MIECZYSŁAW GOGACZ
FILOZOFICZNE ASPEKTY MISTYKI
MATERIAŁY DO FILOZOFII MISTYKI
Akademia Teologii
Katolickiej
Warszawa 1985
© Mieczysław Gogacz
SPIS TREŚCI
Rozdział I. FILOZOFICZNA INTERPRETACJA
DOŚWIADCZENIA MISTYCZNEGO
1.1. Uwagi
uzasadniające temat
1.2. Źródła
wiedzy o doświadczeniu mistycznym
1.3. Cechy
rozpoznawcze doświadczenia mistycznego
1.4.
Terminologia związana z doświadczeniem mistycznym w ujęciu mistyki katolickiej
1.5. Krótki
opis doświadczenia mistycznego w tekstach Teresy Wielkiej i Jana od Krzyża
Rozdział II.
DOŚWIADCZENIE MISTYCZNE NA TLE KONCEPCJI BOGA i KONCEPCJI CZŁOWIEKA
2.1.
Doświadczenie mistyczne jako relacja.
2.2.
Wyjaśnianie relacji mistycznej z pozycji koncepcji Boga
2.3.
Wyjaśnianie relacji mistycznej z pozycji koncepcji człowieka
Rozdział III. MISTYKA A
POZNANIE BOGA
Rozdział IV. ROLA
MISTYKI W TEOLOGII
4.1.
Sproblematyzowanie treści tematu w celu odkrycia kierunku poszukiwania
rozwiązań
4.1.1. Określenie
mistyki w tekstach ks. Granata
4.1.2. Określenie
mistyki w tekstach Garrigou-Lagrange’a
4.2. Próba
rozwiązywania trudności i poszukiwania odpowiedzi
4.2.1. Sposób
badania doświadczenia mistycznego, oraz różnicy między tym doświadczeniem a
religią
4.2.3. Teologia i
wiara, współobecność i zbawienie.
4.3.
Mistyka a teologia (zakończenie)
Rozdział V. KONTEMPLACJA
CZY DZIAŁANIE
5.1.1. Zależność
znaczenia terminów od rozstrzygnięć (filozoficznych materiał językowy)
5.1.2. Pogląd św.
Tomasza z Akwinu na życie kontemplacyjne i życie czynne (materiał historyczny)
5.1.3. Metafizyka
człowieka podstawą zrozumienia kontemplacji i działania (materiał filozoficzny)
5.1.4. Chrystus
drogą zrozumienia kontemplacji i działania.(Materiał teologiczny)
5.2. W
kierunku jedności kontemplacji i działania
5.2.1. Zmiana
perspektywy wyjaśnień
5.2.2.1. Kontemplacja ujęta
filozoficznie
a. Relacje poznania i decyzji.
c. Różnica między kontemplacją,
poznaniem mistycznym i wiedzą uszczęśliwiającą
5.2.2.2. Kontemplacja ujęta
teologicznie
a. Pogląd R. Garrigou-Lagrange’a.
c. Dokumenty Soboru Watykańskiego II
d. Kontemplacja i życie religijne
5.2.3.3. Związki między metanoią
i humanizmem
5.3.
Heroizm warunkiem jedności kontemplacji i działania (zakończenie)
Rozdział VI. PROBLEMY
DZIŚ DYSKUTOWANE
6.1.
Zainteresowanie mistyką wyrazem zainteresowania Bogiem
6.2.
Doświadczenie mistyczne radosnym przeżyciem obecności Boga, który sam
przychodzi
6.3.
Poświadczenie religijne a doświadczenie mistyczne
Rozdział VII. DOKTRYNA
MISTYCZNA ŚW. TOMASZA I JEJ ZNACZENIE DLA ŻYCIA CHRZEŚCIJAŃSKIEGO
7.1. Dwie wersje doktryny mistycznej św.
Tomasza
7.2.
Wyjaśnienie filozoficzne tych dwu wersji
7.3.
Prawidłowe zastosowanie doktryny mistycznej św. Tomasza w życiu religijnym
człowieka
7.3.1 Aspekt
przeżyciowy i porządek ascetyczny
7.3.1.1. Ciemna noc miłości w
postaci rozpaczy
7.3.1.2. Ciemna noc miłości w
postaci ateizmu
7.3.2. Aspekt
strukturalny i porządek religijny
7.4. Rola
Chrystusa w doktrynie mistycznej św. Tomasza i w życiu chrześcijańskim
Rozdział VIII.
ASCETYCZNE PROPOZYCJE PRZEZWYCIĘŻENIA CIEMNEJ NOCY MIŁOŚCI
8.1. Ciemna
noc miłości i oczyszczenie bierne
8.2.
Przejawy rozwoju życia religijnego
8.2.1. Pierwsze
nawrócenia (droga oczyszczenia)
8.2.2. Drugie
nawrócenie (droga oświecenia)
8.2.3. Trzecie
nawrócenie (droga zjednoczenia).
8.3.
Zagrożenia wywołane naszą interwencją w powodowane przez Boga oczyszczenie
8.3.1.
Wydobywanie z zagrożeń w pierwszym nawróceniu (w drodze oczyszczenia)
8.3.2.
Wydobywanie z zagrożeń w drugim nawróceniu (w drodze oświecenia)
8.3.3.
Wydobywanie z zagrożeń w trzecim nawrócenia (w drodze zjednoczenia)
Rozdział IX. DROGA
ŚWIECKICH DO ŚWIĘTOŚCI
9.1. Próba
określenia świętości
9.3. Droga
świeckich do Boga ze względu na posługi duchowe
9.4. Droga
świeckich do Boga ze względu na właściwe tej drodze środki ascetyczne
9.4.2.
Obdarowywanie dobrocią i przyjaźnią
9.4.3. Stałe
wychowywanie miłości
10.1.
Aktualność, cel i zagadnienia wyjściowe tematu
10.1.1.
Aktualność problemu doświadczenia mistycznego
10.1.3. Zespół
zagadnień wyjściowych zawierających problem doświadczenia mistycznego
10.2.
Poszukiwanie w tekstach św. Bonawentury opisu doświadczenia mistycznego
10.2.1. Droga
człowieka do Boga.
10.3.
Poznanie per raptum jako doświadczenie mistyczne
10.3.1. Cechy
rozpoznawcze doświadczenia mistycznego
10.3.2. Opis
poznania per raptum w tekstach św. Bonawentury
10.3.3. Uwagi do
komentujących poznanie per raptum ujęć E. Longpre
10.3.4. Cechy
mistycznego poznania per raptum
10.4.
Apofatyczna budowa opisu doświadczenia Boga per
raptum
10.4.1. Cechy
apofatyczne opisu
10.4.2.
Apofatycznie ujęty w tekstach św. Bonawentury proces religijnego rozwoju ludzi
10.4.3.
Apofatyczne momenty opisu doświadczenia mistycznego per raptum
PRACE AUTORA NA TEMATY
MISTYKI LUB W TYCH PRACACH ROZDZIAŁY O
MISTYCE
WSTĘP
Obserwowane
dziś, głównie wśród młodzieży, wciąż jeszcze szerokie zainteresowanie mistyką
bardziej niż teologią i filozofią skłania także teologów i filozofów do
uważniejszego podejmowania tematu mistyki.
Uważa się na ogół, że jest to temat przede wszystkim
teologiczny. Okazuje się jednak, że ma on wiele aspektów filozoficznych
najpierw w sensie filozofii chrześcijańskiej, przez którą rozumiem opisanie
bytowej struktury tego, co objawione. Jest więc filozofia chrześcijańska
zastosowaniem analizy identyfikującej byty w odniesieniu do rzeczywistości,
która nie stanowi wprost przedmiotu filozofii, gdyż nie poddaje się poznaniu
zmysłowo-umysłowemu. Okazuje się ponadto, że mistyka zawiera także przedmioty
badań właściwe filozofii. Takim najpoważniejszym przedmiotem filozoficznym w
mistyce są relacje. Ponieważ doświadczenie mistyczne jest relacją poznawczą, zachodzącą
między człowiekiem i Bogiem, filozof identyfikujący człowieka jako byt i Boga
jako byt, ma podstawy do zastanowienia się nad tym doświadczeniem jako właściwym
przedmiotem swych badań.
Doświadczenie mistyczne stanowi w tej książce główny
temat rozważań. Jest ono ukazywane jako relacja, różna od życia religijnego,
objawień i ascezy. Jako relacja jest zarazem filozoficznie identyfikowana
poprzez podmiot i kres, którymi dla doświadczenia mistycznego są człowiek i
Bóg. Omawiane są też granice między teologicznym i filozoficznym ujęciem tego
doświadczenia. Ponieważ należy ono, jako poznanie, do działań wspierających w
trwaniu życie religijne, stało się potrzebne omówienie tych dziedzin życia
religijnego, które noszą nazwę kontemplacji, ascezy, oczyszczenia biernego i
czynnego, przejawiających się w przeżyciach ludzi jako ciemna noc miłości.
Doprowadziło to z kolei do tematu świętości.
Doświadczenie mistyczne i związane z nim inne
relacje, stany i działania człowieka, są w książce identyfikowane przy pomocy
ujęć św. Tomasza z Akwinu. Jego rozumienie bytu zarówno jako podmiotu relacji,
jak i relacji podmiotowanych, rozumienie osoby, układu przyczyn wewnętrznych i
zewnętrznych, istnienia i istoty, człowieka i Boga, wyznacza proponowane w
książce rozwiązania. Są one ukazywaniem mistyki wciąż jako relacji człowieka do
Boga osobowego. I są w sumie ukazywaniem w tym temacie heurystycznych walorów
tomizmu, zarówno jak i roli metafizycznych identyfikacji w zakresie pytania o
to, że coś jest i czym jest, że zachodzi i czym jest doświadczenie mistyczne.
Dla celów erudycyjnych zawarty jest w książce
dodatkowy rozdział o ujęciu doświadczenia mistycznego przez św. Bonawenturę.
Książka ma cele przede wszystkim dydaktyczne. Jest
pomyślana jako zbiór materiałów do egzaminu. Materiały te stanowiły zarazem
podstawę wykładów. Książka spełnia wobec tego cel- także badawczy. Jest drogą
do zorganizowanej i względnie pełnej refleksji nad doświadczeniem mistycznym,
może nad całym problemem mistyki.
Napisanie monografii na temat mistyki nie jest
łatwe. Ważne jednak i już potrzebne jest scalanie refleksji w zakresie metodyki
badań nad mistyką i w zakresie tomistycznej analizy doświadczenia mistycznego.
Z tych względów ukazuje się ta książka, jako zbiór wybranych rozpraw, które
wśród moich publikacji na temat mistyki tym się charakteryzują, że wyznaczają
metafizyczną i tomistyczną linię rozwiązań.
Rozdział I.
FILOZOFICZNA iNTERPRETACJA DOŚWIADCZENIA MISTYCZNEGO
1.1.
Uwagi uzasadniające temat
W
dzisiejszej kulturze, którą w dużym stopniu cechuje praktycyzm i praktyczny
materializm, obserwujemy wbrew pozorom dość powszechny i mocny nurt
poszukiwania wprost przeżyć mistycznych. Przeżyć tych w całym świecie poszukuje
głównie młodzież. Jeżeli weźmie się pod uwagę, że potrzeba tych przeżyć stanowi
ważny punkt programu wielotysięcznych grup młodzieży, to poszukiwanie przeżyć
właśnie mistycznych należy uznać za ważny i aktualny czynnik w profilu kultury
naszych czasów. Możemy też dodać, że wobec tego czasy te charakteryzuje zespół
bardzo subtelnych i trudnych potrzeb.
Doznań lub doświadczeń, a ogólnie mówiąc - przeżyć
mistycznych, poszukuje się dzisiaj przede wszystkim na trzech drogach:
1) przy pomocy
narkotyków,
2) w źródłach
i tradycji wielkiej poezji i teologii Wschodu,
3) w życiu
religijnym, kształtowanym Ewangelią.
Historyk teorii i kierunków mistycznych, a zarazem
historyk filozofii musi być zaniepokojony nieporozumieniem, które polega na
przypisaniu narkotykom i poezji, a także naturalistycznym teologiom, mocy
wywołania przeżyć mistycznych. Tych przeżyć nie wywoła nawet treść Ewangelii.
Przeżycie mistyczne, jeżeli jest wewnętrznym i bezpośrednim doznaniem obecności
w nas Boga, może spowodować tylko Bóg. Przeżycie to zakłada więc osobowy
kontakt z Bogiem, czyli życie religijne, gdyż życie religijne polega właśnie na
osobowych powiązaniach człowieka z Bogiem. I niekiedy Bóg, powiązany z nami
osobowo, sprawia w nas doznanie swej obecności. Tylko funkcjonalistyczne
pojmowanie religii, czyli uznanie za religię zespołu znaków zewnętrznych, może
być źródłem przekonania, że powtarzanie tych znaków spowoduje w nas realną
obecność Boga. Takie pojmowanie jest bliskie ujęciom naturalistycznym i
gnostyckim, według których naszym własnym, czysto mechanicznym działaniem,
głównie poznawczym, możemy spowodować faktyczne i mistyczne spotkanie z Bogiem.
Podkreślmy, że to spotkanie może spowodować tylko sam Bóg.
Mówiąc o znakach, pomijam problematykę
chrześcijańskich znaków sakramentalnych, które według E.H. Schillebeeckxa są
zbawczym uobecnianiem się w nas Chrystusa, powodującego tę obecność [1].
Przeciwstawiam się właśnie funkcjonalistycznemu pojmowaniu, według którego
każda czynność, traktowana jako czynność liturgiczna, ma moc spowodowania w nas
realnej obecności Boga. Wyczuwając, że przeżycie mistyczne jest wewnętrznym w
nas - w obrębie psychiki lub świadomości - spotkaniem Boga, w niektórych
środowiskach młodzieżowych sięga się po środki mechaniczne, przekształcające
psychikę w kierunku poszerzenia jej o możliwość - jak się sądzi - także objęcia
Boga. Myli się tu realne, tworzone w nas przez Boga życie religijne z jego
funkcjonalistyczną i naturalistyczną, w sumie błędną interpretację.
Ponieważ zagadnienia te stanowią aktualny i dość
duży zakres spraw ludzkich, ważny czynnik w kulturze naszych czasów, a także
modną dziś problematykę środowisk młodzieżowych, należy je podejmować i
starannie wyjaśniać. Należy je wyraźnie podjąć przede wszystkim w teologii
katolickiej, ukazując miejsce przeżyć mistycznych w życiu religijnym osób, które
spotkania z Bogiem poszukują na drodze określonej Ewangelią. Młodzież katolicka
nie może bowiem nie zetknąć się z problemem przeżyć mistycznych i przypuszczać,
że tylko teologie Wschodu prowadzą do Boga żywego, i że nie prowadzi do Niego
katolicyzm, często jeszcze utożsamiany w popularnej i złej teologii z systemem
nakazów i zakazów. Może właśnie tej teologii popularnej wciąż brakuje wymiaru,
który jest ukazywaniem osobistej i żywej więzi człowieka z Bogiem.
Pragnę tu odpowiedzieć tylko na jedno pytanie, a
mianowicie, czym jest doświadczenie mistyczne. Ponieważ na pytanie, czym coś
jest, odpowiada filozofia, nazywam to ujęcie filozoficzną interpretacją
doświadczenia mistycznego.
1.2.
Źródła wiedzy o doświadczeniu mistycznym
W
okresie zadomowionego w Europie pozytywizmu, przyznającego tylko naukom
szczegółowym walor twierdzeń uzasadnionych, pod koniec więc wieku XIX, profesor
Sorbony w Paryżu, Henri Bergson, zaczął głosić, że dowodem istnienia Boga jest
doświadczenie mistyków. Bergson ujął zagadnienie dość szokująco dla
przyrodników, lecz zarazem zgodnie z pozytywistycznym postulatem naukowości.
Jeżeli bowiem naukowe są tylko zdania, opisujące doświadczenie, lub inne
zdania, dające się sprowadzić do tych zdań protokolarnych, to twierdzenie o
istnieniu Boga jest właśnie zdaniem, opisującym doświadczenie mistyka.
Zauważmy jednak zaraz, że inne jest doświadczenie, o
którym mówi przyrodnik i inne jest doświadczenie mistyka.
Czego więc dotyczy doświadczenie mistyczne, jak
przebiega, w jakich warunkach się pojawia? Oto pytanie, na które w naszych
czasach usiłowano odpowiedzieć w szeregu publikacjach z zakresu psychologii,
psychopatologii, parapsychologii, seksuologii i dziejów religii. Szukano
odpowiedzi - zgodnie z pozytywizmem - w naukach szczegółowych. Nie często pytano
samych mistyków o odpowiedź na te pytania. Nie często więc studiowano historię
mistyki, która wymaga znajomości także teologii, a niekiedy różnych teologii, i
która wymaga znajomości filozofii.
O doświadczenie mistyczne należy pytać przede
wszystkim teologię i filozofię dlatego, że doświadczenie to występuje na
terenie życia religijnego, które omawia teologia. Do filozofii zwracamy się z
tego względu, że w swej metafizyce ustala ona, czym coś jest, także więc to,
czym jest doświadczenie mistyczne.
Bergson informuje, że niekiedy ludzie twierdzą, iż
doświadczyli w sobie obecność Boga. Swoje doświadczenie mistyczne
zaprotokołowali lub opisali. Są tak poważni, normalni, psychicznie zdrowi,
darzeni szacunkiem swego otoczenia, że nie mamy podstaw do kwestionowania ich
świadectwa. Ta informacja Bergsona jest także słuszną regułą metodologiczną,
aby o doświadczeniu mistycznym pytać samych mistyków.
Źródłem więc naszej wiedzy o doświadczeniu
mistycznym są świadectwa mistyków. Są nim ich teksty lub protokoły ich
zwierzeń.
Wydaje się, że nie mamy innego, naukowego podejścia
do tego problemu. Nasze ewentualnie własne przeżycie mistyczne jest miarodajne
tylko dla nas. Gdy chcemy je zanalizować, już staje się tekstem, informacją,
która - jak każdy tekst - podlega zabiegom badawczym. Jak weryfikować
doświadczenie mistyczne? Jak sprawdzić, że nie jest złudzeniem? Jak odróżnić je
od tak zwanego stanu mistycznego? Jakich użyć kryteriów prawdziwości tego
przeżycia, to znaczy co będzie znakiem rozpoznawczym, że to było rzeczywiście
doświadczenie mistyczne, czyli doświadczenie przez danego człowieka obecności w
nim Boga? Czy nauki szczegółowe, np. przyrodnicze, w których w ogóle nie zjawia
się pytanie o Boga, mogą wyjaśniać doświadczenie obecności Boga, o którym nic
nie wiedzą, którego nie badają w obszarze swego przedmiotu i sobie dostępnymi
metodami badawczymi? Czy więc o to, czym jest doświadczenie mistyczne,
doświadczenie, które się staje i konstytuuje w momencie dającej się
bezpośrednio poznać obecności Boga, czy więc to doświadczenie może wyjaśniać
psychologia, medycyna, parapsychologia, psychopatologia lub inne nauki
szczegółowe, które z racji metodologicznych na swym terenie nie wykrywają i nie
analizują obecności Boga w człowieku? Nauki szczegółowe mogą ustalać zjawiska
towarzyszące doświadczeniu mistycznemu, np. skupienie, ekstazę, stan
fizjologiczny Systemu nerwowego, dynamizm napięć, nastrojów, nawet przejawy
procesów myślowych. Nie mogą śledzić samego spotkania Boga z człowiekiem w tej
sytuacji bezpośredniego doświadczenia, które nazywamy doświadczeniem
mistycznym.
Jest więc metodologicznie uzasadnione, abyśmy za
źródło wiedzy o doświadczeniu mistycznym uznali świadectwo mistyków. Jeżeli
według ich świadectwa doświadczenie mistyczne jest bezpośrednim doznaniem przez
nich obecności Boga, to także jest metodologicznie uzasadnione posługiwanie się
teologią przy interpretacji tego doświadczenia. A ponieważ teologia mówi najczęściej,
jak wiemy, językiem filozofii klasycznej, w badaniach dotyczących doświadczenia
mistycznego nie tylko mamy prawo, lecz musimy posłużyć się filozofią.
Także z tego powodu tematem tego ujęcia jest
filozoficzna interpretacja doświadczenia mistycznego.
1.3.
Cechy rozpoznawcze doświadczenia mistycznego
Obserwujemy
ciekawe zjawisko metodologiczne, które polega na tym, że aby ustalić
terminologię, potrzebną do omówienia problemu, musimy najpierw choćby ogólnie
określić, czym jest w tym wypadku samo doświadczenie mistyczne.
We wszystkich tekstach mistycznych, zarówno mistyków
katolickich, czy w ogóle chrześcijańskich, jak i w tekstach mistyków
hinduistycznych, mistyków islamu, w religiach i kultach nawet afrykańskich,
występuje stały motyw bezpośredniego doznania przez człowieka obecności Boga. W
tych różnych religiach, tekstach i świadectwach, Bóg jest pojmowany
różnorodnie. W każdym razie, co zresztą podkreślał także Bergson, cechą
rozpoznawczą doświadczenia mistycznego jest bezpośrednie doznanie obecności
Boga. Dodajmy, że dalszą cechą tego bezpośredniego doświadczenia Boga jest
świadome doznawanie tej obecności.
Możemy więc już ustalić trzy główne cechy
doświadczenia mistycznego:
a) jest to
doświadczenie Boga,
b) jest to
bezpośrednie doświadczenie,
c) jest to
doświadczenie świadome.
Mistyk wie, ma świadomość tego, że w tej oto chwili
jest w nim bezpośrednio obecny Bóg, dostępny jego duchowym władzom poznawczym w
swoistym doświadczeniu.
Zauważmy także, że w literaturze z zakresu mistyki
te zagadnienia nie ulegają wątpliwości. Nie są dyskutowane. Wszyscy teoretycy
mistyki i sami mistycy podkreślają, że w doświadczeniu mistycznym doświadcza
się Boga, właśnie bezpośrednio i że się wie, iż to jest bezpośrednie spotkanie
z Bogiem.
Dyskutuje się natomiast przebieg doświadczenia
mistycznego, pytanie o to, jaką sferą swego bytu człowiek doświadcza Boga, po
czym poznać, że to jest właśnie doświadczenie Boga, a nie innego bytu, i w
związku z tym dyskutuje się, kim jest Bóg.
Większość tych dyskutowanych zagadnień ze względu na
pytanie: czym coś jest, należy do filozofii. Pytamy bowiem, czym jest
doświadczenie mistyczne, kim jest Bóg, jakim procesem w człowieku jest
doświadczenie?
Filozof, rozważając ontyczną strukturę otaczających
go bytów, dochodzi do wniosku, że jeżeli istnieją one jako ograniczone, to są
nie-samoistne. Dlatego więc, że są realne, istnieje także samoistna przyczyna
sprawcza ich istnienia. Tę przyczynę nazywamy Bogiem. Filozof wykrywa, że
między przyczyną sprawczą i człowiekiem zachodzi więc relacja sprawczości.
Filozof jako filozof wykrywa też, że między
przyczyną sprawczą a człowiekiem nie zachodzi relacja bezpośredniego poznania.
Jednak o takim poznaniu informuje teolog. Teolog wie o tym z religii, którą
wyjaśnia. Różnorakie pojmowanie religii powoduje różnorodne teologie. W
odmiennym pojmowaniu religii i teologii należy szukać różnorodnego pojmowania
doświadczenia mistycznego.
Mistycy doświadczają Boga w warunkach religijnych. O
religii językiem filozoficznym mówi teologia. W teologii i w filozofii należy
więc poszukiwać interpretacji doświadczenia mistycznego.
Zapytajmy z kolei, w jakiej teologii i w jakiej
filozofii?
Pełna, uzasadniona odpowiedź na to pytanie
wymagałaby analizy szerszej niż na to pozwalają ramy tego ujęcia. Zastosujmy
inny zabieg badawczy, a mianowicie zarysujmy opis doświadczenia mistycznego
taki, jaki znajdujemy u mistyków katolickich i podajmy ten opis interpretacji
ze strony filozofii klasycznej. Szansą i przewagą tego opisu w stosunku do
opisu mistyków, np. hinduistycznych, jest to, że bierze się w nim pod uwagę
człowieka jako osobę. W wyniku doświadczenia mistycznego osoba ludzka bardziej
się integruje, wewnętrznie wzbogaca, uszlachetnia. Nie znika, nie ulega
depersonalizacji. To doświadczenie mistyczne jest na korzyść człowieka. W tym
właśnie można widzieć szansę tego opisu i uzasadnienie posłużenia się - jako
przykładem - mistyką katolicką.
1.4.
Terminologia związana z doświadczeniem mistycznym w ujęciu mistyki katolickiej
1. Bóg w
sensie filozoficznym, rozpoznawany jako przyczyna sprawcza istnienia bytów
nieabsolutnych, jest samoistnym istnieniem, stanowiącym osobny, absolutny byt
osobowy.
2. Bóg w
sensie teologicznym, objawiający zbawiającą nas swoją miłość, jest jednym
Bogiem, który jest zarazem Trójcą Osób.
3. Religia nie
jest ideologią, poglądem, swoistą kulturą duchową. Jest zespołem relacji,
wiążących osobę ludzką z Osobami Boskimi. Relacje są rzeczywistością, nie
teorią. Religia jest więc rzeczywistością osobowych powiązań człowieka z
Bogiem.
4. Teologia
religii jest uporządkowanym, naukowym tłumaczeniem rzeczywistości religijnej,
traktowanej jako zespół relacji, które są bytami niesamodzielnymi, stanowiącymi
powiązanie między człowiekiem i Bogiem. Trwanie tego powiązania jest osobową
wartością zbawienia. Teologia jest więc z tego względu objawioną aksjologią.
5. Wiara
religijna jest relacją osobową, którą podtrzymujemy w trwaniu dzięki decyzji
przyjęcia poznanej przez nas informacji objawionej z motywu zaufania prawdomówności
Boga. Ten motyw zaufania jest otwarciem się osoby ludzkiej na przyjęcie Boga i
w warunkach wiary ukochaniem Boga, który pomaga człowiekowi podjąć takie
decyzje.
6. Mistyka
jest wiedzą teologiczną na temat dziejącego się w człowieku świadomego i
bezpośredniego doznania obecności Boga.
7. Stan
mistyczny jest przejawianiem się w człowieku skutków przekształcanej w nas
przez Boga miłości, wiążącej nas coraz mocniej z Bogiem dzięki darom Boga-Ducha
Świętego, który posłany przez Ojca i Syna, razem z Nimi w nas obecny, tworzy
nasze zbawiające nas powiązania z Bogiem.
8. Modlitwa
jest przejawianiem się w naszej osobie stanu przekształconej w nas przez Boga
miłości i jest sposobem wyrażania Bogu miłości.
9. Doświadczenie
mistyczne jest nagłym, nie wywołanym przez nas, świadomym i bezpośrednim
doznaniem Boga, w którego obecność wierzymy, i który teraz daje się
bezpośrednio doznać naszym duchowym władzom poznawczym.
10. Ekstaza
jest zawieszeniem działania zmysłowych władz poznawczych i swoistą biernością
władz duchowych, intelektu i woli, którym Bóg daje doznać swej obecności nie
przez wiarę, lecz przez bezpośredni i świadomy odbiór tej obecności.
1.5.
Krótki opis doświadczenia mistycznego w tekstach Teresy Wielkiej i Jana od
Krzyża
Teresa Wielka w swojej książce pt. „Życie” [2]
pisze, że „rozum, ile mi się zdaje, nie myśli, ani się nie gubi, tylko, jak
mówię, nie działa, jakby przerażony wielkością tych rzeczy, które ogląda”.
Teresa Wielka dodaje, że jest to „widzenie umysłowe”, „widzenie Boskiej
obecności”.
Jan od Krzyża w książce pt. „Droga na górę Karmel” [3],
dodaje, że „potrzeba zatem duszy pragnącej złączyć się bezpośrednio z Bogiem i
być blisko Niego, złączyć się z tym ciemnym obłokiem”.
Z zacytowanych zdań i ich kontekstów wynika, że
według Teresy Wielkiej i Jana od Krzyża doświadczenie Boga jest odbiorem przez
intelekt, który „nie myśli, ani się nie gubi”, dosłownie więc odbiorem
obecności Boga. Ten moment „ciemnego obłoku” oznacza, że doświadczenie to nie
dostarcza pojęć, nie wyraża się w pojęciach. Doświadczenie mistyczne nie jest
więc kontaktem z Bogiem jako przedmiotem pojęciowania, lecz z Bogiem,
pozwalającym doświadczać swej obecności, swego istnienia w osobie ludzkiej.
1.6. Komentarz
filozoficzny
Filozof tomista, zapytany o opinię na temat tego
opisu doświadczenia mistycznego, jest uderzony ujęciami, bliskimi tomizmowi
egzystencjalnemu, o którym Teresa Wielka i Jan od Krzyża nic nie wiedzieli.
Znaczy to tylko, że tomizm egzystencjalny zgodnie z rzeczywistością opisuje
strukturę bytu.
Najpierw problem dosłownej obecności Boga w duszy
„złączonej bezpośrednio z Bogiem”.
Rozważając relacje między człowiekiem i Bogiem,
relacje osobowego spotkania, filozof wykrywa, że relacje spotkania pomiędzy
człowiekiem i człowiekiem dają w wyniku wymianę skutków tego, że człowiek jako
byt, jest jednością, prawdą, dobrem. Natomiast relacje spotkania mieczy
człowiekiem i Bogiem dają w wyniku nie skutki, lecz właśnie obecność Boga w
człowieku. Bóg, który jest bytem strukturalnie prostym, który jest samym
istnieniem, nie zdwaja się na istotę i działania. Jeżeli kontaktuje się z
człowiekiem osobowo, to w ten sposób, że znajduje się w istocie człowieka cały
jako osoba, jako cały byt [4]. Słusznie więc twierdzą mistycy, że
doświadczają w sobie obecność Boga, a nie np. jego dobroci.
Z kolei zauważmy, że tę obecność uświadamia sobie
intelekt. Człowiek bowiem wie, ma świadomość tego, że doświadcza obecności
Boga, który jest bytem duchowym. Człowiek może doświadczać Boga tylko
intelektem. Miał rację Tomasz z Akwinu, gdy twierdził, że wiedza jest domeną
intelektu. Mylił się więc Bernard z Clairvaux, który uważał, że w doświadczeniu
mistycznym tylko miłość odbiera i przeżywa obecność Boga. Wola i miłość nie
mają szans uświadomienia sobie tego, czego doznają. Są podmiotem akceptacji, a
nie poznania. I akceptują to, co poznał lub doświadczył intelekt.
Następny problem dotyczy tego, co poznaje intelekt w
doświadczeniu mistycznym.
Z oświadczeń mistyków wiemy, że w doświadczeniu
mistycznym intelekt jest bierny, że tylko odbiera obecność Boga. Właśnie
obecność. Nie tworzy pojęć, nie widzi jasno, a więc doznaje samego istnienia
Boga obecnego w człowieku.
Tomasz z Akwinu nie korzystając w analizie doświadczenia
mistycznego ze swej teorii istnienia, uważał, że poznanie jest tylko tworzeniem
pojęć. Człowiek jednak tworzy pojęcia tylko poprzez doświadczenie zmysłowe. Bóg
jest bytem duchowym i z tego względu nie można w tym życiu ująć Jego istoty.
Tomasz sądził więc, że doświadczenie mistyczne, a więc świadomy odbiór obecnego
w duszy Boga, jest tylko „poznaniem jakby doświadczalnym” („cognitio quasi
experimentalis Dei”)[5]. Poznanie istoty Boga, a więc wyrażone w
pojęciach, uzyskujemy w tym życiu tylko przez Objawienie.
Maritain jednak nauczył nas, że według Tomasza
intelekt możnościowy poznaje zarówno istotę jak i istnienie bytów.
Doświadczając obecności Boga, mistyk nie posługuje się intelektem czynnym, gdyż
nie może bezpośrednio utworzyć pojęć ujmujących istotę Boga. Jego intelekt
możnościowy może jednak doświadczyć istnienia obecnego w nim Boga. Mistyk więc
poznaje doświadczane istnienie Boga nie tworząc pojęcia Jego istoty.
Wszyscy teologowie katoliccy zgadzają się na trzy główne
cechy doświadczenia mistycznego:
1) jest to
uświadomienie sobie przez człowieka, bez pomocy wyobrażeń i rozumowania, że Bóg
jest w człowieku doświadczalnie obecny,
2) to
doświadczenie nie daje nowych pojęć. Jest tylko wpatrywaniem się w Najwyższe
Dobro z przeogromną miłością,
3) świadomość,
że doznanie obecności Boga zjawiało się nagle, że nie zależy od naszej woli,
która nie może tego doświadczenia ani wywołać, ani zatrzymać. Władze duchowe są
bierne, a w najgłębszych warstwach duszy dokonuje się ścisłe spotkanie,
zjednoczenie z Bogiem.
Teologowie różnią się natomiast w wyjaśnieniu, jak i
którymi władzami duchowymi człowiek odbiera obecność w sobie Boga. Te różnice
są jednak zrozumiałe i zależą od tradycji filozoficznej, w świetle której
teolog tłumaczy doświadczenie mistyczne.
Teologowie, nawiązujący do ujęć Augustyna,
Pseudo-Dionizego, Bernarda z Clairvaux, Bonawentury, sądzą, że człowiek
doświadcza w sobie bezpośredniej obecności Boga samą swą miłością, najwyższym
więc „szczytem” duszy w warunkach ekstazy, czyli zawieszania działań władz
zmysłowych i duchowych. To ekstatyczne doświadczenie jest możliwe po
wyćwiczeniu się w cnotach moralnych, przy intensywnym, głębokim życiu
religijnym.
Teologowie o orientacji arystotelesowskiej
przyjmują, że sam intelekt, któremu towarzyszy miłość, doznaje obecności Boga,
przez Boga spowodowanej. W tej grupie możemy umieścić Tomasza z Akwinu.
Teologowie, którzy kontynuują stanowisko Tomasza,
stanowią trzy grupy:
1. Doświadczenie
mistyczne nie różni się od aktu wiary. Jest tylko przejawem intensywniejszego
działania darów Ducha Świętego, jest etapem rozwijającego się życia
religijnego. Według Garrigou-Lagrange’a intelekt rozpoznaje głębszą w nas
miłość, kształtowaną przez Boga i to rozpoznanie jest doświadczeniem-mistycznym,
doświadczeniem pośrednim. Według Maritaina, który teorii poznania istnienia nie
odniósł do interpretacji doświadczenia mistycznego, jest ono przyjęciem wiedzy
o Bogu, wiedzy pogłębionej darem mądrości.
2. Doświadczenie
mistyczne jest możliwe w warunkach wiary religijnej i polega na ujęciu Boga w
etapie ponadświadomości. Tak sądzi Marechal. Guibert przyjmuje, że jest to
spostrzeganie życia nadprzyrodzonego. Nie jest to intuicja i nie jest to zwykłe
poznanie przez wiarę.
3. Doświadczenie
mistyczne jest bezpośrednim doznaniem przez intelekt możnościowy samego
istnienia obecnego w człowieku Boga, gdy Bóg zechce nie tylko udzielać się nam
na mocy naszej wiary, lecz także dać się ująć władzy poznawczej. To stanowisko
głosi i przyjmuje autor tej książki.
Dodajmy najpierw, że doświadczenie mistyczne zdarza
się w życiu ludzi głęboko religijnych. Jest wywołane przez Boga, lecz w naszych
ludzkich władzach poznawczych duchowych wspomaganych darami Ducha świętego. W
doświadczeniu tym nie zdobywamy nowych pojęć, nowej wiedzy o Bogu. Jest to
doznanie istnienia obecnego w nas Boga, który zechciał być nie tylko
przedmiotem naszej wiary, lecz także przedmiotem bezpośredniego doznania Go
przez intelekt ludzki. Temu doświadczeniu towarzyszy umocnienie i pogłębienie
się miłości do Boga.
Doświadczenie mistyczne nigdy nie jest nastrojem,
emocją, dezintegracją psychiczną. Jest nagłym w człowieku aktem uświadomienia
sobie, że intelekt bezpośrednio doświadcza obecności Boga, tego Boga, z którym
kontaktował się przez akt wiary.
Rozdział II.
DOŚWIADCZENIE MISTYCZNE NA TLE KONCEPCJI BOGA i KONCEPCJI CZŁOWIEKA
2.1.
Doświadczenie mistyczne jako relacja
Jeżeli dzięki filozofii umie się ustalać, czym coś
jest, to filozofia może także pomóc w zrozumieniu, czym jest doświadczenie
mistyczne. I okazuje się, że właśnie filozofia pomaga w rozpoznaniu
niedokładnych lub błędnych opinii, a zarazem jest w stanie dostarczyć sposobów
trafienia na właściwe określenie doświadczenia mistycznego. Zobaczmy, że tak
naprawdę jest.
O doświadczeniu mistycznym informują nas mistycy, to
znaczy ci ludzie, którzy takiego przeżycia doznali. Wyznania mistyków lub
świadectwa mistyków są więc głównym źródłem naszej wiedzy o tym tajemniczym
doświadczeniu. Mistycy wyrażają swoje świadectwa w określonym języku, przy
pomocy pojęć, których sensy są na ogół zrozumiałe dla odbiorców tej informacji.
Mistycy zresztą chcą wyjaśnić, co się zdarzyło, i z tego względu np. św. Teresa
z Avila wielokrotnie i w różny sposób stara się ukazać swoje wewnętrzne
doświadczenie Boga. Podobnie chcą nam to samo wyjaśnić mistycy Wschodu. Dzięki
więc temu, że mistycy swoje wewnętrzne doświadczenia Boga wyrażają w określonym
języku przy pomocy pojęć, których sensy wielokrotnie precyzują, ich świadectwo
można rozważać z pozycji kultury, a w tej kulturze z pozycji teologii i
filozofii. Inaczej mówiąc, możemy ustalić, w jakiej filozofii i w teologii ich
informacja została nam przekazana. Gdy z kolei zidentyfikujemy tę filozofię i
porównamy ją z innymi wersjami filozofii, a przede wszystkim gdy zbadamy
zgodność tej filozofii z rzeczywistością, jesteśmy już blisko ustalenia, czy
dany mistyk naprawdę doświadczył realnego Boga.
Według wszystkich świadectw mistyków, doświadczenie
mistyczne jest wewnętrznym i świadomym doznaniem obecności Boga, obecności
wewnątrz osoby ludzkiej.
To przekonanie mistyków pozwala od razu odróżnić
doświadczenie mistyczne od objawień, takich jak objawienie w Lourdes, czy w
Fatima. Objawienia są zewnętrznym wobec człowieka widzeniem przez niego osób
świętych. Boga, Matki Boskiej, właśnie odbieraniem ich poprzez zmysły, głównie
poprzez wzrok i słuch, gdy jawią się w postaci ludzkiej, w postaci światła lub
głosu.
Tymczasem doświadczenie mistyczne jest wewnętrznym
doznaniem Boga, jest Jego obecnością w obrębie osoby ludzkiej, o czym mistyk w
danej chwili dokładnie wie, jest właśnie tego świadomy.
Odróżnienie objawień i doświadczenia mistycznego
wymaga dalszych, koniecznych odróżnień.
Główną trudnością i problemem jest odróżnienie
objawień i doświadczenia mistycznego od złudzeń, od fikcji. Nikt z nas przecież
nie chciałby ulegać pomyłkom, właśnie złudzeniom, wywołanym np. środkami
chemicznymi, chorobą psychiczną, czy zbyt łatwym, wprost pochopnym uznaniem
jakiegoś przeżycia za coś, czym ono nie jest.
Wydaje się, że znakiem prowadzącym do rozpoznania
prawdziwych objawień i prawdziwego doświadczenia mistycznego jest wyłącznie
bezinteresowna, głęboka miłość do Boga. Ta miłość kieruje człowieka do Boga i
czyni czymś pierwszym Jego życzenia. Powoduje postawę otwartą, oczekującą. W
tej sytuacji nie funkcjonuje ciekawość, niecierpliwość, aby już Boga oglądać,
nie funkcjonuje myśl o sobie choćby taka, aby być wyróżnionym przez Boga czymś,
czym mógłbym imponować ludziom. Ciekawość, niecierpliwość, potrzeba bycia kimś
wyróżnionym, swoista próżność, aby imponować ludziom, jeżeli towarzyszą
doświadczeniu mistycznemu, każą nam wątpić o prawdziwości tego doświadczenia.
Trudniej odróżnić doświadczenie mistyczne od
olśnień, od nagłych zrozumień, w ogóle od doznań estetycznych, które niekiedy
towarzyszą temu doświadczeniu i zmieniają życie. Nie znaczy to jednak, że nie
można ich odróżnić.
Trudności powstają wtedy, gdy wyizolujemy
doświadczenie mistyczne z całości przeżyć ludzkich, z kultury, w której te
przeżycia się wyraża, z teologii i filozofii. Osobne, z niczym nie związane
doświadczenie mistyczne, staje się wtedy dla nas nieczytelne. Nie można go
weryfikować, ocenić. Można je tylko irracjonalnie uznać lub odrzucić.
Okazuje się jednak, że takie wyizolowanie
doświadczenia mistycznego jest nieporozumieniem, żaden bowiem mistyk nie
twierdzi, że on jest tym doświadczeniem, albo że tym doświadczeniem jest Bóg.
To jest coś, co dzieje się między człowiekiem i Bogiem. Doświadczenie mistyczne
nie jest wobec tego człowiekiem lub Bogiem, nie jest samodzielnym bytem. Jest
przeżyciem człowieka i to bardzo specjalnym przeżyciem; jest świadomym ujęciem
obecności Boga wewnątrz człowieka.
W tym punkcie pomaga nam filozofia. Jeżeli
doświadczenie mistyczne nie jest samodzielnym bytem, którego wewnętrzną
zawartość moglibyśmy badać izolując ten byt od innych bytów, jeżeli to jest
swoista własność człowieka, jego przeżycie, to doświadczenie mistyczne musi być
uświadomieniem sobie, a raczej świadomym doznaniem relacji, łączącej człowieka
z Bogiem. A relacji nie można określić bez „dokładnego ustalenia, czym są byty,
między którymi ta relacja zachodzi. Wyjaśnienie więc, czym jest doświadczenie
mistyczne, zależy od ustalenia, kim jest człowiek i kim jest Bóg. Ponieważ
rozumień człowieka i rozumień Boga jest dość dużo, jest także wiele rozumień doświadczenia
mistycznego. Nie znaczy to jednak, że nie jesteśmy w stanie dojść do
rozstrzygnięcia, czy dane przeżycie wewnętrzne człowieka jest naprawdę
doświadczeniem mistycznym. Znaczy to jednak, że rozumienie, czym jest
doświadczenie mistyczne, zależy od zrozumienia, kim jest człowiek i kim jest
Bóg. Ponieważ ustalenie, kim jest człowiek i kim jest Bóg, należy do filozofii
w jej metafizyce, z tego względu filozofia pomaga w zrozumieniu, czym jest
doświadczenie mistyczne.
Odróżnijmy teraz kulturę, ożyli wyrażone i utrwalone
rozumienie, od samej rzeczywistości.
Człowiek jest realny i jego przeżycie jest realne.
To przeżycie zostało wywołane w człowieku. W wypadku doświadczenia mistycznego
to przeżycie polega na świadomym doznaniu obecności Boga we wnętrzu człowieka.
Nie jest to pogląd, przekonanie, uwierzenie, lecz doznanie tej obecności
wewnętrznymi władzami poznawczymi, gdy Bóg daje się im ujmować, jako właśnie
doświadczany przez nie, obecny w człowieku przedmiot tego przeżycia. Dzieje się
to wszystko realnie w człowieku, dzieje się jako coś rzeczywistego.
O tym wszystkim wiemy właśnie ze świadectw mistyków,
którzy to swoje doświadczenie opisali lub opowiedzieli. Opis i opowiedzenie
tych wydarzeń jest ich ujęciem, wyrażonym i utrwalonym w języku, który należy
do kultury. Ponadto jest to opis tego, co zaszło między człowiekiem i Bogiem.
Mistyk więc opisując swoje doświadczenie ujawnia też, jak rozumie Boga i jak
rozumie człowieka. Do tej właśnie formuły, do opisu doświadczenia mistycznego,
już wyrażonego i utrwalonego w kulturze, mają dostęp badacze tych zjawisk,
specjaliści więc od koncepcji Boga i od koncepcji człowieka. Znając różne
rozumienia Boga i człowieka, a poprzez te rozumienia to, kim w samej rzeczywistości
jest Bóg i kim jest człowiek, teoretycy mistyki mogą nam nie tylko ułatwić
zrozumienie, czym jest doświadczenie mistyczne, lecz także rozstrzygać, czy
jest ono naprawdę tym doświadczeniem.
Powtórzmy, że doświadczenie mistyczne jest świadomym
doznaniem relacji, która zachodzi między Bogiem i człowiekiem.
Aby nie pomylić tej relacji z innymi relacjami,
znanymi już filozofom, trzeba odróżnić doświadczenie mistyczne od złudzenia, od
przyczynowania sprawczego, od życia religijnego, od ascetyki.
Relacja, nazywana doświadczeniem mistycznym, jest
złudzeniem wtedy, gdy nie doznaliśmy samego Boga, gdy więc tylko uznaliśmy za
Boga naszą myśl, doznanie jakiegoś ogromnego piękna, szczęścia, nawet miłości.
Myśl, piękno, szczęście, miłość, nie są Bogiem. Mogą być najwyżej własnością
lub relacją. Przeżycie ich jest przeżyciem własności i relacji, a nie Boga,
nawet gdy te relacje wywołuje Bóg. Przeżywamy wtedy skutki powiązanego z nami
Boga, a nie samego Boga.
Przyczynowanie sprawcze, dokonywane przez Boga,
polega na udzielaniu istnienia bytom, które, gdy to istnienie je zapoczątkuje,
stają się, razem ze swym wyposażeniem istotowym, czymś realnym, np.
człowiekiem. I dopiero już istniejący człowiek może doznać doświadczenia
mistycznego.
Istniejący człowiek, jak wiemy z prawd wiary, może
być wyróżniony wewnętrzną obecnością Boga. Ta obecność sprawiana przez Boga,
nazywa się życiem religijnym. Życie religijne jest więc zespołem realnych
relacji z Bogiem, powodowanych w człowieku przez obecnego w nas Boga, który
przebywa w nas, gdy ukochamy Chrystusa. Życie religijne jest więc realną
relacją. Znakiem, że zachodzi ona między człowiekiem i Bogiem, jest właśnie
miłość do Chrystusa, który ponadto zostawił widzialne znaki sakramentalne tego
spotkania. Nieomylnie wiemy, że Bóg jest w nas realnie obecny, gdy stosujemy
np. znak wody w sakramencie chrztu, znak wyznania winy w sakramencie pokuty,
znak łamania chleba w sakramencie eucharystii. Życie religijne rozpoznajemy w
znakach sakramentalnych, gdy uwierzymy Chrystusowi. Wiara więc informuje nas o
relacji obecności w nas Boga. Tej relacji nie doznajemy bezpośrednio w swoim
przeżyciu. Inaczej mówiąc, nie doświadczamy łaski, czyli sprawionej w nas przez
Boga jego obecności. Tylko o niej wiemy ufając aktowi wiary w nieomylne, gdyż
objawione przez Boga, Jego informacje o wnoszącym miłość Jego osobowym
powiązaniu z osobą ludzką. Życie religijne jest realną relacją osobową,
sprawianą w nas przez Boga, zachodzącą między już istniejącym człowiekiem i
realnym Bogiem.
Ta relacja osobowa jest także sprawczo przyczynowana
przez Boga, gdyż to Bóg musi stać się w nas obecny, abyśmy mogli być z Nim
osobowo powiązani. Różni się od przyczynowania sprawczego, którego wynikiem
jest istnienie człowieka. Jest bowiem w istniejącym człowieku przyczynowaniem
tylko obecności Boga, gdyż człowiek nie może sam wejść w „obszar” Boga. Właśnie
Bóg staje się w nas obecny i On jest „autorem” naszego życia religijnego.
Należy też odróżnić w życiu religijnym sam fakt
realnych relacji od ascetyki, od naszego wysiłku, od prośby, aby te relacje Bóg
zechciał w nas stworzyć, podtrzymywać i rozwijać. Ascetyka jest więc religijną
pedagogiką, nabywaniem umiejętności kierowania się do Boga i umiejętności
odbioru Jego obecności, korzystania z niej i poddania się wywoływanym w nas
przez nią przekształceniom. W obydwu wypadkach wspomaga nas Bóg, gdy aktem
wiary zgodzimy się na Jego w nas obecność.
Doświadczenie mistyczne, gdy nie jest złudzeniem,
gdy jest więc spowodowanym w nas przez Boga bezpośrednim i świadomym doznaniem
Jego obecności, nie jest wobec tego stworzeniem naszego istnienia, nie jest
naszym życiem religijnym i nie jest ascetyką, gdyż nie jest rozwijaniem wiary,
nadziei i miłości oraz nie jest uzyskiwaniem darów Ducha Świętego. Jest właśnie
świadomym ujęciem Boga we wnętrzu naszej osoby. Jest to uświadomienie nagłe,
nieoczekiwane, niezasłużone, niewypracowane przez nas, jest bezpośrednim
doznaniem władzami intelektualnymi, że w tej chwili Bóg jest w nas obecny.
Doświadczenie mistyczne różni się więc od życia
religijnego tym, że jest bezpośrednią świadomością obecności w nas Boga. W
życiu religijnym nie doznajemy we władzach umysłowych tej obecności, w tę
obecność wierzymy. I celem doświadczenia mistycznego jest właśnie ta
bezpośrednia wiedza, podczas gdy celem życia religijnego jest Chrystus, wprowadzający
nas w wewnętrzne życie Trójcy Świętej, realnie w nas obecnej, gdy ukochamy
Chrystusa właśnie Mu wierząc.
Zasadniczą więc drogą człowieka do Boga jest życie
religijne. Jego w nas realna, osobowa obecność. I tej drogi powinniśmy pragnąć.
A raczej, powinniśmy pragnąć Boga, przede wszystkim Boga z motywu
bezinteresownej miłości, gdyż tylko wtedy będzie trwała relacja nieutracalnego
spotkania. W tych warunkach, w postawie miłości nie zrobimy niczego, czego Bóg
nie chce, ponadto przyjmiemy z radością i pogodą to wszystko, co uczyni dla nas
darem. Ucieszy nas także doświadczenie mistyczne, gdy Bóg zechce nas nim
obdarzyć. Poszukiwanie przez nas doświadczeń mistycznych bardziej niż
Chrystusa, wskazuje na ciekawość i niecierpliwość. I właśnie bezinteresowna miłość
do Boga, objawiającego się i przychodzącego w Chrystusie, miłość oczekująca,
otwarta, ustawiająca Boga na pierwszym miejscu, przed nami, może być znakiem,
że doświadczenie mistyczne, gdy je przeżyliśmy, było prawdziwe. Zasadniczą więc
drogą człowieka do Boga jest realna, Jego osobowa w nas obecność,
zapoczątkowana i uznawana aktem wiary. Nie musi być potwierdzana bezpośrednim,
mistycznym doznaniem. Jej potwierdzeniem jest miłość, wywołana wiarą i
wspomagająca wiarę.
Rozpoznanie więc doświadczenia mistycznego i
zrozumienie, czym ono jest, wymaga znaku bezinteresownej miłości. Wymaga też
realnej relacji z realnym Bogiem. Gdy chcemy je opisać, musimy zorientować się,
czy właśnie realny człowiek nawiązał kontakt z realnym Bogiem. Wyjaśniając
więc, czym jest doświadczenie mistyczne, musimy ustalać w świadectwach mistyków
ich ujęcie Boga, a także ujęcie człowieka. Od tych ujęć zależy opis relacji,
która jest doświadczeniem mistycznym.
Najczęstszą trudnością w zrozumieniu doświadczenia
mistycznego jest właśnie pomylenie go z życiem religijnym i z ascetycznym
działaniem człowieka. Gdy tych pomyłek się uniknie, kolejną trudnością, a dziś
najbardziej aktualną, jest zrozumienie samego procesu doświadczenia. To jednak,
jak przebiega relacja doświadczenia Boga, zależy w wyjaśnieniach właśnie od
koncepcji Boga i od koncepcji człowieka.
2.2.
Wyjaśnianie relacji mistycznej z pozycji koncepcji Boga
Koncepcji Boga jest wiele. Nie są one jednak
przypadkowo zestawianym zespołem twierdzeń. Są proporcjonalne do szans
ludzkiego myślenia, wzbogaconego ludzką kulturą. Chodzi tu oczywiście, o
filozoficzne koncepcje Boga.
Myślenie ludzi jest albo spontaniczne, albo
refleksyjne. Myślenie spontaniczne polega na ujmowaniu relacji. Myślenie
refleksyjne polega na wprowadzaniu argumentacji w myślenie spontaniczne i
powoduje jego korektę, poszerzenie o analizę podmiotów relacji, o liczenie się
z konsekwencjami głoszonych twierdzeń.
a) Myślenie
relacjami, takimi jak odniesienie dziecka do matki lub odniesienie człowieka
jako jednego z bytów do całości obejmującego nas kosmosu, daje w wyniku pojęcie
źródła opieki, ciepła bezpieczeństwa, pożywienia. To źródło traktuje się jako
siłę opiekuńczą. Jest nią albo jakiś idealny człowiek (kult bohaterów, rycerzy,
cezarów), albo siły przyrody (kult drzew, zwierząt, żywiołów), albo całości
kosmosu (panteizm). We wszystkich tych wypadkach siły opiekuńcze są bóstwami.
Są ostatecznym uzasadnieniem naszego życia, są władcami, którym podlegamy.
Ponieważ doświadczenie mistyczne jest także relacją,
jego potrzeba zjawia się dość wcześnie, już nawet w etapie spontanicznego
myślenia. Jest to potrzeba zetknięcia się z bohaterem, dzikim zwierzęciem,
żywiołem, kosmosem. To zetknięcie daje szczęście, najwyższą kwalifikację życia.
I to szczęście, to przeżycie uważa się za zrealizowanie celów człowieka. Uważa
się je za szczyt ludzkich możliwości. W Grecji np. uważano za wyróżnienie
kontakt z Herkulesem. Pokonanie i dzisiaj groźnego zwierzęcia otacza człowieka
nimbem odwagi. W Indiach także dziś jeszcze porażenie piorunem uważa się za
najpełniejsze oświecenie, które jest najwyższym etapem doskonałości.
Te możliwości jako już wyraźne doświadczenie
mistyczne, stają się celem człowieka i szczytem osiągnięć w odniesieniu do
kosmosu. Zetknięcie człowieka z kosmosem, a więc części z całością, pełne i
nieutracalne, wymaga aż nirwany, rozproszenia się w całość, aby być w każdym
jej punkcie, w całym jej obszarze. Taki jest ostateczny cel życia według
stanowisk panteistycznych. Jednak już w tym życiu jest też możliwe takie
zetknięcie człowieka z kosmosem jako bóstwem. Jest to zetknięcie mistyczne, niezwykłe,
a polega na tym, że dany człowiek, skupiony w obszarze swej świadomości,
rozprasza tę świadomość w całości świata. Traci świadomość. Gdy ją traci jako
skupioną i zwartą, jest wtedy w całości kosmosu. Uzyskuje swoistą tożsamość z
bóstwem.
Taką koncepcję doświadczenia mistycznego, związanego
z panteistyczną koncepcją Boga jako całości kosmosu, głosi się dziś jeszcze w
filozofii Wschodu. Głosi się też taką koncepcję w obrębie chrześcijaństwa, gdy
nie wiąże się wyraźnie Boga jako Osoby z samym procesem doświadczenia. Uważa
się wtedy, że Bóg jest tajemniczy, niezwykły, inny, ogromny, wszystko przewyższający
i że wobec tego nasza świadomość nie może go ująć, zapamiętać, ujawnić, opisać.
Człowiek pamięta drogę do Boga, podczas gdy samo zetknięcie z Bogiem jest poza
naszą świadomością.
Trzeba tu zakwestionować wschodnią koncepcję
doświadczenia mistycznego i te interpretacje w chrześcijaństwie, według których
doświadczenie mistyczne dzieje się poza świadomością człowieka,. W obydwu
wypadkach człowiek właściwie już nie doświadcza Boga, gdyż o tym nie wie.
Właśnie nie wie, czego doświadcza. I wtedy już wszystko jedno, czy doświadcza
kosmosu, sił przyrody, czy Boga. Wtedy właśnie doświadczeniem mistycznym można
nazwać bezpośrednie zetknięcie z czymkolwiek. I wobec tego nie ma podstaw, aby
twierdzić, że było to mistyczne doświadczenie Boga.
b) Myślenie
refleksyjne pojęciami, sądami, rozumowaniami, prowadzi do innych koncepcji
Boga. Bóg zostaje określony jako Myśl samomyśląca, dalej jako teza lub postulat
systemu twierdzeń, wreszcie jako byt, który jest albo tylko Przyczyną świata,
albo Pierwszym bytem w hierarchii wszystkich bytów, albo właśnie inaczej niż
inne byty zbudowanym Samoistnym istnieniem, stanowiącym Osobę.
Ponieważ doświadczenie mistyczne jest właśnie
relacją do Boga, wyjaśnia się je na miarę koncepcji Boga.
Bezpośrednie zetknięcie człowieka z Bogiem jako
myślą czyni doświadczenie mistyczne pełnią zrozumień, przekraczających nawet,
tak się niekiedy głosi, to, co Bóg objawił i czego naucza Kościół. Sądzi się,
że mistyk odbiera informacje bezpośrednio od Boga, że wobec tego dystansuje
Kościół, staje się wręcz korektorem wiary.
Błąd tego rozumienia mistyki ma źródło właśnie w
mylnej koncepcji Boga. Ze świadectw mistyków wynika, choćby z tekstów św.
Teresy z Avili, że doświadczenie mistyczne nie jest poszerzeniem rozumień, mimo
że jest świadomym doznaniem obecności Boga. Ponieważ z kolei Kościół to zespół
osób powiązanych z Chrystusem przez jednoczesną we wszystkich tych osobach
obecność Ducha Świętego, doświadczenie mistyczne, które jest świadomym
doznaniem obecności Boga, nie może dokonać się poza powiązaniem z Chrystusem i
Duchem świętym, gdyż obie te Osoby Boskie razem z Ojcem są właśnie Bogiem. Doświadczenie
mistyczne jest przecież doświadczeniem Boga.
Bezpośrednie
zetknięcie z Bogiem jako postulatem systemu twierdzeń jest doświadczeniem także
myśli, swoistego wytworu lub konstruktu, tworzonego przez nasz’ intelekt.
Zwolennicy takiej koncepcji Boga negują doświadczenie mistyczne jako realną
relację. Uważają je za nasze odniesienie do fikcji, do marzeń, wyznaczanych
tradycją, do alienowanych potrzeb kontaktu z najwyższymi wartościami. Akceptują
te wartości, ale niezakłamaną drogę człowieka widzą raczej w ateizmie. Znaczy
to, że Bóg nie jest bytem realnym, że jest tylko wartością kulturową. Od
decyzji człowieka zależy, czy w tworzonej przez siebie kulturze uwzględnia
Boga, jako wartość, czy Go nie uwzględnia. Znaczy to dalej, że Bóg jest tylko
zagadnieniem języka.
Bezpośrednie zetknięcie człowieka z Bogiem jako
Przyczyną świata albo Pierwszym bytem zakłada przejście człowieka po drabinie
bytów aż na szczyt drabiny. To wejście na szczyt drabiny bytów jest właśnie
bezpośrednim zetknięciem z Bogiem, jest doświadczeniem mistycznym.
Ta koncepcja Boga jako najwyższego punktu kosmosu,
jego najwyższej warstwy lub szczytu drabiny, musi prowadzić do wyakcentowania
samej drogi do Boga.
W niechrześcijańskich wersjach neoplatonizmu, gdyż
jest to koncepcja neoplatońska, akcentuje się albo nabywanie wiedzy, jako
wchodzenie w obszar coraz to wyżej położonego bytu, albo akcentuje się
mechaniczne czynności i techniki pokonywania odległości między człowiekiem i
Bogiem. Służy do tego np. joga lub Zen. Niekiedy, gdy to nie wprowadza nas
wyżej, szuka się środków poszerzających świadomość, np. narkotyków, dzięki
którym chce się poszerzoną świadomością objąć więcej stopni drabiny, nawet już
Boga.
W chrześcijańskich wersjach neoplatonizmu akcentuje
się ascetykę i przypisuje się ćwiczeniom pokutnym, technikom medytacyjnym, dziś
często już stosowanej także jodze, czy Zen, moc wprowadzenia człowieka w
„obszar” Boski.
Nieporozumieniem jest tu właśnie przypisanie samej
wiedzy lub czynnościom mechanicznym, uparcie stosowanym, siły przybliżenia
człowieka do Boga. Nieporozumieniem jest także koncepcja Boga, który nie jest
osobą. Zbliżenie osób nie dokonuje się z powodu samej wiedzy lub mechanicznych
zabiegów, lecz dzięki wolnej decyzji osób, aby się spotkać. Neoplatonizm
zarówno niechrześcijański, jak i chrześcijański, myli tu doświadczenie
mistyczne ze zbawieniem. Ostateczne, bezpowrotne dotarcie na szczyt drabiny
bytów jest trwałym tam już pobytem, co raczej podobne jest do zbawienia.
Ponadto mechaniczne wejście na szczyt drabiny bytów nie wymaga miłości. Kieruje
nas tam tylko jakaś potrzeba wiedzy, może sukcesu, ślepa siła pokonywania trudności,
ewolucyjnie przyciągający nas cel. I wobec tego znowu gubi się specyfika doświadczenia
mistycznego. Jest ono zarówno zbawieniem, skutkiem potrzeb ludzkich, losem i
przeznaczeniem człowieka, jak i ewentualnym, bezpośrednim zetknięciem.
Bezpośrednie zetknięcie człowieka z Bogiem jako
samoistnym istnieniem, które jest Osobą, wyznacza doświadczeniu mistycznemu
pozycję spotkania istniejących osób. Spotyka się Bóg z człowiekiem. Takie
spotkanie wymaga przyczynowanej wolnością decyzji Boga i także wolnej decyzji
człowieka. Człowiek nie może jednak zaplanować i realizować takiej decyzji. Nie
pozwala mu na to jego bytowa struktura. Nie może swymi władzami umysłowymi:
intelektem i wolą, ani swą osobą, znaleźć się w „obrębie” Boga. Tylko Bóg może
przyjść i znaleźć się wewnątrz osoby ludzkiej. W sprawie doświadczenia
mistycznego decyzję podejmuje więc Bóg. Człowiek może tylko to zjawienie się w
nim Boga odebrać i przyjąć. Człowiek nie może nawet tego pragnąć, gdyż
kwestionowałby zarazem swoją ludzką strukturę. Pragnąłby też niecierpliwie bezpośredniej
wiedzy o Bogu bardziej niż miłości. A przecież cenniejsza i właściwsza wśród
osób jest miłość niż wiedza. Wiedza nie zawsze zbliża, nie zawsze łączy, nie
zawsze uszczęśliwia. Zbliża, łączy, uszczęśliwia miłość. Pragnąc doświadczenia
mistycznego człowiek głosiłby, że woli-wiedzę o Bogu bardziej niż Jego miłość,
niż Jego samego, powiązanego z nami miłością. Taka deklaracja przecież
uniemożliwia jakiekolwiek spotkanie, tym bardziej doświadczenie mistyczne.
Gdy ukochamy Chrystusa, Bóg jest w osobie ludzkiej.
Miłość do Chrystusa może mieć wersję nawet tylko naszego szczerego poszukiwania
prawdy i dobra. To poszukiwanie głębokie, niekłamane, stawia nas w zasięgu
Chrystusa, wiąże nas z Nim realną relacją. I to jest już życie religijne:
realne relacje wiążące nas z Bogiem. Te relacje w czynnościach ascetycznych
rozwijamy, zwiększamy, pogłębiamy. Najważniejsze jednak jest to powiązanie nas
z Chrystusem.
Bóg bowiem dopuszcza nas do udziału w swym
wewnętrznym życiu. Nazywa się to łaską lub właśnie życiem religijnym.
Wewnętrzne życie Boga jest jednak tak ogromne, nieskończone, że nie bylibyśmy w
stanie przyjąć go w siebie. I właśnie Chrystus, który jest Bogiem i zarazem
człowiekiem, przystosował w sobie, jako jednej osobie o dwu naturach, w sobie
jako człowieku, to nieskończone, wewnętrzne życie Boga do miary ludzkiej.
Chrystus, i tylko Chrystus jako Bóg i Człowiek, uczynił Boga kimś obecnym w
człowieku. Tylko więc Chrystus może ram przekazać wewnętrzne życie Boga jako
dostosowane do pojemności człowieka. Nie można więc zetknąć się z Bogiem poza
Chrystusem.
Nie można też poza Chrystusem doznać doświadczenia
mistycznego. Ponieważ Chrystus jest Bogiem, doświadczenie mistyczne jest zawsze
bezpośrednim, świadomym, nagłym, nieoczekiwanym, niezasłużonym, niewypracowanym
przez nas, biernym odbiorem przez umysłowe władze poznawcze obecnej wewnątrz
osoby ludzkiej całej Trójcy Świętej: Ojca, Syna i Bacha Świętego, jednego Boga
w Trzech Osobach.
Jest to właśnie świadome, bezpośrednie, wewnętrzne
doświadczenie obecności Boga. I tajemnicą tego doznania nie jest wiedza, nowe
pojęcia, sądy, rozumowania, lecz radość i miłość. Maleje tęsknota psychiki. Bóg
dał się doznać intelektowi i woli, która otacza miłością, od dawna obecną w
duszy. Na zewnątrz widać tylko skupienie, często ekstazę, czyli wyłączenie
recepcji innych bodźców. A wewnątrz nie ma olśnień, świateł, blasku, nowych
rozumowań. Wszystko już dawno było zrozumiane poprzez Ewangelię. Jest tylko
szczęście miłości. Wymiana ogromnych światów zachwytu i właśnie szczęścia. A
może jest to tylko cisza spokoju, tylko olsza, tylko miłość. I to niezwykłe
zatrwożenie, przejęcie, odebranie mowy, gdy ktoś oczekiwany, wytęskniony,
ukochany, niespodziewanie się zjawi. Jest. W zasięgu naszego doznania jest Bóg,
uszczęśliwiający miłość, cały sens życia, tęsknot, wiary i nadziel, niezwykły
dar, obecny w nas Bóg.
2.3.
Wyjaśnianie relacji mistycznej z pozycji koncepcji człowieka
Mistycy usiłują także wyjaśnić, jak przeżyli to
bezpośrednie spotkanie. Wyjaśniają właśnie nie tylko to, co się stało, lecz
także to, jak się stało, jak przebiegało to doznanie. Nawiązują wtedy do swego
rozumienia człowieka. Gdy wyjaśniają więc, czym jest doświadczenie mistyczne,
nawiązują do koncepcji Boga. Gdy wyjaśniają, jak przeżyli to doświadczenie,
sięgają do koncepcji człowieka. Teoretycy lub historycy mistyki muszą
postępować podobnie.
Gdy pojmuje się człowieka jako mikrokosmos, jako powtórzenie
w jednym bycie całości świata, droga do doświadczenia mistycznego polega na
przejściu stanowiących nas warstw, stopni, aż na wewnętrzny szczyt duszy na „apex
mentis” i tam znajduje się Boga, w wewnętrznej tajemnicy lub, jak dziś się
mówi, w głębi naszego istnienia.
Jest to dobra intuicja doświadczenia mistycznego.
Ono dzieje się w nas. To właśnie wewnątrz osoby ludzkiej Bóg daje się doznać
ludzkim władzom poznawczym. W podanej koncepcji mówi się jednak tylko o
przebywaniu Boga w istocie duszy i spotkaniu Go tam całą naszą osobą. W tej
wersji doświadczenie mistyczne nie różni się od życia religijnego, gdyż dojście
do Boga, obecnego w istocie człowieka, jest tu rozumowaniem, argumentującym, że
Bóg przebywa w człowieku. Rozumowanie lub uwierzenie nie są bezpośrednim
doznaniem obecności Boga.
Gdy pojmuje się człowieka jako tylko duszę, która
przebywa w ciele tak jak w więzieniu lub mieszkaniu, i gdy uzna się duszę
głównie za intelekt, wtedy doświadczenie mistyczne jest naturalnym sposobem
spotkania się dwóch bytów duchowych, duszy ludzkiej i Boga, który także jest
bytem duchowym. Aby jednak odróżnić doświadczenie mistyczne od zwykłego,
duchowego poznania, mówi się, że jest ono ponad poznaniem, albo spotęgowaną
intuicją tego, w co wierzymy, albo swoistym owocowaniem daru mądrości.
Gdy pojmuje się człowieka jako duszę, lecz uzna się
ją głównie za podmiot decyzji, wtedy doświadczenie mistyczne staje się
dosięgnięciem Boga spotęgowaną miłością.
W obu koncepcjach: duszy jako intelektu i duszy jako
woli, jednej z tych władz, a więc albo intelektowi, albo woli, przypisuje się
wszystkie czynności duchowe człowieka. Nie wiadomo wtedy, czy doznanie
mistyczne jest tylko wiedzą, czy tylko decyzją, czy jest spotęgowaniem
intuicji, czy spotęgowaniem emocji duchowych, czy też może jest sumą tych
wszystkich czynności. Gdy jest to odebranie Boga samą istotą duszy, bez
pośrednictwa władz, wtedy znowu gubi się różnica między życiem religijnym i doświadczeniem
mistycznym. Zacieranie tej różnicy jest zresztą zawsze, nawet dzisiaj, jednym
ze skutków nie odróżnienia istoty duszy od jej władz, podmiotujących i przyczynujących
działania. Nie odróżnienie z kolei władz od ich podmiotu powoduje, że dusza
jest -albo sumą działań, albo tylko podmiotem, nie wykonującym działań. W tej
sytuacji doświadczenie mistyczne należy do istoty duszy, albo nie ma go wcale.
Gdy jest elementem istoty duszy, wtedy musi wynikać, że do istoty człowieka
należy, aby człowiek był kimś, kto ze swej natury mistycznie doświadcza Boga.
Jest to, oczywiście, absurd.
Gdy pojmuje się człowieka jako ciało, jego
działalność umysłową uważa się za funkcję ciała. Za doznanie mistyczne uważa
się wtedy wzruszenie emocjonalne, kontemplację kolorów, upojenie tańcem,
muzyką, zachwyt nad krajobrazem, oczarowanie pięknem. Takie rozumienie
doświadczenia mistycznego stwierdzamy dość często nie tylko wśród osób o
estetycznej postawie życiowej, lecz także nawet wśród osób prowadzących czynne
życie religijne. Znaczy to tylko, że w ogóle nie są w stanie intelektualnie
ująć problemów i prawd religijnych. Nie znaczy to jednak, że ich realne relacje
z Bogiem nie istnieją. Życie religijne nie jest przecież ludzkim myśleniem i
nie rozwijają go teorie, lecz sam Bóg, który zawsze „rozpoznaje” prawdziwą
miłość.
Gdy pojmuje się człowieka jako samodzielną
kompozycję duszy i ciała, wtedy ludzkie poznanie traktuje się jako jeden proces
zmysłowo-umysłowy. W tak przebiegającym poznaniu Bóg nie stanowi bezpośredniego
przedmiotu ujęć. Jego istnienie daje się jednak wykryć rozumowaniem. Okazuje
się bowiem, że Bóg istnieje realnie jako przyczyna sprawcza przygodnego
istnienia bytów. Gdyby bowiem Bóg nie istniał, przygodzie istnienie bytów
stworzonych musiałoby być samoistne lub sprawiane przez niebyt. Byłoby więc
zarazem nieprzyczynowane i uprzyczynowane lub byłoby czymś zanim stało się
realne. W obydwu wypadkach zachodzi absurd. Bóg realnie istnieje, lecz nie
poznajemy Go bezpośrednio. Niczego zresztą, co jest tylko duchowe, nie możemy
bezpośrednio poznać.
