeli wiąże się z ludźmi, to po prostu w nich przebywa. Taki
sposób powiązań nie zachodzi między bytami, które nie są Bogiem. W doświadczeniu,
akcentowanym przez pozytywizm, mówi się o tej bezpośredniości naszego kontaktu
z rzeczami. Tymczasem wiążemy się z nimi zawsze przez oddzielającą nas od nich
relację. Wiele więc teorii ściśle teologicznych uzyskało w kulturze nowożytnej
i współczesnej pozycję wyjaśnień, nazwijmy to, laickich. Podobne zlaicyzowanie
uzyskała teoria zadań aniołów w zagadnieniu władzy i jej odmian w państwie.
Historyk
kultury nie musi jednak rozpoczynać swej analizy władzy od tematu aniołów. Może
podjąć wątek historycznie zmieniających się koncepcji władzy. Rozpocznijmy
rozważania od tego akcentu, który dominuje w naszej kulturze od czasów
renesansu.
Zmieniające
się koncepcje władzy
Gdy więc
zaczęło maleć i w końcu zanikać nastawienie religijne, wypierane od czasów
renesansu programami ateizującymi, wciąż ponawianymi w kolejnych stuleciach,
ostała się i zwyciężyła teoria władzy absolutnej. Taką władzę przypisywano
wyłącznie Bogu. Teraz, gdy odrzucono prawdę o Bogu, absolutyzm władzy związano
z osobą władcy. Władca albo dziedziczył władzę absolutną, albo uzyskiwał ją na
podstawie elekcji, z woli więc wyborców, którzy jako naród przekazywali mu
swoje prawo decyzji. Nie zawsze określano, które decyzje wyborcy rezerwują dla
siebie. Władca podejmował więc decyzje we wszystkich sprawach swych poddanych.
Były to decyzje albo chroniące dobro obywateli, albo ich krzywdzące. W tym
wypadku absolutyzm władcy stawał się despotyzmem. W każdym razie władza była po
prostu utożsamiana z władcą, który albo chronił, albo niszczył dobro ludzi. Ten
absolutyzm władzy był niegdyś uzasadniany teorią świętości władzy, a nawet
władcy; z czasem w zlaicyzowanych wersjach stało się to przekonaniem o
nietykalności władcy. Jeszcze dzisiaj echem teorii świętości władzy i władcy
jest prawo do nietykalności, akceptowane w odniesieniu do osób rządzących z
członkami parlamentów włącznie. Zdarza się, że ta nietykalność jest przeszkodą,
gdy należałoby ukarać osoby sprawujące władzę w czasie ich kadencji. Nigdy
jednak nie kwestionujemy absolutyzmu w decyzjach na przykład służb
wywiadowczych, i godzimy się, gdy w oglądanych filmach agent wywiadu zabija
swego przeciwnika bez sądu i wystarczającego uzasadnienia. To wszystko wskazuje
na fakt, że mimo różnych modyfikacji trwa nadal społeczne przekonanie o
absolutyzmie władzy.
W
obszarze teorii władzy absolutnej zaczyna pojawiać się z czasem pojęcie władzy
niezależnej. Rozumiano tę władzę w ten sposób, że oddzielano ją od osób. Znaczyło
to, że wiązano władzę z urzędami i instytucjami. Dane urzędy obejmowali
zmieniający się ludzie, zawsze jednak, gdy piastowali ten urząd podejmowali
decyzje absolutne w ramach jego zakresu i kompetencji. Zakres i kompetencje
urzędu wyrażały symbole w postaci herbów, znaków, sztandarów, a nie urzędujące
osoby. Symbolika taka nawiązuje zresztą do odwiecznych zwyczajów. Symbole wskazywały,
że w danym miejscu przebywa władca. Często i dzisiaj funkcjonuje takie
posługiwanie się symbolami. Obserwujemy jednak także oznaczanie przez symbole
samej władzy. Znamy choćby z historii Francji pogląd, że miejscem władzy była
korona królewska, a nie sam władca. Także ta teoria władzy niezależnej, samej w
sobie, oddzielanej od osób, trwa do dzisiaj.
Pojawiająca
się jednak niesprawiedliwość skłaniała, przez stanowienie praw, do bliższego
określania zakresu i kompetencji władzy. Najpierw było tak, że sam władca
ustanawiał prawa, które go zabezpieczały na pełnionym urzędzie, a zarazem
określały stopień troski o dobro obywateli. Bywało również i tak, że zwiększano
uprawnienia ludzi na niekorzyść uprawnień władcy, lub bywało odwrotnie. Dziś
obserwujemy sytuacje, w których władca jako król lub prezydent pełni rolę
symbolu. Zdarza się jednak, że dysponuje dużymi uprawnieniami. Na ogół jednak
powierza się dziś pierwszy urząd i władzę prezydentom niż królom. Anglicy na
przykład sądzą, że urząd króla w ich państwie świadczy o przywiązaniu do
tradycji i sprowadza się do łagodzenia napięć politycznych (ważną funkcję pełni
tu wątek poetycki, nawet baśniowy, wyrażający się w ceremoniale królewskim).
Pojawiła
się świadomość, że każda władza ogranicza wolność człowieka. Poszczególni
ludzie nie zawsze mogli przeciwstawić się władzy, a często przeciwstawiali się
jej niesłusznie. Zaczęła budzić się z kolei świadomość wolności narodów,
słuszna wtedy, gdy naród podlegał przemocy innych narodów lub państw. Zaczęto
bronić niepodległości narodów i ich prawa do własnej władzy i samostanowienia.
Tych walk o niepodległość krajów notujemy więcej w okresie nowożytnym i
współczesnym niż w dawnych wiekach. Oznacza to, że kwestionowano władców narzucających
siebie narodom. Usuwano więc ich siłą. Zaczęto wiązać władzę z wolnością w tym
sensie, że władca musi być w sposób wolny wybrany przez obywateli, albo też w
tym, że nie może w niczym krępować wolności osób i swobód obywatelskich.
Niezależnie od słuszności dążeń ludzi do wolności zaczął umacniać się nawyk
stosowania siły w sporach społecznych i politycznych.
Jesteśmy
aktualnie w okresie, w którym często używa się siły w tego rodzaju sporach.
Siła pełni tu rolę władzy. Oznacza to, że moc lub prawo rozstrzygania
przypisuje się sile politycznej, a więc decyzji ponad intelektem i
sprawiedliwością. Często uzyskuje się nawet taki stan, że intelekt ludzki,
kształtowany ideologiami, uznaje pierwszeństwo woli i jej siły przed
prawidłowym zidentyfikowaniem poznawczym osób, spraw, potrzeb, bytowej
struktury osób. Taki stan wskazuje zarazem na to, że zasadą określania, czym
coś jest, kim jest człowiek - jest zespół celów stawianych człowiekowi, a nie
jego bytowa struktura. Myślenie celami odsuwa od filozofii bytu i stawia na
wysokim miejscu w kulturze tezy aksjologiczne, a w konsekwencji samą
aksjologię. Podobnie - wyjaśnianie wszystkiego celami stawia na pierwszym
miejscu w kulturze politykę, a poniżej niej filozofię identyfikującą człowieka.
Owszem, polityka w swej stałej racji stanu obejmuje cele i zadania państwa. Nie
wynika jednak z tego, że ma zajmować pierwsze miejsce w kulturze. Chroni jednak
jej pozycji filozofia współczesna w postaci heideggeryzmu, hermeneutyki,
egzystencjalizmu. Cel bowiem jest tu uczenie wkomponowany w teorie tworzenia
sensów, a ma swe źródło w myśli Jana Dunsa Szkota i wszystkich odmianach
neoplatonizmu, w których hipostaza wyższa jest celem hipostazy niższej.
Dodajmy, że na tym hierarchizmie wspiera się podział władzy i urzędów, że temat
celów odsuwa potrzebę identyfikacji bytów i dopuszcza pierwszeństwo decyzji
przed myśleniem, a tym samym siły przed sprawiedliwością i miłością, które
powinny przenikać politykę i wyznaczać decyzje władzy.
Historycznie
rozwijająca się koncepcja władzy, głównie od czasów renesansu, uzyskała postać
siły jako wtórnie absolutyzmu władzy, z którego już nikt się nie tłumaczy, gdyż
nie można niczego wyjaśnić podjętym decyzjom, a więc sile utożsamionej z
władzą.
We
współczesnej teorii władzy, którą dzieli się na ustawodawczą, wykonawczą i
sądowniczą. Zwróćmy uwagę choćby na niektóre działania. Na pierwszym miejscu
znajduje się władca, któremu przysługuje stanowienie praw, jeżeli nie pełni tej
roli parlament. Parlament ewentualnie rozważa trafność zarządzeń władcy, lub
odwrotnie - władca ocenia i zatwierdza uchwały parlamentu. Na niższych
szczeblach władzy, przypuśćmy w ministerstwach, analizuje się i poznaje treści
uchwalonych praw i zarządzeń. Zarządzenia kieruje się do niższych instancji i
poleca ich wykonanie. Są instancje lub instytucje, które pomagają w wykonaniu
zadań, na przykład w jakiejś reorganizacji działań, w budownictwie. W naszych
warunkach ta pomoc polega na wspomaganiu finansowym, na odpowiednich systemach
kontroli. Realizuje się więc ochrona celów, swoiste poradnictwo choćby w
dziedzinie prawa, zarazem osłanianie najsłabszych, chorych, nie pracujących
rencistów. Są instytucje chroniące dobro osób. Osłania się też i wspomaga grupy
społeczne, gospodarcze, kulturalne, polityczne, różne wspólnoty,
współstanowiące naród lub państwo. Wspomaga się także inicjatywy poszczególnych
osób, pomysły racjonalizatorskie, odkrycia naukowe, wszystko, co dany człowiek
wnosi w społeczeństwo dla dobra ludzi. Udziela się pomocy każdemu człowiekowi
gdy jej potrzebuje, pomocy lekarskiej, socjalnej, gospodarczej, kształci się i
wychowuje dzieci, ułatwia życie poszczególnym osobom.
Czymś
zrozumiałym i naturalnym jest takie zorganizowanie społeczeństwa i jego funkcjonowanie.
Akceptujemy to, zgadzamy się z tym, doskonalimy je działając na poszczególnych
szczeblach władzy lub w instytucjach społecznych, kulturalnych lub
gospodarczych. Władza jest ojcowskim i braterskim odnoszeniem się władców do poddanych,
a więc odnoszeniem się osób do osób, wynikającym z motywu dobroci i miłości.
Określenie
władzy z pozycji jej struktury
Władza w
swej istocie, strukturze, jest odnoszeniem się w sposób ojcowski władcy do
poddanych. Jest relacją, wspartą na rozumieniach i mądrości, o charakterze zalecania
działań ułatwiających odnoszenie się osób do osób z dobrocią i miłością. Tak
rozumiana relacja, władza, stanowi przedmiot badań etyki, gdy liczy się z
tezami filozofii człowieka i filozofii bytu. Odkrywamy ją badając relację
ojcostwa. Związanie władzy z ojcostwem zapewnia dobrą identyfikację władzy.
13. Różnorodne ustroje
państwa
Przez
ustrój państwa można rozumieć nazywany rządzeniem, dominujący sposób
realizowania celów narodu, określonych w stałej racji stanu, ponadto zapisanych
w konstytucji, która symbolizuje wyrażoną wolę narodu jako społeczeństwa.
Ustrój ma wobec tego źródło w decyzji osób. Jest swoistą konstrukcją myślową,
uporządkowanym układem relacji myślnych, które mają wspomagać osiąganie dobra
wspólnego, wyrażonego w celach narodu. Ustrój, ukonstytuowany przez myśl osób i
wspólnot, wsparty na powszechnej zgodzie, sytuuje się w dziedzinie etyki. Wyniesiony
na pozycję zasady rządzenia, wynosi też wysoko samą etykę. Jest słuszne, aby
rządząc i realizując ustrój przestrzegano etyki.
Wynika
jednak z tego trudna relacja ustroju do prawa i do teorii człowieka. Prawo jest
planem skierowywania wszystkich działań ludzkich do celu. Cele nie mogą być
dowolne. W teorii prawa często wiąże się prawo z samą bytową strukturą natury
bytów i z Bogiem jako Stwórcą natury. Prawo jest bezpośrednio szerszym
kontekstem ustroju i powinno być brane pod uwagę przez tych, którzy konstruują
ustrój i z kolei go dla siebie wybierają. Jeżeli tak jest, to ustrój nie może
znajdować się w konflikcie z naturą osób. Wymaga więc wcześniejszej
identyfikacji bytowej struktury człowieka. Ta identyfikacja czyni prawo
zespołem zaleceń wiernych osobom i wspólnotom. Ustrój może być dowolny, taki,
jaki ustalą i zdecydują społeczeństwa. Aby jednak był zgodny z prawem, a więc
praworządny, musi być także zgodny z bytową strukturą osób, z relacjami osobowymi,
z realnymi sprawami i potrzebami ludzi, wierny więc humanizmowi i religii.
Ustrój
jako pierwszy wyraz struktury państwa, zdecydowany w obszarze etyki, rozpisany
na różne szczeble władzy i instytucji, wymaga nieustannego sprawdzania wierności
etyce, do której zresztą należy także prawo. Prawa ustanawiają parlamenty i
władcy, także niższe instytucje zarządzające w odniesieniu do spraw bardziej
szczegółowych. Wydaje się wobec tego, że sądy sprawdzają, czy ustrój jest
realizowany zgodnie z etyką. Sądy jedynie przywołują do porządku tych, którzy
nie przestrzegają prawa, pośrednio zarazem tych, którzy nie przestrzegają
przykazań, gdy wymierzają karę za zabójstwo, kradzież, oszczerstwo i inne
wykroczenia naruszające ład społeczny, a tym samym dobro osób. Nie ma zwyczaju,
aby sądy określały i sprawdzały wierność ustroju zasadom etyki. W naszych
czasach coraz częściej taką rolę określania i sprawdzania tej wierności pełni
sam naród. Wyraża jednak swoją ocenę dość gwałtownie przez podejmowanie
strajków, a nawet rewolucji. Być może skłania do tego przenikająca kulturę
nowożytną i współczesną sugestia zawarta w dokumentach rewolucji francuskiej. W
nich bowiem zagwarantowano prawo społeczeństwa do rewolucji. Wydaje się, że to
prawo przysługuje mądrości, która stanowi źródło normalnie ukształtowanej
kultury. Mądrość jest jednak sprawnością osób. Nie wszystkie osoby w państwie
posiadają tę sprawność w równym stopniu. Może więc w każdym państwie potrzebna
jest grupa osób usprawnionych w mądrości i może potrzebne jest utworzenie z
tych osób, i wyłącznie z nich, jakiejś najwyższej izby kontroli zgodności
ustroju z etyką, a przede wszystkim z bytowym wyposażeniem ludzi, wciąż
wychowywanych do mądrości, pośrednio więc do wierności prawdzie i dobru.
Wiąże się
to wszystko z problemem pozycji etyki w państwie. Etyka określa tylko zasady
wyboru działań człowieka. Nie identyfikuje tych działań jako relacji i nie
identyfikuje człowieka jako osoby. Musi więc ją wyprzedzać zgodna z bytami
filozofia człowieka i filozofia bytu. Nie wystarczy filozofia celów, a głównie
te filozofie dominują we współczesnej kulturze. Stanowią one odmiany
aksjologii, utożsamianych z filozofią bytu. Cel bowiem nie rozstrzyga o tym, że
jakiś byt jest człowiekiem. Rozstrzyga o tym wewnętrzna struktura bytowa
człowieka, stanowiące go istnienie, i istota, która jest duszą i ciałem. Tak
ukonstytuowany człowiek, już więc istniejąc, wybiera i realizuje cele. Nasuwa
się takie rozwiązanie, że filozofowie i teologowie mogliby ustalać zgodność
etyki, tym samym prawa i ustrojów, z bytową strukturą osób, a więc ludzi i
Boga. Takich filozofów i teologów trzeba by jednak najpierw wykształcić.
Brakuje filozofów bytu, a bez tej filozofii antropologie filozoficzne są
nieprecyzyjne lub dowolne i podobną właśnie nieprecyzyjność i dowolność
wprowadzają do etyki. Wynika z tego najpierw problem doniosłej roli uniwersytetu
w strukturze państwa i kultury.
Związek
między etyką, prawem, teorią człowieka, społeczeństwa, narodu, władzy i
szczebli jej stosowania, mądrości i władcy, wyznacza różnorodność ustrojów. Ze
względu jednak na podkreślenie lub wyakcentowanie problemu władzy albo problemu
celów, zwykle ujętych w rację stanu - teraz jednak często przebudowanych w
ideologie jako racje stanu poszerzone o uzasadnienia - wszystkie ustroje można
podzielić na dwie grupy: ustroje oparte na teorii władzy i ustroje oparte na
ideologiach.