Opierając się na tej słusznej tezie głodzono, że doświadczenie
mistyczne nie jest nam dostępne w tym życiu, że można mówić jedynie o
quasi-doświadczeniu, czyli o doświadczeniu pozornym. Taki wniosek wypływał z
niedostrzeżonej tu niedokładności, a mianowicie, że poznanie intelektualne jest
wyłącznie tworzeniem pojęć. Ponieważ pojęcie tworzy intelekt ludzki rozpoznając
istotę rzeczy poprzez dane zmysłowe, sądzono, że nigdy w tym życiu nie możemy
bezpośrednio doświadczyć Boga. Badania nad procesem poznania ujawniły jednak,
że człowiek poznaje istoty rzeczy przecież istniejących, a więc ujmuje także
istnienie. Okazało się, że tworząc pojęcia intelekt ludzki ujmuje zarazem
istnienie, że rozpoznaje je w bytach i wyraża w sądach egzystencjalnych, tak
jak istoty wyraża w pojęciach. I to doprecyzowanie poznania intelektualnego pozwoliło
stwierdzić, że w doświadczeniu mistycznym intelekt ludzki doznaje bezpośrednio
obecności istnienia Boga. Jest ono więc dosłownie doznaniem lub doświadczeniem
tego istnienia, gdy Bóg zechce stać się bezpośrednim przedmiotem ujęcia Go przez
nasz intelekt, aby człowiek wiedział o Jego obecności w nas, a nie tylko
wierzył.
Doświadczenie mistyczne jako bezpośrednie ujęcie
przez intelekt obecnego w nas Boga nie staje się jednak doskonalsze od wiary.
Jest osobnym darem, lecz podobnym darem są objawienia, czy udział człowieka w
męce ukrzyżowania przez cierpliwe znoszenie cierpienia. Jest czymś ważnym w
ludzkim życiu. Ważniejsza jest jednak wiara, dzięki której Bóg staje się obecny
w człowieku na zawsze, ukryty w naszej miłości, a nie psychice, czy władzach
poznawczych. Chciałoby się powiedzieć, że Bóg, przebywający w głębi miłości
ludzkiej, powiązany osobowo z istniejącą istotą człowieka, niekiedy zjawia się
w jej władzach intelektualnych, aby dać się poznać psychicznej tęsknocie
człowieka, to znaczy w obszarze relacji, wiążących różne władze człowieka. Bóg
jak gdyby staje się czymś zewnętrznym wobec istniejącej istoty. Pozwala doznać
się bezpośrednio intelektowi i woli. Jak gdyby na chwilę opuszcza swe właściwe
w nas miejsce, swoją najgłębszą obecność w nas, rozpoznawaną aktem wiary.
Podsumowując te rozważania zauważmy, że aby
zrozumieć doświadczenie mistyczne musimy przede wszystkim zapytać o nie
mistyków. Mistycy, którzy przeżyli takie doświadczenie, informują nas o nim. W
swojej informacji, opowiadanej różnorodną terminologią, zawsze mówią co
przeżyli i jak to przeżyli. Wskazując na to, co przeżyli, wszyscy mistycy
mówią, że doświadczyli Boga. Ukazując to, jak przeżywali to bezpośrednie
doznanie, podkreślają, że było to doznanie nagłe i że właśnie było spotkaniem
Boga. Identyfikując w swym doznaniu Boga, mistycy wyraźnie ujawniają, że było
to doznanie świadome. Na podstawie więc świadectwa mistyków możemy ustalić, że
doświadczenie mistyczne charakteryzuje się trzema cechami: jest nagłym
świadomym doświadczeniem właśnie Boga. Jest to więc zawsze doznanie Boga,
nagłe, świadome. Wyznania lut świadectwa mistyków upoważniają do stwierdzenia,
że doświadczenie mistyczne jest czymś, co dzieje się w człowieku, i że zostało
wywołane przez Boga.
Możemy je wobec tego nazwać relacją, zachodzącą
między człowiekiem i Bogiem. O charakterze tej relacji decyduje zarówno Bóg,
jak i człowiek. Aby zrozumieć, czym ona jest, aby więc zrozumieć doświadczenie
mistyczne, trzeba zrozumieć, kim jest Bóg i kim jest człowiek. Różnorodne
opinie o doświadczeniu mistycznym, różnorodne rozumienie tego doświadczenia,
zależą właśnie od tego, w jakiej koncepcji Boga i w jakiej koncepcji człowieka
ukazuje doświadczenie mistyczne teoretyk tej tajemniczej relacji człowieka z
Bogiem i w jakich koncepcjach. Boga i człowieka informują o tym doświadczeniu
sami mistycy.
Stwierdźmy więc wyraźnie, że doświadczenie mistyczne
jest realnym przeżyciem niektórych ludzi. Ci ludzie mówią o tym przeżyciu w
konkretnym języku, w terminologii, której sensy odnoszą do określonej koncepcji
Boga i koncepcji człowieka. Teoretycy mistyki podejmują i rozważają te
koncepcje, by na ich podstawie ustalić, co mistycy przeżyli. A konfrontując ich
rozumienie Boga i człowieka z własnymi rozumieniami lub z koncepcjami znanymi w
historii filozofii, dochodzą do trzech ważnych wniosków:
1. Doświadczenie
mistyczne jest zawsze bezpośrednim doznaniem Boga, doznaniem nagłym i
świadomym.
2. Takie
doznanie jest możliwe tylko wtedy, gdy Boga pojmuje się jako Osobę
ukonstytuowaną bytowo z samoistnego istnienia, a człowieka traktuje się jako
samodzielny byt, którego własności i relacje podmiotuje istniejąca istota,
samoorganizująca się wewnętrznie, pod wpływem zewnętrznych przyczyn celowych,
gdy Bóg stworzył zapoczątkowujące ją istnienie. To istnienie aktualizuje całą
wewnętrzną zawartość człowieka, jego rozumną duszę i jego ciało, to wszystko,
co czyni człowieka osobą.
3. Znając
cechy doświadczenia mistycznego, a zarazem, skoro jest ono realną relacją,
kresy tej relacji: Boga i człowieka, teoretyk mistyki wie i rozstrzyga, kiedy doświadczenie
mistyczne rzeczywiście zaistniało, a kiedy jest złudzeniem lub pomyłką.
Wszystko to pozwala korygować lub eliminować wiele
opinii o mistyce i wiele teorii doświadczenia mistycznego. Pozwala też odróżnić
to doświadczenie, jako relację, od innych relacji wiążących człowieka z Bogiem.
Pozwala głównie odróżnić je od życia religijnego, samowystarczalnego w nas,
sprawianego przez Boga, gdy staje się On w nas obecny. Doświadczenie mistyczne
nie przewyższa życia religijnego. Jest bowiem tylko świadomym doznaniem
obecności w nas Boga. Życie religijne jest natomiast samą tą obecnością,
wywołującą w nas wiarę, nadzieję i miłość, wiążące człowieka z Bogiem w sposób
trwały, zapoczątkowujący zbawienie, które uzyska kiedyś etap uszczęśliwiającego
widzenia „twarzą w twarz”.
Rozdział III.
MISTYKA A POZNANIE BOGA
Temat rozdziału może wyrażać dwie tendencje: 1) że
mistyka różni się od filozofii i wtedy problem poznania Boga uzyskuje
rozwiązanie, wciąż podkreślające dwa różne porządki poznania i wiedzy, 2) że
teologia i filozofia w problemie poznania Boga uzupełniają osiągnięcia, a
człowiek w wyniku tego zostaje pełniej poinformowany. Podkreślanie więc
zbieżności. W podkreślaniu tym, oczywiście, zawsze zostaje zachowana różnica
między teologią, w której przesłanki są prawdami objawionymi, a filozofią,
której przesłanki mają początek w intelekcie ludzkim. Zostaje też zachowana
różnica metod. Chodzi tylko o pokazanie, że dla człowieka, który szuka rozwiązań
w płaszczyznach filozofii, ma wartość poznanie Boga sposobem mistyki, a dla
mistyki ma wartość poznanie Boga sposobem filozoficznym. Zbieżność nie tylko
zresztą praktyczna, lecz wynikająca także z tego, że mistyka i filozofia należą
do porządku poznania ludzkiego.
Należy zaraz wyjaśnić, że poznanie ludzkie jest
poznaniem właściwym naturze ludzkiej i na miarę tej natury. Jest tu
zaakcentowany podmiot poznania, a więc np. człowiek nie poznaje wprost Boga,
lecz istotę rzeczy materialnych, jako przedmiot sobie właściwy i poznaje byt,
jako przedmiot adekwatny. Sposób poznania ludzkiego określają inne terminy:
poznanie przyrodzone i nadprzyrodzone. Dopiero po śmierci nasze poznanie co do
podmiotu ludzkie i co do sposobu przyrodzone oraz poznanie ludzkie, lecz w
sposobie nadprzyrodzone, stanie się poznaniem nadnaturalnym, przekraczającym
możliwości natury ludzkiej. Terminem, „poznanie nadnaturalne” podkreśla się
przedmiot poznania.
Precyzowanie choćby już powyższych terminów wyraźnie
pokazuje, że temat rozdziału jest ujmowany filozoficznie. Ze stanowiska
filozofii zostaną po prostu pokazane różnice między teologią a filozofią,
mistyką a kontemplacją, by potem wykryć zbieżność wyników poznania i ukazać
możliwość doświadczenia Boga w ramach poznania co do podmiotu ludzkiego, a
nadprzyrodzonego co do powodu. To pociąga za sobą dyskusję i konieczność
prezentowania innych poglądów. W sumie więc całość tych spraw, aby uzyskała
częściową przynajmniej precyzję, musi być pokazana na tle dziejów duchowości.
Trzeba będzie wymienić Bernarda z Clairvaux, Ryszarda ze św. Wiktora, Tomasza z
Akwinu, także Pseudo-Dionizego i Tomasza Mertona. Średniowiecze więc i
współczesność. Cały w kulturze nurt poznania Boga i stosunku człowieka do Boga:
problem Boga od strony teologii i filozofii, mistyki i kontemplacji, a
najbardziej od strony ludzkiej tęsknoty [1].
Problem tak ujmowany, dla historyków filozofii
średniowiecznej jest prawie codzienną sprawą. W średniowieczu bowiem, do czasów
chyba Tomasza z Akwinu, nie ustala się granic między filozofią a teologią,
Objawieniem a nauką. Jest wtedy jedna nauka, w której operuje się kilkoma
metodami, np. rozumowaniem, symbolistycznym porównaniem, autorytetem. Od czasów
św. Tomasza granice między dziedziną wiary a rozumem są wyraźne, chociaż
jeszcze i Duns Szkot i Ockham będą je dalej ustalali. Problemy jednak tzw.
filozoficzne prawie w całym średniowieczu podejmowane są o tyle, o ile
wyjaśniają jakieś zagadnienie teologii. W wieku XII jest to bardziej jeszcze
szczegółowe, tyle mianowicie jest problemów w metafizyce, ile ich potrzeba do
uzasadnienia tez mistyki [2]. Wszystko to świadczy nie tylko o
jakichś innych założeniach metodologicznych nauki w średniowieczu [3],
lecz także o swoistej pozycji problemu Boga, jako centralnej osi całej kultury
umysłowej, głównego jej akcentu i nurtu.
Zadaniem współczesnego badacza nauki średniowiecza
jest najzwyklejsza sprawa wkroczenia w średniowiecze ze współczesnym narzędziem
pracy, po prostu z zespołem pojęć, które nie naruszając immanentnej struktury
myślenia średniowiecznego uporządkują dziedziny, zagadnienia, terminy, a tym
samym wciąż ważną sprawę, jak cokolwiek jest naprawdę. I jak naprawdę przebiega
poznanie Boga, sprawa ważna dla średniowiecza i wciąż aktualna dla tych, którzy
myślą także w XX wieku.
Zwrócenie uwagi na średniowiecze nie znaczy wcale,
że zagadnienie mistyki i poznania Boga jest zagadnieniem właściwym tylko
średniowieczu. Przeciwnie, jest zagadnieniem wszystkich epok. W kulturze
naszych czasów najgłośniej i najpopularniej o mistyce mówi właśnie Tomasz
Merton [4]. A tylko najgłośniej w ogóle mówiło średniowiecze.
Mistyka jako przeżycie, a nawet jako wiedza, należy
do teologii o ile zajmuje się Bogiem i człowiekiem od strony prawd objawionych,
należy do filozofii lub wiąże się z filozofią o ile, jako właśnie nauka, a więc
uzyskana naturalnymi władzami ludzkimi, bada fakt realnego kontaktu człowieka z
Bogiem. To jeszcze jedno podkreślenie, że mistyka od strony problemu poznania
Boga uzyskuje tłumaczenia filozoficzne. I że to jest niezwykle aktualna sprawa.
Temat mistyki i poznania Boga podejmuje współcześnie
wielu autorów [5]. Tłumaczenie filozoficzne tego tematu, wyraźne
rozpatrywanie wzajemnego stosunku mistyki i filozofii, przeprowadza w naszych
czasach chyba najwyraźniej Maritain i Gilson. O pracach Gilsona w tym zakresie
informuje artykuł M. de Gandillaca pt. Mystique et philosophie [6].
Maritain rozważa podobieństwa i związki między mistyką i filozofią w rozdziale
pt. „Experience mystique et philosophie” swego „Les degres du savoir” [7].
Gandillac informuje o dwu tradycjach rozwiązywania
stosunku mistyki do filozofii: tradycja utożsamiania mistyki z filozofią i
tradycją pokazywania różnic.
Uświadomienie sobie np. tradycji wedantycznej
wystarcza do uzasadnienia tożsamości mistyki i filozofii. Cały poza tym
racjonalizm grecki, przynajmniej w linii platońskiej, przejęty przez Ojców
kapadockich i Pseudo-Dionizego, powoduje głównie w średniowieczu, że
„przeciwstawienie - jak mówi S. Petrement - filozofii mistyce nie jest już w
ogóle zbyt głębokie”[8].
W tym ostrym sformułowaniu można dostrzec możliwość
innej tradycji, mianowicie arystotelesowskiej, według której filozofia jest
różna od mistyki [9] Gilson wyraźnie pokazuje, że Bernard z
Clairvaux jest tylko mistykiem [10], że Bonawentura jest mistykiem i
jednocześnie filozofem [11]. Co do św. Tomasza nie ma wątpliwości.
Tomasz jest filozofem, jest teologiem, jest mistykiem. A widać to w
systematyzacji problemów, w rozróżnieniu dziedzin i terminów.
Tę systematyzację pokazuje Maritain. I wystarczy
powtórzyć ją za Maritainem nie dając tekstów św. Tomasza, ponieważ nie chodzi
tu tyle o dokładną myśl Tomaszową, ile o zilustrowanie propozycji rozróżnień.
Maritain ustala kolejność etapów poznania ludzkiego
ujmując je raz od strony człowieka, raz od strony Boga.
Ze względu na człowieka wyróżnia poznanie rozumowe,
które daje mądrość metafizyczną; poznanie przez wiarę wspomaganą rozumem, co
daje mądrość teologiczną; poznanie tylko przez wiarę; dalej poznanie przez
wiarę wspomaganą darami Ducha Świętego, co daje mądrość mistyczną i wreszcie
poznanie uszczęśliwiające, osiągane dopiero po śmierci.
Te same etapy, ujęte od strony Boga pokazują sposób
objawiania się Boga człowiekowi. Najpierw poprzez skutki Bóg objawia się
rozumowi człowieka, jako pierwsza przyczyna rzeczy, sub ratione entis.
Potem odpowiednio do dalszych etapów poznania, a więc przez wiarę i w wizji
uszczęśliwiającej, Bóg objawia swe życie Boże, sub ratione deitatis. A
konkretnie poznaniu przez wiarę, wspomaganą rozumem, odpowiada wirtualne
objawienie się Pierwszej prawdy, poznaniu tylko przez wiarę odpowiada objawienie
formalne, poznaniu przez wiarę, wspomaganą darami Ducha Świętego, odpowiada
doświadczenie mistyczne, poznaniu wreszcie uszczęśliwiającemu odpowiada
widzenie istoty Boga (sicut est) [12].
To zhierarchizowanie etapów poznania przejrzyste i
interesujące niepokoi jednak proponowaną właśnie kolejnością. Jeżeli jest to
kolejność coraz pełniejszych informacji o Bogu, to podział jest właściwie
dobry. Nie może jednak z tego wynikać, że teologia, jako nauka, jest ponad
metafizyką, i że po metafizyce i teologii człowiek dopiero dochodzi do wiedzy
wlanej, nazywanej teologią mistyczną, która, jak mówi Maritain, polega na
poznaniu istotnie nadnaturalnego przedmiotu wiary i teologii, Boskości jako
takiej w sposób ponadludzki i nadnaturalny [13]. Znaczyłoby to, że
po metafizyce i teologii można oczekiwać, jako dalszego etapu, wiedzy wlanej.
Taki etap nie przychodzi automatycznie. A poza tym, każda nauka jako zespół
twierdzeń metodycznie uporządkowanych, sprawdzonych i komunikatywnych, wprost
ujmuje swój przedmiot właściwymi metodami. Jest niezależna od innych nauk.
Każdą można osobno uprawiać. Tylko w kulturze człowieka, w jego osobistej
wiedzy może wystąpić uhierarchizowanie wiadomości o Bogu, zależnie zresztą od
oceny wartości źródła. To uhierarchizowanie nie dotyczy nauk jako zespołu twierdzeń
poza intelektem ludzkim. Człowiek musi posiadać wiedzę, którą daje metafizyka,
ale z tego nie wynika, że w porządku formalnym teologia musi stać po
metafizyce.
Wynika z tego, że intelekt ludzki, odpowiednio
przygotowany, może i winien uprawiać każdą naukę osobno. Inną sprawą jest, że
łatwiej pojąć twierdzenia mistyki przez wyjaśnienie ich twierdzeniami
metafizyki.
W
temacie rozdziału przeciwstawione są sobie dwie różne sprawy: mistyka i
poznanie Boga, czyli cała jedna dyscyplina naukowa przeciwstawiona
szczegółowemu zagadnieniu innej dyscypliny. Mistyka nawet jako nauka głównie
należy do teologii. Może jednak należeć do filozofii, gdy, jak wiemy,
intelektem badamy fakt kontaktu człowieka z Bogiem. Poznanie Boga jest
dziedziną filozofii, ściśle metafizyki szczegółowej, czyli filozofii bytu w jej
problemie racji dostatecznej istnienia bytów przygodnych. Poznanie Boga należy
też jednocześnie do mistyki. Rozwiązanie zależy od punktu wyjścia. W wypadku
tych rozważań punktem wyjścia jest wciąż filozofia.
Scharakteryzujmy wstępnie kilka dalszych terminów,
związanych z opisywaniem doświadczenia mistycznego.
Teologia jest nauką, która analizuje i omawia prawdy
objawione, która poza tym omawia rzeczywistość w świetle tych prawd
objawionych. Inaczej mówiąc, jest to nauka o Bogu, o Objawieniu, o
rzeczywistości w świetle prawd objawionych. Przesłankami rozumowania w teologii
są główne prawdy objawione. Tymi prawdami teologia argumentuje.
Objawienie jest to szereg prawd, podanych przez Boga
człowiekowi jako przedmiot wiary. (Objawienie katolickie jest sformułowane i
strzeżone przez Kościół. Należy nie mylić tego z tzw. objawieniem prywatnym,
które jest ludzkim przeżyciem osobistym jakichś przez Boga danych wizji, czy
informacji. Poza tym wyrażenie „Bóg objawia się w skutkach” może znaczyć, że
rzeczy swoją strukturą wskazują na Stwórcę, tzw. więc objawienie wirtualne u
Maritaina. Objawienie formalne to właśnie ów szereg prawd, podanych przez Boga
człowiekowi).
Poznanie umysłowe według postawy realizmu i
empiryzmu jest ujęciem istnienia konkretu i utworzeniem pojęcia jego cech
konstytutywnych na podstawie uzyskanych przez zmysły o tym konkrecie
spostrzeżeń. Poznanie to przeciwstawia się poznaniu irracjonalnemu, np.
intuicyjnemu.
Kontemplacja jest aktem ludzkiego co do podmiotu,
intelektualnego i połączonego z podziwem poznania przedmiotów.
Kontemplacja filozoficzna występuje wtedy, gdy to
poznanie ludzkie co do podmiotu dotyczy naturalnego przedmiotu i jest
przyrodzone co do sposobu.
Kontemplacja mistyczna - gdy to poznanie ludzkie co
do podmiotu dotyczy nadnaturalnego przedmiotu, ujętego w sposób przyrodzony.
Znaczy to, że Bóg sam powoduje, na miarę naszej natury, zrozumienie prawd
objawionych. Podkreślony jest tu moment pojęciowy, powodowane przez Boga
rozumienie Jego istoty.
Mistyka sensu stricte bada realny i zgodny z naturą
poznania ludzkiego, choć co do powodu nadprzyrodzony fakt zetknięcia się
człowieka bezpośrednio z istnieniem Boga. Bada po prostu intelektualne
doświadczenie tego istnienia.
Doświadczenie mistyczne jest tym oto jednorazowym
aktem intelektualnego, lecz w sposób nadprzyrodzony spowodowanego zetknięcia z
istnieniem Boga. Różni się od mistyki jak część od całości.
(Mistykę, a więc doświadczenie mistyczne i
kontemplację mistyczną, charakteryzuje przewaga poznania nad miłością. Poznanie
to ujmujemy jako zrozumienie w kontemplacji mistycznej i jako doświadczenie
istnienia Boga w doświadczeniu mistycznym. Chodzi tu oczywiście o akcent.
Miłość jest akcentem świętości, poznanie akcentem mistyki).
(Świętość dla aksjologów [14] jest
wartością w porządku celów człowieka. W katolicyzmie jest obowiązkiem
wszystkich wierzących. Sama w sobie jest stanem przynależenia do Boga [15],
zjednoczenia człowieka z Bogiem. Teoretycznie nie musi przechodzić w mistykę.
Może być świętość bez mistyki, ale nie może być mistyki bez świętości).
Łaska jest nadprzyrodzoną przypadłością natury
ludzkiej, jest darem, przez który człowiek uczestniczy w Boskiej naturze.
Wyobraźniowo biorąc, byłaby to po prostu między Bogiem a człowiekiem sytuacja
naczyń połączonych. Płynie analogicznie to samo życie, właściwie analogiczna
miłość.
Mistycyzm w związku z tym wszystkim jest nazwą
mistyki fałszywej lub zatrzymaniem się człowieka przy ascezie, czy wiedzy o
mistyce. Jest zatrzymaniem się przy środkach, które tylko prowadzą do mistyki i
świętości [16].
W świetle tych sprecyzowań widać jasno, że z
problemem poznania Boga od strony uzupełniających się osiągnięć mistyki i
filozofii najbardziej wiąże się zagadnienie doświadczenia mistycznego, mistyki
sensu stricte i kontemplacji mistycznej. Inne zagadnienia mają znaczenie tła
problemowego i znaczenie narzędzia, porządkującego dane historyczne całej
duchowości.
Należy poza tym wyraźnie podkreślić różnicę między
porządkiem filozoficznym i teologicznym. W teologii poznaje się Boga przez
wiarę. Filozofia operuje w swych argumentach rozumowym ustalaniem koniecznego
związku między istnieniem bytu a racją dostateczną tego istnienia. Oprócz istnienia,
filozofia omawia częściowo naturę Boga. Może się zdarzyć, że teologia posługuje
się językiem filozofii. Obie jednak nauki pozostają niezależne. Mają inne
metody, cele, swój przedmiot badań. Tym bardziej więc może mylić sugestia
Maritaina, wyrosła być może z nastawień filozofii Bergsona, by mimo różnic
między typami poznania i naukami widzieć ich hierarchię i zależność.
Oczywiście, najlepiej poznaje Boga mistyk, gdy
doświadcza istnienia Boga i uzyskuje, powodowane przez Boga, zrozumienie
wiadomości o Bogu przez Boga objawionych. Należy to do teologii. W ogóle do
teologii należy mistyka, doświadczenie mistyczne, kontemplacja mistyczna,
miłość, świętość, łaska. Filozofii zostaje metafizyka, poznanie umysłowe,
kontemplacja filozoficzna, problem natury, osoby i cała wiedza o mistyce. Lecz
właśnie ze względu na wiedzę o mistyce można w problemie poznania Boga pytać o
to, czy jest możliwe i na czym polega, badane analizą rozumową, doświadczenie
Boga.
Nie wystarczy jednak stwierdzenie, że mistyka jest
poznaniem jakby doświadczalnym bóstwa [17]. I nie wystarczy
wyjaśnianie doświadczenia mistycznego terminem mistyka. Nie wystarczy też, gdy
dodamy, że mistyka jest „poznaniem bardziej bliskim, doskonalszym tych samych
wartości, jakich w wierze poznaje przeciętny chrześcijanin” [18]. I
wciąż nie wystarczy stwierdzenie, że „poznanie mistyczne różni się od nie
mistycznego nie tylko stopniem, ale gatunkowo. (Że) jest ono... (doświadczalnym
poznaniem Boga tez pojęć i wyobrażeń) według sposobu poznawania aniołów, którzy
jako formy czyste poznają Boga bez sądów, bez rozumowania” [19].
Wciąż nie jest wyjaśniony mechanizm mistycznego poznania, po prostu proces, w
którym poznawcze spotkanie z Bogiem jest doświadczeniem Boga.
Owszem, „postawa mistyczna nie jest badawcza, jest
to przeżywanie miłości Boga” [20]. Jest to jednak niekiedy także
jeszcze w tym życiu, jak mówi św. Tomasz, swoiste quasi oglądanie Bożej istoty [21].
Nie jest to oglądanie zupełnie bezpośrednie „jak w wizji uszczęśliwiającej...
(ponieważ) oglądanie Boga bezpośrednie na ziemi nie jest nasycające. Bóg bowiem
odsłania się w nim duszy nie według proporcji jej uzdolnień, lecz według swego
upodobania” [22]
Należy wrócić do proponowanej definicji mistyki i
kontemplacji mistycznej. Gdy człowiek doświadcza Boga od strony Jego istnienia,
wtedy jest mistyka sensu stricte i doświadczenie mistyczne. Gdy poznanie jest
powodowanym przez Boga zrozumieniem prawd o Bogu, wtedy chodzi o kontemplację
mistyczną.
Sprecyzowanie tych pojęć i rozgraniczenie dziedzin
mistyki i kontemplacji wiąże się z zagadnieniem poznania bytu w tomizmie.
Byt jest to każdy konkret, który może być ujęty
poznawczo nie od strony konkretności, lecz bytowości. Konkret ten, istniejący
poza podmiotem poznającym, narzuca się władzom poznawczym człowieka w ten
sposób, że powoduje kontakt władz poznawczych z sobą. Zaatakowane władze
poznawcze człowieka stwierdzają istnienie czegoś poza sobą, czegoś, co wdziera
się w wewnętrzny świat podmiotu poznającego. Po prostu wdzierają się do wnętrza
władz poznawczych człowieka, odebrane przez kontakt z rzeczą, wrażenia, z
których intelekt czynny wydobędzie elementy istotne i wyrazi w pojęciach. A
przy okazji tych czynności i równocześnie z nimi, poprzez te właśnie wrażenia,
zetknął się istniejący konkret z istniejącym podmiotem poznającym. I nawet
dokładniej, nastąpiło zetknięcie się dwu istnień, „styk dwu istnień” [23]
na terenie vis cogitativa lub raczej wprost w intelekcie możnościowym.
Istnienie bowiem nie jest pojęciowalne. Nie można go ująć w znak formalny.
Można je tylko stwierdzić. I intelekt stwierdza je w sądzie egzystencjalnym:
coś jest. Bez pomocy więc intelektu czynnego wprost sam intelekt możnościowy
poznaje istnienie, ponieważ jest ono aktem poza-materialnym, takim więc,
którego nie musi przekazywać intelektowi możnościowemu, pomagający mu w
poznaniu rzeczy, intelekt czynny, dematerializujący spostrzeżenia,
przygotowujący pojęciowe elementy jako gatunkowe do recepcji ich przez intelekt
możnościowy. Ta recepcja jest istotą poznania. Chodzi o doświadczenie rzeczy
jako istniejącej, o doświadczenie więc istnienia. A, oczywiście, zaraz intelekt
czynny wydobywa z wrażeń i spostrzeżeń istotne cechy rzeczy, określające jej
grupę, gatunek. Tworzy pojęcie. To jest czynność towarzysząca „stykowi
istnień”.
Ważne dla rozważań o mistyce i poznaniu Boga jest to
wyróżnienie przez współczesną filozofię w samym akcie poznania dwu czynności
intelektu: ujęcia istnienia i ujęcia istoty. „Zwrócenie w teorii poznania uwagi
na ten właśnie fakt przypadło w udziale Maritainowi, który recepcję poznawczą,
a przez to zjednoczenie poznawcze przedmiotu i podmiotu dostrzegł w powiązaniu
istnienia podmiotu poznającego z przedmiotem poznawczym” [24].
Zetknięcie istnienia z istnieniem. Nasze istnienie wtórne, intencjonalne,
występujące w postaci działania naszego intelektu, styka się istnieniem rzeczy
w nas obecnej” [25]. Doświadczenie bowiem jest zawsze poznaniem
przedmiotu obecnego [26].
Doświadczenie istnienia Boga właściwie zostaje
wytłumaczone. Człowiek nie zawsze, lecz wtedy, gdy uzyska nadprzyrodzoną pomoc
Boga, może swym intelektem możnościowym zetknąć się z istnieniem Boga. To jest
możliwe i filozoficznie wytłumaczalne. Jest to zetknięcie się intelektu e
istnieniem rzeczy w nas obecnej: z obecnym w nas Bogiem przez łaskę, bo wtedy
przecież dopiero, gdy przebywa w nas Bóg, jest możliwa nadprzyrodzona pomoc,
powodująca doświadczenie mistyczne. Możliwe jest właśnie dopiero wtedy
doświadczenie istnienia Boga, obecnego w nas, jako bytu. Tę obecność uzasadnia
teologia. Gdy się na to zgodzimy, wtedy filozofia podejmując problem może
wytłumaczyć mechanizm ujęcia intelektem możnościowym istnienie obecnego w nas
Boga.
Doświadczenie mistyczne jest więc rzeczywiście, co
do podmiotu, aktem ludzkiego poznania przedmiotu nadnaturalnego sposobem
przyrodzonym. Spowodowanie doświadczenia istnienia Boga jest nadprzyrodzone.
Samo doświadczenie jest podmiotowo ludzkie, w sposobie wciąż przyrodzone.
Zwykle mylono doświadczenie mistyczne z pojęciowym
poznaniem, które jako ujęcie istoty Boga nie wydawało się możliwe.
Marechal więc przyjmując możliwość jednak
bezpośredniego poznania Boga mówił o etapie ponadświadomości, superracjonalnym,
gdy znika pojęciowanie, wymagające aktu intelektu czynnego. Mówił o poszerzeniu
poznania, gdy inteligencja ludzka bezpośrednio styka się ze swym przedmiotem
poznania bez analogii i pomocy wyobrażeń [27]. Przyjmował etap, nie
dający się uzasadnić, jakiś stan już nadnaturalny, nie należący do życia przed
śmiercią. Gdy się jednak uzna w poznaniu ludzkim różnicę między doświadczeniem
istnienia a pojęciowaniem, trudności Marchala obala znikają, a nawet można by
przyjąć rozwiązania Marechala przy założeniu, że mówi nie o ponadświadomości,
lecz o ujęciu istnienia. Sam Marechal był zależny od tendencji, według których
po prostu, gdy mówiono mistyka, myślano o kontemplacji mistycznej, jako jedynym
akcie doświadczenia Boga.
Kontemplacja mistyczna jest przewagą zrozumień w
poznaniu Boga. Wiadomo jednak z teodycei, że w Bogu utożsamia się istnienie z
istotą. Doświadczając więc istnienia mistyk jak gdyby doświadcza jednocześnie
istoty Boga. Ale aktem doświadczenia, które jest zetknięciem intelektu
możnościowego z istnieniem Boga, tym aktem nie ujmuje się istoty, jako zawsze
zespołu tego, co konstytutywne. Ujęcie tego jest pojęciowaniem. Pojęciowanie
wymaga czynności intelektu czynnego, a tym samym pośrednictwa zmysłów. Takie
pośrednictwo nie jest możliwe w wypadku poznawania Boga. Kontemplacja mistyczna
więc, jako pojęciowe i bezpośrednie w tym życiu ujęcie istoty Boga, nie jest
możliwa z punktu widzenia filozofii. I nie może chyba o tym myśleć św. Tomasz,
gdy mówi, że w kontemplacji, którą przeżywamy jeszcze w tym życiu, można dojść,
oczywiście w sytuacji specjalnej (in raptu), „do ujrzenia Boskiej
istoty” [28] . Akt ujęcia bezpośrednio istoty Bożej wykracza poza
przyrodzoną naturę człowieka. W tym życiu nie jesteśmy przystosowani do wizji
uszczęśliwiającej, która, jako nasze życie po śmierci, będzie polegała na
bezpośrednim ujmowaniu istoty Boga „twarzą w twarz”, i na czerpaniu Boga według
miary naszej pojemności, wyznaczonej przez oddaną Bogu miłość. Tak tłumaczy tę
sprawę np. o. Woroniecki: czerpać Boga w takiej mierze, w jakiej oddaliśmy mu
miłość. To jednak jest już rozwiązaniem teologicznym. Filozofia wie, że
szczytem działalności ludzkiej jest kontemplacja i oczywiście najdoskonalszego
przedmiotu, a więc istoty Boga. W tym życiu jednak nie osiągamy tego etapu. Św.
Tomasz więc mówiąc o specjalnym w tym życiu ujrzeniu istoty Boga, po prostu
także nie odróżnia w mistyce doświadczenia istnienia Boga od ewentualnego
ujęcia Bożej istoty [29] . Tego ujęcia nie ma w tym życiu. Jest
natomiast nadprzyrodzone spowodowanie w człowieku zrozumienia prawd o Bogu. I
tak należy rozumieć kontemplację mistyczną: jako właśnie spowodowane przez Boga
zrozumienie objawionych prawd o Jego istocie, zrozumienie w sposób pełny w
ramach możliwości poznawczych człowieka.
Należy jeszcze tylko dodać, że istota Boża
utożsamiając się z istnieniem właściwie ginie jako coś w Bogu osobnego.
Wynikałoby z tego, że w ogóle nie jest możliwe poznawcze ujęcie Boga w wiedzy
pojęciowej. Intelekt ludzki tak jest ukształtowany, że poznaje osobno istnienie
i osobno istotę. Nie wiadomo tylko, czy przystosowanie kiedyś naszych władz
poznawczych do oglądania Boga „twarzą w twarz” będzie utrzymaniem znanych nam w
tym życiu etapów procesu poznania. Trudność poznania w tym życiu istoty Boga
wynika więc nie tylko z konieczności posłużenia się przy pojęciowaniu
pośrednictwem zmysłów, co nie jest możliwe w wypadku Boga, lecz jest także
uwarunkowana faktem utożsamienia się w Bogu istoty z istnieniem.
Doświadczenie istnienia Boga, bytu z porządku
nadnaturalnego, jest aktem poznania, dokonanym przez intelekt możnościowy
człowieka w tym życiu, w ramach więc natury człowieka w sposób przyrodzony.
Spowodowanie tego poznania jest nadprzyrodzone. Znaczy to, że doświadczenie
istnienia Boga nie jest powszechnym udziałem wszystkich ludzi, tak jak
powszechne jest poznanie istnienia konkretów, lecz jest spowodowanym przez Boga
procesem. Zwrócenie uwagi na przyrodzony sposób ludzkiego poznania przedmiotu
nadnaturalnego włącza do zagadnienia sprawę łaski, która w naturze ludzkiej
tkwi jako przypadłość tzw. oboediencjalna. Chodzi tu najpierw o to, aby Bóg
działał w człowieku i aby dokonało się uczestniczenie człowieka w Boskiej
naturze. Po prostu właśnie sytuacja naczyń połączonych. Życie Boże w człowieku.
To nie zmienia faktu substancjalnej odrębności człowieka od Boga. Człowiek jest
wciąż osobą w porządku stworzeń i realnie jest różny od swej przypadłości,
która należy do porządku nadnaturalnego. Faktem jest jednak przebywanie w
człowieku Boga. To przebywanie wyznacza właśnie łaska. I ona stwarza dopiero
możliwość zaistnienia nadprzyrodzonego powodu poznania ludzkiego. W każdym więc
wypadku mistyka sensu stricte zależy od obecności w nas Boga i stąd słusznie
można ją nazwać etapem głębokiego życia religijnego [30].
Maritain rozważa taką mistykę jako zaawansowany etap
życia religijnego i stwierdza, że jest ona ujęciem Boskości jako takiej, w
nadnaturalny sposób przyjmowaniem wiedzy o Bogu poprzez wiarę, udoskonaloną w
jej działaniu darami Ducha Świętego, specjalnie darem rozumu i mądrości. I to
jest dla niego właśnie doświadczenie mistyczne [31]: poznanie
spowodowane, wywołane w sposób nadprzyrodzony [32].
Świetnie Maritain zwraca uwagę na spowodowanie przez
Boga doświadczenia mistycznego, ale myli jednak bardzo porządek teologii z
filozofią. Wprawdzie mówi, że chodzi mu o omówienie doświadczenia mistycznego w
porządku nadnaturalnym, by zrozumieć to doświadczenie w porządku naturalnym,
lecz właśnie to rozróżnienie jest pomyłką. Doświadczenie mistyczne w tym życiu
jest zawsze czynnością człowieka co do sposobu przyrodzoną. Jest różnica między
nadnaturalnym porządkiem a nadprzyrodzonym powodem. Wyjaśnia więc tylko
Maritain bardzo interesująco i przejrzyście, że podstawą ontologiczną
doświadczenia mistycznego jest łaska w człowieku i zamieszkanie w nim Boga,
podstawą działania czy wykonywania doświadczenia mistycznego są dary Ducha
Świętego i wywoływane miłością poznanie przez connaturalite [33].
Nigdzie już potem nie wyjaśni rozumowo doświadczenia mistycznego, jako faktu,
który spełnia naturalny człowiek. Sytuacja teologiczna jest przecież w
człowieku tylko początkiem i racją pojawienia się nadprzyrodzonego powodu
naturalnego poznania Boga, które jest intelektualnym doświadczeniem istnienia
Boga, a nie wyłącznie aktem wiary. A dary Ducha Świętego, jak słusznie mówi
Maritain, są rzeczywiście dyspozycjami, zapewniającymi człowiekowi dojście do
doświadczenia mistycznego, jako do normalnego etapu i szczytu ludzkiego życia
4. Nie zmienia to wszystko faktu mieszania u Maritaina teologii z filozofią.
Sam zresztą Maritain wyznaje, że między mistyką naturalną a nadnaturalną nie
można ostatecznie ustalić różnicy. Maritain po prostu nie rozróżnił pojęć,
mianowicie że właśnie ludzkie to tyle, co zgodne z natura człowieka i w ramach
tej natury, nadnaturalne czyli B porządku nadnaturalnego, przekraczającego
możliwości natury ludzkiej: przyrodzone, a więc ludzkie co do podmiotu, co do
sposobu i powodu, nadprzyrodzone czyli ludzkie co do podmiotu i sposobu, a
nadnaturalne co do powodu, nadprzyrodzone czyli ludzkie co do podmiotu i
nadnaturalnie co do sposobu i powodu. Krótko mówiąc, doświadczenie mistyczne co
do podmiotu jest aktem ludzkim poznania przedmiotu nadnaturalnego sposobem
przyrodzonym. Terminy „nadnaturalne” i „nadprzyrodzone” dotyczą tego samego
porządku. Inny jest tylko akcent. Używając terminu „nadprzyrodzone” akcentujemy
sposób, przy terminie „nadnaturalne” akcentujemy przedmiot.
Czym jest doświadczenie mistyczne i obecność Boga w
człowieku przez łaskę, wyjaśnia także Gardeil. Akcentuje głównie kontemplację
rozumiejąc ją jako akt wiary, oświeconej dotyczącymi intelektu darami Ducha
Świętego [35]. Pokazuje, że Bóg obecny w człowieku wirtualnie, teraz
przez łaskę aktualizuje swą obecność i staje się dla duszy przedmiotem
poznania. Dusza zjednoczyła się z Bogiem przez łaskę i przez łaskę może
doświadczyć substancjalnie w niej obecnego Boga [36].
Gardeil, Marechal, także np. Picard i Guibert są
zwolennikami w mistyce bezpośredniego poznania Boga. Do zwolenników poznania
pośredniego należy między innymi De
Garrigou-Lagrange w „L’habitation de la sainte
Trinite et l’experience mystique” [37] wyjaśnia, że naszym
działaniem poznawczym doświadczalnie dosięgamy Boga, ponieważ łaska przygotowuje
duszę do posiadania Bożej Osoby. To doświadczenie Boga jest związane z darem
mądrości, występującej razem z miłością, ale nie jest nigdy doświadczeniem Boga
bezpośrednim [38]. Jest poznaniem właśnie przez miłość i
intelektualnym poznaniem poprzez coś innego, co jest pośrednikiem choćby
takiego typu, i jak założenie faktu zmysłowych władz poznawczych i ich przedmiotu
[39]. Najbardziej jednak poznajemy Boga po skutkach miłości, które w
nas tworzy.
Tak blisko stąd do ujęć Bernarda z Clairvaux, który
poznanie Boga w kontemplacji uważał wprawdzie za akt czysto rozumowy, ale
możliwy dopiero po śmierci. W tym życiu poznaje się Boga tylko przez wiarę [40].
Poznanie to jest oczywiście wielostopniowe i kończy się ekstazą jako napięciem
uczuć i umysłu, towarzyszących mistycznemu zjednoczeniu. Ale właściwie, jak
powie Ryszard ze św. Wiktora, poznanie to w swej najgłębszej naturze jednak
kontemplacyjne, jest „odpoczynkiem duszy w posiadaniu miłości i prawdy”[41].
Linię myśli św. Bernarda podejmuje w naszych czasach
Tomasz Merton. I całą koncepcję mistyki referuje w niezwykle świeżych i
czytelnych poradach praktycznych, którymi są jego prace, poświęcone życiu
religijnemu człowieka. To nie jest ujęcie teoretyczne, analiza i filozoficzne,
od strony więc rozumu ludzkiego, wyjaśnienie doświadczalnego poznania Boga.
Wcale to nie umniejsza uroku i głębi prac Mertona. Faktem jest tylko, że w
innej linii wyjaśnień należy szukać materiałów do problemu poznania Boga w
mistyce. Jest to linia Pseudo Dionizego Areopagity, Ryszarda ze św. Wiktora,
Tomasza z Akwinu i nawiązujących do Tomasza: Jana od Krzyża i Teresy Wielkiej.
Każdy z tych autorów i wielu innych klasyków mistyki wnosi wiele do problemu,
objętego tematem rozdziału. Podejmując ich akcenty Gardeil, Garrigou-Lagrange,
Maritain prowadzą rozważania do etapu, w którym można już stwierdzić, że
tajemnicze życie mistyczne człowieka, spowodowane w sposób nadprzyrodzony, a
więc wywołane obecnością Boga w człowieku, czyli życie głęboko religijne i
święte, może uzyskać etap doświadczenia Boga.
To doświadczenie jest czynnością intelektu
możnościowego, ponieważ jest doświadczeniem istnienia Boga. Istnienie bytu jest
ujmowane wprost i bezpośrednio przez intelekt możnościowy przy okazji
przejmowania przez intelekt czynny wrażeń, wywołanych obecnością rzeczy. W
wypadku doświadczenia istnienia Boga intelekt czynny nie spełnia swych funkcji,
ponieważ nie ma przed sobą przedmiotu materialnego. Bóg więc musi spowodować,
że intelekt możnościowy ujmuje jego istnienie. To spowodowanie jest właśnie
nadprzyrodzone i wyraża powód poznania. Samo doświadczenie istnienia Boga jest
czynnością, która się mieści w naturze człowieka. Fakt spowodowanych przez Boga
zrozumień przenosi nas: z mistyki do kontemplacji mistycznej.
Mistyka i kontemplacja, jakkolwiek są czynnościami
człowieka, ze względu na nadnaturalny przedmiot i nadprzyrodzony powód poznania
Boga należą do teologii. Filozofia jednak w pełni jest kompetentna, aby
wyjaśnić akt zetknięcia się władz poznawczych człowieka z istnieniem Boga przy
założeniu, że teologia uzasadniła nadprzyrodzoną obecność Boga - bytu w
człowieku.
Trudnością jest zawsze fakt dwu różnych porządków:
natury człowieka i nadnaturalnej w nim łaski. W każdym razie mistyka należy do
nauk teoretycznych, jako wypadkowa teologii i filozofii lub jako filozoficzne
wyjaśnienie teologicznego problemu. Praktyka mistyczna jest sprawą świętości.
Między mistyką a świętością jest zawsze, jak już
wiemy, ta różnica, że w świętości akcentem głównym jest miłość, w mistyce
poznanie. Może być świętość bez mistyki, nie ma praktycznie mistyki bez
świętości. Mistyka bez świętości jest mistyką fałszywą, mistycyzmem,
zatrzymaniem się człowieka przy środkach, prowadzących do Boga. W najlepszym
razie jest wiedzą o mistyce.
Rozdział IV.
ROLA MISTYKI W TEOLOGII
4.1.
Sproblematyzowanie treści tematu w celu odkrycia kierunku poszukiwania
rozwiązań
Ważne dla podjętego tematu, kierującego w dużym
stopniu do problematyki metodologicznej, jest stwierdzenie ks. W. Granata, że
„dokumenty Kościoła, gdy chodzi o mistykę, mają raczej charakter negatywny, a
więc nie dają materiału, który by służył za podstawę do wniosków o jej istocie
czy dokładniejszych przyczynach” [1]. Stwierdzenie to jest ważne w
tym sensie, że ośmiela i zachęca do pojęcia rozważań nad zjawiskiem lub faktem,
wciąż prawie dominującym w kulturze współczesnej [2], którym jest
poszukiwanie sposobów bezpośredniego doznania Boga. Zarazem stwierdzenie to
wyraża stanowisko, że mistyka jest objęta troską Kościoła, że nie ma na jej
temat orzeczeń dogmatycznych, że wobec tego można poszukiwać tego, co jest jej
istotą i przyczyną, że skoro Kościół w swych dokumentach nie rozstrzygając
tego, czym jest mistyka, jednak o niej mówi, to wobec tego istotę i przyczyny
mistyki powinien badać teolog.
Wszystko to stawia wobec kilku trudnych problemów.
Samo zderzenie nazwy „mistyka” z użytym tu określeniem „bezpośrednie doznanie
Boga” ujawnia problem najpierw z zakresu tych terminów: czy bezpośrednie
doznanie Boga, nazywane też doświadczeniem mistycznym, wyczerpuje zagadnienie
lub fakty, objęte nazwą „mistyka”. Ujawnia z kolei problem przedmiot mistyki i
doświadczenia mistycznego. Ten przedmiot w aktualnych dyskusjach nie jest
jednoznacznie określony [3]. Jeżeli nawet zgodzimy się, że
przedmiotem doświadczenia mistycznego jest Bóg, to pozostaje problem - trzeba
to tak nazwać - identyfikacji Boga: z kim mistyk zetknął się w swoim
doświadczeniu mistycznym. Czy doświadczył swego wyobrażenia Boga, swego
przeżycia, czy może jakiegoś bytu, np. kosmosu w jego olśniewającej
nieskończoności, który uznał za Boga, określanego w Objawieniu chrześcijańskim?
Jak stwierdzić, że „było to doświadczenie mistyczne realnego Boga będącego
Trójcą Osób? Taka identyfikacja jest łatwiejsza wobec mistyków
chrześcijańskich. Czy jednak doświadczenie mistyczne Boga zdarza się tylko
wśród chrześcijan? O doświadczeniu mistycznym mówią też filozofowie Wschodu,
grupy hippisujące, uczestnicy happeningów, organizowanych w Polsce przez teatr
Grotowskiego. Czego doświadczają w swych, jak twierdzą, doświadczeniach
mistycznych? Kto powinien przeprowadzić identyfikację przedmiotu doświadczeń
mistycznych: teolog, czy filozof? Czy wystarczy oświadczenie mistyka? Jeżeli to
oświadczenie jest protokołem doświadczenia mistycznego, to jak przeprowadzić
badania treści tego protokołu? Czy zastosować metody teologiczne, czy
filozoficzne? Jeżeli teologiczne, to jakiej teologii: katolickiej,
prawosławnej, protestanckiej, teologii islamu, judaizmu, buddyzmu? Jeżeli
posłużyć się metodami filozofii, to której: tomizmu, arystotelizmu,
fenomenologicznej lub materialistycznej, może heideggeryzującej wersji
neoplatonizmu? Aby to rozstrzygnąć, trzeba także zdecydować, a właściwie
rozpoznać, jakiego typu zjawiskiem lub faktem jest doświadczenie mistyczne: czy
jest ono odmianą ludzkiego poznania, co przenosiłoby je do warsztatu teoretyka
poznania, czy raczej jest wydarzeniem w religijnym życiu człowieka, co
przenosiłoby je do warsztatu teologa. Czy jednak religia ma jedną postać, czy
raczej jest wiele jej odmian? Czy bada ją religioznawca, socjolog, teolog, czy
może filozof?
Problematyzując fakt mistyki nie chciałbym wywoływać
wrażenia, że jest to problem nie do rozwiązania. Nie chciałbym też wspierać
opinii, że jest to problem łatwy. Podjęty temat zawęża zresztą problem mistyki
do jej roli w teologii katolickiej-, ponadto w związku z poglądami ks. W.
Granata. Ponieważ jednak chodzi tu o mistykę, zagadnienie mimo wszystko nie
jest proste. Wymaga przede wszystkim wytłumaczenie się z pojmowania mistyki i
teologii, a zarazem takiego wyjaśnienia, które choćby pośrednio rozstrzygnie
zgłoszone trudności. Są to bowiem trudności i ludzi, i filozofów, i teologów.
Tych trudności nie uchylają określenia mistyki,
których w Polsce uczymy się z szeroko studiowanych tekstów ks. W. Granata i R.
Garrigou-Lagrange’a. Niektórzy sięgają jeszcze do określeń ks. A.
Żychlińskiego, do podręczników ascetyki i mistyki, do prac prof. K. Górskiego.
Głęboko zainteresowani czytają teksty sławnych mistyków katolickich, literaturę
obcojęzyczną i modne teksty mistyków Wschodu. Wystarczającą jednak dozę
niepokoju wnoszą ujęcia wielkich w Polsce nauczycieli, właśnie ks. W. Granata i
R. Garrigou-Lagrange’a. Ich pojmowanie mistyki należy więc w pierwszej
kolejności rozważyć.
4.1.1. Określenie mistyki w tekstach ks. Granata
Es. W. Granat w swych wypowiedziach o mistyce używa
zamiennie najczęściej takich wyrażeń, jak „doświadczenie mistyczne”, „mistyczne
doznanie”, „doświadczalne poznanie Boga” [4]. Akcentuje więc, że
mistyczne doznanie Boga jest po prostu specyficznym poznaniem Boga, lecz jednak
właśnie poznaniem. Mistyka w tym wypadku „byłaby z jednej strony zespołem
aktów, sposobem ich spełniania się i przyczyn, nawet skutków doświadczalnego
poznania Boga, z drugiej - byłaby nauką opisującą to specyficzne poznanie. W
obu tych znaczeniach, co zresztą nikomu nie przeszkadza, używa się terminu
„mistyka” dość powszechnie. Ważne jest tu pojmowanie mistyki jako odmiany
ludzkiego poznania.
Zarazem jednak ks. W. Granat uważa, że „słowo
mistyczny musi „być tedy zacieśnione do oznaczenia faktów z dziedziny
religijnej, ale nawet i to nie daje metodycznej ścisłości, bo zakres pojęć
religijnych obejmuje również akty poznawcze rozumu dyskursywnego, obok uczuć i
dążeń woli”[5].
W tym stwierdzeniu dość nieostrożnie ks. W. Granat -
tak sądzę -jednak utożsamia mistyczne poznanie Boga, właśnie poznanie, z
faktami religijnymi, a prościej mówiąc - z religią. Nie ulega wątpliwości, że
do faktów religijnych należy także poznanie mistyczne. Nie wynika jednak z
tego, że mistyka jest tożsama z religią, gdyż religia nie jest tylko poznaniem
Boga. Nie jest także tylko sumą aktów poznawczych, nawet mistycznych, uczuć i
woli, skierowanych ku Bogu. Religia jest obecnością Boga w istocie osoby
ludzkiej, udziałem człowieka w wewnętrznym życiu Trójcy Osób Boskich,
powiązaniem człowieka z Bogiem przez miłość, wiarę i nadzieję. Jest to coś
więcej niż akty poznania, uczuć i woli. Jest to spotkanie, wiążące człowieka z
Bogiem relacjami, opartymi na istnieniu osób i na takich własnościach, jak
prawda i dobro, które posiadają osoby ze względu na to, że są realnie
istniejącymi bytami.
Powstaje więc pytanie o różnicę między religią,
która jest realną współobecnością Boga i człowieka, spełniającą się w relacjach
miłości, wiary i nadziei, a-mistycznym poznaniem Boga, gdyż nie chodzi tu o
zwykłe poznanie, które identyfikuje filozof. Jeżeli to mistyczne poznanie jest
nawet fragmentem życia religijnego, to trzeba z kolei zapytać, czy jest to
fragment istotnie stanowiący to życie, czy tylko współwystępujący drugorzędnie,
przypadłościowe. Może zaakcentowanie roli mistyki w życiu religijnym jest tylko
pochodną neoplatońskiego terminu „visio beatifica - wizja
uszczęśliwiająca”, którym określa się nieutracalne spotkanie Boga i człowieka
„twarzą w twarz”. Trzeba to raz jeszcze rozważyć, aby w wykładzie prawd wiary
zidentyfikować treści, które odnoszą się do rzeczywistości Boga, a nie do
komentarza.
W problematyce mistycznej zawarte jest właśnie
niebezpieczeństwo mylenia doświadczalnego poznania Boga z doznanym na chwilę
stanem zbawienia. Naszą czujność w tej dziedzinie osłabia neoplatońskie
wyjaśnienie doświadczenia mistycznego. Sam św. Bonawentura Uważa, że w
doświadczeniu mistycznym spełnia się „actus gloriae - akt chwały”,
doznanie przez chwilę istoty Boga, lecz nie w pełnej „visio”, która
będzie nam dana dzięki „habitus gloriae - stanowi chwały”. Teraz, w
życiu „in via - w drodze” tej „visio” towarzyszy „ciemność”.
Dusza bowiem w doświadczeniu mistycznym jest właśnie „porwana w ciemność - rapitur
in calignem” [6]. Teza św. Bonawentury dopuszcza więc
traktowanie doświadczenia mistycznego jako zakosztowania zbawienia. Musi więc
św. Tomasz uznać doświadczenie mistyczne za „cognitio quasi experimentalis
Dei - poznanie jak gdyby doświadczalne Boga” [7], gdyż uważając
człowieka za istniejącą jedność duszy i ciała, a nie za samą duszę, nie widział
dla człowieka możliwości poznania przez niego w tym życiu istoty Boga. Człowiek
bowiem musi dokonywać swych aktów poznania wychodząc od doznań zmysłowych, a
tymi doznaniami nie może ujmować Boga, który jest bytem duchowym. Dziś wiemy,
że jest wyjście z tej trudności, gdyż doświadczenie mistyczne można
wyinterpretować jako bezpośrednie doznanie przez mistyka samego istnienia Boga,
które intelekt możnościowy ujmuje bez pośrednictwa „species - postaci
poznawczych”, koniecznych przy poznawaniu przez intelekt istoty bytów. Ujmuje
to istnienie, gdy Bóg zjawi się we władzach poznawczych człowieka jako dostępny
im przedmiot [8].
Ks. W. Granat, tak wrażliwie uwzględniający całą
literaturę omawianego tematu, w swych pracach jeszcze nie nawiązał do
propozycji dziś publikujących tomistów. Korzystał z literatury wcześniejszej.
Mógł więc napisać, że „mistycy, gdy doświadczalnie poznają Boga, nie widzą Go
tak jak Chrystus Pan; w każdym razie są takiemu stanowi bliscy, lub nawet na
chwilę jednoczą się bezpośrednio ze Stwórcą” [9].
Bezpośrednie zjednoczenie ze Stwórcą na chwilę,
podobne do widzenia Boga, jakie miał Chrystus, to przecież doznanie na chwilę
zbawienia. Czy doznawszy zbawienia człowiek może je utracić? Czy w ogóle
następuje cofnięcie „widzenia uszczęśliwiającego”? Czy więc można wytłumaczyć
doświadczenie mistyczne problematyką „actus gloriae” i „habitus
gloriae”? Może właśnie trzeba je wyjaśnić jako poznanie przez odwołanie się
do natury władz poznawczych człowieka, zaktywizowanych w swym działaniu
poznawczym przez jawiący im się przedmiot.
Ks. W. Granat traktując doświadczenie mistyczne jako
poznanie włączył je najpierw w obszar faktów religijnych. Z tego obszaru mógł
łatwo przejść do prawdy o zbawieniu i w tej prawdzie, podobnie jak św.
Bonawentura, szukać wyjaśnienia doświadczenia mistycznego. Nieostrożnie zbliżył
się do granicy, której nie można przekroczyć: tą granicą jest struktura bytowa
człowieka, a także prawda o zbawieniu, które jest widzeniem Boga „twarzą w
twarz”, niedostępnym nam w życiu „in via”. Może z tego powodu, że w tym
wypadku po neoplatońsku potraktował człowieka jako układ relacji podobieństwa
do Boga, w czym zawiera się błąd przyznania relacjom pozycji zarazem podmiotu,
błąd więc utożsamia przyczyny i skutku, naraził swą tezę na niebezpieczeństwo
pomylenia doświadczenia mistycznego ze zbawieniem. Jeżeli bowiem człowiek jest
zespołem relacji, nie wyznaczonych różnym od nich podmiotem, wtedy nie ma
żadnego bytowego powodu, aby układ tych relacji był stały. Można je wymieniać.
Naraża to jednak człowieka np. na utratę zbawienia, z czym nie można się
zgodzić.
Wynika z tych rozważań ważny dla nas wniosek także
metodologiczny i dydaktyczny.
Teolog musi posłużyć się taką filozofią, która
pozwoli mu, jako językiem i rozumieniem rzeczywistości, wyrazić prawdę wiary
zgodnie z treścią objawioną. Okazuje się, że neoplatońska koncepcja człowieka,
wykorzystana w wyjaśnieniu doświadczenia mistycznego, naraża teologa na
pomylenie doświadczalnego poznawania Boga ze zbawieniem, którym jest widzenie
Boga „twarzą w twarz”.
Umiejętność uprawiania teologii i nauczania jej
uprawiania, podobnie jak w filozofii, nie polega na przekazaniu twierdzeń, na
przyswojeniu sobie ważniejszych rozwiązań, na mechanicznym ich przegrupowaniu
zależnie od omawianego tematu, lecz na myśleniu konsekwencjami i umieszczeniu
badanego zagadnienia w tym zespole problemów, pojęć i twierdzeń, którymi badane
zagadnienie można i powinno się analizować. Lekarz np. musi wiedzieć, jakiego
narzędzia użyć do operacji oka i jakiego do operacji serca. Teolog także musi
wiedzieć, jakiego języka filozoficznego, jakiej koncepcji bytu, jakich teorii
teologicznych lub dyscyplin użyć dla zanalizowania np. doświadczenia
mistycznego. Wiemy przynajmniej tyle, że zawodzi tu teoria człowieka jako
zespołu relacji i zawodzi wiązanie problemu doświadczenia mistycznego z
problemem „widzenia uszczęśliwiającego”.
4.1.2. Określenie mistyki w tekstach Garrigou-Lagrange’a
Według R. Garrigou-Lagrange’a „przez poznanie
mistyczne Boga rozumie się to poznanie, które otrzymuje się nie przez
spekulację rozumową, czy jedynie przez wiarę, lecz przez szczególne natchnienie
Ducha Świętego na modlitwie. Jest to ‘doświadczalne niejako poznanie Boga’,
mówi św. Tomasz, pochodzące z wiary ożywionej przez miłość i oświeconej darami
rozumu i mądrości. Św. Jan od Krzyża określa je podobnie; ‘Ciemna noc jest to
wpływ Boga na duszę, który ją oczyszcza z nieświadomości i niedoskonałości’.
Wpływ ten ludzie duchowni nazywają kontemplacją wlaną” [10].
Dla R. Garrigou-Lagrange’a poznanie mistyczne jest
także poznaniem, podobnie jak dla ks. W. Granata, lecz raczej poznaniem wlanym,
jeżeli otrzymuje się je na modlitwie przez’ natchnienie Ducha świętego. A może
jest ono tylko natchnieniem? Raczej nie, gdyż powołując się na św. Tomasza R.
Garrigou-Lagrange podkreśla, że jest to poznanie niejako doświadczalne,
swoiście wyznaczone przez wiarę, którą ożywia miłość i oświecają dary rozumu i
mądrości. I nieoczekiwanie R. Garrigou-Lagrange stwierdza, że jest to noc
ciemna duszy jako oczyszczający wpływ Boga, tożsamy z kontemplacją wlaną.
Jest więc poznanie mistyczne skutkiem natchnienia,
udzielanego przez Ducha świętego, jest skutkiem lub zwieńczeniem wiary,
powiązanej z miłością i darami Ducha Świętego, jest ciemną nocą duszy i
kontemplacją wlaną.
Zapytajmy wobec tego, czy ciemna noc duszy jest
poznaniem. Wydaje się, że jest raczej nakierowywaniem duszy na inny przedmiot
poznania i dopiero kontakt intelektu z tym przedmiotem będzie stanowił
poznanie. Zapytajmy też, czy wiara jest poznaniem. Owszem, wiara jest ukazywana
w całym kontekście idealistycznie lub logikalistycznie zorientowanej teorii
poznania, dziedziczonej po neoplatonizmie. (W radykalnej wersji tego kontekstu
wiara byłaby skutkiem wyłącznie naszego rozeznania i naszych decyzji). Tak
wykłada ją nawet św. Tomasz w swym “De veritate”. Zarazem jednak ukazuje
on wiarę jako relację osobową, która powoduje, że zaczyna się w nas życie religijne,
że właśnie staje się w nas obecny Bóg. Wiara wobec tego nie jest związkiem Boga
z naszym intelektem, gdyż tę relację nazywamy poznaniem. Jest powiązaniem Boga
z-istotą osoby ludzkiej, gdyż tam przebywa Bóg, właśnie w człowieku, a nie w
jego istotowej własności, którą jest przypadłościowy intelekt. Tak odpowiada
też ten sam św. Tomasz i dodaje osłabiając idealistyczny wykład wiary, że jest
ona oddziałaniem na nas Boga, przystosowującym nas do powiązania się z Nim jako
Prawdą. Jest to realne powiązanie, a nie tylko ujęcie, nie tylko poznanie,
którego skutkiem jest wiedza. Jest więc wiara postacią uobecnienia się w nas
Boga. Wiedza o tym i towarzysząca temu decyzja pochodzą z Objawienia, które
akceptując kierujemy się do realnie obecnego w nas Boga i dostosowujemy swoje
życie do tej rzeczywistej Obecności. Wiara więc i ciemna noc duszy, a przede
wszystkim kontemplacja wlana nie są w swej istocie poznaniem. Tym poznaniem
jest raczej natchnienie. Czy jest ono jednak tożsame z poznaniem mistycznym,
wprost z mistyką? Czy nie ma więc różnicy między doświadczeniem mistycznym i
kontemplacją wlaną? Czy nie ma też różnicy między doświadczeniem mistycznym,
kontemplacją wlaną, a ciemną nocą duszy i wiary?
R. Garrigou-Lagrange mówi także w swym tekście, że
poznanie mistyczne nie jest skutkiem ani wiary, ani rozumowania. Dodaje jednak
zaraz, że pochodzi z wiary. Czym więc jest? Dlaczego nie różni się od
kontemplacji wlanej, która jest raczej powodowaną przez Boga adoracją Jego w
nas obecności. Kontemplacja wlana jako adoracja jest więc stanem duszy i
odmianą modlitwy, podczas gdy doświadczenie mistyczne jest nagłym, trwającym
tylko chwilę, bezpośrednim doznaniem przez intelekt ludzki Boga jako istnienia.
To doznanie mija, podczas gdy kontemplacja wlana, raz uzyskana, trwa w nas
dalej przybierając postać modlitwy zjednoczenia bolesnego, ekstatycznego i
przemieniającego. Kontemplacja wlana różni się więc od doświadczenia mistycznego.
R.Garrigou-Lagrange z naciskiem jednak podkreśla, że istotę życia mistycznego
„stanowi kontemplacja wlana i miłość wlana dobroci Bożej” [11].
Utożsamiając mistykę z kontemplacją wlaną dodaje ponadto, że są one naszym
życiem religijnym: „Normalnym wstępem do życia w niebie”, życia wiecznego,
które polega na widzeniu uszczęśliwiającym i miłości nieutracalnej, wynikającej
z tego uszczęśliwiającego widzenia Boga.
R. Garrigou-Lagrange głosi stanowisko podobne do
stanowiska ks. W. Granata i odwrotnie: poznanie mistyczne jest życiem
religijnym, jest zarazem wiarą i ciemną nocą duszy, jest kontemplacją wlaną.
Obydwaj uczeni uważają więc mistykę za przygotowanie lub dążenie do zbawienia.
Ks. W. Granat, ufając może św. Bonawenturze, ponadto dodał, że mistyk „na
chwilę jednoczy się bezpośrednio ze Stwórcą”, co w języku Bonawentury oznacza
doznanie zbawienia.
Nie jestem w stanie uznać tych propozycji za
słuszne. Wydaje się, że są one niekonsekwentne, że miesza się w nich języki,
dziedziny, teorie, fakty. Szukajmy więc może właśnie konsekwentnego, bardziej
spójnego ujęcia i wyjaśnienia, zgodnego z tą rzeczywistością, której dotyczą.
4.2.
Próba rozwiązywania trudności i poszukiwania odpowiedzi
4.2.1. Sposób badania doświadczenia mistycznego, oraz
różnicy między tym doświadczeniem a religią
Ponieważ zawodzą propozycje teologów z powodu
nieustannej zmiany metod badania mistyki i z powodu umieszczenia problemu
mistyki w kontekście zagadnień raczej błędnie dobranych, spróbujmy nie zmieniać
tych metod i umieścić problem mistyki we właściwym kontekście zagadnień. Jeżeli
więc przyjmiemy, że coś jednego nie jest zarazem czymś drugim, a stanowi to
przecież regułę w ogóle niesprzecznego ujęcia, to konsekwentnie stosujmy tę
różnicę nie głosząc więc, że życie „In via” jest zarazem, choćby na
moment, żydem „In visione beatifica”. Właśnie gubiąc tę różnicę
zmieniamy metodę badania, to znaczy rozważamy mistykę z pozycji nietożsamości
dwu stanów żyda i zarazem z pozycji tożsamości tych stanów. Jeżeli też głosi
się, że doświadczenie mistyczne jest poznaniem, to pozostańmy najpierw w
obszarze poznania i rozważmy do końca doświadczenie mistyczne jako poznanie,
które w tym wypadku jest relacją Boga do naszego intelektu. Jeżeli w tym
obszarze zagadnień nie uzyskamy wyjaśnienia, czym jest mistyka, wtedy dopiero
przenieśmy ją do obszaru problemu wiary, która w swej istocie jest relacją osobową,
wiążącą człowieka z Bogiem na sposób współobecności, a nie poznawczego ujęcia.
To poznawcze ujęcie tylko towarzyszy obecności, bez której zresztą nie ma
poznania. Jeżeli tak jest, to już widać, że najpierw musi być współobecność,
aby z kolei nastąpiło poznanie. I teraz, rozważając współobecność i poznanie
będziemy mogli rozstrzygać, w którym zespole zagadnień wyjaśniać doświadczenie
mistyczne; w zagadnieniu współobecności, czy w zagadnieniu poznania. Może się
okazać, że w obu tych kontekstach. Nie wynika jednak z tego, że współ-obecność
- spotkanie jest zarazem poznaniem. Jeden bowiem stan bytu nie może być zarazem
drugim stanem, bytowanie nie może być zarazem ujęciem bytowania, przyczyna nie
może być skutkiem, wiedza nie może być tożsama z rzeczywistością.
Aby zdecydować się na badanie doświadczenia
mistycznego jako poznania, musimy najpierw ustalić, czy naprawdę doświadczenie
mistyczne jest poznaniem. Musimy ustalić, czym ono jest. Jakie mamy dojście do
takiego rozstrzygnięcia?
Doświadczenie mistyczne jest dostępne naszemu
badaniu, gdy zostanie zakomunikowane przez mistyka. Ten komunikat, protokół,
informacja pośredniczy więc w identyfikacji doświadczenia mistycznego. Mistyk
opowiada je w określonym języku posługując się jakimś rozumieniem siebie, Boga i
tego, co zdarzyło się między nim a Bogiem. Jak wynika z tekstów św. Teresy z
Avila, św. Jan od Krzyża, nawet mistyków Wschodu, tego doświadczenia mistyk nie
utożsamia z sobą, ani z Bogiem, lecz uważa są coś, co właśnie działo się między
nim a Bogiem. Dla kogoś badającego ten problem nie ulega wątpliwości, że według
mistyków doświadczenie mistyczne jest wobec tego relacją. Trzeba więc uruchomić
sposoby badania relacji.
Znawcy tego problemu wiedzą, że badano relację albo
samą w sobie odrywając ją od osób, które łączy, albo identyfikowano ją na
podstawie dokładnego ustalenia, czym są byty lub kim są osoby, które tę relację
wyznaczyły. Wiedzą też, że badanie relacji oderwanej od podmiotów, które łączy,
nie prowadzi do jej zidentyfikowania. Przykładem może tu być relacja poznawania
np. intelektualnego. Gdy rozważamy ją samą w sobie, bez odniesienia
przynajmniej do bytu poznającego, nie możemy ustalić, czy jest poznaniem
ludzkim, anielskim, czy Boskim, gdyż poznanie intelektualne przysługuje
wszystkim tym odmianom osób. Charakter tej relacji i jej skutki, czyli wiedza,
są różne, gdy podmiotuje ją człowiek, anioł lub Bóg. Możemy jej wtedy przypisać
to, czym nie jest i nie to, co powoduje. Także więc nie można badać relacji,
którą jest doświadczenie mistyczne, nie identyfikując najpierw człowieka i
Boga, między którymi zachodzi. Decydując się na badanie relacji mistycznej, nie
oderwanej od jej podmiotów, określanej właśnie z pozycji tych podmiotów, mamy
do dyspozycji rozumienie człowieka i rozumienie Boga, wyrażone w pojęciach,
którymi mistyk opisywał swoje doświadczalne zetknięcie z Bogiem. Jego niekiedy
nieporadność terminologiczna nie przeszkadza w rozpoznaniu tej rzeczywistości,
o której mówi, często nawet ułatwia ustalenie, czy w tym, co nazywa
doświadczeniem mistycznym, zetknął się z projekcją swego marzenia, z wrażeniem
piękna świata, z przytłaczającą go nieskończonością kosmosu, czy właśnie z
rzeczywistym Bogiem.
Wiadomo też, że spotkanie z rzeczywistym Bogiem jest
religią i powinien ją omawiać teolog, gdy niezależnie od nazwy swego
wykształcenia umie to robić. Jest religią, gdy stanowi osobową więź człowieka z
Bogiem, osobową i rzeczywistą. Religia jednak jako ta właśnie więź osobowa,
jako przebywanie realne Boga w istocie ludzkiej, jest spotkaniem niewidzialnym
i nie odbieranym przez psychikę ludzką, gdyż Bóg jest niewidzialny i z tej
racji, że jest samym istnieniem, nie odczuwany w psychice [12].
Bezpośrednio odczuwamy i poznajemy to, co z racji
jedności w nas duszy i ciała jest odbierane przez zmysłowo-umysłowe władze
poznawcze. Bóg przebywający w istocie człowieka nie jest też bezpośrednio
dostępny świadomości, którą stanowi aktywność intelektu i woli. Będąc bowiem w
istocie człowieka, nie musi być zarazem w jego władzach. Znakiem więc, że Bóg
realnie w nas przebywa jest miłość do Chrystusa i ustanowione przez Chrystusa
sakramenty. Trzeba tym znakom zaufać, a w sumie Objawieniu, które dla
prawdomówności Boga uznajemy za informację prawdziwą.
Otóż religia, która jest osobową więzią w postaci
miłości, wiary i nadziei, jest współobecnością Boga i człowieka, realnie
zapoczątkowaną w Chrystusie, który z tego względu dla ludzkich we wszystkich
czasach spotkań z Bogiem jest koniecznym pośrednikiem, miarą i drogą, gdyż jako
Bóg-Człowiek przystosował w sobie do miary człowieczeństwa nieskończoną
obecność Boga. Spotkanie z Bogiem realne, faktyczne, jest pewne na mocy
zaufania do Chrystusa, jest rzeczywistością, której bezpośrednio nie można
poznać, ani wyrozumować. Jest objawioną relacją.
Może się zdarzyć, że intensywne przeżycie,
uświadomienie sobie tej objawionej, realnej w nas obecności Boga, uznamy za
doświadczalne poznanie Boga. Faktycznie jednak przecież doświadczyliśmy
przeżycia, uświadomienia, może olśnienia, zdumienia, wzruszenia, a nie Boga.
Religia nie jest więc doświadczeniem mistycznym,
gdyż nie jest bezpośrednim, nagłym, trwającym chwilę wewnątrz nas, świadomym
poznaniem Boga. Jest poza naszą aktualną pamięcią i świadomością rozpoznawanym
w znakach sakramentalnych, dłużej lub nieprzerwanie trwającym, nie narzucającym
się intelektowi jako doznawany przedmiot, pośrednio akceptowanym przez zaufanie
Chrystusowi, przebywaniem w nas Boga, udostępniającego nam przez swą obecność
całe swoje wewnętrzne życie Trójcy Osób.
Jeżeli cechy relacji, stanowiących religię, są odwrotne
do cech, charakteryzujących doświadczenie mistyczne, to religia lub życie
religijne, nawet intensywne, świadomie pogłębione przez wierność Bogu, nie jest
poznaniem mistycznym.
Poznanie mistyczne, doświadczalne poznanie Boga jest
wobec tego rzeczywistym poznaniem, które polega na świadomym odbiorze przez
intelekt możnościowy jawiącego mu się nagle i na chwilę w nieprzewidzianym
czasie Boga, jako odbieranego przez ten intelekt, bezpośrednio dostępnego mu
zgodnie z jego naturą i naturą jego działań, przedmiotu poznania. Intelekt ten,
jak wiemy z filozofii, jest w stanie odebrać istnienie bezpośrednio, bez
pośrednictwa danych zmysłowych, bez pojęć i bez „species” jako postaci
istoty. Może więc odebrać wprost samo istnienie, którym właśnie Bóg jest, gdy,
oczywiście, Bóg zechce swoiście z zewnątrz człowieka lub z obszaru jego istoty,
w której przebywa na mocy miłości, wiary i nadziei, znaleźć się w obszarze recepcji
intelektu[13].
Dodajmy tu, że intelektem nazywamy obecny w istocie,
jako jej możność lub władza, podmiot wszystkich w człowieku rozumień i
uświadomień, wszystkich zarazem receptywnych i aktywnych w obszarze świadomości
działań poznawczych. Wolą nazywamy podobny w sposobie istnienia i naturze, to
znaczy obecny w istocie, różny od niej, bezpośredni przedmiot decyzji. Poznanie
intelektualne i wolne decyzje wyrażają i ujawniają swoje podmioty, to znaczy
właśnie ludzki intelekt i ludzką wolę, związane z istotą człowieka. Urealniając
tę istotę istnienie, współstanowiące z istotą jeden byt, ujawnia własności
transcendentalne, takie jak jedność, odrębność, realność, dostępność - manifestowanie
siebie (metafizyczna prawda), powodowanie wyboru z motywów aksjologicznych
(metafizyczne dobro) i piękno jako narzucająca się, akceptowana harmonia czegoś
realnego, odrębnego, jednego, podobającego się, gdy zostaje poznane. Jeżeli tak
jest, jeżeli uznamy te identyfikacje, to nie ma podstaw, aby woli i decyzjom
przypisywać czynności poznawania. Nie ma też podstaw, aby wiarę uznawać za
czynność intelektu, a miłość za czynność woli. I wiara, i miłość są przy tej
identyfikacji relacjami, podmiotowanymi przez związaną z istnieniem własność
prawdy (wiara) dwu osób oraz przez urealniające obie osoby osobne w każdej z
nich istnienie (miłość).
Spór, dawniej między szkołą cysterską i szkołą
wiktorynów, a teraz między teologami neoplatonizującymi i tomistami, czy
doświadczenie mistyczne ma podmiot w miłości (św. Bernard z Clairvaux) czy w
intelekcie (św. Tomasz z Akwinu), właściwie jest rozstrzygnięty. Jeżeli
doświadczenie mistyczne jest poznaniem, to jego podmiotem jest intelekt, gdyż
tak nazywany receptor poznania. Jeżeli mistycy sądzili, że intelekt jest
swoiście „zimną” władzą poznania, a doświadczeniu mistycznemu towarzyszy
ciepło, napięcie, emocja, i jeżeli uważali, że w zetknięciu mistycznym na
etapie „amplexus”, jak określił to św. Bonawentura, nie działa już
świadomość („visio”), lecz poryw, zagubienie, wchłonięcie („raptus”),
to z tego nie wynikało, że podmiotem doznawania i odbioru jest miłość.
Twierdząc, że miłość jest polem doświadczenia mistycznego, popełniali dwa
błędy: że miłość, która jest podmiotem decyzji, zarazem nie jest tym, czym
jest, lecz czymś innym, a mianowicie podmiotem poznania, a także, że
doświadczenie mistyczne jest decyzją człowieka, jeżeli wolę i jej działanie w
postaci miłości odróżniali od intelektu. Wola bowiem jest zawsze podmiotem
tylko decyzji. Innych działań nie wykonuje. Intelekt zawsze jest podmiotem
poznania. I nigdy intelekt nie jest zarazem wolą, a wola zarazem intelektem.
Wynika z tych rozważań, że doświadczenie mistyczne
jest ludzkim poznaniem Boga, jako istnienia, poznaniem spowodowanym przez Boga
dzięki Jego udostępnieniu się intelektowi człowieka bezpośrednio, bez rozumowań
i pojęć, nagle i na chwilę oraz że mistyk wie, iż właśnie doświadcza Boga.
Wynika także, że doświadczenie mistyczne jako poznanie, jako więc relacja Boga
do intelektu człowieka, nie jest religią, którą stanowi obecność Boga w istocie
osoby ludzkiej, odnoszącej się do Boga jako istnienia, prawdy i dobra,
wspartymi na tym istnieniu i własnościach transcendentalnych relacjami miłości,
wiary i nadziel. Dodajmy, że obecny w człowieku Bóg jako Trójca Osób wnosi
zarazem przez Ducha Świętego Jego dary oraz przez Chrystusa łaskę uświęcającą
obecności Boga i usynowienia człowieka, zgodnie z posłaniami Osób Boskich,
nieustannie dokonującymi się w Kościele, który współstanowimy razem z
Chrystusem jako Głową i Duchem Świętym jako duszę Kościoła. Wynika dalej z tych
rozważań, że, owszem, doświadczenie mistyczne jest faktem religijnym, lecz w
obszarze religii jest jej swoistą przypadłością, faktem drugorzędnym,
nieistotnym, nie koniecznym przecież do zbawienia, podczas gdy do zbawienia
konieczne jest powiązanie z Bogiem przez miłość, wiarę i nadzieję, łaskę
uświęcającą i dary Ducha Świętego wraz z nich najświetniejszymi owocami, za
które uważa się osiem błogosławieństw. Można w sumie powiedzieć, że istotą
doświadczenia mistycznego i w ogóle mistyki jest poznanie, a jego przyczyną
jest Bóg udostępniający się intelektowi, lecz Bóg z obszaru religii, powiązany
z człowiekiem relacjami osobowymi, Bóg, który w religii jawi się jako Ojciec
zbawiający człowieka, a w doświadczeniu mistycznym jako Byt pierwszy, poddający
się recepcji intelektu, lecz z motywu prawie niezrozumiałej miłości.
Kontekst problemowy poznania jest więc właściwym
miejscem badania doświadczenia mistycznego, gdyż jest ono poznaniem. Należy je
także rozważać jako fakt religijny, lecz zgodnie z jego naturą. Okaże się wtedy
właśnie faktem przypadłościowym, drugorzędnym, wtórnym, mniej ważnym niż miłość
do Boga, wiara i nadzieja.
Nie wynika jednak z tego, że taka odpowiedź tomisty
zuboża i „wyziębia” teologię Zachodu. Nigdy bowiem nie zuboża nas i nie
wyziębia prawda. A prawda jest taka, że miłość przeogromna i nieustannie
wzrastająca, zarazem wiara i nadzieja, stanowi istotę religii, więź z Bogiem
tak żywą i właśnie bogatą, że mogłaby teologii Zachodu i katolicyzmowi nadać
wymiar największy; niezbędnego, niezastąpionego środowiska osób. Zauważmy
bowiem, że relacje osobowe, wiążące osoby ludzkie, są humanizmem. Te same
relacje, lecz wiążące nas z Bogiem, przez Niego w nas wywoływane, są religią.
Bez tych relacji, bez humanizmu i religii, bez wzajemnej miłości, wiary i
nadziei, wiążących ludzi z ludźmi oraz ludzi z Bogiem, człowiek wprost zamiera,
jest samotny, dosłownie oddzielony, potępiony. Może po prostu za słabe są nasze
więzi miłości, wiary i nadziei, więzi z ludźmi i z Bogiem, i może właśnie
dlatego katolicyzm i jego teologia wydają się uboższe i chłodniejsze niż
teologia np. Kościołów wschodnich. Sądzę jednak, że bogactwo i ciepło życia
religijnego tych Kościołów nie płyną z wyakcentowania mistyki. Nie mogą płynąć,
gdyż doznania mistyczne nie zależą od naszej współpracy z łaską, od naszego
przygotowania i od naszych decyzji, a ponadto dawane są przez Boga, jak się
wydaje, raczej rzadko i - być może - tylko w tym celu, aby człowiek przetrwał
ciemną noc duszy, gdy oczyszczona jest miłość, wiara, nadzieja, i człowiek w
swym intelekcie zaczyna szukać oparcia nie znajdują go w oczyszczanej, jak
gdyby zaatakowanej wierze. Wtedy Bóg daje się doznać intelektowi człowieka i
wspomaga obszar jego życia religijnego naturalną pewnością. Szeroką rzeką
natomiast wpływa w nas zawsze dostępna nam miłość Boża. Nie można też całej
ascezy i ascetyki uznać za mistykę i nie należy nazywać mistyką życia
religijnego. Można bowiem wtedy łatwo się pomylić i nasze czynności, decyzje,
wybory, zrozumienia, uznać za dawaną nam przez Boga miłość, wiarę, nadzieję.
Jeżeli jakaś teologia wspomaga takie nieporozumienie, to rozpoznanie tej
pomyłki dopiero u bram „visionis beatificae” jest jakże dla nas
tragiczną winą teologów, strasznym grzechem cudzym, nie nakarmieniem głodnych
Boga właściwą mądrością i właściwym chlebem prawdy.
Jest jednak w teologii Zachodu błędem dydaktycznym
to, że nie głosi się ludziom powszechnie treści tekstów św. Teresy z Avila, św.
Jana od Krzyża, św. Anieli z Foligno, św. Brygidy Szwedzkiej, św. Katarzyny
Sieneńskiej, całej pięknej i wielkiej dogmatyki, teologii doświadczeń
mistycznych, wprost całej Sumy św. Tomasza z Akwinu i treści dokumentów
soborowych, niezwykłej teologii Trójcy świętej, darów Ducha Świętego, pełnej
chrystologii, eklezjologii, że ogranicza się homilie do naświetlenia czytanych
tekstów płytką psychologią i jakże prymitywną aretorologią, czy wręcz
charakterologią. Nie ukazuje się bogactwa teologii Zachodu, nawet przemyśleń
Mertona. Nie ukazuje się tym samym niezwykłości i atrakcyjności Boga, którym
św. Michał Archanioł tak zdumiewająco potrafił się zachwycić. Nie ukazuje się
Chrystusa z taką miłością, by porwała i obudziła potrzebę spotkania. Umiał to
robić św. Franciszek, św. Maksymilian Kolbe. I wniosek wciąż ten sam: za
płytkie jest nasze życie religijne, za słabe są nasze więzi miłości, wiary i
nadziei, wiążące nas z Bogiem. A może tylko za płytka jest nasza wiedza
teologiczna, znajomość prawd wiary w całej ich głębi i dostojeństwie.
Przyznanie mistyce i religii tej samej pozycji i
roli w odniesieniach człowieka do Boga, a kolei zrównanie tych dziedzin z
kontemplacją wlaną, przynajmniej w tezie R. Garrigou-Lagrange’a, może mieć
źródło także w teorii człowieka, pojmowanego jako suma działań. Jeżeli „bowiem
człowiek jest sumą działań, wtedy każde z nich ma tę samą pozycję i rolę, w
równym stopniu stanowi i wyraża człowieka, zarazem także z siłą równą sile
innych działań wiąże człowieka z Bogiem.
W tezie, że człowiek jest sumą działań, zawiera się
błąd, polegający na utożsamianiu tego, co istotne, z tym, co drugorzędne,
podmiotu z przypadłością, przyczyny ze skutkiem. Działania, jako skutki, są
zarazem przyczyną siebie. Utożsamione zostały dwa stany bytu i wobec tego nie
można rozpoznać, który z nich jest np. mistyką, a który kontemplacją. Spełnia
się addycyjna koncepcja człowieka, która dopuszcza wymianę działań lub relacji,
np. tego, co „in via”, z tym co „in visione”, gdyż człowieka nie
stanowi niepowtarzalne tworzywo, lecz obszar wymiennych składników.
Uwalnia od tych błędów teza, że działania tylko
wyrażają człowieka, a stanowi go istotnie podmiot tych działań, który jest
konieczny, właśnie istotny, wtedy, oczywiście, gdy istnieje. Podmiot działań,
nazywany tu istotą, jest swoiście receptywny, co nazywamy możnością, a więc
oczekujący aktów, niesamodzielny. Musi być objęty i urealniony aktem istnienia,
gdyż bez niego nie byłby w stanie warunkować działań. Działania ludzkie są
fizyczne - materialne, i niefizyczne - niematerialne,, jak np. wzrost, ruch lub
myślenie, decyzja. Także więc podmiot tych działań musi być różny, właśnie
materialny i niematerialny. Tych możnościowych podmiotów nie może urealniać
bezpośrednio akt istnienia, gdyż urealniałby możność nieokreśloną, z czego
wynikałoby, że istnieją byty w swej istocie nieokreślone, nie dające się
zidentyfikować. Ponieważ jednak rozpoznajemy człowieka od początku jako
człowieka, wobec tego te możności wewnątrz człowieka aktualizuje dusza ludzka,
nazywana formą lub racją tożsamości człowieka, współkomponująca się z możnością
niematerialną i materialną, tworząc właśnie człowieka jako jednostkowy byt duchowo-cielesny,
urealniony zawartym w tej kompozycji aktem istnienia. Tak zidentyfikowany
człowiek nie jest strukturą addycyjną, lecz układem elementów
podporządkowanych, pierwszorzędnych i drugorzędnych, wśród których pierwsze i
nieodzowne jest istnienie, stwarzane przez Boga, urealniające człowieka przez
zaktualizowanie w nim istotowej możności, ukonstytuowanej pod wpływem zewnętrznych
przyczyn celowych w formę oraz możność duchową i materialna, podmiotującą
przypadłości. Te przypadłości lub własności człowiek posiada zgodnie ze swą
istotą. Posiada też własności wyznaczone tym, że istnieje, właśnie własności
transcendentalne, które są podmiotami relacji osobowych.
Zgodnie z tak zidentyfikowanym człowiekiem wiara
jest relacją, wiążącą osoby poprzez własność transcendentalną prawdy, a
poznanie jest relacją wiążącą osoby z intelektem. Skutkiem wiary jest obecność,
skutkiem poznania jest wiedza. W świetle tego, doświadczenie mistyczne, które
jest poznaniem, daje w wyniku wiedzę w postaci bezpojęciowego doznania
istnienia Boga, a religia, jako więź osobowa, spełnia się we współobecności
Boga i człowieka. Zasadniczym więc kontaktem człowieka z Bogiem, kontaktem
wyjściowym, stanowiącym korzystny los człowieka, jego osobowe środowisko, jest
religia jako zespół relacji osobowych. Wtórnym działaniem jest doświadczenie
mistyczne jako intelektualne ujęcie udostępniającego się nam poznawczo Boga.
Powstaje teraz problem, czy kontemplacja wlana, to
znaczy powodowana przez Boga, a nie wypracowana przez człowieka, jest odmianą
życia religijnego, czy odmianą mistyki, skoro nie ma tożsamości mistyki i
religii. Czy jest więc poznaniem, czy obecnością?
Gdyby kontemplacja była obecnością, musiałaby mieć
postać albo miłości, albo wiary, albo nadziei. Byłaby wtedy podmiotowana przez
istnienie i własności transcendentalne. Byłaby niepoznawalna bezpośrednio i nie
dawałaby się wyrozumować. O tym, że dzieje się w człowieku, musielibyśmy
dowiadywać się przez znaki sakramentalne, podobnie jak o religii. Musiałaby też
być skutkiem Odkupienia, męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Objawienie
nie potwierdza tego, że Chrystus wysłużył nam kontemplację. Gdyby ponadto miała
postać miłości, wiary lub nadziei, byłaby sobą i zarazem czymś innym, co
uniemożliwiłoby w ogóle jej identyfikowanie. Nie może więc stanowić życia
religijnego. Może mu ewentualnie tylko towarzyszyć.
Gdyby z kolei była poznaniem w postaci doświadczenia
mistycznego, „musiałaby być tym poznaniem nagłym, trwającym chwilę, w
nieprzewidzianym czasie. Nie podlegałaby rozwojowi, pogłębieniu, nie
wyznaczałaby modlitwy zjednoczenia bolesnego, ekstatycznego, przemieniającego.
Miałaby przeciw, sobie wszystkie świadectwa mistyków i tradycję ascetyczną
Kościoła.
Jest więc kontemplacja wlana inną niż doświadczenie
mistyczne postacią poznania. Nie jest ciemną nocą duszy, gdyż jest poznaniem, a
nie jego przedmiotem. Wiemy już bowiem, że w ciemnej nocy duszy chodzi właśnie
o zmianę przedmiotu poznania. Pozostaje też w obrębie religii, podobnie zresztą
jak doświadczenie mistyczne. Nie może być takim poznaniem, w którym człowiek
ujmuje istotę Boga, gdyż w każdym ujęciu przez człowieka istoty muszą
pośredniczyć doznania zmysłowe.
Nie może być zresztą działaniem aktywnym, ożyli
wypracowującym swe skutki, gdyż właśnie jest wlana, odebrana biernie przez
człowieka.
Kontemplacja jest wobec tego świadczeniem intelektu
przy akceptacji woli, że między człowiekiem i Bogiem trwa współobecność w
postaci miłości, wiary i nadziei. Jest adoracją tej obecności, kierującą
człowieka do Boga jako udzielającego się człowiekowi. Nie jest adoracją Boga
jako bytu udostępniającego intelektowi akt swego istnienia, gdyż to działanie
wyznacza doświadczenie mistyczne. Nie jest tylko wiedzą o istocie kontaktów
osobowych, wiążących człowieka z Bogiem, gdyż byłaby wtedy teologią. Jest
właśnie świadczeniem i adoracją, tym specyficznym zachowaniem się intelektu,
akceptowanym i spełnianym przez wolę, która pozwała trwać w podziwie i
zachwycie, że właśnie Bóg kocha człowieka [14].
Stwierdźmy już tylko, że właściwym kontekstem problemu
kontemplacji, obok zagadnienia poznania, jest także zagadnienie człowieka,
pojmowanego jako realnie istniejący duchowo-materialny byt jednostkowy,
przejawiający swe człowieczeństwo w przypadłościowym działaniu intelektu i woli
oraz w relacjach osobowych.
4.2.3. Teologia i wiara, współobecność i zbawienie.
Mówi się, że teologia jest wiedzą o Objawieniu,
podanym w Piśmie św. i w Tradycji, że jest wiedzą o Bogu żywym, a więc
Trójosobowym, wcielonym w Osobie Syna, zbawiającym przez Chrystusa i
uświęcającym przez Ducha świętego w obrębie Kościoła, którym są wszystkie
osoby, powiązane z Chrystusem i Duchem Świętym, ukryte w Bogu, Panu i Stwórcy,
najlepszym Ojcu. Ponieważ treścią Objawienia i działań Boga żywego jest
zbawienie, a zbawienie jest pozostawaniem w nieutracalnej współobecności z
Bogiem „twarzą w twarz”, można powiedzieć, że teologia jest wiedzą o relacjach
objawionych, których celem i zadaniem jest właśnie spowodowanie trwania współobecności.
Cele i zadania takie, jak trwanie relacji osobowych są - według mnie - podstawowymi
wartościami, tym quod intellectum et approbatum continuat [15].
Można więc także powiedzieć krótko, że teologia jest wiedzą o wartościach
objawionych. Tych właśnie dwu określeń teologii, że jest ona wiedzą o relacjach
objawionych lub że jest wiedzą o wartościach objawionych, często używam.
W tak rozumianej teologii wiara jawi się jako
relacja osobowa, wywołana w człowieku przez Boga, przystosowująca człowieka do
współobecności z Bogiem.
Ujęta przedmiotowo, od strony więc Boga, ta wiara
religijna jest najpierw poprzez usłyszenie Objawienia zgodą intelektu i woli na
propozycję przyjaźni i zbawienia, podjętą dla prawdomówności Boga. Jako zgoda,
jest zarazem ujawnieniem miłości, kierowanej do Chrystusa, co powoduje, że Bóg
cały w Trójcy Osób przychodzi i przebywa w człowieku. Bóg, który jest istnieniem,
i działa (przebywa) w taki sposób, że jest, gdyż Jego działania w tym jedynym
przypadku nie różnią się od Jego istoty, przebywa w istniejącej istocie osoby
ludzkiej, właśnie osobowo, nie stanowiąc elementu strukturalnego tej osoby.
Gdyby przebywał tylko we władzach duchowych, tylko w intelekcie i woli,
człowiek doznawałby nieustannie doświadczenia mistycznego, a jego wola byłaby
zgodna z wolą Boga, co równałoby się świętości. Wiara jednak nie jest
doświadczeniem mistycznym i nie jest świętością. Wiara więc religijna jest
przede wszystkim obecnością Boga w istocie osoby ludzkiej.
Ujęta podmiotowo, od strony człowieka, jest
zaufaniem do Objawienia i uznaniem za prawdę obecności Boga w człowieku. Tę
obecność, zapoczątkowaną przez miłość człowieka do Chrystusa, nawet gdy ma ona
- według Jana XXIII - postać tylko szczerej wierności prawdzie i dobru,
potwierdzają i sprawiają sakramenty, którym towarzyszy modlitwa i pełnienie
przykazań [16].
Wydaje się, że proponuję tu teologię, formułowaną
zgodnie z treścią Objawienia, a zarazem z realizmem poznawczym i pluralistyczną
metafizyką bytu. Ten realizm polega na tym, że przypisuje się bytom poznawanym,
a nie intelektowi, uruchomienie działań poznawczych, które są recepcją
oddziałującego na nas bytu, a aktywnością tylko w obszarze świadomości,
dotyczącą „species - postaci” uzyskanych informacji poznawczych.
Pluralizm w metafizyce jest skutkiem jawienia się bytów jako jednostkowych,
skomponowanych na sposób podporządkowania stanowiących je tworzyw, nazywanych
przyczynami wewnętrznymi, identyfikowanych jako istnienie i istota, ukonstytuowana
tak, że podmiotuje przypadłości.
Często jednak spotykamy się z teologią, wiążącą się
z idealistycznie lub logikalistycznie interpretowanym poznaniem, oraz z
monistyczną lub monizującą metafizyką bytu. Idealistyczna teoria poznania
polega na przypisaniu intelektowi uruchomienia działań poznawczych i
rozpoznawania bytów za pośrednictwem wiedzy, której analiza wystarcza i jest
jedyną drogą do orzekania, czym są byty. W monizującej metafizyce przyjmuje
się, że tworzywo bytów wyprzedza je, wcześniej istnieje. Są wtedy one istotowo
jednakowe, zróżnicowane tylko drugorzędnie, przypadłościowo. Poszukuje się
wtedy tej cechy różniącej dany byt, specyficznej własności, jako zasady
jednostkującej. Daje to w wyniku takie tezy, jak np. pogląd w teodycei, że Bóg
jest nieskończonością, koniecznością, wszechmocą, albo np. w teorii człowieka,
że stanowi osobę jej odniesienia do Boga.
W tej idealistycznie i monizująco ukierunkowanej
teologii formułuje się właśnie- wykład wiary, nawet zbawienia. Wiara jawi się
wtedy jako skutek ludzkiego rozpoznania Objawienia i Boga oraz jako skutek
decyzji. Staje się odmianą poznania. Poznanie, dla człowieka intelektualne,
uważa się za najwyższy wyraz człowieczeństwa, a zbawienie rozumie się jako
przede wszystkim poznawcze widzenie Boga. Dla zgodności z Objawieniem dodaje
się, że to rozpoznanie Boga w wierze zapoczątkowuje w nas Bóg, z czego może
wynikać, iż nie jest to nasze właśnie poznanie, lecz Boskie, tylko w nas
dokonane. Dodaje się też, że poznawcze widzenia Boga właśnie uszczęśliwia,
wzmaga miłość, która z kolei uwrażliwia poznanie. Wciąż rozważa się problem, co
jest pierwsze; miłość czy poznanie, wola czy intelekt. Wszystkie odniesienia
międzyosobowe uważa się za odmiany poznania i decyzji, działań intelektu i
woli, co stanowi główną cechę wspomnianego tu neoplatonizmu. ,
Tymczasem przecież w dobrze zidentyfikowanym
człowieku metafizyka realnie istniejących bytów jednostkowych wykrywa także
relacje osobowe, które są wiążącą osoby miłością, wiarą, nadzieją, gdy te osoby
oddziałają na siebie swym istnieniem, prawdą i dobrem. Te relacje są postacią
współobecności osób. Gdy wiążą ludzi, staje się i trwa humanizm. Gdy wiążą
człowieka z Bogiem, staje się i trwa religia. Gdy Bóg na zawsze utrwali wiążące
Go z ludźmi relacje osobowe, staje się zbawienie jako nieutracalna właśnie
współobecność Boga i człowieka, największa i najgłębsza potrzeba człowieka i
jego szczęście. Poznanie, podmiotowane przez intelekt, raczej może w postaci
kontemplacji, będzie towarzyszącym współobecności i szczęściu widzeniem („visio”)
pełni udostępnienia się Boga człowiekowi w powiązaniu przez miłość, gdyż wiara
i nadzieja już ustaną.
Dodajmy tu, że widzenie („visio”) „twarzą w
twarz”, a może raczej poznanie „twarzą w twarz”, jeżeli jest to termin jednak
biblijny, może przecież oznaczać właśnie współobecność jako wzajemną
dostępność, współprzebywanie w zasięgu siebie. Mają one postać miłości. Stąd
miłość jako współobecność jest warunkiem ujmowania bezpośrednio istoty Boga
dzięki „lumen gloriae”. Intelekt ludzki, kontemplujący to spotkanie
osób, będzie włączał rozumność człowieka i radującą się spotkaniem wolę w pełne
szczęście całej osoby ludzkiej, przylegającej do Boga swym istnieniem, prawdą i
dobrem, a nie tylko swym działaniem poznawczym i wolną decyzją.
Wydaje się, że właściwym kontekstem teologicznego
problemu wiary i zbawienia jest także realistyczna teoria poznania i
pluralistyczna metafizyka bytu, które prowadząc do zgodnej z faktami
filozoficznej identyfikacji człowieka i identyfikacji Boga, zarazem ukazując
ich spotkanie jako współobecność, a z kolei jako poznanie i akceptację,
ułatwiają teologii przekazanie prawd wiary zgodnie z objawioną myślą Boga, gdyż
zgodnie z rzeczywistością, którą także jest Bóg.
4.3.
Mistyka a teologia (zakończenie)
W całym tym studium swoiście nie wprost, raczej
pośrednio, lecz jednak - tak sądzę - bardzo wyraźnie, była ukazywana rola
mistyki w teologii, podjęty przeze mnie temat. Była ukazywana mistyka w tym,
czym jest, co niekiedy boleśnie odzierało ze złudzeń nasze marzenie o
niezwykłości i oczekiwanych zaskoczeniach, o mrokach i jasnościach: „fascinosum”
i „tremendum” na naszej drodze do Boga. Odzierało z tego, co wychodzi od
nas, co wymyślone, co nas emocjonuje, aby nie zasłaniało Boga, aby jaśniał Bóg
w całej swej prawdzie, dobru i istnieniu. Było to swoiste powodowanie ciemnej
nocy problemu mistyki. Była ukazywana zarazem teologia, a jej ciemna noc dotyczyła
uwyraźnienia jej odniesień do filozofii. Nie ma bowiem konfliktu między
teologią i filozofią, gdyż przedmiotem obu tych nauk jest rzeczywistość.
Konflikt powstaje wtedy, gdy teolog, uwyraźniający objawioną rzeczywistość
Boga, posłuży się filozofiami, których przedmiotem jest wiedza, kultura i nie
byt, lecz jego własność, nie człowiek, lecz jego działania z tym człowiekiem
utożsamiane, nie rzeczywistość, lecz jej ujęcie, zniekształcone idealistyczną
lub monizującą interpretacją. Formuła mistyki i formuła teologii ukazywała ich
rolę wobec siebie.
Dopowiadając wprost rozwiązanie stwierdźmy, że rola
mistyki w teologii to przede wszystkim dwa problemy:
1. Zaniedbanie
dydaktyki, wykładu mistyki w powszechnym nauczaniu religii i teologii. Jest to
zaniedbanie ukazywania wielkich realizacji katolicyzmu i wielkich przemyśleń
teologicznych. Powstaje mylące przekonanie, że katolicyzm jest tylko prawniczy,
tylko aretorologiczny, może przyziemny i nudny. Brakuje właśnie ukazania
pełnego wymiaru wspaniałości Boga i uszczęśliwiającego skutku Jego działań w
człowieku, spełniania się - w nieutracalnym utrwaleniu - najgłębszej w
człowieku potrzeby miłości jako współobecności z osobami, stanowiącymi właściwe
i konieczne do życia „in via” i „in visione” środowisko szczęścia.
2. Staranne
studia. Identyfikujące mistykę, które pozwolą ciekawiej i pełniej ukazać
doniosłość religii, moc i wagę osobowych powiązań człowieka z Bogiem, dzięki
czemu teologia, jako ludzka refleksja nad objawioną myślą Boga, zdystansuje,
wbrew pozorom, zagrażający jej dydaktyzm, zawsze czasowy i zmienny, na rzecz
orientowania badań wymogiem prawdy, jako wierności rzeczywistości stworzonej i
objawionej. Brzmi to paradoksalnie, lecz wiąże się z taką tezą dydaktyczną, że
budzi zaufanie i najmocniej porusza sama prawda, samo dobro, sama miłość, bardziej
niż zabieg atrakcyjności, oddziałania na emocje i wyobraźnię.
Badania nad mistyką mogą być powodowaniem ciemnej
nocy teologii, oczyszczającej ją do poziomu służenia ludziom pełnym blaskiem
prawdziwych wyjaśnień, kierujących do Boga. Tylko bowiem Bóg uszczęśliwia
człowieka.
Rozdział V.
KONTEMPLACJA CZY DZIAŁANIE
5.1.
Językowy, historyczny, filozoficzny, teologiczny (materiał wyjściowy problemu
kontemplacji i działania)
5.1.1. Zależność znaczenia terminów od rozstrzygnięć
(filozoficznych materiał językowy)
Samo rozumienie kontemplacji i działania, jako
używanych przez nas słów lub terminów, często uzależniamy od znaczenia dwu
innych terminów, bardzo popularnych w naszym myśleniu, wprost nienaruszalnych w
kulturze europejskiej, a mianowicie od terminów /teoria i praktyka.
Przez teorię rozumie się na ogół poznanie dla samego
poznania, aby tylko wiedzieć. W związku z tym znaczeniem słów teoria,
kontemplacja jest pojmowana jako zastygnięcie w tym, co wiem, tylko doskonalenie
wiedzy i jej podziwianie. Przez praktykę rozumie się ludzką aktywność,
reagowanie na potrzeby i sprawy ludzi, podanie natychmiast chleba głodnemu,
wody spragnionemu, udzielenie pomocy choremu, odpowiedzi pytającemu. W związku
z tym znaczeniem słowa praktyka, działanie jest pojmowane jako coś użytecznego,
jako zachowanie człowieka bardziej ludzkie, jako kierowanie się miłością, a nie
samą zimną wiedzą.
Gdy z kolei, i słusznie, wiedzę i poznanie zwiąże
się z intelektem, a aktywność i praktykę z wolą, wtedy teoria i kontemplacja
zostają uznane za intelektualistyczną postawę człowieka, natomiast praktyka i
działanie za postawę woluntarystyczną. Intelektualizm traktuje się jako
nieużyteczny, nieludzki, egoistyczny, pomijający życzliwość wobec ludzi i miłość,
nie przekształcający świata i człowieka. Woluntaryzm uważa się za słuszną
postawę ludzką, za kierowanie się w życiu dobrocią i miłością, decyzjami
zmieniającymi świat i człowieka.
W samym więc porządku kojarzenia znaczeń, w
czynności rozumienia kontemplacji i działania, w samym myśleniu często
rozstrzygamy, czym jest kontemplacja i czym jest działanie. Kojarząc
kontemplację z teorią, poznaniem, wiedzą, intelektem, intelektualizmem,
decydujemy, że jest ona działaniem izolującym człowieka, odrywającym go od
innych ludzi, kierującym tylko do prawdy oderwanej od życia. Kojarząc działanie
z praktyką, aktywnością, decyzjami, wolą, woluntaryzmem, nabywamy przekonania,
że jest ono użyteczne, wiążące ludzi, powodujące ich spotkanie w życzliwości,
dobroci i miłości. Wybieramy więc i zalecamy działanie. Nieufnie odnosimy- się
do kontemplacji godząc się jednak, aby niektórzy ludzie ją uprawiali i owszem -
informowali nas czasem, czym jest prawda. Nie uważamy jednak tej wiedzy o
prawdzie za czynnik bezpośrednio zmieniający i ulepszający życie. Sądzimy, że
nie ma wyraźnego związku między wiedzą i życiem, poznaniem i decyzjami,
kontemplacją i działaniem. Użyteczność działania wydaje się nam bliższa
ludziom. Opowiadamy się po stronie działania na niekorzyść kontemplacji lub nie
jesteśmy zdecydowani, co wybrać i zalecać: kontemplację czy działanie. W samym
po prostu porządku myślenia rozstrzygamy wybór kontemplacji lub działania, a
często nie podejmujemy decyzji nie mogąc znaleźć rozstrzygających argumentów.
Problem kontemplacji i działania, rozstrzygany tylko
w obszarze znaczeń, w porządku sensu słów i terminów, w samym myśleniu, wymaga
-jak to odczuwamy - różnego; od myślenia kryterium, które upatruje się w
użyteczności. Jest to zrozumiałe, gdyż znaczenie dwu terminów, będące tylko
myślaną treścią, można zróżnicować wyłącznie aksjologicznie, to znaczy
przypisując jednemu z tych znaczeń uznaną przez nas wartość, w tym wypadku
użyteczność. Praktyka, związana z wolą i dopuszczająca woluntaryzm, zostaje wie
o wybrana aksjologicznie, przy pomocy naszej oceny, a więc znowu ostatecznie
naszym myśleniem, popartym decyzją.
Wybór działania i woluntaryzmu na niekorzyść
kontemplacji i intelektualizmu ma jednak źródło nie tylko w samym myśleniu,
operującym znaczeniami, które musi się różnicować aksjologicznie przez wartość
użyteczności lub nieużyteczności. Ma takie źródło w swoistym usamodzielnieniu
kontemplacji i działania, w potraktowaniu ich jako oderwanych od człowieka
stylach życia lub ideałach, formujących osobowość ludzką.
Nie pamięta się, że kontemplacja, wiązana z
poznaniem, kierującym do prawdy, i działanie, wiązane z decyzją, kierującą do
dobra, są przejawami człowieczeństwa, że wobec tego ich rozumienie zależy od
rozumienia człowieka. Wybór kontemplacji lub działania powinien więc być
rozstrzygany nie na drodze precyzowania sensu terminów, wiązania ich z
aksjologią, określania ideału osobowości, lecz przez wyjaśnienie tych przejawów
człowieczeństwa w filozoficznej identyfikacji człowieka.
Znaczenie terminów ustalono kompilacyjnie i
addycyjnie (kontemplacja, teoria, poznanie, wiedza, intelekt, intelektualizm
działanie, praktyka, aktywność, decyzje, wola, woluntaryzm). Wybór zdecydowano
aksjologicznie użyteczne, nieużyteczne). Uznano myślenie, a nie praktykę, mimo
że przyznano jej pozycję ideału i zalecanej postawy życiowej, za coś
pierwotnego, wprost za naturę człowieka. Zinterpretowano więc człowieka.
Idealistycznie i jakby broniąc się przed tym zalecano mu działania,
kontaktujące go z ludźmi. Przyjęto, że wola kieruje do bytów i że intelekt
kieruje tylko do znaczeń i sensów. W związku z tym samą; kontemplację, jako
czynność intelektu, zinterpretowano poznawczo. Nie zauważono, że może być ona
przejawem nie poznania, lecz obecności, odrębnego od poznania i doniosłego
sposobu udzielania się sobie osób w relacjach właśnie osobowych, które nie są
poznaniem, lecz wyznaczonymi przez istnienie i własności transcendentalne
odniesieniem miłości, wiary i nadziei.
Nieporozumienia na temat kontemplacji i działania
mogą więc ponadto mieć źródło w zagubieniu teorii obecności, poszerzającej
metafizykę człowieka, zawężoną do- idealistycznej i poznawczej wykładni
kontemplacji, która jest przecież wzbogacającym człowieka, podobnie jak
działanie, zespołem relacji, wiążących osoby.
To, czym jest kontemplacja i czym jest działanie,
należy ustalać w oparciu o metafizykę człowieka, zidentyfikowanego jako
istniejący, duchowo-cielesny, rozumny i wolny byt jednostkowy y a nie w oparciu
o pojmowanie człowieka jako wyłącznie świadomości, myślenia lub wolności. Wtedy
kontemplacja da się pojąć jako uobecnienie się bytów, warunkujące zareagowanie
na głodnych, spragnionych, chorych, pytających a nie tylko jako zastygnięcie w
podziwianej wiedzy.
5.1.2. Pogląd św. Tomasza z Akwinu na życie
kontemplacyjne i życie czynne (materiał historyczny)
Potoczne rozumienie kontemplacji jako -zastygnięcia
w podziwie dla oderwanej od życia prawdy, skłania na ogół do wyboru działania.
Przed taką konsekwencją bronili ludzi teologowie. Studiując dzieje konfliktu
między kontemplacją i działaniem dowiadujemy się, że teologowie ukazywali
związek kontemplacji z miłością, głównie na terenie tzw. kontemplacji wlanej,
określanej za św. Janem od Krzyża jako „poznanie miłosne Boga” [1].
Właśnie miłość usprawiedliwia kontemplację. Samej kontemplacji nabytej nie
umieli wybronić. Chronili ją przez związek z kontemplacją wlaną. Uważali ją za
drogę do tej kontemplacji wlanej i za nabytą modlitwę skupienia [2].
Doszli do tych odróżnień przyjmując w oparciu o myśl Platona i Arystotelesa
określenie św. Tomasza z Akwinu, że kontemplacja „jest prostym intelektualnym
widzeniem prawdy - simplex intuitus veritatis” [3].
Św. Tomasz z Akwinu, także wiązał kontemplację z
miłością i działaniem. Uważał, że wola podejmuje decyzje na skutek ukazania jej
przez intelekt prawdy jako dobra, które może wybrać. Samą kontemplację rozumiał
jako przeniknięte umiłowaniem poznanie.
Zanim bliżej ukażemy pogląd św. Tomasza zauważmy, że
takie on interpretował kontemplację jako poznanie, wiedzę o prawdzie, jako
działanie intelektu. Nie jest to wyłącznie błędem. Nie głosił tezy, że ludzkie
myślenie odrywa od działania, że aksjologicznie rozstrzygamy użyteczność także
kontemplacji. Nie usamodzielniał kontemplacji, nie uważał jej za ideał
osobowości. Idąc jednak za ogólnie przyjętą wykładnią neoplatońskich ujęć
Pseudo-Dionizego Areopagity, poznawczo interpretował kontemplację i szukał jej
związków z działaniem, intelektu z wolą, nie pamiętając, że kontemplację można
umieścić nie tylko w kontekście poznawczym, lecz także i może raczej w kontekście
obecności. Znał przecież problem obecności. Wiedział, że Bóg staje się dostępny
ludziom nie tylko przez poznanie, lecz także przez obecność, o czym pisał w „Summa
Theologiae” i, 8, 3. W kwestiach o kontemplacji zaufał Pseudo-Dionizemu i
tradycji neoplatońskiej, zdominowanej interpretacją teoriopoznawczą. Dziś
wiemy, że neoplatonizm jest głównie teorią obecności.
I znowu, zanim bliżej ukażemy neoplatońską i
tomistyczną teorię obecności, jako kontekst teorii kontemplacji, rozważmy
pogląd św. Tomasza z Akwinu na życie kontemplacyjne i życie czynne.
Św. Tomasz uważa, że człowiek przejawia swoje
ludzkie życie w poznawaniu i rozumnym działaniu. Niektórzy jednak ludzie wolą
kontemplację prawdy, inni raczej zewnętrzne działania. Z tego względu trzeba
odróżnić życie kontemplacyjne i życie czynna [4].. Zgadza się to
zresztą z podziałem intelektu na teoretyczny i praktyczny, na intelekt, którego
celem jest poznanie prawdy, i na intelekt, którego celem jest działanie
zewnętrzne [5].
Rozważając życie kontemplacyjne św. Tomasz pisze, że
życie to przypisuje się tym osobom, które dążą do kontemplacji prawdy. Samo
dążenie jest działaniem woli, gdyż dotyczy celu, który jest jej przedmiotem. W
związku z tym trzeba przyjąć, że życie kontemplacyjne w swej istocie jest czynnością
intelektu, ze względu jednak na powód, który skłania do tej czynności, należy
do woli. Skłania do kontemplacji pożądanie, oczywiście, umysłowe, wywołane
miłością wobec tego, co poznawane, albo wprost miłością wobec samego
poznawania. Ody człowiek osiąga to, co kocha, wtedy się cieszy, życie
kontemplacyjne spełnia się więc ostatecznie w umiłowaniu [6]. To
umiłowanie i radość z poznania prawdy należą do życia kontemplacyjnego tylko
wtórnie, przypadłościowe. Istotnie bowiem to życie spełnia się w rozważaniu
prawdy [7]. Do prostego ujęcia tej prawdy („ad intuitum simplicis
veritatis”), jako końcowego aktu poznania, człowiek dochodzi po szeregu
czynności poznawczych. Ten końcowy akt, w którym spełnia się kontemplacja, daje
jedność życiu kontemplacyjnemu i stanowi kontemplację prawdy („est ipsa
contemplatio veritatis”) [8].
Ponieważ kontemplacja jest celem całego ludzkiego
życia i stanie się doskonała w życiu przyszłym, nasze życie kontemplacyjne
pierwszorzędnie polega na kontemplacji prawdy boskiej, dostępnej nam w sposób
niedoskonały. Polega też na kontemplacji dzieł boskich, prowadzących człowieka
do poznania Boga. Możemy powiedzieć, że kontemplacja obejmuje aż cztery
porządki: cnoty moralne, takie jak umiłowanie i radość, inne oprócz
kontemplacji czynności poznawania, kontemplację dzieł boskich, kontemplację
prawdy boskiej . Tej prawdy aktualnie w tym życiu nie dosięgamy, gdyż poznanie
ludzkie zawsze jest poznaniem zmysłowo-umysłowym, co nie pozwala ujmować
wyrażonej w tej prawdzie istoty Boga [10]. Pełne jednak życie
kontemplacyjne, niedoskonałe na ziemi i doskonałe po śmierci, polega na
kontemplacji Boga. Skłania do tej kontemplacji miłość. Z tego względu radujące
umiłowanie, obecne w kontemplacji, ma źródło nie tylko w samym kontemplowaniu,
odpowiadającemu naturze człowieka, który właśnie ze swej natury pragnie
poznawać, lecz także ma źródło w miłości boskiej, przewyższającej każdą inną
miłość [11].
Rozważając życie czynne św. Tomasz podaje, że polega
ono w swej istocie na działaniu, wyznaczonym osiągniętymi cnotami moralnymi. To
działanie, odnoszące się do innych osób, polega z kolei na tym, aby przykładem
tych cnót kierować innych ludzi do dobra. Cnoty moralne, kierujące do dobra,
właśnie istotowo należą do życia czynnego, wtórnie i przypadłościowe przysposabiają
nas do życia kontemplacyjnego.
Spośród tych cnót na pierwszym miejscu trzeba
wymienić sprawiedliwość, gdyż dzięki niej następuje odnoszenie się do siebie
osób [12]. Wymienić tu też trzeba roztropność, która przysposabia do
działań moralnych, jako do celu życia czynnego [13]. Do życia
czynnego należy także nauczanie, gdyż polega ono na działaniu. Jest bowiem głoszeniem
prawdy, którą przejmuje ktoś poprzez usłyszany znak i albo ją wewnętrznie
kontempluje ciesząc się jej rozważaniem i miłowaniem, albo ją przekazuje innym [14].
Porównując życie kontemplacyjne z życiem czynnym św.
Tomasz uważa, że życie kontemplacyjne jest doskonalsze niż życie czynne. Oparte
jest bowiem na tym, co w człowieku najcenniejsze, mianowicie na jego intelekcie
i dotyczy intelektualnie ujętych przedmiotów poznania. Będzie też dłużej trwało
niż życie czynne, gdyż także po śmierci człowieka. Daje pełniejszą radość,
większą samowystarczalność. Budzi większą miłość. Jest odpoczynkiem i uspokaja.
Dotyczy tego, co Boskie, podczas gdy życie czynne dotyczy tego, co ludzkie.
Jest bliższe naturze człowieka, który swym intelektem pragnie wiedzy, życie
czynne bowiem dotyczy mocy, które są wspólne także zwierzętom i jak gdyby
wyłącza nas z tego, co przede wszystkim ludzkie. A ponadto Chrystus pochwalił
wybór Marii, kontemplującej Jego słowa [15] .
Życie czynne, rozważane samo w sobie, podlega życiu
kontemplacyjnemu. Rozważane w odniesieniu do nas, wyprzedza życie
kontemplacyjne, gdyż porządkując uczucia i namiętności przygotowuje nas do kontemplacji
[16]. Życie czynne wyraża się i spełnia w miłości bliźniego. Życie
kontemplacyjne spełnia się w umiłowaniu Boga [17]. Jest także z tego
względu doskonalsze.
Podsumowując pogląd św. Tomasza musimy stwierdzić,
że odróżnienie życia kontemplacyjnego od życia czynnego i przewagę życia
kontemplacyjnego nad życiem czynnym oparł on na dwu zasadach: na filozoficznej
tezie o pierwszeństwie intelektu wśród władz zmysłowych człowieka oraz na
teologicznym zakwalifikowaniu miłości do Boga jako wyprzedzającej miłości do
ludzi. Obie zasady są właściwie słuszne. Jest w nich może tylko ta
niedokładność, że przecież w filozoficznie ujętym człowieku intelekt i wola,
poznanie i decyzja, w równym stopniu wyrażają człowieczeństwo, a teologicznie
ujęta miłość do Boga i miłość do ludzi wzajemnie na siebie wskazują. Może ta
właśnie niedokładność zmusiła św. Tomasza do związania kontemplacji z poznaniem,
intelektem i Bogiem, a działania z decyzjami, wolą i człowiekiem.
Teorię obecności przenieśmy do metafizyki i teologii
człowieka oraz do metafizyki i teologii Boga.
Św. Tomasz głosi, do doskonalsza jest kontemplacja
niż działanie. W naszych czasach uważa się, że działanie lepiej niż
kontemplacja służy ludziom i Bogu. Szukajmy więc dalej drogi do
rozstrzygnięcia, co wybrać; kontemplację czy działanie. A może obie drogi
zarazem.
5.1.3. Metafizyka człowieka podstawą zrozumienia
kontemplacji i działania (materiał filozoficzny)
a. Dość
powszechnie w naszej kulturze, lecz błędnie określa się człowieka jako
świadomość lub wolność. Określenie, że człowiek jest świadomością, znaczy, że
całą aktywność poznawczą, która jest zarazem działaniem jakiegoś podmiotu,
uznano za sam podmiot, za istotę człowieka. Znaczy to dalej, że człowiek jako
świadomość jest w swej istocie sumą działań, a więc sumą relacji,
wyjaśniających, kim jest człowiek. Inaczej mówiąc, w tej koncepcji człowiek
jest tym, co czyni.
Stanowisko, według którego same czynności, same
relacje stanowią człowieka, wyklucza różny od tych działań ich podmiot. One
same są zarazem działaniami i podmiotem działań. Są czymś i zarazem tym czymś
nie są. Zachodzi tu tożsamość przyczyny i skutku.
Zidentyfikowanie człowieka jako świadomości i
podobnie jako wolności, jako więc sumy działań, uznanych za samodzielny
podmiot, ma źródło w tradycji platońskiej i neoplatońskiej, według których
człowiek jest albo odbiciem wzoru, stałym odniesieniem do swego ideału, albo
jest miejscem na linii odległości między krańcami kosmosu, sumą jedności i
wielości, mierzoną podobieństwem do dobra i do Boga, samym tym podobieństwem
będącym przecież relacją. Uznanie człowieka za świadomość jest w tej tradycji
przewagą skrajnego intelektualizmu lub racjonalizmu. Uznanie człowieka za
wolność jest w tej tradycji przewagą woluntaryzmu.
b. Dość
powszechnie w naszej kulturze i zgodnie z faktami określa się człowieka jako
istniejący, duchowo-cielesny byt jednostkowy, przejawiający swoje człowieczeństwo
w-rozumności i wolności. Rozumność pozwala samodzielnie poznawać, wolność
pozwala podejmować decyzje. Poznanie umożliwia człowiekowi kierowanie się do
prawdy, decyzje wiążą nas z dobrem. Poznanie i decyzje są więc działaniami
człowieka, czymś wtórnym, zapodmiotowanym w różnej od działań istocie.
Stanowisko, według którego czynności nie stanowią
istoty człowieka, wymaga opisania najpierw podmiotu i w jego świetle
identyfikowania działań. Trzeba na przykład ustalić, kim jest człowiek w swym
istnieniu i istocie, aby móc wyjaśnić, czym jest kontemplacja i działanie, i
nie odwrotnie. Zgodnie z tym stanowiskiem człowiek nie jest sumą działań
poznawczych, ani nie jest sumą działań wolitywnych. Nie jest ani świadomością,
ani wolnością. Człowiek jest tylko świadomy i wolny. W świadomości i wolności
właśnie przejawia siebie jako istniejący, duchowo-cielesny podmiot, będący
podstawą poznawania i decyzji.
Zidentyfikowanie człowieka jako istniejącego i
samodzielnego podmiotu pochodzących od niego i niesamodzielnych działań, jako
więc duchowo-cielesnego bytu jednostkowego, który samodzielnie poznaje i
podejmuje wolne decyzje, ma źródło w tradycji arystotelesowskiej, a dziś
głównie w tradycji tomistycznej, różnej od arystotelizmu, gdyż opartej na
rozumieniu bytu jako istniejącego, a nie będącego wyłącznie istotą, realną dla
Arystotelesa bez aktu istnienia.
Tomizmem więc jest ta filozofia, w której identyfikuje
się byty jako posiadające w sobie, niezależnie od naszego ich poznania,
wewnętrzne przyczyny ich realności i tożsamości. Te przyczyny są tym, z czego
ten byt jest w stanowiących go, niepowtarzalnych elementach koniecznych,
czyniących byt jednostkowy właśnie bytem realnym i tożsamym z sobą. Wewnętrzne
przyczyny bytu jednostkowego, ujmowanego więc dystrybutywnie, a nie
kolektywnie, z kolei identyfikuje się jako istnienie i istota, jako wewnątrz-bytowy
powód realności i wewnątrz-bytowy powód tożsamości. Takie zidentyfikowanie
bytów i stanowiących je przyczyn wewnętrznych wyklucza monizm jako tezę o
wspólnym tworzywie bytów i stanowi odczytywanie ujawnianego przez byty
pluralizmu jako tezy o niepowtarzalnym w bycie zespole stanowiących go archai
(istnienie i istota), komponujących się właśnie w jednostkowy byt o wewnętrznej
jedności, która polega na współzależności archai, a nie na dowolnej ich
addycji. Wszystkie te fakty prowadzą do mniej czytelnego, lecz dającego się
wyrozumować układu przyczyn zewnętrznych bytu jednostkowego, do jego działań i
relacji z innymi bytami, do jego własności transcendentalnych, wyznaczonych
przez istnienie (jedność, realność, odrębność, prawda, dobro, piękno) i do jego
własności kategorialnych, wyznaczonych przez istotę (intelekt, wola, doznanie,
działanie, rozciągłość, widzialność, rozwój), przede wszystkim jednak do jego
istnienia, scalającego zespół przyczyn wewnętrznych i własności w jeden byt
jednostkowy.
To dziwne, że św. Tomasz, który wypracował tak
znakomitą, zwartą, konsekwentną metafizykę bytu jako istniejącego, teorię
wewnętrznych i zewnętrznych przyczyn bytu, teorię obecności, w zagadnieniu
kontemplacji wypowiada sądy, które wskazują, że niekiedy pojmuje człowieka jako
będącego w swej istocie tylko intelektem, tylko myśleniem, tylko świadomością.
Nie korzysta też z teorii własności kategorialnych i transcendentalnych.
Własności transcendentalne, wyznaczając w człowieku relacje osobowe, powodują
uobecnianie. Tak dziś myślimy. Tak korzystamy z przemyśleń św. Tomasza.
c. Korzystając
z tomistycznej metafizyki człowieka, jako istniejącego, duchowo-cielesnego bytu
jednostkowego, ujawniającego swe człowieczeństwo w rozumności i wolności,
możemy powiedzieć, że w człowieku zawiera się wewnętrzna przyczyna jego
realności, właśnie istnienie, bez którego człowiek byłby tylko poglądem,
teorią, fikcją, złudzeniem. Jest realny, ma więc w sobie powód realności.
Realny człowiek nie jest jednak tylko istnieniem.
Także przecież działa. A ponieważ działania nie bytują bez podmiotu, jest wobec
tego w człowieku oprócz istnienia także istota, jako podmiot działań i powód
tożsamości człowieka. Ta istota jest niesamodzielnym zespołem możnościowym i
dzięki temu komponuje się z istnieniem, jak aktem, w byt i jednostkowy. Uprzyczynował
jej realność wewnętrzny w bycie akt istnienia.
Ponieważ człowiek poznaje, decyduje, jest widzialny,
rozwija się, pracuje, wnioskujemy z tego, że istotę człowieka stanowi zarówno
możność duchowa, podmiotująca myślenie i decyzje, jak i możność materialna,
podmiotująca widzialność, rozwój fizyczny, pracę. Obie te możności” są
aktualizowane przez bezpośredni akt, nazywany formą, który scala z sobą obie te
możności w jedną istotę, urealnianą w człowieku przez zapoczątkowujące go
istnienie. Gdybyśmy nie uznali obecności formy w istocie człowieka, jako zasady
aktualizującej możność, musielibyśmy przyjąć, że istnienie jest urealniającym
aktem możności nieaktualnej i nie określonej, nie scalonej w typowo ludzką
istotę. Teza o nieokreślonej możności wprowadzałaby w monizm lub w pogląd, że
istota człowieka nie jest jego istotą, gdyż właśnie jest nieokreślona, nijaka.
Tymczasem w bytowym obszarze człowieka wszystko jest ludzkie, także możnościowa
istota, będąca formą, możnością duchową i możnością materialną, związane i
urealnione zapoczątkowującym człowieka aktem istnienia.
Ody tę wewnętrzną zawartość człowieka jako bytu
jednostkowego rozważamy w aspekcie genetycznym, pytając, z czego co pochodzi,
wyjaśniając więc współzależności zawartych w człowieku elementów bytowych, to
musimy stwierdzić, że zapoczątkowuje człowieka akt istnienia, który aktualizuje
w sobie proporcjonalny do siebie akt formy o charakterze możności, gdyż tylko
pod tym warunkiem nie powtarza siebie. Ta forma z kolei aktualizuje możność
duchową i możność materialną współtworząc z nimi istotę.
Forma, razem z możnością duchową, jako podmiotem
myślenia i decyzji, stanowi duszę, gdy zaktualizowało ją istnienie człowieka.
Aktualizowana przez formę możność materialna razem z
własnościami fizycznymi, dla których jest podmiotem, stanowi ciało, samo w
sobie niesamodzielne bez formy, a realne wtedy, gdy razem z duszą i poprzez nią
urealni je akt istnienia, jednoczący wszystkie te elementy bytowe w
jednostkowego człowieka.
Akt istnienia zapoczątkowujący człowieka i aktualizujący
jego istotę, jest z tą istotą powiązany. Nie jest więc niezależny. Jako
zależny, nie jest sam z siebie. Jest wobec tego stworzony. Wskazuje też na swą
zewnętrzną przyczynę sprawczą, którą jest niezależny od przyczyn byt, będący
samym istnieniem. Stanowiąc samo istnienie, jest dzięki temu właśnie niezależny
w istnieniu. Jest bowiem w swej naturze realnością. Zidentyfikowanie przyczyny
sprawczej istnienia jednostkowego pozwala przyjąć tezę, że zawarte w człowieku
istnienie stworzone, wchodząc w budowę człowieka nie jest przyczyną siebie. Ma
na zewnątrz człowieka źródło swej realności.
Istota człowieka, aktualizowana przez
zapoczątkowujące człowieka istnienie, staje się dzięki istnieniu realna.
Istnienie, które urealnia, nie tworzy jej tożsamości, jej bytowego skomponowania
w istotę ludzką. Sama też nie może być dla siebie przyczyną swego
skomponowania, gdyż nic nie może być przyczyną siebie. Muszą więc być na
zewnątrz człowieka powody ukonstytuowania się istoty w istotę ludzką. Te powody
nazywamy przyczynami celowymi. Są to realne byty przygodne, a nie cele, gdyż
cele są zadaniami już istniejących bytów. Tymczasem przyczyny celowe wyznaczają
strukturę istoty, aby dzięki istnieniu współstanowiła realnego i tożsamego z
sobą człowieka. Identyfikując przyczyny celowe istoty człowieka, z charakteru
skutków wnosimy, że tymi przyczynami celowymi dla ciała są geny rodziców,
organizm matki, tlen, ciepło, pożywienie. Tymi przyczynami celowymi dla duszy,
która co do istnienia nie zależy od ciała, muszą więc być substancje czysto
duchowe, wprost aniołowie [18].
Tak zidentyfikowany człowiek w jego istnieniu i
istocie oraz w jego przyczynach zewnętrznych, ponadto z tymi przyczynami
zewnętrznymi nawiązuje relacje kategorialne, gdy podmiotują je istoty dwu
bytów, a także relacje osobowe, gdy podmiotują je dwa byty swym istnieniem i
własnościami transcendentalnymi. Skutki relacji kategorialnych są sprawiane,
skutki relacji osobowych są uobecniane.
I właśnie w tym obszarze relacji kategorialnych i
osobowych trzeba szukać rozwiązania problemu kontemplacji i działania.
Kontemplacja stanie się świadczeniem intelektu i woli o spełnianiu się
obecności osób, a działanie jej ochroną przez metonoię i humanizm.
5.1.4. Chrystus drogą zrozumienia kontemplacji i
działania.(Materiał teologiczny)
W swym przemówieniu podczas Mszy świętej na placu
Zwycięstwa w Warszawie, papież Jan Paweł II przypomniał, że Chrystus jest drogą
człowieka do Boga, że „człowieka (...) nie można do końca zrozumieć bez
Chrystusa. A raczej: człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez
Chrystusa” [19]. Nie można wobec tego bez Chrystusa do końca
zrozumieć także kontemplacji i działania. Właśnie kontemplacja i działanie
Chrystusa mogą nam pomóc w zrozumieniu kontemplacji i działania człowieka.
Ksiądz A. Żychliński w swym studium pt. Jezus
Chrystus, zamieścił rozdział pt. „Kontemplacja Chrystusa” [20]. Nie
można więc nie rozważyć treści tego rozdziału pisząc o kontemplacji i
działaniu.
Według ks. A. Żychlińskiego Chrystus jako Bóg i
zarazem Człowiek, jedna osoba boska o naturze boskiej i ludzkiej, „posiadał
równocześnie wiedzę niestworzoną i wiedzę stworzoną”[21] , boską i
ludzką. Posiadał więc zgodnie z naturą ludzką „poznanie intelektualne”, gdyż
Pismo święte wyraźnie mówi, że Chrystus dziwił się (Mt 8,10), rozmawiał,
stawiał pytania (np. Mt 21,24-29). Każdy intelekt może osiągnąć „trojaką
wiedzę: wiedzę nabytą, wiedzę wlaną i wiedzę żywota wiecznego”, oglądanie Boga
„twarzą w twarz” w widzeniu uszczęśliwiającym. Ludzki intelekt Chrystusa także
posiadał te „trzy rodzaje wiedzy stworzonej. Bo czyżby Słowo nie miało ludzkiej
swej naturze udzielić wszystkich doskonałości, jakie zdolna jest przyjąć” [22]
.
Chrystus posiadając pełnię łaski, posiadał od chwili
swego zaistnienia „wiedzę uszczęśliwiającą”, oglądanie Boga „gwarzą w twarz”.
Znaczy to także, że ogarniał „pełnię prawdy”, bezpośrednio poznawał istotę
Boga. Z tego względu, w pełni poznając Boga, Chrystus jasno widzi cel swego
życia, swoje posłannictwo i ‘”wykonuje je z absolutną konsekwencją”. Już
apostołów i uczniów zdumiewa „jednolitością, jasnością, konsekwencją” swego
działania. Nas także uderza to, że „całe życie Chrystusa jest jasne, zwarte,
wykończone; wszędzie i zawsze wie On, czego chce. Całe Jego postępowanie, każde
słowo, każdy czyn nosi na sobie wyraźne pięto prawdy, prostoty, celowości,
wierności sobie, konsekwencji. (...) Kto widzi Boga twarzą w twarz, ten wie,
skąd idzie i dokąd zmierza, tego życie jest jasne, proste, celowe, tego wola
porwana miłością uszczęśliwiającą nie może zejść z prawej drogi”[23].
Chrystus więc „otrzymał wraz z niestworzoną łaską
zjednoczenia osobowego wszelką pełnię łask stworzonych (...); do tych łask
należy także widzenie uszczęśliwiające. Chrystus jest pełen łaski i prawdy.
(...) Jest sprawcą naszego zbawienia. Zbawienie zaś nasze polega na
bezpośrednim widzeniu Bożej istoty oraz na szczęśliwości, która rodzi się z
widzenia Boga. Stąd wniosek, że Chrystus posiada we własnej duszy wszelkie
łaski, które prowadzą nas do żywota wiecznego, a przede wszystkim sam żywot
wieczny, czyli bezpośrednią intuicję istoty Bożej. Przecież przyczyna sprawcza
musi zawierać w sobie całą doskonałość, jaką posiada skutek. (...) Z drugiej
zaś strony dusza Chrystusa, zwłaszcza w czasie męki, przepełniona była
najwyższym cierpieniem i najgłębszym smutkiem (...). I otóż to współistnienie w
duszy Chrystusa najwyższej szczęśliwości i największego cierpienia,
najpełniejszej radości i najgłębszego smutku jest (...) jednym z cudów
wypływających ze zjednoczenia osobowego” [24].
Chrystus miał także pełną wiedzę o stworzeniach.
Ujawniał ją jednak nie na miarę miłości, lecz na miarę posłannictwa. Wybierał
to, co służyło zbawieniu. Wybierał, a więc był wolny. Kochał Boga w sposób
konieczny, jako samo w sobie Dobro. Kochał Boga w sposób wolny, jako Dobro,
które jest celem stworzeń i miarą miłości do stworzeń. Miłość do Boga w sposób
konieczny oznacza, że znając Boga nie można pełniej niczego ukochać. To jest
także wolny wybór, zgodny z wiedzą, z działaniem intelektu, z rozumieniem
prawdy.
Chrystus posiadał ponadto wiedzę wlaną o Bogu i o
stworzeniach. Tego nie mógł być pozbawiony Jego ludzki intelekt. Dzięki tej
wiedzy poznawał wszystko w świecie rozumień Boskich. Widział dobro i zło
ludzkich działań. Ta wiedza wlana była więc dla Chrystusa źródłem radości i
smutku.
Chrystus posiadał też wiedzę nabytą, uzyskując ją
dzięki działaniu władz poznawczych zmysłowych i intelektualnych. Dodajmy teraz,
że wszystkie odmiany wiedzy w pełnej harmonii wyznaczały działania Chrystusa.
Ponieważ „kontemplacja w najwłaściwszym i pełnym znaczeniu
jest bezpośrednim oglądaniem prawdy”[25], Chrystus, dzięki widzeniu
istoty Boga, całą swą wiedzę, zarówno uszczęśliwiającą, jak i wlaną oraz
nabytą, realizował na poziomie kontemplacji. Oglądał pełną prawdę w Bogu i w
stworzeniach.
Ponieważ z kolei, tak jasno ujmując prawdę, wybrał
ją jako swe najwyższe Dobro, uzyskał właśnie tę zdumiewającą jedność życia,
jego konsekwencję, zgodność myślenia i działania. Tej zgodności nie zakłóca
radość i smutek, szczęście i cierpienie. Są one tylko znakiem właśnie jedności
poznania i decyzji, kontemplacji scalającej działania.
Jedność kontemplacji i działania w życiu Chrystusa
jest dla nas wskazówką i drogą. Nasza o tym wiedza, o kontemplacji Chrystusa
prowadzi do wniosku, że nie ma konfliktu między kontemplacją i działaniem. Nie
musimy wybierać kontemplacji czy działania. Możemy realizować je jednocześnie.
5.2.
W kierunku jedności kontemplacji i działania
5.2.1. Zmiana perspektywy wyjaśnień
Jedność nie oznacza tożsamości. Oznacza zgodność
składników. Nie jest to jednak zgodność addycyjna, przypisująca wszystkim
składnikom równość rangi i roli, pełnienia tych samych funkcji. Jest to
zgodność podporządkowania. W tak pojętej zgodności, miłość nie pełni czynności
poznawczych, nie jest naturą kontemplacji. Rozumienie lub widzenie prawda nie
jest miłością, nie jest naturą działania. Nie są więc niezależnymi od siebie,
addycyjnie występującymi czynnościami i nie zastępują się wzajemnie w pełnieniu
funkcji innego podmiotu. Działanie jest podporządkowane rozumieniu. Rozumienie
scala działania. Kontemplacja uruchamia miłość, ukazuje jej prawdę, jako dobro,
a więc cel dążenia.
Św. Tomasz z Akwinu podobnie rozumiał jedność jako
podporządkowanie według niego istnienie sprawia realność możności, dusza
aktualizuje ciało, intelekt ukazuje woli prawdę jako dobro. Wola jest
samodzielnym autorem decyzji, lecz nie ona rozpoznaje cel i przedmiot wyboru.
Poznaje je intelekt. Wola korzysta z jego informacji. Jest podmiotem decyzji, a
nie podmiotem poznania.
W samym jednak zagadnieniu kontemplacji i działania
także św. Tomasz podejmuje trudności, które wskazują, że kontemplację i
działanie traktuje często addycyjnie. Uważa przecież, że kontemplacja polega na
rozważaniu prawdy i że działanie polega na kierowaniu innych ludzi swymi
cnotami do dobra. Przypisuje tym czynnościom addycyjnie niezależne podmioty.
Zarazem jednak jakby dopuszcza, że działanie rozpoznaje i sprawia cele, a
kontemplacja jest sprawianiem dążenia i ujęciem. Szuka też tu związków i
zależności. Odróżnia więc istotowe i przypadłościowe ujęcie kontemplacji i
działania. Istotowo ujęta kontemplacja jest poznaniem prawdy. Ujęta
przypadłościowo jest umiłowaniem. Istotowo ujęte działanie jest ujawnieniem
cnót, które kierują innych do dobra. Ujęta przypadłościowo jest
przygotowywaniem do kontemplacji, gdyż skłania do dążenia ku prawdzie. Można
się z tym wszystkim zgodzić i zobaczyć tu sposoby uzgodnienia czynności
intelektu z czynnościami woli.
Pozostaje jednak niepokój, że kontemplacja i
działanie są tu niekiedy rozważane raczej w obszarze znaczeń, że argumenty na
rzecz pierwszeństwa kontemplacji są aksjologicznym wyliczeniem jej zalet, że
intelekt i wola są rozważane poza samym człowiekiem, a jeżeli nie są oderwane
od człowieka, to sam człowiek został zinterpretowany idealistycznie, jako
przede wszystkim myślenie, że wobec tego ta kontemplacja uzyskała i musiała
uzyskać identyfikację czysto poznawczą.
Zmiana perspektywy wyjaśnień będzie więc polegała na
związaniu kontemplacji i działania z człowiekiem i jego relacjami, na
odróżnieniu relacji poznawczych od osobowych, na włączeniu w te analizy teorii
obecności i w związku z tym, na postawieniu innych trochę akcentów w samym
rozumieniu kontemplacji i działania. Osoba i kontemplacja Chrystusa ośmieli do
uwyraźnienia jedności kontemplacji i działania. Zniknie przeciwstawienie
intelektualizmu i woluntaryzmu. Miłość Boga i miłość bliźniego wyraźniej będą
się dopełniały.
5.2.2.1. Kontemplacja ujęta
filozoficznie
Człowiek, który jest istniejącym, duchowo-cielesnym
bytem jednostkowym, dzięki duchowości intelektualnie poznaje i w sposób wolny
decyduje. Poznanie i decyzje wyrażają nasze człowieczeństwo i wskazują, że
człowiek jest osobą. Będąc realnie istniejącym bytem jednostkowym i zarazem
osobą, człowiek wyraża swe człowieczeństwo, owszem, w poznaniu i w decyzjach,
lecz przecież także w relacjach osobowych.
a. Relacje poznania i decyzji.
Poznanie i decyzje są relacjami, bezpośrednio
podmiotowanymi przez intelekt i wolę człowieka, gdy byt jako prawda i dobro
uruchomi w nas czynności tych władz, związanych z istotą człowieka, która przez
intelekt i wolę poznaje i decyduje.
Wyakcentowanie w człowieku intelektu prowadzi do
intelektualizmu, który może być idealistyczny albo realistyczny. Idealizm
pojawia się wtedy, gdy intelektowi przypisze się uruchomienie czynności
poznawania. Realizm zachodzi wtedy, gdy wywołanie w intelekcie czynności
poznawania przypisze się bytowi jako prawdzie. Wyakcentowanie w człowieku woli
prowadzi do woluntaryzmu, który także może być idealistyczny albo realistyczny.