Ustroje wyznaczone teorią władzy
Przypomnijmy,
że władza w swej strukturze i w najtrafniejszym jej rozumieniu jest odnoszeniem
się władcy do poddanych w sposób ojcowski. To ujęcie kieruje uwagę na rządzenie
i na osobę władcy. Rządzenie polega na doprowadzaniu wszystkich do właściwego
celu. Rządzi władca, a więc on wiedzie obywateli do właściwego celu osób i do
celu narodu, zarazem poszczególnych wspólnot. Ich celem jest dobro wspólne.
Praktycznie nie daje się oddzielić władzy i rządzenia od władcy. Ustroje,
oparte na teorii władzy, ostatecznie kształtują się ze względu na pogląd co do
tego, kto pełni władzę. Odpowiedzi mogą być dwie: rządzi jedna osoba lub rządzą
wszystkie osoby stanowiące naród. Jedna osoba nie realizuje swych obowiązków
bez pomocy wybranych przez siebie zastępców. Naród, podobnie - musi wskazać na
reprezentujących go przedstawicieli. Zdarza się, że zastępcy lub
przedstawiciele przejmują władzę, co wyznacza trzeci podmiot władzy obok jednej
osoby władcy i wszystkich pełniących władzę. Teoretycy i historycy ustrojów
wymieniają więc trzy odmiany ustrojów: monarchiczny, arystokratyczny i
republikański, nazywany niekiedy ustrojem demokratycznym, gdy celem rządzących
stawało się dobro ludu.
Monarchia
Monarchia
jest ustrojem, w którym pełną i całą władzę posiada władca. Jest on wtedy
prawodawcą, sędzią i wykonawcą władzy. Powinien kierować wszystkie osoby do
właściwych im celów i zarazem do wspólnego dobra wszystkich poddanych. Pełni
swe obowiązki dobrze lub źle. Gdy jego rządy ocenia się negatywnie i gdy
rzeczywiście nie chroni dobra wszystkich, przekształca ustrój monarchiczny w
tyranie. Gdy broni swej władzy mimo złych rządów, często powołuje się na boskie
pochodzenie swej władzy. Stosuje ewentualnie zabieg ogłoszenia się bogiem, głównie
dla uzasadnienia nieomylności swych decyzji. Nie zawsze jednak władca zasługuje
na złą ocenę. Historia ustrojów ukazuje nam władców, którzy rządzili w sposób
zadowalający poddanych. Osiągali to powołując szlachetnych i roztropnych
zastępców, którzy albo uczciwie realizowali polecenia władcy, albo wnosili
zarazem roztropne uzupełnienia.
Odmianą monarchii
jest ustrój teokratyczny. Pojawiał się on w historii obok ustrojów ściśle
monarchicznych, to znaczy dokładniej takich, w których władca stanowił ostateczny
podmiot władzy, uzasadniany albo swą boskością, albo pochodzeniem swej władzy
od bogów lub Boga w sensie chrześcijańskim. Ustrój teokratyczny polega na tym,
że podmiotem władzy jest Bóg, ujmowany na sposób monoteistyczny, a
przedstawicielem Boga, często wprost zastępcą, jest władca. W takim ustroju
niezadowolenie ludzi jest kierowane do Boga. Daje to władcy pozycję osoby
chronionej. Należy jednak z czcią odnosić się do tych teokracji, w których
zastępcą lub przedstawicielem Boga był Mojżesz, Dawid, Salomon. Salomon już
wprowadził własne propozycje, czego Bóg nie akceptował, na przykład zgody Salomona
na pogańskie kulty swych żon.
Może się
niekiedy wydawać, że christianitas,
budowana przez Karola Wielkiego, a z kolei przez Ottonów, jest ustrojem, a
nawet państwem teokratycznym. Znowu więc powiedzmy, że mimo wielu podobieństw
nie jest to teokracja. Karol Wielki nie kierował państwem w imieniu Boga. Był
przekonany, że jego władza pochodzi od Boga. Jedynie odpowiadał na ten dar,
wprowadzając do programu politycznego zalecenie kierowania ludzi do Boga przez
odpowiednie wykształcenie i wychowanie.
W naszych
czasach monarchie są raczej ustrojem parlamentarnym, w którym monarcha jest
głównie symbolem władzy i państwa. Można rozważać i decydować, w jakich
dziedzinach władca mógłby podejmować inicjatywy i decyzje. Sądzi się niekiedy,
że mógłby być instytucją chroniącą religię, gdyby uznano, że władza pochodzi od
Boga. Monarcha bywa często podstawą ciągłości władzy, co zapewnia państwu pokój
i stabilność przy zmianie ekip rządzących.
Jeżeli
monarchia jest ustrojem, w którym pełną i całą władzę posiada władca, to
niekiedy powstaje zagadnienie, może bardziej teoretyczne, tożsamości monarchii
i władcy. Powstaje na pewno w sensie psychologicznym: Ludwik XIV wyraził ten
problem w zdaniu, że „państwo to ja”. Przy utożsamieniu państwa i władcy
monarcha może stać się złym władcą i przerodzić się w tyrana. Osobowość władcy,
zresztą każdego polityka, jest oddzielnym zagadnieniem i uzyska w książce
osobne omówienie. Byli jednak władcy, których osobowość uwyraźniała zakres
władzy i monarchię.
W
literaturze politycznej za wybitnego monarchę uważa się Karola V, króla Francji
z XIV wieku. Przypisuje się Karolowi V dwie cechy: mądrość i pobożność. Możemy
dodać, że te cechy korespondują z wyróżnionymi tu źródłami kultury powszechnej.
Te źródła lub normy kultury to mądrość i prawda.
Ustrój
arystokratyczny
Ustrojem
przeciwstawnym do monarchii, w której władzę pełni jedna osoba, jest ustrój
republikański, w którym władzę pełni cały naród. Jednak w literaturze politologicznej
umieszcza się po monarchii ustrój arystokratyczny. Wynika to z ujęcia
zakresowego: jeden władca, grupa rządząca, cały naród.
Wiemy, że
monarcha zleca zadania powołanym przez siebie zastępcom, a naród sprawuje
władzę przez swych przedstawicieli. Zdarza się jednak, że zastępcy i przedstawiciele
usamodzielniają się w osobną grupę rządzącą. Ustrój ściśle arystokratyczny
powstaje wtedy, gdy władzę obejmują osoby roztropne i mądre. Zdarza się jednak
także, że rządzą państwem obywatele najzamożniejsi. Wtedy nazywamy ich rządy
oligarchią. W obydwu przypadkach grupa rządząca charakteryzuje się stosowaniem
prawa. Dodajmy, że monarcha kieruje państwem przy pomocy edyktów, a republika
stosuje plebiscyty.
Ustrój
arystokratyczny budzi na ogół sympatię ze względu na kierującą nim roztropność
i mądrość. Jest nadzieją osiągania tego, co szlachetne i słuszne. Obiecuje kierowanie
się uczciwością, co wywołuje w państwie poczucie bezpieczeństwa i pokoju, rodzi
troskę o kulturę i dobra duchowe. W wielu wypadkach ustrój arystokratyczny
wszystko to realizował. Podobnie ustrój oligarchiczny, w którym akcentuje się
zamożność, budzi także powszechną sympatię, szczególnie po okresie biedy i
kryzysów gospodarczych. Jest nadzieją, że zabezpieczenia ekonomiczne pozwolą
zająć się kulturą, wykształceniem, sztuką, która wprowadza w ciekawy świat przeżyć
artystycznych. Powstają wtedy dzieła architektury, rozwija się teatr, jest czas
na rozwijanie nastawień kontemplacyjnych, potrzebnych filozofii i religii. Tak
się na ogół sądzi.
Ustrój
arystokratyczny, jeżeli rzeczywiście wspiera się na roztropności i mądrości, na
przestrzeganiu prawa, budzi zaufanie obywateli. Wyznacza go bowiem obdarzona
zaufaniem grupa specjalistów. Gdy działają oni uczciwie, kraj rozkwita.
Powstają dobra kulturalne i dobra ekonomiczne. Uwyraźnia się poczucie wolności.
W tym ustroju szczególnej troski wymaga właśnie koncepcja wolności. Jeżeli
rozwinie się pogląd, że wolność jest wyłącznie niezależnością od czegokolwiek,
nastąpią ciągłe zmiany gabinetów. Powoduje to usunięcie z tego ustroju
roztropności. Wolność jest zawsze poczuciem autorstwa działań, kierowanych
jednak nie do wszystkiego, co podsunie nam marzenie, lecz do tego, co jest
niezmiennie prawdziwe i dobre, ukazane przez intelekt naszej woli podejmującej
decyzję. Jest więc wolność wiernością prawdzie i dobru. Ze względu na to zawsze
opowiemy się po stronie osób, a na drugim miejscu po stronie rzeczy. Dzięki temu
umacnia się w kulturze humanizm i religia. Wydaje się, że sprzymierzeńcem
ustroju arystokratycznego, może bardziej niż monarchicznego, jest właśnie
humanizm i religia. Podobnie w ustroju oligarchicznym: dopóki trwa roztropność
i realizuje się wolność jako wierność prawdzie i dobru, dopóty akcentowanie
zamożności, a więc gromadzenia kapitału, nie wyklucza humanizmu i religii,
pierwszeństwa osób przed rzeczami.
Gdy błędna
koncepcja wolności osłabi roztropność osób pełniących władzę w ustroju
arystokratycznym lub oligarchicznym, powstają zafałszowane ustroje arystokratyczne
i oligarchiczne w tym sensie, że przedmiotem troski władz staje się szczegółowe
dobro wspólnoty, którą może być partia polityczna lub jakakolwiek inna grupa
osób. Przedmiotem troski stają się sprawy jednej grupy społecznej. Dobro całego
narodu przestaje być racją stanu i źródłem programu politycznego. Powoduje to
powstawanie grup opozycyjnych, kwestionujących propozycje grupy rządzącej.
Często prowadzi to do walki o przewagę i władzę. Powoduje konflikty polityczne.
Arystokracja lub oligarchia przestają być wówczas ustrojem realizowanym przez
zastępców monarchy lub przedstawicieli narodu, naturalną grupą, wyróżniającą
się cechą roztropności i mądrości, wierną prawu, a stają się wyłącznie
instytucjami, którym przypisuje się cechy osób.
Nie używa
się dziś nazwy „ustrój arystokratyczny” lub „oligarchiczny”. Mówi się częściej
o rządach specjalistów lub osób zamożnych. Często te dwie grupy łączą się w
jedną, i wtedy zachodzi równowaga między uzyskiwanymi dobrami kultury i dobrami
ekonomicznymi. Gdy jednak w tej grupie przeważy pragnienie gromadzenia
kapitału, a zdarza się to dość często, możemy wtedy sądzić, że zwycięża
określona ideologia. Z jej powodu tworzy się ustrój kapitalistyczny, który nie
ma już nic wspólnego z celami rządu specjalistów lub osób zamożnych. Powstaje
nowy ustrój, właśnie kapitalistyczny, który należy już do innej grupy ustrojów,
do ustrojów wyznaczonych ideologiami.
Należy
dodać, że w historii ustrojów ustrój arystokratyczny uzyskiwał pozytywne
opinie, wtedy jednak, gdy jego celem było dobro wszystkich obywateli, a
realizowała ten cel grupa osób szlachetnych i uczciwych, roztropnych i mądrych,
wiernych prawu. Nazywało się ten ustrój okresem rządów sprawowanych przez
najlepszych obywateli.
Republika
i rzeczpospolita
Republika
jest ustrojem, w którym władzę posiada cały naród. Mówi się też, że naród
bezpośrednio rządzi państwem. Wiele państw przyjęło nazwę republiki, głównie po
obaleniu monarchii lub rządów arystokracji. Znaczyło to dosłownie przejęcie
władzy przez cały naród. Rządy całego narodu miały w historii najczęściej dwie
odmiany: albo przyznawano obywatelom różne urzędy, albo sprawowali władzę
kierownicy różnych grup zawodowych, dawniej nazwanych cechami. Przyznawanie
obywatelom różnych urzędów powodowało, że na przykład w okresie rewolucji
francuskiej obywatelem państwa stawał się tylko ktoś, kto pełnił jakiś urząd.
Powodowało to, że niektórzy ludzie nie byli obywatelami danego państwa.
Rządzenie poprzez kierowników grup zawodowych lub cechów, wiązane z
propozycjami Arystotelesa, było tylko poszerzonym ustrojem arystokratycznym.
Trudności, które wynikały z obu sposobów realizowania rządów narodu, dawały się
jednak usunąć. Wszyscy obywatele mieli poczucie, że są podmiotami władzy i że
sami troszczą się o swój los, a więc że troszczą się najlepiej. To poczucie
chroniło republikę przed zakłóceniami i konfliktami. Wiązało się z tym
przekonanie, że państwo jest rzeczą wspólną wszystkich obywateli. Wszyscy czuli
się odpowiedzialni za swoje państwo, chronili je i organizowali według swych
najlepszych pomysłów.
Z tej
pięknej tradycji odpowiedzialności za własne państwo, chronienia go i
organizowania, wyłoniło się mobilizujące wszystkich obywateli przekonanie,
które w Polsce wyraziło się w nazwie Rzeczpospolita. Nazwa ta obejmuje nie
tylko poczucie odpowiedzialności, obowiązek ochrony i prawo do organizowania
społeczeństwa, lecz także wszystkie szlachetne intencje, wymaganie uczciwości i
rozsądku, wierność prawu i potrzebę mądrości, wszystkie ważne i najlepsze
elementy, jakie w budowę Rzeczypospolitej wnoszą i chcą wnosić jej obywatele.
Tak budowana rzeczpospolita staje się ojczyzną wszystkich Polaków, domem
zbudowanym własnymi rękami, miejscem przeżyć i uczuć, chętnie podejmowanej
pracy, tym, czym można się szczycić. Nazwanie Polski Rzeczpospolitą budzi
wzruszenie i mobilizuje do pełnej troski o wszystko, co Polskę stanowi.
Rzeczpospolita
wyraża i stanowi ten ustrój, w którym obywatele mają poczucie, że biorą udział
w rządzeniu, że decydują o własnych sprawach i sprawiedliwie dzielą się
wspólnym dobrem, że je powiększają zarówno w zakresie kultury wewnętrznej i
zewnętrznej, w której liczy się pozycja osoby i sprawiedliwie udostępniane jej
dobra ekonomiczne. Sprawiedliwość i kierowanie się prawem stają się ambicją
obywateli. Tymi zasadami kierowana troska o osoby wprowadza i wzmacnia
humanizm, tworzy warunki realizowania religii. Rzeczpospolita staje się
ustrojem, w którym pojawiają się drogi do uzyskiwania mądrości i prawdy. Staje
się zespołem warunków zbudowania kultury powszechnej. Rzeczpospolita otwiera
więc ku wszystkiemu, co najlepsze w człowieku, ku najlepszym relacjom. Staje
się służeniem ze czcią osobom. Jest miejscem pojawienia się, realizowania i
dominowania miłości. Miłością bowiem jest służenie z czcią osobom.
Rzeczpospolita rzeczywiście umożliwia realizowanie wszystkich tych szans.
Rzeczpospolita
jest ustrojem i zarazem państwem. W tym ustroju i państwie uwyraźnia się naród.
Obywatele uważają, że ich państwo jest ich wspólną rzeczą, właśnie
Rzecząpospolitą, której ustrój sami tworzą i wzajemnie poprzez niego rządzą
swymi wspólnymi sprawami. Zmniejsza to pozycję różnorodnych instytucji w tym sensie,
że żadna instytucja, nawet rząd, nie może sytuować się ponad państwem, ustrojem
i narodem. Właśnie naród, państwo i ustrój utożsamiają się z Rzecząpospolitą.
W tej
sytuacji nabierają dużej rangi symbole Rzeczypospolitej. Wyrażają one, podobnie
jak w monarchii, pełną niezawisłość, niepodległość i suwerenność. Właściwie one
reprezentują państwo.
Zgodnie z
wielowiekową tradycją każdą niezawisłość, niepodległość i suwerenność wyraża
korona. Nosili ją, choć inaczej nazywali, faraonowie Egiptu, władcy Persji,
królowie i arcykapłani Izraela, cesarze i królowie państw europejskich. Korona
wyrażała pozycję i potęgę państwa, a nie zalety władcy. Także dziś korona,
przede wszystkim ta zamknięta u góry, wyraża suwerenność państwa, niezawisłość
władzy, niepodległość, gdy przywraca się koronę po okresie zależności
jakiejkolwiek, nawet ideologicznej. Korona zwieńczona krzyżem wskazuje, że
naród ceni i tworzy kulturę katolicką, że tej kulturze zawdzięcza swoje
myślenie, wierne prawdzie, swoją wolę posługiwania się własnymi decyzjami,
wiernymi dobru, że wszystkie osoby, stanowiące naród kierują się ku temu, co
najlepsze zgodnie z prawem, rozsądkiem i mądrością. Korona więc nie oznacza
sympatii lub tendencji monarchistycznych. Oznacza coś więcej: pozycję narodu i
państwa, zarazem ustrój, który jest sposobem sprawowania władzy przez sam naród.