Woluntaryzm idealistyczny polega na tezie, że wola inicjuje czynność decyzji i
że w tej czynności uznając coś za dobro zarazem je swoiście poznaje. Nazywa się
tę czynność poznaniem przez miłość. Woluntaryzm realistyczny sprowadza się do
przekonania, że byt jako dobro pobudza wolę do działania i że ona bez kontaktu
z intelektem odbiera to dobro wiedząc dzięki miłości, co odbiera. Ta czynność
także jest nazywana poznaniem przez miłość. Zaskakuje właśnie w woluntaryzmie
to utożsamienie decyzji i poznawania. Poprawniejsza byłaby teza o zależności
decyzji od poznania przy bytowej odrębności woli i intelektu, co można nazwać
intelektualizmem integralnym.
Cechą czynności poznawania i decyzji oraz ich
znakiem rozpoznawczym jest sprawczość. Znaczy to, że dzięki tym relacjom byt,
poznawany jako prawda i wybierany jako dobro, sprawia w intelekcie wiedzę,
której tam nie było, oraz sprawia w woli usprawnienie, którego nie było i które
dzięki powtarzaniu pozwala człowiekowi łatwiej trafiać na dobro. Może to
usprawnienie woli w wyborze dobra, trafianie na dobro, niektórzy filozofowie
uznali za swoistą zdolność woli do poznawania bez pomocy intelektu, właśnie za
poznawania przez miłość.
Należy tu podkreślić, że wola, jako podmiot wyboru w
ten sposób, że byt jako dobro uruchamia jej czynność decyzji, nie może być
zarazem podmiotem poznania, gdyż nie może zachodzić tożsamość dwu bytów lub
podmiotów. Ta tożsamość usuwałaby różnicę między poznaniem a decyzją. Podobnie
intelekt, jako podmiot poznawania w ten sposób, że byt jako prawda uruchamia
jego czynność odbioru informacji o tym, czym byt jest, nie może być zarazem
podmiotem wyboru, gdyż wtedy poznanie byłoby zarazem decyzją.
Jest więc konieczne przyjęcie bytowej odrębności
woli i intelektu oraz przyjęcie współzależności w spełnianych czynnościach;
intelekt rozpoznaje prawdę i ukazuje woli byt jako dobro, które dzięki tej
informacji wola wybiera. I z tego względu nie można uniezależnić czynności woli
od czynności intelektu. Są one różne ze względu na podmiot i przedmiot. Należą
jednak od siebie, jako czynności tego samego człowieka, który poznaje i
decyduje. Ze względu więc na bytową jedność człowieka, nie na tożsamość, lecz
właśnie jedność jego duszy i ciała, trzeba przyjąć współzależność czynności
intelektu i woli przyjmując ich odrębność jako podmiotów różnych czynności
zmierzających do różnych przedmiotów, sprawiających odrębne skutki; intelekt
uzyskuje wiedzę, wola usprawnia się w wyborze dobra.
Czynności poznania są jednak różnorakie, podobnie
jak czynności woli. Zależy to od sposobu, w jaki daje się poznawać byt.
Poznanie, rozważane od strony podmiotu-intelektu,
może być prostym ujęciem, które człowiek wyraża w pojęciach i słowach. Może być
ich łączeniem, wyrażanym w sądach i zdaniach. Może być rozumowaniem,
prowadzącym do rozumień i wniosków, które nie narzucają się we wcześniejszych
czynnościach poznawczych. A właśnie rozumowania i to głównie na temat realnie
istniejącego „bytu są typowo ludzkim poznaniem.
To poznanie, rozważane od strony przedmiotu-bytu,
oczywiście w aspekcie filozoficznym, jest zawsze wywołane przez ten „byt, który
daje się ująć w czynnościach zmysłowo-intelektualnych. I chodzi o to, aby to
było poznanie nie tylko relacji, wiążących nas z tym bytem, nie tylko jego
własności kategorialnych i transcendentalnych, lecz także samego bytu, podmiotującego
własności i relacje. Chodzi też o to, aby nie określać bytu z pozycji własności
i relacji, lecz te własności i relacje identyfikować z pozycji bytu. Skutek
poznania, którym jest wiedza o relacjach, własnościach, bytach i ich
wewnętrznej zawartości i w przyczynach zewnętrznych, nie powinien być tylko
sumą pojęć lub sumą sądów, lecz wynikiem rozumowań, pozwalających ująć prawdę.
Tę prawdę intelekt wyrozumowuje, informuje o niej wolę, która tę prawdę czyni
przedmiotem swego wyboru.
Zachodzi więc takie spotkanie. Intelekt zetknął się
z bytem w jego transcendentalnej własności prawdy i dzięki rozumowaniu. Wola
zetknęła się z bytem w jego transcendentalnej własności dobra dzięki decyzji.
Między bytem w jego własności prawdy a intelektem powstała relacja poznania.
Między bytem w jego własności dobra a wolą powstała relacja decyzji. Skutkiem
relacji poznania jest wiedza, zawarta w intelekcie. Skutkiem relacji decyzji
jest sprawność, pozwalająca woli trafiać na dobro.
I teraz człowiek chce trwać przy poznanej prawdzie
oraz chce trwać przy wybranym dobru. Do tego trwania przy prawdzie, które
nazywa kontemplacją, mobilizuje swój intelekt. Tymczasem intelekt dokonując
nowych czynności poznawczych zmienia przedmiot poznania, nie trwa przy poznanej
prawdzie. Człowiek odnosi wrażenie, że kontemplacja jest czynnością trudną, że
uwagę intelektu może zatrzymać jakaś prawda wyjątkowa. Człowiek szuka pomocy w
decyzjach. Przypuszcza, że wola będzie wierniejsza dobru, mobilizuje więc ją do
trwania przy dobru. Tymczasem wola informowana przez intelekt dokonuje nowych
decyzji, nie trwa przy raz wybranym dobru. Niektórzy filozofowie rezygnują więc
z tezy o współpracy intelektu z wolą. Zostawiają intelektowi zmianę przedmiotów
poznania i wyznaczają woli rolę trwania przy dobru na mocy jej osobnego
rozeznania, nazywanego właśnie poznaniem przez miłość. Niezdecydowanie woli leczą
także jej odniesienia do wyjątkowego dobra. Tą wyjątkową prawdę i wyjątkowym
dobrem jest Bóg. W naszym ludzkim życiu intelektualne wyrozumowanie Boga także
jednak nie powoduje stałego trwania przy tej Prawdzie, ani wybór Boga jako-
Dobra nie zapewnia stałego przy Nim trwania. Intelekt wciąż zmienia przedmiot
swego poznania. Wola wciąż zmienia przedmiot swej decyzji. Św. Tomasz nie
rezygnując z tezy o współpracy intelektu z wolą, kontemplację wiąże
zdecydowanie z intelektem, a działanie z wolą. Przedmiotem kontemplacji jest
prawda i głównie Bóg, przedmiotem decyzji woli jest kierowanie ludzi do dobra,
którym ostatecznie jest także Bóg.
Kontemplacja jest tu więc pojmowana jako trwanie
intelektu przy poznanej prawdzie. Samo poznanie jest podzielone na dwa etapy;
na rozumowanie i na kontemplację. Zapewnieniem odrębności kontemplacji od
rozumowania jest zmiana przedmiotu poznania; przedmiotem rozumowania jest każdy
byt, także Bóg, przedmiotem kontemplacji jest głównie Bóg, który powinien powodować
trwanie przy sobie poznającego intelektu, św. Tomasz doda, że człowiek kocha
to, co poznaje, właśnie prawdę i że wobec tego kontemplacja, jako trwanie
poznania prawdy, spełnia się ostatecznie w umiłowaniu. Św. Tomasz nie głosi
tezy, że decyzja jest zarazem poznaniem, głosi jednak pogląd, że poznaniu
przypadłościowo towarzyszy miłość, jako skutek czynności woli. Przyjmuje
ponadto, że prawda jest istotą bytu. Jeżeli tym bytem jest Bóg, którego istoty
nie można w tym życiu bezpośrednio poznać, wtedy kontemplacja nie dotyczy
istoty jako prawdy, lecz wiedzy o istocie.
Musimy wobec tego przypomnieć, że także według św.
Tomasza miłość nie jest podmiotowana przez wolę, lecz że będąc relacją osobową
jest podmiotowana przez istnienie osoby. I że związek woli z bytem jako dobrem
daje w wyniku nie miłość, lecz sprawność woli trafiania na dobro. Podobnie
poznanie, będąc relacją wiążącą byt jako prawdę z intelektem, daje w wyniku
wiedzę. Intelekt może więc zawsze wykonywać czynności poznawania, nie może
jednak przekształcić tej czynności w trwanie, gdyż trwanie ograniczałoby
poznanie, zubożałoby wiedzę. Wynika z tego, że kontemplacja nie jest trwaniem
intelektu przy poznanej prawdzie, ani trwaniem woli przy wybranym dobru. Wynika
także, że kontemplację należy przenieść do innego zespołu odniesień, właśnie w
obręb relacji osobowych. Ponadto należy przypuszczać, że pomylono kontemplację
z poznaniem mistycznym i z wiedzą uszczęśliwiającą. Ma to źródło w tym, że
wszystkie odniesienia, wiążące byty, wyjaśniano tylko czynnościami intelektu i
woli. Owszem, te czynności wyrażają nasze człowieczeństwo, ale człowieczeństwo
ponadto wyraża się w relacjach osobowych. Kontemplacja nie wiąże się wyłącznie
z poznaniem i decyzjami, lecz przede wszystkim uobecnianiem się sobie osób.
Aby wykazać, że pomylono kontemplację z poznaniem
mistycznym i wiedzą uszczęśliwiającą, że wobec tego kontemplacja nie jest
odmianą poznania, lecz po prostu odniesieniem intelektu do innego przedmiotu
poznania, mianowicie do relacji osobowych, trzeba najpierw omówić relacje
osobowe.
Przypomnijmy, że relacja poznawania jest powiązaniem
„bytu jako prawdy z intelektem, który jest władzą duszy, i że relacja decyzji
jest powiązaniem bytu jako dobra z wolą, która jest także władzą duszy.
Relacje osobowe są powiązaniem istnienia osoby jako
bytu i jego własności transcendentalnych nie z intelektem i wolą, lecz z istnieniem
i własnościami transcendentalnymi innych osób, które z kolei to powiązanie
poznają i decydują, aby ono trwało.
Gdy dwie osoby oddziałują na siebie swym istnieniem,
powstaje między nimi takie przystosowanie, które jest wzajemnym współtrwaniem,
nazywanym miłością, współodpowiedniością, zgodą. Gdy oddziałują na siebie swą
transcendentalną własnością prawdy, powstaje między nimi relacja wzajemnego
otwarcia się na siebie, uwierzenia sobie, wprost relacja wiary. Gdy oddziałują
na siebie swą transcendentalną własnością dobra, powstaje między nimi relacja
spodziewania się, że miłość i wiara będą trwały, relacja więc oczekiwania na
nieustanne współtrwanie z osobą, która w pełnej prawdzie udostępnia to, czym
jest właśnie istniejąc. Powstaje relacja nadziei.
Relacje miłości, wiary, nadziei nie mają więc źródła
w poznaniu i w decyzji, lecz w spotkaniu osób wiążących{ się swym istnieniem,
prawdą, dobrem. Cechą relacji osobowych i ich znakiem rozpoznawczym nie jest
Sprawczość, lecz obecność, wzajemne udostępnianie się sobie osób. Skutkiem tych
relacji osobowych nie jest bowiem, jak w poznaniu, wiedza, której nie było w
intelekcie, lub, jak w decyzji, nowa sprawność woli. Tym skutkiem są same te
relacje. Nie jest to więc skutek (różny od relacji. To wprost dziejąca się obecność,
która na postać miłości, wiary i nadziei. I gdy intelekt pozna te relacje, tak
korzystne dla człowieka, sytuujące go wśród osób, gdy poinformuje o nich wolę,
człowiek posługujący się intelektem i wolą pragnie, aby te relacje trwały. Już
bowiem trwa w miłości, wierze, nadziei, we współobecności osób.
Kontemplacja jest świadczeniem intelektu przy
akceptacji woli, że trwa ta współobecność osób, spełniająca się w relacjach
osobowych. Nie jest samym poznaniem prawdy, gdyż nie stanowi nabywania przez intelekt
nowej wiedzy. Nie jest też samym wyborem przez decyzje, gdyż nie dostarcza
nowych sprawności. Jest właśnie narzucającym się intelektowi i woli trwaniem
obecności człowieka wśród osób. Intelekt i wola nie spełniają tu swych
sprawczych czynności. Tylko są wobec tej współobecności osób. Intelekt poznaje
osoby jako prawdę uzyskując o nich wiedzę. Wola wybiera je jako dobro.
Kontemplacja nie jest odmianą czynności poznania prawdy lub czynności wyboru
dobra. Jest potwierdzeniem ze strony intelektu i akceptacją ze strony woli
spełniania się współobecności osób przez miłość, wiarę, nadzieję. Intelekt i
wola są świadkami miłości, wiary, nadziel. I to świadczenie człowieka przez
intelekt i wolę, że trwa współobecność osób, powiązanych miłością, wiarą,
nadzieją dzięki ich istnieniu, prawdzie, dobru, jest kontemplacją. Odwracając
kolejność tych ujęć można powiedzieć, że kontemplacja jest rozpoznanym przez
intelekt i wybranym przez wolę trwaniem współobecności osób, spełniającej się w
miłości, wierze, nadziei. To nie intelekt jest autorem kontemplacji, jako swej
poznawczej czynności. Tym autorem nie jest też wola, usprawniana w trafianiu na
dobro. Tym autorem kontemplacji są relacje osobowe, podporządkowujące sobie
intelekt i wolę, które świadczą o tym, że trwa współ-obecność osób. W tej
współobecności o kształcie miłości, wiary, nadziei spełnia się kontemplacja.
Św. Tomasz z Akwinu określa obecność jako
przebywanie w zasięgu kogoś, jako dostępność lub udostępnianie siebie, zarazem
jako otwartość wobec obecnej osoby. Ktoś jest obecny, gdy jest wobec kogoś, gdy
podlega jego oczekiwaniu [26].
Uwyraźniając te określenia, powiedzmy, że obecność
to współbycie, współotwartość, współoczekiwanie. Jest to więc powiązanie przez
istnienie jako współbycie, przez prawdę jako wzajemne otwarcie na siebie, przez
dobro jako współoczekiwanie. Jest to wobec tego miłość, wiara, nadzieja, gdyż
te relacje osobowe wyzwala istnienie, prawda i dobro, gdy dwie osoby tymi aspektami
odniosą się do siebie. Udostępniają siej sobie przez miłość, wiarę, nadzieję.
Zauważmy, że osobowe relacje miłości, wiary, nadziel
wiążą wszystkie osoby, człowieka z człowiekiem, a także ludzi z Bogiem, który
jest osobą. Nie dotyczą wyłącznie ludzi, dotyczą także Boga. O ich charakterze
decydują osoby.
Gdy relacje te wywołuje w nas Bóg, stają się one
inne, nadprzyrodzone, są religią. Trzeba więc dodać, że miłość, wiara, nadzieja
nie stanowią przedmiotu ujęć wyłącznie teologii. Jako relacje międzyosobowe są
także dostępne analizie filozoficznej. A spełniając się w uobecnianiu się sobie
osób, czynią także obecność przedmiotem filozofii.
Rozważając to wszystko z pozycji metafizyki św.
Tomasza, a więc przestrzegając nietożsamości dwóch bytów, zarazem nietożsamości
przyczyny i skutku, rozumiejąc jedność jako podporządkowanie, a nie addycję
elementów, przyjmujemy, że istnienie jest wewnątrz jednostkowego bytu
stworzonym aktem, wnoszącym w byt realność przez zapoczątkowanie wszystkiego,
czym jest byt. Przyjmujemy, że poznanie jest relacją, wiążącą „byt jako prawdę
z intelektem. Rozumiemy stwarzanie jako spowodowanie przez Boga istnienia „bytu
w taki sposób, że to, z czego byt jest (istnienie i istota), nie bytuje
wcześniej niż byt jednostkowy. Tworzenie polega na tym, że scala się myślą i
działaniem już istniejące tworzywo. Odróżniamy ponadto obecność jako udostępnianie
się sobie osób przez miłość, wiarę, nadzieję, które nie są ani poznaniem, ani
decyzją, ani jakąś odmianą sprawczości.
Tymczasem w neoplatonizmie, poznanie, stwarzanie są
tym samym. Powodują te same skutki. Gdy historyk filozofii, dla którego teza,
że istotowo różne działania sprawiają ten sam skutek, jest sprzeczna, chce
dociec, co chce nam zakomunikować neoplatonizm, ma jedno wyjście: uznać, że
istnienie, poznanie, stwarzanie są postaciami uobecniania się jedni i Boga.
Uznanie problemu obecności za podstawową treść neoplatonizmu pozwala zrozumieć
Plotyna, Pseudo-Dionizego Areopagitę, Levinasa, Tischnera, który tak mocno
akcentuje zagadnienie spotkania. To zagadnienie mieści się w neoplatońskiej
tradycji. Właśnie neoplatonizm i fenomenologia, jako jego odmiana, uwrażliwiały
tomistów na problem obecności, który jest podjęty przez św. Tomasza, lecz nie został
wyraźnie związany z relacjami osobowymi, św. Tomasz wie, że relacje osobowe są
wyznaczone przez istnienie, prawdę i dobro osób. Wyjaśnia jednak te relacje
odwołując się do poznania i decyzji, a nie do obecności. Taka zresztą była
tradycja neoplatońska: obecność wyjaśnia się problematyką poznawczą. Także
dzisiaj Levinas i Tischner dają spotkaniu wystrój poznawczy. Tymczasem przecież
relacje międzyludzkie są bogatsze niż poznanie. Są poznawaniem, lecz są także
decyzjami, odniesieniem emocjonalnym, a ponadto osobowym. Nasze człowieczeństwo
wyrażają nie tylko relacje poznawcze, wyrażają je także relacje osobowe.
Problem obecności wnieśli więc do filozofii autorzy
neoplatońscy. Dzięki nim tomiści mogli lepiej zrozumieć funkcjonowanie relacji
osobowych. Może i fenomenologowie w swych analizach zastosują odróżnienie
relacji osobowych od poznawczych i skorygują zawężające, tylko poznawcze
wyinterpretowanie odniesień międzyosobowych. Może jest możliwa filozoficzna
współpraca, a nie tylko wzajemna negacja.
Plotyn omawiając wyłanianie się z jedni hipostaz
podaje, że w pewnym momencie tego procesu wyłaniania hipostaza zatrzymuje się i
zwracając się do jedni poddaje się jej napromieniowaniu. Nie jest to już proces
poznawczo-sprawczy, lecz współbycie hipostazy z jednią. Przypomina to obecność.
Pseudo-Dionizy Areopagita mówi o istnieniu,
poznaniu, stwarzaniu. Są to sposoby uobecniania się Boga. To uobecnianie jest
wywołane pożądaniem. Z tego względu Bóg jawi się jako Dobro, które jest
przedmiotem woli. Tylko właśnie w teorii obecności jest zrozumiałe uznanie Boga
i każdego bytu za dobro, jako pożądaną przez nas naturę tych bytów. Bóg udostępnia
siebie, uobecnia się przez szerokość, która jest opieką nad stworzeniami, przez
długość, która jest siłą rozciągania się poza świat, przez głębokość, która
jest tajemnicą jego niedostępności i ciemności. Jako Milczenie, Bóg udostępnia
się przez byty pośrednie, przez aniołów, którzy ujawniają moc Boga, właśnie
Jego szerokość (opiekę), długość (siłę), głębokość (tajemnicę). Udostępnianie
Boga przez aniołów Jego tajemnicy, siły, opieki, wyznacza chóry anielskie [27].
Dodajmy, że neoplatonizm, wnosząc w kulturę ciekawą
teorię obecności, zgodnie ze swą metafizyką kosmosu umieszcza między Bogiem a
człowiekiem wszystkie chóry anielskie. Tomizm, posługujący się metafizyką bytów
jednostkowych, umie wyjaśnić spotkanie człowieka z człowiekiem, ludzi z Bogiem tylko
relacjami osobowymi, które nie są poznaniem i stwarzaniem, lecz miłością,
wiarą, nadzieją.
c. Różnica między kontemplacją, poznaniem mistycznym i wiedzą
uszczęśliwiającą
Ustalanie różnicy między kontemplacją, poznaniem
mistycznym, wiedzą uszczęśliwiającą umieszcza nasze rozważania już na granicy
filozofii i teologii. Pozostaniemy jednak w obrębie filozofii rozstrzygając,
czym coś jest.
Poznanie jest relacją, wywołaną przez byt jako
prawdę, wyrozumowaną przez intelekt. Wynikiem poznania jest wiedza, tworzona
przez intelekt z informacji, wniesionych przez byt we władze poznawcze.
Intelekt wzbogaca tę wiedzę wciąż zmieniając przedmiot lub aspekt poznania. To
poznanie z tego względu nie może przekształcić się w kontemplację, jeżeli jest
ona trwaniem intelektu przy poznanej prawdzie.
Kontemplacja nie jest więc wyższym etapem lub
odmianą poznania. Nie jest bowiem uzyskiwaniem nowej wiedzy ani jej
wzbogaceniem. Jest wobec tego ze strony intelektu i woli adoracją trwania
współobecności osób. Kontemplację więc należy związać z uobecnianiem się sobie
osób, co pozwala uwolnić je od wyłącznego wyposażenia poznawczego, w którym się
nie mieści, o czym świadczy łączenie jej z działalnością woli. Należy ją
przenieść w obszar transcendentaliów i istnienia z obszaru istot, gdyż wiedza i
decyzja są czynnościami właśnie istoty człowieka, podczas gdy obecność i
kontemplacja spełniają się z racji istnienia osób.
Wyższym etapem poznania jest raczej doświadczenie
mistyczne. Poznanie można podzielić właśnie na dwa etapy; na rozumowanie i na
doświadczenie mistyczne. Każde ludzkie poznanie jest przede wszystkim
rozumowaniem, którego przedmiotem jest każdy byt, także Bóg. W doświadczeniu
mistycznym zmienia się aspekt przedmiotu poznania’. To jest także poznanie, w
którym Bóg pozwala duchowym władzom poznawczym człowieka ująć się jako dostępny
tym władzom w swym istnieniu a nie w swej istocie. Poznanie w tym wypadku nie
jest rozumowaniem, lecz właśnie bezpośrednim doznaniem przez intelekt istnienia
Boga. Ujęcie istoty wymaga rozumowania. Ujęcie istnienia jest doznaniem. Uważam
doświadczenie mistyczna za wyższy etap poznania dlatego, że trwa dość krótko, z
powodu czego nie jest kontemplacją. Nie jest stałym świadkiem trwania w nas
obecności Boga. Nie jest trwaniem doznania. Jest chwilowym doświadczeniem przez
intelekt istnienia Boga jako bytu [28].
Wiedza uszczęśliwiająca jest według św. Tomasza po
naszej śmierci widzeniem Boga „twarzą w twarz”. Jest ujęciem Boga w Jego
istnieniu i istocie. Aby to ujęcie mogło się dokonać, otrzymamy nową władzę
poznawczą, nazywaną „światłem chwały”, gdyż te władze poznawcze, które teraz
posiadamy, są dostosowane do poznawania tylko bytów przygodnych. Są na naszą
miarę, jako także bytów przygodnych. Pozwalają tylko wyrozumować, że Bóg
istnieje i niekiedy dozna6 przez chwilę Jego istnienia. Bezpośrednie doznanie
poznawcze istoty Boga umożliwi dana nam nowa władza poznawcza. Wiedza
uszczęśliwiająca jest więc dosłownie wiedzą, uzyskaną dzięki poznaniu.
Oczywiście, bezpośrednie poznanie istnienia i istoty Boga wymaga obecności
Boga. Ta obecność będzie także nam dana. Będzie się spełniała tylko w osobowej
relacji miłości, gdyż uobecnianie się Boga przez wiarę i nadzieję będzie
zbyteczne. Dokona się już bowiem właśnie spełnienie i nieutracalne trwanie
współ-obecności osób! Boga i ludzi. Nasz intelekt oprócz bezpośredniego
poznawania istoty Boga będzie także świadkiem uobecniania się nam Boga w
osobowej relacji miłości. Po naszej śmierci będzie więc trwała także
kontemplacja, która wyrazi się w świadczeniu, wyborze i w adoracji: w
uszczęśliwiającym miłowaniu obecności Boga.
5.2.2.2. Kontemplacja ujęta teologicznie
a. Pogląd R. Garrigou-Lagrange’a.
Opierając się na ujęciach św. Franciszka Salezego,
św. Tomasza z Akwinu, św. Teresy z Avila, św. Jana od Krzyża, R. Garrigou-Lagrange
odróżnia kontemplację nabytą od kontemplacji wlanej, jednak obie rozważa jako
„kontemplację chrześcijańską, opartą na Objawieniu Bożym przyjętym przez wiarę”
[29].
Jeżeli kontemplacja w ogóle „jest prostym wejrzeniem
umysłu na prawdę, ponad rozumowaniem”, to kontemplacja nabyta jest kresem
medytacji stanowiąc „proste i serdeczne poznanie Boga i Jego dzieł, jako owoc
naszej własnej czynności wspomaganej przez łaskę”. Jest w tym wypadku nabytą
modlitwą skupienia [30].
Kontemplacja wlana, to „proste i serdeczne poznanie
Boga i Jego dzieł, będące owocem nie działania ludzkiego wspomaganego łaską,
lecz szczególnego natchnienia Ducha Świętego”. Jest w tym wypadku „modlitwą
skupienia biernego”, jak ją nazywa św. Teresa z Avila, a według określenia św.
Jana od Krzyża stanowi ją „wlane poznanie miłosne Boga”[31].
Różnica między kontemplacją nabytą i wlaną jest
różnicą nie stopnia, lecz natury. Przyczyną kontemplacji nabytej my jesteśmy,
wspomagani przez Boga. Przyczyną kontemplacji wlanej jest szczególne natchnienie
Ducha Świętego.
Kontemplacja wlana intensywnieje, pogłębia się.
Zostaje wtedy zawieszone działanie woli, intelektu, wszystkich władz
zmysłowych. Są to jednak znaki towarzyszące, przypadłościowe. Istotnym znakiem
pogłębiania się kontemplacji wlanej jest postęp „w przenikliwości i poufałości
zjednoczenia z Bogiem” [32].
Wydaje się, że R. Garrigou-Lagrange ujmuje
kontemplację nabytą i wlaną jako odmiany poznania, umieszczając je po
rozumowaniu, a przed doświadczeniem mistycznym i wizją uszczęśliwiającą.
Ksiądz A. Żychliński przyjmuje następujące etapy
ludzkiego poznania; kontemplacja filozoficzna, wiara, kontemplacja teologiczna,
kontemplacja wlana, czyli mistyczna [33]. Na tym etapie intelekt,
wspomagany wiarą i darem mądrości, wpatruje się „z gorącym afektem w prawdę
Bożą”, która zatrzymuje go przy sobie i przykuwa do siebie wolę. Uważa, że to
pełne życie kontemplacyjne jest całkowicie nadprzyrodzone, że zdąża ku niemu
poznanie przez wiarę i kontemplacja teologiczna.
Można właśnie odróżnić kontemplację czynną
filozoficzną i teologiczną od kontemplacji wlanej.
„Kontemplacja wlana jest prostym, pełnym miłości i
słodyczy oglądaniem prawdy Bożej zrodzonym w duszy wierzącej dzięki darom Ducha
Świętego”[34].
Przedmiotem kontemplacji filozoficznej jest Bóg jako
Pierwsza Przyczyna i Pierwsza Prawda. Przedmiotem kontemplacji teologicznej
-jest Trójca Święta, jako początek i kres przyrodzonego i nadprzyrodzonego
porządku. Przedmiotem kontemplacji wlanej jest wewnętrzne życie Boga jako
Dotrą, „budzącego miłość przyjaźni, która jednoczy człowieka z Bogiem [35]
.
c. Dokumenty Soboru Watykańskiego II
W dokumentach soborowych kontemplacja jest uważana
za źródło działalności apostolskiej oraz pracy nad doskonaleniem siebie. Zaleca
się ją księżom i zakonnikom, pozostawia się ją też jako główny cel niektórych
zgromadzeń zakonnych. Widzi się w niej także sposób przejmowania objawionej
nauki o zbawieniu, w której „Kościół pielgrzymujący na ziemi ogląda Boga, od którego
wszystko otrzymuje, aż zostanie doprowadzony do oglądania Go twarzą w twarz,
takim jaki jest” (KO 7). Rozumienie tej nauki zapewnia właśnie kontemplacja lub
nauczanie, prowadzone przez tych, „którzy wraz z sukcesją biskupią otrzymali
niezawodny charyzmat prawdy” (KO 8). Nauczający, właśnie kapłani, aby spełnili
swe zadania, powinni dążyć do świętości i osiągną je pełniąc swoje obowiązki
nauczania, przekazując to, co przejęli i zrozumieli dzięki kontemplacji (DK
12-13). Wszyscy ponadto duchowni, członkowie każdego zgromadzenia zakonnego
szukający Boga „powinni łączyć kontemplację, przez którą trwaliby myślą i sercem
nieustannie przy Nim, z miłością apostolską, przez którą staraliby się włączać
w dzieło Odkupienia i szerzyć Królestwo Boże” (DZ 5). A niektórzy z nas mogą
być oddani „wyłącznie życiu kontemplacyjnemu” (DZ 16). Wszyscy zresztą ludzie
są zachęcani do takiego kształtowania swej osoby, „aby rozwijała się zdolność
podziwiania, wnikania w głąb kontemplacji” (KDK 59).
W dokumentach soborowych znajdujemy więc zalecenie,
aby łączyć kontemplację z miłością apostolską. Nie chodzi tu jednak wyłącznie o
połączenie poznania z działaniem, gdyż kontemplacja jest określona jako
„trwanie myślą i sercem” przy Bogu. A trwania nie zapewnia poznanie i decyzja.
One to trwanie wspomagają i świadczą o nim. To trwanie przy Bogu powoduje
przecież sam Bóg wyzwalający w nas miłość.
Z tą miłością, ukazywaną ludziom, mamy łączyć naszą
kontemplację. Dokumenty soborowe nie wykluczają więc zidentyfikowania
kontemplacji jako rozpoznanego intelektem i wybranego przez wolę trwania
współobecności osoby człowieka i osoby Boga. Trwania „myślą i sercem
nieustannie przy Nim” (DZ 5).
d. Kontemplacja i życie religijne
Życie religijne jest obecnością Boga w osobie
ludzkiej i zarazem naszym udziałem w wewnętrznym życiu Trójcy świętej, gdy
człowiek ukocha Chrystusa. Ta miłość, łącząca człowieka i Chrystusa, który
będąc Człowiekiem jest zarazem Bogiem, jest wzajemnym, lecz wywołanym przez
Boga przystosowaniem do siebie osób osoby ludzkiej i osoby Boga. Jest ich
spotkaniem dzięki istnieniu. Gdy to spotkanie jest relacją, łączącą Boga z
człowiekiem w ich własności prawdy, staje się wiarą. Gdy jest powiązaniem ze
względu na własność dobra, staje się relacją nadziei. W tych trzech osobowych
relacjach spełnia się realna w człowieku obecność Boga. W miłości, wierze i
nadziei Bóg udostępnia siebie człowiekowi wnosząc wraz z sobą przez Ducha
Świętego Jego dary.
Życie religijne jest z tego względu zespołem
nadprzyrodzonych relacji osobowych, uobecniających w nas Boga, który udostępnia
nam swe wewnętrzne życie Trójcy Osób.
Gdy intelekt przez wiarę to pozna, a wola swą
decyzją wybierze, są wtedy świadkami tych osobowych relacji jako trwania
współobecności Boga i osoby człowieka. Spełnia się wtedy kontemplacja.
Uwyraźnijmy to na przykładzie wiary, która jest
początkiem naszego życia religijnego.
Wiara religijna powstaje najpierw w naszym
intelekcie i woli, gdyż wywołuje ją Objawienie budząc akceptujące odniesienie
do prawd religijnych. To odniesienie, wywołane prawdą, objawioną przecież w wersji
kulturowej, jest słabe, narażone na zamącenia teoriami i komentarzami.
Utrzymane na tym poziomie, na etapie spotkania prawd objawionych z władzami
duszy, powoduje wątpliwości, kryzys wiary.
Wiara religijna powstaje jednak także w istocie
osoby ludzkiej jako ‘relacja osobowa, wywołana obecnością w nas samego Boga,
udostępniającego siebie jako Prawdę. Będąc samym istnieniem Bóg, jeżeli jest z
nami związany relacją wiary, to właśnie zarazem w nas przebywa, gdyż działa w
ten sposób, że jest. Jego działanie jest tożsame z Jego istnieniem. Jest w
istocie człowieka, bytowo od nas odrębny, tylko obecny, powodujący nasze
skierowanie do Niego jako Prawdy. Ta obecność w nas Boga jako Trójcy Osób
kieruje do władz poznawczych i wolitywnych człowieka teologiczne cnoty wlane i
owoce darów Ducha Świętego. Można powiedzieć, że obecność Boga w istocie człowieka,
spełniająca się w osobowej relacji wiary, wyzwala także wiarę w intelekcie i
woli, jako wiedzę o prawdzie religijnej i jako decyzję jej uznawania dla
prawdomówności Boga.
Gdyby sam Bóg, a nie prawda objawiona, znalazł się w
intelekcie, gdyby przeniósł swą obecność z istoty człowieka do intelektu,
dokonywałoby się wtedy doświadczenie mistyczne, które jest poznawaniem i
wiedzą, czymś płytszym niż realna obecność Boga w istocie duszy. Z tego względu
religia, uobecniający się w istocie człowieka przez relacje osobowe sam Bóg,
jest doskonalsza niż doświadczenie mistyczne. Należy więc pragnąć tej
obecności, a nie doświadczeń mistycznych.
Wiara religijna ze względu na to, jak poznaje ją
człowiek, jak uświadamia ją sobie i przeżywa, wywołuje niepokoje intelektu i
woli tylko wtedy, gdy człowieka zidentyfikuje się jako świadomość lob wolność.
Wtedy człowiek, sądząc, że jest w swej istocie myśleniem, uważa się za autora
wiary, która podobnie jak jej podmiot byłaby tylko relacją myślną. Gdy jednak
zidentyfikuje się człowieka, jako istniejący, duchowo-cielesny byt jednostkowy,
w którym myślenie i decyzje są tylko przejawem jego człowieczeństwa, wiara jawi
się jako właśnie realna relacja osobowa, łącząca Boga jako prawdę z człowiekiem
w jego własności prawdy. W tej sytuacji myślenie i decyzje dotyczą tylko skutków
wiary i trwania jej jako sposobu uobecniania się Boga w istocie człowieka.
Dotyczą zarazem kontemplacji, która w tych warunkach jest adoracją Boga.
Zbawienie, wyrażone w języku filozoficznym, jest
nieutracalnym trwaniem współobecności Boga i osób ludzkich. Jest to w dalszym
ciągu obecność Boga w istocie człowieka, spełniająca się w osobowej relacji
miłości, i zarazem jest to obecność zewnętrzna, bezpośrednio dostępna
intelektowi, który dzięki „światłu chwały”, dzięki swej nowej władzy poznawczej
poznaje istnienie i istotę Boga oraz uobecniającą Boga osobową relację miłości.
Intelekt jest w kontakcie z pełnią Prawdy. Wola jest w kontakcie z pełnią
Dobra. I zarazem są świadkami miłości wiążącej człowieka z Bogiem, która z
racji swego nieutracalnego trwania jest zarazem uszczęśliwiającą adoracją Boga.
W sytuacji zbawienia człowiek jest w pełni podobny
do Chrystusa w jego kontemplacji, której doświadczał On w swym ziemskim życiu.
Chrystus jako Bóg i Człowiek posiadał wiedzę uszczęśliwiającą wlaną i nabytą,
był z Bogiem trwale i nieutracalnie powiązany przez miłość, zawsze doznawał
współobecności Ojca i Ducha świętego. W sytuacji zbawienia człowiek także uzyska
wiedzę uszczęśliwiającą o istocie i istnieniu Boga, będzie powiązany z Bogiem
przez miłość trwale i nieutracalnie, będzie doznawał współobecności Ojca, Syna
i Ducha Świętego.
W naszym życiu na ziemi, teraz ukazywana przez
Chrystusa jedność kontemplacji i działania spełnia się w nas inaczej.
Intelekt ujmuje -Prawdę, wola kontaktuje się z
Dobrem i zarazem przez rozumienie Objawienia oraz przez decyzję uznania prawd
objawionych są świadkami tego, że w istocie osoby ludzkiej uobecnia się Bóg w
osobowych relacjach miłości, wiary i nadziei. Trwanie tej współobecności Boga i
zarazem poznanej przez intelekt i akceptowanej przez wolę, jest kontemplacją.
Ta kontemplacja przemienia intelekt i wolę, powoduje ich metanoię, co właśnie
wyraża się w zgodności kontemplacji i działania.
Św. Tomasz z Akwinu uważa, że działanie, jako życie
czynne odnoszące nas do innych osób, jest wyznaczone osiągniętymi przez nas
cnotami moralnymi, którymi się kierując skłaniamy ludzi do wybierania dobra.
Nie widzi wyraźnej zależności działania od kontemplacji.
Przeprowadzone w tym studium analizy prowadzą jednak
do wniosku, że działanie, odnoszące nas do innych osób, jest wyznaczone głównie
przez kontemplację, przez nasze poznanie osób w ich istnieniu, prawdzie i dobru
oraz w wiążących osoby relacjach miłości, wiary i nadziei, które uobecniają
ludziom osoby ludzkie, a także osobę Boga.
Jeżeli bowiem dzięki poznaniu i decyzjom,
wyznaczonym przez rozumność i wolność, nasz intelekt i wola są świadkami
trwania relacji osobowych, wywołanych istnieniem, prawdą i dobrem osób, i
jeżeli intelekt poznaje prawdę, a wola wybiera dobro, to dzieje się w nas
metanoia, a zarazem tworzymy humanizm.
I wydaje się, że działanie nie polega tylko na
kierowaniu się wobec ludzi osiągniętymi przez nas cnotami moralnymi, lecz także
i może przede wszystkim na metanoi, zmieniającej myślenie i, owszem,
uszlachetniającej wolę cnotami, oraz na tworzeniu humanizmu. Metanoia wywołana
miłością, wiarą, nadzieją osób przez ich istnienie, prawdę, dobro, powoduje, że
intelekt i wola swymi działaniami podtrzymują w trwaniu relacje osobowe.
Służenie tym relacjom jest humanizmem.
Metanoia, która jest dosłownie zmianą myślenia, a
zarazem wyznaczeniem przez to myślenie nowych decyzji, polega na gotowości
przyjęcia tego, co słuszniejsze, prawdziwsze, szlachetniejsze, lepsze. Jest
więc procesem kształcenia intelektu i procesem wychowywania decyzji. Jest
kierowaniem się intelektu do prawdy i kierowaniem się woli do dobra. Oznacza w
sumie pokorę, która polega na przyjęciu czyjegoś słusznego zdania wbrew własnym
przekonaniom i na uznaniu czyjejś trafnej decyzji wbrew naszemu przywiązaniu do
decyzji własnych. Oznacza drogę do osobistej kultury, jako naszego życia
duchowego, kierowanego rozumnością i mądrością, wolnością i miłością,
obejmującą dobroć.
Humanizm wynika z metanoi, gdyż jest skutkiem
mądrego i pełnego dobroci działania człowieka. Jest wiernością prawdzie i
dobru, a z tego powodu jest zabieganiem o trwanie wśród ludzi relacji wiary i
nadziei, zarazem także miłości, wymagającej istnienia i życia osób. W związku z
tym jest obroną istnienia i życia ludzi, obroną jednocześnie typowo ludzkiego
środowiska osób, właśnie miłości, wiary, nadziei, bez których, człowiek duchowo
zamiera, a niekiedy ginie nawet fizycznie. Broniąc tego, humanizm jest służbą
ludziom. Jest takim działaniem, w którym inny człowiek ze względu na jego
godność, ponieważ jest człowiekiem, jest celem działań, a nie środkiem do celów
innych niż miłość do ludzi, wiara w człowieka i nadzieja, że będzie trwał w
swym ludzkim środowisku osobowych relacji i osób. Humanizm oznacza więc drogę
do kultury społecznej, jako kierowanego wartościami życia duchowego wspólnoty
osób, będących wciąż niezastąpionym środowiskiem człowieka.
5.2.3.3.
Związki między metanoią i humanizmem
Obrona tego właściwego środowiska osoby obrona
istnienia, prawdy i dobra, a także miłości, wiary i nadziei, wymaga powodowania
metanoi, aby ludzie umieli i chcieli służyć istnieniu, prawdzie, dobru. Z kolei
metanoią, aby ją realizowano, wymaga humanizmu, jako dominowania we wspólnocie
osób prawdy i dobra.
Aby więc skutecznie bronić ludzkiego środowiska
osób, aby powodować spotykanie Się ludzi w miłości, wierze, nadziei, trzeba
zabiegać o zapewnienie każdemu człowiekowi rozwoju i kształcenia jego
rozumności poprzez wiedzę aż do etapu mądrości i trzeba zabiegać o takie
wychowanie jego wolności, aby wybierał to, co najlepsze. Kształcenie i
wychowanie wymagają osób, gdyż mądrości i trafnych wyborów nie uczą teorie i
podręczniki, lecz człowiek mądry i dobry, ukazujący w wiedzy to, co prawdziwe,
a w celach, wartościach i ludziach to, co dobre.
Wymaga to zarazem zabiegania o środki techniczne,
administracyjne, instytucjonalne. Aby bowiem człowiek istniał, potrzebne jest
chronienie jego istnienia i zdrowia, potrzebny jest pokój na świecie i
lecznictwo. Aby człowiek rozwijał swą rozumność i poznawał prawdę, potrzebne są
szkoły, uniwersytety, a w nich przede wszystkim humanistyka, filozofia,
teologia, także jednak technika, umożliwiająca książki, pojazdy, lekarstwa,
domy, pożywienie, dzieła sztuki. Aby człowiek usprawnił swoje decyzje w trafianiu
na dobro, potrzebna mu jest obecność osób kochających i dobrych, rodzina,
małżeństwo, przyjaźń, naród, państwo. To także wymaga domów, dochodów,
rzemiosł, urzędów, kościołów, sprawiedliwości, harmonii praw i obowiązków,
męstwa, roztropności, szczerości, życzliwości wrażliwej na potrzeby ludzi, na
ich cierpienie, na ich radości, tęsknoty, trudności światopoglądowe i
religijne, trudności ekonomiczne, administracyjne, prawne i towarzyskie,
międzynarodowe i międzyludzkie.
Potrzebna jest więc troska o chorych, ubogich,
głodnych, uczących się, cierpiących, smutnych, bezdomnych, opuszczonych,
podróżujących, uwięzionych, zaniedbanych, dotkniętych wątpliwościami,, kryzysem
wiary, miłości, nadziei, aby byli leczeni, aby mieli godne ludzi dochody,
pożywienie, dostęp do wiedzy, aby łagodzono ich cierpienie, wywoływano radość,
aby mieli domy, opiekę w podróży, sprawiedliwe wyroki, prawną pomoc, aby
spotkali życzliwych ludzi, weszli do wspólnot, wspierających ich w
zmartwieniach, aby w naszej wiedzy i dobroci przetrwali kryzysy.
Potrzebna jest też troska o zdrowych, zamożnych,
zorganizowanych, wykształconych, pogodnych, radosnych, zaprzyjaźnionych,
wolnych, bezpiecznych, cieszących się miłością, wiarą, zaufaniem, aby służyli
innym tymi wartościami, aby ich nie niszczyli, lecz rozwijali, aby wzrastali w
tym, co prawdziwe i dobre.
Aby więc obronić miłość, wiarę, nadzieję, humanizm,
metanoię i człowieka, trzeba mądrze i życzliwie być obecnym właściwie wszędzie,
na wszystkich polach spraw ludzkich, wszędzie, gdzie jest człowiek, gdzie wiąże
się z ludźmi miłością, wiarą, nadzieją.
Tak rozumiem działanie. Aby je wykonać, trzeba
posiadać nie tylko cnoty moralne, lecz także cnoty intelektu, pełną metanoię i
humanizm. I trzeba trwać we wspomagających człowieka relacjach osobowych na
poziomie właśnie kontemplacji, gdyż wtedy intelekt i wola są zmobilizowane do
kierowania się w poznaniu prawdą, a w decyzjach dobrem.
Działanie w swej naturze jest więc metanoią i
humanizmem.
5.3.
Heroizm warunkiem jedności kontemplacji i działania (zakończenie)
Aby zjednoczyć kontemplację i działanie, to znaczy
żyć kontemplacją i zarazem działaniem, pełnią życia intelektualnego i pełnią
aktywności, która jest służbą ludziom, potrzeba może nie tyle ogromnej siły
psychicznej, ile raczej wytrwałej pracy nad sobą, która polega na pominięciu
siebie i na wiernym trwaniu po stronie ludzi i Boga, po stronie prawdy i dobra,
w konsekwentnym humanizmie i w stałej metanoi, doskonalącej poznanie i
doskonalącej decyzje, po prostu potrzeba heroizmu.
Heroizm jest dosłownie wiernością prawdzie i dobru.
A gdy tę wierność ćwiczymy w ciągłej metanoi, staje się czymś zwyczajnym;
wytrwałą pracą dla dobra i prawdy, dla ludzi i Boga. Jest więc heroizm
dosłownie służbą. Tę służbę pełnimy wtedy, gdy pominiemy siebie, swoje ambicje
i cele inne niż prawda i dobro. Gdy potem już umiemy rozpoznawać prawdę i
dobro, trwać także przy nich, heroizm nie jest trudny. Jest naszym codziennym
zachowaniem, codziennym życiem. Jest łatwy, gdyż w ogóle nie sądzimy, że to
jest heroizm.
Ujęty w prostszych, zwyczajnych słowach, heroizm
jest kierowaniem się w życiu rozsądkiem i dobrocią, rozeznaniem spraw i wyborem
w nich prawdy i dobra, lecz konsekwentnie, wiernie. Gdy pominiemy siebie, gdy
niczego nie oczekujemy dla siebie poza miłością, wiarą i nadzieją, wierność
prawdzie i dobru nie sprawia kłopotu. Ich obrona niekiedy wymaga tylko dłuższej
pracy, niczego więcej, gdyż opór ludzi, ich sprzeciwy i zarzuty,
przeciwdziałania z pozycji fałszu lub zła, są zwykłą drogą pod wiatr, czasem w
deszczu i burzy, wśród grzmotów i błyskawic. Któż z nas jednak gniewa się na
wiatr i burzę, kto atakuje je i zwalcza? Trzeba je przeczekać trwając wiernie
przy prawdzie i dobru z miłością, wiarą i nadzieją. Burza mija, wiatr ustaje.
Zawsze wygrywa rozsądek i dobroć. Zawsze wartością jest rozumność i służba
ludziom.
I nie ma ucieczki od heroizmu, gdyż nie można uciec
od prawdy i dobra. Przebywanie w fałszu i złu niszczy człowieka, a przede
wszystkim nudzi. Tam nie można żyć, tam się zamiera. Człowiek wraca więc do
prawdy i dobra, często nie na stałe, lecz wraca. Wraca wtedy do heroizmu, gdyż
służyć prawdzie i dobru można tylko wtedy, gdy się kocha, wierzy i ufa, nawet
nic przez to nie osiągając w sensie sukcesu. Wracając do prawdy i dobra
człowiek musi jednak ufać, wierzyć, kochać. I często nawiązanie tych relacji
jest podstawowym trudem, gdyż wiąże się właśnie z pominięciem siebie, z
zaakceptowaniem innych w miłości, wierze i zaufaniu.
Jedyną przeszkodą w osiągnięciu heroizmu jest po
prostu nierozsądna miłość siebie. Jest to ta jedyna miłość, której nie opłaca
się realizować. Gdy jej nie podejmiemy, staje się nam dostępny heroizm. Już w
nim jesteśmy. Nie martwi nas wtedy, że ktoś nas nie dostrzega, że nami gardzi.
To przecież nie obraża i nie gniewa. Takie reagowanie R. Garrigou-Lagrange
nazywa pokorą. Niech to więc będzie sobie pokora. Ważna jest dla mnie tylko
wierność Bogu i ludziom, poznawanej prawdzie i wybranemu w decyzji dobru. To
one, prawda i dobro, mnie strzegą, kierują do Boga i ludzi. To nie ja i nie
moja pokora mnie chronią. Nie znam tych towarzyszy. Znam i kontempluję prawdę i
Boga, znam i wybieram dobro i służbę ludziom.
Wiem jedno: nie błądzę, gdy w tym, co robię, kieruję
się prawdą i dobrem, zawsze.
Jeżeli to właśnie jest heroizm, to zjednoczenie w
sobie kontemplacji i działania, życie kontemplacją i zarazem działaniem, jest
każdemu z nas dostępne. A jeżeli temu życiu towarzyszy cierpienie, to
podejmijmy cierpienie, gdyż przede wszystkim nie ma ucieczki od cierpienia.
Mogę cierpieć, tylko innych chcę przed tym uchronić, także przed złem i
fałszem. Tak bowiem rozumiem działanie jako służbę ludziom, a w niej Bogu.
Samo działanie rozumiem jako metanoię i humanizm. To
nie jest jakakolwiek aktywność. Chodzi o tę aktywność, o te czynności, które
wyznacza rozsądek i dobroć, prawda i dobro, mądrość i miłość.
Miłość wprowadza nas w relacje osobowe, gdyż jest
taką relacją razem z wiarą i nadzieją. Wyzwoliły je osoby oddziałując na siebie
istnieniem, prawdą i dobrem. Poprzez te relacje osoby uobecniają się sobie,
stają się sobie dostępne.
Miłość więc nie jest czynnością woli. Jest
akceptacją istnienia, które ją wyznacza. Podobnie wiara nie jest wiedzą
intelektu i decyzją woli. Także nadzieja nie jest brakiem tego, czego człowiek
oczekuje.
Gdy intelekt poznaje byt jako prawdę, powstaje
wiedza. Gdy wola wybiera byt jako dobro, powstaje w niej sprawność.
Aby powstała miłość, osoba swym istnieniem musi
oddziałać na osobę w jej istnieniu. Aby powstała wiara, osoba swą własnością
prawdy musi oddziałać na osobę w jej prawdzie. Aby powstała nadzieja, osoba swą
własnością dobra musi oddziałać na osobę w jej dobru.
Poznanie, jako czynność intelektu, dostarcza nam
wiedzy także o relacjach osobowych. Decyzje, jako czynność woli, wiążą nas z
tymi relacjami. Te relacje nie są wynikiem działania intelektu i woli, gdyż
musiałyby sprawić skutki o charakterze wiedzy i decyzji. Tymczasem nie
sprawiają takich skutków. Po prostu tylko uobecniają osobę osobie. Intelekt i
wola mogą wpłynąć jedynie na to, aby trwały relacje osobowe. W tym celu
intelekt i wola muszą podlegać metanoi. Zarazem-są świadkami uobecniania się
osób w relacjach osobowych.
Samą kontemplację rozumiem więc jako rozpoznanie
przez intelekt i akceptowanie przez wolę trwania współobecności osób,
spełniającej się w relacjach osobowych. Kontemplacja w tej sytuacji nie jest
tylko poznawaniem, przenikanym decyzjami. Jest adoracją obecności osób,
udostępniających się sobie przez miłość, wiarę, nadzieję, i jest ochroną tej
obecności, strzeżonej czynnościami intelektu i woli oraz ich świadectwem.
Co zmienia ta koncepcja w problemie kontemplacji?
Czyni kontemplację adoracją obecności Boga w nas, nie tylko poznawaniem Prawdy.
Szerzej włącza nas w wewnętrzne życie Boga, który jest przecież Miłością,
Prawdą i Dobrem. Czyni też kontemplację skutkiem metanoi, pozwalającej
świadczyć o uobecnianiu się sobie osób w osobowych relacjach miłości wiary i
nadziei.
To świadczenie człowieka przez intelekt i wolę, że
trwa współobecność osób, spełniająca się w miłości, wierze, nadziei dzięki ich
istnieniu, prawdzie, dobru, jest kontemplacją, wyznaczającą działanie, będące
metanoią, humanizmem i heroizmem.
Rozdział VI.
PROBLEMY DZIŚ DYSKUTOWANE
6.1. Zainteresowanie mistyką wyrazem
zainteresowania Bogiem
Śledząc współczesne publikacje filozoficzne i
teologiczne oraz informacje socjologów dochodzi się do wniosku, że
zainteresowanie mistyką jest nurtem ważnym we współczesnej kulturze [1].
Chciałbym to nazwać po prostu zainteresowaniem problemem Boga. Inaczej mówiąc,
wydaje się, że w naszych czasach atrakcyjność i przykład Wschodu wywołały
autentyczne zainteresowanie Bogiem. To zainteresowanie domaga się realizacji,
domaga się zetknięcia z Bogiem, spotkania, a także propozycji „wybrania się w
kierunku Boga”.
Aby to zjawisko zrozumieć, trzeba sobie uświadomić i
odróżnić to, co w obszarze mistycznym trzeba by nazwać ascetyką, od tego, co
stanowi w nim mistykę. Te dwie dziedziny odróżniano zawsze w historii
filozofii.
Przez ascetykę rozumieliśmy wszystkie inicjowane
przez człowieka wysiłki zetknięcia się z Bogiem. Człowiek jest tu autorem
sposobów dojścia do Boga, czy nawet wejścia w obszar Boski. Natomiast
religijnie rozwiązany problem mistyki polegałby na tym, że to Bóg powoduje
spotkanie mistyczne.
To, co w ten sposób daje się uporządkować, zależy od
koncepcji doświadczenia mistycznego. Rozróżnienie między ascetyką i mistyką
opiera się na tym rozumieniu mistyki, w którym podkreśla się, że chodzi tu o
doświadczenie obecności Boga, o bezpośrednie doświadczenie Boga.
Mamy ogromną ilość świadectw mistyków różnych
religii, różnych kultur, którzy zawsze to samo stwierdzają; nastąpiło spotkanie
z Bogiem, bezpośrednie doświadczenie obecności Boga. Można to wyjaśnić w
perspektywie ascetycznej. Zjawiają się wtedy wszystkie propozycje różnych
technik medytacji. Można też rozwiązywać to w perspektywie mistycznej, tam,
gdzie będzie się rozważało, czy rzeczywiście to spotkanie nastąpiło.
Żeby to rozstrzygnąć, trzeba ustalić koncepcję Boga.
W różnych odmianach mistyk niechrześcijańskich, funkcjonuje bardzo często
nieosobowa koncepcja Boga. W chrześcijańskiej mistyce, co jest jej cechą
charakterystyczną, funkcjonuje koncepcja Boga jako osoby. I to wyjaśnia wiele.
Nie ma spotkania mistycznego z Bogiem, gdy On sam do nas nie przyjdzie. Nie ma
obecności, gdy dwie osoby nie spotkają się z sobą. Nie pomoże żadna technika
medytacji. W mistyce chrześcijańskiej tak się to rozumie: to Bóg powoduje, że
jest w nas obecny. Sami nie możemy wejść w obszar Boski nie tylko dlatego, że
jest to całkowicie inny obszar, lecz dlatego, że gdy Bóg przeze mnie zaproszony
nie przyjdzie, to nie będzie żadnego spotkania.
Sądzę, że w tym, co jest dzisiaj autentycznym
zainteresowaniem Bogiem, funkcjonuje bardziej ascetyka, a więc przewaga
aktywności ludzkiej. Jeżeli ponadto brakuje przekonania, że Bóg jest osobą, to
motywem potrzeby spotkania z Nim nie jest miłość, lecz po prostu ciekawość, dość
egoistyczna ciekawość spotkania tego bytu i doświadczenia innego obszaru. Ta
ciekawość zupełnie zmienia relację do Boga. Powoduje ona, że ktoś decyduje się
na przeróżne techniki ascetyczne nie pytając, czy Bóg zechce się z nim spotkać.
Wdziera się na Jego obszar; to jest pierwsza cecha tego, co się dzisiaj
obserwuje. To nie jest oczekiwanie na dar obecności, które jest tak
charakterystyczne na przykład dla doświadczenia mistycznego św. Teresy
Wielkiej, św. Jana od Krzyża czy mistyków ze szkoły Wiktorynów. Pozorne
doświadczenie mistyczne, gdyż wyznaczone ciekawością, prowadzi do złudzeń i
doznań najwyżej typu estetycznego. Doświadczenie estetyczne nie jest
doświadczeniem mistycznym. Gdy przeważa cała ta perspektywa ascetyczna,
zmniejsza się szansa mistycznego spotkania człowieka z Bogiem.
Dlaczego jednak tak rozwija się ta perspektywa
ascetyczna, dlaczego niektórzy ludzie tak koniecznie chcą doświadczeń
mistycznych? Powodem tego jest kryzys filozofii, a więc kryzys kryterium
pewności. Człowiek odczuwa wciąż potrzebę jakichś pewnych rozstrzygnięć. Chce
takiego doświadczenia, w którym jest pewny ostatecznych rozwiązań czy
eschatologicznej perspektywy. Uważa, że może wypracować takie doświadczenie.
Człowiek ulega złudzeniu, sądząc często, że osiągnął perspektywę mistyczną,
podczas gdy jest to wciąż pseudomistyka. Cały problem rozwija się więc dzisiaj
bardziej w perspektywach psychologicznych, nawet jakichś biologicznych, gdyż
wszystkie techniki medytacja służą raczej filozofii, psychicznym efektom niż
faktycznemu zetknięciu z Bogiem. Mniej dzisiaj rozwija się perspektywa
religijna.
Tak widziałbym sytuację mistyki dzisiaj. Sądzę, że
nie wynika to z kryzysu instytucji religijnych. Nie tu jest zasadnicze źródło
nieporozumień. Nie jest nim także kryzys nauki. Owszem, filozofia przeżywa
kryzys. Nie można uzyskiwać pewności wiedzy w sposób oczywisty. Z drugiej
strony, wszyscy chcemy uzyskiwać pewność i wobec tego jesteśmy skłonni zaufać
argumentowi ogólnie dostępnemu, sensualistycznemu, empirycznemu. Sądzimy dość
często, że gdy coś widzimy, gdy coś słyszymy, gdy coś w ogóle oglądamy, to
możemy być tego pewni. Nie mamy zaufania do wyniku rozumowań, do racjonalnych
wyjaśnień i stąd tak są nam potrzebne także doznania i doświadczenia mistyczne.
W każdym razie zjawisko „renesansu mistyki” widzę
bardzo pozytywnie. Mam wrażenie, że wbrew pozorom i niezależnie od wspomnianych
wyżej nieporozumień są to czasy wielkiego renesansu tęsknoty do Boga.
Zauważmy, że tak, jak uczy nas św. Teresa czy św.
Jan od Krzyża, w doświadczeniu mistycznym, a więc w bezpośrednim zetknięciu z
Bogiem, nie uzyskujemy pojęć i wiedzy. Cieszymy się obecnością Boga, lecz nie
da się to wyrazić w pojęciach powszechnie używanych; podkreślają to wszyscy
mistycy, św. Teresa mówi, że tego nie umie wyrazić, opowiedzieć, że nie
uzyskuje jakiejś nowej wiedzy, niczego się nie dowiaduje, lecz wie, że w tej
chwili jest razem z Bogiem. I to jest coś innego niż porządek wiary. To jest
bezpośrednie doznanie, bezpośrednie zetknięcie duszy z Bogiem w intelekcie
człowieka.
Powstaje teraz problem teorii wyjaśniającej, czy to
jest możliwe. W związku z tym, co wiemy o Bogu i o ludzkim poznaniu, możemy
powiedzieć, że w doświadczeniu mistycznym nie zdobywamy wiedzy bogatszej niż
ta, która jest zawarta w Objawieniu chrześcijańskim. W samym problemie mistyki
nie ma więc konfliktu z instytucją kościelną, natomiast odwrotnie, nie można
być mistykiem bez głębokiego życia religijnego, bez zainteresowania Bogiem, bez
przejęcia się Bogiem, bez nastawienia na Boga, bez tęsknoty do Boga - a tej
postawy nabywa się przecież nie w sposób wyłącznie psychologiczny, emocjonalny,
ale realny w Kościele, tzn. przez realną obecność Chrystusa w nas. Są to
warunki, aby doświadczenie mistyczne nastąpiło.
Tymczasem w literaturze religioznawczej, w
publikacjach pseudo-mistycznych podkreśla się, że to my inicjujemy, my
powodujemy, my jak gdyby przymuszamy Boga do spowodowania w nas mistycznego
doświadczenia. I dodaje się, że Kościół jak gdyby nie ujawnia przed nami tej
możliwości, że rezerwuje dla siebie jakieś tajemnice.
Według wielkich mistyków jest jednak zupełnie
inaczej. Podkreślają oni najpierw, że nie ma teoretycznego i praktycznego
konfliktu między instytucją Kościoła i przeżyciem mistycznym, i że jest ono
możliwe tylko w relacji z Chrystusem, gdyż nasze zetknięcie z Bogiem dokonuje
się zawsze tylko poprzez Chrystusa. Nie ma innej drogi, gdyż Chrystus - będąc
człowiekiem - przystosował nieskończoność Boga do naszej „ludzkiej pojemności”.
To jest jedna strona problemu.
Należy teraz dodać, że w historii Kościoła pojawiają
się pewne mody religijne, że na przykład wychowawcy życia religijnego preferują
w niektórych okresach pewne techniki medytacyjne, jak np. sulpicjańska czy
ignacjańska. Przez długi czas zwracano szczególną uwagę na przykład tylko na
wychowanie sprawności w osiąganiu cnót. Z jakichś powodów chroniono jak gdyby
nas przed mistyką. Nie wytworzono atmosfery sprzyjającej mistyce. Nie ukazano
tej wielkiej perspektywy. Mam wrażenie, że w Polsce także się to działo. Do
czasopism katolickich przez wiele lat miałem żal z powodu niskiego pułapu
problematyki religijnej, ciągłego utrzymywania nas na poziomie katechumenatu.
Nie wszyscy w Polsce chcą się tylko dowiedzieć, czy Bóg istnieje, niektórzy nie
mają takiego problemu i chcą czegoś więcej. Nie zawsze wystarcza propedeutyka
wiary. Mam wrażenie, że o problematykę mistyczną upomniała się młodzież
chrześcijańska na całym świecie, również i chrześcijanie w Polsce. Pierwsza
sesja w KUL na temat mistyki odbyła się, jak wiemy, z inicjatywy studentów. Tak
więc przyczyn braku problematyki mistycznej nie należy szukać w kryzysie
instytucji religijnej, lecz raczej w aktualnej tendencji pedagogicznej czy w
nastawieniach psychologicznych lub ascetycznych.
Chciałbym wrócić jeszcze do punktu wyjścia, a więc
do zastanowienia się nad przyczynami zainteresowania tym, co tutaj określono
mistycyzmem czy technikami medytacji i zjawiskami pokrewnymi. Otóż wydaje się,
że objawy, które można zaobserwować, szczególnie na zachodzie Europy i w
Stanach Zjednoczonych, wypływają z najrozmaitszych źródeł.
Są to zjawiska bardzo zróżnicowane pod względem
wartości. Wydaje się, że źródła zwrotu ku czemuś, co można by było nazwać
doświadczeniem mistycznym albo przynajmniej pragnieniem osiągnięcia takiego
doświadczenia, wypływają w dużej mierze z natury naszych czasów, tzn. z
całkowitej dezorientacji filozoficznej i moralnej, zwłaszcza świata
zachodniego. My zachowaliśmy pewną jedność spojrzenia na świat, pewną jedność
wartościowania. Skala wartości czy to chrześcijanina, czy niechrześcijanina jest
u nas mniej więcej wspólna i dość zwarta.
Natomiast, jeśli chodzi o cywilizację zachodnią, to
przeżywa ona głęboki kryzys. Jego źródłem jest odwrócenie się od wszystkiego
niemal, co dotychczas miało jakąś wartość, co znajdowało się w centrum życia.
Stąd właśnie płynie niewiara we wszelkiego rodzaju instytucje, między innymi
także i instytucje kościelne.
Łączy się z tym poszukiwanie przede wszystkim swojej
własnej drogi, bardzo mocno zaakcentowany indywidualizm. Poza tym zmęczenie
techniką, zmęczenie nauką zorganizowaną, zinstytucjonalizowaną, podejrzliwość
wobec niej jako sługi polityki, jako sługi interesu. I wreszcie znużenie
światem zewnętrznym, który został tak rozbudowany i dostarcza tylu wrażeń
wszystkim zmysłom, że świadomość człowieka jest pokawałkowana, posiekana,
wystawiona ciągle na rywalizujące ze sobą, gwałtowne bodźce w postaci
wizualnej, w postaci słuchowej, w postaci wszelkich innych możliwych rytmów,
barw, świateł, głosów. Mówię o takich zjawiskach, jak hałaśliwa muzyka młodzieżowa,
jak sadyzm i wybujały erotyzm w filmie, jak nadużywanie szoku jako podstawowej
kategorii artystycznej. Człowiek Zachodu jest tym wszystkim zmęczony i tutaj rzeczywiście
zaczynałaby się droga ucieczki.
Ale ta ucieczka odbywa się różnymi drogami. Jedną z
nich jest ucieczka do natury - w postaci ruchu ekologicznego czy zakładania
przez młodzież wspólnot agrarnych w Stanach Zjednoczonych. Inną drogą ucieczki
jest zjawisko narkomanii, która daje podobno nowe przeżycia wewnętrzne przy
pomocy środków chemicznych. Wszystko to jest ucieczką od tego niezwykłego nacisku
zewnętrznej rzeczywistości, której człowiek zachodni nie może wytrzymać. Wiele
z tych ucieczek prowadzi do ślepych zaułków i do rozmaitych przejściowych mód,
jak „ludzie-kwiaty”, hippisi, może nawet w pewnej mierze „ludzie Jezusowi” -
młodzież amerykańska, o której już się przestaje słyszeć. Myślę, że na tych
drogach spotykają ludzie także pewne formy buddyzmu, na przykład Zen, który
stał się ostatnio bardzo modny.
W poszukiwaniu odwrotu od zmysłowego przeżycia
wyłącznie zewnętrznej rzeczywistości następuje zwrot psychiczny do wewnątrz,
poszukiwania w głębi samego siebie. Techniki medytacyjne, z których niektóre
zasługują na wielki szacunek i na uwagę, choćby ze względu na ich wartość w
utrzymywaniu higieny psychicznej, uczą osiągania równowagi wewnętrznej,
jedności wewnętrznej, umiejętności koncentracji, oderwania się od dystrakcji
zewnętrznych. Te rzeczy niewątpliwie prowadzą gdzieś w kierunku mistyki.
Drugie zjawisko to zainteresowanie mistyką ze strony
uczonych. Myślę, że mamy tu do czynienia z czymś o wiele głębszym i o wiele
bardziej zasługującym na uwagę. Mówi się teraz wiele o człowieku, który nazywał
się Teilhard de Chardin. Był wprawdzie księdzem, był teologiem, al-5 to nie był
pierwszy lepszy ksiądz i pierwszy lepszy teolog. To był człowiek, który, jak
widać z tego, co napisał, żył całą pełnią swojej osobowości. To nie był tylko
mózg pracujący na pewnym poziomie; to nie był człowiek, który oddawał się tylko
czynom i tylko poznaniu; był to także człowiek, któremu nieobca była pewna
rzeczywistość wewnętrzna, pewne przeżycia, które określamy jako przeżycia mistyczne.
I takich przykładów wśród współczesnych uczonych można wymienić wiele.
6.2.
Doświadczenie mistyczne radosnym przeżyciem obecności Boga, który sam
przychodzi
Jestem za przeciwstawieniem sobie pseudomistyki i
mistyki. Nie ma przejścia z żadnej pseudomistyki do mistyki. I nawet
powiedziałbym więcej, z żadnej ascetyki nie ma wprost przejścia do mistyki jako
zetknięcia się z Bogiem, do doświadczenia Boga. Mogę wykonać wszystkie
ćwiczenia pokutne według jakiejkolwiek tradycji i to nie spowoduje, że osoba,
na którą czekam, przyjdzie. Bezpośrednie zetknięcie osobowe z Bogiem nie wynika
z podjęcia jakichkolwiek zespołów mechanicznych czynności. Wszystko to domaga
się konieczności doprecyzowania, czym jest doświadczenie mistyczne,
Chciałbym powiedzieć najpierw, że nie jest to emocja
czy wzruszenie estetyczne. Nie jest to objawienie tego typu, jak w Fatima czy w
Lourdes. Nie jest to też prywatne widzenie Chrystusa.
Mistyka nie wyraża się też w żadnej wspaniałości. Tu
nie otwiera się Niebo. Nie na tym polega mistyka, jakkolwiek niektórzy ludzie
mają widzenia. Nie jest to jakaś niezwykłość i izolacja, przekonanie, że
zostałem wyróżniony tym oto zespołem światła, przeżyć, doznań, kontaktów z
Niebem. To nie jest mistyka w moim rozumieniu.
Ludzie, którzy doznali przeżyć mistycznych, raczej
są zaskoczeni. Jest to bowiem coś ogromnie prostego. To tylko tyle, że dwie
osoby się spotkały, tak jak spotykają się zakochani. Cl, którzy patrzą na to z
zewnątrz, stwierdzają, że właściwie nic się nie dzieje. Nic się nie dzieje, a
przecież dzieje się tak ogromnie dużo: ogromna radość obecności. Jest to
wymiana całego świata wzruszeń, tego wszystkiego, co rozumne osoby mogą sobie
przekazywać.
Mistyka ze swej natury otwiera ku jakiejś
wspólnocie. Przecież jest to spotkanie z osobą Boga. Oczywiście, jest; ono
inicjowane przez Boga i muszę być na to spotkanie otwarty. Nie mogę go nie
przyjąć, gdyż wtedy nie ma spotkania. Mistyka jest więc wejściem w jakąś
wspólnotę, w bliski związek Boga i człowieka. Dzieje się tu cała wielkość
miłości i całe jej ubóstwo. Jest ona bowiem tak pełna, piękna i niezwykła, że
nie potrzebuje już żadnych ozdób, żadnych dodatków, żadnych świateł, żadnych niezwykłości.
Jest integrująca i doniosła, gdyż kieruje nas do osoby Boga, wprowadza w
społeczność, we wspólnotę. I w związku z tym, wszystkie tendencje czy efekty
izolacyjne są albo w innym porządku, albo wskazują na to, że nie jest to wcale
przeżycie mistyczne.
Należy też zwrócić uwagę na to, że ascetyka prowadzi
nas do innego zjawiska, do zawieszenia działalności, do ekstazy. Ale ekstaza
jest po prostu najwyższym etapem techniki skupienia. Jest znakomitym,
maksymalnym skupieniem tego typu, że na przykład mogę zawiesić działalność
władz poznawczych zmysłowych, mogę tylko korzystać z innego typu poznania.
Przeżycie mistyczne może się dziać w stanie ekstazy, która jednak nie jest
warunkiem tego przeżycia. To jest innego typu ekstaza. Ekstaza taka, jaka
dzieje się na mocy bycia razem Boga i człowieka.
Ponieważ doświadczenie mistyczne dzieje się między
człowiekiem a Bogiem, narzuca się nam często tłumaczenie go przez wyjaśnienie
relacji Bóg - człowiek lub człowiek - Bóg.
Jeżeli poszukuje się wyjaśnienia w człowieku, idzie
się coraz dalej w głąb człowieka. Właściwie odchodzi się od wyjaśnienia
zjawiska, od wyjaśnienia faktu doświadczenia. Idzie się w kierunku analizy
człowieka, jego wnętrza, często analizy bardzo dobrej, kunsztownej,
terapeutycznej. Można jednak idąc w głąb siebie, oddalić się od Boga. Jest to
niebezpieczeństwo, mimo że święty Augustyn radził analizować siebie, żeby
poznać Boga.
I tak samo, idąc w drugim kierunku, w kierunku Boga,
można przyjąć takie rozumienie Boga, że straci się z oczu człowieka. Wtedy
wyjaśnienie tego, co się działo, przestaje być informujące i prawidłowe.
Wprowadźmy jeszcze jedno rozróżnienie. Otóż życie
religijne, które się znaczy modlitwą, tak samo pewną ascezą, umartwieniem czy
pokutą, jak wiemy z tradycji chrześcijańskiej ma swoje różne etapy. Sama
modlitwa ma swoje różne etapy. Jest ona przecież rozmową. Inaczej rozmawiamy z
ludźmi, których spotykamy pierwszy raz, inaczej z ludźmi, z którymi jesteśmy
przez całe swoje życie. Rozmowa wtedy jest łatwiejsza. Możemy osiągnąć bardzo
wysokie etapy życia religijnego nie mając nigdy doświadczenia mistycznego, gdyż
życia religijnego nie wieńczy doświadczenie mistyczne. Bardzo wielu świętych
nie miało przeżyć mistycznych. To jest zupełnie coś odrębnego, coś wyjątkowego,
jakaś niewysłowioność, coś, co tylko trwa chwilę, w sytuacji pasywnej,
nagłości. Mówiono, że w doświadczeniu mistycznym coś nowego się dzieje, coś
nowego się poznaje. Podkreślmy raz jeszcze to, co mówi św. Teresa, że niczego
nowego nie poznaje. Wie tylko to, że Bóg, w którego wierzy, jest teraz obecny w
jej duszy.
Proszę zwrócić uwagę, że cały nasz kontakt z Bogiem
dzieje się w porządku religijnym na mocy wiary. Ona nas usprawiedliwia i ona
prowadzi do Boga. I w pewnej chwili - jak mówi ksiądz W. Granat w swojej Dogmatyce
- nagle w sposób nie zaplanowany, nie wypracowany przez nas, bez żadnej naszej
zasługi, niezależnie od tego, cośmy zrobili, pojawia się w nas Bóg w taki
sposób, że mamy pewność intelektualną Jego obecności. I to przeżycie nazywa się
doświadczeniem mistycznym. Obecność, która jest potwierdzeniem tego
wszystkiego, czego dowiedziałem się z wiary, nagła, niczym nie wywołana,
zaskakująca, ale zaskakująca w sensie takim, że budzi ogromną miłość, która
zresztą już się rozwijała. To nie jest przeżycie, w które uwierzyłem. To jest
przeżycie, o którym wiem. Nie pojawiło się ono jako etap mojej wiary w Boga i
ono nie zmienia niczego w mojej religijnej relacji z Bogiem i w moim porządku
wiary. To jest jakiś niezwykły dar, dany człowiekowi z motywów znanych tylko
Bogu.
Gdy czytając literaturę mistyczną zastanawiałem się,
dlaczego niektórzy ludzie mają doświadczenie mistyczne, to doszedłem do
wniosku, że ich tęsknota do Boga jest tego typu, że przedłużając się
zniszczyłaby ich organizm. I Bóg litując się nad cierpieniem tęsknoty tych
osób, zakochanych tak głęboko w Bogu, jawi im się bezpośrednio w doświadczeniu
mistycznym, żeby mogli po prostu żyć. Nie wytrzymujemy przecież na dłuższą metę
nieobecności osób kochanych. Wiemy, że ludzie giną, gdy się rozpada jakaś
miłość, że umierają z tej tragedii. Bóg wspiera naszą tęsknotę. Doświadczenie
mistyczne nie jest bowiem potrzebne do tego, żeby uzyskać maksymalną świętość,
nie jest potrzebne na to, żebyśmy żyli pełnym życiem wiary. Jest to tylko
niezwykłe w ludzkim życiu wydarzenie spotkania.
Czy jest ono możliwe; jak się dzieje? Była tutaj
mowa o niejasności kryteriów pewności, kryteriów rzeczywistości. Ale w porządku
wiary wiemy, że Bóg jest w nas obecny realnie. W Ewangelii św. Jana czytamy, że
gdy umiłujemy Chrystusa, to wtedy przychodzi do nas Bóg i mieszka w nas. I tak
jest dosłownie: Bóg jest realnie w nas obecny, To jest teza katolicka. Natomiast,
jeżeli mam jakiekolwiek wzruszenie, przeżycie, doznanie, gdy jestem powalony
pięknem gór, nawet widzeniem Chrystusa, to nie mam przeżycia mistycznego. To są
jakieś inne sytuacje.
Spotykamy się nie tylko ze śladami Boga. To teologia
prawosławna i protestancka akcentują możliwość zetknięcia się z Bogiem
pośrednio. A to, co sobie formułuję, pochodzi ode mnie, jest konstrukcją.
Owszem, w tymi życiu nie mam świadomości łaski, nie mam jej przeżycia, we
wszystko muszę wierzyć ufając Chrystusowi. I niezależnie od tej sytuacji,
niektórzy ludzie pozostają w bezpośrednim, mistycznym zetknięciu z Bogiem.
Zwolennicy neoplatonizmu i augustynizmu interpretują
to wydarzenie kierując uwagę ku człowiekowi, co dało w naszych czasach
zagubienie się ostatecznie w analizie tego, kim jesteśmy. To, kim jesteśmy, ma
wyjaśniać doświadczenie mistyczne. Św. Bernard powiedział, że dzieje się ono w
ten sposób, iż miłość moja zetknęła się z miłością Boga, doświadczam Boga
miłością. Także dla św. Bernarda doświadczenie mistyczne nie jest uwierzeniem,
lecz jest poznaniem. Jeżeli jest poznaniem, to nie można przyznać władzom
wolitywnym czynności poznawczych. Muszą się one dziać w intelekcie, na co
zwróciła uwagę szkoła wiktorynów, gdyż poznanie wiążemy z uświadomieniem sobie
tego, z czym władze poznawcze się stykają. Natomiast inną czynnością jest
akceptacja, wybór, przylgnięcie, które może być uświadomione. Tę czynność nazywany
wolą czy miłością. Chodzi o to, że to wszystko, co jest uświadomieniem sobie
czy wiedzą, wiążemy z władzami poznawczymi, z intelektem. To akcentuje św.
Tomasz.
Św. Tomasz uważa ponadto, że w tym życiu nie możemy
ująć istoty Boga, Boga nigdy nikt nie widział, ale w sensie poznania istoty
Boga. Tymczasem, jeżeli kompozycją każdego bytu jest istnienie i istota, to
obecność doświadczana mistycznie jest doznaniem istniejącego we mnie Boga.
Istnieje we mnie Bóg, jest we mnie Bóg. Poznawczo uświadomiłem to sobie. Bóg
spowodował, że go poznawczo odbieram. Jest możliwe, jak dzisiaj się to
interpretuje, doznanie, doświadczenie istnienia. Nie jest możliwe doznanie
istoty Boga. Jeżeli się pojmie poznanie jako ujmowanie wyłącznie istot,
wyrażanych w pojęciach powszechnych, to doświadczenie mistyczne jest nam
niedostępne, gdyż poznajemy poprzez władze zmysłowe, a Bóg jest nieujmowalny
władzami zmysłowymi. Natomiast doznanie istnienia czegoś jest możliwe zgodnie z
całym postępowaniem władz poznawczych.
To jest wyjaśnienie doświadczenia mistycznego w
teorii, która mnie przekonuje. Nie ulega jednak wątpliwości, że doświadczenie
mistyczne nie jest czymś potrzebnym do zbawienia, to nie jest coś, w co
wierzymy. To jest wydarzenie - i powtórzę za księdzem Granatem - nie wywołane
przez nas, nagłe, powodujące wielkie przywiązanie i miłość, pewne, że w tej
chwili doświadczyłem, spotkałem Boga, że właśnie doświadczam obecności w sobie
Boga.
W związku z tym można powiedzieć, że mistyka czy
doświadczenie mistyczne, asceza i ascetyka, pełnią wielką społeczną funkcję,
wielką społeczną rolę. Asceza wymaga uzdolnień, wymaga chęci, woli, całej
naszej inicjatywy, natomiast doświadczenie mistyczne, spotkanie Boga, nie jest
efektem naszych działań. Jest to dar dany nam bardzo rzadko. W procesach
kanonizacyjnych przecież w ogóle nie bierze się pod uwagę doświadczeń
mistycznych. Rozważa się heroiczność cnót. Społecznie funkcjonuje idąca także
za ascetyka świętość, ale świętość polega na klasie miłości, a nie na ilości
umartwień. Cały ruch mistyczny współczesny jest interesujący i potrzebny tylko
wtedy, gdy stanowi zainteresowanie Bogiem, gdy jest potrzebą Boga. Inaczej jest
dowolną techniką ascetyczną, której skutkiem jest raczej zdrowie fizyczne i
duchowe lub - niekiedy - choroba fizyczna czy duchowa.
6.3.
Poświadczenie religijne a doświadczenie mistyczne
Chciałbym zapytać, od strony metodologicznej, w
jakim jesteśmy obszarze rozważań? Mam wrażenie, że jesteśmy na obszarze
teologii, dlatego, że mówimy o wydarzeniu, które jest przeżyciem mistycznym. I
wolno nam badając świadectwa mistyków usiłować zrozumieć, o czym do nas mówią.
To nazywam teologią.
Zajmujemy się też mistyką i ascetyką. W tym obszarze
spraw, wydaje się, mieszamy wciąż dwie perspektywy i dwa języki, to znaczy
życie religijne i mistykę. Mam wrażenie, że mówimy raczej o przeżyciu
religijnym, a nie o przeżyciu mistycznym.
Przeżyciem religijnym jest to wszystko, co dzieje
się w naszej psychice w związku z tym, że wierzymy, że uwierzyliśmy i wiemy na
podstawie wiary, że jest w nas Bóg. Co dzieje się w psychice? Otóż, dzieje się
wiele rzeczy takich, które nie są znakiem kontaktu z Bogiem. Według teologii
katolickiej miarodajnym znakiem naszego realnego kontaktu z Bogiem są
sakramenty, nic więcej. Wszystko inne jest prywatną opinią, prywatnym
przekonaniem, mylącym bardzo często. Niezależnie od tego, korzystając z doświadczenia
wieków, Kościoła, świętych, umiemy opisać rozwój życia religijnego, umiemy
zorientować się, jak ono przebiega w oczyszczeniu, oświeceniu, zjednoczeniu i
jak kończy się na jakimś najwyższym etapie modlitwy, ale wciąż w porządku
wiary. W psychice mamy też poczucie nieobecności w nas Boga. I to jest cała
tragedia świętych. Jesteśmy wypełnieni w psychice przeżyciami, a nie Bogiem,
gdyż Bóg nie przejawia się w przeżyciach psychicznych. Bóg jest nam dostępny
tylko przez wiarę, bo nie będąc bytem fizycznym nie może się inaczej w psychice
naszej przejawiać. To są bardzo trudne zagadnienia. A teza katolicka jest
pocieszająca: nieomylnym znakiem obecności w nas Boga jest sakrament. Św. Jan
napisał w Ewangelii, że Bóg czyni w nas mieszkanie, gdy ukochamy Chrystusa.
Chodzi tu o Trójcę św., o wszystkie trzy Osoby Boskie z Chrystusem włącznie;
wiąże to nas z zagadnieniem Eucharystii, z bardzo specyficzną obecnością w nas
Chrystusa.
Proszę zwrócić uwagę choćby na to, że przecież św.
Paweł najpierw miał przeżycie mistyczne, a dopiero później cały rozwój
religijny kształtowany przez Chrystusa, życie religijne nie musi dochodzić do
przeżycia mistycznego i nie kończy się przeżyciem mistycznym. Jest ono zupełnie
osobną sprawą. Jesteśmy więc w obszarze problematyki religijnej.
Powtórzmy, że znakiem naszego kontaktu z Bogiem,
znakiem obecności w nas łaski jest wiara, i że w znaku sakramentalnym następuje
realne spotkanie z Bogiem. Inne znaki są prywatne, niemiarodajne, mylące i
niekiedy mogą pchnąć człowieka w kryzys religijny. Realnością jest Bóg sam, to
znaczy Bóg dostępny w sakramentach.
Wierzę Ewangelii, magisterium Kościoła, ale
magisterium Kościoła nie przejawia się w dyrektywie, że jeżeli ktoś stwierdza w
sobie doświadczenie mistyczne, to rzeczywiście ma to doświadczenie. Albo,
jeżeli ktoś będzie swoją emocję uważał za spotkanie Chrystusa to znaczy, że
spotkanie nastąpiło.
Wizje to są objawienia. Można mleć nawet
autentyczne, niekoniecznie wywołane jakimiś schorzeniami, właśnie autentyczne
widzenie, jakie mieli na przykład święci, widzenie Chrystusa, Matki Boskiej. To
jest po prostu zupełnie co innego, to nie jest wcale przeżycie mistyczne.
Referuję tu myśli Garrigou-Lagrange’a. Trzy drogi życia wewnętrznego, jego
najmodniejszą książkę mistyczną. To samo mówią św. Jan czy św. Teresa.
Otóż nie można zbyt szeroko pojąć mistyki, czy
przeżycia mistycznego. Dla mnie doświadczenie mistyczne dotyczy wyłącznie Boga,
wszystko inne jest pseudomistyką. Nie ma mistycznego doświadczenia rzeczy. To
prawda, że Bóg nie zawsze daje się poznać bezpośrednio, że musimy uwierzyć, iż
w nas jest. Nie mamy innej drogi do uznania, że Bóg jest we mnie. Jest tylko droga
wiary.
Nie kwestionuję, że zagadnienie doświadczeń
mistycznych występuje w różnych kulturach czy w różnych teologiach. Chodzi
tylko o to, -że jeżeli to nie jest spotkanie osób, Boga i człowieka, to takie
doświadczenie musi się skończyć albo przeakcentowaniem całej analizy aż do
psychoanalizy wnętrza ludzkiego, albo zagubieniem się w koncepcjach Boga.
Owszem, człowiek wzbogaci się o nowe doznania lub koncepcje, ale w porządku
psychicznym, nawet w porządku przeżyć religijnych, religijnej postawy wobec
świata, lecz to jest zupełnie co innego. Akceptuję religijną postawę wobec
świata. Sądzę tylko, że jeżeli przez mistykę rozumiemy zetknięcie z Bogiem, to
zetknięcie z Bogiem nie jest identyczne z zetknięciem z rzeczami. Gdy stykamy
się z drzewem, nie stykamy się z Bogiem. Tam Bóg nie przebywa w taki sposób, żebyśmy
kontemplując drzewo kontemplowali zarazem Boga.
Obracamy się w dziedzinie życia religijnego, życie
religijne św. Pawła zastało wyprzedzone przeżyciem mistycznym. Jest ono więc
niezależne od całego rozwoju religijnego, jakkolwiek w nas bez tego rozwoju w
ogóle nie jest możliwe.
W związku z tym zauważmy, że świętość wyraża się w
utrwalaniu miłości, podczas gdy przeżycie mistyczne jest bezpośrednim poznaniem
obecności w nas Boga. I to jest cecha istotna doświadczenia mistycznego:
bezpośrednie doświadczenie Boga. Pośredniczenie jest tu relacją religijną i
stanowi zupełnie inny porządek.
Dodajmy, że świętość nie polega na myśleniu o Bogu,
na ciągłym poczuciu obecności Boga, na poczuciu, że jesteśmy wypełnieni Bogiem.
Na przykład lekarz czy pielęgniarka, którzy muszą wciąż myśleć o chorym i nie
zapomnieć, żeby podać lekarstwa, nie myślą wtedy o Bogu. Mogą jednak wtedy mieć
bardzo bliski kontakt z Bogiem. I może się zdarzyć, że teolog dzień i noc rozważający
problemy Boga może nie mieć żadnego z Nim kontaktu. To samo dotyczy ascetyki.
Mam wrażenie, że asceza, która polega na wyciszaniu aktywności człowieka, jest
zbudowana na teorii neoplatońskiej. Nie chodzi o pochwałę aktywności lub o
negowanie bierności. Chodzi o pogląd, że można zbudować ascezę pozytywnie na
maksymalizacji dobra w człowieku, na uzyskaniu jedności w związku z innym
rozumieniem człowieka. To rozumienie człowieka wskazuje, że jesteśmy bardzo
zależni mimo wszystko od koncepcji filozoficznych człowieka, świata, rzeczywistości.
Wyłowienie w dyskusji tych podtekstów mogłoby wiele wyjaśnić.
Rozdział VII.
DOKTRYNA MISTYCZNA ŚW. TOMASZA I JEJ ZNACZENIE DLA ŻYCIA CHRZEŚCIJAŃSKIEGO
7.1. Dwie wersje doktryny mistycznej św.
Tomasza
Najpierw musimy sobie uświadomiło, że doktryna
mistyczna św. Tomasza jest nam prezentowana przez teoretyków mistyki w dwu
różnych wersjach.
1. W pierwszej wersji, zresztą najdawniejszej, przez
mistykę rozumie się życie duchowe człowieka, w tym także jego życie religijne
od momentu kontemplacji wlanej. Nazywa się więc mistyką zarówno kontemplację
jako odmianę modlitwy, jak i pogłębione życie duchowe i religijne w etapie
funkcjonowania darów Ducha Świętego. Znaczy to, że przez mistykę rozumie się tu
cały proces kształtowania się religijnej osobowości człowieka. Mówi się
wprawdzie w tej wersji o ascetyce i mistyce, lecz nie podaje się wyraźnej
między nimi różnicy. A najgorsze jest to, że sam człowiek, w którym dokonuje
się przemiany religijne, jest tak ujmowany, jakby także był nieustannym
procesem tych przemian.
Naszą wątpliwość budzi właśnie potraktowanie
człowieka jako procesu przemian.’ Człowiek jest bowiem podmiotem przemian, a
nie ich procesem. Budzi także wątpliwość zgubienie różnicy między jego życiem
duchowym, to znaczy intelektualnym i wolitywnym, przyczynowanym przez człowieka,
a jego życiem religijnym, całkowicie sprawianym w nas przez Boga. Kolejną
wątpliwość budzi zagubienie różnicy między modlitwą, kontemplacją i
doświadczeniem mistycznym.
2. W drugiej wersji, głównie od czasów Jacquesa
Maritaina, mistykę Tomasza prezentuje się jako doświadczenie mistyczne. To
doświadczenie, owszem, wymaga życia religijnego. Różni się jednak od niego,
różni się też od kontemplacji, od modlitwy i ascezy. Te różnice wynikają z
tego, że przede wszystkim człowieka pojmuje się tu jako właśnie podmiot procesu
przemian religijnych. Człowiek nie jest sumą tych przemian. Jest ich podmiotem,
kimś, kto je w siebie przyjmuje. Te przemiany są więc wtórne, są procesami, a
inaczej mówiąc relacjami, opartymi na człowieku i wiążącymi nas z Bogiem.
Relacja, która jest doświadczeniem mistycznym, należy do grupy poznawania, która
ma za zadanie wspieranie w trwaniu relacji osobowych, wśród których sytuuje się
religia.
Religia więc to żywe więzi z Bogiem, właśnie zespół
relacji osobowych.
Doświadczenie mistyczne nie jest wobec tego etapem
rozwoju religijnego jako relacji osobowych, wynikających z istnienia człowieka,
lecz jest doświadczeniem poznawczym, które Bóg sprawia w tym celu, co wynika z
natury czynności poznawania, by nim wspierać w trwaniu życie religijne
człowieka, więzi osobowe, takie jak miłość, wiara, nadzieja, łączące człowieka
z Bogiem.
Używa się tu także terminu mistyka na oznaczenie
więzi człowieka z Bogiem w etapie modlitwy zjednoczenia przemieniającego.
W tych rozważaniach będę więc używał terminu mistyka
na oznaczenie w relacjach osobowych z Bogiem stanu zjednoczenia, wyprzedzonego
stanem oświecenia i oczyszczenia. Według L. Bouyera oczyszczenie to uwolnienie
się od wad moralnych, oświecenie to nabywanie cnót, a zjednoczenie jest pełną
przyjaźnią z Bogiem. Natomiast termin doświadczenie mistyczne będzie oznaczał
wyjątkowe, intelektualne doznanie istnienia Boga, wspierające nas w procesie
zjednoczenia.
7.2.
Wyjaśnienie filozoficzne tych dwu wersji
Z tej krótkiej prezentacji dwu wersji wykładu doktryny
mistycznej św. Tomasza, powinniśmy zapamiętać najpierw to, że ponieważ Bóg jest
samym w sobie Istnieniem, Jego rzeczywiste kontakty z człowiekiem, gdy chcemy
je zrozumieć, muszą być wyjaśniane w filozofii bytów jako istniejących, a nie w
filozofii myśli, kultury, materii, przyrody, kosmosu. Św. Tomasz akcentował
właśnie filozofię bytu jako obszar problemowy zagadnienia Boga.
Gdy już umiemy filozoficznie ujmować rzeczywiste
byty, a nie tylko myśli o nich lub kulturę jako zespół ujęć utrwalonych, bo
materia, przyroda, kosmos, to za wąski teren istnienia, to jeszcze możemy swoje
analizy zacząć albo od procesów, albo od podmiotu tych procesów.
Gdy rozpoczniemy analizę filozoficzną od procesów
czyli relacji, gdy uczynimy je punktem wyjścia analiz, co zdarza się często, a
dziś jest dominującym sposobem filozofowania, wtedy jesteśmy zmuszeni do
pojmowania także człowieka jako zespołu procesów. Znaczy to przecież, że tę
analizę filozoficzną rozpoczęliśmy od błędu, który polega na tym, że proces,
przebiegający między jakimiś kresami, traktujemy jako coś samodzielnego,
osobnego. Ten proces, który jest czymś niesamodzielnym w bytowaniu, gdyż
wyznaczonym przez swe źródła lub podmioty, ujmujemy jako coś samodzielnego,
osobnego. Jest on więc dla nas zarazem niesamodzielny i samodzielny. Jest ujmowany
poza zasadą niesprzeczności, która wyraża to, że jakiś byt nie jest zarazem drugim
bytem.
Przestrzegając tej zasady bytowania, ujmujemy więc
proces jako podmiotowany wtórny, niesamodzielny, a jego podmioty jako wobec
procesu pierwotne, samodzielne. To, co niesamodzielne, trzeba wyjaśnić jego
podmiotem. Zaczynam więc analizę filozoficzną od podmiotu przemian religijnych,
od człowieka. Wiedząc, kim jest człowiek w jego bytowej zawartości, możemy
zidentyfikować procesy, które podmiotuje i którymi wiąże się z innymi bytami. W
wypadku mistyki tym bytem, z którym wiążą człowieka relacje, jest Bóg. W
świetle także rozumienia Boga wyjaśniamy więź człowieka z Bogiem.
Wiemy na przykład, że człowiek ma własności
istnieniowe i istoto-we. Własności istnieniowe, takie jak realność, prawda,
dobro, są bezpośrednimi podmiotami relacji osobowych, które powodują
współobecność dwu bytów. Inaczej mówiąc, obecność polega na miłości, wierze i
nadziei, gdyż te relacje wyznacza realność, prawda i dobro. Własności istotowe
człowieka, takie jak w poziomie duszy intelekt i wola, podmiotują poznanie i
decyzje. Poznanie nie sprawia obecności, lecz wiedzę. Tej obecności nie sprawia
też wola. Sprawia ona wyćwiczenie w działaniu. Poznanie i decyzje pełnią jednak
ważną rolę podtrzymywania w trwaniu relacji osobowych. Poznanie powoduje, gdy
zdecyduje to wola, że tworzymy architekturę, żywność, lekarstwa chroniące istnienie,
które poprzez swą własność realności podmiotuje miłość. Gdy intelekt zatrzyma
swą uwagę na tych wytworach, na teoriach, architekturze, dochodach, wola nie
uczyni ich sposobem chronienia człowieka, lecz celem dla siebie, wtedy miłość,
wiara, nadzieja przestają być dla nas ważne. Przestaje być ważny nasz kontakt z
osobami; z ludźmi w humanizmie i z Bogiem w religii. Nazywamy wtedy miłość
emocją, czymś drugorzędnym. Tymczasem podstawowym środowiskiem człowieka są
osoby; ludzie i Bóg, powiązani właśnie miłością, wiarą i nadzieją, które są odmianami
obecności. Współobecność z ludźmi przez miłość, wiarę i nadzieję to humanizm.
Współobecność z Bogiem przez miłość, wiarę i nadzieję to religia. A utrwalenie
tej współobecności przez Boga to zbawienie. Wtórnym środowiskiem człowieka jest
kosmos, przyroda, kultura. Są na to, aby trwało nasze istnienie. Ale istnienie
człowieka to tylko początek jego losu. Z racji swego intelektu i woli, rozumu i
wolności, człowiek potrzebuje osób i powiązań u nimi, co spełnia się w
relacjach osobowych.
Właściwym środowiskiem człowieka - powtórzmy - są
osoby i powiązania ich przez miłość, wiarę i nadzieję, a wtórnie kosmos,
przyroda, kultura, która muzę nas zamknąć w sobie, oddzielić od rzeczywistości,
od ludzi i od Boga, gdy metafizyka bytu nie nauczy nas dystansowania kultury.
W świetle tych ustaleń, obok humanizmu jako powiązań
z ludźmi, podstawowe dla człowieka jest życie religijne jako miłość, wiara i
nadzieja, łączące nas z Bogiem. To życie jest wspierane działaniami intelektu i
woli.
Wspiera je najpierw nasza działalność. Wyraża się
ona w uzyskiwaniu cnót i w oczyszczeniu czynnym, a rozwój na tym etapie wyraża
i sprawia modlitwa ustna, myślna, afektywna, prostego wejrzenia.
Podejmując nasz wysiłek, od dawna możliwy dzięki
łasce uświęcającej i wspierany łaskami uczynkowymi. Bóg zaczyna poprawiać nasze
do Niego odniesienia, co nazywamy oczyszczeniem biernym, którego wyniki
przejawiają się w modlitwie zjednoczenia bolesnego, ekstatycznego,
przemieniającego.
Cały etap oczyszczenia czynnego my sami realizujemy
z pomocą Boga. Etap oczyszczenia biernego realizuje w nas Bóg przy naszej
nieudolnej współpracy.
W obu tych etapach chodzi o uzyskanie i utrwalenie
relacji osobowych z Bogiem i z ludźmi o takiej zawartości, by faktycznie były
miłością, wiarą i nadzieją.
Relacje poznania w etapie oczyszczenia czynnego to
wiedza religijna i kontemplacja, która polega na tym, że nasz intelekt z
zachwytem świadczy o trwaniu relacji miłości, wiary i nadziel. Relacje decyzji
to metanoia, przystosowująca wolę i zarazem intelekt do prawdy, dobra i
istnienia.
Relacje poznania w etapie oczyszczenia biernego to
kontemplacja wlana jako świadczenie intelektu i woli, oświeconych darami Ducha
Świętego, że trwa współobecność człowieka z Osobami Trójcy Świętej,
współobecność jako miłość, wiara i nadzieja. Te relacje poznania to niekiedy
także doświadczenie mistyczne-, które Bóg sprawia dając się przez chwilę doznać
intelektowi jako w nim obecny, aby tym umocniony chronił nadprzyrodzoną w nas
obecność Boga.
Podstawowe jest więc - każdemu dostępne - życie
religijne, które jest zespołem relacji osobowych, inicjowanych przez Boga i
podmiotowanych przez człowieka w jego realności, prawdzie i dobru. Ponieważ
Bóg, według św. Tomasza, jest samym Istnieniem i Jego działanie nie różni się
od Jego istnienia, Bóg, gdy jest z nami w relacjach osobowych, po prostu
przebywa w istocie naszej osoby. Niekiedy, z tej Istoty przechodzi w obszar
władz i wtedy intelekt, zgodnie ze swą naturą, natychmiast doświadcza tej
obecności. I to jest doświadczeniem mistycznym. Jest więc ono wtórne,
dodatkowe, niekonieczne do zbawienia, czasem tylko potrzebne do podtrzymywania
w trwaniu naszego życia religijnego. Ważniejszy jest dla intelektu dar rozumu,
tak jak dla miłości ważny jest dar mądrości.
Przypomnijmy, że gdy człowieka pojmie się jako
proces, wtedy kontemplacja i doświadczenie mistyczne są postulowane jako wyższe
etapy życia religijnego. Według tej koncepcji człowieka powinno się ich szukać.
A gdy ich nie ma, powinniśmy się martwić. Błędem tu jednak jest mylenie
człowieka z jego relacjami.
Gdy ujmie się człowieka jako podmiot relacji, jako
byt, -który nawiązuje religijne więzi z Bogiem, wtedy doświadczenie mistyczne
trzeba usytuować w relacjach poznawczych, a religię w relacjach osobowych jako
miłość, wiarę i nadzieję. One stanowią zasadnicze powiązania z Bogiem. Ich
trzeba strzec i bronić. Doświadczenie mistyczne staje się niekonieczne, wtórne.
Nie jest znakiem rozwoju religijnego. Tym znakiem są sakramenty, pogłębiające
miłość.
Działania intelektu i woli strzegą i bronią
humanizmu jako relacji osobowych, wiążących ludzi.
Te działania strzegą też i bronią wiążących nas z
Bogiem relacji miłości, wiary i nadziei, stanowiących religię. Owszem, przede
wszystkim Bóg chroni łaskami uczynkowymi naszą kierowaną do Niego miłość, wiarę
i nadzieję. Wnosi w nie przez Ducha Świętego dary mądrości i rozumu, sytuując w
nas wcześniej łaskę uświęcającą. Dzięki łasce uświęcającej Bóg przebywa w
istocie naszej duszy. Przebywa jako odrębny od nas podmiot relacji. Aby jednak
trwały te relacje, my także jako drugi ich podmiot musimy aktywizować Intelekt
i wolę współpracując z Bogiem dzięki darom Ducha świętego. Bóg czasem wspomaga
nasz intelekt doświadczeniem mistycznym, często kontemplacją wlaną, gdyż
trwanie w relacjach osobowych jest narażone na wiele niebezpieczeństw.
Podstawowym zagrożeniem jest wprost samo oczyszczenie bierne.
7.3.
Prawidłowe zastosowanie doktryny mistycznej św. Tomasza w życiu religijnym
człowieka
Zwolennicy pierwszej wersji wykładu doktryny
mistycznej św. Tomasza wydobywają z jego tekstów teorię kontemplacji i
działania, teorię doświadczenia mistycznego, teorię modlitwy i nakładają je na
teorie człowieka jako procesu przekształceń religijnych. Wtedy właśnie
kontemplację i doświadczenie mistyczne uważa się za wyższe etapy życia
religijnego.
Tymczasem św. Tomasz ujmuje człowieka jako osobę,
która jest bytem rozumnym i wolnym, autorem swych działań i współautorem
relacji. Człowiek jest współautorem życia religijnego w tym sensie, że jest
podmiotem relacji miłości, wiary i nadziei, które wyzwala Bóg oddziałując swym
istnieniem, prawdą i dobrem na realność, prawdę i dobro, przejawiające
istnienie człowieka. Jest także człowiek tym współautorem przez podtrzymywanie
relacji osobowych działaniami intelektu i woli. Zarazem Bóg chroni te relacje
łaską, cnotami teologicznymi i darami Ducha Świętego. Chroni, pogłębia i
przekształca je tak, by faktycznie wiązały człowieka z Bogiem. To działanie
Boga ze względu na skutek nazywamy oczyszczeniem biernym. Ze względu na nasze
przeżycia tego oczyszczenia biernego nazywamy je ciemną nocą miłości. Znaczy
to, że pogłębiana przez Boga’ nasza miłość staje się inna niż to, co
proponujemy. Nie ma jej w naszej wersji. Wydaje się nam więc, że ją
straciliśmy. Ogarnia nas przerażenie, ciemna noc. Co robić?
Aby zrozumieć i wyjaśnić, co dzieje się w człowieku
i jak obronić jego miłość do Boga, zwolennicy drugiej wersji wykładu doktryny
mistycznej św. Tomasza wiedzą, że należy z jego tekstów wydobyć przede
wszystkim teorię miłości i związać ją z jego rozważaniami o obecności, a nie o
kontemplacji i doświadczeniu mistycznym. A w związku z kontemplacją i mistyką
należy pogłębić wiedzę o samym poznaniu. Podstawą rozważań i pogłębień jest
teoria osoby jako podmiotu przekształceń religijnych, które polegają na
umocnieniu obecności, a nie na nadzwyczajnych doznaniach.
Otóż, gdy trwają relacje osobowe miłości, wiary i
nadziei, łączące człowieka z Bogiem, gdy więc spełnia się współobecność,
następuje w sposób zupełnie, zwyczajny właśnie jej pogłębienie. Bóg dokładniej
przystosowuje nas do siebie i przystosowuje swą Boskość do człowieka. Jest to
przystosowanie według „projektu” Boga, a nie według naszego projektu. Człowiek
nie rozumie tych przemian i uważa, że utracił miłość. W porządku przeżyć
doznaje przerażenia, które często przybiera postać rozpaczy. I wtedy Bóg
wzmacnia człowieka albo kontemplacją, albo doświadczeniem mistycznym, albo
zwykłymi widzeniami osób świętych. Bóg jednak oczekuje, że człowiek sam
przejdzie przez oczyszczanie bierne bez rozpaczy, gdyż ufa, że przeprowadzi człowieka
przez ten okres jego kierownik duchowy. Ten kierownik duchowy musi jednak
posiadać wiedzę o przebiegu życia religijnego. Musi więc najpierw wiedzieć, kim
jest człowiek i kim jest Bóg. Musi znać metafizykę człowieka i Boga jako bytów,
metafizykę relacji, teorię obecności, teologię dogmatyczną, ascetykę i mistykę.
Wtedy będzie mógł pomóc człowiekowi, który przypuszcza, że utracił miłość do
Boga.
Rozważmy propozycje pomocy w aspekcie przeżywania
przez człowieka ciemnej nocy i w aspekcie bytowej struktury miłości, gdyż
obydwa te aspekty liczą się w ratowaniu religijnego życia człowieka.
7.3.1 Aspekt przeżyciowy i porządek ascetyczny
Oczyszczenie bierne, normalny etap pogłębiania się
życia religijnego człowieka, jest przekształceniem miłości, wiążącej człowieka
z Bogiem. Sprawia to Bóg. Nasz intelekt - powtórzmy - nie chwyta tych przemian,
gdyż przywykł do własnej wersji miłości do Boga. Intelekt, zamiast dążyć do
spokojnego zidentyfikowania tych przemian, uparcie trzyma się swojej wersji i
stwierdzając, że się ona nie realizuje, formułuje sąd, że człowiek utracił
miłość, gdyż Bóg nie podejmuje tej miłości. Człowiek, który kocha Boga, wpada w
popłoch, przerażenie, w rozpacz. Ciemna noc duszy jako przeżywanie utraty
miłości ma właśnie postać rozpaczy. Można jednak wtedy jeszcze bronić
człowieka. Najgorzej, gdy intelekt tę pozorną utratę miłości uzna za utratę
wiary. Formułuje wtedy sąd, że człowiek odszedł od Boga lub że Bóg nie
istnieje, skoro nie dosięga go nasza miłość. Wprowadza człowieka w sytuację
ateizmu.
Rozpacz i ateizm to w porządku przeżyć ludzkich dwa sposoby
zareagowania na utratę miłości. W etapie rozpaczy jest to pozorna utrata. W
etapie ateizmu jest to zaprzestanie przez intelekt i wolę chronienia miłości i
podtrzymywania jej w trwaniu.
7.3.1.1. Ciemna noc miłości w postaci
rozpaczy
Gdy trwa w człowieku religijne powiązanie z Bogiem,
wspierane sakramentami i modlitwą, jego udziałem staje się ciemna noc duszy. Ta
ciemna noc jest więc powszechnym udziałem osób wierzących. Powszechny też, a
przynajmniej częsty jest stan rozpaczy. Polega on na tym, że intelekt,
przywiązany do swojej koncepcji rozwijania miłości do Boga, stwierdza załamanie
się tej koncepcji. Intelekt informuje wolę, że miłość nie wiąże człowieka z
Bogiem. Wola przestaje podejmować decyzje, chroniące miłość do Boga. Emocje,
dotychczas wiązane przez intelekt i wolę ze służbą Bogu, nie są teraz
motywowane i scalane. Obserwujemy załamanie się jedności działań intelektu,
woli i emocji. Obserwujemy ich rozproszenie. Z kolei pozostawione sobie emocje
kierują się do sobie właściwych celów i rozpraszają się. To rozbicie więzi
między intelektem, wolą, emocjami i rozproszenie się emocji jest stanem
rozpaczy.
Trzeba wtedy najpierw ratować emocje broniąc ich
przed rozproszeniem. Trzeba je scalać przez poddanie ich oddziaływaniu silnych
bodźców piękna. Piękno, sztuka, integrują emocje. Może dlatego klasztory były
zawsze budowane w pięknych okolicach i wypełniane dziełami sztuki, aby
zakonnicy przetrwali ciemną noc emocji. I trzeba zarazem ratować intelekt ucząc
go wiedzy o człowieku, o przebiegu życia religijnego, o czynnym i biernym
oczyszczeniu, o naturze miłości. Ta wiedza powinna pomóc intelektowi w
wycofywaniu się z jego diagnozy, w odczytywaniu ciemnej nocy jako
przekształcania się i pogłębiania miłości. A w woli i w jej decyzjach trzeba
wzmacniać tęsknotę do Boga, gdyż ta tęsknota jest znakiem, że człowiek nie
utracił swej więzi z Bogiem, lecz że dokonuje się tylko oczyszczenie bierne.
Gdy intelekt dojrzeje do rozumienia nowej sytuacji, poinformuje o niej wolę
ukazując jej tęsknocie cel, którym jest Bóg. Wola wtedy skieruje się do Boga i
zarazem zmobilizuje emocje do służby Bogu.
W ciemnej nocy miłości ratuje więc nasze emocje
piękno i sztuka, nasz intelekt ratuje wiedza o tym, czym coś jest, czyli dobra
metafizyka bytów, które są autorami swych relacji, a wolę ratuje tęsknota.
Bóg ze swej strony także nas ratuje. Emocje chroni
udzieleniem pociechy w modlitwie, intelekt darem rozumu, który pomaga zrozumieć
prawdziwy sens Objawienia i głębokie treści prawd wiary, a wolę wzmacnia
cierpieniem. Cierpienie bowiem jest zrozumieniem bólu, przerażenia, lęku, nawet
emocjonalnej rozpaczy i zarazem jest akceptacją naszego losu, naszej męki. Jest
przejawem zgody na wolę Bożą. Ból jest racją męki, lecz cierpienie jest już
akceptacją losu i oczekiwaniem na przyjście Boga, gdyż tylko Bóg, gdy pozwoli
się doznawać, wyprowadza z cierpienia tęsknoty, która przybrała postać
rozpaczy.
Dla spowiednika lub kierownika duchowego
najważniejszy powinien być wtedy poziom tęsknoty. Słuchając naszego oskarżania
się z grzechów winien śledzić właśnie poziom tęsknoty do Boga. Im większa
tęsknota, tym ostrzejsze oskarżanie się z grzechów. Nie powinien kierować uwagi
penitenta na grzechy, na niewierność wobec Boga, na zaniedbanie modlitwy,
sakramentów, na to właśnie zaniedbanie. Powinien wzmacniać tęsknotę, wspierać
ją wyznaczeniem odpowiednich ćwiczeń duchowych. Dopóki żyje tęsknota, nie ma
odejścia od Boga, nie ma ateizmu. Jest ciemna noc miłości w postaci rozpaczy.
7.3.1.2. Ciemna noc miłości w postaci
ateizmu
Stwierdźmy najpierw, że w Polsce ateizm ma dwa
główne źródła.
Pierwsze to wynoszona z rodzin racjonalistycznych
obojętność religijna, brak w ogóle w rodzinie tematu Boga. Są bowiem takie
rodziny, w których dziedziczy się pełną niewiedzę o Bogu, brak wrażliwości na
pełną rzeczywistość. Myślenie i reagowanie są zawężone do pewnych nurtów
kultury, uzasadniane dowolną aksjologią, według której niepoznawanie Boga uważa
się za ochronę wolności człowieka. Tymczasem jest to tylko niepełna wiedza o
kulturze, o rzeczywistości, o międzyosobowych powiązaniach. To źródło ateizmu
powoduje skutek, którym jest brak zainteresowania Bogiem, to znaczy
odziedziczona aksjologią, z góry założone wykluczenie Boga z naszej refleksji,
z decyzji i z życia. To źródło zaopatruje Polskę w ateistów. Jest to na ogół
słabe źródło.
Drugim źródłem ateizmu jest załamanie się życia
religijnego wtedy, gdy właśnie ono się pogłębia, gdy wchodzi w etap biernego
oczyszczenia. Intelekt, który nie ufa Objawieniu i którego w pełni nie rozumie,
nie znajduje oparcia w swej wiedzy. Nie umie identyfikować bytów i relacji,
wiążących te byty, nie umie rozpoznawać przyczyny skutków, które doświadcza,
takich jak ciemna noc miłości, czyli przerażenia, że miłość człowieka nie
dosięga Boga. Intelekt ludzki nie został przygotowany do dokonywania samodzielnych
identyfikacji, gdyż uczy ich metafizyka bytu, której nikt na ogół nie studiuje
i uczy ich teologia dogmatyczna, której też prawie nikt nie zna. I co gorsza,
często nie umieją tego dobrze nasi spowiednicy. Intelekt człowieka, tak jak umie,
swą pozorną utratę miłości, którą przecież w oczyszczeniu biernym Bóg tylko
przekształca, nazywa niemożnością dosięgnięcia Boga. A pamiętając całe swe
religijne zaangażowanie i stwierdzając teraz brak więzi z Bogiem, formułuje
wniosek, że albo Bóg nie chce naszej miłości, albo Go w ogóle nie można
dosięgnąć, albo że nie istnieje, skoro tak oddanej Mu miłości nie chce podjąć.
Bóg właśnie podjął tę” miłość i nadaje jej swój kształt i wymiar dla człowieka
najkorzystniejszy, inny jednak niż nasza uboga, naiwna propozycja. My jednak
przykładamy miarę swojej propozycji do przekształcającej się miłości. Nie
odczytujemy tej miłości, lecz patrzymy na swój projekt. Nie nauczono nas
rozpoznawania bytów, lecz rozpoznawania własnych pojęć. I przyzwyczajono nas do
wierności tym pojęciom, a nie bytom. Ta błędna, wprost obłędna wierność temu,
co wymyślił człowiek, a nie temu, co ujawnia nam Bóg, powoli wprowadza w
ateizm, to znaczy w wyciszenie tęsknoty do Boga. Ciemna” noc miłości owocuje
wtedy odejściem od miłości do Boga.
Tego ateizmu, jako postaci ciemnej nocy duszy, jako
wyciszenia w sobie tęsknoty do Boga, jest w Polsce najwięcej. Można jednak
jeszcze wyjść z tego ateizmu, gdyż może nas z niego wyprowadzić tęsknota.
Trzeba tylko scalać emocje bodźcem piękna. Trzeba intelekt wyrywać z jego
nawyku ufania tylko sobie, a nie bytom, które poznaje. I trzeba ożywiać
tęsknotę. Ożywia ją poszukiwanie przez intelekt prawdy i poszukiwanie przez
wolę dobra. Prawda i dobro, jakiekolwiek, sytuują nas w zasięgu Boga. Tak uczył
Jan XXIII. A Bóg właśnie, gdy przychodzi, wydobywa nas i z rozpaczy i z
ateizmu.
I my wszyscy powinniśmy pomagać tym, których Bóg
wprowadził w ciemną noc miłości. Pomoc ta polega na przywracaniu w kulturze
nastawienia na prawdę i dobro. Powinniśmy przeciwstawiać się panoszącemu się
kryterium użyteczności, mody, tak zwanego postępu. To są mylące kryteria.
Użyteczna, modna i postępowa jest’ tylko prawda, tylko dobro i tylko miłość,
wiążące osoby przyjaźnią, wierzeniem sobie, zaufaniem, które nie zawiedzie
żadnej ze stron. Podtrzymując w trwaniu takie odniesienia, tworzymy humanizm.
Powinniśmy przywracać w kulturze humanizm, który jest spełnianiem prawdy,
dobra, obroną istnienia, miłości, wiary i nadziei. Prawda, dobro, realność są
własnościami istniejących bytów, a wśród nich osób i są podstawami wiary,
nadziei i miłości. Najważniejsze są więc osoby. Przebywanie wśród osób
powiązanych miłością, wiarą i nadzieją to właśnie środowisko człowieka. A
ponieważ prawda i wsparta na niej relacja wiary są otwartością na siebie osób,
na Ich rzeczywistość, są otwartością także na rzeczywistość osoby Boga.
Ogarnięcie miłością, wiarą i nadzieją także Boga to pełny kontekst osób, potrzebnych
człowiekowi do normalnego, ludzkiego życia. Jest mu więc także bezwzględnie
potrzebna religia jako więź miłości, wiary i nadziei, łączących z Bogiem.
Wiedza o tej więzi, o jej rozwoju, o sposobach
podtrzymywania jej w trwaniu, o zmianach, które wywołują w niej obie związane
miłością osoby; człowiek i Bóg, wiedza o przekształceniach miłości, powodowanych
przez Boga, które w naszym przeżyciu wywołują ciemną noc, zaniepokojenie, lęk,
ból, rozpacz, odejście nazywane ateizmem, ta wiedza powinna być udostępniona,
studiowana, przynajmniej powinni ją znać wychowawcy życia religijnego.
Tymczasem nie jest uprawiana. Gdzie w Polsce można
znaleźć wykłady o ciemnej nocy miłości? Gdzie można nauczyć się wspaniałej
mistyki chrześcijańskiej, wspartej na identyfikacji osób jako podmiotów
współ-obecności z ludźmi i z Bogiem? Młodzież szuka tej mistyki w filozofii Wschodu,
w tekstach filozoficznych i gnostyckich, tam więc, gdzie znajduje się
propozycja tylko mechanicznych ćwiczeń, podobno kontaktujących z Bogiem. Czy
mechaniczne ćwiczenia, czy gimnastyka ciała zapewniają przyjaźń? Czy przyjaźń
uzyskuje się dzięki organizowaniu instytucji, społeczeństw, harmonijności swego
ciała? Przyjaźń i miłość mają źródło w istnieniu, gdy intelekt i wola, poznanie
i decyzje będą broniły prawdy i dobra. To jest droga właściwa.
Nie jest ona drogą ogólnie dostępną, gdyż nie
zmieniło się jeszcze nasze rozumienie Kościoła.
Wciąż ujmujemy Kościół jako instytucję. A instytucja
wyznacza uprawianie socjologii religii, statystyki obliczającej ilość osób
należących do Kościoła, ilość przyjętych komunii świętych, wyznacza uprawianie
tematów katechumenalnych; że Bóg istnieje, że trzeba mieć nadzieję zbawienia, i
tylko takie dziedziny oraz perspektywy wciąż rozwijamy. Są to za ubogie, za
wąskie dziedziny i perspektywy.
Tymczasem zgodnie z Soborem Watykańskim II Kościół
trzeba ujmować jako wspólnotę charyzmatyczną, jako więc zespół osób, którym
Duch święty wyznaczył różne zadania, różne posługi duchowe, jak nazywał to
Paweł VI. Podstawową posługą duchową wobec człowieka jest ukochanie go,
wierzenie mu i pokładanie w nim nadziei, a zarazem uwierzenie Bogu, kochanie Go
i wiązanie z Nim nadziei, to znaczy trwania w relacjach miłości i wiary, które
już tu są początkiem zbawienia. Kościół ujęty jako wspólnota wyznacza inne
tematy, np. jak nasz intelekt i wola oraz nasza kultura mają wspomagać i
chronić miłość, kiedy pełniej i głębiej kochamy ludzi i Boga, że zbawienie już
się zaczęło, że nie tylko dążymy do Boga, lecz także i raczej już przez miłość
jesteśmy z Nim powiązani. Naszą perspektywą jest więc teologia osobistej
przyjaźni z Bogiem, teologia miłości, a nie teologia tylko pragnienia, aby to
się stało. Naszą perspektywą jest teologia i metafizyka osób, zarazem wiążących
osoby relacji jako darów, które wyznacza istnienie, prawda i dobro. Takie
dziedziny i perspektywy powinniśmy uprawiać, gdyż najpilniejszą dla nas sprawą
jest przetrwanie ciemnej nocy miłości.
Ten fakt ciemnej nocy miłości, wiązania się z Bogiem
pełniej i głębiej aż do nieutracalności tych powiązań, to najbardziej bieżący
problem życia chrześcijańskiego w Polsce, gdyż wszystko teraz sprzyja temu, aby
ciemna noc przybrała postać ateizmu i aby ten ateizm się utrwalił, aby
utrwaliło się zrywanie więzi miłości z Bogiem. Ateizm więc, jako wynik
nieprzerwania ciemnej nocy miłości, jest formułą intelektualną i zaleceniem dla
woli nie podtrzymywania w trwaniu relacji miłości do Boga.
Ciemna noc miłości, nie rozpoznana w porę, nie
przetrwana, zagraża nam i Kościołowi w tym sensie, że może oddzielić nas od
osób; od Boga i od ludzi. Mniej zagraża nam ateizm dziedziczony w
racjonalistycznych rodzinach, a najmniej myślenie filozoficzne. Ateizm bowiem
nie rodzi się z przemyśleń. Przemyślenia, orientowane prawdą, raczej chronią
przed ateizmem, gdyż ukazują pełną rzeczywistość, a w niej rzeczywistego Boga.
Ateizm, jako postać nieprzetrwania ciemnej nocy miłości, rodzi się w nas, gdy
nie umiemy do końca rozpoznać rzeczywistości i praw rozwoju religijnego, praw
pogłębiania miłości.
Dotyczy to także miłości wiążącej ludzi. Obie osoby,
powiązane miłością, wnoszą w istotę tej miłości swój wkład. Gdy tęgo nie wiemy,
rozpadają się małżeństwa i rodziny. Rozpadają się, gdy za kryterium miłości
przyjmiemy pogląd jednej ze stron, pogląd mylący, że miłość polega na przykład
tylko na ofiarowywaniu sobie kwiatów lub miłych słów. Gdy nie ma kwiatów i
słów, uważamy niekiedy, że miłość się skończyła.
Podobnie zachowujemy się wobec Boga. Podobnym
nieporozumieniom podlega ciemna noc w biernym oczyszczeniu miłości. Ratunkiem
jest ochrona miłości, podtrzymywanie jej w trwaniu działaniami Intelektu i
woli, wybronienie tęsknoty do Boga.
7.3.2. Aspekt strukturalny i porządek religijny
Relacja miłości ma swą bytową strukturę, a nasze
zachowania, uwzględniające tę strukturę, właśnie ją chronią.
Jest miłość relacją, to znaczy jest więzią, łączącą
dwie osoby, gdy te osoby oddziałują na siebie swą własnością realności,
manifestującą istnienie tych osób.
Według św. Tomasza miłość jest w swej naturze
podstawową życzliwością, odpowiedniością, upodobnieniem, wprost wzajemnością
osób (complacentia). Jej źródłem nie jest więc poznanie ludzkie, i nasza
decyzja. Tym źródłem jest wprost nasze istnienie. Poznanie i decyzje tylko
chronią to, co nawiązuje się między osobami na mocy tego, że są w zasięgu
siebie. Osoby więc jako osoby są przez swe istnienie autorami lub przyczynami
relacji miłości. Ten poziom św. Tomasz nazywa odpowiedniością natur (connaturalitas).
Gdy włączymy w te odniesienia emocje, wywołane fascynacją pięknem,
podtrzymujemy w trwaniu miłość do wszystkiego, co fascynuje. Naprawdę więc w
tym wypadku chronimy miłość z motywu piękna, dla piękna, a nie z tego powodu,
że to jest osoba. - Miłość na tym poziomie (concupiscibilitas) jednakowo
odnosi nas do dzieł sztuki, ludzi, Boga, przyrody. Człowiek musi uruchomić coś
więcej niż emocje i fascynacje. Musi uruchomić także myślenie. Powoduje ono, że
chronię miłość dlatego, że wiąże mnie z osobą; z osobą ludzką lub właśnie z
osobą Boga. Chcę, aby to powiązanie trwało, gdyż wiem, że właśnie miłość dla
osób (dilectio) jest proporcjonalna dla mnie jako osoby i że tylko ona
zapewnia wzajemność tak nam potrzebą, tak wytęsknioną, wzajemną miłość, wiążącą
ludzi z ludźmi i ludzi z Bogiem. Taka miłość jest godną człowieka miłością
osobową. Ma ona postać przyjaźni (amicitia), gdy spotkanie raduje obie
oso-by, a rozstanie nie smuci. Ma postać amor, miłości, której
towarzyszy cierpienie, gdy spotkanie raduje, a rozstanie przeraża i wywołuje
bolesną tęsknotę. Dodajmy, że z Bogiem wiąże nas zawsze amor, miłość
pełna tęsknoty, naszej bezradności, potrzeby przebywania „twarzą w twarz”, gdyż
tylko obecność ukochanej osoby, tylko obecność Boga ostatecznie uwalnia od
bolesnej tęsknoty, od ciemnej nocy miłości. Może ta potrzeba budzi w nas
pragnienie doświadczeń mistycznych, tej pociechy, której miłość wciąż
wypatruje, pociechy w nieutracalnym spotkaniu. Bóg jednak woli udostępniać nam
swe wewnętrzne życie, swoją miłość, współobecność, bardziej to niż mistyczne
poznanie, które jako poznanie nie sprawia obecności. Bóg da nam to poznanie,
lecz raczej wtedy, gdy nie zachwyci nas ODO bardziej niż miłość, uobecniająca
Boga, miłość, która ze strony Boga jest caritas i agape. Człowiek
w swą osobową miłość powinien włączyć także emocje i fascynacje, by nimi
kierować. Powinien nimi kierować. Wtedy dominuje człowiek, a nie zespoły jego
zachowań.
Gdy odczytuję miłość z pozycji osób a nie oderwaną
od nich relację, umiem odróżnić istotę miłości, wiążącej ludzi, od istoty
miłości, wiążącej człowieka z Bogiem. Nie mylę wtedy humanizmu z religią. Wiem,
że miłość jest odmianą obecności, że poznanie nie sprawia tej obecności, że
tylko ją chroni poprzez decyzję woli. Miłość jest odmianą bytowania. Poznanie
daje tylko ujęcie tego bytowania i jest motywem prawidłowych zachowań.
Jednym z tych zachowań jest kontemplacja. Jest ona
świadczeniem ze strony intelektu, akceptowanym przez wolę, zatrzymującą
intelekt w zachwycie, że trwa współobecność osób, gdyż wiąże je miłość, wiara i
nadzieja.
Takie świadczenie dotyczy też współobecności
człowieka i Boga, powiązanych miłością, wiarą i nadzieją. Ta współobecność
dzieje się w istocie osoby ludzkiej, gdyż tam przebywa Trójca Święta, gdy
ukochamy Chrystusa.
Tego intelekt wprost nie rozpoznaje, gdyż jest
przystosowany do czerpania swych treści z procesu zmysłowo-umysłowego. Bóg nie
poddaje się takiemu procesowi. To, że Bóg istnieje, musi odkryć i uzasadnić w
rozumowaniu metafizyk bytu. Musimy też usłyszeć Objawienie, że Bóg jest, poznać
Pismo Święte i to doświadczenie chrześcijan, które nazywamy Tradycją. Intelekt,
jak już wiemy, nie ufa temu, co uzyskuje z zewnątrz. Ufa sobie. Ale nie
rozpoznaje w człowieku obecnego tam Boga. Wątpi więc w to, czego uczy
Objawienie i nie ufa rozumowaniem, ujawniającym mu obecność Boga w istocie osób
ludzkich, gdy ukochają Chrystusa. Tak funkcjonujący intelekt kwituje naszą
miłość do Boga jej wykluczeniem i formułą ateistyczną. Wiemy, że tak reaguje,
gdyż każdego z nas dopada ciemna noc miłości w postaci rozpaczy lub właśnie
ateizmu jako pokusy uwolnienia się od tęsknoty do Boga.
I gdy nie ma innej drogi, Bóg czasem daje się doznać
intelektowi bezpośrednio. Jest to doznanie niespodziewane, nagłe, krótkotrwałe,
wewnątrz intelektu, nie wypracowane przez nas. Jest to doświadczenie mistyczne.
Mistyk wie, że doświadczył w sobie realnie istnienia Boga. To nie jest
rozumowanie, utworzenie nowego pojęcia. Jest to doświadczenie o naturze
rozumienia, bezpojęciowe, ale faktyczne i pewne. Intelekt już nie stawia
oporów, już wie, że Bóg istnieje, gdyż doświadczył Go w sobie. Bóg dał się
doznać w swym istnieniu, gdyż nie mógł dać się doznać w swej istocie.
Istotę Boga będziemy oglądali bezpośrednio kiedyś, w
wizji uszczęśliwiającej, obdarzeni potrzebą do tego poznania nową władzą
poznawczą. To oglądanie Boga „twarzą w twarz” w Jego istocie będzie trwaniem
kontemplacji jako już wieczystego świadczenia, że spełnia się nieutracalnie
współobecność osób; Boga i człowieka, uszczęśliwionych trwaniem miłości.
Intelekt ludzki ponadto spotka najciekawszy przedmiot swego rozumienia: samo w
sobie Istnienie, a wola odnajdzie swe najpełniejsze Dobro. Człowiek w tej
sytuacji, po zmartwychwstaniu ciał, uszczęśliwi także swe emocje, na które
oddziała piękno Boga. Wewnętrzne życie Trójcy Osób Boskich będzie udziałem i
nieskończoną perspektywą człowieka, jego domem, środowiskiem, współobecnością.
Są to oszałamiające perspektywy, budzące zachwyt.
Tę zachwycającą perspektywę ukazuje nam Bóg w
Objawieniu chrześcijańskim. Bliżej nam ją wyjaśnia teologia dogmatyczna. Sposób
nawiązania kontaktów z Bogiem proponuje teologia ascetyczna i mistyczna.
Dowiadujemy się, ze nasz udział w wewnętrznym życiu Trójcy Świętej to rzeczywistość
współobecności z Bogiem. Nasz intelekt rozpoznaje tę współobecność w rzeczywistości
osób. Tę rzeczywistość osób i ich relacji pozwala mu ująć i zrozumień
metafizyka realnych bytów. Św. Tomasz ku tej metafizyce kieruje naszą uwagę,
gdyż w niej można obronić odpowiedzi prawdziwe.
Św. Tomasz w metafizyce osoby szuka wytłumaczenia
naszych relacji z ludźmi i z Bogiem, a więc wytłumaczenia humanizmu i religii,
która nie jest częścią kultury, lecz zespołem realnych więzi miłości, wiary i
nadziei, łączących nas z Bogiem.
Te relacje, narażone na ciemną noc, musimy wybronić
i ochronić. Chronią nas także rozumienia i idące za nimi decyzje, gdy
pozostaniemy wierni prawdzie, dobru i istnieniu.
Wypracowana przez św. Tomasza prawda o miłości,
wiążącej ludzi z Bogiem, prawda o życiu religijnym jako współobecności z Bogiem
i ó utrwaleniu tej współobecności, stanowiącej wtedy zbawienie, kierowanie
uwagi i decyzji człowieka na miłość i obecność, odnoszenie się do Boga z
miłością, wiarą i nadzieją, to bezwzględnie nam potrzebne sposoby przetrwania
ciemnej nocy miłości,, zawsze zdarzającej się ludziom, gdy rozwijają swe więzi
z Bogiem, i z ludźmi. Te propozycje, tak odczytana doktryna mistyczna św.
Tomasza ma więc doniosłe znaczenie dla naszego życia chrześcijańskiego.
Bez tej doktryny poszukiwalibyśmy powiązań z Bogiem
tylko poznawczych, gdyż do dziedziny poznania należy kontemplacja i
doświadczenie mistyczne. A poznanie nie sprawia współobecności, sprawia tylko
wiedzę. Wiedzieć to za mało w odniesieniu do Boga. Boga trzeba kochać. Wiedza
nie stanowi życia religijnego, to życie tylko wspomaga.
7.4.
Rola Chrystusa w doktrynie mistycznej św. Tomasza i w życiu chrześcijańskim
Wiemy, że poznanie i decyzje są czynnościami
istotowymi człowieka i że miłość, wiara, nadzieja są relacjami istnieniowymi.
Najpełniejszym znakiem i argumentem, że miłość, wiara i nadzieja są realnymi
relacjami istnieniowymi, a nie wynikiem poznania i decyzji, jest Chrystus.
Chrystus nie wprowadził nas tylko w wiedzę o Bogu i
w sprawność kierowania się ku Bogu. Chrystus przez swe Wcielenie realnie
związał w sobie miłość Boga do człowieka. Stał się bowiem osobą o naturze
Boskiej i ludzkiej. Jako Bóg-Człowiek właśnie przystosował w sobie nieskończoną
miłość Boga do pojemności człowieka. W Chrystusie Bóg wniósł swoją miłość w
życie człowieka. A przez Odkupienie Chrystus naszą miłość połączył z Bogiem.
Ten związek tworzy w nas i rozwija Duch Święty. Jest
to niezwykły związek, więź, relacja. W Chrystusie miłość Boga została
przystosowana do pojemności człowieka. Dosłownie więc przez Chrystusa
kontaktujemy się z Bogiem. Nie tylko przez wiedzę o tym, lecz przez Jego Osobę.
Jak to się dzieje? Jest to tak niezwykły sposób, że musi to w nas realizować
Duch Święty. Duch święty więc nas uświęca, to znaczy naszą miłość jako relację
z Osobami Trójcy świętej swoiście przeprowadza przez Osobę Chrystusa, by w
Chrystusie nasza miłość odebrała przystosowaną do nas miłość. Jakże potrzebny
nam jest Duch Święty teraz, wciąż, gdy Chrystus dokonał Odkupienia i przywrócił
Bogu Ojcu naszą miłość, która bez Chrystusa nie mogła przejąć wewnętrznego
życia Trójcy Świętej. Wcielenie i Odkupienie to właśnie w Chrystusie
przystosowanie Boga do nas i nas do Boga.
I że to wszystko się stało, Chrystus jako człowiek
dał nam znak cierpienia w swej męce i ukrzyżowaniu, a jako Bóg dał nam znak
swego zmartwychwstania.
Czyż możemy nie uwierzyć cierpieniu, gdy nie umiemy
zaufać zmartwychwstaniu? Czyż możemy nie uwierzyć ciemnej nocy miłości?
Widocznie za mało cierpimy, albo nie umiemy cierpieć, jeżeli nie przekonuje nas
męka Chrystusa. A może nie wytrzymujemy cierpienia i dlatego tak łatwo
wycofujemy się w rozpacz i w ateizm, gdy dotknie nas ciemna noc miłości.
Przetrwajmy cierpienie ciemnej nocy. Niech nas Bóg
uchroni przed rozpaczą i ateizmem. Zaufajmy tęsknocie do Boga. Jest ona
światłem w ciemnej nocy, nadzieją utrwalenia miłości.
A całe życie religijne człowieka i doktryna
mistyczna św. Tomasza dają się streścić w dwu imionach Boga; Imię „Ten, który
jest” zamieniamy na imię „Ten, którego kocham”. To najprostsza formuła
religijnego rozwoju człowieka.
Zapamiętajmy; Bóg w Trójcy Osób, „Ten, który jest”,
to zarazem „Ten, którego kocham”.
Rozdział VIII.
ASCETYCZNE PROPOZYCJE PRZEZWYCIĘŻENIA CIEMNEJ NOCY MIŁOŚCI
8.1.
Ciemna noc miłości i oczyszczenie bierne
Propozycje ascetyczne to tyle, co refleksja nad
sposobami ochrony w człowieku jego życia religijnego.
Życie religijne to tyle, co żywe więzi łączące
człowieka z Bogiem.
Te więzi mają swój aspekt bytowy i przeżyciowy.
Aspekt bytowy wymaga refleksji metafizycznej j. teologicznej. Aspekt
przeżyciowy kieruje do rozważań psychologicznych i pedagogicznych. Obydwa te
poziomy wymagają naszej opieki, właśnie propozycji ich ochrony, by korzystając
z nich człowiek bronił w sobie miłość do Boga, wiarę i nadzieję, które są
podstawowymi relacjami wiążącymi osoby.
Aby jednak skutecznie chronić przeżyciową warstwę
relacji osobowych, trzeba wiedzieć najpierw, czym są te relacje i które z nich
stanowią życie religijne. Trzeba też wiedzieć, kim jest człowiek, gdyż jego
natura jest podstawą relacji i ich przeżywania.
W metafizyce ustala się, czym są więzi łączące nas z
osobami, a więc także z osobą Boga. W teologii uwyraźnia się to, co Bóg wnosi w
te więzi. Wiedza metafizyczna staje się podstawą rozpoznania, a z kolei
stosowania sposobów ochrony w człowieku jego życia religijnego zgodnie z tym,
czym jest życie religijne. Wiedza teologiczna staje się podstawą uświadomienia
sobie sposobów, które Bóg stosuje, by nasze z Nim więzi były zgodne z Jego
życzeniami.
Wybrane przez nas i stosowane sposoby ochrony życia
religijnego w człowieku oraz liczenie się z tym, co Bóg w nas przekształca,
kieruje do aspektu przeżyciowego, do samego więc przeżywania życia
religijnego!. Chodzi tu o to, aby człowiek wiedząc, jak sam może chronić swe
więzi z Bogiem i jak chroni je w nas Bóg, aby właśnie człowiek swym myśleniem i
swymi decyzjami bronił właściwej proporcji między tym, co sam wnosi w związki z
Bogiem i tym co Bóg w nie wnosi, gdyż człowiek może niszczyć to, czego nie umie
rozpoznać i wybrać. Na terenie psychiki, a więc myślenia, decyzji i emocji,
dzieje się dramat przeżycia spotkania z Bogiem, mimo że to spotkanie jest
pozapsychiczne, wprost bytowe. Stanowi bowiem realne relacje miłości, wiary i
nadziei.
To, co wnosimy w proces naszego powiązania się z
Bogiem, staje się w nas oczyszczeniem czynnym. To, co Bóg wnosi, jest
oczyszczeniem biernym.
Dopowiedzmy także, że ascetyka, czyli
metafizycznoteologiczna psychologia i pedagogika życia religijnego, polega na
takiej ochronie człowieka, że zgodnie z metafizyką bytu i z Objawieniem,
psychologią i pedagogiką skłania się człowieka, aby utrwalał w sobie relacje,
które stanowią obecność wśród osób, także więc współobecność z Bogiem.
Najpierw jednak, podejmując aspekt bytowy życia
religijnego, powtórzmy dla całości ujęcia kilka uwag o bytowej strukturze
relacji, łączących człowieka z Bogiem.
Człowiek jest realnie istniejącą osobą, która w swej
istocie zawiera rozumną duszę i materialne ciało. Podstawowymi wobec tego
elementami bytowymi, sprawiającymi realność i tożsamość człowieka jako osoby,
są istnienie i rozumna istota. Istnienie człowieka jest w nim podstawą
własności transcendentalnych, takich jak realność, prawda, dobro. Rozumna
istota człowieka jest podstawą własności kategorialnych, takich jak intelekt i
wola w poziomie duszy oraz jak rozciągłość i jakości w poziomie ciała. Relacje,
które człowiek nawiązuje z innymi bytami, wspierają się bezpośrednio na
własnościach bytów. Własność realności w dwu osobach wyzwala relację miłości
jako podstawową współ-życzliwość, która z poziomu odpowiedniości natur (connaturalitas)
przechodzi na poziom zafascynowań pięknem osoby (concupiscibilitas), by
stać się z kolei umiłowaniem osoby (dilectio), gdy człowiek rozpozna i
wybierze osobę jako swoje podstawowe środowisko, w którym przebywa, gdy trwa
miłość. Własność prawdy wybranej osoby wyzwala relację wiary, ufania sobie,
otwarcia się na siebie dwu osób. Własność dobra wyzwala relację nadziei jako
nieustannego oczekiwania, by przebywać w powiązaniach przez miłość i wiarę. To
oczekiwanie ma w przeżywaniu postać tęsknoty do współobecności.
Gdy ta współobecność się spełnia, nasze umiłowanie
osób (dilectio) ma postać caritas, a więc miłości, która trwa,
uspokaja, pociesza, cierpliwie nas akceptuje, nie zawodzi. Gdy nie ma aktualnej
współobecności, gdy nie ma przy nas osoby kochanej, gdy nie widzimy jej
bezpośrednio, nie doznajemy jej czułości, jej łagodnego odbioru naszej
tęsknoty, nasze umiłowanie ma postać amor, miłości, przenikniętej
cierpieniem. Czymś swoiście pośrednim między pełną współobecnością (caritas),
a nieobecnością osób kochanych (amor), czymś pomagającym przetrwać
tęsknotę i cierpienie jest amicitia, to znaczy przyjaźń, która zawsze
raduje przy spotkaniu, lecz nie smuci przy rozstaniu. Pociesza, lecz nie
uwalnia od tęsknoty i cierpienia.
Aby przetrwać tęsknotę i cierpienie, aby też miłość,
którą obejmujemy ludzi i Boga podnieść do poziomu dilectio i na tym
poziomie podtrzymać ją w trwaniu, potrzebne nam są działania Intelektu, woli i
emocji.
Poznanie, decyzje i emocje są działaniami, wspartymi
na własnościach kategorialnych istotowych, na intelekcie, woli i współdziałaniu
duszy z ciałem. Są na to, aby chroniły miłość, wiarę i religię. Gdy chronią
wiarę, nadzieję i miłość do człowieka, trwamy w humanizmie, w powiązaniach z
osobami ludzkimi. Gdy chronią wiarę, nadzieję i miłość do Boga, trwamy w
religii, która jest zespołem tych więzi, łączących nas z osobą Boga.
W relacjach osobowych z Bogiem nasza miłość do Boga
zawsze ma postać amor, gdyż nie widzimy Boga bezpośrednio, „twarzą w
twarz”, nie doznajemy w psychice Jego reagowań, jego obecności. Wiemy o Bogu i
wierzymy w Boga. Ale jest nam potrzebne doznanie Boga. Nasza miłość do Boga
musi więc wywoływać tęsknotę i cierpienie, musi budzić w nas niezbywalną potrzebę
właśnie bezpośredniej współobecności, co w języku teologii nazywa się
zbawieniem.
Jeżeli podstawowym środowiskiem człowieka są osoby,-
to wobec tego podstawową potrzebą człowieka jest humanizm jako więzi osobowe z
ludźmi i taką potrzebą jest zbawienie, które zaczęło się w religii, w naszym
powiązaniu z Bogiem przez miłość.
Życie religijne człowieka, to znaczy więzi osobowe
łączące nas z osobą Boga, a więc wywołana w nas przez realność Boga relacja
miłości, a przez prawdę, którą Bóg jest i przez dobro, które Bóg stanowi,
relacja wiary i nadziei, są tak podstawową potrzebą człowieka, że bez jej
podjęcia nie można rozwiązać problemu człowieka i nie można człowiekowi pomóc.
Aby więc chronić człowieka i z czcią mu służyć,
podejmujemy, ascetyczną refleksję nad jego życiem religijnym, głównie nad
relacją miłości, gdyż prawdziwe dzieje i los człowieka są dziejami i losem jego
i miłości.
Podejmując teraz aspekt przeżyciowy życia
religijnego zajmijmy się już wprost tym, co w życiu religijnym centralne, a
mianowicie właśnie miłością człowieka do Boga.
Jeżeli tej miłości, którą w odniesieniu do Boga jest
amor, z konieczności towarzyszy tęsknota i cierpienie, to stajemy wobec
problemu lęku, który jest postacią poczucia zagrożenia miłości. Boimy się jej
utraty, chcemy ją ochronić i często tego nie umiemy. Często nie umiemy dlatego,
że nie pamiętamy o naturze miłości, o jej bytowej strukturze.
Współczesna kultura przyzwyczaiła nas do ujmowania
miłości jako wydarzenia, jako jakiejś rzeczy, którą się spotyka lub na którą
się nie trafia. Uczył nas tego Buber, także Fromm, a romantyzm, wciąż obecny,
skłania, by naturę miłości, jako rzeczy, upatrywać w fascynacji i emocji.