Dodajmy,
że barwy narodowe w postaci flagi państwowej i sztandarów wyrażają raczej
historię narodu i zarazem program nawet polityczny. Kolor biały w
biało-czerwonej fladze Polski zawsze oznacza propozycję pokoju, zgody i
neutralności. Jest zaproszeniem do porozumień i współpracy. Obiecuje
wykluczenie podstępu i kłamstwa. Zapowiada kierowanie się prawdą i dobrem.
Kolor czerwony w tej biało-czerwonej fladze informuje o doznanym cierpieniu,
lecz zarazem o gotowości do przebaczenia. Wyraża też pragnienie powiązania się
relacjami osobowymi, przyjaźnią, a nawet miłością. Swoiście upomina się o
miłość w polityce. W nowożytnej i współczesnej kulturze jest to propozycja
szokująca. Jednak kolor czerwony jest jej symbolem. Jest to propozycja
przekazywana w milczeniu. W taki jednak sposób przemawiają do nas barwy, także
barwy narodowe.
Przypomnijmy
najpierw, że współcześnie przez ideologię rozumie się wybraną przez osobę lub
wspólnoty, głównie przez wspólnotę rządzącą, jakąś odmianę światopoglądu oraz
dwie, dodane do światopoglądu, cechy: propozycję naprawy świata i rolę
rządzącej grupy społecznej, a przez nią narodu i państwa, w naprawie i dziejach
świata. Ideologia wnosi więc do światopoglądu element moralizatorski i
mesjanistyczny. Obydwa te elementy opierają się na arbitralnym pomyśle
ideologów, zawsze podejmujących tendencje reformatorskie. Te tendencje
wyznaczyły stosowane dziś często ustroje. Trzeba od razu dodać, że w tych
ustrojach nie zawsze chodzi o dobro wszystkich obywateli, określane przy pomocy
filozoficznej analizy bytowej struktury osób. Nie chodzi o ich mądrość, która
jest podstawą kultury, wiernej humanizmowi i relacjom z Bogiem. W ideologiach
chodzi o realizowanie celu tej wspólnoty, która dominuje w narodzie i państwie.
Wymienia
się trzy ustroje oparte na ideologii: socjalizm, kapitalizm i demokrację.
Socjalizm
Socjalizm
ma aktualnie wiele odmian. Zawsze polega na absolutyzowaniu społeczeństwa.
Wyklucza lub przynajmniej umniejsza dobro osób, a tym samym ważność relacji
osobowych. Uzasadnia swój program ateizmem i materializmem. Można by
powiedzieć, że jest jednym ze skutków nowożytnej i współczesnej kultury, w
której utrwalił się laicyzm, a wraz z nią usytuowała się na pierwszym miejscu w
kulturze polityka jako podstawowa dziedzina norm, głównie etycznych. Socjalizm
zarazem utożsamia się z polityką. Staje się jedyną propozycją realizowania
życia. Stanowi także program kulturalny i gospodarczy. Przyznaje społeczeństwu
prawo do władzy. Społeczeństwo wyróżnia się jednak przewagą relacji myślnych,
skomponowanych w instytucje i urzędy. Pierwszeństwo myśli przed osobami
powoduje, że socjalizm jest postacią idealizmu i z tego względu z konieczności
wspiera się na ideologii, która jest kompozycją dowolnych teorii. Dodajmy, że
przez idealizm rozumie się tu przeciwieństwo realizmu, oparcie się na tezach
konstruowanych, pomijających wierność prawdzie i dobru realnych bytów.
Kapitalizm
Kapitalizm
ma także dziś wiele odmian. Polega na jawnej lub ukrytej tezie, że absolutem
jest dochód. Można by powiedzieć, że tym absolutem jest idea dochodu. Jako idea
sprzyja nawet społecznej mobilizacji do starań o zamożność, co pomaga w
rozwijaniu kultury. W tej formie budzi mniej zastrzeżeń. W swej głównej tezie
stanowi jednak wykluczenie lub umniejszenie pierwszeństwa relacji osobowych.
Akcentuje ważność rzeczy. Ma źródło w laicyzmie nowożytnej i współczesnej
kultury.
Kapitalizm
i socjalizm sytuują się na tej samej pozycji teorii skonstruowanych przez
myślenie oderwanych od realności bytów. Są teoriami, a więc mogą podejmować
dialog. Podlegają tym samym zastrzeżeniom i powodują te same zagrożenia:
osłabiają wrażliwość na dobro osób, pomijają właściwe osobom ich relacje
osobowe, przesuwają na dalsze miejsca lub pomijają humanizm i religię, forsują
tezę o niezależnych od naszego myślenia i bezwzględnych prawach społecznych i
ekonomicznych. Obserwujemy tu utożsamianie myślenia z bytowaniem. Prawo bowiem
jest intelektualnym ujęciem powtarzania się zjawisk.
Obydwa te
skonstruowane z pojęć propozycje ustroju przypominają wcześniejsze ustroje.
Kapitalizm organizuje się na sposób oligarchii jako ustroju wyznaczonego teorią
władzy. Socjalizm przypomina ustrój arystokratyczny, także wyznaczony teorią
władzy. Może zdominowanie tych ustrojów przez ideologie spowodowało, że ustrój
arystokratyczny przekształcił się w socjalizm, a oligarchia w kapitalizm.
Socjalizm bowiem i kapitalizm przejawiają tendencje reformatorskie i z tego
względu budują się na ideologiach. Socjalizm chce bowiem zmienić dotychczasowe
struktury społeczne. Kapitalizm chce wyprowadzić ludzi z biedy do zamożności.
Są w tych programach ustrojami atrakcyjnymi. Zapominają jedynie o tym, że każda
propozycja przemian musi być zgodna zarówno z bytowym wyposażeniem osób, jak i
z ich wolnością.
Dodajmy,
że dość powszechna jest ta odmiana kapitalizmu, którą można nazwać
liberalizmem.
Liberalizm
powstaje wtedy, gdy do właściwej kapitalizmowi idei dochodu dołączy się teoria
wolności jako absolutnej niezależności od czegokolwiek, na przykład od
obowiązku troski o dobro osób, od kierowania się rozsądkiem, od norm moralnych,
od przestrzegania przykazań, od więzi z Bogiem, od zabiegania o miłość, prawdę
i dobro. Wydaje się, że liberalizm jest w mniejszym stopniu ustrojem
politycznym, a w większym gospodarczym, choć zdarza się utożsamienie ustroju
gospodarczego z ustrojem politycznym. Liberalizm jako ustrój gospodarczy z
powodu realizowanej teorii wolności zmienia moralność. Dopuszcza spryt jako
zasadę działań, zarazem skuteczność, co wskazuje na pierwszeństwo celu przed
prawdą. Zachęca do stosowania lichwy, to znaczy do żądania cen bezzasadnie
przekraczających wartość sprzedawanych rzeczy. Zachęca też do skąpstwa, które
jest wyłącznie gromadzeniem rzeczy, a głównie pieniędzy nie wprowadzanych w
obieg i przez to zubożających powszechną zamożność społeczeństwa. Kwestionując
skąpstwo św. Augustyn zwraca uwagę, że jedynym jego osiągnięciem jest patrzenie
na zgromadzone złoto. Jest to żenujący i śmieszny efekt skąpstwa.
Liberalizm
jest podobny do gnozy lub przypomina jej budowę. Gnoza polega na tym, że w
liniowo ujmowanej rzeczywistości pierwszy odcinek tej linii jest nieokreślony.
Z tej nieokreśloności wyłaniają się byty jednostkowe. Nabywają z czasem realności,
przez którą rozumie się zależność od warunków czasowych, historycznych,
geograficznych. Liberalizm jest podobny do gnozy w tym, że na pierwszym miejscu
stawia wolność niczym nie określaną, jako właśnie absolutną niezależność,
swoistą nieokreśloność zachowań. Zarazem stawia na pierwszym miejscu
nieokreśloną sytuację społeczną i gospodarczą. Człowiek, kierujący się
liberalizmem, powoduje swymi propozycjami ekonomicznymi wyłanianie się z
nieokreślonej sytuacji gospodarczej układu między podażą i popytem, a więc
swoistego ładu, w wyniku którego przejmuje osiągnięcia pracy innych ludzi. W
tym układzie człowiek kierujący się liberalizmem uzyskuje pozycję absolutu
decydującego o sytuacji gospodarczej jako jedynej i pierwszej dziedzinie życia
i kultury. Tymczasem według filozofii bytu istnieje najpierw Bóg jako przyczyna
pierwsza i bezpośrednia wszystkich bytów stworzonych, stanowiących zawsze
określoną i jednostkową strukturę. Nie ma nieokreślonej rzeczywistości. Byty
nie podlegają liniowemu pochodzeniu. Dotyczy ich układ przyczyn istotowych,
sprawiający do końca to, czym są.
Ponieważ
wspomnieliśmy, że liberalizm broni się tezą o chronieniu ludzi przed
tendencjami totalitarnymi, podajmy więc określenie totalitaryzmu. Totalitaryzm
lub totalizm polega na utożsamieniu osób z państwem. Liberalizm natomiast
pojawia się wtedy, gdy jednostki ludzkie utożsamia się ze społeczeństwem w jego
warstwie relacji myślnych. W liberalizmie przecież nie odróżnia się osób i ich
zróżnicowanych potrzeb. W odniesieniu do wszystkich osób stosuje się zabieg
przejęcia wszystkich dochodów. Idea dochodu ma więc podstawy w oderwanej od
życia ideologii.
Demokracja
Demokracja
przypomina ustrój republikański, gdyż w tym ustroju dominowały rządy ludu. Gdy
w celach tych rządów pojawiło się dobro ludu, republika przekształcała się w
ustrój demokratyczny. Demokracja jako troska o dobro wszystkich obywateli
zaczęła być stosowana nawet w państwach, w których władzę sprawował monarcha
lub zespół o charakterze arystokratycznym lub oligarchicznym. Dziś o demokracji
mówi się także w ustrojach socjalistycznych i kapitalistycznych. W tych
ustrojach demokracja ma często wiele cech liberalizmu. Wynika z tego przynajmniej
tyle, że demokracja nie jest propozycją jednoznaczną. Szukając jej cech
rozważmy trzy rozumienia demokracji.
Według
słownika Larusse’a z roku 1938 demokracja jest sposobem rządzenia, w którym
rolę władcy pełni lud lub naród. Zauważmy więc, że Larusse określa demokrację
przy pomocy pojęcia rządzenia i pojęcia ludu.
Według J.
Maritaina demokracja polega na postawie szanowania osoby ludzkiej we wszystkich
jednostkach ludzkich tworzących naród. Ze względu na to demokracja wyraża się w
chronieniu godności osoby ludzkiej, jej powołania do życia duchowego, oraz
zobowiązuje do braterskiej miłości, którą osoby powinny się obdarowywać. Demokracja
więc jest sposobem osiągania życia wspólnego przez przestrzeganie godności
osób, ich powołania i miłości. W tym życiu wspólnym zachodzi podział funkcji i
zadań, wyznaczonych przez dziedziczenie, zamożność, pracę. Zauważmy tu, że J.
Maritain określa demokrację przy pomocy pojęcia osoby, jednostki, ludu jako
swoistej wspólnoty, godności, powołania, miłości, funkcji i zadań
poszczególnych osób we wspólnym życiu narodu.
W moim
rozumieniu demokracja jest ustrojem wynikającym z mądrości i uczciwości osób,
które z racji mądrości kierują się prawdą i dobrem, a z racji uczciwości
stosują sprawiedliwość i prawo. Tak rozumiana demokracja jako ustrój wymaga
państwa, które jest Rzecząpospolitą, respektującą relacje osobowe wiążące ludzi
w naród, scalony ponadto troską o dobro wspólne wszystkich osób. Tym dobrem
wspólnym jest mądrość i prawda jako zarazem źródła lub zasady normalnie
tworzącej się kultury, wiernej więc humanizmowi i religii. Demokracja jest w
tym wypadku bliska tolerancji, w której otacza się czcią osoby, lecz nie
akceptuje się fałszu i zła, choć znosi się je z powodu szacunku dla osób. Ze
względu na tak rozumianą tolerancję demokracja nie przekształca się w
liberalizm, w którym utożsamia się fałsz z prawdą, a zło z dobrem, ponadto dopuszcza
się i stosuje na przykład błędną teorię wolności, utożsamienie człowieka z jego
poglądami i przewagę rzeczy nad osobami. W demokracji właśnie nie można odstąpić
od prawdy, ani naruszyć dobra osób. Zauważmy podobnie, że demokrację w moim
rozumieniu określa się bliżej przy pomocy pojęcia mądrości i uczciwości.
Porównując
podane tu trzy określenia demokracji i szukając jej cech wspólnych należałoby
bliżej rozważyć treść pojęć wyjaśniających demokrację. Wszystkie te pojęcia, a
przynajmniej ich większość, były już w tej książce analizowane.
Podkreślmy
wobec tego, że nie jest obojętne, jakimi pojęciami charakteryzuje się
demokrację. Ze wszystkich jej bliższych określeń wynika, że wyznacza ją zespół
poglądów różnorodnych i na różne tematy, poglądów dowolnie zestawianych, a więc
konstytuujących się w strukturę właściwą ideologii. Światopogląd i ideologia
stanowią przez nas wybrany zespół twierdzeń, wśród których niektóre dominują.
Dominujące twierdzenia wyznaczają odmianę lub typ światopoglądu i ideologii.
Chodzi o to, aby twierdzenia, dominujące w ideologu, były starannie uzasadnione
w dziedzinie, z której są wzięte.
Jestem
przekonany, że propozycja kierowania się mądrością i uczciwością osób,
budowanie narodu przy pomocy relacji osobowych, domaganie się więzi osobowych z
ludźmi i z Bogiem, jest roztropną propozycją rozumienia i tworzenia demokracji.
Może ona jako ustrój dobrze organizować państwo, które jest wspólnym dobrem
całego narodu, ich wspólną rzeczą, wspólną sprawą, Rzecząpospolitą.
Dodajmy,
że używając słowa naród zawężam państwo do jednej grupy etnicznej. Owszem, są
takie państwa i są takie ambicje, by grupa etniczna posiadała osobne państwo.
Gdy jednak państwo jest Rzecząpospolitą, wyrażającą się w symbolu korony
królewskiej, poszerza się jego zasięg. Jest wtedy Rzecząpospolitą wszystkich
narodowości, które chcą w tym państwie widzieć swoją ojczyznę. Korona bowiem
oznacza ochronę wszystkich osób, korzystających z suwerenności
Rzeczypospolitej, jej propozycji pokoju, kierowania się prawdą i dobrem,
mądrością i miłością. Tak rozumiana demokracja w państwie o charakterze
Rzeczypospolitej dystansuje się wobec ideologii i staje się sposobem trwania w
pełnej kulturze ludzkiej, godnej osób.
Przypomnijmy
najpierw, że osoba jest najdoskonalszą strukturą bytową. Konstytuuje ją
najdoskonalsze pryncypium, którym jest istnienie, aktualizujące w osobie intelektualność,
wyrażającą się w mądrości, gdy osoba jest wierna prawdzie i dobru. Realność
osoby, prawda i dobro są podstawami najszlachetniejszych powiązań, które są
miłością, wiarą i nadzieją. Dzięki tym relacjom tworzą się naturalne wspólnoty,
takie jak rodzina, naród. Kościół. Nie ma tych wspólnot bez osób. Te wspólnoty
są zarazem przenikane relacjami myślnymi. Gdy relacje myślne dominują lub są
przez nas akcentowane, wspólnoty stają się społecznościami, a naród
społeczeństwem. Wzięcie pod uwagę w narodzie samych relacji myślnych, swoiste
wyodrębnienie ich w społeczeństwie, jest drogą do utworzenia państwa. Państwo
wyraża społeczeństwo jako instytucja, której cechą jest system autorytetów,
scalających i porządkujących sprawy narodu. Państwo jest więc, jako instytucja
naczelna, swoistym sposobem lub narzędziem koordynowania działań ludzkich z
dobrem wspólnym narodu. Państwo jednak nie określa dobra wspólnego, nie
wprowadza szczegółowych spraw i potrzeb w obszar wspólnot, jedynie przy pomocy
prawa wspomaga osoby i wspólnoty w dążeniu do właściwych im celów. Jest
instytucją, która służy. Jest z tego względu instytucją potrzebną i niezastąpioną.