Tymczasem one tylko towarzyszą miłości.
Sama miłość jest relacją, wiążącą dwie osoby. W
Istotę tej relacji osoby wnoszą to, kim są. Jeżeli miłość wiąże człowieka z
Bogiem, to w jej Istocie znajduje się to, co wnosi człowiek i to, co wnosi Bóg.
I te dwie treści muszą się połączyć, uzgodnić.
Bóg dokonuje połączenia swej miłości z miłością
ludzką. Nazywa się to - powtórzmy - oczyszczeniem biernym, czyli sprawianym
przez Boga dostosowywaniem miłości Bożej do miłości człowieka. Proces odbyłby
się spokojnie, gdyby nasz intelekt i wola oraz aktywizowane ich działaniem
emocje służyły temu procesowi.
Tymczasem jest inaczej, najpierw człowiek rozpoznaje
swoją miłość, kieruje ją do Boga i w pewnej chwili spostrzega, że ta miłość, a
‘raczej nasze jej rozumienie nie odpowiada temu, co w nas się dzieje. Intelekt
formułuje tę sytuację w przekonaniu, że nasza miłość ginie. Trzyma się uparcie
swojej wersji miłości. Nie rozpoznaje nowych w niej treści, które wnosi Bóg.
Zabrakło mu wiedzy religijnej. To, co się pojawia, nie spełnia modelu,
bronionego przez intelekt. Wola wstrzymuje decyzje lub uparcie broni miłości,
którą Bóg przekształca. Nie może powstrzymać tych przekształceń i nie może
wybronić dotychczasowej wersji miłości. Zdezorientowana przestaje działać.
Decyzje wtedy nie scalają emocji. Narasta lęk, przestrach, panika. Zaczęła się
w naszej warstwie przeżyć ciemna noc miłości.
Ciemną nocą miłości nazywa się właśnie przeżywanie
oczyszczenia biernego.
Ciemna noc miłości jest naturalnym sposobem
przeżywania oczyszczenia biernego, które Bóg musi w nas przeprowadzić, by
spotkanie przez miłość i w miłości faktycznie się spełniło. Gdy nie wiemy o
tym, ciemna noc miłości może wywołać w nas lęk, wprowadzić w rozpacz, gdy
kochamy Boga, a niekiedy w ateizm, który polega na niepodjęciu przemian,
dokonywanych w nas przez Boga. Wycofujemy się w obojętność o kształcie ateizmu.
Zanim to nastąpi, i oby to nigdy nie nastąpiło,
umęcza nas ciemna noc.
Ma ona najpierw postać poczucia zagrożenia. Coś
dzieje się z nami, z naszą miłością. Jest inna, nie ta sama. Może więc wygasa.
Rzeczywiście wygasa w wersji, której bronię, którą uważam za słuszną. Budzi to
lęk, który mobilizuje do działania, do ratowania tego, co tracimy. Nie możemy
jednak utrzymać miłości na poziomie, który jej wyznaczamy. Wywołuje to
zawstydzenie. Zawstydzenie każe nam wycofać się z życia religijnego. Ta
ucieczka nie polepsza sytuacji, raczej wnosi dotkliwy ból. Ból zamyka nas w
smutku, a smutek izoluje. Pojawia się poczucie utraty celu życia. Zaczynają
wygasać motywy samoobrony. Rezygnujemy z działań. Wycofujemy się w obojętność,
w ateizm. Gdy bronimy się przed obojętnością, ciemna noc miłości, stanowiąca w
warstwie przeżyć przejaw oczyszczenia biernego, ma postać rozpaczy.
Może nie nastąpić obojętność i ateizm, gdy
rozpoznamy w sobie lub gdy ktoś w nas rozpozna tylko ciemną noc miłości, tylko
działanie Boga, przekształcające naszą miłość w więzi, faktycznie łączące nas z
Bogiem według pomysłu Boga, według Jego życzeń jako Osoby, której obecności tak
głęboko pragniemy. Trzeba więc pogłębić i poszerzyć wiedzę, podtrzymywać w woli
tęsknotę, a emocje ochronić przed rozproszeniem. Trzeba przetrwać lęk i
rozpacz.
Sposoby przetrwania ciemnej nocy miłości, sposoby
ochronienia w człowieku jego życia religijnego przez oddziałanie na warstwę
przeżyć, jest właśnie skomplikowanym problemem, gdyż bardziej wierzymy tym
przeżyciom, swemu rozeznaniu, swym decyzjom, bardziej niż Bogu, Objawieniu,
odpowiedziom metafizyki człowieka, bardziej sobie. I wtedy dopada nas lęk o
napięciu właściwym rozpaczy.
Ascetyka z troską pochyla się nad przeżywaniem przez
człowieka jego więzi z Bogiem. Można i w tych przeżyciach znaleźć wyjście,
ratunek, dotarcie do uszczęśliwiającej nas współobecności z Bogiem. Prześledźmy
tę drogę,
8.2.
Przejawy rozwoju życia religijnego
8.2.1. Pierwsze nawrócenia (droga oczyszczenia)
Skłonieni miłością do Chrystusa, a w Nim do Boga,
gdyż jest Bogiem i człowiekiem, podejmujemy oczyszczenie czynne, którego
znakiem jest to, że kierując się wiarą staramy się współpracować z łaską. Jest
to okres wysiłku utrzymania w sobie stanu łaski. Staramy się więc przełamywać w
sobie obojętność na Boga, wiązać z Bogiem przez wiarę nasz intelekt i wolę,
kierować do Boga myślenie i trwać przy Bogu decyzją. Staramy się też opanować
uczuciowość, scalać ją przez fascynowanie jej pięknem Boga.
Znakami szczegółowymi, że te starania owocują, jest
trwanie wiary, modlitwy, opanowanie ciała.
Znakiem bardzo ważnym i trudnym jest także
narastająca obojętność wobec rzeczy. Nie pociągają nas dobra ani materialne,
ani duchowe. Zarazem pojawia się w nas oschłość. Znaczy to, że gaśnie
wewnętrzna radość z powodu szczęścia wiary i żarliwości modlitwy, że ogarnia
nas ciemność i zimno.
Musimy wtedy starannie sprawdzić, czy nasza
obojętność wobec rzeczy nie przekształciła się w brak wszelkich zainteresowań.
Jeżeli trwa zainteresowanie Bogiem, to wszystko jest dobrze. Musimy też
sprawdzić, czy Utrata radości jako oschłość nie stała się oziębłością. Jeżeli
tęsknimy do Boga, to nie należy się martwić. Musimy ponadto ustalić, czy nasze
opanowanie ciała jest wspomaganiem emocjami dążenia do prawdy i dobra, czy też
może jest ich pominięciem, zablokowaniem, uwięzieniem. Uwięzienie emocji jest
błędem i zagrożeniem. Nie włączone w naszą służbę prawdzie i dobru, odcięte,
oddalone, pominięte, mogą kiedyś przerwać blokadę i porwać nas w nieokreślonym
kierunku.
Nie zawsze umiemy wszystko to sprawdzić i ustalić.
Potrzebna jest rada roztropnego wychowawcy i spowiednika. Potrzebna jest nam
wciąż spowiedź i nieustanny, sakramentalny kontakt z Chrystusem, aby sam
Chrystus przez Ducha Świętego tworzył w nas nasze z Nim powiązania na chwałę
Ojca.
Przeżywając obojętność, oschłość, spokój emocji,
wchodzimy powoli w oczyszczenie bierne, które wprowadza nas w drugie nawrócenie
i trwa podczas drogi oświecenia.
8.2.2. Drugie nawrócenie (droga oświecenia)
Pogłębia się nasza wiara, utrwala się łaska,
umacniają się cnoty nabyte i wlane, uwyraźnia się działanie darów Ducha
Świętego. Bóg tworzy nasze życie religijne.
Dar mądrości doskonali w nas miłość, dar rozumu -
wiarę, dar umiejętności - nadzieję, dar rady - roztropność, dar pobożności -
religię, dar męstwa - męstwo, dar bojaźni Bożej - umiarkowanie.
Dodajmy, że umiarkowanie jako cnota moralna,
wspomagana darem bojaźni Bożej, wiąże z sobą łagodność, pokorę, czystość.
Męstwo, wspomagane darem męstwa, doskonali cierpliwość. Dar pobożności obok
religii, pokuty i posłuszeństwa, doskonali sprawiedliwość. Dar rady pogłębia
roztropność. Te cnoty moralne, wspomagane darami, dotyczą nadprzyrodzonych
środków dojścia do Boga.
Samego Boga dosięgamy miłością, wiarą i nadzieją,
gdy przenika je dar mądrości, rozumu, umiejętności.
A dzięki darom Ducha świętego nas dosięga Bóg i
obecny w nas wywołuje przystosowanie do siebie, które jest oczyszczeniem
biernym, wprowadzającym w etap oświecenia, przeżywanego jako ciemna noc duszy.
Jest to najpierw, na początku drogi oświecenia,
ciemna noc zmysłów i emocji. Pod koniec drogi oświecenia staje się ciemną nocą
umysłu: intelektu i woli.
Znaki początkowego biernego oczyszczenia; obojętność
w postaci braku zainteresowania rzeczami materialnymi i duchowymi, oschłość
jako niemożność rozmyślania i kierowania do Boga modlitewnych aktów
strzelistych, poczucie grzeszności i opuszczenia przez Boga, ciągła pamięć o
Bogu i żywe pragnienie Boga.
Dar umiejętności wywołuje w nas pomijanie rzeczy i
uwyraźnienie Boga. Dar rozumu pogłębia w nas modlitwę ustną, myślną i prostego
wejrzenia wyzwalając kontemplację czynną, by ją przekształcić z czasem w
kontemplację bierną. Dar bojaźni Bożej ożywia w nas pamięć o Bogu i pragnienie
Boga wzmagając zarazem poczucie grzeszności i opuszczenia przez Boga.
Uwyraźniające się w nas działanie darów to zarazem
uwyraźnianie się dokonywanych w nas przez Boga oczyszczeń. Następuje
przebudowanie i pogłębienie naszych więzi z Bogiem, odsunięcie nas od nas i
zbliżenie do Boga. Bóg wiąże nas mocniej z sobą, a oddala od nas nas samych. To
właśnie jest źródłem poczucia zagrożenia. Tymczasem jest to tylko uwalnianie
nas od próżności i umacnianie pokory.
Właśnie dar bojaźni Bożej doskonaląc w nas
umiarkowanie, która jest cnotą równowagi, swoistej prawdy o wszystkim,
doskonali zarazem związaną z umiarkowaniem pokorę, jako zaakceptowaną przez nas
prawdę o Bogu i o nas. Bóg jawi się w swej niezwykłej świętości. My patrząc na
siebie rozpoznajemy zgodnie z prawdą naszą grzeszność. Uznajemy to uzyskując
pokorę, właściwy i prawdziwy wynik naszego, dobrze odebranego zetknięcia z
Bogiem. Dar bojaźni Bożej doskonaląc naszą pokorę, zarazem zresztą czystość i
łagodność, chroniącą przed przerażeniem się naszą grzesznością, musi zarazem
wywołać i pamięć o Bogu i poczucie grzeszności, pragnienie Boga i niepokój, że
Bóg nas opuści z powodu naszych grzechów.
Dar rozumu zaczyna doskonalić w nas wiarę, dzięki
czemu głębiej rozumiemy Boga i pełniej Go odbieramy. Powinniśmy więc także
zrozumieć, że nasza modlitwa ustna, myślna, prostego wejrzenia musi ulec
pogłębieniu. Dar rozumu wyzwala nas z tych etapów modlitwy. Jednak
przyzwyczajeni do takich postaci modlitwy, nie nadążający za dokonywanymi w nas
przez Boga przemianami, przeżywamy właśnie poczucie zagrożenia, lęk, że Bóg nas
porzuca, opuszcza. Jeszcze nie dość mocno funkcjonuje w nas pokora, łagodność
zachowań, umiarkowanie w decyzjach. Jeszcze jesteśmy przywiązani do siebie,
jeszcze nie jesteśmy całkowicie skierowani do Boga, jeszcze nie ma w nas tego
obdarowania Boga swą osobą i w takiej wyłączności i wierności, które są pełną
czystością. Jeszcze chcielibyśmy zachować sobie samych siebie i chcielibyśmy
obdarować sobą Boga. Jeszcze jest w nas to rozdwojenie; próżność i łagodność,
pycha i pokora, łakomstwo i umiarkowanie, już wierność Bogu, lecz i wiązanie
się z innymi celami, co nazywa się nieczystością, jest zazdrość, wywołana
poczuciem opuszczenia przez Boga i niecierpliwe pragnienie Boga, połowicznie
przyznające Bogu wolność ‘w podjęciu naszej tęsknoty, jest już obojętność na
rzeczy, lecz i wypatrywanie pociech, także gniew, także lenistwo, pozostałości
siedmiu grzechów głównych.
Oczyszczenie bierne duszy to miłosierne oczyszczenie
nas przez Boga z pozostałości właśnie siedmiu grzechów głównych, z przywiązań,
które wpływają na myślenie, decyzje i emocje. Gdy Bóg nas wyzwoli z tych
pozostałości, z przywiązania do rzeczy i pełniej skieruje do siebie, zmieni się
nasze myślenie, uwyraźnią decyzje, zajaśnieją emocje.
Dar umiejętności uczy nas prawidłowego odniesienia
do rzeczy, a więc ustawienia ich na drugim miejscu i przyznania w nas
pierwszego miejsca Bogu. Uczy tym samym wiązania z Bogiem nadziei, która chroni
przed doznaniem przerażenia i rozpaczy. Rozpacz bowiem to zachowanie wobec
nieobecnego dobra, które wydaje się nieosiągalne, utracone. Nasze poczucie
grzeszności skłania nas do poczucia utraty i wejścia na drogę rozpaczy, lecz
chroni nas nadzieja, że Bóg jednak nas nie odrzuci. Nadzieja to zachowanie
wobec nieobecnego dobra, które wydaje się osiągalne. Jest to prawidłowe
zachowanie wobec Boga; oczekiwanie, akceptowanie wolności Boga i tęsknota,
która wyzwala płacz. Nadzieja bowiem, doskonalona darem umiejętności, który
uzdalnia intelekt do właściwej oceny rzeczy, wiąże się z zapowiedzią Chrystusa,
że płaczący będą pocieszeni. W nadziei jest więc skierowanie do Boga,
pragnienie Boga mimo naszego poczucia grzeszności i odrzucenia. Jest punkt
oparcia, pozwalający przetrwać oczyszczenie na drodze oświecenia, tak
potrzebnej, wychowującej i tak trudnej.
Wspomaga nas na tej drodze w początkach biernego
oczyszczenia głównie dar „bojaźni Bożej, dar umiejętności i dar pobożności. Dar
rozumu, który już także działa, stanie się naszym ratunkiem o wiele pełniej w
końcowym etapie oczyszczenia ostatecznie ukierunkowując intelekt. Teraz zaczyna
go oczyszczać. Pilniejsza jednak jest dla nas pokora, nadzieja i pokuta, które
powinny towarzyszyć poczuciu grzeszności.
Dar pobożności, który doskonali naszą więź z Bogiem,
stanowiącą religię, ożywia właśnie pokutę, posłuszeństwo i sprawiedliwość.
Kieruje nas do Boga skłaniając do czci i zadośćuczynienia za grzechy. Poczucie
sprawiedliwości sprzyja podjęciu pokuty, a posłuszeństwo życzeniom Boga,
wyrażonym w przykazaniach, zabezpiecza przed ucieczką z powodu wywołującej lęk
świętości Boga. Nie uciekamy, trwamy w bólu biernych oczyszczeń.
Pod koniec drogi oświecenia oczyszczenie pogłębia
się i poszerza. Boleśniejsza w związku z tym staje się ciemna noc duszy, już
pełna, ogarniająca wszystko w człowieku, teraz głównie jego intelekt i wolę.
Znaki tego końcowego biernego oczyszczenia; utrata
przywiązania do rzeczy materialnych i duchowych w wyniku działania daru
umiejętności, jeszcze pełniejsza oschłość w modlitwie, doskonalonej darem
rozumu, sumienie nie wyrzuca nam grzechu ciężkiego po etapie pokuty, podjętej
przez nas dzięki darowi pobożności, lecz męczy nas dojmujące poczucie
opuszczenia przez Boga, wyzwalane przez dar bojaźni Bożej, doskonalącej zarazem
pokorę i trwa w nas nienasycone pragnienie Boga.
Znaki początkowego i końcowego oczyszczenia są te
same, lecz teraz dotkliwsze. Mniej tylko dokucza nam poczucie grzeszności.
Mniej już po prostu myślimy o sobie, a zarazem prawdziwiej i sprawiedliwiej.
Bardziej myślimy o Bogu, z większą ufnością i zgodnie z obietnicą, że grzechów
odpuszczonych Bóg nie pamięta. Jesteśmy spokojniejsi, mimo że pełni „bólu,
cierpienia i tęsknoty.
Wspomaga nas teraz dar męstwa, dar rady i
Intensywniej dar rozumu.
Dar męstwa uzdalnia naszą cnotę męstwa do
przezwyciężenia lęku, groźnej postaci poczucia zagrożenia, które zjawiło się w
nas, wywołane tym wszystkim, co Bóg w nas sprawia. Doskonali też wyznaczoną
męstwem cierpliwość, tak potrzebną, by lęk i ból przekształciły się w
cierpienie, które, gdy wspomaga je żal za grzechy i pokuta, wyzwala tęsknotę, w
tym wypadku dotkliwe, jak głód, pragnienie Boga. Dar męstwa usuwa przerażenie,
umacnia sprawiedliwość. Zabezpiecza przed rozpaczą i wprowadza w pokutę tak
potrzebną, gdyż leczącą rany, zadane grzechem. Wyzwala z niemocy, lenistwa,
małoduszności, oczyszcza i jednoczy emocje gniewliwe.
Dar rady wnika w roztropność, która kieruje
działaniami Intelektu. Wnika więc także w Intelekt, aktywizując go do
poznawania i chroniąc przed Ignorancją. Skłania do działań miłosiernych, do
motywowania czynów dobrocią, do postępowania, zgodnego z darami Ducha świętego.
Jest zdolnością do podejmowania czynności, zapewniających osiąganie Celu
ostatecznego i szczęścia oglądania Boga „twarzą w twarz” w życiu wiecznym.
Dodajmy, że tak, jak dar rady ratuje intelekt wiążąc
go przez poznanie z ostatecznym celem życia, tak dar pobożności doskonali wolę.
Dar męstwa chroni emocje gniewliwe, a dar bojaźni Bożej emocje pożądliwe.
Dar rozumu doskonali naszą wiarę poddając ją wpływom
Ducha Świętego, co pozwala nam pełniej i trafniej rozumieć Objawienie.
Rozświetla nam przedmiot wiary: Boga. Informowana o Bogu wola skłania nas do
uznania objawionych o Bogu prawd wiary. Dar rozumu przygotowuje też nasz
intelekt do odbierania kiedyś bezpośrednio Boga w życiu wiecznym, gdy
wspomagani darem rady podejmiemy działania, zapewniające utrwalenie zbawienia.
Dar rozumu wiąże nas więc z błogosławieństwem oglądania Boga, dostępnego tym,
którzy są czystego serca.
Dar rozumu oczyścił wiarę. Wiara oczyściła Intelekt
i wolę, które pragną bezpośredniego widzenia i doznawania Boga. Nie jest to
jednak dostępne w tym życiu. Wzmaga się więc cierpienie tęsknoty. Spotkaniem z
Bogiem jest modlitwa.
Trwanie w modlitwie jest znakiem, że kończy się
bierna noc duszy i miłości.
8.2.3. Trzecie nawrócenie (droga zjednoczenia).
Już dominują w człowieku dary Ducha świętego,
głównie dar mądrości, doskonalący miłość. Trwa pełna miłość do Boga i pełna
tęsknota.
Dar mądrości już teraz do końca oczyszcza miłość.
Człowiek jest w stanie pojąć wewnętrzne życie Trójcy Świętej. Jest także w
stanie je cenić, wybrać, kochać, brać w nim udział. Dar mądrości wyznacza miarę
miłości. Stworzyła go zresztą miłość Boża. Owocuje pokojem, wprowadza ład,
uwyraźnia nasze synostwo względem Boga: pełną czci miłość i pogłębia wiarę
łącząc w niej rozumienie z umiłowaniem.
Znaki trwania w nas drogi zjednoczenia: miłość do
Boga, heroiczna wiara, pełna nadzieja, rozumienie krzyża, udział w cierpieniu
Chrystusa w Ogrójcu, nieustanna modlitwa, wytrwałość w cierpieniu, poddanie się
działaniu Ducha Świętego.
Znaki zamieszkania w nas Trójcy Świętej: poczucie,
że nie mamy grzechu ciężkiego, radosne słuchanie mówiących o Bogu, umiłowanie
czytania Ewangelii, potrzeba nieustannej modlitwy,, zupełne zaufanie Bogu,
panowanie nad namiętnościami, mówienie o Bogu.
Wyraża nas teraz modlitwa. Po etapie kontemplacji
biernej ma ona trzy kolejne postacie: jest to modlitwa oschłego i bolesnego
zjednoczenia, modlitwa zjednoczenia ekstatycznego i modlitwa zjednoczenia
przemieniającego.
‘Modlitwie oschłego i bolesnego zjednoczenia
towarzyszy brak pociech, poczucie odrzucenia, tęsknota do Boga, niemożność modlenia
się, pokusy, trwanie przy Bogu. Raz jeszcze jak gdyby powtarza się cała ciemna
noc duszy lub może jest to tylko ślad tej nocy w psychice do czasu, gdy
człowiek uzyska etap modlitwy zjednoczenia ekstatycznego.
Modlitwa zjednoczenia ekstatycznego to światło Boże
w intelekcie i miłość w woli, lecz zarazem mała rola intelektu, woli, emocji,
oderwanie od stworzeń, zajmowanie się tylko Bogiem, cierpienie z powodu dawnych
grzechów i grzechów świata, żal, pokuta, rozumienie ceny męki Chrystusa i Matki
Bożej, cierpliwość płynąca z modlitwy, samotność, tęsknota i ból, że nie
doznaję bezpośrednio Boga „twarzą w twarz”.
Modlitwa zjednoczenia przemieniającego: aktualne i
stałe powiązanie z Bogiem, jedność z Bogiem, pełna zgodność naszej woli z wolą
Boga i pełny udział w wewnętrznym życiu Trójcy Świętej. Brak już tylko
uszczęśliwiającego widzenia Boga „twarzą w twarz”.
8.3.
Zagrożenia wywołane naszą interwencją w powodowane przez Boga oczyszczenie
Podstawowym zagrożeniem naszego życia religijnego
jesteśmy my sami, przywiązani do swego projektu kontaktów z Bogiem, do
decydowania o sposobach rozwoju miłości, do motywowania emocji swoim myśleniem
i wyborami. Przyjmujemy do wiadomości prośbę Boga o powiązanie z Nim przez
miłość, wiarę i nadzieję, wyrażamy zgodę i budujemy kontakty z Bogiem. Nie
bierzemy pod uwagę tego, że skoro są to kontakty z kimś drugim, właśnie z
Bogiem, to i Bóg ma coś do powiedzenia w tej sprawie. Bóg staje się w nas
obecny. Gościmy Go w duszy, wyznaczamy Mu miejsce i określone zadania,
podejmujemy oczyszczenie czynne; nasze przystosowanie do Boga. Bóg jednak
widzi, że otaczamy go rzeczami, że przystosowujemy się do jakiejś idei Boga, do
wyobrażenia o Nim, nie do Niego. Dużo mówimy, nie słuchamy, co Bóg mówi. Nie
nawiązują się kontakty z realnym Bogiem. Bóg usiłuje dotrzeć do nas. Usuwa
trochę rzeczy, usiłuje zmienić nasze o Nim wyobrażenie. Przyjmujemy to
spokojnie, zgadzamy się. Bóg więc wskazuje dalej na sposoby zaprzyjaźnienia.
Kwestionuje nasze projekty kontaktów, odsuwa nas od naszego myślenia i decyzji,
ukazuje swoje, pełniejsze, prawdziwsze i lepsze. I wtedy niepokoimy się,
czujemy się zagrożeni.
Z kolei pozornym zagrożeniem naszego życia
religijnego staje się teraz Bóg. Jest to pozorne zagrożenie w porządku celu i
skutków naszego przystosowania do Boga. W porządku przeżycia jest to faktyczne
poczucie zagrożenia. Wydaje się nam, że rozpada się nasze życie religijne, gdyż
rozpadł się nasz model kontaktów z Bogiem. Posługując się swym myśleniem i
swymi decyzjami sądzimy, że utraciliśmy Boga i miłość. A naprawdę utraciliśmy
tylko swoje projekty. Nie wiemy jednak o tym i nie zawsze umie to rozpoznać
nasz spowiednik. Przeżywamy więc lęk, ból, zawstydzenie, smutek, utratę celu
życia, wprost rozpacz. Ogarnia nas ona i pewnie by nas zniszczyła, gdyby nie
tęsknota do Boga i- cierpienie, wywołane tylko przypuszczeniem, że tracimy
Boga.
Spowiednik i wychowawca powinni w naszym lęku i bólu
poszukiwać tej tęsknoty i cierpienia. Gdy tęsknimy, gdy cierpimy, to znak, że
nie utraciliśmy Boga,, że Bóg doskonały i święty jest w nas obecny mimo naszych
grzechów, które z ostrością widzimy.
Spowiednik często skupia uwagę na tych grzechach i
ostro nas gromi pogłębiając lęk i ból, a powinien patrzeć na stopień żalu, na
nasze zmartwienie tym, że grzeszyliśmy. Gdy ten żal i zmartwienie w nas
wykryje, powinien kierować naszą uwagę na Boga, na Jego świętość, którą Bóg
chce z nami dzielić. Powinien zakazać nam rozważania grzechów. Spotkanie jednak
ze świętością Boga znowu uwyraźnia nasze grzechy. Pełni żalu i zmartwienia
ponownie przystępujemy do spowiedzi. Znowu ukazujemy naszą grzeszność.
Spowiednik najczęściej kwestionuje te grzechy wywołując w nas przekonanie, że
one, te grzechy, zupełnie nas dyskwalifikują. Zaczyna nam się wydawać, że nie
ma co marzyć o kontaktach z Bogiem. Tęsknimy jednak do Boga, chcemy przemóc w
sobie stan grzechu. Przychodzimy do spowiedzi, wciąż przychodzimy, rysujemy
ostro i dokładnie swoje winy. Spowiednik je atakuje, przyzwyczaja nas do
myślenia o grzechach. Myślimy o nich, wyznajemy je, ze zgrozą opowiadamy to, co
się powtórzyło, zamartwiamy się swoją grzesznością i powoli nasze umęczone
sumienie wypełnia się jeszcze bardziej lękiem i bólem, a my wciąż rozważając
grzechy stajemy się skrupulantami.
Nie ożywiono w nas żalu i zmartwienia. Nie
ożywiliśmy w sobie żalu i zmartwienia. Nie związaliśmy ich z tęsknotą do Boga i
z cierpieniem. Pozostaliśmy w myśleniu o grzechach.
Skrupuły to kolejne zagrożenie naszego życia
religijnego, skutek naszego myślenia o sobie, a nie o Bogu, myślenia o
grzechach. Jeszcze bowiem grzeszymy. W wąskich ramach naszego życia codziennego
znowu popadamy w grzechy, w te same grzechy. Wyznajemy je. Niedoświadczony
spowiednik, nie śledzący w nas stopnia żalu i tęsknoty, lecz zmartwiony naszą
grzesznością, szuka w pamięci zaleceń podręcznikowych i uruchamiając
rozstrzyganie prawnicze, nie widząc ponadto, że penitent jest już w etapie
skrupułów, odmawia rozgrzeszenia z powodu braku poprawy. Nie zawsze ten ktoś
spowiadający się, ktoś z poczuciem opuszczenia przez Boga, odepchnięty teraz od
konfesjonału, wróci z prośbą o rozgrzeszenie. Odejdzie z poczuciem, że
przegrał, że utracił życie religijne, że nie wyzwolił się z grzechów. Może się
zdarzyć, że przerwie życie religijne, że właśnie je utraci.
Osoby, dotknięte chorobą skrupułów trzeba zawsze
rozgrzeszać. Trzeba zabronić im mówienia o grzechach, nakazać mówienie na
spowiedzi o Bogu, by odwrócić ich myślenie od rozważania stanu duszy, stopnia
jej grzeszności. Aby ich bronić przed niszczącym ich poczuciem grzeszności i
przyzwyczajać do skupienia uwagi na osobie Boga, trzeba zarazem nakazać im
częstą spowiedź, której zresztą szukają, gdyż szukają pocieszenia, uwolnienia
od lęku i bólu, których nie umieją przekroczyć. Pozostawieni w tych postaciach
poczucia zagrożenia i odepchnięci, przeżywają zawstydzenie i smutek,
zaawansowane etapy rozpaczy.
Wyobraźnia wyolbrzymia grzechy, szatan wzmaga to
wyolbrzymienie. A przecież grzechy, z których nas rozgrzeszono, nie istnieją.
Pierwszy skutek naszego kontaktu z Bogiem, poczucie
grzeszności wyraźniejszej w świetle świętości Boga, może nas zgubić. Możemy nie
przetrwać początku oczyszczeń.
Ratunkiem jest nadzieja, wsparta na tęsknocie i
cierpieniu, żalu i zmartwieniu. Trzeba zaufać Bogu i swej tęsknocie, wbrew, jak
nam się wydaje, szansom i nadziel. Trzeba właśnie trwać w nadziei, nawet gdy
nie mamy nadziei. Znaczy to, że nie należy ufać przeżyciu nadziei, lecz że
należy ufać nadziei jako danej przez Boga obietnicy zbawienia.
Ta obietnica sygnalizuje miłość, -którą Bóg zawsze
nas obdarowuje. Trzeba więc wspomagać nadzieję obietnicą miłości. I trzeba
zarazem podtrzymywać w człowieku jego miłość przy pomocy pogłębiania poznania
przez kontakt z prawdą oraz aktywizowania decyzji najpełniejszym dobrem. Dzięki
temu miłość oprze się na prawdzie i dobru.
Zarazem trzeba ratować emocje przez fascynowanie ich
pięknem oraz budzić łagodność i wdzięczność. Łagodność chroni przed
wyolbrzymieniem poczucia zagrożenia, a wdzięczność kieruje do osób, także więc
do osoby Boga.
8.3.1. Wydobywanie z zagrożeń w pierwszym nawróceniu (w
drodze oczyszczenia)
W większości wypadków nie ulegamy chorobie
skrupułów, kierujemy się ku Bogu pełni żalu i zmartwienia, podejmujemy pokutę
przez u- martwienie i modlitwę. Ogarnia nas jednak zarazem obojętność,
oschłość, zaniedbanie emocji.
Skrupulantów poznajemy po tym, że dokładnie, zbyt
dokładnie opisują grzechy. W tej dokładności powinniśmy jednak podejrzewać
zarazem znak zaawansowania nawrócenia i początek drogi oświecenia. Ta
dokładność może być przecież wynikiem zetknięcia się ze świętością Boga,
uwyraźniającą naszą grzeszność. Sposobem sprawdzenia, czy są to skrupuły, czy
nawrócenie, jest dopytanie się o zainteresowanie rzeczami, o radość w
modlitwie, o emocjonalne fascynacje. Jeżeli stwierdzimy obojętność, oschłość,
ciszę emocji, i zarazem trwanie modlitwy, tęsknotę i cierpienie, żal i
zmartwienie, to znak, że pogłębia się pierwsze nawrócenie, w którym występuje
właśnie poczucie grzeszności. Te same znaki powtarzają się w końcowych etapach
drogi oświecenia, lecz nie występuje wśród nich poczucie grzechu. Wtedy
sumienie nie wyrzuca nam grzechu ciężkiego i penitent z niego się nie spowiada.
Dokładność w opisywaniu grzechów wskazuje więc albo na skrupuły, albo na
pogłębianie się nawrócenia, gdy wyznawaniu grzechów towarzyszy obojętność i
oschłość.
Jeżeli jest to nawrócenie, to czeka nas trud
przetrwania obojętności, oschłości i uwięzienia emocji.
Obojętność to zmiana celów, a nie niszczenie
zainteresowań. Ważniejszy staje się dla nas Bóg. Mniej ważne stają się dobra
materialne i duchowe. Stają się mniej ważne dla mnie, co nie znaczy, że
przestaję o nie się troszczyć. Często w etapie obojętności grozi nam
rezygnowanie z uczenia się, kontynuowania studiów, z pracy, którą służyliśmy
innym. Grozi nam wtedy, gdy z obojętnością połączy się lenistwo. Słusznie więc
wychowawcy przestrzegają przed lenistwem, zachęcają do pracy, do podejmowania
trudu, który broni przed utratą zainteresowań, gdyż przekształcenie obojętności
w brak zainteresowań grozi odwróceniem się także od Boga. Sami możemy się
bronić uznając studia i każdą pracę za umartwienie i pokutę, podejmowane w celu
przybliżenia się do Boga, do którego tęsknimy. Wspomaga nas tu dar pobożności,
który przenikając wolę skłania do pokuty, zarazem do posłuszeństwa i Bogu, i
spowiednikowi, i wychowawcy. Ratuje nas posłuszeństwo wartościowym zadaniom,
potrzebie prawdziwej wiedzy i potrzebie trafnych decyzji zgodnie z ożywianą
przez dar pobożności sprawiedliwością, która nie pozwala niszczyć swego
intelektu i swej woli, lecz je doskonalić.
Oschłość to utrata pociechy, płynącej z modlitwy,
utrata zadowolenia z życia religijnego, utrata z radości, że Bóg nas kocha.
Nasza modlitwa jest zimna, rozmyślanie jest krzyżową drogą myśli, przerywanej
roztargnieniami. Przeraża nas ta sytuacja. Prawie boimy się modlitwy. Jakże
przydaje się tu umiejętność podejmowania trudu. Jakże ważne jest podjęcie
modlitwy z poczucia sprawiedliwości, aby oddać Bogu to, co Boskie i z poczucia
posłuszeństwa Chrystusowi, aby nie ustawać w modlitwie. Powoli uczymy się, że
modlitwa to trwanie z Bogiem. Jesteśmy razem. Czy warto więc przejmować się
roztargnieniami? Niech sobie szaleją. Czy ma znaczenie pociecha, nastrój,
radość? Przecież nie chodzi tu o te ozdoby spotkania, lecz o miłość, która
wiąże nas z Bogiem. Dar umiejętności uwyraźnia nam istotę modlitwy, jej
doskonalsze postaci. I budzi nadzieję, wprowadza w nadzieję, która stanowi
oparcie w okresie lęku, zawstydzenia, bólu, smutku, przemiany celów życia. Uczy
nas także przez oschłość rozpoznawania i wyboru tego, co istotne, ważne,
podstawowe, pierwsze, naprawdę prawdziwe, dobre i piękne.
Uwięzienie emocji to ich izolacja, pominięcie,
zablokowanie, odsunięcie od intelektu i woli, od ważnych spraw naszego życia
religijnego. Opanowanie ciała wywołuje tę izolację, wyciszenie emocji. Często
ten pierwszy skutek opanowania ciała, regulowany umiarkowaniem, staje się
programem wychowawczym. Jest to pozornie dobry program. Gdy bowiem pogłębi się
oczyszczenie bierne i ustali się nasze ukierunkowanie na Boga, motywowanie
Bogiem działań intelektu i woli, wyznaczenie Bogu pierwszego miejsca wśród
celów życia, obdarowanie Boga naszą osobą wyłączne i wierne, stanowiące
czystość, wtedy nasze emocje, psychika, ciało znajdą się poza tymi celami. Nie
mogą Go doznawać, gdyż Bóg jest duchem. Pozbawione więc celu, izolowane, pominięte,
zablokowane, odsunięte, kapryszą, kierują się do swych bezpośrednich fascynacji,
wywołują emocjonalny chaos, nazywany pokusę nieczystości, to znaczy nie
skierowania ku Bogu. Tradycyjna ascetyka, oparta na teorii konfliktu między
duszą i ciałem, zaleca tu ascezę wyniszczenia ciała, emocji, psychiki, zatarcia
wrażliwości na wzruszenie, fascynację tym, co fizyczne, cielesne, materialne,
rozumiejąc przez umartwienie ograniczenie pola naszego życia. Nowsza ascetyka,
uwzględniająca jedność duszy i ciała, zaleca ascezę wspierania emocjami działań
Intelektu i woli, traktowania wzruszeń i zafascynowania tym, co fizyczne,
cielesne, materialne, bez pruderii i zakłamania, jako wezwania do służenia
prawdą i dobrem, a nie do zabierania sobie pocieszeń, nastrojów, radości,
wzruszeń i zafascynowań. To zabieranie ich sobie jest nieczystością. Nie musimy
jednak ich sobie zabierać. Mogą być one wezwaniem, tak jak wezwaniem do
pomagania ludziom, jest ich choroba, lęk, ból, bieda, głód, zagubienie,
uwięzienie, bezdomność, smutek, przerażenie. Mamy przecież leczyć ludzi,
dzielić się z biednymi i głodnymi chlebem, odwiedzać uwięzionych, pocieszać
smutnych, chronić ich, udzielać gościny, pomagać. Wzywa nas czyjaś choroba,
głód, smutek. Może podobnie wzywać nas wzruszenie, fascynacja. W kierunku
takiego posługiwania się emocjami, ciałem, psychiką, ma prowadzić nas
umartwienie. Nie będzie ono wtedy ograniczeniem pola naszego życia, lecz
ofiarowaniem Bogu całego obszaru człowieka. Emocje, wprowadzone w służbę
ludziom i Bogu, nie będą kapryśnie realizowały dla siebie swych osobowych
celów. To „dla siebie” jest właśnie nieczystością. Jako motyw, mobilizacja,
poddanie intelektowi i woli, są sposobem służby i pełnienia powołania. Dar
bojaźni Bożej wzmacniając umiarkowanie, łagodność, czystość, pokorę, pomaga nam
w uzyskiwaniu wewnętrznej równowagi, w unikaniu skrajności w zachowaniach i
umartwieniu, w posłużeniu się emocjami dla dobra człowieka, gdyż jest darem
chroniącym i wychowującym emocje pożądania. Wzruszenie i fascynacja nie muszą
nas niszczyć. Poczucie grzeszności i oddalania się od nas Boga, nie muszą
wywoływać w nas przerażenia, prowadzącego do rozpaczy. Mogą nas właśnie
skłaniać do służby ludziom, do żalu za grzechy i do pokuty, do wierności Bogu.
Zaniedbanie emocji, niedopuszczenie ich do udziału w
naszej służbie ludziom i Bogu, prawdzie i dobru, może przekształcić oschłość w
oziębłość. Oschłość jest brakiem pociechy i zadowolenia z pracy, lecz zarazem
jest wiernym wypełnieniem obowiązków. Oziębłość jest zaniedbaniem obowiązków,
które nie przynoszą zadowolenia i pociechy. Z oschłości wyprowadza nas wypełnianie
obowiązków. Zaniedbanie ich może doprowadzić do tego, że nie przetrwamy
biernego oczyszczenia. To oczyszczenie polega na osłabieniu dominacji emocji,
nie na ich wyniszczeniu, polega na podaniu ich intelektowi. To tylko my, bojąc
się dominacji emocji, nastroju, wzruszeń, fascynacji, całkowicie je izolujemy i
w ten sposób niszczymy cel oczyszczenia: emocje mają nam służyć, mają służyć
ludziom i Bogu, a nie nami władać przez spełnianie swych osobnych fascynacji.
Mają fascynować się tym, co ukaże im intelekt, wspomagany darem rady.
Na tym etapie początkowego oczyszczenia biernego
dary Ducha Świętego jeszcze nie działają w całej pełni. Jeszcze nie umiemy
odbierać tego, co Bóg w nas wnosi. Jeszcze wciąż dominuje w nas kierowanie się
do Boga na miarę naszych rozumień i decyzji. Jeszcze na swój ludzki sposób
przeżywamy oczyszczenie bierne jako utratę Boga, miłości, wiary i bojąc się
cierpienia tęsknoty, które w nas trwa zadając ból, uciekamy właśnie w lęk, ból,
zawstydzenie, smutek, w typowe etapy rozpaczy. Chroni nas przed nią trwająca
tęsknota, chroni w ten sposób, że nie realizują się skutki rozpaczy. Nie chroni
jednak przed przeżywaniem rozpaczy. Psychika bowiem, zresztą także intelekt i
wola, nie doznają bezpośrednio Boga. A myślenie jest często za słabe, by
zdominowało wolę, psychikę, emocje i wyznaczyło im ich rolę w służbie Bogu. To
myślenie jest raczej zdezorientowane.
Należy wtedy bronić człowieka tym wszystkim, czym
ratujemy go przed rozpaczą. Trzeba najpierw ratować emocje. Słusznie wychowawcy
życia religijnego zalecają opanowanie ciała. Jak je opanować? Czym scalić
emocje, pożądania, wzruszenia, gdyż scalanie jest ich opanowaniem, jest
opanowaniem tak zwanych pokus. Pokusa to dopominanie się emocji o jej osobny
cel. Nie można spełniać celu każdej osobnej emocji, gdyż wprowadza to chaos,
który rozbija psychikę i ją niszczy. Trzeba scalać emocje, co można nazwać
przezwyciężeniem pokus, teraz nasilonych, gdyż psychiki, emocji i ciała jeszcze
nie włączyliśmy w służbę ludziom i Bogu. Jeżeli zakonodawcy zalecali
przebywanie w pięknych krajobrazach, to scalajmy emocje pięknem. Odwracajmy je
od ich osobnych celów. Wszystkie poddajmy zniewalającej sile piękna. Odwróćmy
przy okazji uwagę intelektu od naszych grzechów i poprzez piękno zainteresujmy
go pięknem Boga, skąd blisko do Boga samego w sobie. Merton radzi nawet, aby w
rachunkach sumienia nie rozpamiętywać grzechów, lecz wzbudzać żal z motywu
piękna i świętości Boga. Żal powinien wzmagać naszą tęsknotę do Boga, a nie
nasze poczucie grzeszności. Piękno osłabi też lęk, uchroni przed zazdrością o
‘Boga, przed wywołanym zazdrością niecierpliwym i bezładnym stosowaniem
umartwień, by nimi zatrzymać przy nas Boga. Dodajmy, że nie mają one siły, „by
to sprawić. Mechaniczne, fizyczne, nawet duchowe umartwienia nie umacniają
miłości. One tylko wyrażają miłość. A Bóg reaguje na nią swoją wolnością. Nie
podlega naszym mechanicznym sposobom przymuszenia Go do spotkania z nami. Nie uzyskując
tego spotkania na miarę, którą sobie wyobraziliśmy, przeżywamy zawstydzenie, i
zamykamy się w bólu. Z zawstydzenia wyciąga pocieszenie, radość. Bóg czasem
wtedy zsyła w naszą modlitwę pociechę, zadowolenie, radość, albo ustawia na
naszej drodze człowieka, który uspokoi, poradzi, podtrzyma na duchu, zsyła nam
spowiednika, wychowawcę, mistrza. Ból leczy się pośrednio przez budzenie
myślenia, by ujęty-refleksją został przeniesiony w duszę i stał się
cierpieniem.
Gdy przerodzi się w smutek, trzeba w tym smutku
wzmacniać aspekt cierpliwości i oczekiwania. Trzeba więc rozmawiać z chorym na
smutek, by pobudzić jego myślenie. Trzeba zlecać mu zadania, które wymagają
jego inicjatywy, aktywizującej wolę. Trzeba intelekt i wolę wiązać z jego
emocjami przez piękno, które scala nie tylko emocje, lecz także całą osobowość.
Nie można oczyszczenia biernego przekształcić w oczyszczenie czynne ingerujące
w ten sposób, że oschłość, wywołującą emocje, pogłębiamy w kierunku uczynienia
jej, sposobem izolacji uczuć, odrywania ich od intelektu. Ta izolacja nie
powoduje oziębłości, staje się tylko zagrożeniem, drogą do rozbicia psychiki,
do zniszczenia jej jedności. Piękno scala naszą osobowość. Poddaje ją jednemu celowi
i przyzwyczaja emocje do współpracy z intelektem, z czasem do wspólnego poszukiwania
Boga.
Przed poczuciem zagrożenia utratą Boga ratujmy więc
ludzi tak, jak ratuje się zrozpaczonych.
Gdy przeżywają lęk, uczmy ich życzliwego i ufnego
myślenia o Bogu, wprost zaufania do Boga pokazując „zalety” Boga i wartość naszych
z Nim powiązań. Uczmy zarazem akceptowania wolności Boga i właśnie zaufania tej
wolności, której Bóg nie użyje przeciw nam, nie odrzuci naszej miłości, lecz ją
‘podejmie, gdyż pragnie naszego szczęścia i stałych z nami powiązań przez
miłość.
Gdy przeżywają zawstydzenie, uczmy umiejętności
zwierzania się ze swych niepokojów. Uczmy korzystania ze spowiedzi, z wyjaśnień
kierownika duchowego. Uczmy też spowiedników, aby nasze przygnębiające nas
wszystkie „nie” przekształcali w „tak”. Uczmy korzystania z pomocy, którą jest
rodzina własna lub zakonna, rozmowy z przyjaciółmi. To właśnie wyrywa z zawstydzenia
i nie pozwala zamknąć się w izolującym nas bólu i smutku. Trzeba też uczyć
bezinteresowności, to znaczy nie oczekiwania rewanżu za świadczoną dobroć, nie
oczekiwania nawet wzajemnej miłości: będę kochał Boga nawet wtedy, gdyby Bóg
mnie nie kochał, Trzeba ukształtować w sobie aż taką zgodę. Łatwo tej postawy
nauczyć matki, które kochają dzieci nawet nie kochające. Trudniej nauczyć tego
młodych, którzy miłość wiążą ze szczęściem, polegającym na odwzajemnionej
miłości. Trzeba więc nauczyć oddzielenia miłości od szczęścia ukazując miłość
jako służbę.
Gdy przeżywają ból, trzeba skłaniać do pokuty, by
ożywione nią myślenie i decyzje, pogłębiły tęsknotę i cierpienie, które
zahartują duszę. Przestaniemy wtedy bać się bólu i zaczniemy kierować się do
Boga mimo bólu w tęsknocie i cierpieniu.
A gdy przeżywają smutek, „trzeba z całym wysiłkiem
„budzić cierpliwość’, oczekiwanie. Trzeba z nimi rozmawiać, rozważać prawdę o
Bogu, leczyć ich pięknem treści filozofii, teologii, Ewangelii. To piękno może
scalić emocje, myślenie i decyzje, co na tym etapie jest właśnie ratunkiem;
przezwyciężeniem w przeżyciach pierwszego etapu rozpaczy.
8.3.2. Wydobywanie z zagrożeń w drugim nawróceniu (w
drodze oświecenia)
Omawiając zaczynające się w pierwszym „nawróceniu
skutki obecności w nas Boga, przejawiające się w przeżyciach jako obojętność,
oschłość, opanowanie emocji, już charakteryzujemy początki drugiego nawrócenia
i „biernego oczyszczenia duszy od strony, wiążących się z nią w człowieku
zmysłów, wzruszeń, uczuć. To „bierne oczyszczenie pogłębia się. Pojawiają się
znaki końcowego etapu oczyszczeń. Są one cały czas te same. Jest to wciąż
obojętność, oschłość, wyciszenie emocji, ale i złagodzenie poczucia
grzeszności. Już sumienie nie wyrzuca nam grzechu ciężkiego, poczucie jednak
oddalenia się od-nas Boga wciąż jest dotkliwe. Nie osłabia ono tęsknoty.
Niszczy ją w zwykłej rozpaczy. Teraz to oddalenie wzmaga i pogłębia cierpienie,
normalny stan w biernym oczyszczeniu duszy, który w końcowych etapach jest
oczyszczeniem intelektu i woli.
Tęsknota i cierpienie to wiodące znaki biernego
oczyszczenia, przeżywanego podobnie jak rozpacz. Nie jest to jednak rozpacz,
gdyż w rozpaczy, jako procesie zagłady życia osobowego człowieka, nie ma
tęsknoty i cierpienia. Są one tylko w biernym oczyszczeniu duszy, gdy dotyczą
Boga, i są w przezwyciężeniu utraty celów życia, w zgodzie na los niekochanych,
gdy dotyczą człowieka.
Zmiana celów życia, przeżywana jako utrata tych
celów, dominuje w drugim nawróceniu. Jest obojętnością na wszystko, co nie jest
Bogiem. Jest wynikiem tego przystosowania do Boga, które wymaga przebudowy
osobowości. W oczyszczeniu biernym stanowi rozwój wewnętrzny człowieka. W
procesie rozpaczy jako zagłady życia, gdy nie uratuje nas nadzieja, stanowi
przejście do wygasania motywów samoobrony. W rozpaczy jest tragedią. W
oczyszczeniu biernym jest drogą do szczęścia.
Spowiednik lub kierownik duchowy muszą dokładnie
ustalić, czy ktoś zwierzający nam swoje wewnętrzne życiem doznaje rozpaczy czy
biernego oczyszczenia. Powtórzmy, że w oczyszczeniu biernym zawsze dominuje
tęsknota do Boga i lęk, że Bóg od nas odszedł. I wciąż ta tęsknota i ten lęk
każą nam mówić o Bogu. W rozpaczy nie ma tęsknoty. Jest ból i smutek oraz
niechęć do mówienia o utraconej osobie.
W oczyszczeniu biernym zmiana celów życia jest
wyrzeczeniem dla wybronienia i uwyraźnienia jednego celu, którym jest kontakt z
Bogiem. Nie wygasają zainteresowania tymi innymi celami. Te cele stają się
tylko czymś drugorzędnym, zespołem sposobów osiągania Boga, stosowanym i
uprawianym z troską w poczuciu spełniania obowiązków dla chwały Boga.
W rozpaczy utrata celu życia jest wygasaniem
zainteresowań. Ponieważ już nic nas nie cieszy, nie raduje, to nie podejmujemy
żadnego wysiłku, żadnej pracy. Przechodzimy na pozycje lenistwa. Nie jest to
jednak lenistwo, gdyż lenistwo poznajemy po niedokładności i zaniedbywaniu
wykonywanej pracy mimo ambicji, by mieć dobre wyniki. Lenistwu towarzyszy ta
ambicja. W rozpaczy nie mobilizuje nas ambicja, potrzeba spełnienia obowiązku,
uzyskania dobrych wyników. Jest cisza odejścia, izolacja, ucieczka od pracy, od
poznawania, od decyzji, od wzruszeń. Nie przejmuje nas, nie porusza czyjaś
bieda, choroba, głód, uwięzienie, bezdomność. Nie zaradzamy biedzie, chorobie,
nie podajemy chleba, nie bronimy ludzi.
W oczyszczeniu biernym reagujemy na biedę ludzi, ich
chorobę, głód, uwięzienie, bezdomność, samotność. I tylko martwimy się, że
reagujemy za mało, bez pasji, bez przejęcia, że naprawdę pociąga nas tylko
temat Boga, czytanie Ewangelii, ciągłe myślenie o Bogu, modlitwa mimo braku
pociech, nastroju, pełna roztargnień i niepokoju, że jest niedoskonała, nie na
miarę czci i świętości Boga.
Tę modlitwę właśnie Bóg przekształca, pogłębia,
czyni sposobem wyrażania aktualnego stopnia miłości. Teraz jesteśmy w stanie
tylko trwać przed Bogiem, przed Hostią, bez słów, bez myślenia, być razem.
Uważamy to za brak modlitwy. Nie zawsze spowiednik akceptuje nam ten sposób
modlenia się. Nie wie dokładnie, czy są to przejawy rozwoju duchowego, czy
lenistwo. Nakazuje używanie słów, rozmyślania aktów strzelistych. Nam nie
kojarzą się słowa, myśli, nawet nie możemy skierować do Boga żywszej emocji,
gdyż trwa w nas wewnętrzne spotkanie żywe i głębokie, przekraczające słowa,
myśli i treść aktu strzelistego. Spowiednik po prostu nie wierzy, że w kimś pogłębia
się życie religijne. Jest zresztą przyzwyczajony do traktowania penitentów w
poziomie katechumenatu i grzeszności. Pozostajemy więc sam na sam z Bogiem w
swej niepewności i tęsknocie.
Nie ufamy sposobom naszej modlitwy. Nie wystarcza
nam nadzieja, gdyż pragniemy miłości, którą przywykliśmy mierzyć pasją,
nastrojem, pociechą, radością. Nie ma pasji, nastroju, pociechy, radości. Jest
tęsknota i bolesne cierpienie poczucia nieobecności Boga. Nie umiemy jeszcze
oczekiwać, cierpliwie czekać. Ufamy bardziej niecierpliwości, której nie umiemy
poddać umiarkowaniu i łagodności. Trudno nam wyznać swój stan w pełni pokory i
prawdy. Pozwalamy emocjom sięgać po ich bezpośrednie cele i czynimy z tych
działań sposób przyspieszenia dochodzenia do Boga. Nie wiemy, że wolność Boga
rozstrzyga o spotkaniu. Jeszcze swymi działaniami przynaglamy Boga, gdyż nie
mamy wprawy w znoszeniu tęsknoty i cierpienia. Zarazem martwimy się, że
jesteśmy niecierpliwi, nie umiarkowani, niewierni, a tym samym za mało czyści.
Chcemy ten stan poprawić. Wprowadzamy ascetyczny rygor i niekiedy krzywdzimy
ludzi odmawiając Im swej obecności, swego zainteresowania, potrzebnej Im troski
i czułości. Jeszcze bowiem nie umiemy tych zachowań czynić sposobem wyrażania
miłości ludziom i Bogu, boimy się, że czynimy je celem, który oddala od Boga.
To umęczenie wprowadza nas w niebezpieczeństwo
zaniechania działań, wycofania się z walki o wytęsknioną miłość Boga. Wspiera
nas jednak dar męstwa, dar rady i dar rozumu, które zarazem wyzwalają w
przeżyciach swoje odwrotności.
Męstwo to wytrwałość w trudach, tęsknocie,
cierpieniu, w wierności prawdzie, dobru i Bogu. Często jednak mylimy męstwo z
odwagą. Decydujemy się na działania odważne, szybko realizowane, nie
przemyślane, nie sprawdzone w tym, czy są skuteczne. Odwaga jest odwrotnością
tchórzostwa, a nie znakiem męstwa. Męstwo jest związane z cierpliwością,
sprawiedliwością, pokutą i wspomagane darem męstwa właśnie opanowuje emocje
gwałtowne, chroni przed nieprzemyślanym działaniem. Potrzebna nam jest teraz
dobra wiedza, umiejętność trafnych identyfikacji, wprost metafizyka bytu i
teologia podstawowych prawd wiary. Dostarczają one pewności, gdy nikt nas nie
wspomaga radą, gdy nie wiemy, jak chronić swą potrzebę Boga. To zdezorientowanie
pogłębia w nas poczucie zagrożenia, które wyzwala niecierpliwość, bezradność,
wprost niemoc, podczas gdy powinna w nas pogłębiać się pokuta i cierpliwość
mimo nasilającego się głodu Boga. Głód zagraża życiu. Czasem Bóg ratuje to
życie wspomagając ludzi doznaniem widzeń Boga lub doświadczeniem mistycznym,
aby stały się one w tym zagubieniu i zdezorientowaniu oparciem dla pewności, że
jest, że otacza nas opieką. Ratują nas, wspomagając naszą naturalną pewność,
zwykłe doznania i myślenie, chroniące decyzję i emocje przed zachowaniami
niszczącymi życie religijne. A powinniśmy umieć kierować się wiarą.
Roztropność, wspomagana darem rady, mobilizuje
intelekt do pracy, do nabywania wiedzy o Bogu, o człowieku, o jego powiązaniach
z Bogiem i z ludźmi, do wiedzy o humanizmie i o życiu religijnym. Tej wiedzy
właśnie nam brakuje, skoro poddajemy się temu, co nam zagraża. Wiedza nie
powoduje rozwoju religijnego, pomaga jednak w rozpoznaniu i wyborze środków,
które kierują do celu ostatecznego i do zbawienia. Często, umiejąc korzystać z
wiedzy filozoficznej i teologicznej, popełniamy błąd utożsamienia tej wiedzy z
życiem religijnym. Na tym etapie, pod koniec biernych oczyszczeń, wprowadzających
na drogę zjednoczenia, zagraża nam ta subtelna pomyłka, tak zresztą zrozumiała.
Ceniąc rozważanie, jako modlitwę myślną, tak do tego przywykamy, że w ogóle
rozwijające się myślenie teologiczne, pełniejsze rozumienie Objawienia,
uznajemy za rozwój naszych kontaktów z Bogiem. Tymczasem te kontakty to miłość,
wiara i nadzieja, żywe więzi z Bogiem, gdy kochamy, wierzymy i oczekujemy tego,
co Bóg w nas wnosi przez dary Ducha Świętego. Te kontakty są tym, co Bóg w nas
utworzy, nie to, co my wypracujemy, wymyślimy i zdecydujemy. Pomylenie życia
umysłowego z żydem religijnym to niszczenie skutku biernych oczyszczeń, znowu
powrót do oczyszczenia czynnego, ujęcie Boga w nasz projekt i dostosowanie
siebie do tego projektu. Jeszcze więc pod koniec drogi biernego oczyszczenia
grozi nam jej zniszczenie tym niedopatrzeniem, które jest właśnie uznaniem
życia umysłowego za życie religijne. To życie umysłowe funkcjonuje teraz tak
jak ignorancja, która jest typowym przejawem rozpaczy w jej etapie utraty celu
życia. Znów jest nam potrzebny mistrz, nauczyciel, kierownik duchowy, ten,
który umie dobrze identyfikować, nie pomylić rzeczywistości z myśleniem o niej.
Potrzebna nam jest wiara jako trwanie przez prawdę w rzeczywistości Boga.
Wiarę wspomaga dar rozumu. Dzięki niemu lepiej i
trafniej rozumiemy Boga. Umiemy nie pomylić Go z naszym ujęciem, z ideą,
modelem. Ale w etapie biernych oczyszczeń jeszcze ingerujemy w działania Boga
nie akceptując ich, nie nawiązując do nich naszą działalnością. Jeszcze nie
stało się pełne uzgodnienie woli Boga z naszą wolą. Jeszcze zagrażają nam ślady
grzechów głównych, a najbardziej pycha, ta nie-/ wierność prawdzie i
umiejętność pominięcia siebie. Wciąż my, ja. Wciąż chcemy mieć własne zdanie na
temat kontaktów z Bogiem. A powinien je mieć Bóg, gdyż On tworzy nasze z Nim
‘powiązania. On jest autorem i przyczyną swej w nas obecności. Boga się nie,
zdobywa, lecz przyjmuje, jak każdy dar. Bóg wiąże się z nami w pozycjach daru
swej obecności i Osoby. Dar wymaga wolności i miłości, życie religijne jest z
tego względu miłością, stanowiącą sposób obecności z nas Boga.
Przed utratą celu życia, którym jest Bóg, ratujemy
ludzi wywołując także zgodę na samotność miłości. Dopuszczamy agonię potrzeby
szczęścia, daru wzajemności, uznania wyników naszej pracy, naszego czynnego
oczyszczenia. Uczymy tym samym uwalniania się od próżności i Pychy, a powoli
miłowania prawdy i dobra. To miłowanie wprowadzi radość pełną jeszcze
cierpienia, lecz i tęsknoty, która wyzwala zwierzenie, pracę, modlitwę i tym
samym wyrażanie miłości, zawsze zbliżającej do Boga.
8.3.3. Wydobywanie z zagrożeń w trzecim nawrócenia (w
drodze zjednoczenia)
Już jednoczymy się z Bogiem, już trwa miłość. Nie ma
jednak bezpośredniego spotkania, widzenia Boga „twarzą w twarz”, doznawania
Jego obecności. Jest tylko tęsknota. Jest nieobecność Boga w psychice,
emocjach, w intelekcie, woli, gdyż Bóg przebywa nie w tych władzach, lecz w
istocie naszej duszy. Trwa także w nas wiara i nadzieja, sposoby kontaktu z
Bogiem, dostępne na ziemi, wspaniałe, lecz oddzielające.
Zjednoczenie z Bogiem musi więc mieć jeszcze postać
modlitwy oschłej i bolesnej. Odsunęliśmy siebie, bliżej nas jest Bóg niż my.
Spełniamy jeden cel. Inne cele są na drugim miejscu. Nie pocieszają, nie
radują. Bóg obdarowuje nas swe;: osobą, nie pociechami i radością. Wiemy to,
lecz psychika jest głodna i Boga, i pociech, i radości. Znów więc dokucza nam
poczucie niespełnienia, odrzucenia i dokucza nam tęsknota. Trwamy przy Bogu i
całą wierność wyraża nasza modlitwa, stała, nieustanna, jako dostępna teraz
postać współobecności. Męczą nas też pokusy, lecz już wiemy, że są dziecinną
propozycją, naiwną. Umiemy im nie ulec. Pomaga nam w tym wierność, fascynująca
miłość. Intelekt skłania jednak do wybrania swych propozycji, wola ma ochotę
ujawnić się w swych wyborach, emocje pragną swych bezpośrednich celów.
Już jednak nic złego się nie stanie. Już miłość
łączy nas z Bogiem. Pokusy są tylko pokusami. Są nawet sposobami starcia z nas
śladu grzechów głównych.
Te ślady to skłonności, wsparte na tym, co nas
stanowi: na jedności duszy i ciała, lecz ukierunkowujące nas na nas. Tymczasem
rozwój wewnętrzny człowieka w poziomie humanizmu i życia religijnego to
skierowanie ku innym osobom, ku ludziom i Bogu, spełniane w powiązaniach przez
miłość, wiarę i nadzieję, pogłębiane darami Ducha Świętego. Pełne zjednoczenie
wymaga oczyszczenia także z tych skłonności. Pokusy przypominają nam te
skłonności i może także dzięki temu podejmujemy trud ich usunięcia.
Nie jest to likwidacja wszystkiego, co nasze. Jest
to nabycie prawidłowych odniesień do ludzi i Boga, wreszcie znalezienie się w
pełnej wolności, w dobrych rozpoznaniach i wyborach, trwanie w miłości,
podtrzymywane darami Ducha świętego i zarazem naszym myśleniem, decyzjami i
siłą emocji, włączonych w troskę o miłość.
‘ Dobre rozumienie i słuszne decyzje, rozjaśnianie
myślenia światłem Bożym i wypełnienie woli miłością to już postać modlitwy
ekstatycznej, otwierającej nas na ludzi i Boga, uwalniającej od ograniczającego
nas skierowania się do siebie i do celów drugorzędnych. Jesteśmy skierowani do
Boga. Rozumiemy wcielenie, mękę i odkupienie Chrystusa. Modlimy się. I tylko
boli nas w dalszym ciągu oddzielenie od Boga wiarą i nadzieją, poczucie
samotności.
To oddzielenie, sprawiające mękę, cierpienie,
bolesną tęsknotę, są tak wielkie, że przypominają umieranie. Myślę, że na tym
etapie modlitwy można właśnie umrzeć z tęsknoty. Święci wciąż wtedy wyrażali
Bogu zgodę na trwanie w tej męce. Pomagało im to uspokoić przeżycia.
Zagrożeniem życia religijnego jest w tym wypadku ewentualność
śmierci, przerwanie rozwoju życia religijnego, które powinno osiągnąć stan
modlitwy zjednoczenie przemieniającego, pełną jedność z Bogiem w miłości. Ten
bowiem stan Bóg chce utrwalić na zawsze w zbawieniu.
Wspomaga nas i chroni dar mądrości, który oczyszcza
i doskonali miłość. Chroni nas miłość, wywołująca postawę czci i służby,
wspomagająca zgodę na przyjęcie wszystkiego, co Bóg zdecyduje, gdyż dana nam
jest także jedność naszej woli z wolą Boga, najpełniejsza postać pokory.
W okresie biernego oczyszczenia duszy, w głównie
zjednoczenia z Bogiem, nie przeżywamy tego, co dzieje się w trzecim etapie
rozpaczy. Przeżywamy jednak modlitwę oschłego i bolesnego zjednoczenia. Aby ją
przetrwać, święci stosowali surowe umartwienia, ciężką pokutę. Zadawano im ból
kwestionując ich przywiązanie do Boga, szczerość i prawość ich życia
religijnego. Zgadzali się na ten ból, leczyli się tym bólem, umacniali, gdyż
już nic, nawet ból, nie mogły oddzielić ich od Boga. Chodziło o zdystansowanie
przeżyć, a nie powiązań z Bogiem. Te przeżycia atakowali rozważaniem brzydoty
grzechu, grozy piekła, by mleć siłę, wspartą emocjami, do zaufania miłosierdziu
Boga. Trzeba im pomagać przez obdarowywanie się zaufaniem, które przecież jest
odwrotnością zagrożenia.
A potem, zresztą zawsze, trzeba wzmacniać duchowe i
fizyczne siły do przetrwania tęsknoty. Te siły to motywy życia, wśród których
główny jest pokorą i cierpliwą zgodą na kierujące nami życzenia Boga.
Rozdział IX.
DROGA ŚWIECKICH DO ŚWIĘTOŚCI
9.1.
Próba określenia świętości
Chciałbym od razu podać tezę lub wnioski rozdziału,
aby w ten sposób poprosić o śledzenie przebiegu dokonanych przeze mnie analiz i
podawanych argumentów, swoiście wciągnąć w swoje myślenie, wywołać - jak „by
powiedział swoim językiem św. Bonawentura - współmyślenie nad tym rzeczywiście
ważnym tematem: droga świeckich do świętości. Wnioski bowiem, stanowiące
rozwiązanie tematu, całą swą siłę czerpią właśnie z wyznaczającej je
argumentacji.
Proponuję więc współpracę myślową, podobną do mojego
sposobu czytania powieści kryminalnej: gdy zna się już rozwiązanie, można wtedy
spokojniej,, cierpliwie i uważniej rozpoznawać powody, które naprawdę
wyznaczają rozwiązanie. Chciałbym ponadto wywołać nie tylko współmyślenie nad
tematem, lecz także przekonać do budowanej w tym rozdziale propozycji.
Tezę lub wnioski rozdziału można wyrazić najkrócej w
trzech grupach stwierdzeń:
1. Naszym
czasom potrzebna jest przede wszystkim uzyskiwana siłami naturalnymi mądrość i
budowana w nas przez Boga nasza świętość. Aby jaśniał w nas Bóg, aby stał się
czytelny i dostępny dla wszystkich w naszej świętości, gdyż nasze czasy są
poszukiwaniem Boga, upartym, bolesnym, często poza instytucjami, Kościołami, sakramentami,
nawet poza Chrystusem, co uniemożliwia spotkanie Boga.
Tylko w Chrystusie, z Nim i przez Niego zetkniemy
się z Bogiem i dostąpimy udziału w wewnętrznym życiu Boga, gdyż Chrystus będąc
zarazem Bogiem i człowiekiem przystosował w sobie, jako człowieku,’
nieskończone życie Boga do miary ludzkiej pojemności. Jest z tego względu drogą
i sposobem naszego udziału w wewnętrznym życiu Boga. Nie ma innej drogi i
innego sposobu. Nie można poza Chrystusem realnie spotkać się z Bogiem.
Nasza świętość to nie mglisty, odległy, pojęciowy
Ideał, lecz jaśniejący w nas, czytelny i dostępny dla wszystkich, realnie
obecny w nas Chrystus razem z całą Trójcą Świętą, gdyż Bóg Ojciec dzięki
odkupieniu nas przez Chrystusa i na Jego miarę realizuje - uświęcającą nas
działalnością Ducha Świętego - zamieszkanie w nas Trójcy Świętej i nasz udział
w swym wewnętrznym życiu.
Myli się Kierkegaard twierdząc, ze nieskończoność
Boga nie pomieści się w skończoności człowieka. Byłoby tak bez Chrystusa.
Chrystus jednak - powtórzmy - w swej bosko-ludzkiej osobie uzgodnił
nieskończone życie Boga ze skończonymi możliwościami człowieka. I dosłownie,
gdy umiłujemy Chrystusa, „Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i
będziemy w nim przebywać” (J 14,23).
Mylą się także teologowie hinduscy, myli się
hippizująca młodzież, gdy chcą doświadczać Boga poza chrześcijaństwem.
2. Świętość
więc to tyle, co sprawiana w nas przez Boga, darowana nam, realna i trwała
obecność w nas Trójcy Świętej.
Jest to określenie świętości ze względu na jej
przyczyny, oczywiście świętości ludzi, a więc świętości uzyskanej, stąd
przypadłościowej wobec istoty osoby ludzkiej, świętości polegającej na stałej
łączności człowieka z Bogiem.
Świętość Boga jest Jego atrybutem, polegającym na
wyniesieniu Boga ponad wszystkie stworzenia z racji Jego samoistnienia.
Świętość Chrystusa, v; przeciwieństwie do przypadłościowej świętości ludzi,
teologowie nazywają świętością substancjalną. Oznacza to, że jedność osobowa w
Chrystusie natury ludzkiej z naturą Boską stała się czynnikiem nieutracalnego
uświęcenia w Chrystusie Jego natury ludzkiej.
Naszą ludzką świętość możemy utracić, gdy Bóg nie
utrwali w nas swej z nami łączności. Świętość Chrystusa jest więc konsekwencją
Jego bytowej struktury, gdy Bóstwo z człowieczeństwem stało się z woli Boga
jedną osobą. Świętość ludzi jest zawsze tylko obdarowaniem nas przez Boga
przyjaźnią na sposób realnego przebywania w nas Boga.
Oprócz określenia świętości ze względu na, jej
przyczyny, można podać także określenie świętości ze względu na skutki, którymi
w nas jest przemiana duchowa, wywołana i pogłębiana w nas realną obecnością
Boga.
Świętość więc, jako przemiana duchowa człowieka, to
tyle co pogłębianie się miłości między człowiekiem i Bogiem w wyniku
jednoczenia woli ludzkiej z wolą Boga, a w związku z tym rozwój tak zwanego
organizmu nadprzyrodzonego w człowieku. Organizm ten to łaska uświęcająca,
cnoty wlane i dary Ducha Świętego. Chodzi o to, że Bóg realnie obecny w istocie
osoby ludzkiej, co nazywamy łaską, wnosi zarazem we władze duchowe człowieka
sprawność naszego kierowania się do Boga i realnego dosięgania Go jako osoby, a
nie tylko jako pojęcia, co jest dostępne sprawnościom naturalnym. Te sprawności
nadprzyrodzone nazywamy wlanymi, cnotami moralnymi i teologicznymi. Bóg wnosi
też zarazem dary Ducha Świętego, które są daną nam do dyspozycji umiejętnością
odbioru wszystkich dokonywanych w nas przez Boga przekształceń i natchnień,
ujawniających nam cele działań. Chcemy tych celów i tych działań, gdyż właśnie
jest już w nas jedność naszych życzeń z życzeniami Boga, jedność naszej woli i
woli Boga. Cnoty wlane są więc danym nam do dyspozycji, lecz wniesionym w nas
przez Boga sposobem nawiązania z Nim kontaktu, a dary Ducha Świętego są sposobem
przyjmowania oddziaływań obecnego w nas Boga. Dary Ducha Świętego owocują w nas
swoistymi postawami i działaniami, wśród których najdonioślejsze Ewangelia
nazywa błogosławieństwami.
Określenie świętości przez wskazywanie na jej
przyczyny oraz przez wskazanie na skutek działania tych przyczyn możemy nazwać
teologiczno-strukturalnym aspektem świętości.