Może z tego względu ludzie walczą o swoje państwo, o jego niezawisłość,
niepodległość i suwerenność. Niełatwo zresztą ustalić, czy te cechy przysługują
przede wszystkim osobom, rodzinom, narodowi. Kościołowi, czy państwu lub także
państwu. W każdym razie, jeżeli państwo jest instytucją, a więc myślną
kompozycją, to czymś bardziej podstawowym niż państwo, i czymś pierwszym, są
wspólnoty naturalne, przede wszystkim ta wspólnota, która jest rodziną, gdyż w
niej rodzą się osoby. Rodzina więc zasługuje na dokładniejsze omówienie.
Rodzina w
tym, co ją stanowi, jest zespołem osób, powiązanych relacjami osobowymi, gdy
zarazem wiążą rodzinę relacje rodzicielstwa i odniesień dzieci do rodziców.
Rodzicielstwo wskazuje na to, że w utworzeniu się rodziny wcześniejsza od niej
samej jest relacja małżeństwa lub tylko macierzyństwa i ojcostwa, gdy rodzice
nie są powiązani małżeństwem. Małżeństwo i rodzicielstwo jako macierzyństwo i
ojcostwo wyjaśniają genezę rodziny. W samym swym trwaniu rodzina jest zespołem
relacji osobowych, wiążących osoby stanowiące rodzinę, która powstaje dzięki
rodzicielstwu jako zespół osób. Osoby więc przede wszystkim wtedy stanowią
rodzinę, gdy wiążą się miłością, wiarą i nadzieją. Akcentując osoby i relacje
osobowe, wiążące osoby, gdy są to osoby powiązane rodzicielstwem, ujmujemy
rodzinę w jej trwaniu, w tym, czym jest jako wspólnota, która trwa w sposób
nierozdzielny.
Rodzina,
ze względu na swe pochodzenie, wymaga rodzicielstwa gwarantowanego małżeństwem.
Małżeństwo nie zabezpiecza trwania osób w relacjach osobowych, zabezpiecza
jednak dzieciom stałą obecność ojca i matki, a obecność jest trwaniem relacji
osobowych. Rodzina wobec tego wymaga obecności rodziców i dzieci. Rodziną jest
jednak także matka i dziecko nawet wtedy, gdy rodzicielstwo nie było
realizowane w małżeństwie. Z tego względu odróżniamy rodzinę w jej trwaniu od
rodziny w jej genezie.
Rodzina
ujęta w jej granicach, pośrednio w jej trwaniu, nie ogranicza się do rodziców i
dzieci. Do rodziny należą także rodzice rodziców, bracia i siostry rodziców
dziecka. Te pokrewieństwa nazywamy dziadkami, wujami, ciotkami. Ujęcie liniowe
tych związków zmniejsza stopień pokrewieństwa, nie likwiduje jednak rodziny,
nazywanej rodem, gdy można jeszcze wskazać na tę parę małżeńską, z której
wywodzą się wszystkie osoby rodu.
Powtórzmy
i podkreślmy wyraźnie, że rodzina ze względu na trwanie tej wspólnoty i na to,
co ją stanowi, jest powiązaniem osób relacjami miłości, wiary i nadziei. Rodzina
ze względu na jej pochodzenie lub na zapoczątkowanie obejmuje oprócz relacji
osobowych także relacje rodzicielstwa lub małżeństwa. Rodzina ze względu na jej
granice lub kres i zasięg, jest zespołem osób powiązanych relacjami osobowymi,
lecz wywodzących się z tego małżeństwa, które w liniowym wyjaśnianiu
pokrewieństwa można zidentyfikować i zapamiętać. Do rodziny, ujętej w jej granicach,
należą także osoby nie pochodzące z małżeńskiego powiązania rodziców rodu, a
mianowicie synowe lub zięciowie, nawet osoby adoptowane.
Możemy
powiedzieć, że inną linię stanowienia rodziny wyznacza małżeństwo i
rodzicielstwo, a inną wiązanie się osób relacjami osobowymi. Gdy nie chroni się
relacji osobowych, rozpada się rodzina, a nawet małżeństwo. Pozostaje rodzina w
linii właśnie rodzicielstwa. Nie ma jej w linii trwania relacji osobowych. Nie
ma wtedy rodziny jako wspólnoty relacjami osobowymi i oddziałującej miłością,
wiarą i nadzieją. Do narodu wchodzi rodzina oddziałująca właśnie relacjami
osobowymi. Bez tych relacji osobowych wchodzą w skład narodu jednostkowe osoby
tylko spokrewnione. To spokrewnienie aktualnie spojonej nie wywołuje we
wspólnocie narodu tych skutków, bardzo potrzebnych, które są przede wszystkim
miłością. Narodowi więc potrzebne są rodziny w tym, co je stanowi, jako zespół
osób, wśród których trwa powiązanie przede wszystkim przez miłość.
Dodajmy,
że linię rodzicielstwa powinno zapoczątkować małżeństwo. Czyni ono osoby, które
wiąże, także rodziną. Samo w sobie małżeństwo, w tym więc, co je stanowi, jest
wspólnotą, w której mężczyzna i kobieta ujawniają wobec świadków, że podejmują
decyzję odnoszenia się do siebie relacjami osobowymi i zrodzenia nowych osób.
Zobowiązują się więc do stanowienia wspólnoty, w której nowe osoby nie tylko
się rodzą, lecz także będą rosły w zespole relacji miłości, wiary i nadziei. To
zobowiązanie wymaga świadków dlatego, aby przez nich inne wspólnoty zostały
poinformowane o ukonstytuowaniu się nowej rodziny w linii właśnie
rodzicielstwa. Ta linia, lub aspekt, wprowadza w społeczeństwo przyznające
małżeństwu właściwe mu uprawnienia do świadczeń ze strony społeczeństwa.
Zmienia to sytuację osób, stanowiących małżeństwo, zmienia coś w
społeczeństwie. O tych zmianach małżonkowie informują także wspólnotę
religijną, nie tylko społeczeństwo, a gdy są katolikami, chcą w Kościele, który
współstanowią, uzyskać sakramentalną pomoc Chrystusa. Małżonkowie są teraz
razem w Kościele i chcą wprowadzić w więź z Chrystusem także swoje dzieci.
Rodzina i
małżeństwo nie są więc wyłącznie instytucją i nie stanowi ich układ
autorytetów, który tworzy instytucję. Autorytet jest zasadą rozstrzygania
spraw. W małżeństwie i rodzinie rozstrzyganie spraw jest wtórne. Pierwsze są
relacje osobowe. Autorytet wspiera się tylko na zaufaniu, a więc na relacji
wiary. Tymczasem rodzinę i małżeństwo stanowią wszystkie relacje osobowe,
wiążące osoby, powiązane rodzicielstwem. Ze względu na powiązanie
rodzicielstwem i dla podkreślenia roli małżeństwa w rodzinie przypisuje się
rodzicom pozycję autorytetu. Wyolbrzymia się przez to instytucjonalny charakter
rodziny. Tymczasem rola ojca i matki w rodzinie jest bogatsza niż przewodzenie
autorytetem nowej wspólnocie.
Ojciec w
swym odniesieniu do matki i dzieci uwyraźnia w rodzinie relację miłości, wiary
i nadziei. Równocześnie chroni realność, a tym samym istnienie i życie osób
stanowiących rodzinę. Chroni ponadto prawdę i dobro, gdyż przecież na
realności, prawdzie i dobru wspierają się relacje osobowe. Wszystkie te relacje
stanowią wzajemną obecność osób. Ojciec jest znakiem tej obecności, a tym samym
znakiem trwania rodziny. Relacje osobowe wymagają chronienia ich działaniami
intelektu i woli. Ojciec więc ukazuje te działania chroniące przez swą wierność
prawdzie i dobru. Jego rola polega na stałym kierowaniu się mądrością, na jej
manifestowaniu, czym mobilizuje dzieci do starań o mądrość. Kierując się
mądrością, uczy trwania w miłości, wierze i nadziei. Zaniedbanie tej roli
powoduje rozchodzenie się małżeństw, rozbicie rodziny. Wynikiem tego są dzieci
porzucone, często zbuntowane, zawsze dotknięte chorobą sierocą. Skutkiem jest
też sprzeniewierzenie się uroczyście podjętemu zobowiązaniu, że będzie trwało
małżeństwo i rodzina.
Matka w
rodzinie tworzy środowisko, w którym nie tylko poczyna się nowe życie, lecz w
którym również w sposób swoisty trwają relacje osobowe uwyraźnione przez ojca.
I jest, jakby można powiedzieć, zwornikiem relacji osobowych, czymś więcej niż
znakiem, który przysługuje ojcu.
Matka
wprost chroni relacje osobowe, nie tyle wskazując na właściwe działania
intelektu i woli, ile otaczając dobrocią wszystkie osoby. Dobroć mobilizuje.
Matka ponadto wiąże z dobrocią potrzebną dzieciom czułość, która jest postacią
wybaczenia i bezsłowną informacją o trwaniu miłości. Jest stałym zapewnieniem,
że ważne jest istnienie osób, że relacje osobowe powodują ponadto szczęście
człowieka.
W
rodzinie, w której trwają zarazem odniesienia przez miłość do Chrystusa,
poszerza się świat osób o relacje osobowe ze wszystkimi osobami, z ludźmi więc
i z Bogiem. Szczęście człowieka nabywa wymiaru gwarantowanej przez Boga
nieustannej teraźniejszości, wiecznego trwania miłości. To wieczne trwanie
miłości zapewnia nam naszą więź z Chrystusem, dzięki której stajemy się
Kościołem. Właśnie Kościół będzie trwał wiecznie, a zarazem z nim my wszyscy
stanowiący Kościół przez powiązanie z Chrystusem miłością i razem z Chrystusem
ukryci w Bogu. To piękne wyrażenie św. Pawła o naszym ukryciu z Chrystusem w
Bogu wskazuje na głębokie powiązanie człowieka z wszystkimi Osobami Trójcy
Świętej. Każda osoba w rodzinie jest przez chrzest i miłość powiązana z
Chrystusem. Każda osoba współstanowi Kościół. Można powiedzieć w języku
pedagogiki, że rodzina należy do Kościoła, że wszystkie w niej osoby
współ-stanowią Kościół. Byłoby jednak nieprecyzyjne stwierdzenie, że ta
wspólnota, która jest rodziną, jest Kościołem. Nie może stanowić tak zwanego
Kościoła domowego. Kościół bowiem zawsze jest powszechny i buduje go
sprawowanie Eucharystii. W rodzinie jako rodzinie nie dokonuje się
przeistoczenia chleba i wina. Rodzina musi uczestniczyć we wszystkich
sakramentach, których udziela jej Kościół parafialny. Wymaga więc to bliższego
omówienia parafii.
Parafia
jest Kościołem powszechnym, którym jesteśmy stanowiąc wspólnotę osób
powiązanych miłością do Chrystusa i zebranych wokół Eucharystii, sprawowanej na
ołtarzu naszego budynku sakralnego i przez proboszcza z mandatu biskupa,
naszego bezpośredniego nauczyciela wiary, gdy pozostaje on w jedności z
papieżem jako opoką Kościoła. Kościół więc jest zawsze i wszędzie całym
Kościołem powszechnym. Kościoły tak zwane lokalne są tylko informacją, że w tym
miejscu i czasie spełnia się na ołtarzu Ofiara Eucharystyczna, sprawowana przez
kapłana, posłanego do nas przez biskupa, a w jego decyzji przez papieża. W
Kościele powszechnym sprawuje się wszystkie sakramenty. Nie dzieje się to w
rodzinie jako rodzinie. Rodzina nie jest więc Kościołem. Kościół współstanowią
osoby, które są rodziną. Niektórych sakramentów, jak małżeństwo i chrzest,
udzielają sobie osoby stanowiące rodzinę. Buduje to życie katolickie rodziny. Rodzina
wciąż pozostaje wspólnotą naturalną osób powiązanych relacjami osobowymi. Nie
przekształca się we wspólnotę nadprzyrodzoną. Do tej wspólnoty nadprzyrodzonej
należy jedynie w tym sensie, że każda osoba w rodzinie współstanowi Kościół.
Może to wyjaśnić przykład rodziny tworzonej przez osoby nieochrzczone. Jeżeli
któraś z tych osób przyjmie sakrament chrztu, współstanowi Kościół. Inne osoby
w tej rodzinie, nieochrzczone, nie należą do Kościoła. Kościół nie składa się
ze wspólnot, nawet naturalnych, lecz z osób, odnoszących się z miłością do
Chrystusa, z którym kontaktują się realnie przez sakramenty udzielane w
Kościele powszechnym. Takim Kościołem jest właśnie parafia jako zespół osób
gromadzących się przy sprawującym Eucharystię kapłanie, skierowanym do tej
grupy przez biskupa pozostającego w jedności z papieżem.
Należy tu
wyjaśnić, że Kościół ma strukturę przede wszystkim osobową. Jego opoką nie jest
instytucja i urząd, lecz realna osoba Piotra w swym aktualnym następcy, który
zastępuje na ziemi Chrystusa. Głową Kościoła jest sam Chrystus. Duszą Kościoła
jest Duch Święty, posłany do nas przez Ojca i Syna, aby stawała się i
doskonaliła nasza więź z Chrystusem, w którym spotykamy Boga.
Osobowa
struktura Kościoła nie oznacza tu tylko naturalnej wspólnoty osób. Oznacza przede
wszystkim swoisty organizm nadprzyrodzony, który jest Ciałem Mistycznym
Chrystusa. Oznacza to, że stanowimy nie tyle zespół przyjaciół Chrystusa, ile
raczej jakby jedną osobę o różnych funkcjach i posługach. Takie rozumienie
Kościoła czyni czymś bardziej czytelnym to, że Chrystus jest Głową, a Duch
Święty jednoczącą nas wszystkich Duszą Kościoła. Wszyscy zarazem wraz z
Chrystusem jesteśmy właśnie ukryci w Bogu, który to wszystko obmyślił i spełnia
udzielając się nam jako Trójca Osób Boskich.
W każdym
więc z nas na mocy tego, że współstanowimy Kościół, przebywa Trójca Święta. Bóg
Ojciec ogarnia nas miłością, gdy ukochamy Chrystusa. Duch Święty wnosi w nasze
relacje z Bogiem cnoty nadprzyrodzone, które są naszym sposobem odnoszenia się
do Boga. Wnosi też swoje dary, które są danymi nam do dyspozycji sposobami
odbierania tego, czym Bóg nas obdarowuje. Aby to wszystko się wypełniało,
Chrystus sakramentalny staje się w nas bezpośrednim powodem realizowania się naszych
nadprzyrodzonych więzi z Bogiem. Skutek nadprzyrodzonej w nas obecności Boga
nazywamy łaską. Jest ona możnością lub zdolnością posłuszeństwa Bogu, czyli
podejmowania i spełniania życzeń Bożych. Jest dzięki temu powodem, z którego
wyłaniają się lub rodzą nadprzyrodzone cnoty i dary. Chrystus, uobecniający się
w nas przez sakramenty, staje się powodem rozwoju w nas łaski, dzięki czemu
Duch Święty uświęca nas przez cnoty i dary, których owoce stanowią nasze
dojrzałe życie religijne.
Gdy
Chrystus w nas przebywa, uczestniczymy w Jego funkcji kapłańskiej, prorockiej i
królewskiej. Głęboko powiązani z Chrystusem stanowimy królestwo kapłanów w
kapłaństwie wspólnym. Polega ono na tym, że jesteśmy przez chrzest i
Eucharystię przygotowani do tego, by rodziły się w nas owoce darów Ducha
Świętego i byśmy wszystko ofiarowali Bogu. Dodajmy, że niektórych z nas Duch
Święty powołuje do kapłaństwa służebnego, nazywanego też kapłaństwem
hierarchicznym. Chodzi o to, abyśmy nieomylnie wiedzieli, że ten chleb i to
wino zostały przeistoczone w Ciało i Krew Chrystusa, że grzechy naprawdę
zostały odpuszczone, gdyż dokonał tego człowiek mocą Chrystusa dzięki
udzielonemu mu sakramentowi kapłaństwa. Uczestniczymy też w funkcji prorockiej
Chrystusa, co oznacza, że mamy świadczyć o Chrystusie w swoim środowisku i
głosić prawdy Ewangelii. Nasz udział w funkcji królewskiej Chrystusa polega na
powodowaniu, aby w nas i w coraz większej liczbie osób pogłębiała się miłość do
Boga, co jest zarazem głoszeniem i zwiększaniem chwały Bożej.
Tak
różnorodne skutki i funkcje stanowią nasz udział w Kościele. Nie udziela nam
tego wszystkiego rodzina. Udziela nam tego Kościół powszechny, realizujący się
w naszej parafii. Rodzina musi w tym Kościele uczestniczyć.
Ze swej
strony jako osoby, niezależnie od stanowienia przez nas rodziny, wnosimy w Kościół
naszą miłość do Chrystusa, wciąż pogłębianą przez cnoty nadprzyrodzone i dary
Ducha Świętego. Poziomem tej miłości głosimy chwałę Bożą, co praktycznie
oznacza, że Bóg jest najgodniejszy miłości, że ją chroni i utrwala na
wieczność, byśmy mogli już zawsze obdarowywać nią wszystkie osoby, a więc Boga
i ludzi. Nasze odnoszenie się z miłością do ludzi jest zarazem miarą naszej
miłości do Boga. Tę miarę określa sam Bóg wzywając nas, byśmy reagowali na
potrzeby głodnych, spragnionych, ubogich, uwięzionych, bezdomnych,
podróżujących, smutnych, byśmy byli miłosierni, sprawiedliwi, cisi,
oddziałujący pokojem, opłakujący grzechy, skierowani przez miłość do Boga, gdyż
przede wszystkim na tym polega czystość serca.
Sobór
Watykański II precyzuje sposoby realizowania tych zadań w Kościele. Mamy więc
poznawać Objawienie i modlić się o mądrość. Mamy zarazem poznawać naturę
stworzeń. Dzięki tej wiedzy o Objawieniu i o stworzeniach mamy naprawiać
struktury społeczne, by sprzyjały uzyskiwaniu cnót i chroniły przed grzechem.
Mamy ponadto odróżniać uprawnienia człowieka od uprawnień chrześcijanina, i
tym, co chrześcijańskie, regulować prawa ludzkie. Sobór wobec tego poleca nam
uzyskiwanie wiedzy teologicznej o życzeniach Bożych i wiedzy filozoficznej o
naturze bytów. Zaleca troskę o intelekt, który na poziomie mądrości prawidłowo
motywuje wolę do decyzji. Mamy usprawniać swój intelekt przez uczenie się i
modlitwę. Dzięki temu przygotowaniu będziemy mogli skutecznie służyć swojej
parafii, czyli pełnić właściwe sobie posługi duchowe, jak określa je papież
Paweł VI. Te posługi wyznacza każdemu z nas zespół znaków czasu oraz
uzdolnienia duszy i ciała. Te znaki czasu i uzdolnienia mogą wyznaczyć komuś z
nas służenie innym tylko wiedzą lub tylko miłością, służenie troską o
organizowanie nauczania lub stowarzyszeń religijnych, o architektoniczną i
artystyczną stronę naszego ołtarza i budynku kościelnego, o dostojeństwo
liturgii. Udział w liturgii jest zresztą zaszczytnym obowiązkiem nas
wszystkich. Dzięki liturgii bowiem spotykamy się z Chrystusem, utajonym w
Eucharystii. W rodzinie możemy sprawować tylko liturgię słowa.
Natrafiamy
tu na inne jeszcze określenie parafii. Parafia jest tą wspólnotą osób, która
otacza miłością i czcią Chrystusa, realnie przebywającego na ołtarzu w postaci
chleba i wina. Jest to więc wspólnota osób zgromadzonych przy Chrystusie,
którego obecność w postaciach eucharystycznych zawdzięczamy naszemu
proboszczowi, biskupowi i papieżowi, wyróżnionym przez Ducha Świętego
sakramentem kapłaństwa w kapłaństwie służebnym.
Osoby i
rodziny, powiązane w parafię, poszerzają dzięki temu swój zespół naturalnych
powiązań o relacje nadprzyrodzone, które wprowadzają w Kościół powszechny.
Pozwala to na pełnienie w rodzinie i w innych wspólnotach, także we wspólnocie
narodu, doniosłej roli świadka miłości Boga do człowieka. Kościół powszechny
realnie ułatwia przez sakramenty pogłębianie naszej miłości do Boskich Osób
Trójcy Świętej i do każdego człowieka.
15. Uniwersytet i nauki
polityczne
Odróżniamy
wspólnoty naturalne, w których osoby są powiązane relacjami osobowymi, od
wspólnot, w których relacje myślne dominują nad relacjami osobowymi. Do
wspólnot naturalnych należy rodzina, naród. Do wspólnot, w których dominują
relacje myślne, należy społeczność, społeczeństwo, państwo. W naszych
rozważaniach pojawiają się dwie nowe wspólnoty, a mianowicie uniwersytet i
załoga jako wspólnota pracownicza. Uniwersytet z kolei jest wspólnotą naturalną
i zarazem instytucją. Jest więc najbardziej podobny do narodu, gdyż relacje
myślne funkcjonują w nim na drugim miejscu, po relacjach osobowych. Załogą są
osoby które wykonują pracę w jednym przedsiębiorstwie lub instytucji.
Żadna z
tych wspólnot nie utożsamia się z inną wspólnotą. Wszystkie wspólnoty tworzą
się z osób i zachodzących między nimi relacji. Relacje osobowe lub myślne są
podstawą zarówno podobieństwa jak i różnic. Wyraźnych podstaw odrębności
wspólnot należy szukać w ich genezie. Rodzina ma źródło w relacji rodzicielstwa
jako macierzyństwa i ojcostwa, oraz w relacji małżeństwa. Naród jest wspólnotą
osób, które spaja odczytane w osobach dobro wspólne. Tym dobrem wspólnym
ostatecznie jest mądrość i prawda jako źródła kultury wewnętrznej i
zewnętrznej, właściwej osobom. Społeczeństwo ma źródło w przewadze relacji
osobowych, wprowadzonych do narodu przez myślenie dla uporządkowania działań
wiernych dobru wspólnemu. Państwo jest wyłącznie instytucją i ma źródło w
pomysłowości człowieka, który chce przez ustroje i prawa osiągać cele narodu.
Państwo jako instytucja służy celom wszystkich osób nawet tych, które współstanowią
np. załogę, nie ogarnia jednak załogi, nie rozstrzyga jej spraw. Chroniąc osoby
w ich sprawach pośrednio chroni, lub powinno chronić, załogę przedsiębiorstwa.
Zawsze tylko chronić, nie rozstrzygać. Załoga winna sama realizować materialne
dobro osób. W obrębie państwa znajduje się uniwersytet, który swą warstwą
instytucjonalną wiąże się z mocą państwa, a warstwą osobową wspiera na
potrzebach intelektu i woli osób. Na uniwersytecie przez wyznaczającą go
wierność prawdzie intelekt ludzki znajduje właściwe sposoby usprawniania się w
wiedzy i mądrości, które uczą działań chroniących relacje osobowe. Na
uniwersytecie więc powinni kształcić się i wychowywać także politycy. Tam też
powinny być uprawiane nauki polityczne.
Mówiąc o
naukach politycznych mamy na myśli to, czego polityk ma się nauczyć i jakie ma
uzyskać usprawnienia.
Nauki
polityczne, to więc, w jaki sposób i korzystając z jakich źródeł należy
kształcić polityka, by nabył usprawnień i wiedzy potrzebnej dyplomatom, zależą
od teorii polityki. Przez politykę rozumiemy na ogół zespół celów i zadań
państwa wynikających z dobra narodów. Ponieważ dobro narodów jest dobrem osób,
stanowiących naród, cele i zadania państwa powinny być podobne, to znaczy
zawsze zgodne z dobrem osób. Różnice, właściwe polityce różnych państw, mogą
wynikać z programów politycznych, warunkowanych tradycją i kulturą narodów,
osobowością stanowiących naród osób i z historii danego państwa. Polityk,
którego nauki polityczne mają przygotować do wykonywania jego zadań, pełni w
państwie na różnych szczeblach władzy rolę autorytetu, koordynującego działania
realizujące program sposobów chronienia dobra narodów w danym państwie.
Należy
dodać, że ustalenie zespołu nauk politycznych zależy nie tylko od koncepcji
polityki, lecz także od rozumienia państwa, dobra narodu i autorytetu.
Przypomnijmy
krótko, że państwo jest instytucją, która systemem prawa koordynuje układy
autorytetów, by zharmonizować potrzeby i sprawy życia codziennego osób
wartościami ułatwiającymi realizowanie dobra wspólnego narodu.
Dobrem
wspólnym, najmniej dyskusyjnym, jest wspomaganie osób w uzyskiwaniu mądrości.
Są więc tym dobrem osoby, które dzięki mądrości będą kierowały się w życiu
codziennym dobrem i prawdą, z kolei uczciwością, wspomaganą prawem i
sprawiedliwością. Uczciwość wymaga powiązań osobowych z Bogiem, gdyż tylko Bóg
może przebywać w istocie osoby i przez swą obecność w nas motywować do działań
zawsze wiernych prawdzie i dobru. Sprawiedliwość i prawo chronią nas tylko
zewnętrznie. Najtrwalej motywuje nas miłość, a tylko ta relacja wprowadza Boga
do wnętrza osób. Ze względu na miłość do Boga chcemy być uczciwi, wierni
prawdzie i dobru.
Autorytet
to tyle co powód akceptowania rozstrzygnięć i zgody na ich stosowanie. Jest
więc wywoływaniem posłuszeństwa w osobach, które odnoszą się z zaufaniem do
osoby rozstrzygającej sprawy. Źródłem więc autorytetu jest relacja zaufania ze
strony osób, które przyjmują rozstrzygnięcia, i zarazem życzliwie odnosząc się
do podmiotu autorytetu są posłuszne jego propozycji. Trzeba tu odróżnić
autorytet od podmiotu autorytetu. Autorytet jest zawsze potrzebny i nigdy nikt
z niego nie rezygnuje. Zmienia się tylko podmiot autorytetu, gdy osoba, której
ufamy, okaże się niewierna prawdzie i dobru, głównie prawdzie. Podmiot
autorytetu, który posłużył się kłamstwem, traci swój autorytet. Tracą autorytet
rodzice, przywódcy, nauczyciele. Autorytet zyskują inne osoby, nawet
instytucje, często środki masowej informacji. Autorytet trwa tak długo, jak
długo trwa zaufanie do osoby, której wierzymy. To zaufanie jest właśnie
postacią wiary. Podlega tym samym kryzysom, jakim podlega wiara.
Biorąc
pod uwagę koncepcję polityki, państwa, dobra narodów, autorytetu, władzy, by
rozważając je dojść do koncepcji nauk politycznych, musimy postawić następujące
pytanie: na podstawie czego przyjmuje się daną politykę, dlaczego akceptujemy
daną strukturę państwa, gdzie ustalamy dobro wspólne, w oparciu o co
akceptujemy autorytet? Zawarte w tych pytaniach „dlaczego” kieruje nas właśnie do
tematu nauk politycznych. Wydaje się, że aktualnie politycy, by zorientować się
w problematyce państwa, studiują historię, teorię zarządzania, teorię spraw i potrzeb
ludzkich w oparciu o psychologię, socjologię, nawet statystykę czy różne racje
stanu. Aby zorientować się w zagadnieniu dobra wspólnego, studiują nauki
polityczne i różne teorie socjologiczne. Aby z kolei poznać problematykę
autorytetu jako sposobu sprawowania władzy, studiują prawo. Ze względu na temat
polityki studiują światopoglądy, ponadto techniki administracyjnej strony
spotkań i rozmów politycznych.
Wszystkie
te przedmioty dostarczają wiedzy szczegółowej, nie uczą jednak zasad
rozstrzygania szczegółowych sytuacji i problemów. Wykształcenie polityków
należy więc oprzeć na innych naukach.
Temat
państwa wymaga starannego studium filozofii rzeczywistości, a w niej przede
wszystkim filozofii człowieka i filozofii relacji, gdyż państwo jest sposobem
kierowania ludźmi i chronienia ich relacji, wynikających z bytowej struktury
człowieka. Wśród tych relacji jedne odnoszą ludzi do ludzi, inne wiążą ludzi z
Bogiem. Potrzebna jest wiedza, którą stanowi nie tylko filozofia człowieka,
lecz także filozofia Boga. Inne nauki są tylko pomocnicze. Temat dobra
wspólnego wymaga studiowania filozofii bytu, gdyż w tej filozofii rozpoznaje
się strukturę relacji. Zarazem potrzebne jest studium filozofii człowieka z
szerszym uwzględnieniem tematu sprawności, wyjaśniających uzyskiwanie mądrości.
Należy też orientować się, że mądrość jako dobro wspólne prowadzi do tematu
osoby, a temat osoby do tematu Boga, gdyż oprócz mądrości dobrem wspólnym stają
się często osoby i także Bóg, spełniający najgłębsze aspiracje człowieka. Nie
powinno pomijać się tematu struktury narodu, którego nie wyjaśnia socjologia,
statystyka i geografia. Temat autorytetu wiąże się z zagadnieniem relacji
osobowych. Wymaga też starannego studium etyki, aby poznać warunki wierności
prawdzie i dobru. Temat polityki wymaga znajomości głównie historii kultury,
gdyż kultura jest źródłem pozycji polityki wśród innych dziedzin życia. Wspiera
się też w swej racji stanu i w programach politycznych na starannym odróżnianiu
samego człowieka od jego celów, co często dziś się utożsamia.
Aktualny
zestaw przedmiotów, kształcących polityków, wyraźnie różni się od proponowanych
tu nauk, które powinni oni studiować. Na korzyść tego proponowanego zestawu
świadczą uzyskiwane skutki kształcenia.
Polityk,
który pozna filozofię bytu, filozofię człowieka, filozofię i teologię Boga,
filozofię osoby i relacji osobowych, teorię mądrości jako zasady wyboru
działań, chroniących relacje osobowe, i jako zasady tworzenia kultury, zgodnej
z rzeczywistością, pozna teorię i praktykę usprawniania swego myślenia,
zgodnego z prawdą, i działania, zgodnego z dobrem. To usprawnienie pozwoli mu
na nabycie umiejętności kierowania się mądrością naturalną, potrzebną mu do
koordynowania programów politycznych, realizowania celów chroniących dobro
narodów. Dzięki tym usprawnieniom będzie umiał skutecznie służyć dobru osób:
dobru osób ludzkich przez chronienie humanizmu, oraz relacjom ludzi do Boga
przez chronienie religii. Koordynując programy polityczne, polityk, gdy zawsze
pozostaje wierny prawdzie i dobru, zarazem broni przed tym, co w kulturze jest
fałszem i złem. Polityk, zorientowany w dziejach kultury, powinien także
wiedzieć, że należy wyciszać w kulturze tendencje ateizujące, gnostyckie i
przywracać przestrzeganie przykazań. Jest to ważne w chronieniu relacji
osobowych i osób, którym przecież polityka i polityk mają służyć.
Polityk
należy do grupy osób rządzących. Na wszystkich szczeblach władzy potrzebne jest
nabywanie sprawności intelektualnych i wolitywnych, a wśród nich mądrości,
którą zaleca się wszystkim osobom.
Jeżeli
przez politykę rozumie się także łączenie dobra, którym są cnoty i sztuki, to
polityk bezpośrednio wpływa na tworzenie się kultury jako zgodności dzieł
wewnętrznych z dziełami zewnętrznymi. Miałby w tym miejscu rację Cyceron, który
uważał, że polityk jest mądrym mówcą. Mądrość jest właśnie dziełem wewnętrznym,
sprawnością intelektu. Przemówienie jest dziełem zewnętrznym. Mądrość jest
cnotą. Mowa jest sztuką.
Polityk
jest osobą, którą, jak wszystkie osoby, obowiązuje uzyskanie sprawności
mądrości, i który został powołany do pełnienia zadań w strukturach państwa.
Pozostaje zarazem w różnych wspólnotach naturalnych, takich jak rodzina,
Kościół, i zawsze we wspólnocie narodu. Do jego zadań przygotowuje go
uniwersytet, gdyż w tej wspólnocie poznaje się proponowane tu nauki polityczne.
Uniwersytet kształcąc specjalistę kształci zarazem i wychowuje człowieka.
Powtórzmy,
że uniwersytet jest tą wspólnotą, w której w swoistej równowadze pozostają
relacje osobowe i relacje myślne. Relacje osobowe wiążą uniwersytet z osobami,
relacje myślne wiążą go z instytucją państwa. Uniwersytet jest więc
jednocześnie wspólnotą i instytucją. Wspólnota osób nauczających i nauczanych
jest wtedy wspólnotą uniwersytecką, gdy wszystkie osoby scala wyłączna,
bezwzględna i konsekwentna służba prawdzie. Instytucja w postaci administracji
jest wtedy instytucją uniwersytecką, gdy wspomaga profesorów i studentów w ich
służbie i wierności prawdzie.