Aby jednak Bóg, jako przyczyna naszej świętości,
mógł wywołać skutek, którym jest przemiana duchowa człowieka, musi dokonać się
w nas proces tej przemiany. W realnie istniejącym człowieku ta przemiana to
tyle, co trwałość realnych i coraz głębszych relacji z Bogiem, powodowanych
przez Boga Jego w nas obecnością, a zarazem przez nas przyjmowanych, wybranych,
akceptowanych. Trwanie relacji, wiążących Boga z człowiekiem i człowieka z
Bogiem, wymaga właśnie procesu, współpracy, uzgadniania życzeń człowieka z
życzeniami Boga. Wymaga zarazem sposobów lub środków powodujących, że te
uzdolnienia i utrwalanie się powiązań faktycznie się dzieją, realnie, a nie
tylko w marzeniu, myśleniu, projektowaniu. Stosowanie tych środków, powodujących
duchową przemianę człowieka to pedagogiczno-ascetyczny aspekt świętości.
Uzyskujemy trzecie określenie świętości ze względu
nie na jej przyczyny lub skutek działania tych przyczyn, lecz ze względu na
sposoby lub środki’ pogłębiania się w nas realnych powiązań z Bogiem. W
temacie, który podejmuję, chodzi o te sposoby lub środki, które realizują lub
mogą realizować świeccy. Chodzi wprost o świecką drogę świętości.
3. Chciałbym
wyraźnie podkreślić, że stosowane wobec nas przez Boga środki sakramentalne,
przekazane nam przykazania i rady ewangeliczne, są te same dla wszystkich
chrześcijan. W tej grupie środków nie ma różnic między drogą do Boga osób
świeckich i duchownych. Różnice zachodzą w dziedzinie środków ascetycznych,
wyznaczonych charyzmatami, to znaczy powołaniem do określonych posług
duchownych, „mających na ‘celu odnowę i dalszą rozbudowę Kościoła”, jak określa
to „Konstytucja dogmatyczna w Kościele” 12,32. Świecka droga świętości to tyle
więc, co odrębność posług duchowych i związany z nimi typ umartwienia,
stanowiących właśnie środki ascetyczne.
W świetle podanych wyjaśnień temat rozdziału da się
wyczerpać w trzech zagadnieniach: Świeccy w Kościele, droga świeckich do Boga
ze względu na posługi duchowe, droga świeckich do Boga ze względu na właściwe
tej drodze środki ascetyczne.
Kim są świeccy? Jaka jest ich rola i pozycja w
Kościele?
Nazwa „świeccy” pochodzi od nazwy „świat”. W
Ewangelii „świat” oznacza tych ludzi, którzy organizują swoje życie poza
Bogiem, często w walce z Bogiem. Oto znamienne wypowiedzi; „Na świecie było
(Słowo), lecz świat Go nie poznał” (J 1,10), „Jeśli was świat nienawidzi,
wiedzcie, że Mnie pierwej znienawidził” (J 15,18). Taki świat trzeba odrzucić.
W ujęciu św. Pawła świat to natura skalana grzechem i zarazem natura
potrzebująca uświęcenia. Gilson w książce „Chrystianizm a filozofia” dodaje, że
świat to „uchylenie się od uczestnictwa w łasce”. A współczesny teolog Metz
uważa, że świat to wszystko to, co nie jest sakramentem. Myśl Ewangelii staje
się jaśniejsza; jesteśmy w świecie, który możemy uświęcić. Mamy wnosić w świat
łaskę, powodować, aby świat poznał Chrystusa, aby zamiast nienawiści skierował
do Chrystusa miłość.
Ale literatura ascetyczna, przybliżająca te myśli i
sposoby ich realizacji, wciąż akcentuje, że świętość polega na oderwaniu się od
świata, na realizowaniu rad ewangelicznych, co wymaga życia zakonnego. Tych,
którzy nie są zakonnikami, Merton pociesza tym, że pozostanie w świecie jest
też powołaniem, że służąc przez małżeństwo rodzinie przełamujemy egoizm. Bouyer
doda, że małżeństwo zakorzenia nas raczej w świecie. Wynika z tego wszystkiego,
że życie zakonne pozwala w pełni udoskonalić miłość do Boga i bliźniego i że
życie w świecie nie pozwala osobom świeckim uzyskać pełnej doskonałości. Mówi
się nawet, jak np. Guiliy z Georgetown w Gujanie Brytyjskiej, że mężczyźni i
kobiety w zgromadzeniach religijnych powinni, „żyć całkowicie i bez reszty w
swoim samopoświęceniu ku chwale Pana naszego”, a od świeckich „należy wymagać
tylko, żeby prowadzili życie według słów Ewangelii”. Dodajmy, że przecież
wszystkich ludzi na mocy odkupienia i powołania, abyśmy byli doskonali, „jak
doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5., 48), obowiązuje i Ewangelia, i
przykazania, i rady ewangeliczne, w ogóle pełna świętość.
Porządkując te akcenty „Konstytucja dogmatyczna o
Kościele; (31) ustala, że świeccy to ci ludzie, którzy nie są kapłanami czy
zakonnikami, którzy są wcieleni przez Chrzest w Chrystusa, którzy na mocy
chrztu i bierzmowania, a szczególnie dzięki Eucharystii, udzielającej i
podtrzymującej miłość do Boga i ludzi, są „uczestnikami kapłańskiego,
prorockiego i królewskiego urzędu Chrystusa”, wreszcie ci, którzy „pośród...
spraw i obowiązków świata w zwyczajnych warunkach życia rodzinnego i
społecznego zajmują się sprawami świeckimi po myśli Bożej”.
Zbierając wszystkie pozytywne akcenty, możemy
przyjąć zgodnie z Ewangelią i „Konstytucją dogmatyczną o Kościele”, że świeccy
to ci ludzie, którzy kochają Chrystusa, który na mocy wszczepienia w Chrystusa
przez chrzest, łaskę i miłość są kapłanami w kapłaństwie wspólnym bez charyzmatu
kapłaństwa hierarchicznego i bez oficjalnej, wyznaczonej ślubami zakonnymi, funkcji
publicznego świadczenia, że Bóg jest najgodniejszy miłości, którzy jednak, jako
kapłani w kapłaństwie wspólnym, ukazują Boga innym ludziom przykładem swego
życia, ożywionego wiarą, nadzieją, miłością, darami i owocami darów Ducha
Świętego, którzy tym samym sprawiają, że Ewangelia jest realizowana w świecie.
Jest więc świat uchylający się od powiązań z Bogiem
i jest świat kochający Boga. Świat osób powiązanych z Bogiem przez Chrystusa
ukazuje Boga innym ludziom, przez co kieruje do Boga ich miłość. To jest
właśnie pełnienie kapłaństwa wspólnego.
Ta rola i pozycja świeckich w Kościele, czyli we
wspólnocie wszystkich osób rozumnych z Chrystusem, kieruje już do zadań i
posług duchowych, czyli do życia wyznaczonego tymi posługami, do realizowania
przez świeckich drogi do świętości.
9.3.
Droga świeckich do Boga ze względu na posługi duchowe
Wiedząc, kim jesteśmy, my świeccy w Kościele,
rozumni ludzie kochający Boga i przez Boga kochani, a dzięki tej miłości
wszczepieni w Chrystusa, latorośle w krzew winny, i przez to wszczepienie
uczynieni wspólnotą kapłanów, gdyż Chrystus substancjalnie jest kapłanem, swą
bytową strukturą spotykający człowieka z Bogiem, wiedząc to wszystko znajdujemy
właśnie w tej naszej pozycji skalę naszych zadań.
Uwyraźnijmy te zadania, aby w następnym punkcie
rozważań zobaczyć, jak je realizować, gdyż to „jak” wyznacza ascetyczny aspekt
naszej drogi do Boga.
W „Konstytucji dogmatycznej o Kościele” czytamy
najpierw, że „jeden tedy jest Lud Boży wybrany... wspólna jest godność,
wynikająca z odrodzenia się w Chrystusie, wspólna jest łaska, wspólne jest
powołanie do doskonałości, jedno jest zbawienie, jedna nadzieja i miłość
niepodzielna” (32). Ale jest w Kościele „rozmaitość łask, posług duchowych i
działalności” (32). „Duch Święty nie tylko przez sakramenty uświęca, ale
udzielając darów..., przez które czyni... (wiernych) zdatnymi... do
podejmowania rozmaitych dzieł lub funkcji mających na celu odnowę i dalszą
rozbudowę Kościoła... Te charyzmaty są pożyteczne dla potrzeb Kościoła” (12).
Powtórzmy więc, że dla wszystkich chrześcijan Bóg
obmyślił te same sakramenty, przykazania, rady ewangeliczne, tę samą godność
synów, to samo powołanie do świętości, tę samą miłość darowaną przez Boga,
jedno zbawienie. Różne są tylko posługi duchowe, które spełniając w
posłuszeństwie Bogu i w miłości do Boga pozwalamy Duchowi Świętemu pełnić w nas
Jego dzieło uświęcenia.
„Konstytucja dogmatyczna o Kościele” wymienia te
nasze zadania, którymi służymy wspólnocie Kościoła. Są one naszą posługą
duchową w Kościele, naszą rolą wobec wspólnoty wiernych.
Według „Konstytucji dogmatycznej” (31 i 32) zadania
świeckich są następujące:
1 „A ty promieniując wiarą, nadzieją i
miłością ukazywali innym Chrystusa”.
2 Ewangelią „rozświetlać wszystkie sprawy
doczesne... i tak nimi kierować, aby się ustawicznie dokonywały i rozwijały po
myśli Chrystusa i aby służyły chwale Stworzyciela i Odkupiciela”.
3 „Ludzie świeccy... powołani do tego, aby...
przyczynili się do wzrostu Kościoła i do jego ustawicznego uświęcania”.
4 „Aby czynić obecnym i aktywnym Kościół w
takich miejscach i w takich okolicznościach, gdzie jedynie przy ich pomocy stać
się on może solą ziemi”.
Nasza
więc droga do Boga od strony zadań, czyli posług duchowych polega po prostu na
budzeniu w ludziach miłości do Boga siłą i przykładem naszej wiary, nadziei i
miłości. Swoim wewnętrznym wyposażeniem, które jest pełnieniem Ewangelii i
przyjściem Boga w nasze wewnętrzne środowisko miłości, mamy rozświetlać
wszystkie sprawy. Powodujemy w ten sposób wzrost uświęcenia Kościoła i świata
wprowadzając Kościół, to znaczy związki ludzi z Bogiem, tam, gdzie uda się nam
dotrzeć. Rozszerzamy w ten sposób Boski plan zbawienia, to znaczy plan
wspólnego przebywania ludzi z Bogiem.
Zadania i posługi duchowe, skutecznie przez nas
realizowane, wskazują na to, że uzyskaliśmy uzdalniający nas do ich wykonania
dar Ducha świętego, charyzmat, „pożyteczny dla potrzeb Kościoła”.
Ks. A. Zuberbier w książce „Wierzę” (Katowice 1969,
s. 36) wyjaśnia, że charyzmat to dar Ducha Świętego dany osobie dla jej służby
w społeczeństwie. Dar ten jest zarazem wezwaniem i uzdolnieniem do odpowiedzi
na wezwanie. Każdy człowiek społeczności chrześcijańskiej posiada własne
wezwanie i własne dary, uzdalniające go „do podejmowania rozmaitych dzieł i
funkcji, mających na celu odnowę i dalszą rozbudowę Kościoła”.
Każdy człowiek na swój sposób i na miarę ożywiającej
go miłości do Boga pełni zadania chrześcijanina jako posługi duchowe wobec innych.
To prawda. Może jednak nie odróżnić zadań wspólnoty od własnych zadań jako
jednostki realizując zresztą zadania wspólnoty. Brak tego odróżnienia przejawia
się w pomyleniu tak zwanej duchowości grupowej (ogólnej) z duchowością osobistą
(jednostkową). Powinniśmy uzyskiwać duchowość osobistą, gdyż nasze spotkanie z
Chrystusem jest osobiste, mimo że dzieje się we wspólnocie, w Kościele. Często
jednak kształtujemy w sobie duchowość anonimową, ogólną, modelową. Tymczasem
nigdy nie zrealizujemy modelu. Zresztą chodzi nie o model, lecz o realne
spotkanie z Chrystusem.
Duchowości grupowej grozi kilka niebezpieczeństw:
a) Mitologizacja.
Znaczy to, że wspólny dla wszystkich model realizacji zadań chrześcijanina może
stać się ważniejszy niż Chrystus. I będziemy sprawdzali stopień realizacji
zadań modelem posług duchowych, a nie życzeniami Chrystusa. To subtelna
różnica, lecz jakże ważna)
b) Tworzenie
pedagogiki schematycznej. Siebie będziemy dostosowywali do modelu, a więc do
idei, do pojęć, a nie do osoby żywego Chrystusa,
c) Pomylenie
życia umysłowego z życiem religijnym. Może się zdarzyć i często się zdarza, że
w naszym myśleniu jesteśmy przepełnieni problematyką Boga, a na codzień nie
spotykamy się z realnym Chrystusem, który staje się obecny w nas i wśród nas
przy każdym łamaniu chleba: gdy dzielimy się chlebem eucharystycznym, gdy dzielimy
się z głodnymi każdym chlebem: naszymi dochodami, naszą wiedzą, czasem,
dobrocią, miłością, gdy pocieszamy smutnych, leczymy chorych, odwiedzamy i
bronimy oskarżonych, skrzywdzonych, uwięzionych, gdy podtrzymujemy wątpiących,
gdy wspomagamy wszystkich potrzebujących.
Duchowość grupowa ma też swoje, zalety: Jest
programem i zachętą do głębszego poznawania prawdy Objawionej, do modlitwy o
dar mądrości, do poznawania natury całego stworzenia, jego wartości dla chwały
Bożej, do przekształcania urządzeń i warunków, aby nie skłaniały do grzechu,
lecz sprzyjały praktykowaniu cnót, do wyróżnienia praw i obowiązków
chrześcijanina i obywatela, do uzgodnienia celów tych dwóch społeczności.
Duchowość osobista, jednostkowa, to realnie spotykać
Chrystusa, pogłębiać w sobie miłość do Boga i ludzi, kontaktować tego oto
człowieka z Ewangelią, Eucharystią, Chrystusem, wspomagać określonych ludzi
według ich potrzeb, a nie według teoretycznej koncepcji ich potrzeb, dopuszczać
wobec tego wielorakość realizacji Ewangelii, nie pilnować zgodności z modelem
życia religijnego, lecz zostawić miejsce działaniu Ducha Świętego, co oznacza
uszanowanie wolności człowieka i wolności Boga.
Wypośrodkowanie między duchowością grupową nawet tak
czcigodną jak duchowość benedyktyńska, karmelitańska, franciszkańska,
dominikańska, a duchowością osobistą, uzyskaną w ramach duchowości grupowej
przez kontakt nie z ideą, lecz z Chrystusem, jest trudne. Pomaga w tym problem
drogi.
W „Konstytucji dogmatycznej o Kościele” (32)
występuje termin droga: „A jeżeli nie wszyscy w Kościele idą tą samą drogą,
wszyscy jednak powołani są do świętości i ta sama przypada im w udziale wiara
dzięki sprawiedliwości Pańskiej”. Wszystkim więc dostępna jest wiara i
świętość, mimo, że droga do wiary i świętości jest różna z racji „rozmaitych
posług duchowych”. Jest różna co do zadań wobec osób i wspólnot. Jest ta sama,
wspólna i osobista w dziedzinie realnego spotkania Boga. W Ewangelii bowiem znajdujemy
także termin droga. Tu Chrystus mówi: „Ja jestem drogą” (J 14,5). Chrystus jest
drogą. W Nim rozwiązuje się dylemat dwu duchowości. Wykonać bowiem swoje
chrześcijańskie zadania, to ukochać nade wszystko Boga i ludzi. Miłość zawsze
jest uniknięciem błędów, pomyłek, grzechów.
9.4.
Droga świeckich do Boga ze względu na właściwe tej drodze środki ascetyczne
Jak realizować zadania, posługi duchowe, aby służąc
nimi wspólnocie ludzi zarazem służyć każdemu, konkretnemu człowiekowi i
uzyskiwać w nim i w sobie pogłębienie wiary, nadziei, miłości, całą powodowaną
w nas’ przez Ducha świętego przemianę duchową, wewnętrzną doskonałość, „jak
doskonały jest Ojciec nasz niebieski” (Mt 5,48), zgodnie z życzeniami Boga,
podanymi nam w „Księdze Kapłańskiej”: „Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty,
Jahwe, Bóg wasz” (Kap 19,2). Jak realizować?
To „jak” wyznacza ascetyczny aspekt naszej drogi do
Boga, to znaczy zespół sposobów i środków umożliwiających pełnienie zadań
chrześcijanina, które tworzą i wyrażają naszą świętość w sensie przemiany
duchowej, jako skutku obecności w nas Boga, będącego przyczyną naszej
świętości, zadanie lub posługi duchowe już znamy. Sposoby i środki pełnienia
tych posług, dzięki wyznaczającym je charyzmatom, musimy wymienić. Nie chodzi
jednak o receptę psychologiczną i sytuacyjną. Ten psychologiczny i sytuacyjny
sposób wyznaczy nasza miłość, nasza dobroć i życzliwość wobec ludzi, nasz
ludzki takt, rozsądek i rozumność, pozwalające znaleźć właściwe słowo,
skuteczne ukazanie Boga. Chodzi raczej o ukształtowanie podstaw skutecznego
apostołowania, pełnienia posług duchowych, w tym samym sensie, jak charyzmaty
są uzdolnieniem do realizowania zadań chrześcijanina. Ascetyka ma uzdolnić do
odbioru charyzmatów, do przyjęcia łaski, obecności w nas Boga. Ma usunąć nasze
opory i uwrażliwić nas na to, co wnosi w nas Bóg. Ma spowodować metanole.
Raz jeszcze podkreślmy najpierw, że zachodzi
podstawowa różnica między środkami sakramentalnymi, przykazaniami, radami
ewangelicznymi, wnoszonymi w nas i w nasze życie przez Boga, a środkami
ascetycznymi, wybieranymi przez nas dla lepszego skorzystania ze środków,
udzielanych przez Boga i dla pełniejszego wykonania wyznaczonych charyzmatami
zadań.
Z kolei zauważmy, że wybierane przez nas środki
ascetyczne mogą być stałe i zmienne. Środki stałe są sprawdzonym przez wieki w
wychowaniu chrześcijańskim sposobem motywowania i kierowania naszej miłości do
Boga. Środki zmienne są zespołem działań w danej epoce i służą do wydobycia się
z nastawień, rozumień, przyzwyczajeń, utrudniających w danym’ czasie zbliżanie
się do Boga. Obydwa rodzaje tych środków są kulturowe.
Dodajmy, ze środki sakramentalne są także związane z
momentem kulturowym, którym jest np. liturgia sakramentów, ich teologia. Jako
jednak w swej Istocie nadprzyrodzone są konieczne.
Środki ascetyczne nie są konieczne. Są potrzebne. I
są niekiedy niezastąpione. Z tego względu są stałe. A gdy można je zamienić, są
zamienne.
Środki ascetyczne stałe to wypracowane przez nas
etapy modlitwy, jak modlitwa ustna, myślna, afektywna, prostego wejrzenia.
(Modlitwę kontemplacji czynnej i modlitwę kontemplacji biernej, przejawiającej
się w modlitwie zjednoczenia bolesnego, ekstatycznego, przemieniającego,
kształtuje w nas Bóg). Te stałe środki to w związku z tym oczyszczenie czynne
duszy, gdyż oczyszczenie bierne przeprowadza w nas sam Bóg. Oczyszczenie czynne
wymaga rozumienia człowieka i rozumienia Boga. Wymaga więc filozofii i
teologii, ich poznania, studiowania, formułowania, poprawiania. Wymaga wiedzy,
a często aż mądrości. Poprzez potrzebną nam, a głównie wychowawcom życia
religijnego, filozofię i teologię, wciąż poprawianą, doskonaloną, wchodzimy w
zespół środków ascetycznych zmiennych.
Środki ascetyczne zmienne to np. studia, wyrabiające
myślenie i wrażliwość na to, co prawdziwe, głównie studium filozofii i
teologii. To reguła zakonna, a u osób świeckich styl życia godny człowieka,
praca umysłowa i fizyczna, obowiązki zawodowe. I wyznaczone tym wszystkim
umartwienia, to znaczy nie podejmowanie tego, co oddala od wybranych przez nas
zadań.
Środki ascetyczne stałe i zmienne mają nam pomóc w
poradzeniu sobie z tym, co w kulturze i naszej psychice, tworzonej przez
kulturę, oddala od Boga. W naszych czasach środki te powinny nam pomagać w
rozpoznaniu i uzasadnieniu właściwego celu życia, w przetrwaniu cierpienia i
dokonanych w nas przez Boga oczyszczeń, w przetrwaniu pokus przeciw wierze,
nadziei, miłości, w zaufaniu Bogu, w umiłowaniu Jego życzeń wyrażonych w
Ewangelii, aby ukazywanie ludziom Chrystusa przykładem życia było na chwałę Bożą.
Wydaje się, że w naszych czasach środki ascetyczne
zmienne, umacniające nas wobec postaw, dominujących w kulturze, ukazujące styl
życia i właściwy dla każdego z nas typ umartwienia, z kolei umożliwiające
pełnienie zadań chrześcijanina, powinny być następujące: przede wszystkim
nabywanie umiejętności pełnienia wobec ludzi naszych funkcji kapłaństwa
wspólnego, nabywanie umiejętności obdarowania dobrocią i przyjaźnią, stałe
wychowanie miłości, nabywanie zdolności nieustannej modlitwy.
Odróżniamy kapłaństwo wspólne od kapłaństwa
służebnego. Kapłaństwo służebne (nazywane często kapłaństwem hierarchicznym)
jest charyzmatem powołującym do stałej posługi sakramentalnej. Przez włożenie
rąk, staje się ona sakramentem, czyli znakiem i faktyczną, zbawczą obecnością
Chrystusa, spełniającego przez kapłana posługę sakramentalną. Stanowiąc
Kościół, wszyscy już jesteśmy sakramentem zbawczej obecności Chrystusa w nas i
w świecie. W tym Kościele Duch święty powołuje spośród nas kogoś właśnie do, służby
urzędowego i nieomylnego zastępowania Chrystusa. Musimy bowiem nieomylnie
wiedzieć, że ten chleb stał się ciałem Chrystusa, że grzechy zostały
odpuszczone.
Kapłaństwo wspólne polega na tym, że każdy z nas
przez przykład dobrego życia, ożywionego wiarą, nadzieją i miłością, ujawnia
wobec ludzi, iż rodzą się w człowieku owoce darów Ducha świętego, gdy
ukochaliśmy Chrystusa, oraz że każdy z nas przez udział w liturgii
eucharystycznej oddaje wszystko Bogu.
Kapłaństwo wspólne zobowiązuje nas właśnie do tego i
polega na tym, abyśmy nie zatrzymywali dla siebie żadnych wartości, nawet Boga,
lecz abyśmy wszystkim dzielili się z ludźmi i abyśmy kierowali do Boga naszą
miłość i miłość ludzi, którzy nas obdarowali miłością. Jesteśmy celem tej
miłości, lecz zarazem jej drogą do Boga. Mamy prawo tę miłość podjąć, cieszyć
się nią, lecz - ponieważ przenosimy swą miłość w wieczność Boga - powinniśmy
darowaną nam miłość ludzi skierować także do Boga, aby trwała z nami wiecznie
jako chwała Boga i znak Jego nieskończonej wobec nas miłości.
Nawet w kapłaństwie służebnym liczy się kapłaństwo
wspólne, jako właśnie kontaktowanie ludzi z Bogiem przez przykład poziomu
naszego życia religijnego, wyrażającego się w dobroci i miłosierdziu,
wywołanych w nas darami Ducha Świętego. Ten przykład musi być dany w warunkach,
które polegają nie na instytucjonalnym, lecz na osobowym podjęciu spraw i
cierpień ludzkich. To osobowe podjęcie miłości nie może polegać na ustawianiu
siebie jako celu czyjejś miłości. Musi być raczej otwarciem tej darowanej nam
miłości na miłość Chrystusa, musi być właśnie posługą kapłańską.
Jest to trudna umiejętność. Musimy się jej uczyć i
musimy modlić się, aby jej uczył nas sam Bóg.
9.4.2. Obdarowywanie dobrocią i przyjaźnią
Wszystkich nas wprost obowiązuje wobec każdego
człowieka obdarowywanie go dobrocią i przyjaźnią, gdyż tak postępował Chrystus.
Znaczy to, że najpierw obowiązuje nas i czeka
ogromny trud ustawienia siebie na drugim miejscu. Pierwsze dla nas mają być
czyjeś sprawy i sam drugi człowiek. Moimi sprawami zajmę się później, drugi
człowiek jest ważniejszy niż ja. Taka postawa jest rezygnacją z egoizmu. „Żyję
ja, już nie ja”, pierwszy jest Chrystus, inna niż ja osoba, także więc drugi
człowiek. I dopiero wtedy dobroć nie jest dodatkiem do spraw, różni się od
uprzejmości, jest naprawdę dobrocią, czyli darem nas samych darowanych drugiemu
człowiekowi w tym sensie, że na serio liczą się jego sprawy, jego zmartwienia i
troski. Wzajemność takiej postawy, ktoś drugi tak samo nas traktujący poważnie,
jako dla siebie najważniejszą sprawę, jest dopiero przyjaźnią.
Taką właśnie dobrocią i taką przyjaźnią powinniśmy
się obdarowywać. Wtedy sprawy drugiego człowieka widzimy tak, jak on je widzi,
wtedy jego cierpienie będąc naszym cierpieniem realnie nas boli.
Obdarowanie każdego człowieka dobrocią i przyjaźnią
znaczy więc ponadto umiejętność wzięcia na siebie czyjegoś cierpienia.
Nie jest to łatwe. Bóg wie o tym i osobiście nam w
tym pomaga.
Przyjaźń, która jest wzięciem na siebie czyjegoś
cierpienia w sensie natychmiastowego zareagowania na to cierpienie, ulżenia
komuś, ochronienia go, nazywa się w Ewangelii miłosierdziem. Nie jest cnotą
naturalną, wypracowaną w nas przez powtarzanie. Nie można bowiem wyćwiczyć się
w przyjaźni. Jako wzajemna miłość, przyjaźń jest od razu cnotą wlaną, czyli
zdolnością wniesioną w nas przez Boga. Ale przyjaźń, jako wzięcie na siebie
czyjegoś cierpienia nie jest cnotą naturalną i nie jest cnotą wlaną. Jest w nas
owocem darów Ducha świętego. I wśród tych owoców, wśród skutków obecności w nas
Ducha Świętego, jest najwznioślejszym owocem, nazywanym -w Ewangelii
błogosławieństwem. A bez błogosławieństw nie możemy się zbawić, nie jest
możliwe nasze na zawsze zjednoczenie z Bogiem.
Musimy pozwolić Bogu tak rozwijać w nas życie
religijne, aż zaczną w nas funkcjonować skutki-owoce darów Ducha świętego.
Wtedy staniemy się miłosierni, wtedy dopiero pochylimy się nad czyimś
cierpieniem z autentyczną dobrocią, która nie onieśmiela i oddala, lecz właśnie
jest faktyczną wspólnotą spraw.
Lecz jeszcze na tym poziomie możemy zachować się w
dwojaki sposób:
Możemy podjąć czyjeś cierpienie ze względu na jakąś
kochaną osobę lub nawet ze względu na Boga. Wtedy obdarowujemy przyjaźnią i
dobrocią nie tego człowieka, który cierpi, lecz osobę, która jest motywem.
Wtedy działamy na sposób instytucji. Wtedy ten cierpiący człowiek nie jest dla
nas ważny. Spełniamy wobec niego zlecone zadanie. Wtedy jeszcze ranimy i
zadajemy ból przewijając rany i zmniejszając ból. Tak łatwo wystąpić jako
instytucja miłosierdzia, instytucja dobroci, instytucja przyjaźni. Nawet przy
pięknym motywie względu na Boga.
Nie obdarowujemy dobrocią i przyjaźnią jako
instytucja, lecz jako ten oto współczujący człowiek wtedy, gdy motywem
miłosierdzia jest to konkretne czyjeś cierpienie i ten cierpiący człowiek. On
sam jako motyw, powód, ze względu na niego samego obdarowany naszą dobrocią,
przyjaźnią, miłosierdziem. Wtedy dopiero odczytujemy człowieka nie w instytucji
zbawienia, lecz w samym fakcie zbawienia, w dobroci i poświęceniu Chrystusa.
Powtarzamy bowiem Chrystusa w Jego motywach. Chrystus zbawia człowieka’ z
miłości do człowieka.
9.4.3. Stałe wychowywanie miłości
Pogłębianie w sobie miłości do Boga jest właściwie
łatwe, a zarazem jest ogromnie trudne. Przypatrzmy się krótko temu, co każdy z
nas przeżywa, gdy kogoś kocha.
Chłopak myśli o swej dziewczynie, wciąż ma w oczach
jej obraz, spaceruje myśląc o niej, budzi się i natychmiast kieruje do niej swą
tęsknotę, zasypia planując na jutro spotkanie i rozmowy, przerywa pracę, gdy
narastająca potrzeba obecności wybranej dziewczyny nie daje mu spokoju.
Gdyby przedmiotem takich nastawień był także Bóg,
byłby to stan uświęcający miłość. Gdyby spacerujący chłopak myślał wciąż także
o Bogu, gdyby miał w sobie obraz duchowej sylwetki Chrystusa, gdyby budząc się
był natychmiast porwany przez tęsknotę Boga, gdyby zasypiał planując jutrzejszy
kontakt z realnym Chrystusem w Eucharystii i nieustanny, wewnętrzny dialog
modlitwy, gdyby mogła go zdominować miłość do Boga, byłoby to coś, co można
nazwać znakami drogi do świętości.
Nie chodzi tu o nastrój, o uniesienie, p psychiczną
dominację tęsknoty za Bogiem. Chodzi o to, co można nazwać głodem Boga, jakimś
najgłębszym nastawieniem duszy na przedmiot miłości. Łatwo tu wpaść w
sentymentalizm, łatwo się pomylić i nastroje uznać za życie religijne.
Wiemy od klasyków życia religijnego, że świętość
rodzi się w cierpieniu, w bolesnej męce nakierowywania swej miłości na Boga, w
poddaniu duszy obróbce, dokonywanej przez miłość Bożą. Wiemy też, że w psalmie
41 Duch Święty wyraźnie nam nakreślił męczeńską tęsknotę za Bogiem: „jak łania
pragnie wody ze strumienia, tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże”. Ten obraz
jest wstrząsający: łania na pustyni umierająca z pragnienia. Jest to obraz
duszy, która tęskni do Boga. Miłość wywołuje cierpienie, gdyż tęsknota jest
cierpieniem.
Dzisiejszy człowiek religijny musi normalnie
pracować w fabryce, w biurze, budować domy, uprawiać muzykę, czytać prasę,
powieści, znać matematykę, sztukę. Ale dzisiejszy człowiek także przeżywa
miłość.
Miłość zawsze jest ta sama. Zawsze jest swoistym
głodem duszy, potrzebą obecności osób kochanych, jest dojmującą tęsknotą.
Chodzi tylko o to, aby wszystko dotyczyło także Boga.
Ten fakt, że katolicyzm to tyle, co miłość do Boga,
jest źródłem wszystkich kłopotów. Tylko z tej racji katolicyzm jest trudny. Nie
wystarczy znać Boga, uczestniczyć w kulturowych formach oddawania mu hołdu.
Trzeba Boga kochać. Trzeba ukochać osobę, o której na ogół mało się wie, która
nie staje przed naszymi oczami, nie mobilizuje władz zmysłowych, a tylko
milcząco, niewidzialnie jest obok nas, czeka i zaprasza do przyjaźni.
Trzeba wielu wyrzeczeń, wielu dobrych czynów,
nieustannej modlitwy aby miłość Boża zdominowała nasze życie. Trud wyrzeczeń,
działań, modlitwy jest ciężki. I życie tak przebiegające jest trudne. Jest
jednak łatwe, gdy kochamy: gdy kochamy Chrystusa. Realizujemy wtedy Ewangelię,
drogę krzyżową, przykazania, sakramenty, mądrość Kościoła.
Istotą modlitwy jest wyrażanie Bogu miłości, jej
utrwalenie i pogłębianie. Stopnie lub etapy modlitwy są więc także znakiem
poziomu naszej miłości do Boga.
Całe życie religijne człowieka można określić jednym
słowem; modlitwa, która jest wyrazem wnikania w nas Boga i naszego wnikania w
Boga. To wnikanie trwa nie tylko w tym życiu. Jest ono sensem także naszego
życia po śmierci,.
Modlitwa więc jest stanem, z którego człowiek
wychodzi do swych zajęć. Nie powinno być tak, że po swych zajęciach znajdujemy
jakieś chwile na modlitwę. Odwrotnie: wciąż trwamy w Bogu i z tego stanu
wychodzimy, aby podjąć nasze zajęcia.
Jeżeli modlitwa jest stałym, wewnętrznym powiązaniem
nas z Bogiem, to musi wyrażać się w sakramentalnym spotkaniu z Chrystusem. Musi
więc prowadzić do Mszy św. i z niej wynikać. Musi bowiem wynikać z Chrystusa i
do Niego prowadzić. Musi być związana z Chrystusem, W związku z tym musi
polegać także na ukrzyżowaniu siebie, ożyli na pominięciu siebie, a wybraniu
Boga w Chrystusie.
W tym wybraniu Boga na serio i całkowicie pomaga
umartwienie, którym jest zespół naszych obowiązków, -studia, zadania
chrześcijańskie. Pomaga realizowanie rad ewangelicznych, rozmyślanie drogi
krzyżowej, przyjaźni z Matką Bożą i snutymi.
Wszystko to służy zbliżeniu nas do Mszy św., gdyż
tam Chrystus uwielbia Ojca, który mieszka, w nas razem z Synem i Duchem
świętym, gdy właśnie ukochamy Chrystusa.
Ze zwykłej psychologii kontaktów wiemy, że gdy prosi
nas o 006 narzeczony czy żona, ojciec czy mąż, najbliższy przyjaciel czy matka,
najczęściej spełniamy prośbę. Gdy Matka Boga prosi, aby Syn przyszedł do nas,
Syn przychodzi. Gdy prosi, aby Syn obdarował łaską polecanego człowieka, Syn
spełnia prośbę.
Matka Boża może najlepiej ukształtować w nas
Chrystusa, urządzić Go w naszej duszy. Zna Go bowiem najlepiej. Zrealizowanie
więc dobrego życia religijnego, ukształtowanie w sobie Chrystusa nie jest
prawie możliwe bez porad Jego Matki. Zaufanie Jej, powierzenie Jej kierowania
procesem wewnętrznego doskonalenia się człowieka jest powierzeniem się dobremu
i kompetentnemu kierownictwu.
Zaufanie Matce Bożej to ważny etap naszej drogi do
Boga, świeckiej drogi świętości.
Tą drogę charakteryzuje kapłaństwo wspólne, Msza
św., zadania chrześcijańskie, autentyczna przyjaźń, dobroć, modlitwa,
wyznaczone tym wszystkim umartwienie, dosłowne powtórzenie postaw Chrystusa,
który jest drogą, a więc także drogą świeckich do świętości.
Rozdział X.
APOFATYKA JAKO SPOSÓB OPISU DOŚWIADCZENIA MISTYCZNEGO W TEKSTACH ŚW.
BONAWENTURY (rozdział dodatkowy)
10.1.
Aktualność, cel i zagadnienia wyjściowe tematu
10.1.1. Aktualność problemu doświadczenia mistycznego
Na III sesji Synodu Biskupów w październiku 1974
papież Paweł VI wśród siedmiu najważniejszych punktów uzasadniających jego
pozytywną ocenę prac Synodu, wymienił to, że uświadomiono sobie i podkreślono
na Synodzie wagę wychowania duchowego i potrzebę pogłębienia duchowości
katolickiej. Dodajmy, że Episkopat Francuski, wśród najpilniejszych spraw w dziedzinie
ewangelizacji i zarazem jako cechę charakterystyczną naszych czarów, zgłosił na
Synod Biskupów zauważalną w świecie potrzebę modlitwy i powszechne, głównie
wśród młodzieży, zainteresowanie mistyką. O te dość zaniedbane dziedziny w
współczesnej duchowości katolickiej, o modlitwę i mistykę pyta i upomina się
więc Lud Boży głównie w swej grupie osób świeckich.
Poszukiwanie przeżyć właśnie mistycznych słusznie i
zgodnie z opinią Synodu należy uznać za ważny i aktualny czynnik w profilu
kultury naszych czasów. Z kolei podjęcie tematu i problemu doświadczenia
mistycznego należy uznać za pełnienie przez nas obowiązków kontaktowania ludzi
z Chrystusem, obowiązku, który wynika z tego, że jesteśmy - według słów św.
Piotra - „królestwem kapłanów” w kapłaństwie wspólnym na mocy udziału w
kapłańskiej funkcji Chrystusa, i obowiązku, który wynika z ewangelijnego
błogosławieństwa, abyśmy podjęli z miłością najpilniejsze ludzkie cierpienia,
troski i sprawy, gdyż tylko wtedy dostąpimy miłosierdzia.
Nieoczekiwane, nie dające się wypracować doznanie
przez nas bezpośredniej obecności Boga teologowie nazywają doświadczeniem
mistycznym w człowieku, obdarowanym wiarą, miłością, darami Ducha Świętego, a
głównie darem mądrości, który wnosi w miłość nadzieję bezpośredniego spotkania
Boga i zarazem wywołuje tę miłość, będącą danym nam naszym kierowaniem się do
Boga, i poprzez dar mądrości odbiorem Boga, co w sumie nazywamy zjednoczeniem.
Ponieważ - powtórzmy - zagadnienia te stanowią
aktualny i dość duży zakres spraw ludzkich, ważny czynnik w kulturze naszych
czasów, a także modną dziś problematykę środowisk młodzieżowych, należy je
podejmować i starannie wyjaśniać. Należy je wyraźnie podjąć przede wszystkim w
teologii katolickiej, ukazując miejsce przeżyć mistycznych w życiu religijnym
osób, które poszukują spotkania z Bogiem na drodze określonej Ewangelią.
Młodzież katolicka nie może bowiem nie zetknąć się z problemem przeżyć
mistycznych i przypuszczać, że tylko teologie Wschodu prowadzą do Boga żywego,
i że nie prowadzi do Niego katolicyzm, często jeszcze utożsamiony w złej
teologii z systemem nakazów i zakazów. Także popularnej teologii wciąż brakuje
wymiaru, który jest ukazywaniem osobowej i żywej więzi człowieka z Bogiem, nie
wykluczającej szans mistycznego doświadczenia, jeżeli Bóg zechce nim obdarzyć
danego człowieka.
W okresie postulatów III Sesji Synodu Biskupów,
uroczystość w 1974 jubileuszu św. Bonawentury stała się okazją do
zaktualizowania i przemyślenia jego opisu doświadczenia mistycznego. Informacja
św. Bonawentury o tym, na czym polega i jak przebiega doświadczenie mistyczne,
jest więc także odpowiedzią na pytanie naszych czasów, odpowiedzią tym bardziej
ewentualnie cenną, że Leon XIII opierając się na sądzie - jak pisze - osób
kompetentnych przyznaje św. Bonawenturze tytuł „księcia teologii mistycznej”[1].
Potrzeba pogłębienia duchowości katolickiej,
obserwowane dziś zainteresowanie mistyką, a w związku z tym aktualność problemu
doświadczenia mistycznego, zagadnienia same w sobie doniosłe, pilne, ciekawe,
ważne w ideologii chrześcijańskiej, w stosunku do tematu rozdziału są uboczne,
drugorzędne. Mogą mieć charakter jedynie motywu, który każe uczonemu w trakcie
prowadzonych przez niego badań odpowiedzieć na aktualne pytania epoki. Badania
naukowe nie są usługowe wobec pytań epoki, nie są też usługowe wobec tematyki
zgłoszonej nawet przez Synod Biskupów.
Jako ludzi, uwikłanych w pytania naszych czasów,
interesuje nas i raduje ewentualna aktualność przemyśleń św. Bonawentury,
aktualność ujęcia pomagającego nam znaleźć trafne i prawdziwe odpowiedzi.
Jako uczonych interesuje nas samo w sobie dzieło św.
Bonawentury. Analizujemy treść jego tekstów, aby je poznać, aby je zrozumieć,
aby uczynić je czymś zrozumiałym dla siebie i dla innych. Badając dzieje teorii
doświadczenia mistycznego chcę poznać przemyślenia na ten temat także św.
Bonawentury, uderzony klasą jego propozycji. Chce tę propozycję zrozumieć i
uczynić czymś zrozumiałym, co z kolei pozwala jej być czymś dostępnym dla pytań
epoki.
Zgodnie z postulatem współczesnej hermeneutyki,
która - według słów K. Kerenyia - każe czynić myśli czymś zrozumiałym [2],
analizując teksty św. Bonawentury chcę zrozumieć i wyrazić, ukazać jego ujęcia
doświadczenia mistycznego. Muszę więc z tekstów św. Bonawentury wydobyć jego
opis tego doświadczenia, zbadać, jak zbudował ten opia, zastanowić się, czy
sposób formułowania opisu gwarantował wierność temu, co dzieje się między duszą
i Bogiem, który pozwala niekiedy doświadczalnie doznać swej obecności. Ponieważ
ten rozdział jest informacją, którą poprzedzają przeprowadzone badania, mogę
zapowiedzieć, co zresztą ujawnia tytuł rozdziału, że św. Bonawentura posłużył
się w opisie doświadczenia mistycznego metodą apofatyczną, właściwą metafizyce
neoplatońskiej. Zobaczmy więc, czy ta metoda pozwoliła mu w pełni opisać
wydarzenie, nazywane doświadczeniem mistycznym. Te głównie zagadnienia uważam za
cel wykładu.
10.1.3. Zespół zagadnień wyjściowych zawierających
problem doświadczenia mistycznego
Należy wyróżnić dalszy i bliższy zespół zagadnień, w
których zawiera się problem doświadczenia mistycznego. Tym dalszym zespołem
zagadnień wyjściowych jest całe dzieło św. Bonawentury. Bliższy zespół
zagadnień wyjściowych, w których należy szukać opisu doświadczenia mistycznego,
stanowi - według dość powszechnej opinii - teoria kontemplacji i teoria
ekstazy.
a. Historycy
myśli św. Bonawentury uważają, że całe dzieło tego autora dotyczy głównie
chrześcijańskiej duchowości. W znakomitym „Dictionnaire de spiritualite” E.
Longpre twierdzi, że teksty św. Bonawentury są ukazywaniem metafizycznych i
dogmatycznych podstaw właśnie tej duchowości [3]. P. Pourrat w książce
„La spiritualite chretienne” dodaje, że wszystko, co istotne w teorii tej
duchowości, sprowadza się do zagadnienia trzech dróg życia duchowego, do
poglądu na kontemplację i do rozpamiętywania męki krzyżowej Chrystusa. P.
Pourrat dopowie, że ta kontemplacja jest ujęta bardziej dogmatycznie niż
mistycznie, lecz że to niczego nie zmienia, gdyż teologia jest dla św.
Bonawentury wiedzą nie tyle spekulatywną, Ile afektywną, która powinna
prowadzić do miłości. Wiedza bowiem jest tylko po to, aby czyniła nas lepszymi,
aby właśnie prowadziła nas do miłości i aby jednoczyła nas z Bogiem. A wynosząc
nas ku Bogu w. ekstazie [4]. „Ku pokojowi ekstazy”, jak doprecyzuje
to E. Longpre [5]. W sumie wynika z tego, że dzieło św. Bonawentury
sprowadza się do teologii mistycznej. E. Longpre i J. de Champsecret
wyjaśniają, że teologia ta obejmuje zagadnienia, które w bliższych nam czasach
podzielono na teologię ascetyczną i teologię mistyczną [6]. Św.
Bonawentura natomiast w jednym ujęciu rozważał zjednoczenie z Bogiem przez miłość
oraz sposoby dochodzenia do tego zjednoczenia na drodze oczyszczenia,
oświecenia i udoskonalenia. Łączył w jedną całość ascetykę i mistykę. W całym
więc jego dziele należy szukać tych ujęć, które będą stanowiły opis
doświadczenia mistycznego. I może należy czytać nie tyle „Itinerarium mentis
in Deum”, ile raczej np. „Breviloquium”.
b. Teorii
doświadczenia mistycznego w tekstach św. Bonawentury szuka się najczęściej w
obrębie zagadnienia kontemplacji i zagadnienia ekstazy. W obrębie bowiem tych
zagadnień św. Bonawentura mówi w odniesieniu do Boga o „doświadczalnym poznaniu
- experimentalis cognitio”. Tym wyrażeniem oznacza się w teoriach mistycznych
właśnie mistyczne doświadczenie Boga. Ponieważ cognitio experimentalis
jest dla św. Bonawentury odmianą kontemplacji, ponieważ jest tak zwaną
kontemplacją „per donum sapientiae - przez dar mądrości”. J. de
Champsecret powie wprost, że kontemplacja jest „doświadczalnym poznaniem Boga -
connaissance experimentale de Dieu” [7]. Św. Bonawentura wyjaśni w „Itinararium
mentis in Deum”, że dusza uzyskuje to poznanie w ekstatycznym zetknięciem z
Bogiem, per ecstaticos excessus [8]. Będzie to wyjaśniał
także w „Quaestio disputata de perfectione evangelica”, w komentarzu do
II Księgi Sentencji, w „Sermo in dominica in albis”. Historycy poglądów
św. Bonawentury stwierdzają więc, że kontemplacja i ekstaza prowadzą do
doświadczalnego poznania Boga, i że kontemplacja i ekstaza pozwalają to
doświadczenie mistyczne wyjaśniać. Dodają jednak, że św. Bonawentura właściwie
nigdzie wyraźnie nie zdefiniował kontemplacji i ekstazy. W związku z tym E,
Longpre w „Dictionnaire de spiritualite” przytoczył propozycje definicji
kontemplacji, wypracowane przez historyków w oparciu o teksty św. Bonawentury,
a P. Pourrat stwierdzi tylko, że św. Bonawentura nie opisał ekstazy [9].
Zagadnienie się komplikuje. Na czym więc, według św.
Bonawentury, polega doświadczenie mistyczne? Jak je opisał w swych tekstach?
Czy doświadczenie mistyczne, właśnie experimentalis cognitio, jest
odmianą kontemplacji lub ekstazy, czy może jest wymienianym przez św.
Bonawenturę poznaniem per raptum? Aby to ustalić, musimy rozważyć te
trzy sposoby mistycznego poznania Boga.
10.2.
Poszukiwanie w tekstach św. Bonawentury opisu doświadczenia mistycznego
10.2.1. Droga człowieka do Boga.
J. de Champsecret zwraca uwagę, że według św.
Bonawentury każdy chrześcijanin jest powołany do życia mistycznego [10].
Zobaczmy więc najpierw, jak to życie przebiega, aby się zorientować, które
momenty tego życia mistycznego są tak zwanym doświadczeniem mistycznym.
Życie mistyczne polega na zjednoczeniu człowieka z
Bogiem przez miłość. Do tego zjednoczenia prowadzi długa droga rozwoju
duchowego, który jest możliwy dzięki łasce chrztu i bierzmowania. Kolejnymi
etapami rozwoju duchowego są trzy drogi: właśnie droga oczyszczenia, oświecenia
i udoskonalenia.
P. Pourrat twierdzi, że pełne omówienie tych dróg po
raz pierwszy przedstawił św. Bonawentura rozwijając rozróżnienia wprowadzone
przez Pseudo-Dionizego Areopagitę [11].
Św. Bonawentura uważa, że w etapie drogi
oczyszczenia dusza uwalnia się od grzechów, w etapie drogi oświecenia głębiej
poznaje Boga, Chrystusa i samą siebie, w etapie drogi udoskonalenia jednoczy
się z Bogiem przez miłość. Oczyszczenie daje w wyniku wewnętrzna pokój,
oświecenie prowadzi do prawdy, udoskonalenie - do miłości. Do uzyskania postępu
na każdej z tych dróg służą trzy środki; rozmyślanie, modlitwa i kontemplacja.
Zauważmy też, że według św. Bonawentury zanim
człowiek dojdzie do życia mistycznego, rozwijającego się na trzech wymienionych
drogach, przechodzi wcześniej dwa etapy poznania, doprowadzające do trzeciego
którym jest właśnie życie mistyczne, to - według ujęcia E. Gilsona [12]-
odnalezienie „cieni i śladów Boga w świecie zmysłowym”, oraz poszukiwanie
obrazu Boga we własnej duszy. Bóg stworzył świat w tym celu, aby przejawić
siebie. Rzeczy więc są znakami Boga. Dusza natomiast nie jest tylko znakiem,
lecz także obrazem Boga, gdyż Bóg jest nie tylko przyczyną duszy, lecz także
przedmiotem jej wyboru. Trzeba by być szalonym, aby nie kierować się do Boga, o
którym mówi cała księga świata i napływające do duszy światło Boże. Wybierając
Boga, człowiek wkracza na drogę życia mistycznego.
E. Longpre w swym pięknym studium, opublikowanym w
„Dictionnaire de spiritualite”, pomijając zagadnienia, które przytoczyłem za E.
Gilsonem, mówi o tym, że zanim człowiek - dzięki łasce chrztu i bierzmowania -
wkroczy na mistyczną drogę oczyszczenia, oświecenia i udoskonalenia, zanim więc
już bezpośrednio zacznie iść tymi drogami w kierunku ekstazy, Bóg tworzy cały
jego „nadprzyrodzony organizm”, który umożliwia duszy jej duchowy rozwój. Bóg
więc swą łaską uświęcającą na nowo stwarza duszę na obraz Trójcy Świętej
wydobywając duszę z unicestwienia moralnego, spowodowanego grzechem
pierworodnym. Bóg wzmacnia jej władze cnotami, ogranicza jej złe dążenia łaską
sakramentalną, przynagla do zdobycia doskonałości darami Ducha Świętego,
utrwala w dobru błogosławieństwami, kieruje we wszystkich działaniach swymi
przykazaniami. Dzięki kontaktowi z Bogiem dusza odzyskuje zdolność
kontemplacji, którą zatarł grzech pierworodny. Odzyskuje też zmysł religijny,
który pozwala jej należeć do Chrystusa w pokoju ekstazy. Wszystko to umożliwia
jej zdążenie do Boga trzema mistycznymi drogami [13].
Pomijam wzruszającą swym mistycznym wymiarem,
wypracowaną przez św. Bonawenturę teologię łaski uświęcającej, teologię cnót
wlanych., teologię sakramentów, przejrzystą teologię darów Ducha Świętego i
odważną teologię błogosławieństw. Interesują nas głównie te trzy drogi życia
mistycznego: oczyszczająca, oświecająca i udoskonalająca, „które prowadzą do
spotkania z Bogiem w ekstazie”.
Dodajmy, że trzy drogi nie są wyłącznie odmianami
ćwiczeń ascetycznych, lecz że są one raczej sposobami uzyskiwania trzech
elementów konstytuujących doskonałość: pokoju, prawdy i miłości.
Św. Bonawentura nazywa te elementy aktami
hierarchicznymi, gdy a duszę, posiadającą dar łaski uświęcającej, te akty
hierarchiczne praktycznie kształtują na obraz Boga i hierarchii niebieskiej. Te
akty są tak zhierarchizowane, gdyż droga udoskonalenia lub zjednoczenia wymaga
wcześniejszego oświecenia, do którego przygotowuje oczyszczenie.
a. Na drodze
oczyszczenia człowiek przy pomocy rozmyślania budzi swoje sumienie, pobudza je
i nim kieruje. Budzi je przez rachunek sumienia, pozwalający uświadomić sobie
zaniedbania, namiętności i zło. Pobudza sumienie przez rozważanie bliskości
śmierci, bolesnej męki Chrystusa i surowości Sądu Ostatecznego. Człowiek kieruje
sumienie ku dobru naprawiając zaniedbania gorliwością, lecząc namiętności przez
ich opanowanie, usuwając zło prawością [14].
Na tej samej drodze oczyszczenia modlitwa oczyszcza
serce człowieka i podnosi duszę do Boga. To oczyszczenie uzyskuje się przez
opłakiwanie naszej biedy. To opłakiwanie obejmuje żal z powodu grzechów, wstyd
z powodu upadków moralnych, lęk na myśl o nieuniknionym sądzie i na myśl o
zasłużonym potępieniu. Temu nastawieniu powinno towarzyszyć pragnienie zniszczenia
złych instynktów i zaufanie Chrystusowi, Matce Boskiej i świętym. Świadomość
naszej biedy powoduje prośbę o miłosierdzie, prośba ta z kolei skłania do
kultu. W ten trójetapowy sposób modlitwa podnosi duszę do Boga oczyszczając ją
zarazem z pychy, z pragnienia rozkoszy i z wyobrażeń zmysłowych. Pomaga w tym
właśnie żal, wstyd i lęk oraz nadzieja pokładana w Chrystusie, Matce Boskiej i
świętych.
Oczyszczenie przez rozmyślanie i modlitwę dopełnia
się w kontemplacji. Na drodze oczyszczenia kontemplacja powoduje wyższy stopień
wstydu z powodu grzechów, pełny lęk przed sądem Boskim, żal z powodu wielu
strat duchowych: utraty przyjaźni z Bogiem, utraty niewinności, żal z powodu
błędów poprzedniego życia. Kontemplacja ta jest błaganiem o pomoc i jest surowością
ograniczającą pożądanie. Jest przywróceniem pragnienia męczeństwa w celu
odbycia pokuty. Jest też pragnieniem mistycznego zjednoczenia: jest appetitio
Sponsi [15].
W związku z drogą oczyszczenia św. Bonawentura
omawia ponadto cały szereg innych ćwiczeń duchowych tworząc bogatą psychologię
i ascetykę wychowania religijnego.
b. Na drodze
oświecenia [16] człowiek naśladuje Chrystusa korzystając z poznania
poprzez wiarę i poprzez dar mądrości. To naśladowanie daje w wyniku postęp w dobru.
Środkiem rozwoju jest także rozmyślanie, modlitwa i kontemplacja.
Rozmyślanie na drodze oświecenia aktywizuje już nie
tylko sumienie, lecz także Intelekt, dzięki któremu człowiek z poznawania dzieł
Bożych wznosi się do poznania samego Boga. Intelekt rozważa to, że Bóg odpuścił
człowiekowi jego grzechy, że udostępnia aktualne dobra, że obiecuje nagrodę.
Rozważa też, że wszechświat Informuje go o Bogu, że Chrystus w Eucharystii nas
wspomaga, że Duch Święty jest rękojmią usynowienia nas przez Boga. Rozmyślanie
więc kieruje intelekt ku Bogu.
Modlitwa na tej drodze nie jest już opłakiwaniem
win, lecz prośbą. Wywoływana w nas przez Ducha świętego, oparta na zasługach
Chrystusa, wspomagana cierpieniem świętych, uprasza łaskę światła Bożego i
łaskę prawego życia. Dzięki tej modlitwie intelekt rozumie treść Pisma św.,
rozpoznaje stopnie wznoszenia się ku Bogu, a człowiek kieruje się do Chrystusa
w intensywniejszym nabożeństwie do Słowa Wcielonego.
Kontemplacja jeszcze doskonalej przenosi duszę z
cząstkowego światła wiedzy w światło pełnej wiedzy teoretycznej, afektywnej i
praktycznej o Chrystusie ukrzyżowanym. Dusza wkracza w „urodę prawdy”, w „sen
pokoju” po siedmiu stopniach; przekroczenia rozumowań, współcierpienia,
uwielbienia, wylewu pobożności, upodobania, objęcie krzyża, przeniknięcia
prawdy. Budzi się wiara we Wcielenie i Odkupienie, dusza upodabniając się do
Chrystusa ukrzyżowanego pragnie cierpieć, pragnie męczeństwa dla Chrystusa.
Znajduje w krzyżu księgę wszelkiej wiedzy. Krzyż bowiem ujawnia, że Bóg jest
miłosierny, sprawiedliwy i dobry, jeżeli dla zbawienia świata poświęcił swego
Syna, że dusza ludzka jest cenna, skoro Chrystus za nią był ukrzyżowany, że
świat nie widzi tych Zdarzeń, że Bóg przeznaczył dla duszy niebo, i że aby je
nam zapewnia, stał się niewolnikiem, że piekło jest odejściem od Chrystusa, że
rozumiemy piękno cnoty i ciężkość grzechu. Kontemplacja jest więc
przeniknięciem tajemnicy Chrystusa ukrzyżowanego.
c. Droga
udoskonalenia polega na rozwoju miłości aż do mistycznego połączenia duszy z
Bogiem. Droga ta z tego względu jest drogą zjednoczenia. Postawa człowieka
charakteryzuje się tu odbiorem (biernością), dominuje natomiast łaska. Człowiek
uzyskuje miłość doskonałą, której owocem jest mądrość mistyczna.
Rozmyślanie zawsze oczyszcza i oświeca. Na drodze
udoskonalenia już nie tylko budzi sumienie i intelekt, lecz także aktywizuje
„płomień mądrości”. Człowiek rozważa dzieła Boże, dzieła duszy i niezwykłość
jedności mistycznej. Rozmyślanie poprzez ten płomień mądrości wynosi serce na
szczyt duszy, uwalnia od stworzeń i powoduje, że już nic poza Bogiem nie może
przynieść pociechy. Rozmyślanie pozwala pojąć, że tylko miłość uprasza, że jest
źródłem dobra i że pozwala uzyskać obecność najwyższego Dobra. Miłość wynosi
płomień mądrości ponad wrażenia, wyobrażenia i pojęcia ukazując, że Bóg
wszystko to przekracza. Rozmyślanie więc prowadzi do prawdziwej mądrości.
Modlitwa także prowadzi do doskonałej miłości. Jest
to modlitwa adoracji: polega na czci wobec Boga, dziękczynieniu i zachwycie
przekształcającym modlitwę w rozmowę, „quae est Sponsi et Sponsae”. Te
trzy etapy modlitwy adoracyjnej powodują trzy stopnie miłości: świat
ukrzyżowany w człowieku, człowiek ukrzyżowany w świecie, człowiek ukrzyżowany
dla świata, aby wszyscy ukochali Boga. Jest to szczyt doskonałej miłości. Do
tego trzeciego stopnia miłości prowadzi sześć etapów: słodycz, tęsknota,
nasycenie, upojenie, pewność, pokój. Modlitwa adoracji wypełnia się więc w
pokoju jedności mistycznej.
Kontemplacja na drodze udoskonalenia prowadzi do
łask mistycznych i do ewangelijnej doskonałości. Te łaski nie są objawieniami.
Są najpełniejszym poznaniem Boga w mistycznym zjednoczeniu.
Historycy poglądów św. Bonawentury zwracają uwagę,
że św. Bonawentura posługując się tak przecież często pojęciem kontemplacji, a
według P. Bonnefoy pisząc prawie wyłącznie o kontemplacji, nigdzie ściśle nie
określił, co rozumie przez kontemplację. Wiemy, że występuje ona na każdej z
trzech dróg życia mistycznego, że na drodze oczyszczenia jest wyższym stopniem
żalu i prośby o pomoc w drodze do doskonałej miłości, że na drodze oświecenia
jest wnikaniem w tajemnicę ukrzyżowania, że na drodze udoskonalenia jest pełnią
poznania i spotkania Boga. Historycy bonawenturianizmu, analizując teksty św.
Bonawentury, usiłują jednak ustalić, czym jest kontemplacja.
W wypracowanych definicjach dwaj autorzy, a
mianowicie Remy d’Alost i Jean de Champsecret podkreślają, czego nie akcentuje
np. J.M, Bissen, że kontemplacja jest „doświadczalnym poznaniem Boga”.
Remy d’Alost uważa więc, że „kontemplacja jest
doświadczalnym poznaniem Boga, w którym to poznaniu za pośrednictwem daru
mądrości dusza cieszy się intuicyjnym odczuciem swego zjednoczenia z Bogiem
przez miłość”[17].
J. de Champsecret następująco określa nadprzyrodzoną
kontemplację, to, co nazywa doświadczeniem miłości! jest to „doświadczalne
poznanie Boga ujętego w duszy, poznanego w jego dziełach, szczególnie w
działaniu łaski, poznanie utrwalające miłujące wejrzenie tam, dokąd kierują
wszystkie afektywne siły duszy” [18].
Te określenia kontemplacji jako doświadczalnego
poznania Bogu sugerowały, że uwieńczeniem naturalnego rozwoju duchowego
człowieka jest właśnie mistyczne doświadczenie Boga. Owszem, głosił to św.
Bonawentura i do takiego rozumienia kontemplacji uprawniają jego teksty. Zanim
jednak rozstrzygniemy, czy naprawdę kontemplacja jest doświadczeniem mistycznym,
rozważmy samą kontemplację w ujęciu św. Bonawentury.
Jak informują specjaliści, a nawiązuję tu do badań
głównie E. Longpre i J. de Champsecreta, św. Bonawentura w komentarzu do
„Sentencji”, już na terenie życia mistycznego odróżnia kontemplację intelektualną,
wyznaczoną darem rozumu, oraz kontemplację mądrościową, wyznaczoną przez dar
mądrości [19].
Kontemplacja intelektualna, nazywana „cognitio
speculationis extensae - poznanie przez poszerzającą spekulację”, daje w
wyniku uzyskanie pokoju przez zdobycie prawdy. Na wszystkich tych stopniach
kontemplacja ta jest jednak nie tyle Intelektualną intuicją, ile raczej contuitus.
Oznacza to, że jest ona trwałym, wolnym i przenikającym spojrzeniem duszy,
podtrzymywanym przez podziw. Nie polega tylko na naszej intuicji i pełnej
podziwu wizji Boga, lecz - jak to wyjaśnia J. de Champsecret - jest ona naszym
intelektualnym współpoznaniem Boga wraz z Bogiem, gdyż jest to poznanie
uzyskane pod wpływem daru rozumu. Contuitus oznacza tu więc
współpoznanie. Kontemplację tę św. Bonawentura, owszem, nazywa „liber ac
perspicax et defixus intuitus - wolna, przenikająca i podziwiająca intuicja
[20], niekiedy nazywa ją „speculatio” [21] . Mówi
jednak także, że Boga jako prawdę ujmujemy; „per simplicem contuitum -
przez proste współpoznanie” [22]. Boga więc poznajemy przez
kontemplację intelektualną w ten sposób, że dzięki darowi rozumu właśnie
współpoznajemy Boga razem z Bogiem obecnym w nas dzięki łasce uświęcającej.
Kontemplacja mądrościowa, nazywana „cognitio
experientiae - poznanie doświadczalne”, daje w wyniku uzyskanie pokoju
przez umiłowanie najwyższego Dobra. To umiłowanie najwyższego dobra jest
afektywnym ujęciem, wprost „zakosztowaniem” obecności Boga w nas. Umożliwia to
dar mądrości, doskonalący miłość. To właśnie „zakosztowanie” obecności Boga
jest tu nazywane poznaniem doświadczalnym. Dusza doświadcza Boga, to znaczy
odbiera Go, odczuwa jednak nie wprost, lecz w skutkach wpływu łaski
uświęcającej, w ogniu miłości powodującej zjednoczenie Boga i duszy. To
zakosztowanie obecności Boga jest doskonalsze niż współpoznanie, jest najwyższym
tu na ziemi sposobem ujęcia Boga. Św. Bonawentura właśnie sądzi, że „optimus
modus cognoscendi Deum est per experientiam dulcedinis - najlepszy sposób
poznania Boga polega na doświadczaniu słodkości” [23]. Mówi też, że
„Deus conspicitur in effectu gratiae et experientia suavitatis suae per
ipsam anagogicam unionem - Boga poznaje się w skutkach łaski i
doświadczenia jego słodkości przez duchowe zjednoczenie”.
Zwróćmy więc uwagę, że, owszem, św. Bonawentura mówi
tu o cognitio experientiae. Wyjaśnia jednak, że jest to doświadczenie
słodyczy, wywołanej obecnością w nas Boga, ujmowanego nie wprost, lecz w
skutkach łaski, in effectu gratiae, i w doświadczeniu właśnie słodyczy
zjednoczenia, przenoszącego nas w sferę Boga.
Kontemplacja w tych dwu odmianach prowadzi nas do
osiągnięcia pokoju, a więc nie do mistycznego doświadczenia mimo że św.
Bonawentura nazywa tę kontemplacją cognitio experientiae.
Wiemy już, że kontemplacja w obydwu swych wersjach
powodowała na kolejnych trzech drogach wyższy stopień żalu, wnikanie w
tajemnicę ukrzyżowania i pełne poznanie Boga w spotkaniu Go przez miłość.
To pełne poznanie, dokonujące się na drodze
udoskonalenia, jest poznaniem kilkustopniowym ze względu na różne źródła
informacji: jest to ujęcie Boga przez odczytanie świata, przez pomoc wiary,
przez zrozumienie Pisma św., przez zawieszenie w kontemplacji, przez
wyjaśnienie proroctw, przez wchłonięcie nas lub nagłe per raptum
porwanie i wniesienie w Boga. We wszystkich tych wypadkach chodzi o minięcie
siebie, o. ekstazę.
Kontemplacja, mimo że św. Bonawentura nazywa ją cognitio
experientiae, nie jest jeszcze doświadczeniem mistycznym, gdyż jest
„kosztowaniem” skutków obecności w nas Boga, a nie obecności samego Boga.
Wynika to z wyjaśnień, podanych przez św. Bonawenturę. Wielo-stopniowość
zresztą tego kontemplacyjnego poznania uniemożliwia uznanie kontemplacji za
doświadczenie mistyczne. Najwyższym i ostatnim stopniem kontemplacji jest - jak
już wiemy - visio per raptum. Św. Bonawentura mówi jednak także, że
najznakomitszym poznaniem, cognitio excellentissima, jest kontemplacja „per...
mentis excessum - przez ekstazę umysłu” [24]. Należy więc
jeszcze zbadać, czy „visio... per raptum
- poznanie... przez porwanie” jest tym samym, co poznanie „per... mentis
excessum - przez ekstazę”, czyli poprzez przekroczenie umysłu.
W „Itinerarium mentis in
Deum“ św. Bonawentura podaje, że ekstaza jest celem życia wewnętrznego i że należy
jej pragnąć. Osiągnął ją św. Franciszek, a w nim Bóg zaprasza do niej nas
wszystkich [25]. Warunkiem bezpośrednim osiągnięcia ekstazy jest
świętość. Warunkiem wcześniejszym jest oczyszczenie serca przez ubóstwo,
prostotę i pokorę. Warunkiem nie dającym się pominąć jest modlitwa i mistyczna
śmierć duszy. O tej mistycznej śmierci duszy poucza łaska, a nie wiedza,
tęsknota, a nie intelekt, opłakiwanie modlitewne, a nie studia i lektury,
zakochany, a nie nauczyciel, Bóg, a nie człowiek, ciemność a nie jasność. nie
światło, lecz ogień zapalający duszę i przenoszący ją w Boga[26].
Ekstaza więc rysuje się w tych ujęciach jako
afektywne, w porządku więc decyzji porzucanie siebie i zjednoczenie z Bogiem.
Jest spełnieniem zjednoczenia przez miłość, a ze względu na to nie jest
doświadczeniem mistycznym. Prześledźmy jednak dokładniej treść tekstów.
Rozwijając najpierw przez chwilę warunki ekstazy
zwróćmy uwagę na zagadnienie hierarchizacji duszy. Św. Bonawentura uważa, że
aby zjednoczyć się z Bogiem dusza musi upodobnić się do dziewięciu chórów anielskich.
To upodobnienie jest trójetapowe, wynoszenie się do Boga (ascensus),
zstępowanie do własnego serca i odbiór oświeceń Boskich (descensus),
ustępowanie miejsca Bogu (regressus).
W etapie ascensus dusza wykonuje dziewięć
aktów. Najpierw trzy. które upodobniają ją do aniołów, archaniołów i księstw:
rozpoznawanie rzeczy (nuntiatio), rozważanie swego wśród nich miejsca (dictatio),
wybór tego, co trzeba czynić (ductio). Następne trzy akty upodabniające
do zwierzchności, mocy i panowań: ordinatio jest zwracaniem się duszy do
Boga jako celu, roboratio jest usunięciem wewnętrznego nieporządku, imperatio
jest decyzją podjęcia obu wcześniejszych aktów. Ostatnie trzy akty hierarchizujące
duszę upodobniają ją do tronów, cherubinów i serafinów: w susceptio
dusza otrzymuje oświecenie Boskie, w revelatio poznaje tajemnice Boże, w
unitio uzyskuje ekstazę.
W etapie descensus
dusza otrzymuje cnoty susceptivae, custoditive, distributivae.
Cnoty
przyjmujące: żywość tęsknoty, przenikliwość widzenia, spokojny sąd. Cnoty zachowujące:
zgodność z wolą Bożą. pokonanie zmartwień, wola zwycięstwa nad trudnościami.
Cnoty -rozdzielcze: jasność przykładu (oddanie dla Chrystusa nawet życia),
prawda mowy (odrzucenie kłamstwa), pokorna służba bliźniemu (nie opuszczenia
dzieł, miłości pod pretekstem kontemplacji). Te cnoty hierarchizują duszę na
wzór serafinów, cherubinów, tronów, panowań, mocy, zwierzchnictw, księstw,
archaniołów, aniołów,
W etapie regressus dusza wraca do Boga
wychodząc od rzeczy widzialnych, gdyż szuka Boga poza sobą, w sobie, powyżej
siebie. Dusza aktywizuje siły zewnętrzne, wewnętrzne, wyższe. Siły zewnętrzne
to rozpoznanie Boga w znakach rzeczy tego świata (periustratio), wybór
tego, co czynić (praeelectio), kierowanie się ku dobru (prosecutio).
Dusza tymi działaniami hierarchizuje się na wzór aniołów, archaniołów i
księstw. Siły wewnętrzne: wyrwanie korzeni namiętności (castigatio),
pokonanie trzech słabości: zaniedbania, beznadziejności, niecierpliwości (confortatio),
kierowanie dążeniami, wyobrażeniami, zajęciami (convocatio). Dusza
naśladuje moce, panowania, trony. Siły wyższe: admissio to wezwanie do
zjednoczenia ekstatycznego, inspectio to kontemplacja Chrystusa i Trójcy
Świętej, introductio to mistyczne wejście w Boga. Dusza upodabnia się tu
do tronów, cherubinów i serafinów. Jest wewnętrznie uporządkowana, uwolniona od
tego, co ziemskie i cielesne, wewnętrznie zhierarchizowana i gotowa do
przyjęcia wizyty „Boskiego Oblubieńca”. W tym właśnie introductio jest
porwana w Boga, rapitur in Deum.
Zauważmy, że te trzy siły wyższe, a więc admissio,
inspectio, introductio prowadzą do ekstazy, którą w etapie introductio
św. Bonawentura rozumie jako porwanie duszy (rapitur in Deum).
Wynikałoby z tego, że visio per mentis excessum jest tym samym,
co visio.., per raptum.
Specjaliści w dziedzinie poglądów św. Bonawentury
odróżniają jednak ekstazę od mistycznego porwania.
Do ekstazy prowadzi duszę kontemplacja intelektualna
i mądrościowa, gdy dusza jest wewnętrznie zhierarchizowana i gdy wchodzi na
najwyższy stopień poznania. Te stopnie są trzy: poznanie rzeczy extra nos,
intra nos i supra nos - poza nami, w nas i ponad nami. Są to
rzeczy cielesne, duchowe i wieczne. Przechodząc kolejno od jednych rzeczy do
drugich, przechodzimy także wewnętrznie od „sensus i imaginatio”,
(władze zmysłowe) do ratio i intellectus (władze umysłowe), aby
na terenie mens przejść od intelligentia do apex mentis,
na szczyt duszy. Jest to długa droga. Gdy tu dojdziemy, kontemplacja pozwala
nam ujmować Boga jako „byt, a kontemplacja mądrościowa - Boga jako Trójcę Osób.
Weszliśmy do „świętego Świętych” i trwamy w podziwie zachwycając się Bogiem
jako bytem i Osobami Boskimi w ich powiązaniu ze Słowem Wcielonym. Na „szczycie
duszy” podziw wobec Słowa Wcielonego jest szczytem kontemplacji, która powoduje
ekstazę.
Ekstaza jest więc ujęciem i odbiorem. Jest ujęciem
otrzymującym. Jest więc milczeniem. Jest excessivus modus cognoscendi,
sursum-actio mentis in Deum - jest „przekraczającym siebie sposobem
poznania..., ponad dążeniem umysłu do Boga” [27]. Dusza sama już nie
ujmuje Boga, lecz jest wchłonięta przez Boga. św. Bonawentura wyjaśnia, że „in
comprehensivo cognoscens capit cognitum, in excessivo vero cognitum capit
cognoscentem - w pojmowaniu poznający poznaje poznawanego, w ekstazie (Bóg)
poznawany poznaje poznającego” . Właśnie cognitum capit cognoscentem. W
ekstazie wypełnia się dążenie inteligencji: In excessivo... (terminatur)
intelligentiae appetitus”. W ekstazie więc dusza jest od wewnątrz
oświetlona przez Boga, który spełnia jej dążenia. Dusza odpoczywa w pokoju
zjednoczenia. „Poznanie i współupodobanie są nierozdzielne - visio et
complacentia... inseparabiliter se habent”. Łaska kontemplacyjnej
ekstazy jest światłem i miłością. Jest to ekstaza intelektu i ekstaza woli.
Taką ekstazę powoduje dar rozumu.
A dar mądrości sprawia, że ekstaza ta jest po prostu
i przede wszystkim miłością, która pozwala doświadczać słodkości Boga. Jest
więc ekstaza doświadczalnym poznaniem Boga, gdyż jest mądrością, dzięki której
dusza może zakosztować słodkości Boga. „Sapientia - dicit cognitionem et
affectum..., cognitionem Dei experimentalem... cuius actus consistit in
degustando divinam suavitatem - mądrość jest poznaniem i uczuciem,
doświadczalnym poznaniem Boga...; polega ono na zakosztowaniu Boskiej słodkości”[29].
Ekstaza jest wobec tego, pod wpływem daru rozumu i
daru mądrości, poznaniem otrzymującym Boga i jest zakosztowaniem Boskiej
słodkości w taki sposób, że „cognitio illa gustui est annexa - poznanie
to jest związane z zakosztowaniem”. Jest poznaniem tego, co wieczne, a to, co
wieczne, stanowi drogę „ad experimentalem cegnitionem divinas suavitatis
- do doświadczalnego poznania słodkości Boga”.
Ekstaza taka dokonuje się wtedy, gdy człowiek
pominie wszystko, co nie jest Bogiem. Chodzi i o to, aby człowiek „separet
se ab omni eo quod Deus non est et a se ipso - aby oddzielił się od
wszystkiego, co nie jest Bogiem i od samego siebie” [30]. Wtedy Duch
Święty pomaga osiągnąć mądrość mistyczną, właśnie „per condescensionem desuper
- przez współzstąpienie z góry”.
Istotą ekstazy jest wobec tego kosztowanie (gustus)
słodyczy powiązania z Bogiem przez miłość. Krótko mówiąc, ekstaza jest
udzielaną nam przez Ducha Świętego miłością, której skutkiem jest mistyczny
pokój, polegający na tym, co można by nazwać „śmiercią mistyczną”. Jest ona
całkowitym wzniesieniem się człowieka ponad wszystkie sprawy i rzeczy
stworzone, nawet ponad hierarchię aniołów. Jest utrwalaniem i wyłącznością
powiązania człowieka z Bogiem. Jest śmiercią w sensie pełnego milczenia duszy,
która właśnie doświadcza przychodzącej de super miłości.
10.3.
Poznanie per raptum jako doświadczenie mistyczne
10.3.1. Cechy rozpoznawcze doświadczenia mistycznego
Z dotychczasowych rozważań wynika, że ani
kontemplacja, ani ekstaza, takie jak je opisał w swych tekstach św. Bonawentura,
nie są doświadczeniem mistycznym. Kontemplacja bowiem polega na wiedzy o Bogu,
a ekstaza na cieszeniu się darowaną nam przez Boga miłością. Pozostaje więc do
zbadania teoria poznania Boga per raptum, jako ewentualny opis
doświadczenia mistycznego.
To nie uznanie kontemplacji i ekstazy za
doświadczenie mistyczne opieramy na wnioskach, płynących z zestawienia
kontemplacji i ekstazy z cechami rozpoznawczymi doświadczenia mistycznego,
ustalonymi przez dogmatyków. Chodzi o te cechy, na które godzą się wszyscy
dogmatycy, niezależnie od przyjmowanych orientacji teologicznych.
Opierając się na In formujący m o tych cechach
dziele ks. W. Granata pt. Dogmatyka katolicka, przyjmujemy, że
doświadczenie mistyczne jest zawsze nagłym, wewnętrznym, świadomym i bezpośrednim
doznaniem obecności Boga. Mistyk jest więc świadomy tego, że w tej oto chwili
jest w nim obecny Bóg, dostępny jego duchowym władzom poznawczym jako
bezpośredni przedmiot Ich doznań.
W literaturze fachowej z zakresu mistyki te
zagadnienia nie ulegają wątpliwości. Nie są dyskutowane. Wszyscy teoretycy
mistyki i sami mistycy podkreślają, że w doświadczeniu mistycznym człowiek
bezpośrednio doznaje obecności Boga i że wie, Iż to jest właśnie w tej chwili
nie wywołane przez niego wewnętrzne spotkanie z Bogiem.
Dyskutuje się tylko przebieg doświadczenia
mistycznego, pytanie o to, jaką sferą swego bytu człowiek doświadcza obecności
Boga nagle dostępnego jego świadomości w bezpośrednim doznaniu. Dyskutuje się
też, po czym poznać, że to jest właśnie doświadczenie Boga, a nie Innego bytu,
i w związku z tym dyskutuje się, kim jest Bóg. W odmiennym więc pojmowaniu
teologii należy szukać różnorodnego pojmowania doświadczenia mistycznego.
Zaakcentujmy raz jeszcze, że według dogmatyków
katolickich doświadczenie mistyczne jest zawsze nagłym, wewnętrznym, świadomym
i bezpośrednim doznaniem obecności Boga.
Ks. W, Granat formułuje te cechy doświadczenia
mistycznego następująco;
1) Poznanie
mistyczne polega na doświadczalnym uświadomieniu sobie przez duszę bez pomocy
wyobrażeń i wnioskowania, „że Bóg jest w niej obecny”;
2) „To
doświadczenie i bezpośrednie poznanie Boga nie daje nowych Pojęty jest ono
bowiem ogólne i niejasne, a polega na skoncentrowanej niezwykle intuicji wpatrującej
się bez wielości idei czy sądów, a tylko w sposób prosty w Najwyższe Dobro
bliższe dla duszy od niej samej. Z poznaniem tego rodzaju łączy się jakaś
prosta, przeogromna miłość”;
3) Najważniejszą
cechą mistycznego przeżycia jest świadomość, że ono zjawia się nagle i nie
zależy od wysiłku woli, która nie może go ani zdobyć, ani zatrzymać. Władze
duchowe człowieka są jakby zahamowane, a nawet w pewnym stopniu zawieszone,
dokonuje się wtedy w samym rdzeniu duszy, tj. w najgłębszych jej warstwach,
ścisłe zjednoczenie z Bogiem” [31].
Św. Teresa z Avila w swej książce pt. Życie [32]
pisze, że „rozum, ile mi się zdaje, nie myśli, ani się nie gubi, tylko, jak
mówię, nie działa, jakby porażony wielkością tych rzeczy, które ogląda”. Teresa
z Avila dodaje, że jest to „widzenie umysłowe”, „widzenie Boskiej obecności”.
Św. Jan od Krzyża w książce pt. Droga na górę
Karmel [33] - dodaje, że „potrzeba zatem duszy pragnącej złączyć
się bezpośrednio z Bogiem i być blisko Niego, złączyć się z tym ciemnym
obłokiem”.
Z zacytowanych zdań i ich kontekstów wynika, że według
Teresy z Avila i Jana od Krzyża mistyczne doświadczenie Boga jest odbiorem
przez rozum, który „nie myśli, ani się nie gubi”, dosłownie więc odbiorem
obecności Boga. Ten moment „ciemnego obłoku” oznacza, że doświadczenie to nie
dostarcza pojęć o Bogu i nie wyraża się w pojęciach. Doświadczenie mistyczne
nie jest więc kontaktem z Bogiem jako przedmiotem pojęciowania, lecz Bogiem
pozwalającym doświadczać owej obecności, swego Istnienia w osobie ludzkiej.
10.3.2. Opis poznania per raptum w tekstach św. Bonawentury
Św. Bonawentura w swych tekstach obok kontemplacji i
ekstazy wyraźnie wymienia intelektualną wizję Boga (visio intelligentiae)
dokonującą się w człowieku per raptum. To per raptum oznacza, że
intelekt duszy został przez porwanie wchłonięty w Boga. św. Bonawentura pisze
bowiem, że „est visio intelligentiae.. per raptum in Deum absorptae -
zdarza się wizja intelektu, wchłoniętego w Boga przez porwanie”[34].
Św. Bonawentura omawiając różnorodny sposób poznania
Boga wymienia wizję właściwą intelektowi z jego natury, wizję intelektu
podniesionego przez wiarę, poinformowanego przez Pismo św., zawieszonego przez
kontemplację, oświeconego przez proroctwa i wchłoniętego w Boga przez porwanie.
Gdy jednak pisze o hierarchizacji duszy i uzyskiwaniu przez nią miejsca aniołów,
wtedy etap introductio, upodabniający do serafinów, wyjaśnia przy pomocy
wyrażenia rapitur In Deum: dusza „jest porwana w Bogu, ponieważ już
odczuwa zjednoczenie... z Bogiem” [35]. św. Bonawentura tak mocno
więc w swych pismach akcentuje kontemplację i ekstazę, że ani Jean de Champsecret,
ani Luis de Mercin, ani P. Pourrat nie rozważają osobno, poza problemem kontemplacji,
poznania per raptum. Jedynie E. Longpre zwraca uwagę, że św. Bonawentura
wyraźnie odróżnia poznanie per raptum od ekstazy, do której prowadzi
kontemplacja [36], jednak za św. Bonawenturą także ekstazę
charakteryzuje wyrażeniem rapitur. Przypomina też zaraz, że w „Collationes
in Hexaemeron” św. Bonawentura stwierdził, iż „nec est idem ecstasis et
raptus - nie jest tym samym ekstaza i porwanie” [37].
To poznanie per raptum św. Bonawentura
określa jako elevatio, która czyni duszę czymś najbardziej podobnym do Boga,
możliwym w tym życiu. Dusza jak gdyby przekracza swój stan, chociaż w nim
pozostaje. Pozostaje in statu viae, nie ma jeszcze stanu chwały, lecz
uzyskuje akt chwały, św. Bonawentura odróżnia więc habitus gloriae i actus
gloriae. Duszy przebywającej in statu viae dostępny jest per
raptum niezwykły actus gloriae: nagły akt widzenia Boga [38].
Zdarza się on u szczytu życia duchowego i stanowi na tym świecie ostatnią część
tego życia; „Haec est ultima pars vitae spiritualis in via” [39]
. Na jej etapie człowiek uzyskuje najwyższy stopień pokory i staje się tak podobny
do Boga, że spełniają się w nim słowa Pisma św.: „Uczyńmy człowieka na obraz i
podobieństwo nasze” (Rdz 1,26).
10.3.3. Uwagi do komentujących poznanie per raptum ujęć
E. Longpre
E. Longpre, zwracając uwagę na różnicę między
poznaniem per raptum, a ekstazą i kontemplacją, podkreśla, że to
poznanie jest „specjalną łaską i przywilejem” oraz że polega na „czystej
bierności” [40]. Dodajmy, że ta bierność polega na doznaniu przez
duszę obecności Boga. J. de Champsecret wyjaśnia, że wszystkie etapy życia
mistycznego, specjalne i niezwykłe, nie są jednak czymś wyjątkowym i cudownym.
Są trzema drogami do stanu bierności. Ten stan biernego doznawania Boga jest
nam dany już w łasce chrztu i bierzmowania. Rozwijając nasze życie chrześcijańskie
poszerzamy też stan biernego doznawania Boga [41]. To bierne
doznawanie Boga jest, według E. Longpre, już nie tylko doświadczaniem Boga
przez łaskę i miłość, lecz jest także radością intuicyjnej wizji istoty Boga [42].
E. Longpre powołuje się tu, na „Collationes in Hexaemeron” [43]
dodając, że taki akt poznania istoty Boga jest możliwy dla nas w tym życiu, gdy
właśnie odróżni się habitus gloriae i actus gloriae. Taka wizja
istoty Boga, wizja z porządku lumen gloriae, przemija, lecz może trwać
nawet godzinę, o czym św. Bonawentura pisze w komentarzu do IV Sent., d. 6,
wątpliwość 1.
To zagadnienie widzenia istoty Boga jest bardzo
trudnym problemem dla teoretyków mistyki. Owszem, przy założeniu, że człowiek
jest głównie duszą lub że w aktach oczyszczenia, oświecenia, udoskonalenia i
wewnętrznej hierarchizacji dochodzi do poznania niezależnego od zmysłów, można
przyjmować bezpośrednie poznanie istoty Boga. Św. Bonawentura jednak nie
akcentuje tego przekształcenia w poznaniu per raptum. Zwraca przecież
naszą uwagę na to, że Bóg może niekiedy udzielić człowiekowi w tym życiu actus
gloriae. Św. Bonawentura mówi tez, co zresztą E. Longpre także przytacza,
że „sam w sobie bardziej nam jest znany brat niż Bóg. Co do skutku bardziej nam
jest znany Bóg. Skutek boski, którym jest umiłowanie, wkracza bowiem do samej
duszy i jest w niej obecny i bardziej jest jej znany nią brat” [44].
Komentując ten fragment E. Longpre twierdzi, że „dzięki poruszeniu przez Ducha
Świętego i pod wpływem daru mądrości dusza doświadcza tej obecności Trójcy
Świętej” [45]. To wyjaśnienie podaje E. Longpre przy omawianiu
ekstazy, która polega na doznawaniu słodyczy miłości. W każdym razie E. Longpre
mówi o doświadczeniu obecności w nas Trójcy Świętej i tym akcentem komentuje
wyrażenie effectus divinus... ei est praesens pomijając sprawę
doświadczenia miłości - dilectio. Św. Bonawentura pisze więc w swych
tekstach o doświadczeniu obecności Boga lub o doświadczeniu obecności słodyczy
miłości.
E. Longpre zwraca też uwagę, że w poznaniu per
raptum dusza uzyskuje swe najwyższe podobieństwo do Trójcy Świętej.
Przypomina też, że według św. Bonawentury” sama dusza nie może tego zrozumieć,
ani innym wyjaśnić” [46]. Nie może wyjaśnić swej ekstazy, lecz -
dodajmy - tym bardziej nie łatwo jej wyjaśnić tego doświadczenia, które per raptum jest jej udziałem. Możemy
jednak tę opinię św. Bonawentury o ekstazie związać z poznaniem per raptum. Sam E. Longpre opisując
poznacie per raptum odsyła np. do
„Breviloquium”, gdzie św. Bonawentura mówi właśnie o ekstazie: „spiritus
noster... supra se ipsum rapitur in caliginem et excessum - duch nasz jest
porwany ponad siebie w ciemność i ekstazę.”[47].
Termin „ciemność” u św. Bonawentury, a termin
„ciemny obłok” u św. Jana od Krzyża, wskazują, że chodzi tu nie o poznanie
pojęciowe, lecz o doświadczenie Boskiej w nas obecności, zresztą nagle, per raptum, przez porwanie dostępnej
naszemu duchowi.
10.3.4. Cechy mistycznego poznania per raptum
Poznanie per
raptum według św. Bonawentury różni się od kontemplacji i ekstazy. Polega
ono na „podniesieniu – elevatio”, ca takim wchłonięciu duszy przez Boga,
że staje się ona maksymalnie do Boga podobna. To wchłonięcie duszy przez Boga
nie zmienia jej stanu przebywania na ziemi. Sama ta „elevatio ... per raptum - podniesienie przez
porwanie” jest udzieleniem duszy actus gloriae, nie tyle więc stałej
władzy, ile raczej aktu bezpośredniego widzenia Boga. To widzenie trwa krótko,
niekiedy nawet godzinę, i jest bierny doświadczeniem obecności w nas Trójcy
świętej: „effectus divinus... intrat ipsam animam et ei est praesens -
skutek Boski wnika w ciszę i jest w niej obecny”. Obecny w nas Bóg przenosi nas
w ciemność. Dusza „rapitur in caliginem - jest porwana w ciemność”, lecz
poznaje wprost obecność Boga.
Jeżeli według teologów i według mistyków takich, jak
Teresa z Avila i Jan od Krzyża, doświadczenie mistyczne jest nagłym, nie wywołanym
przez nas, świadomym i bezpośrednim doznaniem obecności Boga, w którego
obecność wierzymy i który teraz daje się bezpośrednio doznać naszemu
intelektowi, to opisane przez św. Bonawenturę poznacie Boga „per raptum” jest doświadczeniem
mistycznym. Jest bowiem doświadczeniem obecności w nas Boga, a nie
doświadczeniem wiedzy o Bógu (kontemplacja) lub doświadczeniem słodyczy
wniesionej w nas przez Boga miłości (ekstaza).
Wyakcentujmy także to. że według św. Bonawentury w
doświadczeniu mistycznym człowiek pozostaje in statu viae, lecz jego „apex
mentis - szczyt duszy” jest wchłonięty w Boga i doświadcza w sobie
obecności Trójcy Świętej. To doświadczenie jest spełnieniem miłości,
maksymalnie w tym życiu upodobniającej do Boga. Człowiek jednak wie, że doświadcza
Trójcy Świętej. Św. Bonawentura nie usuwa więc z doświadczenia mistycznego
momentu visio. Pełna absorptio w spotkaniu duszy z Bogiem per raptum jest przecież doznawaniem
Boga poprzez swoisty actus gloriae, pozwalający przez chwilę oglądać
istotę Boga. Św. Bonawentura nie likwiduje więc momentu poznania na rzecz affectus.
Podkreśla tylko, że są nierozłączne. Absorptio w tekstach św.
Bonawentury nie oznacza zagubienia się w Bogu, lecz pełną świadomość spotkania,
wywołującego najgłębszą pokorę. Absorptio wskazuje tu na bierność duszy,
na doznanie. To doznanie zawiera w sobie etap amplexus, lecz także
przewyższa ten etap pełną biernością, sygnalizowaną terminem „wchłonięcie – absorptio”.
Tomista nie widzi możliwości bezpośredniego poznania
w tym życiu istoty Boga. Uważa, że doznanie obecności Boga w doświadczeniu
mistycznym polega na doznaniu przez intelekt możnościowy istnienia Boga, a nie
Jego istoty. Św. Bonawentura nie operuje w swych opisach pojęciami istnienia i
istoty. Chce więc osłabić problemem bezpośredniego widzenia istoty Boga
akcentując w doświadczeniu mistycznym chwilowy actus gloriae i teren affectus.
Doświadczenie mistyczne jest wobec tego dla św. Bonawentury zarazem widzeniem (visio)
Boga i zakosztowaniem (gustus) Jego obecności. Aby dalej jeszcze osłabło
moment visio, właściwy przecież życiu „in visione beatifica - w
widzeniu uszczęśliwiającym”, dostępnym nam dopiero po śmierci, św. Bonawentura
dodaje, że szczyt duszy „rapitur in caliginem - jest porwany w
ciemność”. Dusza więc bezpośrednio doświadcza Boga, lecz w swoistej ciemności
bez pełni widzenia Jego istoty. Dusza wie jednak, że doświadcza Trójcy Świętej.
Ciemność, amplexus i absorptio nie likwidują więc visio.
10.4.
Apofatyczna budowa opisu doświadczenia Boga per
raptum
10.4.1. Cechy apofatyczne opisu
Naturalne i spontaniczne odróżnienie rzeczy, np. to
jest zimne, a to jest ciepłe, stało się pierwszą metodą badawczą pod nazwą
dialektyki. Sposób postępowania badawczego polegał tu więc na przeciwstawieniu,
skontrastowaniu dwu odrębnych, lecz równorzędnych rzeczy lub pojęć. Zresztą dla
przyrodników jońskich wszystkie rzeczy miały tę samą rangę bytową. Platon posługujący
się dialektyką zmienił tylko jak gdyby kierunek kontrastowania. Nie było to już
przeciwstawianie dwu najbliższych wobec siebie i odrębnych rzeczy, lecz
kontrastowanie przez odnoszenie czegokolwiek do jednego punktu wspólnego,
nazywanego aksjomatem w danej grupie odbitek, pojęć, zdań, czy nawet idei. To
kontrastowanie, stanowiące dialektykę, tak dalece zatrzymało uwagę, że badano
głównie różnice między bytami, a z czasem tylko związki między bytami
zapominając o bytowej zawartości każdego bytu.
O badanie tej bytowej zawartości rzeczy upomniał się
Arystoteles. Zaczął identyfikować wewnętrzne i konieczne czynniki strukturalne
bytów kontrastując w nich akt i możność. Byt według Arystotelesa był złożoną w
sobie kompozycją czynników bytowych, a nie tylko, jak dla platoników,
jednolitym obszarem rozpoznawanym przez skontrastowanie go z Innym bytem i
przez omówienie zachodzących między tymi obszarami różnorakich relacji.
Zwyciężyła jednak tradycja platońsko-neoplatońska i powszechnie przyjmowaną
metodą analizy była dialektyka.
Jednak już Ojcowie Kościoła i dopiero oni zauważyli,
a dał temu wyraz najmocniej może Bazyli Wielki, że dialektyczne kontrastowanie
jest, mylące w teologii, gdyż Bóg nie jest odwrotnością świata, jak np. zimne i
ciepłe, lecz pierwszym i absolutnym bytem, od którego wszystko pochodzi, i
który wobec tego wyjaśnia bytowanie rzeczy. Należy wszystko odnosić do
absolutu, do którego jako Stwórcy wszystko jest podobne.
W teologicznych analizach okresu patrystyki
formułuje się więc metoda apofatyczna, której pełną wersję wypracował i
zastosował w swych, dziełach Pseudo-Dionizy, korzystając także z neoplatonizmu
Proklosa. Pseudo-Dionizy odnosząc do Boga imiona wzięte z Pisma św., dostrzegł
ich niewystarczalność i ograniczoność jako tworów ludzkich. Owszem, Bóg jest
dobry. Bóg jednak jest więcej niż dobry. Negując treść terminu „dobry”
Pseudo-Dionizy uzyskał wyrażenie „Bóg jest najlepszy”. Każde dobro odnosi się
do czegoś najlepszego jako do swego po platońsku ujętego aksjomatu, podobnie
jak skończone odnosi się do nieskończonego. Bóg jednak jest ponad tym czymś
jednym i najdoskonalszym. Jest nie tylko dobry i więcej niż dobry. Jest ponad dobrem
i ponad maximum dobra. Metoda apofatyczna polega więc na odniesieniu
wszystkiego do absolutu.
Najwyraźniejszy schemat metody apofatycznej stosuje
w swych pracach Anzelm z Canterbury: aby zrozumieć treść danego pojęcia, należy
je zanegować uzyskując w ten sposób pojęcie treści absolutnej. Porównanie
danego pojęcia z proporcjonalnym pojęciem absolutnym pozwala zrozumieć treść
pojęcia wyjściowego. Jest to metoda uzyskiwania pojęć różna od arystotelesowskiej
definicji, operującej odniesieniem jednostki do rodzaju i gatunku.
Metoda apofatyczna jest więc przekształceniem
dialektyki. W dialektyce kontrastuje się dwa czynniki równorzędne, np. zimne -
ciepłe. W apofatyce odnosi się wszystko do jakiegoś absolutu, np. skończone -
nieskończone, wielość - jedność, materia - Bóg.
Ta apofatyczna metoda uzyskiwania pojęć jest zarazem
obrazem apofatycznie skonstruowanej rzeczywistości. Każdą rzecz określa jej
odniesienie do Absolutu. W neoplatonizmie klasycznym jest to relacja
odległości, w neoplatonizmie średniowiecznym jest to relacja podobieństwa.
10.4.2. Apofatycznie ujęty w tekstach św. Bonawentury
proces religijnego rozwoju ludzi
Św. Bonawentura, podobnie jak Św. Anzelm z
Canterbury apofatyczny sposób uzyskania pojęć uważa za wierny dla
rzeczywistości. Nawet więcej, traktuje apofatykę jako sposób rozwoju życia
mistycznego, w którym człowiek od etapu chrztu i bierzmowania przechodzi
poprzez oczyszczenie, oświecenie, udoskonalenie, realizujące się w wewnętrznej
hierarchizacji duszy, aż do kontemplacji, ekstazy i doświadczenia Boga per raptum. Tak ujęty rozwój religijny
człowieka jest w pierwszym rzędzie uznaniem neoplatońskiego hierarchizmu bytów
a faktyczną budowę rzeczywistości. Jest także uznaniem warstwowej budowy
człowieka, w którego duszy najwyższą warstwą jest apex mentis, szczyt
ducha tożsamy z wolą, jako podmiotem miłości i łaski uświęcającej, którą z
kolei przenosi się do władz i pamięci. Poszczególne władze doskonali zespół
cnót wlanych, towarzyszących łasce uświęcającej. Gdy dusza współpracuje z cnotami
wlanymi i łaską, wtedy ujawniają się już w niej obecne dary Ducha Świętego,
które zbliżają duszę do Chrystusa. W tej drodze do Chrystusa bronią duszy łaski
sakramentalne, a błogosławieństwa utrwalają w niej stan udoskonalenia. Sama
dusza tak prowadzona i wspomagana wznosi się do Boga przechodząc dziewięć
stopni hierarchizujących ją w etapie ascensus aż do poziomu serafinów,
przechodzi też dziewięć stopni uzyskiwania swego doskonalącego ją poziomu w
etapie descensus, wkracza powoli „In Deum” przez dziewięć stopni
etapu regressus. Dzieje się to na drodze zbliżania się do ekstazy, gdy
dusza już przebyła drogę oczyszczenia, oświecenia i nawet udoskonalenia,
kończącego się po odmianach kontemplacji stanem ekstazy, polegającej na
zakosztowaniu słodyczy miłości łączącej duszę z Chrystusem.
W całym tym hierarchicznie realizującym się procesie
rozwoju życia mistycznego dusza uzyskuje podobieństwo do Boga, najpełniejsze w
poznaniu per raptum, a mniej
doskonałe, lecz przybliżające do pełni, na etapach uzyskiwania podobieństwa do
kolejnych chórów anielskich.
Proces uzyskiwania podobieństwa do Boga jest
apofatyką w tym ciągłym poznawczym porównywaniu się duszy z Ideałem danego
etapu, a przede wszystkim z Bogiem. Jest też swoistą apofatyką w sensie
realnego stawania się danym Ideałem, absolutem, czy efektem przebytej drogi.
Ostatecznie w poznaniu per raptum
dusza staje się wprost podobna do Boga.
10.4.3. Apofatyczne momenty opisu doświadczenia
mistycznego per raptum
Najwyższy etap życia mistycznego - nagłe i niezwykłe
doznanie przez duszę doświadczalnej, a więc bezpośredniej obecności w ulej Boga
w ten sposób, że intelekt duszy „per raptum In Deum absorptae”, duszy
„przez porwanie wchłoniętej w Boga”, widzi Boga w swoistym actus gloriae,
w swoistym akcie pognania, właściwym już przebywaniu w wizji uszczęśliwiającej
- ten właśnie etap życia mistycznego jest opisany w sposób apofatyczny. Stanowi
także apofatycznie ukonstytuowaną rzeczywistość.
Moglibyśmy powiedzieć, że do etapu per raptum dusza dokonuje porównań
siebie e kolejnymi ideałami poszczególnych stopni rozwoju z aniołami, którzy są
odblaskiem coraz wyraźniejszego obrazu Boga, i że dusza swym własnym wysiłkiem
wspomaganym przez Boga staje się danym ideałem, cząstką podobieństwa. Cały
proces kontemplacji i później ekstaza pozwalają jej zakosztować słodyczy
spodziewanego bezpośredniego spotkania.
W etapie per
raptum dusza nie przybliża się do Boga swym wysiłkiem, lecz zostaje porwana
przez Boga, przez apofatyczny absolut. Ustają jej działania, doznaje szczęścia
spotkania, odbiera to szczęście. Realnie spełnia się apofatyka. W spotkaniu per raptum dusza wchłonięta przez
Absolut, w pełni podobna do Boga jak tylko to jest możliwe in statu viae, już
nie porównuje się z Bogiem, lecz realizuje to apofatyczne porównanie w wyniku
którego „stan porwania... wyciska w niej najgłębszą pokorę i najpełniejszą
wyrozumiałość wobec ludzi” [48].
W opisie i realizowaniu się doświadczenia
mistycznego zostaje zachowana apofatyka. Nawet w porwaniu, w stanie wchłonięcia
duszy przez Boga w obręb wewnętrznego życia Osób Trójcy świętej dzieje się
porównanie. Dusza widzi siebie wyraźnie jako byt, który jest wprost samą
pokorą, byt, który przez zanegowanie jego stanu duchowej nicości, przez
zanegowanie ze strony Boga, jest podniesiony (elevatio) i wchłonięty (absorptio)
w upodobniające do Boga doświadczalne spotkanie.
W opisie doświadczenia mistycznego, którym jest „visio
intelligentiae... per raptum -
intelektualna wizja dzięki porwaniu”, św. Bonawentura zachowuje więc klasyczny
schemat apofatyki; pojęcie lub rzecz zostają zanegowane i wyniesione przez to
do sytuacji absolutnej, z którą porównane dopiero stają się zrozumiałe lub
stają się tym, czym powinny być, gdy daną rzeczą jest np. człowiek. Powinien on
być pełnią pokory i umiłowania ludzi, gdyż taki jest skutek pełnego spotkania
duszy z Bogiem, spotkania owocującego efektem porównania.
E. Longpre zwraca uwagę tylko na teologię negatywną,
występującą w opisywanej przez św. Bonawenturę teorii ekstazy. Ta negatywna
teologia, dosłownie stanowiąca etap ujęcia apofatycznego, jest w tekstach E.
Longpre nazwą jednak całej apofatyki.
E. Longpre przypomina, że według św. Bonawentury
dusza, aby zbliżyć się do etapu miłości ekstatycznej, musi zanegować wszystko,
co nie jest Bogiem, aby odnaleźć Boga. Chodzi o to, „ut separet se ab omni
quod Deus non est et a se ipso - aby oddzieliła się od tego, co nie jest
Bogiem, i od samej siebie” właśnie per negationem. E. Longpre dodaje, że
dusza wznosi się do Boga „bardziej na drodze negacji niż afirmacji” [49].
Tę drogę negacji św. Bonawentura rozumie jako usuwanie z duszy tego, co nie
jest Bogiem, podobnie jak rzeźbiarz usuwa fragmenty tworzywa, aby ukształtować
posąg. Dusza w ten sposób oddziela się od innych bytów, nawet od siebie,
uzyskując skierowanie wyłącznie do Boga. W tej pracy odnajduje obecnego w niej
Boga przedzierając się ku Niemu w drodze oczyszczenia, oświecenia i
udoskonalenia przez wszystko, co właśnie nie jest Bogiem. Ta negacja rzeczy i
siebie pozwala duszy poznać i spotkać Boga, z którym spotkanie, głównie per raptum, ujawnia jej to, czym
naprawdę jest: jest niczym a tego, czym jest Bóg, i jest kimś obdarowanym
miłością oraz bezpośrednim widzeniem Boga.
Apofatyczny sposób opisu doświadczenia mistycznego
jest więc w tekstach św. Bonawentury także stwierdzeniem apofatycznej struktury
tego doświadczenia, które czyni duszę kimś najpełniej pokornym i obdarowanym
pełnią możliwego dla nas podobieństwa do Boga.
Stwierdźmy w zakończeniu, że opisane przez św.
Bonawenturę poznanie Boga per raptum jest
typowym doświadczeniem mistycznym, gdyż występuje w nim nagłe, wewnętrzne i
bezpośrednie doświadczenie obecności Boga w duszy, porwanej i wyniesionej ku
Bogu w sferę swoistej ciemności, a więc już nie pojęciowego poznawania Boga,
lecz odbioru Jego obecności. Ten odbiór Boga jest tak niezwykły, że człowiek
nie umie go nikomu wyjaśnić, ani sam nie może go zrozumieć. Powodem tego,
według św. Bonawentury, jest chyba udzielony duszy actus gloriae, akt
doznawania Boga właściwy naszemu życiu dopiero w visio beatifica. Trudno
go więc wyjaśnić w języku tego świata. Wiążąc ponadto doświadczenie mistyczne z
miłością, jako działaniem woli, św. Bonawentura chciał ukazać, że to
doświadczenie nie jest pojęciowym ujęciem Boga, lecz właśnie doznaniem Jego
obecności, doznaniem, które jest zarazem intelektualną wizją i zakosztowaniem
Boga.
To doświadczenie mistyczne jest opisane przez św.
Bonawenturę w schemacie apofatyki. Nawet więcej, ono dzieje się apofatycznie.
Znaczy to, że człowiek najpierw prawdziwie poznaje siebie wtedy, gdy negując
wszystko i siebie, odnajdzie Boga, do którego upodobniając się odkrywa prawdę o
sobie. I właśnie człowiek rozwija się w etapach apofatycznych. Dokonuje zanegowań
siebie, aby spotkać Boga. Pełne spotkanie Boga czyni człowieka tym, kim jest:
swoistą nicością, samą pokorą, obdarowaną pełnią miłości i doświadczeniem Boga.
Cały religijny rozwój człowieka jest apofatyczny i
apofatycznie jest zbudowana rzeczywistość. Nasze jej poznanie jest także
apofatyczne. Wyraźnie i jasno ukazuje to E. Gilson. Oto jego ciekawy tekst:
„Zwróćmy uwagę na fakt, że ideę Boga implikuje w
rzeczywistości nasze najprostsze intelektualne działanie. Po to, byśmy mogli
całkowicie określić jakąś szczegółową substancję, dopóty musimy się odwoływać
do coraz wyższych zasad, dopóki nie osiągniemy idei bytującego samoistnie bytu,
tak długo bowiem nie jesteśmy w stanie poznać w całej pełni definicji jakiegoś
konkretnego bytu, jak długo nie wiemy, czym byt jest sam w sobie. Intelekt nasz
zatem jest w stanie w pełni uchwycić swe przedmioty jedynie dzięki idei
czystego, totalnego i absolutnego bytu, obecność, w nas idei tego, co doskonałe
i absolutne, pozwala nam poznać rzecz szczegółową jako to, co niedoskonałe i
względne (...) Poznajemy Boga, ponieważ jest On doskonale w nas obecny (...).
Obecność Boga stanowi podstawę naszej wiedzy o Nim” [50].
Dodajmy też, że św. Bonawentura uważa drogę negacji
za najznakomitszy sposób wznoszenia się duszy do Boga [51]. Uznaje
więc apofatykę za sposób bytowania rzeczywistości.
Zapytajmy
już tylko, czy naprawdę rzeczywistość jest zbudowana apofatycznie, czy
doświadczenie mistyczne jest wyłącznie takie, jak to wynika z apofatycznego
opisu, czy człowiek rozwija się religijnie na drodze wewnętrznej hierarchizacji
stając się pod koniec życia duchowego już tylko swym apex mentis? Sposób
poznania nie jest fotografią bytowania. A może - nawet zgodnie z wielością dróg
ukazywanych przez św. Bonawenturę - Bóg prowadzi ludzi do swej miłości drogą,
której nie ujmuje neoplatońska apofatyka.
Danielou J., Platonisme et
theologie mystique, bmw 1944.
Gandiiiao
M. de., Mystique et phliosophie, bmrw.
Gardeił A.,
La contemplation mystique, “Revue Thomiste” 1932.
Gardeił A.,
La structure de l’ame et l’experience mystique, ‘bmrw.
Garrigou-Lagrange R., Trzy okresy
życia wewnętrznego, tłum. s. Teresa, t. II, Poznań 1962.
Glison E.,
L’etre et 1’essence, Paris 1962.
Gilson E., Historia filozofii
chrześcijańskiej w wiekach średnich, tłum. S.
Zalewski, Warszawa 1966.
Gilson E.,
La philosophie de Saint Bonaventure, Paris 1938.
Gilson Ei.,
La theologie mystique de Saint Bernard, Paris 1934.
Gogacz M., Filozofia „bytu w
Beniamin Maior Ryszarda ze Świętego Wiktora, Lublin 1957.
Gogacz M., Filozoficzna konieczność
istnienia aniołów jako celowych przyczyn dusz ludzkich, w: Człowiek we
wspólnocie Kościoła, Warszawa 1979.;
Gogacz M., O przedmiocie metafizyki
w XII wieku (z historii stosunku metafizyki do mistyki na tle zagadnienia
odmian neoplatonizmu) „Roczniki Filozoficzne” 5 (1957) 3.
Gogacz M., Obrona intelektu, Warszawa
1969.
Gogacz M., Odpowiedzialność osobowa
i wspólnotowa, „Collectanea Theologica” 42 (1972) 4.
Gogacz M., On ma wzrastać, Warszawa
„1975 .
Gogacz M, Rola wiary i nauki w
życiu chrześcijanina, w: W nurcie zagadnień posoborowych, t. 12, Warszawa 1980.
Gogacz M., Uwagi do tematu
wartości, „Studia Philosophiae Christianae’ 17 (1981) 1 .
Gogacz M., Uwagi na temat mistyki w
Boskiej Komedii Dantego, „Zeszyty Naukowe KUL” 1 (1950).
Górski K., Stan badań nad dziejami
mistyki w Polsce, „”Nasza Przeszłość” 3 (1974).
Granat W., Bóg jeden w Trójcy Osób,
Dogmatyka Katolicka, t. I, „Lublin 1962.
Hugonin T.,
Notice sur Richard de Saint Victor, PL 196.
Jan od Krzyża, Droga na górę
Karmel, tłum. o. Bernard, Kraków 1948.
Jan Paweł II, Ziemia szczególnie
odpowiedzialnego świadectwa, „Znak” 301-302 (1979).
Kerenyi K., Pochodzenie i
zastosowanie hermeneutyki w kontekstach religii antycznej, tłum. M. Kurecka,
„Poezja” 9 (1967).
Kostecki R., Świętość Chrystusa,
Poznań 1952.
Krąpiec M.A., Próba ustalenia
struktury „bytu intencjonalnego, „Collectanea Theologica” 28 (1957).
Longpre L.,
Bonawenture, w: Dictionnaire de spiritualite ascetique et mystique, t. I, Paris
1937.
Majkowski J., Psychologia przeźyć
mistycznych, „Roczniki Filozoficzne” 2-3 (1949-1950).
Maritain J.
Distinguer pour unir on les degres du savoir, Paris 1932.
Merton T., Posiew kontemplacji,
tłum. M. Morstin-Górska, Kraków 1982.
Merton T.,
The Seven Story Mountain, New York 1948.
Nawroczyński B., Życie duchowe -
Zarys filozofii kultury, Warszawa 1947.
O Istocie i wartościach
doświadczenia mistycznego, „Życie i Myśl” 27 (1977) 12.
Pourrat P.,
La spiritualite chretienne, t. 11, Paris 1924.
Rencontres
- Etienne Gilson, phliosophe de la chretiente, Paris 1949.
Saint
Bonaventure, Itineraire de l’ame en elle - meme, introduction et traduction du
J. de Champsecret, Blois 1959.
Sancti
Bonawenturae Itinerarium mentis in Deum, w: Tria opuscula, Quaracchi 1925.
Schiliebeeckx, Chrystus - sakrament
spotkania z Bogiem, tłum. A. Zuberbier, Kraków 1966.
Teresa od Jezusa, Życie, tłum. H.P.
Kossowski, Kraków 1939.
Tomasz z -Akwinu, Summa Theologiae.
Urs von Balthasar H., Modlitwa i
kontemplacja, Kraków 1965.
Żychliński A., Rozważania
filozoficzno-teologiczne, Poznań 1959.
PRACE AUTORA NA TEMATY MISTYKI
LUB W TYCH PRACACH ROZDZIAŁY O MISTYCE
1. Filozofia
bytu w: Beniamin Maior Ryszarda ze świętego Wiktora, Lublin 1957.
2. O
przedmiocie metafizyki w XII wieku (z historii stosunku metafizyki do
mistyki na tle zagadnienia odmian neoplatonizmu), „Roczniki Filozoficzne” 5
(1957) 3, 61-77.
3. Uwagi
na temat mistyki w Boskiej Komedii Dantego, „Zeszyty Naukowe KUL” 2 (1959)
1, 65-82.
4. Mistyka
a poznanie Boga, „Znak” 59 (-1959) 588-608.
5. O
nowszych badaniach dowodu ontologicznego Anzelma z Canterbury, „Roczniki
Filozoficzne” 11 (1963) 1, 103-111.
6. Próba
wyjaśnienia poznania mistycznego, w: Obrona Intelektu, Warszawa
1969, 146-158.
7. Wielkość i tragizm Pascala, „Studia
Philosophiae Christianae” 5 (1961) 1, 277-282.
8. La ratio Anselmi en tace du probleme des
relations entre metaphysique et mystique, w: Analecta Anselmiana, t.
II, Frankfurt/Main 1970,.. 169-185.
9. Nadprzyrodzone
spotkanie człowieka z Bogiem, w: W kierunku człowieka, Warszawa
1971, 151-185.
10. Czym
jest doświadczenie mistyczne, „W drodze” 4 (1976) 2, 48-57.
11. Apofatyka
jako sposób opisu doświadczenia mistycznego w tekstach św. Bonawentury, w: Św.
Bonawentura, Niepokalanów-Warszawa 1976, 366-392 (głos w dyskusji 396-399,
409-410).
12. O
istocie i wartościach doświadczenia mistycznego, „Życie i Myśl” 27 (1977)
12, 19-32, 28-31, 45-47.
13. Zrozumieć
doświadczenie mistyczne, „Życie i Myśl” 29 (1979) 2, 23-34.
14. Filozofia
jako wyrażone rozumienie realności, „Roczniki Filozoficzne” 27 (1979) -t,
113-120.
15. Kontemplacja
czy działanie, w: W nurcie zagadnień posoborowych, t. 14, Warszawa
1981, 164-195.
ROZDZIAŁ
I
1. E.H.
Schiliebeeckx, Chrystus-sakrament spotkania z Bogiem, tłum. A. Zuberbier,
Kraków 1966, 111.
2. Św.
Teresa od Jezusa, życie, tłum. H.P. Kossowski, Kraków 1939, 142,
3. Św.
Jan od Krzyża, Droga na górę Karmel, tłum. o. Bernard, Kraków 1948, 138-139.
4. Por.
tę tezę w artykule: M. Gogacz, Odpowiedzialność osobowa i wspólnotowa,
„Collectanea Theologica” 42 (1972) z. 4, 45-46.
5. Tomasz
z Akwinu, In Sent. 14,2,2,3.
ROZDZIAŁ
III
1. Plan
problemów rozdziału: l) znaczenie terminów np. teologia - filozofia, mistyka -
metafizyka, mistycyzm, kontemplacja; 2) krótka historia spiritualite: Bernard z
Clairvaux, Ryszard ze św. Wiktora, Tomasz z Akwinu, także Pseudo-Dionizy,
Merton, by wyprecyzować problem: na czym polega poznanie mistyczne; 3) obecność
w człowieku przez łaskę nadprzyrodzonego przedmiotu poznania i filozoficzne,
naturalne poznanie istnienia intelektem możnościowym 4) doświadczenie Boga w
mistyce (analogia z poznaniem istnienia według tomizmu).
2. Por.
M. Gogacz, O przedmiocie metafizyki w XII wieku (z historii stosunku metafizyki
do mistyki na tle zagadnienia odmian neoplatonizmu), „Roczniki Filozoficzne”, 5
(1957.1 z. 3, 61-77.
3. Także
dla średniowiecza przez naukę można rozumieć zespół metodycznie uporządkowanych
twierdzeń, dających się sprawdzić i zakomunikować. Inny tylko jest postulat
sprawdzania i komunikatywności, zależny od obiegowych akcentów np. sporu o
sposób istnienia pojęć, ilości form w bycie, różnicy realnej między istotą a
istnieniem itp.
4. Np. Posiew kontemplacji, Znak 31-36
(1952-1957), także The Seven Story Mountain, New York 1948 i inne. (Historię mistyki polskiej wytrwale
od dawna bada prof. Karol Górski).
5. Np.
Gardeli, Marechal, Picard, Gulbert, De
6. W Renoontres - Etienne Gilson, phliosophe de
la chretiente, Paris 1949, 87-132; por. E. Gilson, La theologle mystique de
Saint Bernard, Paris 1934 i La philosophie de Saint Bonawenture, Paris 1938.
7. Distinguer pour imir ou les degres du savoir,
Paris 1932, 489-573.
8. “Qu’en effet la mystląue (aveo ou sans
“Revelation”) n’alt rien de foncierement heterogene a ce qu’on appelle
oommunement la “philosophie” il suffirait sans doute pour s’en convainore de se
rappeler toute la tradition yedantique. Mals il est bien remarquable que le
“rationnalisme” grec lui-meme, du moins dans sa ligne platonicienne, alt, par i
entremise des Ćappadociens et du Pseudo-Denys a la plus spiritualite chretienne
les cadres pour ainsi dire teohniques de son developpement et une partie
importante de son vocabulaire” M. de Gandlilac, Mystique et philosophie, 94-95}
“L’oppositlon philosophie-mystlque n est pas non plus tres profonde”. S,
Petrement, Essai sur le dualisme chez Platon, les Gnostiques -et les
manicheens, Paris 1947, 144 (podaję za Gandlilakiem).
9. “On objeotera peut-etre qu’il existe une
autre tradition, oelie d’Aristote par exemple, qui semble s’accommoder moins
facilement de la mystique”, M. de Gandillac, 95.
10. “ii ne fut auounement metaphysique”, La
theologie mystique de Saint Bernard, op. oit., 10.
11. Oui, saint Bonaventure est essentieliement un
mystique mais c’est en meme temps un philoaophe parce qu’il a coneu le projet
de systematiser le savoir et les ohoses en fonotion de la mystique”, E. Gilson,
La philosophie de saint Bonaventure, 390.
12. J. Maritain, Experienoe mystique et la
philosophie, 502.
13. “Au-dessus de la sagesse metaphysique il y a
la sagesse theologique, au-dessus de celie-ci il y a la sagesse infuse qu on
appelle aussi theologie mystiąue, et qui oonsiste a connaitre l’objet
essentiellement surnaturel de la foi et de la theologie,
14. Por.
B. Nawroczyński, Życie duchowe, Zarys filozofii kultury, Warszawa 1947, 249.
15. Por.
definicje świętości, np. B. Kostecki, Świętość Chrystusa, Poznań 1992, 11-18.
16. Bliższe
wyjaśnienia terminów można w dużej części znaleźć w artykule M. Gogaoz, Uwagi
na temat mistyki w „Boskiej komedii” Dantego, „Zeszyty Naukowe KUL”, 1 (1959).
17. „Cognitio quasi experimentalis Dei”, Tomasz z
-Akwinu, In IV libros Sent, 14,2,2,3.
18. J.
Majkowski, Psychologia przeżyć mistycznych, „Roczniki Filozoficzne” 2-3
(1949-50) 175.
19. Ks.
J. Majkowski, 181-182; u Tomasza z Akwinu, S.Th. I, 56, 3, c; 58, 3 i 4 c.
20. K.
Górski, Stan badań nad dziejami mistyki w Polsce, „Nasza Przeszłość”, 3 (1947)
250} por. „Sprawozdanie z czynności wydawniczej i posiedzeń naukowych... TN
KUL” 5 (1950-52) 26-30. Określenie Górskiego ma charakter stwierdzenia z
zakresu teologii. Należy w ogóle zauważyć, że mistyka jako temat teologii może
uzyskać rozwiązania bardzo rozbudowane. I rzeczywiście, z punktu widzenia
teologii mistyka obejmuje problematykę o wiele bardziej złożoną, głębszą,
bogatsza niż ujęcia filozoficzne. Filozofia usiłuje jedynie wytłumaczyć sam
fakt doświadczenia mistycznego, jego mechanizm i prawdopodobieństwo.
21. “Potest oontemplatio huius vitae (in raptu)
pertingere ad visionem divinae essentiae”, Tomasz z Akwinu, S. Th, II-II,
180,5. Należy od razu zauważyć, co zresztą
zostanie jeszcze uzasadnione, że według proponowanych rozwiązań nie jest
możliwe dla człowieka oglądanie w tym życiu istoty Boga. Możliwe jest tylko
doświadczenie Jego istnienia.
22. Ks.
J. Majkowski, 182.
23. A.
Krąpiec, Próba ustalenia struktury bytu intencjonalnego, „Collectanea
Theologica” 28 (1957) 353; por. „W sądach egzystencjonalnych zetknięcie się
poznawcze z rzeczą jest najbardziej pierwotne i najbardziej autentyczne.
Mianowicie akty intelektualne bezpośrednio (bez żadnego pośrednictwa tzw.
intelektu czynnego; zwróciłem na to uwagę w artykule „Analissis formationis
conceptus entis existentialiter considerati, „Divus Thomas”, 1956, 320-351)
łączą się z rzeczą, ściślej z istnieniem rzeczy, której konkretne
przedstawienia zostały jakoś utrwalone w aktach wyobraźni... W poznaniu...
sądów egzystencjalnych istnieje moment styku aktów poznawanych z rzeczą.
Istnieje on zarówno bezpośrednio w ujęciu istnienia rzeczy, jak i pośrednio w
ujęciu konkretnej treści”, A. Krąpiec, 314-355.
24. A.
Krąpiec, 330-331; u Maritaina w „Les degres du savoir”, 218.
25. A.
Krąpiec, 350 por. „I z tego powodu miał rację Etienne Gilson w „L’ etre et i
essence”, c. X, 286, gdy pisał, że właściwie nasze poznanie i prawda, to jest
styk istnienia z istnieniem. Łączność dwóch aktów, czyli łączność w aktach jest
o wiele bardziej zrozumiała w egzystencjalnym tłumaczeniu, aniżeli w
tłumaczeniu esencjalnym. W esencjalnym bowiem, arystotelesowskim tłumaczeniu,
poznanie byłoby łączeniem się dwóch form, a tymczasem, formy zawsze z siebie
nie są aktywne, nie wyrażają dynamizmu, jaki wyraża istnienie ujawniające się w
działaniu”, 350.
26. “experience signific la connaissance d’un
objet comme present”, J.Maritain, 521
27. Etudes sur la psychologie des mystiques, Revue
de Philosophle, 1912, t. I, 245-246.
28. “Potest contemplatio huius vitae (in raptu)
pertingere ad Yisionem divinae essentiae”, Tomasz z Akvinu, S.Th., II-II, 180,
5; por. odn. 21.
29. Mówi
jednak w innym miejscu, że „Deus qui in hac vita non potest per seipsum
cognosci, potest per seipsum amari”, Tomasz z Akwinu, S.Th., I-II, 27, 2, 2.
30. Por.
definicję mistyki w artykule M. Gogacza, Uwagi na temat mistyki w „Boskiej
komedii” Dantego. Całą tajemnicą mistyki, krótko mówiąc, jest to, że Bóg,
obecny w człowieku przez łaskę, przechodzi z porządku sytuacji nadnaturalnych i
nadprzyrodzonych w porządek naturalny i daje się poznać jako nadnaturalny
przedmiot naturalnym władzom poznawczym człowieka w sposób przyrodzony.
31. “la sagesse infuse... qui consiste a
connaltre.,.
32. “l experience mystique est une connaissance
surnaturellement inspiree”, J. Maritain, 513-514.
33. “La grace sanctifiante et l’habitation de Dieu
dans l’ame en e’tat de grace: voila les fondements ontologiques, les principes
premiers de i experience mystique”, J. Maritain,, 513; “les conditions
premieres, d ordre ontologique, de cette experience c’est-a-dire la grace; dans
l’ordre de l’exeroice on de l’eperation la maniere dont a lieu cette experience
et les moyens qu’elle met en jeu: c’ est-a-dire les dons du,Saint Eeprit et la
connaissance par connaturalite due a la charite”, J. Maritain, 503..
34. “des dispositions permanentes cu des habitus
aut assurent la possibilite, normale de droit, de parvenir a cette connaissanoe
inspiree (14), i experience mystique et la conntemplation iofuse apparaissent
bien comme le termę normal de droit de la vie de la grace, on peut meme dire
comme le sommet vers lequel tend toute la vie humaine” J. Maritain, 512.
35. “La contemplation mystique se definit un acte
de foi vive eclairee par les dons intellectuels du Saint-Esprit”, A, Gardeil,
La contemplation mystique, cz. II, “Revue Thomiste” 1932, 226.
36. Por. A. Gardeil, La structure de l’ame et
l’axperience mystio.ue, t. II, 253-354.
37. W “Revue Thomiste”, nov. dec. (1928) 449-474.
38. “Dans ce texte (In I Sent, 14,2,2, ad 2) la
connaissance quasi experimentale de Dieu, dont parlais le texte precedant (In I
Sent, 14,2,2, ad 3), est rattachee expressement au don de sagesse uni a la
charite. Et c’est absolument la meme doctrine, que, saint Thomas conserve sous
une forme plus breve dans
39. “Cette experimentation des choses divines
n’implique pas un raisonnement, si rapide soitil et qui procederait de la
connaissance de notre arnour ut quod cognoscitur. (Perfection chretienne et
contemplation), wyd. 1, 1923, t. I, 331 i 379)... Il y a une oonnaissance
intelleqtuelie experimentale sans aucun raisonnement, mais mediate en ce sens
qu’elle suppose l’intermediaire de la sensation et de son objet”. R,
Garrigou-Lagrange, 465-466. Należy podkreślić, że mistycy wciąż mówią o doświadczeniu Boga. Twierdzą,
że czują Boga, nie fizycznie lecz intelektualnie, że go nie poznają jakoś
specjalnie, lecz że po prostu doświadczają. Nie otrzymują żadnej specjalnej
wiedzy, lepiej tylko rozumieją prawdy objawione. A więc nie wiedza otrzymana i
nie akt wnikania w istotę Boga,. lecz zrozumienie prawd i niejasne
doświadczenie. Takie stanowisko mistyków daje podstawę do podkreślenia w
doświadczeniu mistycznym poznawania istnienia Boga i zrozumienia prawd
objawionych. Stanowisko Garrigou-Lagrange a, Gardeila, Marechala wiąże się z
nierozróżnieniem dokładnie funkcji poznawczych intelektu czynnego i intelektu
możnościowego. Dla nich poznanie jest głównie raczej pojęciowaniem. Z tego
wynikały interpretacje, według których doświadczenie mistyczne jest
intelektualnym, pojęciowym ujmowaniem istoty Boga. Ponieważ taka teza nie
bardzo jest zgodna z naturalnym procesem poznawczym człowieka, usiłowano
wyjaśnić doświadczenie mistyczne jako np. poznanie supraracjonalne, pośrednie,
quasi experimentalis itp.
40. “La vision de Dieu, dans la contemplation est
purement inteliectuellie c’est au ciel seulement que l’on voit Dieu; ici-bas,
on ne peut le contempler que par la foi: auditus ad meritum, visuam ad praemium
(in cantica, sermo 28,5)”, P. Pourrat, La spiritualite chretienne, t. II, Paris
1924, 106.
41. “La contemplation ou le repos de i ame dans la
possession et i amour et la verite” T. Hugonin (Notice sur Richard de Saint
Victor, Patrologiae cursus completus, series secunda, t. 196, acc. I.P. Migne)
tak interpretuje definicję kontemplacji podaną przez Ryszarda w jego Beniamin
Major, Patrologiae cursus completus, t. 196, c 67D i c 193B: “contemplatio est
libera mentis perspicatio in sapientiae spectacula cum admiratione suspensa;
por. M. Gogacz, Filozofia bytu w
Beniamin Major Ryszarda ze św. Wiktora, Lublin 1957.
ROZDZIAŁ
IV
1. W.
Granat, Bóg jeden w Trójcy Osób, Dogmatyka katolicka, t. I, KUL, Lublin 1962,
125.
2. Szersze
ujęcie por. w rozdziale dodatkowym pt. Apofatyka jako sposób opisu
doświadczenia mistycznego w tekstach św. Bonawentury.
3. Por.
np. polską dyskusję na ten temat, ogłoszoną pt. O Istocie i wartościach
doświadczenia mistycznego, w czasopiśmie „Życie i Myśl” 27 (1977), z. 12,
14-54.
4. Por.
W. Granat, Bóg jeden w Trójcy Osób, 124 i 120, także w tomie pt.
Chrystus-Bóg-Człowiek, 295.
5. W.
Granat, Bóg jeden w Trójcy Osób, 121.
6. Por.
M. Gogacz, Apofatyka, 383-387.
7. Por.
Św. Tomasz z Akwinu, In IV libros Sententiarium 14,2,2,3.
8. Por.
w tej książce rozdziały: Mistyka a poznanie Boga, Czym jest doświadczenie
mistyczne. Na temat swoistego przejścia Boga z istoty duszy do władz
poznawczych człowieka por. ujęcie w artykule pt. Rola wiary i nauki w życiu
chrześcijanina, W: W nurcie zagadnień posoborowych, t. 12, Wyd. S.L., Warszawa
1980, głównie 252-255.
9. W.
Granat, Chrystus-Bóg-Człowiek, 295.
10. R.
Garrigou-Lagrange, Trzy okresy życia wewnętrznego, t. 2, tłum. S. Teresa,
Poznań 1962, 274.
11. R.
Garrigou-Lagrange, Trzy okresy życia wewnętrznego, t. 2, tłum. S. Teresa,
Poznań 1962, 322.
12. Na
temat nie odczuwania Boga w psychice por. w mojej książce pt. On ma wzrastać,
Wyd. S.L., Warszawa 1975, wy d. 3, rozdział pt. Uratować miłość, 213-328.
13. Cechy
doświadczenia mistycznego według ks. W. Granata, podane w jego książce pt. Bóg
jeden w Trójcy Osób: „świadomość, że ono zjawia się nagle i nie zależy od
wysiłku woli, która nie może go ani zdobyć, ani zatrzymać. Władze duchowe
człowieka są jakby... zawieszone. Dokonuje się wtedy w samym rdzeniu duszy...
ścisłe zjednoczenie z Bogiem, ... w którym Stwórca i stworzenie zespalają się z
sobą w jednym działaniu” (122). To doświadczalne poznanie „nie daje nowych
pojęć”. Jest wpatrywaniem się bez idei i sądów w Najwyższe Dobro, „bez
wnioskowania, nie wyobrażeniowo, lecz duchowo, że Bóg jest w niej obecny”, to
znaczy w duszy człowieka (121). Dodajmy tu. że podobną, lecz może prościej
ujętą i w innych trochę aspektach, propozycję sposobów badania doświadczenia
mistycznego stanowi rozdział pt. Doświadczenie mistyczne na tle koncepcji Boga
i koncepcji człowieka.
14. Pełniej
i szeroko analizowane zagadnienie kontemplacji oraz tomistycznie ujętej
metafizyki człowieka por. w rozdziale pt. Kontemplacja czy działanie.
15. Teorię
wartości przedstawiam w artykule pt. Uwagi do tematu wartości, „Studia
Philosophiae Christianae” 17 (1981) z. 1.
16. W
związku z tematem wiary-kieruję raz jeszcze do szerszych ujęć w przytoczonym
artykule pt. Rola wiary i nauki w życiu chrześcijanina, 223-288. Pragnę także
wyjaśnić, że kieruję do różnych swoich prac na temat mistyki ponadto w tym
celu, aby wskazać na kontekst, w świetle którego może stać się jaśniejsza,
bardziej zrozumiała i bardziej przekonująca propozycja, stanowiąca to stadium,
propozycja rozumienia głównie mistyki. Rozważania na temat i z zakresu ascetyki
por. np. w rozdziale pt. Droga świeckich do świętości, oraz w książkach; On ma
wzrastać i Idę śpiewając Ciebie.
ROZDZIAŁ
V
1. Cytuję
za: R. Garrigou-Lagrange Trzy okresy życia wewnętrznego, tłum. S. Teresa,
t. II, Poznań 1962, 313.
2. R. Garrigou-Lagrange, 311.
3. Tamże,
4. II-II, 179, 1, c.
5. II-II,, 179, 3; c.
6. II-II, 180, 1, c.
7. “Finis contemplativae vitae est consideratio
veritatis”. II-II, 180, 3, c.
8. II-II, 180, 3, c.
9. II-II, 180, 4, c.
10. II-II, 180, 5, c.
11. “Vita contemplativae praecipue consistit in
contemplatione Dei, ad quam movet caritas (...). inde est quod in vita
contemplavita non solum est delectatio ratione ipsius contemplationis, sed
ratione ipsius divini amoris (...), ipse amor quo ex caritate Deus diligitur,
omnem amorem excedit”. II-II, 180, 7, c.
12. II-II, 81, 1, c, ad 1, 2, ).
13. II-II,
-181, 2, o.
14. II-II,
181, o.
15. II-II,
182, 1, c.
16. II-II,
182, 3, S- oraz 4, o.
17. “Vita autem activa ordinatur directius ad
dilectionem proximi. (...) Vita autem contemplativa directe et immediate
pertinet ad dilectionem Dei”. II-II, 182, 2, c.
18. Szerszą
formułę metafizyki człowieka oraz problemu przyczyn celowych por. w artykule;
M. Gogacz, Filozoficzna konieczność istnienia aniołów jako celowych przyczyn
dusz ludzkich, w Człowiek we wspólnocie Kościoła, Warszawa 1979, 87-116.
19. Jan
Paweł II, Ziemia szczególnie odpowiedzialnego świadectwa, „Znak”, 301-302
(1979) 645.
20. Ks.
A. Żychliński, Rozważania fliozoficzno-teologiczne, Poznań 1959, 199-224.
21. Tamże,
199.
22. Tamże,
200.
23. Tamże,
201-202.
24. Tamże,
205.
25. Tamże,
472. Wiem, że niekiedy teologowie polscy nie cenią rozwiązań teologicznych ks.
A. Żychlińskiego. Są to jednak ci teologowie, którzy w swoich analizach
całkowicie pomijają filozofię i teologię św. Tomasza z Akwinu. Sprzeciw więc
wobec propozycji ks. A. Żychlińskiego jest sprzeciwem wobec tomizmu. Ponieważ
cenię metafizykę św. Tomasza i myślę rozwiązaniami tomistycznymi, swoje analizy
wzbogacam i różnicuję przemyśleniami tomistów.
26. “Per praesentiam vero suam, dicitur aliquid
esse in omnibus quae in prospectu ipsius sunt; (...) Est per praesentiam in
omnibus, inquantum omnia nuda sunt et aperta oculis eius} (...) aliquid potest
dici praesens alicui, inoqantum subiacet eius conspectui”. I, 8, c, oraz ad „1 .
27. Ujęcie
poglądów Pseudo-Dionizego Areopagity w perspektywie problemu obecności, a także
samo odczytanie neoplatonizmu jako teorii obecności, jest pomysłem Mariusza
Prokopowicza. Zreferował on swoją propozycję na Ogólnopolskiej Sesji
Studenckiej w ATK 26.IV.1980, jako wynik lektury Sumy Teologii i traktatu O
imionach Bożych. Seminarium historii filozofii od dłuższego już czasu korzysta
z jego propozycji przy wyjaśnianiu tomistycznie interpretowanych relacji
osobowych.
28. Na
temat doświadczenia mistycznego por. rozdziały! Filozoficzna interpretacja
doświadczenia mistycznego
29. R. Garrigou-Lagrange, 308.
29. Tamże,
310-31l .
31. Tamże,
311-313.
32. Por.
Tamże, 314, 316-317.
33. A.
Żychliński, 59.; Doświadczenie mistyczne na tle koncepcji Boga i koncepcji
człowieka.
34. Tamże,
451.
35. Dla
pełniejszego obrazu poglądów na kontemplację, ujętą teologicznie, należałoby
teraz przedstawić stanowisko H. Urs von Balthasara. Ponieważ jest to jednak
pogląd raczej na temat przeżywania kontemplacji, pomijam ten pogląd i odsyłam
do książki H. Urs von Balthasara pt. Modlitwa i kontemplacja (Kraków 1965) oraz
do mojej prezentacji treści tej książki w pracy pt. Ona ma wzrastać (Warszawa
1975. 273-278).
ROZDZIAŁ
VI
Rozdział
ten stanowią wypowiedzi, wyjęte z pełniejszej dyskusji, opublikowanej pt. O
istocie i wartościach doświadczenia mistycznego, „Życie i Myśl” 27 (1977) z. 2,
U-54.
ROZDZIAŁ X
1. “Apres s’ etre eleve aux sommets les plus
ardus de la speculation, ii traita de la theologie mystique avec une telie
perfection, qu au jugement des hommes les plus competents, il tient sans peine
la place de prince de la theologie mystique”. “Aota Ord; Min”. 2 (1890) 177.
Cytuje według książki: Saint Bonawenture, Itineraire de l’ ame en elie- meme,,
introduction et traduotion du J. de Champsecret, Blois 1956, 10.
2. „Istotę
hermeneutyki stanowi () nie rozumienie, pojmowanie myśli, lecz czynienie myśli
zrozumiałymi”. K. Kerenyl, Pochodzenie i zastosowanie hermeneutyki w
kontekstach religii antycznej, tłum. M. Kurecka, „Poezja” 9 (1967)
93.
3. “Ses oeuvres scolastiques (...) revelent les
fondements metaphysiques et dogmatliques de la spiritualite (...). Tous les
ecrits du Seraphique Docteur Interessent hautement la spiritualite”. E.
Longpre, Bonaventure, w: Diotionnaire de spiritualite asoetique et mystique,
Parls 1937, t. 1, kol. 1770.
4. “Ce qu’il y a d’important dans la
spiritualite de saint Bonaventure se ramene: 1° a są theorie des trois voles de
la vie spirituelle;
5. “Son ceuvre entiere est orientee vers la paix
de l’extase”. E. Longpre, kol. 1770.
6. Definicja teologii mistycznej “laisse
entendre suffisamment que saint Bonaventure ramene a une science unique les
disciplines spirituelles que les modernes appelient theologie ascetique et
theologie mystique”. E. Longpre, kol. 1773. “Depuis, on a distingue Mystique et
Ascetique”. J. De Champsecret, Introductlon, w: Salnt Bonaventure, Itineraire
de 1’ame en elle - meme, 49.
7. Dz. cyt., 100.
8. Sancti Bonaventurae Itinerarium mentis in
Deum, w: Tria opuscula, Quaracchi 1925, 291.
9. E. Longpre, kol. 1796-1797. Por. “Saint
Bonaventure ne decrit pas l’extase”. P. Pourrat, 274.
10. “Or, la vie mystique, a laquelle tout chretien
est appele (.)” J. de Champsecret, 49.
11. Dz.
cyt., 267.
12. Por.
E. Gilson, Historia filozofii chrześcijańskiej w wiekach średnich, tłum. S.
Zalewski, Warszawa 1966, 327.
13. “Ainsi recreee a l’image de
14. Por.
P. Pourrat, 267-268.
15. Referuję
tu ujęcie z artykułu E. Longpre, kol. 1794-1799.
16. Omówienie
tej drogi, a także drogi zjednoczenia, opieram na wydobytym z całości dzieł św.
Bonawentury ujęciu, podanym przez L. Longpre, koi. 1803-1815.
17. „La contemplation est la connaissance
experimentale de Dieu dana laquelle par i intermediaire du don de sagesse,
l’ame jouit du sentiment intuitif de son union amoureuse avec Dieu”. Przytaczam
według E. Longpre, kol. 1797. 18
18. “Connaissance experimentale de Dieu perou dans
i ame, connu dans ses oeuvres, en particulier dans l’aotion de la grace, et
fixe d’ un amoureux regard ou se portent toutes les energies d’affection d une
ame”. Dz. cyt., 100.
19. E.
Longpre (kol. 1797-1798) podaje następujące, ważniejsze miejsca z tekstów św. Bonawentury:
III, d.
20. In Eccles., s. 4.
21. Breviloquium, p. 5, c. 6.
22. III, d.
23. III, d. 35,
24. Itinerarium,
c. 7, n. 3, dz. cyt., 346.
25. “Omnes viros vere spirituales Deus per eum
invitaret ad huiusmodi transitum et mentis excessum”. Itinerarium, c. 7, n. 3,
dz. cyt., 345-346.
26. “Si autem quaeras, quomodo haec fiant,
interroga gratiam, non doctrinam; desiderium, non intellectum, gemitum
organitionis, non studium lectionis; sponsum, non magistrum; Deum, non hominem;
caliginem, non claritatem; non lucern, sed ignem totaliter inflammentem et in
Deum excessivis unctionibus et ardentissimis affectionibus transferentem”
Intinerarium, o. 7, n. 6, dz. cyt., 347-348 Intinerarium, .a. 1, q.. 1, ad. 5.
27. Apologia pauperum, c. 3, n. 3.
28. Ouaest. disp. de scientia Christi, q. 7.
29. I Sent., proem., q. 3. Por. III. d.
30. Coll. in. Hex., II, n. 30.
31. W.
Granat, Bóg jeden w Trójcy Osób, Dogmatyka katolicka, t. 1, Lublin 1962, 122,
por. 149-150. Por. M. Gogacz, Obrona intelektu. Warszawa 1969, 156.
32. Kraków
1939. 142.
33. Kraków
1948, 138-139.
34. Tekst
podaję za E. Longpre (koi. 1838) z Coll. In Hex, n.
24. Por. III, d.
35. Przytoczenie
z pracy E. Longpre, koi. 1818.
36. “Att dela de l’union extatique, il n’y a plus
quo le rapt. Salut Bonaventure le distingue nettement de l’extase dans ses
principaux ecrits”. E. Longpre, kol. 1838.
37. Coll. in Hex., III, n. 30.
38. “Haec elevatio facit animam simillimam Deo,
quantum possibile est in statu viae; excedit enim aliqualiter viam, quia habens
habitum viae, habet actum gloriae”. Coll. in Hex., III, n. 31. Za pracą E.
Longpre, kol. 1839.
39. Coll. In Hex. XX III, n. 10.
40. “Le rapt est une grace extraoridinaire, un
privilege; il est caracterise par la passivite pure”. E. Longpre, koi. 1839.
41. “Or,”la vie mystique, a laquelle tout chretien
est appele, comprend les etats passifs. Il sonot le developpement normal de
cette merveilie extraordinaire, ou l’ame est deja passive: l’union a Dieu par
la grace du Bateme et de
42. Dusza “n’experimerte plus seulement Dieu dans
la grace et l’amour, mais elle jouit de la vision intuitive de l’essence
divine”. Dz. cyt., kol. 1839.
43. Coll. in Rex., III, n. 31.
44. “Secundum se notior est frater (quam Deus);
secundum effectum notior est Deus. Quia effectus divinus, qui est dilectio,
intrat ipsam animam et ei est praesens et magis cognoscitur quam frater” Cytuję
za E. Longpre, koi. ‘1830.
45. “Sous la motion,tres forte du Saint - Esprit
et l’influencę du don de sagesse... l’ame’experiment cette presence de
46. “Nec ipsa anima possit comprehendere nec aliis
explicare”. Coll. in Hex.,’ XX, n. 10; E. Longpre, koi. 1828.
47. Breviloquium.
p. 5, c. 7. dz. cyt., s. 188.
48. “Le rapt (...) imprime dans l’ame un grand
sentiment d’humilite et de condescendance envers le prochain” E. Longpre, koi.
“1840.
49. “Pour se disposer a l’amour extatique, l’ame
doit briser avec tout ce qui n’est pas Dieu et se laisser elle - meme; Il est
utile a l’ame de s elever a Dieu plus par voie de negation que par voie
d’affirmation: Juvat autem industria in hoc exercitio ut homo dicat: Non est
hoc Deus, nec est hoc, etc., per negationem et ablationem, ut sculpentes
faciunt, non per appositionem” Dz. cyt., kol. 1826.
50. E. Gilson, Historia filozofii..., 328.
51. “Hic est nobilissimus elevationis modus (=s
via negationis)”. De triplici via, c. 3, n. 13. Za E. Longpre, kol. 1792.