Szkoła
wyższa, która nie wyznacza prawdzie pierwszego miejsca, nie jest uniwersytetem,
nawet gdy tak się nazywa.
Zwróćmy
uwagę na różnice między szkołą wyższą i uniwersytetem.
Szkoła
wyższa charakteryzuje się tym, że jej program ma wywołać usprawnienia
teoretyczne i praktyczne, pozwalające na poznanie i twórcze uprawianie wybranej
dziedziny, owocujące wewnętrznymi i zewnętrznymi dziełami człowieka. Zauważmy, że
takie określenie szkoły wyższej jest zgodne z rozumieniem kultury jako życia duchowego
człowieka i wyrażających to życie wewnętrzne dzieł zewnętrznych. Szkoła wyższa
przygotowuje do wytwarzania dzieł wewnętrznych, takich jak sprawność, i dzieł
zewnętrznych, takich jak dzieła sztuki, techniki, nauki, zawsze zgodnie z
rozumieniem zależności między tworzywem i celem dzieła oraz proporcjonalnie do
odkrywczości i przewidywania twórcy. Tak rozumiana szkoła wyższa stawia na
pierwszym miejscu raczej dzieła niż osoby, mimo że dba się w niej także o
dzieła wewnętrzne, bardziej dotyczące człowieka niż dzieła zewnętrzne.
Uniwersytet
uczy usprawnienia, a więc pogłębienia rozumień w takim stopniu, by owocowały
samodzielnym identyfikowaniem rzeczywistości w stanowiących ją pryncypiach,
zarazem identyfikowania zgodności wewnętrznych i zewnętrznych dzieł z bytową
strukturą wszystkiego, co realne, ponadto by owocowały proporcjonalnymi do tego
rozumienia decyzjami. Uczy więc sytuowania się człowieka w wierności prawdzie i
dobru tego, co realnie istnieje. A zatem uniwersytet zawsze musi być uczelnią
humanistyczną, gdyż wierność prawdzie, dobru i istnieniu sytuuje w humanizmie.
Uniwersytet nie określa dowolnie prawdy, dobra i istnienia, lecz rozpoznaje je
jako przejawy istnienia realnych bytów jednostkowych. Gdy przedmiotem
rozpoznania są osoby, dowiadujemy się, że ich istota ujawnia intelekt i wolę,
które aktywizuje prawda i dobro bytów. Uniwersytet musi więc podejmować studia
w zakresie filozofii bytu i filozofii człowieka. Ta filozofia identyfikuje
wewnętrzne pryncypia bytów i osób. Pryncypia pełnią rolę przyczyn, gdy ich
skutkiem jest bytowa struktura jednostek ukonstytuowanych z istnienia i istoty.
Przyczyną istnienia jest zawsze Samoistne Istnienie, które zarazem jest osobą i
Bogiem. Na uniwersytecie musi znaleźć się studium filozofii i teologii Boga. Te
nauki pozwalają zrozumieć kulturę odpowiadającą naturalnym potrzebom człowieka,
które spełniają się w relacjach osobowych i w mądrości, kierującej działaniami
intelektu i woli, chroniącymi relacje osobowe.
Do
spotkania z prawdą prowadzi studentów uniwersytetu profesor w taki sposób, że
wprowadza ich w swoje żywe myślenie naukowe, gdyż prawda znajduje się nie w
dziełach wytworzonych przez ludzi, lecz w realnych bytach, które, gdy są
osobami, stanowią kres osobowej relacji wiary. Wiara jako zaufanie czyni
profesora autorytetem, który nie zawiedzie, gdy pozostanie bezwzględnie wierny
prawdzie, zarazem naturze uniwersytetu. Profesor, który inne cele postawi ponad
prawdę, moralnie przestaje być profesorem uniwersytetu, nawet gdy przyznają mu
to odpowiednie dyplomy. Wierność prawdzie i dobru owocując mądrością przemienia
nastawienia i tym samym wychowuje. Powoduje bowiem pomijanie działań, które nie
chronią prawdy i dobra, relacji osobowych, samych osób, a wśród nich Boga. Tak
realizowane nauczanie uniwersyteckie jest zarazem wychowywaniem. I tylko na
uniwersytecie nauczanie utożsamia się z wychowaniem. W innych szkołach wyższych
trzeba osobno realizować nauczanie i wychowanie.
Ponieważ
nauczanie uniwersyteckie polega na wierności prawdzie, jest ono relacją
osobową. Tę relację musi wspomagać nie tylko relacja zaufania, lecz także
przyjaźń jako odmiana szczerej życzliwości, łączącej profesora ze studentem.
Bez tej życzliwości bylibyśmy osamotnieni w trudzie wierności prawdzie i dobru.
Ten trud wymaga wspomagania się w drodze do prawdy, gdyż trzeba ją nie tylko
odczytać w bytach, lecz także żyć nią na co dzień. To życie na co dzień polega
na ciągłym poprawianiu myślenia, dostosowywaniu do niego decyzji i działań,
podciąganiu do poziomu prawdy. Scala się w tym wszystkim dydaktyczna i
pedagogiczna działalność uniwersytetu. Znaczy to właśnie, że nauczanie
uniwersyteckie nie wymaga osobnych zabiegów wychowawczych, gdy słuchacz wrasta
w prawdę. Odkrywamy tu nową cechę uniwersytetu, która jest zarazem cechą
profesorów i studentów, a mianowicie przemieniający i wychowujący wpływ
wierności prawdzie. Gdy profesorowie i studenci nie odnoszą się do prawdy jako
najgłębszej potrzeby intelektu i gdy ta prawda ich nie wychowuje, uniwersytet
przestaje być uniwersytetem, co oznacza, że profesorowie i studenci nie
stanowią uniwersytetu jako wspólnoty powiązanej relacjami osobowymi. Przestają
być uniwersytetem w sensie moralnym, nawet gdy instytucjonalnie posiadają
katedry i indeksy. Wynika także z tego, że uniwersytet jest instytucją, która
może dalej trwać w więzi z państwem, mimo że nie jest już uniwersytetem jako
wspólnotą osób spajaną przez wierność prawdzie, przemieniającą postępowanie w
kierunku wierności dobru.
Z samej
natury uniwersytetu wynikają uprawiane w nim nauki. Są to te nauki, które
kształcą także polityków. Uprawiane na uniwersytecie zarazem ich wychowują. A
zatem właśnie tam polityk powinien poznawać potrzebne mu nauki. Trzeba tu
zauważyć, że na uniwersytecie nie akcentuje się pozycji nauk, lecz bardziej
pozycję osób. Chroni to przed erudycjonizmem i usprawnia w rozumieniach,
których warunkiem jest realizm. Równocześnie na pierwszym miejscu nie jest
nauczanie, lecz nauczające osoby i uczący się słuchacz. Powoduje to, że
przejęty poznawaniem przemieniającej go prawdy nauczający musi na serio żyć
swym poszukiwaniem i badaniem jej. Swym zaangażowaniem i przejęciem musi
obudzić zaufanie słuchacza. Obudzi je, gdy ukaże trafność swych ujęć, gdy
prawdę, organizującą jego życie duchowe, tak przedstawi, że słuchacz z
zaufaniem zacznie uczestniczyć w życiu duchowym nauczającego, aby tam tę prawdę
spotkać, przejąć ją i uczynić zasadą swojego życia duchowego. Wynikiem takiego
nauczania i kształcenia uniwersyteckiego jest ukształtowana osobowość i
usprawniona rozumność. Dzięki temu absolwent studiowanych na uniwersytecie nauk
politycznych umie żyć tym, co ludzkie, to znaczy prawdą, dobrem, życzliwością,
zaufaniem, przyjaźnią. Umie na tych faktach budować kulturę, która będzie
wyrażała miarę i godność człowieka.
Dodajmy
już tylko, że na uniwersytecie przy pomocy uprawianych tam dyscyplin rozpoznaje
się dobro wspólne narodu, właśnie mądrość, osoby, Boga. Bez tego rozpoznania,
opartego na starannej analizie bytowej struktury osób i wiążących je relacji,
dobro wspólne muszą wyznaczać ideologie, co czyni to dobro propozycją dowolną.
Nie zawsze zaakceptuje ją naród. Jest to niekorzystne dla polityki. Działania
polityków przestają być skuteczne. Tymczasem polityka i państwo zasługują na
to, aby były uznaną przez naród i cenioną służbą publiczną.
Propozycja
wykształcenia i wychowania polityków na uniwersytecie pozwala przypuszczać, że
ich działania publiczne zawsze będą zgodne z prawdą i dobrem osób. Będą więc
moralne. Moralność bowiem polega na zgodności działań z prawdą i dobrem osób.
Będą to zarazem działania odpowiedzialne. Dodajmy wobec tego, że odpowiedzialność
jest udziałem w prawdzie i dobru osób. Nie jest zewnętrzną oceną działań
ludzkich i wzięciem na siebie skutków działań dobrych lub złych. Nie jest to
także służenie wartościami, których dowolnie ktoś oczekuje. Nie jest to ponadto
skuteczne wypełnienie zadań. Skuteczność bowiem jest realizowaniem celów, które
wyznaczają środki, pozwalające na osiąganie celów. Cele jednak nie mogą być
nigdy ponad prawdą i dobrem. Polityk realizując cele jako treść racji stanu nie
może nigdy naruszyć ich zależności od przejawiającego się w osobach ich
istnienia. Występowałby wtedy przeciw istnieniu osób. Polityka i politycy
wierniejsi celom niż istnieniu w jego przejawach prawdy i dobra, działaliby
przeciw narodowi, który mają chronić. Czyniliby też czymś wrogim narodowi samą
instytucję państwa. Polityka, realizowana przez polityków, jest służbą, zawsze
wierną dobru wspólnemu narodu.
Powyższe
uwagi dotyczą takich związków między moralnością i polityką, że polityka jest
wewnętrznie moralna jako zespół działań zgodnych z prawdą i dobrem osób,
wszystkich osób, nie tylko więc ludzi, lecz także Boga, który jest osobą.
Zagadnienie
związku między moralnością i polityką w tym sensie, że do działań politycznych
odnosimy kryteria moralności i sprawdzamy, czy działania polityczne są moralne,
ma źródło w pozycji polityki w nowożytnej i współczesnej kulturze. Jest to pozycja
dziedziny pierwszej i najwyższej. Z racji tej pozycji polityka staje się
źródłem norm dowolnie ustalanych, bez liczenia się z wyprzedzającą działania
realnością osób, głównie Boga. Wiemy, że spowodowały to tendencje ateistyczne i
rezygnacja z realizmu na rzecz idealizmu jako wyakcentowanie pierwszeństwa
myśli przed realnością. Ponieważ polityka stała się dziedziną normującą
odniesienia międzyosobowe, nie oparte jednak na wierności działań prawdzie i
dobru osób, pojawiły się działania polityczne, których zgodność z kryteriami
moralności budzi zastrzeżenia. Podstawą zastrzeżeń są skutki wywołane przez
takie ustroje polityczne, jak socjalizm i kapitalizm wraz z liberalizmem, który
przenika także ustroje demokratyczne. Budzi opór stawianie wyżej rzeczy niż osób.
Polityka broni tak zwanej moralności swych działań powołaniem się na
przestrzeganie prawa. Prawo jednak nie może być wrogie człowiekowi i z tego
względu moralność nie utożsamia się z prawem. Zlaicyzowana kultura i polityka
tłumaczą swoje działania tylko prawem stanowionym przez władcę lub powołane
przez niego organa władzy. Człowieka może chronić to prawo stanowione, które
jest zgodne z prawem natury, wyznaczonej przez bytową strukturę osób. Tego
prawa natury nie przyjmuje do wiadomości zlaicyzowana polityka i kultura.
Należy
wrócić do poglądu, że polityka w swej racji stanu obejmuje cele państwa,
wyznaczone przez realne dobro wspólne narodu. Program polityczny ma być
zespołem wskazań, jak realizować cele państwa chroniącego dobro narodów.
Pytanie o moralność polityki jest więc pytaniem, czy stanowi ona służenie dobru
osób. Jest to również pytanie, czy politykę wyznacza miłość, gdyż służenie
dobru osób jest właśnie miłością jako zresztą relacją osobową, a relacje
osobowe i powiązane tymi relacjami osoby stanowią naród. Pytanie o moralność
polityki, odniesione do polityków, jest pytaniem o ich myślenie zgodne z prawdą
i o decyzje zgodne z dobrem. Jest to zarazem pytanie o sposób tworzenia i
charakter kultury, o to, czy umacnia się w niej humanizm i religia.
Konfrontowanie moralności z polityką prowadzi do postawienia też kolejnego
pytania: czy polityka jest zespołem działań, wyznaczanych mądrością naturalną
polityków jako zasadą odnoszenia się do wszystkiego z pozycji prawdy i dobra?
Można też dodać, że konfrontowanie moralności z polityką jest sprawdzaniem
struktury państwa i jego ustroju. Stawia państwu pytanie, czy jest ono
instytucją, która systemem praw i zarządzania wiąże układy autorytetów, by
harmonizować potrzeby i sprawy życia codziennego w celu realizowania dobra
wspólnego.
Zaskakuje
i dziwi, że trzeba zadawać takie pytania polityce, a tym samym kulturze
współczesnej. Stawiając te pytania upominamy się o respektowanie potrzeb osób i
wiążących je relacji, o wierność temu, kim są osoby w swej bytowej zawartości.
Wprost zawstydza taka polityka, która jest budowana poza realizmem przez
dowolne myślenie jako kojarzenie w teorie samych pojęć jako znaczeń, nie
odnoszących się do rzeczywistych osób.
Aby
uchylić pytania, stawiane polityce, trzeba zbudować inną kulturę, wierną osobom
kulturę katolicką. Trzeba inaczej kształcić i wychowywać ludzi. Wymaga to zbudowania
pedagogiki, opartej na filozofii człowieka, i wyzwolić pedagogikę z jej
zależności od psychologii i ideologii. Trzeba zrealizować uniwersyteckie kształcenie
i wychowanie polityków.
Wychowanie moralne jako prawidłowe odniesienie do osób
Zauważmy
najpierw, że filozofia człowieka informuje nas o relacjach osobowych, wiążących
ludzi jako osoby z innymi osobami ludzkimi i zarazem ludzi z osobą Boga. Wychowanie
moralne człowieka musi więc polegać na realizowaniu odniesień zarówno do ludzi,
jak i do Boga. Buduje się wtedy w człowieku zgodna z rzeczywistością osobista
kultura wewnętrzna.
Wychowanie
jest skutkiem działań, które dotyczą sposobów i zarazem są sposobami
uzyskiwania wewnętrznych usprawnień intelektu i woli. Usprawnione czynności
intelektu i podobne czynności woli chronią relacje osobowe. Te relacje osobowe
zawsze dotyczą ludzi i Boga. We współczesnej pedagogice, poddanej jak cała
kultura orientacji laickiej, pomija się zalecanie czynności chroniących relacje
osobowe człowieka do Boga. Mówi się tylko o czynnościach chroniących relacje
człowieka do człowieka. Owszem, pedagogika jako teoria czynności
usprawniających i chroniących może osobno rozważać chronienie relacji do ludzi
lub do Boga. W samym jednak wychowaniu trzeba stosować czynności tak
usprawniające intelekt i wolę, by człowiek w równym stopniu chronił relacje
zarówno do ludzi, jak i do Boga. I znowu zauważmy, że czym innym jest
chronienie relacji osobowych, wiążących nas z ludźmi, i czym innym chronienie
relacji, wiążących nas z Bogiem. Człowiek jednak, zgodnie ze swym wyposażeniem
bytowym i relacjami, wiążących go ze wszystkimi osobami, nie można pominąć
odniesień do Boga. Wychowanie go jest bowiem wtedy niepełne. Możemy to wyjaśnić
na przykładzie samej koncepcji pedagogiki.
Najpierw
pedagogika ogólna - jest ona teorią zasad wyboru czynności usprawniających
intelekt aż do poziomu mądrości, a wolę aż do poziomu prawości jako trafnego
wyboru dobra i trwania przy tym dobru. Jest zarazem teorią zasad wyboru
czynności, które kształcą i wychowują nasze władze zmysłowe oraz uczucia.
Pedagogika
szczegółowa jest teorią zasad wyboru tych czynności, które chronią nas przed
skutkami wpływu tego, co w kulturze złe i fałszywe.
Zauważmy
przy okazji, że takie rozumienie pedagogiki ogólnej i szczegółowej jest bliskie
w formule pozytywnej i negatywnej stałej racji stanu. Stała racja stanu dotyczy
dobra wspólnego, którym jest mądrość osób, stanowiących naród. Dotyczy też
chronienia człowieka przed tym, co w kulturze jest złe i fałszywe. Wszystko to
jest ważne ze względu na tworzenie kultury katolickiej, w której liczą się
odniesienia człowieka do osób, nazywane relacjami osobowymi, wiążącymi nas więc
i z ludźmi, i z Bogiem.
Wychowania
moralnego nie można oderwać od wykształcenia. Wykształcenie jest usprawnieniem
intelektu w trafnym rozpoznaniu prawdy i dobra. Wychowanie polega na stosowaniu
czynności powodujących wiązanie się z tym, co prawdziwe i dobre. Wynika z tych
określeń, że w wymienionych zagadnieniach liczy się wyraźne odróżnienie
pedagogiki od filozofii człowieka i od etyki. To odróżnienie, dzięki któremu
nie mieszamy przedmiotu tych nauk, pomaga w skutecznym wychowaniu człowieka. Powtórzmy
więc, że pedagogika jest teorią zasad wyboru czynności, chroniących relacje
osobowe. Pedagogika więc wskazuje, jakimi czynnościami chroni się te więzi. Pedagogika
jednak nie odkrywa relacji osobowych. Odkrywa je, to znaczy rozpoznaje, filozofia
człowieka. Etyka wskazuje na zasady rozpoznawania działań, owszem, także chroniących
relacje osobowe. Jednak tylko informuje, że muszą to być działania powodujące
skutki dobre, a tym samym właśnie chroniące. Pedagogika określa szczegółowe
czynności zarówno uzyskiwania usprawnień intelektu i woli, jak i szczegółowe
czynności, dzięki którym rzeczywiście ochroni się relacje osobowe.
Chronienie
tych relacji, wiążących nas z ludźmi i z Bogiem, wymaga właśnie czynności,
które ustalamy w konsultacji z antropologią filozoficzną i etyką. Dzięki tej konsultacji
człowiek jawi się nam jako swoisty organizm. W organizmie wskazujemy na
istnienie i istotę jako duszę i ciało człowieka oraz na przejawy istnienia w
człowieku i przejawy istoty nazywane intelektem i wolą. Wskazujemy również w
tym organizmie przyrodzonym na różnorodne relacje, wspierające się w nas na
przejawach istnienia i istoty.
Podstawy
nawiązywania relacji osobowych
Podstawą
przyrodzoną nawiązywania relacji osobowych jest w człowieku słowo serca.
Stanowi ono w intelekcie możnościowym człowieka powód, który w tym intelekcie
pojawia się pod wpływem odebrania oddziaływań na nas istotowych tworzyw bytu
wraz z przejawami jego istnienia. Intelekt możnościowy jest bierny. Może więc
wyłącznie odbierać to, co na niego oddziałuje. W wyniku tego pojawia się w nim
skutek tych oddziaływań, właśnie słowo serca, które skłania nas do zareagowania
wyłącznie relacjami istnieniowymi, a gdy oddziałuje człowiek - relacjami
osobowymi. Odnosząc się tymi relacjami do oddziałujących na nas bytów, ze
zdumieniem stwierdzamy, że są w tym bycie tworzywa istotowe i że one istnieją.
To zdumienie powoduje, że do stwierdzonego istnienia odnosimy się w sposób
kontemplacyjny. Kontemplacja jest w tym wypadku zarazem podziwem i poznaniem.
Ten podziw powoduje, że pojawia się w nas odnoszenie się ze czcią do poznanego
istnienia. Postawa czci nadaje temu odniesieniu charakter religijny. Traktujemy
odkryte w bycie istnienie tak, jak traktuje się Boga. Dzięki późniejszym
analizom odróżniamy istnienie bezpośrednio oddziałujących na nas bytów od
przyczyny ich istnienia, która jest Istnieniem Samoistnym i zarazem osobą,
realnym Bogiem.
To
zrodzenie się w nas zareagowań religijnych otwiera nas na relacje osobowe z
Bogiem. Musimy tu odróżnić to, że Bóg jest stwórcą naszego istnienia, od tego,
że możemy powiązać się z Nim relacjami osobowymi, w które Bóg wnosi swoje
nadprzyrodzone życie, czyli przyczynowane nie przez nas, lecz przez Niego.
Zasady
czynności wychowywania
Przyrodzone
zasady czynności wychowywania to usprawnienia intelektu i woli, które
wyznaczają sposób chronienia relacji osobowych, łączących z ludźmi i z Bogiem.
Ponieważ relacje osobowe opierają się na realności, prawdzie i dobru, sposoby
chronienia tych relacji muszą objąć także realność, prawdę i dobro. Chodzi o
pominięcie tego, co niszczy miłość, wiarę, nadzieję, realność, prawdę i dobro.
Wszystkimi sposobami chronienia kieruje miłość, która ze swej natury jest
troską o pełne dobro akceptowanych osób. Nie dopuszcza do nadmiernej troski o
własne dobro. Samą jednak miłość trzeba także chronić.
Chronienie
miłości na jej poziomie troski o dobro osób wymaga pokonania przeszkód, z
których pierwsza to konsumpcyjny model życia, wyrażający się w gromadzeniu
rzeczy, a druga to dominowanie w nas zmysłowych władz poznawczych, nie poddanych
kontroli intelektu. Najgroźniejsza jest vis cogitativa jako władza
łączenia wrażeń zmysłowych z pożądaniem zmysłowym, co powoduje, że wszystko
kierujemy do siebie. W tej sytuacji pierwszą czynnością wychowawczą jest
realizowanie sposobów usprawnienia intelektu w poznawaniu prawdy, a woli w
wierności dobru. Prawda i dobro wyzwolą w nas mądrość, która będzie otwierała
na osoby, co ułatwi dystansowanie się wobec rzeczy. Sposobem bezpośrednio
powodującym taki skutek jest kontaktowanie intelektu i woli z pryncypiami
konstytuującymi osobę i zarazem pomijanie konsumpcyjnych modeli życia,
dominacji vis cogitativa oraz błędnych teorii w kulturze.
Z punktu
widzenia pedagogiki ogólnej przyrodzone zasady czynności wychowawczych są
następujące: mądrość jako kierowanie się prawdą i dobrem, wiara jako wkład
intelektu w wychowanie ze względu na prawdę, cierpliwość jako wkład woli w
wychowanie ze względu na wierność dobru.
Z punktu
widzenia pedagogiki szczegółowej przyrodzone zasady czynności wychowawczych są
z kolei następujące: pokora jako zgoda intelektu na przyjmowanie prawdy,
umartwienie jako zgoda woli na wybór tego, co dobre, i na pomijanie tego, co
błędne i złe, czego odrzucenie w naszej kulturze często sprawia cierpienie.
Z pokorą
wiąże się posłuszeństwo osobom mądrym i kochającym, budzącym nasze zaufanie. Z
umartwieniem wiąże się postawa kierowania się raczej do osób niż do rzeczy,
wartości czy ideologii, co tradycyjnie nazywa się umiejętnością ubóstwa.
Rozważając
to trzeba powiedzieć, że główną zasadą wszystkich czynności wychowawczych są
osoby. One bowiem uczą mądrości i miłości. Jest to ważne w wychowaniu
humanistycznym, a przede wszystkim w wychowaniu religijnym. Religia jest
powiązaniem z Osobami Trójcy Świętej, a nie z wartościami religijnymi czy
ideologią katolicką.
Podkreślmy
wobec tego, że wychowanie moralne polega na stosowaniu czynności sprawiających
wiązanie się osób z osobami przez miłość, wiarę i nadzieję, wsparte na
realności, prawdzie i dobru osób. Dotyczy to wiązania się ludzi z ludźmi i
ludzi z Bogiem. Te czynności podejmują obie osoby wiążące się relacjami
osobowymi. Gdy podejmują je ludzie, te czynności są podobne. Gdy relacjami
osobowymi wiążą się ludzie z Bogiem, inne są czynności ludzi i inne czynności
Boga.
Czynności
wychowawcze
Czynności
wychowawcze, podejmowane przez człowieka, by pogłębiała się jego więź z Bogiem,
to uczenie się filozofii człowieka i filozofii Boga. Są to czynności, których
skutkiem jest oczyszczenie czynne.
Czynności
wychowawcze, podejmowane przez Boga, to wywołanie w nas czynności, powodujące w
nas oczyszczenie bierne, którego chcemy i które z czasem rozumiemy. Skutki
oczyszczenia biernego jako powodowanego w nas przez Boga nie są natychmiastowe
mimo naszej zgody na Jego działanie w nas. Przeszkadza w ich osiągnięciu brak
cnót naturalnych w woli i intelekcie, brak wiedzy o czynnym i biernym
oczyszczeniu, w wyniku czego bronimy swej wersji życia religijnego, uboższej
niż realizowana przez Boga Jego wersja naszych z Nim powiązań. Ten opór
wywołuje kryzys życia religijnego, nazywany ciemną nocą miłości. Gdy nie
przezwyciężymy kryzysu, grozi nam porzucenie wiary i praktyczny ateizm. Gdy
przezwyciężymy kryzys, utrwalą się relacje osobowe z Bogiem.
Podkreślmy
już tylko, że wychowanie moralne sytuuje osoby wśród osób, dzięki czemu
właściwą pozycję uzyskuje mądrość i miłość. Na dalsze miejsce zostają przesunięte
rzeczy, wartości, ideologie. W wyniku takiego wychowania i zarazem usprawnienia
intelektu i woli zostaje prawidłowo zbudowana kultura człowieka wewnętrzna i zewnętrzna,
a w niej polityka. Staje się wewnętrznie moralna.
Równowaga między religią i polityką w obszarze moralności
Usiłujemy
tu wykazać, że polityka powinna być wewnętrznie moralna. Staje się moralna, gdy
w swej racji stanu i programach politycznych zawiera zasady służenia osobom.
Służy osobom wskazując na dobro wspólne narodu, którym jest mądrość i relacje
osobowe, a wśród nich głównie miłość, najsilniej wiążąca osoby. Wiążąc osoby,
wprowadza do narodu także osobę Boga.
Polityka
wewnętrznie moralna nie jest zarazem moralnością. Różnią się jako osobne
dziedziny przedmiotem wyznaczającym ich strukturę. Polityka chroni osoby ze
względu na dobro wspólne narodu. Moralność chroni osoby ze względu na ich
prawidłowe wiązanie się relacjami osobowymi.
Religia
jest również zespołem realnych relacji osobowych, wiążących ludzi z Bogiem.
Wymaga wychowania moralnego jako stosowania sposobów uzyskania prawidłowych
odniesień ludzi do Boga. Nie jest jednak tożsama z moralnością. Moralność
bowiem jest zgodnością wszystkich ludzkich działań z prawdą i dobrem osób.
Religia nie jest zgodnością działań, lecz sumą relacji osobowych człowieka z
Bogiem, i staje się przedmiotem ujęć zarówno teologicznych, jak i
filozoficznych, ponadto ascetycznych, które wymagają zachowań moralnych.
Polityka
to działania ludzi organizujące ochronę dobra wspólnego narodu. Zgodne z naturą
państwa działania osób polegają na uczestniczeniu w instytucjach społecznych i
politycznych jako szczeblach władzy, określonej ustrojem państwa. Struktura
narodu i struktura państwa są tak różne, że raczej nieporozumieniem jest przeciwstawienie
narodu państwu. Jest to bowiem przeciwstawienie osób, stanowiących naród,
instytucjom ukonstytuowanym z pojęć i przez ludzkie myślenie. Państwo jest swoistym
sposobem, a nawet narzędziem służenia osobom w ich naturalnych wspólnotach.
Narzędzie nie może być krzywdzące i wrogie. Jeżeli jest takie, trzeba je
wymienić. Może w tej właśnie dysharmonii między narzędziami i używającymi je
ludźmi znajduje się źródło konfliktów społecznych i politycznych. Państwo, jako
sposób wykonywania projektów narodu, nie może wydawać poleceń narodowi. Jest
zresztą strukturą myślną. Polecenia wobec tego wydają politycy, a ich
obowiązują zawsze działania zgodne z prawdą i dobrem osób, gdy przez relacje
osobowe ludzie stanowią naród. Taka kolejność zależności między narodem, i
państwem, gdy państwo jest narzędziem działań osób współstanowiących naród i
państwo, wyklucza konflikt między państwem i narodem. Powtórzmy, że
nieporozumieniem jest przeciwstawianie państwa narodowi, gdyż nieporozumieniem
jest tworzenie narzędzi wrogich osobom.
Usuwa te
nieporozumienia właśnie równowaga między religią i polityką w obszarze
moralności jako działań zawsze zgodnych z dobrem i prawdą, przejawiającymi istnienie
osób.
Żadnych
ustaleń lub programów nie można oderwać od dobra osób. Dotyczy to także
problemu jedności Europy. Ustalenia i programy, zgodne z prawdą i dobrem osób,
stają się wewnętrznie moralne. Nie można więc także programu uzyskiwania
jedności Europy tworzyć i realizować poza moralnością. Jeden zresztą z
projektów jedności Europy jest propozycją moralnej jedności Europy.
Stwierdźmy,
że można już wyodrębnić trzy propozycje jedności Europy wskazując na podstawy
jedności. Proponuje się więc dla Europy jedność gospodarczą, jedność moralną
oraz jedność opartą na chrześcijaństwie.
Stwierdza
się, że już żaden kraj nie może stać się gospodarczo samodzielny. Poziom i
przedmioty produkcji wymaga surowców lub technologii, których trzeba szukać w
innych krajach. Potrzebny jest zarazem szerszy rynek niż obszar własnego kraju.
Wszystko to skłania do współpracy gospodarczej o zasięgu międzynarodowym,
przede wszystkim jednak o zasięgu europejskim, gdyż skłaniają do tego koszty
transportu. Realizowanie w ramach Europy współpracy gospodarczej wymaga wielu
porozumień, umów, stosowania przepisów prawa, a przede wszystkim rozliczeń
finansowych. Także w rozliczeniach finansowych stosuje się umowy, kontrolowane
prawem.
Zauważmy
tu, że prawo jest tylko zewnętrznym sposobem sprawdzania, czy dotrzymuje się
umów i dokonuje rozliczeń zgodnych z umową. Moc prawa jest oparta na
przewidzianych sankcjach. Prawo więc jest swoistym sposobem osiągania celów
przy pomocy siły. Nie skłania do uczciwości. Wywołuje w osobie,
przestrzegającej prawa, pewnego rodzaju lęk. Uczciwość wewnętrzna ma inne
źródła. Wspiera się na wierności dobru osób. Ma źródło w moralności człowieka.
Problem gospodarczej jedności Europy zależy więc od poziomu moralności osób, od
ich wewnętrznej uczciwości.
Wychowanie
moralne ma źródło w dobrze odczytanej bytowej strukturze człowieka. Ta
struktura jako istnienie i istota, która jest duszą i ciałem, wyznacza relacje
wsparte na przejawach istnienia i na podmiotowanych przez istotę władzach
duchowych i zmysłowych, właściwych ludziom. Wszystkie nawiązywane przez ludzi
relacje są zarówno osobowe, gdy wyznacza je istnienie, i są poznawcze oraz
decyzyjne. Poznanie jest odniesieniem intelektu do prawdy. Decyzje są
odniesieniem woli do dobra. Działania intelektu i woli są sposobami chronienia
relacji osobowych. Wierność prawdzie i dobru w dziedzinie poznania i decyzji
prowadzi do usprawnienia, które nazywamy mądrością. Mądrość skłania, by
dystansować się wobec rzeczy, a nie czynić ich pierwszym przedmiotem dążeń; by
przed rzeczami usytuować osoby i relacje osobowe oraz chronić je i dobro osób
nawet przy pomocy rzeczy. Wierność osobom i relacjom osobowym ma w naszej woli
postać uczciwości. Po prostu chcę być wierny dobru osób. Realizując uczciwość
człowiek uczciwy wspomaga się sprawiedliwością i prawem. Stosuje sprawiedliwość
i przestrzega prawa nie z powodu lęku, lecz na mocy decyzji wyznaczanej przez
wewnętrzną prawość woli. Niekiedy tę wewnętrzną prawość woli nazywa się
sumieniem.
Właśnie
sumienie każe kierować się we wszystkim prawdą i dobrem osób.
Miarą
sumienia jest usprawniona w człowieku wierność prawdzie ze strony intelektu i
wierność dobru ze strony woli, temu dobru, o którym intelekt informuje wolę. Kierowanie
się prawdą i dobrem prowadzi do mądrości. Mądrość zaleca nam trwanie w
relacjach osobowych ze wszystkimi osobami, z ludźmi i z Bogiem.
Można
wyprowadzić taki wniosek, że bez kierowania się uczciwością nie można uzyskać
sukcesów gospodarczych, a tym samym gospodarczej jedności Europy. Wynika stąd również,
że autorytet intelektu nie zawsze wystarczy dla kierowania się dobrem osób.
Wola bowiem, która podejmuje decyzje, może być pociągnięta zmysłową fascynacją
rzeczy i sprzeniewierzyć się informacji intelektu. Nie wybronią nas nawet
ludzie, których kochamy, gdyż są zawsze na zewnątrz nas. Naszej uczciwości
strzeże osoba kochana, lecz przebywająca wewnątrz nas, właśnie Bóg, który
dzięki miłości znajduje się w samej istocie człowieka. Nie jest elementem
strukturalnym tej istoty. Jest w niej na sposób osobowy.
Okazuje
się, że problemu gospodarczej jedności Europy nie można oderwać od moralności i
religii.
Jedność moralna i kulturalna lub jedność humanistyczna
Drogą do
moralnej jedności Europy jest wychowanie moralne. To wychowanie pozwala przede
wszystkim na uzyskanie wewnętrznego usprawnienia intelektu i woli, które przez
wierność prawdzie i dobru daje w wyniku osobistą kulturę moralną. Ta kultura
osobista jest podstawą kultury zewnętrznej wyrażającej się w dziełach. W
moralnej jedności Europy chodzi bardziej o skutki kultury wewnętrznej, właśnie
o dzieła jako kulturę zewnętrzną.
Nie ulega
wątpliwości, że nowożytna i współczesna kultura jest przede wszystkim laicka.
Znaczy to, że poprzez ateizację i materialistyczną interpretację świata skłoniono
intelekt i wolę ludzi do zaniedbania relacji osobowych, co osłabiło lub
wyniszczyło humanizm i religię, głównie w zakresie dzieł zewnętrznych, takich
jak teoria polityki, państwa, władzy, prawa, wytworów techniki. Naprawienie
tego, to znaczy tworzenie dzieł chroniących osoby, ich relacje osobowe i
mądrość, kierującą działaniami intelektu i woli dla dobra osób, wymaga przede
wszystkim przywrócenia w kształceniu takich dyscyplin, jak metafizyka bytu,
filozofia człowieka i osoby. Chodzi więc o wprowadzenie nauk wycofanych z
kultury oraz o poprawienie teorii błędnych, fałszujących wewnętrzną zawartość
bytową osób. Konieczność dokonania poprawek nie wyraża sprzeciwu wobec twórców
tych teorii, lecz jest domaganiem się kompetencji twórców, właściwego ich
wykształcenia, gdyż niewiedza nie może być podstawą kultury zewnętrznej.
Zwróćmy
uwagę na dominujące w kulturze filozoficznej i teologicznej zakłócenia w
dziedzinie ujęcia człowieka i ujęcia Boga.
a)
Historyka filozofii zaskakuje fakt, że dominuje dziś wynikająca z poglądów Platona
awerroistyczna koncepcja człowieka, głoszona przez Kanta, Hegla, Husserla, Heideggera,
Rahnera, Borosa, ukryta w teorii państwa i prawa, upowszechniana nawet przez
współczesną wersję katolickiej eschatologii.
Przypomnijmy,
że Awerroes sformułował swoją koncepcję człowieka w XII wieku. Do naszych
czasów, przez Padwę, doszła ona w wersji Sigera z Brabancji z XIII wieku.
Kwestionował tę koncepcję już św. Bonawentura jako heretycką, a św. Tomasz
wykazywał jej filozoficzne błędy.
Siger z
Brabancji uważa, że człowiek jest zwierzęciem, w którym ludzkie są tylko jego
działania świadome i wolne. Są one ludzkie dlatego, że z wyobrażeniami człowieka-zwierzęcia
łączą się działania wspólnej duszy ludzkości. Gdy ten wpływ ustaje z chwilą
śmierci człowieka, pozostaje i trwa dalej tylko dusza powszechna.
K. Rahner
i L. Boros, wspierając się na Heideggerze, twierdzą, że człowieka stanowi dusza
i ciało. Ciało jest częścią materialnego kosmosu. Dusza jest formą materialnego
ciała. Z chwilą śmierci człowieka ciało rozprasza się w materii kosmosu, a
dusza, na zawsze skierowana do materialnego ciała, staje się teraz formą całej
materii kosmosu. Zarazem w chwili śmierci ostatecznie spełniają się świadome i
wolne działania człowieka. Konstytuują się one w sumę działań i przechodzą „w
życie po życiu” kierując się na mocy swej decyzji albo do Boga, albo w
wieczność poza Boga. Według tej koncepcji człowiekiem są tylko świadome i wolne
działania. Dusza i ciało nie dostępują zbawienia. Stają się bowiem
współelementami kosmosu.
Kant w
tej awerroistycznej tradycji podkreśla, że człowiek jest raczej tylko pojęciem,
kategorią scalającą wrażenia już ukonstytuowane w spostrzeżeniach przez przestrzeń
i czas. Hegel forsuje wprost teorię człowieka jako ducha obiektywnego,
stanowiącego ponad myślą i przyrodą wyższą warstwę kosmosu. Husserl głosi, że
stanowi człowieka jedynie świadomość. Egzystencjalizm utożsamił z człowiekiem
głównie wolność. Ujęcie Heideggera przekształca w koncepcję człowieka Rahner i
Boros.
Według
św. Tomasza, człowieka, jak każdy byt, współstanowi urealniający go akt
istnienia, który aktualizuje i wiąże z sobą duszę i ciało jako istotę
człowieka. Istnienie i istota są pełnym bytowym ukonstytuowaniem człowieka,
uzupełnianym przejawami istnienia i cechami istoty jako przypadłościami.
Przypadłości istoty, takie jak intelekt i wola, są podstawowymi relacjami poznania
i decyzji. Przejawy aktu istnienia - realność, prawda, dobro - wyzwalają
relację miłości, wiary i nadziei. W tych relacjach człowiek ujawnia, że jest
osobą. Poznanie i decyzje oraz ich wytwory, głównie jako dzieła stanowiące
kulturę zewnętrzną, są po to, by chroniły relacje osobowe oraz same osoby. Ponieważ
istnienie urealnia i wiąże się najpierw z niematerialną możnością, stanowiącą
duszę, dusza ludzka nie ginie z chwilą utraty ciała. Przechodzi w wieczność,
ciesząc się skutkami miłości, wiary i nadziei, już w tym życiu łączącymi nas z
ludźmi i z Bogiem. Spełnia się w ten sposób właśnie nadzieja, która jest
potrzebą trwania w miłości i w wierze, łączącymi nas z Bogiem i ze wszystkimi
osobami.
b)
Historyka filozofii zaskakuje także fakt, że wciąż dominują idealistyczne
koncepcje Boga, konstruowane przez myślenie posługujące się utworzonymi
pojęciami, bez liczenia się z realnie istniejącymi i otaczającymi nas bytami
oraz z ich strukturą bytową, wymagającą źródła w zewnętrznych wobec tej
struktury przyczynach jej istnienia i istoty. Przyczyną istnienia jest
Istnienie Samoistne, urealniające cały byt, którego istotę kształtują
zewnętrzne przyczyny celowe. Bez wskazania na te zewnętrzne przyczyny,
wszystkie byty stają się absurdalnie samoistne, samotworzące się i absolutne, a
przecież są zależne od otaczającego je świata.
Dominują
więc poglądy, że Bóg jest samomyślącą się myślą (Arystoteles), myślą
stwarzającą (Eriugena, Awicenna, Henryk z Gandawy), pojęciem i zarazem bytem o
nieskończonej mocy (Jan Duns Szkot), powszechnym intelektem ludzkości i zrazem
jej wspólną duszą (Siger z Brabancji), wyłącznie pojęciem lub ideą (Kant),
trwałością kosmosu (Spinoza, także Eriugena), najwyższym punktem wszechświata
(Chalcydiusz), wiecznym trwaniem myśli (Augustyn), samą nieskończonością
(Anzelm, Kartezjusz), samą materią (Dawid z Dinant), wszechobecnym byciem (K.
Rahner), zasadą wywołującą ewolucję świata od stanu rozproszenia do stanu skupienia
(Teilhard de Chardin), niepoznawalnym milczeniem (Pseudo-Dionizy Areopagita).
Te
koncepcje Boga są formułowane na miarę niedokładnej lub świadomie mylącej
analizy bytu.
Według
św. Tomasza podstawową zasadą, wewnętrznie zapoczątkowującą byt bezpośrednio
przez nas poznawany, jest współtworzący ten byt jego akt istnienia, urealniający
i aktualizujący istotę, powiązany z nią jako akt i możność i od tej istoty
zależny w trwaniu. Jako zależny, ten akt istnienia jest wobec tego pochodny.
Stwarza go dla każdego bytu Samoistny Akt Istnienia, niezależny od przyczyn,
niczym nie uwarunkowany, niepochopny, pierwszy. Na mocy swej wyjątkowości, jako
przyczyna sprawcza, gdy swą wolą stwarza istnienia bytów, jest zarazem osobą.
Samoistne Istnienie jako osoba jest Bogiem. Jego atrybutami są przejawy
istnienia, które stanowi Boga jako byt. Te przejawy istnienia są podstawą
odkrywanych przez filozofię relacji osobowych, wiążących człowieka z Bogiem.
Tak ujęte relacje osobowe, a więc w ich warstwie istnieniowej, stanowią religię
naturalną.
c)
Przekształcona przez wierność prawdzie kultura, lub na nowo zbudowana, będzie
służyła osobom, a nie kulturze jako dziełom i rzeczom, które stawia się ponad
człowiekiem. Wyznaczane kulturą, a więc kompozycjami myśli polityka, zarazem państwo
i ustroje będą służyły osobom, a nie instytucjom. Podobnie Europa ma służyć ludziom,
a nie ludzie Europie. Spowoduje to wychowanie moralne woli i prawidłowe
wykształcenie intelektu, równocześnie wsparta na wierności prawdzie i dobru
naturalna mądrość osób.
Tworząc
kulturę i Europę wierną osobom, musimy chronić także religię. Prowadzi to do
problemu jedności opartej na chrześcijaństwie.
Jedność oparta na religii i humanizmie
Odwrócenie
się od Boga absolutyzuje politykę, która najczęściej przy pomocy ideologii
staje się jedynym sposobem i celem wychowania ludzi i tworzenia kultury. Przestają
być cenione relacje osobowe, gubi się odrębność osób i poczucie własnej natury.
Osiągana przez politykę i ideologię swoista jedność myśli i decyzji raczej
przekształca ludzi w bezosobowe maszyny, które z czasem nie tylko nie rozumieją
siebie, lecz także nie rozumieją polityki i państwa. Wszystko staje się
wyłącznie państwem, które musi przegrać jako instytucja, gdyż wszystkie
instytucje tworzą myślący ludzie. Godną człowieka osobowość jako jego kulturę
wewnętrzną tworzy kontakt z osobami. Ten kontakt musi być motywowany miłością
do Boga, gdyż bez obecności w nas realnego i kochającego Boga w istocie naszej
osoby nie można uratować nawet uczciwości. Nie można też wybronić relacji
osobowych ludzi z ludźmi. Samo sumienie jako sąd intelektu o prawdzie i dobru
nie wystarczy. Po prostu nie wystarczy intelekt i wola, aby kochać ludzi.
Potrzebny jest Bóg w nas.
Religia i
humanizm sytuują nas w realnych odniesieniach do osób. Chroni te odniesienia
zespół działań intelektu i woli, wyznaczanych mądrością. Cała działalność
chronienia tworzy w nas kulturę wewnętrzną oraz wyrażającą w dziełach nasze
życie moralne kulturę zewnętrzną. Wychowanie moralne reguluje nasze odniesienia
do osób i do rzeczy w taki sposób, że stawiamy osoby przed rzeczami. Wychowanie
moralne w odniesieniu do rzeczy wyposaża nas w uczciwość, dzięki której zgodnie
ze sprawiedliwością i prawem wiążemy rzeczy z osobami. Uczciwość wobec rzeczy
stanowi niezastąpioną zasadę efektywności gospodarczej. Dzięki uczciwości w
operowaniu rzeczami, a szerzej to ujmując -w gospodarce, staje się realna
gospodarcza jedność Europy. Ponieważ uczciwość wymaga chronienia dzięki miłości
relacji osobowych do ludzi i do Boga, staje się z kolei realna jedność moralna
Europy. Polega ona na bezwzględnym przestrzeganiu humanizmu, a więc na
działaniach zgodnych z prawdą i dobrem osób. Ta właśnie wierność prawdzie i
dobru osób jest moralnością. Prawda i dobro są powodem tworzenia przez intelekt
i wolę takich dzieł i relacji myślnych, że tworzy się moralna kultura
zewnętrzna, wierna więc całej rzeczywistości realnej. Kultura zewnętrzna,
głęboko moralna, jest z kolei podstawą moralnej jedności Europy. Wyrazi się ona
w tym, że w tej kulturze będzie się chroniło filozofię realnych bytów, a w niej
głównie filozofię człowieka i filozofię Boga. Ze względu na wierność prawdzie
przestaną być brane poważnie tendencje ateizujące i materialistyczne, które
proponują ujmowanie rzeczywistości wbrew prawdzie, a ze względu na motywy
ideologiczne, sprzyjające wymyślonym celom i wartościom, w sumie więc
propozycjom dowolnym. Wyrażająca się w moralnej kulturze zewnętrznej jedność
moralna Europy będzie sprzyjała sytuowaniu się człowieka w odniesieniach do
osób, do realnych ludzi i do realnego Boga.
Więzi
człowieka z Bogiem, zgodne z bytową strukturą osób, spowodują, że człowiek
otworzy się bardziej na przyrodzoną obecność w nas Boga. Doprowadzi to do dojrzałości
religijnej i uczyni całkiem realną jedność Europy opartą na religii naturalnej,
to znaczy taką jedność, w której zasadą lub źródłem, podobnie jak w kulturze,
jest mądrość osób i prawda. Ta jedność jest ważna i konieczna, gdyż przez
relacje osobowe wprowadzi nas we właściwy dom człowieka, którym są osoby.
Jeżeli więc osoby są domem człowieka, to tym domem może stać się Unia
Europejska
Dopowiedzmy
tu, że nie wystarczy humanistyczna jedność Europy i że jest ona trudna do
osiągnięcia. Wymaga trwania relacji osobowych ze wszystkimi ludźmi, a prościej
mówiąc - zaprzyjaźnienia się wszystkich ludzi. Nie jest to łatwe do
osiągnięcia. Aby uzyskać dominowanie mądrości i prawdy w Europie, co tworzyłoby
jej jedność, potrzebne jest zastosowanie wielu poprawek w kulturze, gdyż
kultura zewnętrzna stanowi zespół sposobów chronienia relacji osobowych z
ludźmi i z Bogiem poprzez wykształcenie i wychowanie. Może więc wystarczyłoby
stonowanie w kulturze tendencji ateizujących i materialistycznych. Może
wystarczyłoby wytłumaczenie wszystkim Europejczykom, że wspólnota europejska
nie sytuuje się w ideologiach i ustrojach państw, w strukturach władzy i w
polityce, lecz w osobach poprzez relacje osobowe. Wzajemne zamieszkanie osób w
osobach powoduje, że tworzy się wierniejsze osobom i ich dobru państwa i
ustroje, struktury władzy i politykę. Może ponadto wystarczyłoby nauczenie
ludzi właściwej koncepcji człowieka i koncepcji Boga w wersji filozoficznej,
zarazem koncepcji wspólnot naturalnych, takich jak rodzina i naród.
Propozycja
jedności Europy, uzyskiwana przez zamieszkanie w właściwym domu człowieka
wymaga przekształcenia nowożytnej i współczesnej kultury, głęboko zlaicyzowanej
i utrudniającej więzi osobowe z ludźmi i z Bogiem. Być może kultura ta wymaga
zastąpienia jej przez zbudowaną od nowa kulturę powszechną, to znaczy zawsze
wierną osobom w ich prawdzie i dobru, głęboko więc moralną, zawsze chroniącą
relacje osobowe z ludźmi i z Bogiem.
Z ujęć
tych wynika, że w zagmatwanych sprawach świata współczesnego można znaleźć
stałe zasady zachowań uczciwych, zarazem godnych ludzi, ponadto zasady kontaktu
z tym, co prawdziwe i dobre. Są to dwie stałe zasady, na których można się
oprzeć, gdy nie wiemy, jak postąpić. Te dwie stałe zasady to mądrość i prawda.
Zauważmy
już tylko, że gdy mądrość i prawda kształtują nasze życie codzienne jako
trwanie w relacjach osobowych, w wierności prawdzie i dobru, nabywamy humanistycznej
i religijnej dojrzałości, co możemy nazwać duchową elegancją. Jest ona
przejawiającą się przez nas na zewnątrz wspaniałością nabytej mądrości
naturalnej.